sobota, 8 lutego 2014

Dlaczego i komu potrzebne są międzynarodowe konflikty zbrojne?

Na świecie dziś nie ma pokoju a międzynarodowe konflikty zbrojne w dalszym ciągu występują i są cyklicznie inspirowane przede wszystkim przez: USA oraz ich najbliższych sojuszników (m.in. Irak, Afganistan, Palestyna) i Rosję (m.in. Gruzja). 
 
Dlaczego tak jest? Bo przecież nie dlatego, żeby wprowadzać demokrację i przeciwdziałać wykreowanemu terroryzmowi... 

Tak naprawdę cele są cztery, które tworzą pewną nierozerwalną całość i przenikają się wzajemnie na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Pierwszym z nich jest podtrzymanie oraz zintensyfikowanie w społeczeństwach poczucia zagrożenia - często tylko sztucznie wykreowanym - terroryzmem. Następnym zaś to zdobycie wpływu w krajach o potencjalnie dużych zasobach surowcowych lub też w krajach, które USA czy Rosja uznają za geopolitycznie strategiczne z punktu widzenia własnych interesów polityczno-gospodarczych. Kolejnymi zaś a tak naprawdę podstawowymi, które implikują pozostałe to: władza i pieniądze -  uzyskanie, zwiększenie lub utrzymanie stanu ich posiadania.  Zagrożenie terroryzmem umożliwia ograniczanie wolności obywateli - paradoksalnie - w celu zapewnienia im koniecznej ochrony przed tym terroryzmem. To rozszerza obszar i zakres władzy dla elit rządzących. Każdy zaś konflikt zbrojny wymusza jego finansowanie a tym samym powoduje zwiększenie stanu posiadania gotówki przez koncerny zbrojeniowe... które mogą współfinansować rządzące partie polityczne lub rządzących autorytarnie przywódców... Uzyskanie nowych wpływów w krajach o dużych zasobach surowcowych zwiększa zarówno zakres władzy jak i zasoby finansowe...

Powyższe jest niemal truizmem, ale jakże często celowo pomijanym w naszej świadomości a także również celowo z niej skutecznie (poprzez PR i publicity) wypierany przez elity polityczno-gospodarczo-społeczne.  Bo przecież ewentualna akceptacja wojny przez normalnych ludzi musi (winna) wynikać z ducha jej humanitarnej celowości lub też celowości związanej z poprawą bezpieczeństwa. Społeczeństwo musi mieć jasno nakreślony cel wynikający z idei budowy demokratycznego dobrobytu i wolności w państwach będących podmiotem prowadzonych działań wojennych lub też musi być przekonane, że dana wojna poprawia ich poczucie bezpieczeństwa. W imię właśnie takich idei politycy i elity mogą zdobyć obecnie poparcie pospólstwa dla przecież tragicznych i krwawych w swej istocie działań wojennych. I tak w rzeczywistości jest. Wojna w imię demokracji i humanitaryzmu oświecenia oraz dla poprawy bezpieczeństwa zabija tworząc niestety jednocześnie wrogość oraz fanatyzm prowadzące w sumie do jej eskalacji. Czyż tak naprawdę nie o to chodzi i to w sumie we wszystkich obecnie trwających konfliktach zbrojnych? Aby po prostu trwały i trwały...

Zauważmy (ograniczając się do wojen na Bliskim Wschodzie), że z historii tych wojen inicjowanych przez wielkie mocarstwa w stylu USA czy wcześniej ZSRR możemy wyciągnąć jeden oczywisty wniosek: żadna z nich nie przyczyniła się w jakikolwiek sposób do budowy zachodniej (lub tzw. socjalistycznej wcześniej) demokracji w państwach będących ich areną. Pochłonęła za to zawsze wiele ofiar w postaci zwykłych żołnierzy walczących w imię wydumanych idei popartych równie zwykłą chęcią zarobku. Ponadto wpłynęła na fanatyczny wzrost nienawiści podbijanych narodów wobec agresorów a tym samym... wzrost zagrożenia terroryzmem... Agresorzy więc niejako sami wykreowali sobie terroryzm i sami go podsycają... Niestety też - co wielu podejrzewa - same np. akty terrorystyczne będące przyczyną rozpoczęcia konfliktów zbrojnych kreowane lub inspirowane były przez tych, którzy teraz bronią nas przed tym terroryzmem. 

