piątek, 29 października 2021

Kołomyja firm farmaceutycznych i nie tylko...

Kilkakrotnie już na ten temat pisałem. 

Warto tedy przytoczyć z rozszerzeniem treść moich dawnych notek, bo pamięć bywa zawodna a ponadto znów na YouTube odnalazłem film "Harrison Bergeron", który onegdaj został "zdjęty" z tej platformy. Może się więc zdarzyć, że znów zostanie usunięty, więc warto go obejrzeć jak najszybciej, bo warto, szczególne teraz, gdy niedługo wszyscy będziemy mieli wszczepione chipy (RIF) lub też na razie (na początku) będziemy zmuszeni do posiadania tzw. "paszportów covidowych" lub poddawani punktacyjnej ocenie "przydatności społecznej" (w Chinach ta punktacja obywateli już jest!). 

A poza tym to, co kiedyś wydawało nam się niemożliwe, dziś staje się lewacką i demoliberalną  realnością, która dąży do stworzenia pewnego rodzaju dychotomii, czyli wyodrębnienia z ludzkości nielicznej klasy władców (rządzących) i zdepopulowanej masy pozostałych niewolników będących pomieszanymi rasowo (inwazja islamistów) oraz zatomizowanymi i spauperyzowanymi przeciętniakami tworzącymi tanią konsumencką i zadłużoną siłę roboczą.  

I, o ile jeszcze kilkanaście lat temu tego typu myślenie było uważane za tzw. "teorię spiskową", to teraz staje się to faktem. I ta budowa nowego społeczeństwa postępuje w czasie niemal geometrycznie. Zresztą tak naprawdę historia ludzkości to historia wieloobszarowych różnorodnych "spisków" kreowanych przez tych, którzy mają rzeczywistą władzę, czyli niestety dużą ilość aktywów, w tym finansowych jak np. rodzina Rothschildów. 

Poniżej przedstawiam głupotę ludzi i tych, którzy czerpią z tej głupoty nadzwyczajne zyski. 

CELE I EFEKTY

I. ANTYDEPRSANTY
Cel: Aby ludzie byli szczęśliwsi, radośniejsi i euforyczni oraz chciało im się żyć, biorą antydepresanty
Efekt: A, że stają się ludźmi bardziej radosnymi, szczęśliwszymi i mocniej chce im się żyć, biorą dalej antydepresanty, co by być jeszcze bardziej chętnymi do życia.

II. GMO
Cel: Aby ludzie wierzyli, że odżywiają się smaczniej i zdrowiej.
Efekt: A że są szczęśliwsi wierząc, że odżywiają się smaczniej i zdrowiej, biorąc dalej antydepresanty, są jeszcze bardziej szczęśliwi konsumując kolejne GMO

III. Dodatki GMO - aby ludzie byli szczęśliwsi ciągle pragnąc GMO,

IV. OPERACJE PLASTYCZNE
Cel: Aby ludzie byli szczęśliwsi myśląc, że są piękniejsi i atrakcyjniejsi.
Efekt: A, że są atrakcyjniejsi i piękniejsi z powodu dalszego odżywiania się zdrowszą i smaczniejszą żywnością GMO oraz dalej biorąc antydepresanty, chcą być jeszcze piękniejsi i atrakcyjniejsi robiąc kolejną operację plastyczną

V. NAPOJE ENERGETYZUJĄCE
Cel: Aby ludzie byli szczęśliwsi wiedząc, że są wydajniejsi i efektywniejsi.
Efekt: A, że są szczęśliwsi i efektywniejsi jedząc dalej GMO, biorąc dalej antydepresanty, robiąc kolejne operacje plastyczne to są jeszcze bardziej efektywni i wydajni wypijając kolejne napoje energetyzujące

