(aktualizacja: 22.04.2019, godz. 9.00)
Od niemal 20 lat jesteśmy świadkami przyspieszenia procesu niszczenia chrześcijaństwa na świecie, zastraszania wiernych, mordowania ich w zamachach i podpalania oraz profanacji kościołów. A czego nie udało się zburzyć to się profanuje na różne sposoby miejsca święte lub zamienia je na hotele, jadłodajnie, domy dla bezdomnych, dyskoteki.
Tylko w ubiegłym roku zginęło około 90 tysięcy chrześcijan, w większości katolików a od 2008 roku bywały i lata gdzie na świecie ginęło ich nawet 170-180 tysięcy rocznie.
To przerażające dane i świadczą, że to własnie chrześcijaństwo jest na celowniku niemal wszystkich innych religii oraz światowego postmarksizmu, ateistycznego lewactwa różnej maści.
Niszczy się nas nie tylko poprzez najczęściej okrutne zadawanie nam śmierci, ale też prześladując, szykanując, zniewalając, zastraszając, gwałcąc, zabraniając nam publicznego wyrażania naszej wiary czy też noszenia naszych symboli religijnych (np. widocznego krzyżyka na szyi, czy też publicznego czynienia znaku Krzyża) no a na końcu sprowadzając nas - poprzez niszczenie naszych świątyń – do przysłowiowych "katakumb". Prześladowanych w różnej formie jest około 200 milionów chrześcijan, z czego zdecydowaną większość stanowią katolicy.
Działa tutaj swoiste sprzężenie zwrotne: z jednej strony wykorzenia się chrześcijaństwo a tym samym liczbę wiernych, by po tym usprawiedliwiać zmianę charakteru świątyń ze względu na malejącą liczbę wiernych. To najczęściej w tzw. Europie Zachodniej i Ameryce Północnej, gdzie jeszcze od niedawna (2015 roku) radykalnie zwiększyło się też zagrożenie ze strony wojującego islamu, ale przecież jesteśmy też od setek lat werbalnie, etyczno-moralnie i materialnie atakowani przez wszechobecny na wielu kontynentach judaizm a raczej syjonizm rabiniczno-talmudyczny. Z jednej strony niszczy nas lewactwo a z drugiej islam czy też syjonizm talmudyczno-rabiniczny...
W krajach islamskich, hinduskich czy buddyjskich też się nas pozbywa i to w sposób fizycznie brutalny, często poprzez zamachy, m.in. takie jak teraz w Sri Lance, gdzie poprzez wybuchy w trzech kościołach zamordowano m.in cześć katolików modlących się w swoich świątyniach z okazji Świąt Wielkiej Nocy. Bomby zdetonowano też w hotelach, gdzie na pewno było też dużo katolików oraz na ulicach Sri Lanki. Takich wybuchów było aż osiem, w tym sześc niemal w jednym czasie. Ogólnie ofiar jest już około 300 i wielu zaginionych, 500 osób jest rannych, w tym 35 cudzoziemców... Kto dalej jest też w stanie uwierzyć, że pożar w katedrze Notre-Dame był przypadkowy... wszak miał też wybuchnąć w czasie mszy świętej i w okresie Wielkiego Tygodnia...
Wszystko wskazuje na to, że owych zamachów dopuścili się radykalni wojownicy islamscy, choćby dlatego, że już udowodniono po stronie zamachowców dwóch samobójców (prawdopodobnie islamskich męczenników za wiarę), ale nie ma jeszcze żadnych informacji na ten temat, choć podobno aresztowano już 7 osób. Zamachy mogły też być dokonane przez radykalnych buddystów.
Jak my, jako katolicy, powinniśmy reagować? Większość hierarchów niemal wprost zabrania jakiegokolwiek odwetu, ale zaleca skupienie się na modlitwie i rozmowach z przedstawicielami nienawidzących nas religii czy wojującego lewackiego ateizmu. Tak to przez ich część proponowany jest nam wszechstronny ekumenizm, pojednanie z innymi religiami i wszelkim lewactwem spod znaku marksizmu kulturowego.
Może i jest to droga długookresowo najwłaściwsza, ale czy tylko taka jest nam przeznaczona teraz, w dobie okrutnej walki przeciw nam? I walki nie tylko werbalnej i światopoglądowo-ideologicznjej, ale też walki poprzez fizyczną eksterminację?
Nie wiem, ale nasi przodkowie również walczyli za wiarę w okresach wojny, walczyli za wiarę w dobie najazdu na Europę islamskich wojowników (Bitwa pod Wiedniem) czy też hordy komunistycznych Sowietów (Cud Nad Wisłą), walczyli w czasie innych wojen wszelakich za wiarę, wolność, niepodległość naszej Ojczyzny. Walczyli w obronie własnej.