I nawet gdybyśmy odrzucili wymienione przeze mnie trywialne cele wojen w postaci przede wszystkim władzy i pieniędzy, które powodują iż:
- występowanie wojen i konfliktów zbrojnych  jest dla mocarstwowych wojskowych oraz koncernów reprezentujących globalny przemysł wojskowy gwarantem ich istnienia i takowoż niezbędności tegoż istnienia a w konsekwencji wzbogacania,
- tworzenie i implikowanie antagonizmów narodowościowych, państwowych, religijnych czy systemowych prowadzące do powstania lub utrzymywania wojen jest potrzebne „wielkim demokratycznym i niedemokratycznym politykom” do przejęcia lub utrzymania władzy, 
i w dobrej wierze przyjęli fakt cywilizacyjnej, humanitarnej i antyterrorystycznej niezbędności tych wojen, to i tak nigdy one nie zmienią kształtu innych cywilizacji, w tym islamskiej!

Najważniejszym - dla USA czy Europy - jest zrozumienie faktu, iż zachodnia tradycja demokracji i jej rozumienie jest i będzie zawsze obce tradycji i kulturze krajów Bliskiego Wschodu!

I w tym sensie każdy tam zainicjowany konflikt zbrojny jest z góry skazany na niepowodzenie realizacji górnolotnych celów wypowiadanych przez złotoustych przywódców oraz ich klakierów. Tą odmienność kształtowaną przez tysiące lat widzą wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób interesują się ta problematyką. Widzą ją też np. żołnierze wracający z misji i półotwarcie sami mówią, że te wojny są bezsensowne. Może dlatego wykreowano terroryzm i zagrożenie nim, by stał się alibi dla prowadzenia wojen? Ewenementem jest oczywiście państwo Izrael, które zostało na tych ziemiach sztucznie stworzone na wzór demokracji zachodniej cywilizacji (ale to zupełnie inna inszość). 

Tak więc, gdyby celem inicjowania owych konfliktów nie były tylko przede wszystkim władza i pieniądze, nasze - w sensie naszej cywilizacji - działania winny koncentrować się na jej ochronie a nie z góry skazanym na niepowodzenie niszczeniu lub też "ucywilizowywaniu" świata islamskiego. 

Winniśmy zająć się rozwojem naszej zachodniej cywilizacji a islamską pozostawić im, propagandowo dbając jednocześnie o niwelowanie nienawiści islamskiej wobec USA i Europy, za którą niestety w większości ponosimy - jako cywilizacja zachodnia - winę sami (szczególnie USA i Izrael). 

Niestety. Jak już pisałem i ograniczając się tylko do USA i jej sojuszników, nie zaprzestaje się kreacji owych wojen i konfliktów zbrojnych. Irracjonalna walka o wpływy, władzę i pieniądze jest silniejsza od zdrowego rozsądku. Tak było i w przypadku Bush'ów (gdzie stworzono sztucznie zagrożenia iracką bronią masowego rażenia i wszechobecnym terroryzmem, co pozwalało utrzymać im władzę i rozpocząć wojnę w Iraku), tak jest w przypadku B.H. Obamy (kontynuującego i intensyfikującego politykę poprzedników, który wobec trudności gospodarczych postawił na   wojnę w Afganistanie) , ale też i takie też są przyczyny nieustającego konfliktu izraelsko-palestyńskiego.

W przyszłości może się nawet okazać, że nawet argument w postaci kontrreakcji wojskowej na Afganistan za ataki na WTC może być jałowym, płytkim i fałszywym jak owa broń masowego rażenia w Iraku.  Kto wie skoro niektórzy renomowani i znaczący naukowcy oraz politycy skłaniają się do uznania 11 września jako "organicznej pracy wewnętrznej USA"? Jestem daleki od spiskowej teorii dziejów, ale niektóre ich argumenty są doprawdy przekonywujące (chociażby wcześniejsze powiadomienia w newsach o zamachu na jeden z budynków, który w momencie tej informacji stał jeszcze dumnie w najlepsze lub specyficzny sposób zawalenia budynków przypominający operację ich wyburzania). 