VI. WSPOMAGACZE UMYSŁU I PAMIĘCI
Cel: Aby ludzie byli szczęśliwsi wiedząc, że są mądrzejsi.
Efekt: A, że są szczęśliwsi dalej jadając GMO, biorąc antydepresanty i pijąc napoje energetyczne to będą jeszcze mądrzejsi biorąc wspomagacze umysłu. A wierząc, że są mądrzejsi bo są szczęśliwsi jedząc dalej GMO, biorąc antydepresanty, pijąc napoje energetyczne, robiąc operacje plastyczne dalej biorą wspomagacze umysłu

VII. SPEEDY
Cel: aby ludzie byli szczęśliwsi wierząc, że są radośniejsi....
Cel: A, że są szczęśliwsi biorąc dalej antydepresanty, robiąc operacje plastyczne, jedząc GMO, pijąc napoje energetyczne będą jeszcze szczęśliwsi i radośniejsi dalej biorąc speedy

---------------------------------

To tyle, ale jeszcze tak dygresyjnie. Wiele leków (szczególnie na choroby przewlekłe) generuje wiele skutków ubocznych, które też wymagają leczenia innymi lekami, które też generują skutki uboczne więc znów kupujemy inne leki na te skutki uboczne. Te inne leki również przynoszą skutki uboczne, które należy leczyć innymi lekami, które też generują skutki, więc leczymy je innymi lekami przynoszącymi znów skutki uboczne... I tak w kółko. Istna kołomyja, ale dająca konkretne  i duże zyski koncernom farmaceutycznym, które często same produkują takie leki, które jedynie zaleczają a nie leczą źródeł choroby. Jest to celowe, bowiem długotrwałe leczenie implikuje ciągły zakup leków a to dla koncernów jest najważniejsze. Nie jest więc przypadkiem, że na spotkania Grupy Bilderberg  zapraszanych jest wielu prezesów koncernów farmaceutycznych... 

Mamy też obecnie do czynienia ze szczepionkami covidowymi, które tak naprawdę nie gwarantują nam odporności na tą chorobę. Już niedługo się dowiemy, że już trzy dawki i tak nie gwarantują nam odporności, bo szczepionki są aktywne jedynie przez 11 miesięcy. I znów dla firm farmaceutycznych jest to świetny interes, bo rządy poszczególnych państw zadłużają się, żeby nabyć te wątpliwe szczepionki, nawet kolejnych dawek liczonych być może w nieskończoność. 

I to dzieje się w różnych sektorach. Można byłoby produkować żarówki, które świeciłyby prawie w nieskończoność (najstarsza świecąca ciągle żarówka ma już ponad 108 lat i dalej świeci), ale firmy wymyśliły sobie, że będą produkowali żarówki świecące tylko 1000 godzin a potem... znów musimy kupić nową. Podobnie jest w przypadku rajstop. Na początku mogły służyć jako lina holownicza a dziś bardzo szybko się zużywają. Można też by było stworzyć samochody napędzane wodorem, ale znów koncerny produkujące silniki czy ropę naftową nie dopuszczają tego rozwiązania, bo straciliby ogromne zyski.

Dużo się też mówi o chipach, które kiedyś z pewnością będą obowiązkowe. Czysty totalitaryzm, ale co niektórzy mieliby frajdę będąc "sterowniczymi" i chyba do tego dążą.

Poniżej prototyp chipów.

Szczerze polecam cały film. Implikuje do wielu przemyśleń i powstał na kanwie opowiadania Kurta Vonneguta o tym samym tytule.. Czy tak ma wyglądać Nowy Porządek Świata (NWO)?


https://www.youtube.com/watch?v=xs_oVaCG-zk&t=23s


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

środa, 27 października 2021

Kiedy w końcu zażądamy reparacji wojennych od Niemiec?

Doprawdy nie wiem dlaczego jeszcze nie został opublikowany raport ws. wysokości odszkodowania od Niemiec dla Polski za zniszczenia podczas II wojny światowej. Poseł Arkadiusz Mularczyk - szef parlamentarnego zespołu do spraw reparacji wojennych -  już rok temu mówił, że przeszło 1500 stronnicowy raport jest już prawie gotowy i jest tłumaczony na języki: niemiecki oraz angielski [1]. Czy to tłumaczenie na języki obce wymaga już niemal roku? Pytanie wydaje się retoryczne.