A - jak pisałem - teraz zaatakowali nas ze wszystkich stron. To też jest wojna, tylko inna niż poprzednie, inna bo jest inny sposób walki, ale jest to wojna z naszą wiarą, z nami. Czy mamy być obojętni i nie podejmować walki? Czy taka bierność nie jest postrzegana jako nasza słabość a nie dowód miłosierdzia? Czy wyznawcy innych religii i kultów ideologicznych rozumieją tą naszą bierność, czy uznają ją za dowód naszej zgody na wyniszczenie?
Oczywiście ta walka też nie może polegać na odwecie w postaci podobnych zamachów, ale są też i inne formy walki. W Europie, Ameryce czy nawet na świecie są sądy, policja, służby, jest też prawo. A prawo należy stanowić we własnym państwie i je drobiazgowo egzekwować.
Czy np. nie nakazywać grzebania wiernych, radykalnych "islamistów - zamachowców" razem z obciętą głową świni, czy nie należy prawnie aresztować wszystkich tworzących trzon "wysp - kalifatów islamskich" w krajach jeszcze do niedawna chrześcijańskich, czy nie należy np. zmuszać nie asymilujących się imigrantów do prac publicznych w zamian za pomoc materialną rządów a jeżeli unikaliby jej to należałoby ich deportować? To w naszej Europie...
A gdzie indziej... No cóż wojna z "Państwem Islamskim" niby została wygrana, ale pojawiły się tak zwane "samotne wilki" i nigdy nie wiadomo gdzie i jak zaatakują i tutaj jest potrzebna współpraca służb specjalnych wielu krajów.
Równie ważna jest też walka z wyniszczaniem nas ekonomicznie poprzez lichwę różnoraką i skrajnie negatywną wobec nas – mam nadzieję, że mniejszą – część syjonistów talmudyczno-rabinicznych, ale to jest tak szeroki temat, że nie starczyłoby tutaj miejsca w tak krótkim felietonie. Zresztą o takowym zagrożeniu pisałem wielokrotnie...
I zupełnie na marginesie owej strasznej tragedii w Sri Lance.
Przeczytałem taką oto informację na portalu wpolityce.pl: "Lankijskie władze zarządziły tymczasową blokadę portali społecznościowych i komunikatorów internetowych, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się fałszywych informacji na temat serii eksplozji. Rząd poinformował, że „zdecydował o zablokowaniu wszystkich platform sieci społecznościowych, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się nieprawdziwych i fałszywych informacji”. To jest środek jedynie tymczasowy - zapewniono w komunikacie cytowanym przez agencję AFP".
I tak kończy się wolność internetu. A gdyby nas wszystkich w jednej chwili od niego odłączono i nas zablokowano, oczywiście w imię "naszego dobra"? To tylko tak ku refleksji w odniesieniu do ACTA2 i innych tego typu pomysłach.
P.S. (z dnia 22.04.2019 roku, godz. 17.15), za: https://wpolityce.pl/swiat/443576-sri-lanka-wiemy-kto-odpowiada-za-zamachy
"Radykalna lokalna islamska organizacja o nazwie National Thowheeth Jama’ath (NTJ) jest odpowiedzialna za niedzielną serię ataków na kościoły i hotele na Sri Lance, poinformował w poniedziałek minister zdrowia tego kraju Rajitha Senaratne (...) Mało znana do tej pory NTJ jest wiązana z aktami niszczenia buddyjskich posągów na Sri Lance, co miało miejsce w zeszłym roku. Jak podała agencja AFP, szef policji na Sri Lance 10 dni temu przekazał ostrzeżenie czołowym oficerom, że zamachowcy-samobójcy z NTJ planują zaatakować „ważne kościoły” (...) W Niedzielę Wielkanocną zamachowcy-samobójcy dokonali serii skoordynowanych ataków na kościoły oraz luksusowe hotele na Sri Lance. Do pierwszych sześciu eksplozji doszło w niedzielę rano w przeciągu 30 minut w trzech kościołach w Kolombo i dwóch innych miastach - Negombo i Batticaloa oraz w trzech luksusowych hotelach w Kolombo. Siódmy wybuch miał miejsce w niewielkim pensjonacie na przedmieściach Kolombo, a ósmy nastąpił w dzielnicy mieszkalnej Dematagoda, również na obrzeżach tego miasta. Dziewiąty miał być przeprowadzony na lotnisku, ale nie powiódł".
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.