Niemniej już teraz widać, że np. wojna w Afganistanie była posunięciem jałowym pod względem skuteczności. Nawet jest wprost przeciwnie: wyrosło już nowe pokolenie talibów, które rośnie w siłę a skuteczność wojskowa działań militarnych USA i jej sojuszników sukcesywnie się obniża. I, wobec pamiętnej historii inwazji ZSRR na Afganistan i jej ostatecznej porażce, twierdzę, że żadne ewentualne zwiększanie kontyngentów i realizowanie nowych operacji wojskowych owej skuteczności relatywnie nie zwiększy. Będzie tylko więcej ofiar, więcej propagandy zagrożenia terrozryzmem, więcej kasy w budżetach firm zbrojeniowych, więcej...

Symptomatyczna jest tutaj postawa B.H.Obamy. Ten sztuczny twór, wykreowany przez "zarządczy dwór" władający USA od bardzo dawna, jest niczym wprowadzony na rynek nowy PR-owy produkt, którego segmentem docelowym (targetem) byli czarnoskórzy mieszkańcy USA i kobiety. Więc marketingowo - choć tak naprawdę O'Bama jest mulatem i po matce prawowitym Żydem -  akcja się powiodła: skłoniła (a nawet wzbudziła po raz pierwszy impuls do zakupu w postaci głosowania) do oddania głosów na Obamę i jego zwycięstwo wyborcze. Natomiast polityka USA była i pozostanie w swoich pryncypiach taka sama jaką dotychczas znamy. Nagroda Nobla dla Obamy to nic innego jak budowanie sztucznego wizerunku Obamy jako polityka pokojowego. Stała się (ta nagroda) tym samym własną parodią i zdezawuowała się chyba ostatecznie. 

Reasumując. Wojna jest więc potrzebna wielkim mocarstwom jak deszcz na pustyni. Może jednak nadszedł już czas na pokój na świecie i wyeliminowanie tych przywódców, którzy do niej dążą i ją wywołują? Może warto o ten pokój walczyć... oczywiście pokojowo?

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

piątek, 7 lutego 2014

Moja spiskowa teoria zarządzania światem (1)

W TVP2 emitowany jest nader interesujący cykl filmów dokumentalnych pod wspólnym tytułem: "Czy świat oszalał?". Przedstawia w nim nieraz kontrowersyjne i mogące co najmniej budzić zdziwienie oraz zaszokowanie fakty, których prawdziwość mogłaby faktycznie skłaniać do zastanowienia nad szaleństwem ludzi doprowadzających samych siebie do tworzenia istnego "piekła" z własnego ziemskiego współistnienia.

Analizując szczególnie historię świata ostatnich 100 lat trudno bowiem nie zadać sobie pytania dotyczącego naszego szaleństwa we własnej autodestrukcji. Dwie wojny światowe, komunizm, nazizm, terroryzm, wszelkie fundamentalizmy, globalizm, kryzysy polityczno-ekonomiczne i ciągła walka homo sapiens z... homo sapiens skłaniać winny nas wszystkich do poszukiwania i zrozumienia przyczyn oraz sensu dokonywania przez nas zbiorowego samobójstwa.

Ciekawa musiałaby być ocena nas - ludzi przez inne żyjące na Ziemi żywe stworzenia. One walczą między sobą jednostkowo o przywództwo w stadzie, ale nawet wygrani nie zagryzają stada po swoim zwycięstwie, nie niszczą swojego gatunku... Czy dajmy na to lwy polują na inne lwy lub tygrysy na inne tygrysy? Przykładów można by mnożyć, ale sprowadzają się one do jednej konstatacji: każdy żywy ziemski gatunek naturalnie dąży do przetrwania, rozwoju i zachowania własnego siebie...

Wydawać by się mogło, że ludzie w swojej masie winni również dbać o zachowanie ludzkiego gatunku, o jego rozmnażanie, szczęście i spokojny rozwój, o zdominowanie innych gatunków... Niestety niszczymy samych siebie... Dlaczego?

