sobota, 29 sierpnia 2020

Mój sierpień '80 - wierszem pisany

Sierpień 1980 roku okiem 12 letniego dziecka to wspomnienia, które wydawać się mogą lekko absurdalne i śmieszne, ale w moim przypadku to był rok, który zapoczątkował moje społeczno-polityczne dojrzewanie. 

Chociaż inaczej... tym początkiem był wybór kard. Karola Wojtyły na Papieża. Miałem dokładnie 10 lat, gdy zapłakała wzruszeniem ze szczęścia cała Polska... gdy te łzy zamieniały się niepostrzeżenie w uśmiech, radość, nadzieję i wiarę w lepsze jutro.

Stała się rzecz ówcześnie wprost nieprawdopodobna: nowym papieżem nie został Włoch a został nim nasz rodak Karol Wojtyła... kardynał zza "żelaznej kurtyny". Wpierw było niedowierzanie, szok... by ta radosna wieść tzw.: "pocztą pantoflową" rozeszła się błyskawicznie i dotarła do wszystkich Polaków.

W tamtejszej, komunistycznej prasie (np. w Trybunie Ludu) następnego dnia ukazały się tylko lakonicznie krótkie informacje, które niemalże ze wstydem i z zażenowaniem raczyły przekazywać fakt wyboru Polaka na Stolicę Piotrową. 

I później była pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski, pielgrzymka, która obudziła nasz naród i pozwoliła nam się policzyć... Bez naszego papieża niemożliwa byłaby I Solidarność roku 1980...

Pamiętam mój sierpniowy powrót z tzw. kolonii i podekscytowanie moich rodziców strajkami w całym kraju. Już wtedy jako młody człowiek znałem historię Katynia i rodzinnie Wołynia, zaczytywałem się w podziemnej prasie i publikacjach, które wydawane były szczególnie po 1976 roku. Mój rodzinny dom wychowywał mnie w wierze katolickiej, prawdzie i wolności a w kontrze do istniejącej wówczas rzeczywistości. 

Oczywiście wtedy dla mnie było wszystko nowe, nie wszystko rozumiałem i nie zdawałem sobie sprawy z przełomowego charakteru ówczesnych wydarzeń. Zresztą po latach sądzę, że niewielu było w Solidarności ludzi, którzy na samym początku zdawali sobie sprawę dokąd zaprowadzą ich protesty strajkowe - w konsekwencji do pełnej wolności i pokonania komuny. Trwało to trochę, ale duch wolności sierpnia przetrwał w sercach Polaków i trwa do dzisiaj.  

A wtedy... no cóż... pisałem wczesno-młodzieńcze wiersze a ten poniżej napisany został dokładnie 30 sierpnia 1980 roku... 

----

Walcz! Gdy wszyscy mówią przestań...
Miej nadzieję! Gdy nikt ci jej nie daje...
Powstań! Gdy upadłeś i straciłeś wolę przetrwania...
Uwierz! Gdy inni już albo nie wierzą...
Bądź! Gdy mówią odejdź...
Trwaj! Choć to trudne wielce...
Mów! Gdy inni każą ci milczeć...
Strajkuj! Nawet wtedy, gdy wzywają cię do pracy...
Nie klękaj! Stój wyprostowany...
Bądź odważny! Gdy strach zagląda do twej duszy...
Krzycz! Gdy inni każą ci milczeć...
Mów prawdę! Nawet, gdy kłamstwo przeważa...
Bądź wolny! Pośród wszechobecnego zniewolenia...
Pamiętaj o przeszłości! Jak każą ci o niej zapominać...
Bądź bohaterem! Nawet w błahych sprawach...
Uśmiechaj się! Nawet, gdy inni są smutni...
Wołaj do Boga! Gdy ci tego zakazują...
Nie ulegaj komunie! Bo ona już przegrała...
Ciesz się! Już wygraliśmy...

Daj z siebie wszystko, aby wygrała w Tobie polska Solidarność...

----

Takie to było białe wierszoklepanie 12 latka w trakcie podpisywania porozumień sierpniowych. 

Pamiętam do dziś tą radość i wszechogarniające szczęście ludzi, którzy wygrali dla siebie ową Solidarność.  A później był okres tego wolnościowego zrywu solidarnościowego zakończony potwornym Stanem Wojennym. Po nim nastąpił niemal 10 letni okres marazmu i braku nadziei, ale tak naprawdę ta nadzieja sierpniowa lat 1980-1981 nigdy nie umarła. Gdzieś się tliła i może ten chart ducha jednak doprowadził do tego, że w końcu - przy ciągłym wsparciu JPII - obaliliśmy komunizm a ludzie  Solidarności jednak - odnosząc się do mojego wiersza - byli: walczącymi, mającymi nadzieję, stojącymi a nie klęczącymi, trwającymi w nadziei zwycięstwa, wierzącymi w sukces, będącymi w centrum wydarzeń, mówiącymi pośród milczących, odważnymi, strajkującymi, krzyczącymi kiedy trzeba, prawdomównymi, bohaterami wolności, wołającymi do Boga, wolnymi, patriotycznymi, uśmiechniętymi mimo trudów dni codziennych, tradycyjnymi, antykomunistycznymi... w końcu zwycięzcami... 

I mimo, że teraz wielu z nich oceniamy inaczej, wielu z nich było zgoła innymi niż ich postrzegaliśmy,  to większość pozostaje dla mnie bohaterami do dziś... Chapeau bas!

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.