niedziela, 22 maja 2022

D. Tusk - śmieszny i straszny zdrajca interesów polskich!

Rząd PO-PSL pod władaniem D. Tuska lub waćpanny E. Kopacz w czasie swoich rządów sprzedał 950 firm, które były spółkami polskiego Skarbu Państwa. W planie miał też sprzedaż takich firm jak: LOTOS, LOT, PKP czy KGHM. Do sprzedaży tych ostatnich ostatecznie nie doszło, ale tylko dzięki temu, że ówczesna opozycja w postaci PiS (głosowania sejmowe) oraz zwykli ludzie do tego nie dopuścili. 

LOTOS miał być sprzedany firmie lub konsorcjum firm rosyjskich. I to mimo tego, że firma inwestowała i przynosiła nawet wtedy duże zyski i dochody do budżetu państwa. LOT miał paść łupem niemieckich, państwowych linii lotniczych Lufthansa, które miały przejąć LOT po ich wcześniejszym sprzedaniu do firmy OLT Express, tej firmy związanej z jedną z największych afer PO, czyli Amber Gold. Wcześniej starano się usilnie doprowadzić do sytuacji, która miała zmniejszyć wartość firmy poprzez radykalne zmniejszenie jej rentowności. PKP miała być sprzedana niemieckiemu przewoźnikowi narodowemu Deutsche Bahn a o wyborze kierunku sprzedaży KGHM jak na razie nie wiemy za dużo, ale byłaby to chyba największa sprzedaż (złodziejska prywatyzacja) w historii Polski po 1989 roku. 

Osobnym rozdziałem była próba wrogiego w 2012 roku przejęcia przez rosyjsko-żydowskiego oligarchę Wiaczesława Kantora Azotów w Tarnowie a później też w ogóle skonsolidowanej i największej grupy chemicznej pod nazwą Grupa Azoty, która skupia m.in. Zakłady Azotowe w Tarnowie, Puławach, Policach czy Kędzierzynie. Oligarsze nie udało się przejąć tego rynku w Polsce, ale do dzisiaj – poprzez własny Acron i spółki zależne: Norica Holding, Opansa Enterprises Limited i Rainbee Holdings Limited.  – ma jeszcze około 20% akcji polskiego giganta chemicznego. 33% akcji posiada Skarb Państwa, 7% TFI PZU S.A. a reszta akcji jest właścicielsko rozproszona. 

Ogólnie ten atak oligarchy na Azoty i próba ich wrogiego przejęcia oraz cały przebieg działań temu przejęciu zapobiegający nadają się  na scenariusz polityczno-gospodarczego thrillera, który zapewne stałby się filmowym hitem [1]. 

Tak naprawdę  do dzisiaj nie wiadomo jakie i kogo interesy były zaangażowane oraz jakie cele przyświecały bohaterom tego thrillera, ale tak na miejscu D. Tuska podawałbym ten przykład jako jedyny, który choć w małym stopniu potwierdzałby jego propolską postawę. No chyba, że skuteczna obrona Azotów i zachowanie ich w polskich rękach miałoby służyć ich sprzedaży komuś innemu, jak np. Niemcom... Tego niestety nie wiemy, choć i tak prawda - jak zawsze  – kiedyś ujrzy światło dzienne... 

Tych firm nie udało się sprywatyzować, ale 950 innych niestety już tak. I wcale to nie jest tak, że jestem fanatycznym przeciwnikiem jakiejkolwiek prywatyzacji, ale – ogólnie oceniając ją w polskim wydaniu po roku 1989 – należy być wobec niej bardzo krytyczny [2].

No, ale powróćmy do D. Tuska..

Ja już naprawdę nie wiem jak pisać o Słońcu Peru. Z jednej strony może i poważnie, ale z drugiej strony coraz bardziej zasługuje on na satyrę i śmieszność. Też w sumie przychylam się do tej drugiej opcji, ale on jednak ma jakiś tam wpływ na ludzi, szczególnie tych bezmózgowych lemingów, którzy są w niego wpatrzeni i łykają jego kłamstwa niczym prawdę. 

Mam już przeżyte swoje lata na tym ziemskim padole i niby ogarniam rzeczywistość, ale naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, że są jeszcze ludzie, którzy są jego zwolennikami. To jakaś psychiczna dewiacja. Inaczej nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. No może tylko wtedy jeżeli uznam, że są to idioci a żaden idiota przecież nie wie, że jest idiotą, ale to też należy po prostu leczyć. 