Zapewne odpowiedzi można poszukiwać różnorakich... Ja jednak pozwolę sobie na przeprowadzenie pewnej hipotetycznej analizy przyczynowo-skutkowej powodującej powstanie i narastanie procesu samozagłady ludzkości w obecnej formie. To będzie tylko moja, całkiem subiektywna ocena współczesnych dziejów świata, która może być przez wielu postrzegana jako próba nadania im cech swoistej - właśnie szaleńczej - tzw.: "spiskowej teorii zarządzania światem".

Zdaję sobie sprawę z jej ułomności i potencjalnej fikcyjności. Niemniej wydaje mi się, iż każdy człowiek  ma prawo do indywidualności myślenia a opinie oraz argumenty innych myślących samodzielnie ludzi mogą wpłynąć również na zmianę czy korektę jego dotychczasowego rozumowania. Ten możliwy pluralizm myśli,   opinii i dyskusji jest przecież chyba kwintesencją szeroko pojmowanej wolności ludzkiej, która była czynnikiem rozwoju i fundamentem ukształtowania się dotychczasowego ludzkiego świata, ludzkiej cywilizacji.

Powracając do naturalności świata zwierząt, możemy w uproszczeniu stwierdzić wstępnie, że ludzie - niszcząc siebie nawzajem - działają wbrew naturze. W przyrodzie jednak poszczególnymi gatunkami i ich stadami kierują przywódcy, którzy realizują naturalne cele rozwoju i przetrwania własnych trzódek...

Przyczyn więc samozniszczenia gatunku ludzkiego należy szukać w postawach i działaniach ich przywódców. Zastanawiając się zatem nad przyczynami doprowadzania przez owych przywódców do anaturalnego wyniszczania przedstawicieli własnego gatunku należałoby wskazać na ich trojaki charakter, który można przedstawić  za pomocą następujących tez:

1. Przywódcy zarządzający gatunkiem ludzkim są ludźmi chorymi psychicznie, psychopatycznymi szaleńcami, mesjanistycznymi mitomanami i megalomanami,
2. Przywódcy zarządzający gatunkiem ludzkim są przestępcami,
3. Przywódcy zarządzający gatunkiem ludzkim nie są przedstawicielami gatunku ludzkiego lub za takowych się uważają.

Tezy należy udowadniać logicznie powiązanymi ze sobą faktami i ciągami zdarzeń, co postaram się w kolejnych - rozłożonych czasowo - wpisach udowodnić...

Jako zaś swoistą kontynuację niniejszej prolegomeny (wprowadzenie z uwagami wstępnymi) chciałbym jedynie skonstatować, że obecnie mamy do czynienia ze zjawiskiem swoistego połączenia w/w treści tez, których efektem synergii (nowej wartości dodatkowej) jest obecne zarządzanie gatunkiem ludzkim przez hermetyczne jednostki lub ich zespoły charakteryzujące się endogennym i/lub egzogennym psychopatycznym szaleństwem połączonym z mesjanistycznym gloryfikowaniem ponadświadomości oraz realną przestępczością, a także uważające siebie za inny gatunek żywego stworzenia (wyższą, ulepszona, wybraną, inną formę ssaków naczelnych - nadludzi).