Dziś mamy sytuację, że tak naprawdę UE jest już - bez Brytyjczyków - IV Rzeszą Niemiecką. No może z jakimś udziałem Francji czy Holandii, ale to Niemcy decydują o polityce UE. A z jej strony daje się zauważyć atak hybrydowy na Polskę. Komisja Europejska wykorzystuje TSUE do nakładania na nas kar. 

Najpierw było żądanie zamknięcia kompleksu "Turów". Jak pisał wczoraj portal businessinsider.com.pl  "dziś (36 dni po wyznaczeniu kary) jest to już 18 mln euro. Kwota każdego dnia rośnie o kolejne 500 tys. euro [2]" i będzie egzekwowana w postaci potrąceń należnej kary z pieniędzy, które przysługują Polsce w ramach środków unijnych. 

A dziś dowiadujemy się, że "Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej poinformował w komunikacie, że Polska, z uwagi na to, że nie zawiesiła stosowania przepisów krajowych, odnoszących się w szczególności do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, została zobowiązana do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 1 mln euro dziennie" [3]. 

Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta stwierdził, że "TSUE kompletnie lekceważy i ignoruje polską konstytucję i wyroki TK. Działa poza kompetencjami i nadużywa instytucji kar pieniężnych i środków tymczasowych (...) To kolejny etap operacji mającej oderwać od Polski wpływ na ustrój naszego państwa, to uzurpacja i szantaż" [3].

Wobec już takiej dosłownej agresji instytucji unijnych na Polskę chyba jednak warto w końcu uruchomić procedurę uzyskania od Niemców należnych nam reparacji wojennych. A warunkiem jej rozpoczęcia jest publikacja raportu komisji A. Mularczyka. Zbrodnia niemieckich hitlerowców na Polakach jest zbrodnią przeciw ludzkości i jako taka nie podlega przedawnieniu. 

Najprawdopodobniej wartość tych odszkodowań jest na tyle wysoka, że nawet Niemców dzisiaj nie stać by było na ich zapłacenie. Ale trzeba o te pieniądze walczyć a jednocześnie możemy też uzyskać inny cel: odpuszczenie przez UE wojny hybrydowej wobec Polski z wykorzystaniem TSUE i KE. 

Ja jeszcze użyłbym innego argumentu: skoro UE nas niesłusznie karze na miliony, to my o taką samą kwotę winniśmy zmniejszyć naszą składkę unijną. 



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

niedziela, 24 października 2021

Radosław Sikorski też miał resortową rodzinę

Mój ostatni post dotyczący Radosława Sikorskiego pt.: "Kim Ty jesteś Bilderbergu Radosławie Sikorski?" [1] spotkał się z dość dużym zainteresowaniem owocującym tym, że wskazano mi na inne aspekty jego życiorysu, do których po prostu nie dotarłem a w sumie powinienem. 

Chcąc jednak być jak najbardziej blisko o nim prawdy zdecydowałem się na kolejny tekst oparty na wskazanych mi przez komentatorów dwóch tekstach. Pierwszy to wskazany mi przez niezalogowanego komentatora NaszychBlogów.pl "Dziwne przypadki Radosława Sikorskiego" Piotra Bączka [2] a drugi to - wskazany przez komentatora niepoprawnych.pl tequili - Doroty Kani "Sikorski też miał resortową rodzinę. Stryj byłego ministra walczył z Żołnierzami Wyklętymi" [3]. Napisane one były w 2011 i 2015 roku i dlatego być może je przeoczyłem. 

Dziękuję komentatorom za wskazanie mi tych a także innych tekstów, które faktycznie mogą dopełnić życiorys R. Sikorskiego, choć pewnie i tak nie będziemy o nim wiedzieli wszystkiego. 

