wtorek, 29 listopada 2011

Koniec Euro i UE to nie koniec, ale początek Wspólnej Europy Narodów...

Skończmy z czarnowidztwem!

Śmieszy mnie wprost "wielka odwaga" naszego Ministra Spraw Zagranicznych, który jak - podaje skrótowo onet.pl.: - ""podczas wystąpienia "Polska i przyszłość Europy" na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej zaproponował wczoraj zmniejszenie i jednoczesne wzmocnienie Komisji Europejskiej, ogólnoeuropejską listę kandydatów do Parlamentu Europejskiego, połączenie stanowisk szefa KE i prezydenta UE. Wzywał Niemcy do obrony strefy euro, której upadek zdefiniował jako największe zagrożenie dla Polski"".

Smuci fakt, że "nasz" minister o stanowisku polskiego rządu raczył Polaków poinformować oficjalnie na forum niemieckiej a nie polskiej instytucji, dajmy na to na forum Sejmu RP lub w publicznej, polskiej telewizji.

Jeszcze bardziej smuci i wywołuje drwiące pobłażanie fakt, iż prawdopodobnie wypowiedział to, czego nie chciała z różnych powodów wypowiedzieć oficjalnie kanclerz Niemiec A. Merkel. Przecież wiemy od dawna, że właśnie Niemcy ustami swej Angeli M. od początku tworzenia obecnej formy Unii Europejskiej dążyły do jak największej koncentracji polityczno-gospodarczej krajów Unii pod wspólnym jednym parlamentem i jednym rządem. Wszystkie dotychczasowe przedsięwzięcia unijne obejmujące utworzenie PE, KE, waluty Euro i Europejskiego Banku centralnego  miały wobec tego tak naprawdę tylko jeden cel: stworzenie federalnego superpaństwa, które pozbawi państwa europejskie ostatnich form ich niezależności i suwerenności. 

Ciekawe... jak długo musieli polscy tłumacze - oczywiście hipotetycznie - tłumaczyć tekst wystąpienia ministra z języka  unio-niemieckiego na język tusko-sikorski...

Osobiście uważam, że obecny i sztucznie wykreowany kryzys strefy euro jest pewną formą kontynuacji tych unio-niemieckich zamierzeń, który - z jednej strony - pozwoli na szybsze ubezwłasnowolnienie, likwidację  państw narodowych i skoncentrowanie UE wokół Niemiec a - z drugiej strony - pozwoli na uzależnienie tych państw i całej UE od międzynarodowych instytucji finansowych.

Umiarkowanie cieszy mnie natomiast reakcja lidera PiS-u, który zagroził R. Sikorskiemu Trybunałem Stanu oraz zapowiedź prawdopodobnego wniosku SP o wotum nieufności dla ministra. Prawdę powiedziawszy cała PO - moim skromnym zdaniem - winna bowiem być już dawno uznana jako formacja antynarodowa, antypolska a jej przywódcy postawieni przez Trybunałem Stanu. Dalszy okres ich trwania u steru rządów wymaga chyba radykalniejszych (ale oczywiście pokojowych) działań opozycji niż tylko straszenie realnie niefunkcjonującym TS i sejmowym wnioskiem z góry skazanym na niepowodzenie...

Przeciwstawiam się jednak ogólnej katastroficznej wizji konsekwencji upadku Euro i Unii Europejskiej. UE i jej waluta  w obecnej formie nie przetrwają i od samego początku skazane były na niepowodzenie. Obecne lamenty i próby ich ratowania "za wszelka cenę" przypominają mi lamenty i czarne scenariusze jakie kreślono na wypadek rozpadu ZSRR i "satelitów" w krajach komunistycznych u schyłku ostatnich lat ich istnienia i niepowodzenia marksistowskiego eksperymentu. Upadły i... nie nastąpił koniec świata... Wszelkie zresztą przeszłe formy totalitaryzacji i próby międzynarodowej centralizacji oraz koncentracji zarządzania kończyły się niepowodzeniem. Upadło Cesarstwo Rzymskie, III Wielka Rzesza, wspomniany ZSRR i RWPG... Upadnie też oparta na marksistowskim totalitaryzmie Unia Europejska, czyli Związek Socjalistycznych Republik Europejskich.

Niestety,  im dłużej trwać będzie ten sztuczny i anaturalny unio-niemicki twór, tym jego upadek będzie relatywnie większy... Na szczęście mniej więcej obecna forma Unii  trwa tylko 20 lat  a waluta Euro istnieje tylko 10 lat... Cóż to jest wobec 45 lat istnienia europejskiego sowieckiego komunizmu i 27 lat trwania wspólnej jego waluty - rubla transferowego... Cóż to jest wobec 1000 lat trwania narodów i krajów europejskich oraz ich cywilizacyjnego rozwoju opartego na chrześcijańskich wartościach...

Wiem, że międzynarodowy chaos i kryzysy polityczno-gospodarcze są najgorsza formą budowania czegoś nowego lub twórczego powrotu do sprawdzonych form współpracy ponadnarodowej, ale skoro do katastrofalnej sytuacji w Europie doprowadzili  międzynarodowi finansiści oraz mitomańscy, szaleńczy marksistowscy eurokraci, to... może należałoby przekreślić ich zamierzenia i twórczo powrócić do idei EWG oraz Unii Suwerennych, Narodowych Państw Europy bez żadnej centralnej, brukselskiej władzy?

Koniec Euro i UE to nie koniec narodów i krajów europejskich, ale może stać się powrotem do ich naturalnego rozwoju  i kontynuacja powolnej budowy Wspólnej Europy Suwerennych i Niepodległych Narodów... Potraktujmy obecny marksistowsko-unijny eksperyment jako ropiejący, kolejny wrzód na narodach Europy i postarajmy się go - podobnie jak ZSRR i RWPG - skutecznie i w miarę bezboleśnie  usunąć... Na początek wystarczy rezygnacja z TL, PE i brukselskich komisji zarządzających oraz powrót do walut narodowych... Po co nam Europejczykom tysiące niepotrzebnych urzędników brukselskich, skoro każdy kraj ma ich swoich własnych wystarczającą aż nadto ilość? 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.