Celną - choć jeszcze niepełną - charakterystykę tak pojmowanych przywódców przedstawia  prof. Andrzej Łobaczewski, który napisał m.in.: "...W każdym kraju świata osobnicy psychopatyczni i część innych dewiantów tworzą ponerogennie aktywną siatkę porozumień, po części wyobcowaną z więzi społecznej normalnych ludzi. Wydaje się także, że pewna inspiracyjna rola psychopatii właściwej w tej siatce jest zjawiskiem powszechnym. W poczuciu swojej odmienności zdobywają oni specyficzne doświadczenie życiowe i odkrywają swoje odmienne sposoby działania i walki o byt. Ich świat pozostaje zawsze podzielony na "my i oni", na ich światek o swoistych prawach i obyczajach i tamten świat im obcy, który ma swoje przemądrzałe idee i obyczaje, wedle których oni bywają moralnie potępiani. Ich poczucie honoru, szczególnie tych inspiratorów, nakazuje im oszukiwać i wyszydzać tamten świat ludzki, obiecać, zapewnić, podpisać, a niczego nie dotrzymać, jest postępowaniem właściwym. Przecież "tamci" są komicznie naiwni. Uczą się także i tego, jak ich osobowości mogą wpływać traumatyzująco na ludzi normalnych i wyzyskiwania tego jako środka terroru użytecznego dla osiągania swoich celów. Ten podział na dwa światy jest trwały i nie znika nawet wtedy, kiedy udało się im zrealizować ich marzenie młodości i zdobyć władzę nad "masami" ludzi normalnych. Jest to tragiczny dowód biologicznego uwarunkowania tego dziwnego podziału..."

Trudno nie zgodzić się z taką ich charakterystyką, niemniej należałoby zastanowić się czy można ograniczyć się jedynie do stwierdzenia, że tacy przywódcy istnieją rozłącznie "w każdym kraju świata". Moim zdaniem nie i sądzę, że w mojej ich ocenie nie będę osamotniony. Uważam bowiem, że  istnieje forma zorganizowanego zarządu światowego gromadzącego owych szaleńców i psychopatów, czyli coś na kształt Rządu Światowego.

Konstruują swoje mitomańsko-mesjanistyczne strategie działania od dawna są zdolni mordować miliony (o ile nie miliardy) ludzi w imię ziszczenia się ich chorych wizji i zrealizowania ohydnych celów... Wszak są "inni", lepsi, wybrani...

Traktują świat jako swoje przedsiębiorstwo i niestety - dzięki swoistej a'la mafijnej wewnętrznej strukturze organizacyjnej spowijanej pajęczyną mesjanistycznego zła -  jak dotąd skutecznie. Z pewnością też jednym z wierzchołków tej zarządczej piramidy jest pewien rodzaj szerokiego (nie wąskiego) Zarządu, który spotyka się raz do roku na posiedzeniach Bilderbegów...

Ich świat jest oderwany od naszego. Działają w jakiejś aberracyjnej, wyimaginowanej przez siebie rzeczywistości pełnej sławetnych już określeń i symbolizmów jak np: sowa, ryt, 13-tka, pięcioramienna gwiazda, wszystkowidzące oko, znaki z obszaru kabały, NWO, wolnomularze trzydziestego stopnia, itd... Traktując innych ludzi jako podgatunek opierają zarządzanie nimi na gloryfikacji pieniądza (lichwie, możliwości jego swobodnej kreacji, sterowaniem jego podażą) oraz na bezwzględnym niszczeniu wszelkich przejawów naturalnych więzów międzyludzkich i wewnętrznych wartości duchowych przez nich (ludzi) reprezentowanych (wiara, rodzina, tradycja, naród, państwo, ojczyzna, honor, Bóg, naturalny biologiczny rozwój płciowy).

Oni naprawdę są obłąkani i w swym szaleństwie szalenie niebezpieczni dla egzystencjalnej przyszłości ludzkości. Teraz przystąpili do likwidacji Europy i źródeł współczesnej cywilizacji: Aten, Rzymu i Paryża... Starożytna Grecja i Demokracja Ateńska , Starożytny Rzym a dziś stolica znienawidzonego katolicyzmu, czy Nowożytny Paryż z jego kulturą i sztuką.... Następnie zapewne będzie reszta Europy z Polską, dla której szykują coś być może w rodzaju swojej siedziby...