Dziś D. Tusk jest bezradny i niestety im bardziej takim się staje, tym bardziej jest sfrustrowany a ta jego frustracja prowadzi go do radykalizacji jego słów i działań. Widzę go jako małego chłopczyka, który nie jest w stanie zaakceptować, że jego kolega wybudował z piasku lepszy zamek i z tej zawiści, i w furii ten kolegi zamek niszczy kopiąc go z nieukrywaną satysfakcją. 

Widać to np. po tym, że znów staje się antyklerykalny i podczas spotkania z mieszkańcami Stargardu powiedział: "Nie ma innej drogi niż jednoznaczne, natychmiast po wygranych wyborach przeprowadzenie tego procesu oddzielenia Kościoła od państwa ze wszystkimi tego skutkami"[3] . Dodał też - w odniesieniu do sądownictwa, iż  potrzeba "kilku odważnych ludzi", którzy wyprowadzą nieakceptowanych przez niego sędziów i kontynuował: "Decyzje, które oni podjęli, które dotyczą sądów, Trybunału Stanu czy Trybunału Konstytucyjnego, to decyzje z punktu widzenia prawa polskiego, konstytucyjnego, europejskiego – nielegalne. Ich nie ma. Ten stan rzeczy, który oni wytworzyli, będzie trwał tak długo, jak (długo) oni będą u władzy. Wygramy wybory i przywrócimy legalny stan rzeczy" [4]. 

Dygresyjnie warto zauważyć, że D. Tusk jest pod względem stosunku do katolicyzmu niczym sinusoida: raz jest katolikiem, który po wielu latach bierze ślub kościelny, bo zbliżają się wybory prezydenckie, w których miał początkowo startować lub np. czyni znak Krzyża Świętego na bochenku chleba, by nagle stać antykatolickim radykałem wtedy, gdy zamierza przypodobać się środowiskom lewicowo-demoliberalnym. To taka jakże śmieszna "chorągiewka na wietrze" i nie tylko w przypadku stosunku do KK. 

On we mnie wzbudza nieustanny odruch wymiotny, choć staram się systematycznie zażywać kropli żołądkowych. Niestety nie pomagają....

Redaktor M. Karnowski odnosząc się m.in. do tych w/w słów D. Tuska zauważa, że w sytuacji konieczności jego rywalizacji z szykującym się do wewnątrzopozycyjnego przewrotu Rafałem Trzaskowskim zaczyna w emocjach mówić więcej i szczerzej niż kiedykolwiek oraz rywalizacja na radykalizm powoduje odsłonięcie kart umożliwiających poznanie prawdziwego planu Tuska, planu zawierającego elementy faszystowskiego modelu sprawowania władzy [5].

Mogę się po części zgodzić z redaktorem M. Karnowskim, ale jednak znów bym podkreślił, że nie tylko walka z R. Trzaskowskim jest powodem jego radykalizacji. Są i też powody typowo ambicjonalne oraz poczucie, że gdy pod koniec maja tego roku przestanie być liderem Europejskiej Partii Ludowej już - bez pomocy A. Merkel – nie ma szans na powrót na europejskie salony. Pozostaje mu tylko krajowe poletko a, że wcześniejsze jego rządy w Polsce już powszechnie uznawane są za zdradzieckie to w razie przegranej w najbliższych wyborach już na zawsze pozostanie "osobistością", która zapisze haniebne karty polskiej historii. I stąd m.in. też ta jego frustracja i radykalizm. 

Warto też pamiętać, że przecież jego powrót do Polski został zapewne wymuszony przez A. Merkel a cel tego powrotu był jeden: wszelkimi sposobami obalić rząd PiS-u. I sądzę, iż ten niemiecki prawdopodobny rozkaz nadal jest w mocy i być może to, że jak na razie w tej materii nic mu nie wychodzi też go radykalizuje. 

Ten człowiek dla mnie jest tak śmieszny a jednocześnie tak bardzo  groźny, że najlepiej byłoby go odizolować od wpływu na Polskę. On już od dawna powinien widzieć świat zza krat lub być wygnany bez prawa powrotu np. do Lasów Amazonii.  




Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 

Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.