Poszczególne narody czy idee są tylko ich narzędziem, np. sami hitlerowscy Niemcy czy komunistyczni Bolszewicy w XX wieku byli tylko ich wykonawcami  realizującymi ich chore cele poprzez - stworzone też przez nich - marksistowski nazizm czy marksistowski komunizm. Sądzę, że w tym miejscu symptomatyczne będzie przytoczenie dwóch przemyśleń dokonanych przez K. Marksa i jednego przez F. Engelsa.  K. Marks: "Klasy i rasy, które są zbyt słabe, żeby opanować nowe warunki życia, muszą zniknąć..." [1]; "Współczesna generacja przypomina tych Żydów, których Mojżesz prowadził poprzez dziką pustynię. Ta generacja musi nie tylko, że zdobyć nowy świat, musi ona także zginąć w celu zrobienia miejsca tym ludziom, którzy będą w stanie tworzyć ten nowy świat" [2]; F. Engels: "Następnie, odbędzie się tam walka, nieubłagana walka na śmierć i życie przeciwko tym Słowianom, którzy zdradzą naszą rewolucję; będzie to unicestwiająca walka oraz bezwzględny terror — nie w interesie Niemiec, lecz w interesie tej rewolucji!" [3]. Dogłębnie zanalizowawszy sens tych wypowiedzi i wynikające z nich działania, można spróbować inaczej zrozumieć wiele okrucieństw komunizmu i nazizmu...

Dzisiaj zaś króluje wymyślony także przez nich globalizm ze swoim chorobliwym unionizmem. Szeroko pojmowany globalizm (zarówno w obszarze ideologicznym, jak i gospodarczym) jest - moim zdaniem - pewną wyższą, twórczą formą zespalającą w jeden organizm  tzw.: kapitalistyczny korporacjonizm i tzw.: państwowy, totalitarny socjalizm (komunizm).

Tymi globalnymi totalitarystami - według mnie - są właśnie owi nieliczni obłąkanymi szaleńcy, którzy - szczególnie poprzez ubezwłasnowolnienie ludzi mamoną oraz metodami inżynierii psycho-socjologicznej - są w stanie omamić swoimi chorymi ideami i zaprogramować wielkie masy nieświadomych ludzi. Ciekawe, że jednym z głównych twórców socjologii, a tym samym inżynierii socjologicznej (propagandy) był nie kto inny jak... K. Marks...

Tak pojmowany globalizm jest więc kontynuacją eksperymentów "szaleńców" prowadzących do totalitaryzacji świata, jego zunifikowania, zhomogenizowania i centralnego sterowania nim. Jest ziszczeniem - promowanej kiedyś usilnie przez amerykańskich ekonomistów - tzw. teorii konwergencji, czyli nieuchronności wzajemnego zbliżania oraz jednoczenia się kapitalizmu i socjalizmu w jedną systemową całość opartą na "sprawiedliwym" podziale dóbr. Zauważmy, że w samej Europie było sobie kiedyś EWG i RWPG. Pierwsze a'priori oparte było na zasadzie wzajemnej równoprawnej współpracy w zakresie wolnego przepływu towarów, kapitału i ludzi. Były granice a umowy zawierane były przede wszystkim bilateralnie pomiędzy dwoma państwami. Drugie zbudowane zostało na centralizacji władzy w jednym ośrodku: sowieckiej Moskwie. Stworzono federacyjny ZSRR, który dziś twórczo realizuje sie w postaci Unii Europejskiej. Istniało wówczas też - co niektórzy może zapomnieli lub nie wiedzą - unijno-kimunistyczne Euro, czyli tzw.: "rubel transferowy", którym  rozliczano transakcje w handlu zagranicznym pomiędzy krajami RWPG... Do jakiej formy organizacyjnej bliżej dziś UE... EWG czy RWPG? Pytanie chyba retoryczne...

Doprawdy... Nie mogę wyjść z podziwu i jestem zakłopotany naszą - występującą w większości krajów postkomunistycznych - bezmyślnością.  Narody Krajów Zachodniej Europy nie zaznały komunizmu i RWPG czy też Układu Warszawskiego. My tak... I jakże się cieszyliśmy, że ponownie wchodzimy do tej samej, ale jeszcze perfidniej antynarodowo i totalitarnie płynącej rzeki... Jak dobrze, że choć już Węgrzy się otrząsnęli, ale oni zawsze byli geopolitycznie i mentalnie daleko od komunizmu... W Unii zawsze i coraz bardziej sceptyczni są Brytyjczycy, Holendrzy, nawet Francuzi a teraz Hiszpanie, którzy w porę nie pozwolili przejąc u siebie władzy przez antydemokratycznych chyba reprezentantów owych nadludzi, uzurpujących sobie prawo panowania nad światem... Światełka zabłysły...

Wspomniałem, że zaczęto się burzenie Europy od Aten i Rzymu... Teraz rządzą tam byli finansowi technokraci, współpracownicy międzynarodowego giganta finansowego Goldman Sachs a tak naprawdę przedstawiciele chyba owej "aberracyjnej sekty zarządu światowego". Walutą unijną zarządza z EBC również były współpracownik tego banku... Najbardziej prześmiewcze i makiaweliczne jest jednak to, że właśnie ów bank (wraz z innymi) jest odpowiedzialny za kryzys w USA (2008) oraz obecny kryzys w Europie... Doprawdy... świat orwelowski w czystej postaci, gdzie "złodziej krzyczy: łapać złodzieja i biegnie pierwszy a wszyscy wraz z nim w te pędy" albo "puszczający bąka woła: ale śmierdzi! Kto to zrobił? I wskazuje winnego z czym wszyscy się zgadzają".

Mam nieprzeparte wrażenie, że obecną Unię Europejska i walutę Euro wykreowano tylko po to, aby zniszczyć Europę i  wszelką - umocowaną 1000 letnimi więzami - państwowość, narodowość, chrześcijańskie wartości, języki, kulturę, itd. Dziś przecież w stosunkowo najlepszej sytuacji gospodarczej   są europejskie kraje z narodową walutą (w tym Polska), gdzie nie wystarczająco jeszcze sięga ramię koszmarnego EBC. Ale przecież w głowach "nadludzi" roją się pomysły stworzenia wielu unii na różnych kontynentach (zob: http://krzysztofjaw.blogspot.com/2012/02/co-nas-czeka-jeden-rzad-swiatowy.html)

Co będzie dalej? Moim zdaniem próba doprowadzenia do ogólnoświatowego chaosu by - przewrotnie - w imię jego opanowania wprowadzić rządy absolutne, Nowy Porządek Świata (NWO)...

A ja się nieraz dziwię... Przecież wielu z nas zatroskanych o losy ludzkości nas przestrzegało, na pewno też byli i wśród nich reprezentanci "szaleńców": ich megalomania i mitomania, ich mistyczne szaleństwo musiały znaleźć jakieś ujście... Może warto powrócić do takich książek i opowiadań jak: "1984", "Folwark Zwierzecy czy "Harrison Bergeron" oraz filmów i programów: Truman Show, Matrix, Harrison Bergeron, nasza Seksmisja, Big Brother i inne?

Dziś wielu z "uzurpatorów nadczłowieczeństwa" oficjalnie już przekazuje nam, że niemal dopięli celu... W sieci dostępne jest wiele filmów o NWO, jest Alex Jones i inni... Nie łudźmy się jednak... Bez zgody "szaleńców" te tajemnice nigdy nie ujrzałyby światła dziennego a poza tym sami tworzą odium tajemniczości i nieuchronności dziejowej swoich przedsięwzięć... A może kreują fikcję w celu jej uprawdopodobnienia i wywołania w nas marazmu bezsilności?

Jest tylko nadzieja, że dobro zawsze zwycięża i w czasach ewentualnego chaosu to dobro zwycięży już ostatecznie, zwycięży człowieczeństwo...

A poza tym to mam nadzieję, że to wszystko fikcja lub tylko wytwór szalonych psychicznie umysłów, dewiantów, pospolitych przestępców i opętanych... Jeżeli zaś jakaś część jest prawdą to przecież miejsce szaleńców jest w odpowiednich szpitalach, przestępców w więzieniach, opętanymi niech zajmą się egzorcyści a grzesznikami spowiednicy. Tym bardziej, że w porównaniu do miliardów istnień ludzkich, miliardów zdrowych ziarn ci hipotetyczni szaleńcy stanowią liczebnie jeno kilka marnych plew...

cdn...

Pozdrawiam


[1] "We have no compassion and we ask no compassion from you. When our turn comes, we shall not make excuses for the terror." Zob."Suppression of the Neue Rheinische Zeitung," Neue Rheinische Zeitung, May 19, 1849. Zob. także"The revolution of 1848–49: articles from the Neue Rheinische Zeitung", International Publishers, 1972, s. 254.

[2] "The classes and the races too weak to master the new conditions of life must give way…", Marx People’s Paper, April 16, 1856, Journal of the History of Idea, 1981.

[3] "The present generation resembles the Jews whom Moses led through the wilderness. It must not only conquer a new world, it must also perish in order to make room for people who will be equal to a new world." Zob.: Gyorgy Lukacs "History and Class Consciousness" (Historia , MIT Press, 1972, p. 315. Zob. także: Andrzej Walicki"Marxism and the Leap to the Kingdom of Freedom: The Rise and Fall of the Communist Utopia", Stanford University Press, 1997, s. 14.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

czwartek, 6 lutego 2014

Okrągły Stół - zdradą wobec Polski!

Dzisiaj - w rocznicę rozpoczęcia rozmów włodarzy PRL i koncesjonowanej, "różowej" opozycji - niemal we wszystkich mediach słychać tylko jednoznacznie przychylną ocenę obrad Okrągłego Stołu. Wygląda to niemal tak jakby odgórnie wydano jakąś odpowiednią instrukcję i nakaz mówienia o tym wydarzeniu tylko pozytywnie...

Dla mnie osobiście Okrągły Stół był zdradą narodową wobec Polski i ukształtował dominację komunistów oraz quasi komunistów w całej III RP. Uniemożliwił też osądzenie komunistów, czyli przeprowadzenia pełnej lustracji i dekomunizacji. Umożliwił natomiast zawłaszczenie polskiej własności przez nomenklaturę komunistyczną i zezwolił de facto na rządzenie Polską w dalszym ciągu przez specsłużby, w tym WSI, która nigdy do czasów rządu J. Kaczyńskiego nie była zweryfikowana. Okrągły Stół był też okresem ostatnich zbrodni na księżach: Suchowolcu, Niedzielaku  i Zychu zamordowanych prawdopodobnie również przez komunistyczne specsłużby. 

Czym był Okrągły Stół można zobaczyć m.in. na poniższych filmach.









Przy Okrągłym Stole i w Magdalence dokonano podziału przyszłych łupów i ustalono warunki utrzymania się przy władzy zbrodniczych komunistów i ich pseudodemokratycznych, różowych agentów lub quasi agentów.
Okrągły Stół doprowadził do wyborów 4 czerwca 1989 roku. Były to wybory parlamentarne w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, czyli PRL.  Wybory przeprowadzone konstytucyjnie w państwie ustanowionym przez Sowietów a nie w Wolnej Polsce. Wybory nie mające nic wspólnego z demokracją ani wolnością bowiem komuniści mieli zagwarantowane a'priori aż 65% miejsc w sejmie. Wybory antydemokratyczne, które stworzyły na następne już 25 lata przepoczwarzoną z PRL tzw. III RP i były wynikiem właśnie okrągłostołowej zdrady narodowej. Przy Okrągłym Stole dokonano haniebnych ustaleń, których konsekwencją były m.in.:  "gruba kreska" oraz powołanie na stanowisko Prezydenta Wolskiego vel. Jaruzelskiego. Ten funkcjonariusz obcych i wrogich Polsce służb wprowadził nielegalnie Stan Wojenny, który miał na celu m.in. oczyszczenie Solidarności z elementów antykomunistycznych, pozostawienie w jej strukturach jedynie "usadowionych wcześniej własnych  ludzi" i tych, którzy będą wobec tej władzy konstruktywną, różową opozycją oraz utrzymanie dotychczasowej władzy połączone ze zniewoleniem społeczeństwa i  zmuszeniem do emigracji ponad miliona już "rozpoznanych i aktywnych w związku" autentycznych polskich, antykomunistycznych patriotów?

Wiem, że w swojej opinii jestem dość radykalny, ale mam do tego prawo i sądzę, że jest wielu Polaków, którzy zgadzają się z moim zdaniem na temat tego haniebnego wydarzenia w najnowszych dziejach naszej Ojczyzny...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com