Pozwolą mi Państwo, że przytoczę obszerne fragmenty obydwu tekstów, bo skoro ja poszukując informacji o R. Sikorskim je przeoczyłem, to sądzę, iż wielu czytelników nie miała okazji ich w ogóle przeczytać. Tak naprawdę wiele rzeczy opisałem w swoim poprzednim poście, ale warto je powtórzyć. Przepraszam jednocześnie za długość..., ale nieraz po prostu nie można inaczej. Na zakończenie tekstu napiszę o moich konstatacjach. 

--------------------------------------
 
Dorota Kania ( tekst z 2015 roku) tak rozpoczyna swój artykuł na niezależna.pl: ""W życiorysie Radosława Sikorskiego pojawiają się informacje, które można porównać do znanych dowcipów z Radia Erewań. Gdy w mediach ukazały się informacje o jego rzekomym pokrewieństwie z gen. Władysławem Sikorskim  – nie dementował. Prawda jest natomiast taka, że rzeczywiście Radosław Sikorski miał stryja, ale nie Władysława, lecz Klemensa. I rzeczywiście był on wojskowym, ale nie w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, lecz w podległym Sowietom Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Postać Klemensa Sikorskiego zasługuje na szczególną uwagę – był on strzelcem KBW zwalczającym „reakcyjne podziemie”. Brał udział m.in. w walkach z VI Brygadą Wileńską i w akcji „Wisła”. W KBW awansował do stopnia kapitana"".

W dalszej części artykułu autorka przedstawia m.in. "medialne fakty" opisujące jego życiorys i zachowania. Wskazuje na artykuły: w tygodniku "Polityka" opublikowany w styczniu 2008 roku a zatytułowany „Oksfordczyk w natarciu”, w którym możemy przeczytać, że „Stryjowie Radosława Sikorskiego byli oficerami Ludowego Wojska Polskiego, stryj Edward nawet oficerem politycznym, skazanym na trzy lata za pobicie radzieckiego generała; stryja Klemensa wyrzucono z wojska w 1968 r., bo nie chciał wstąpić do partii” oraz w tygodniku "W sieci", który w lipcu 2013 opisywał przyjęcie jakie odbyło się w dworku R. Sikorskiego w Chobielinie, gdzie podobno - wskazując wiszący portret Władysława Sikorskiego - miał powiedzieć: - To jest brat dziadka -. Po stwierdzeniu jednego z uczestników, że Wł. Sikorski nie miał brata - też podobno - portret generała został zdjęty. 

Następnie autorka powołując się na akta R. Sikorskiego znajdujące się w IPN stwierdza, iż tam o nim jest ledwie kilka zdań: "Radosław Sikorski syn Jana i Teresy z domu Paszkiewicz. Dziadek Kazimierz Paszkiewicz był kierownikiem szkoły w Łochowie, wuj Stefan Paszkiewicz był uczestnikiem powstania wielkopolskiego i uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej. Brat babki ks. prałat Roman Zientarski był więźniem obozów koncentracyjnych w Dachau i Buchenwaldzie, drugi brat babki ks. infułat Władysław Zientarski był kustoszem biblioteki archidiecezjalnej w Gnieźnie, brat ojca Klemens Sikorski zajął się rusznikarstwem”

Nie ma tam ani słowa o dziadku ojca – Franciszku Sikorskim z zawodu rymarzu, który zmarł w 1941 r., ani o tym, że stryj byłego szefa MSZ – Klemens Sikorski – był żołnierzem KBW. W 1948 r. został on powołany do służby wojskowej i trafił do Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego – formacji powstałej z inicjatywy Józefa Stalina do walki z „reakcyjnym podziemiem” i „bandami”, czyli Żołnierzami Wyklętymi. KBW uczestniczyło w akcjach m.in. przeciwko antykomunistycznym działaczom, Narodowym Siłom Zbrojnym, Armii Krajowej;  prowadziło pacyfikacje wsi popierających Polskie Stronnictwo Ludowe i oddziały partyzanckie.

I dalej kontynuuje: ""Klemens Sikorski zaczął karierę w KBW od służby na linii frontu – w czerwcu 1948 r. został strzelcem w III Brygadzie KBW. Z ogólnodostępnych źródeł wynika, że w tym czasie III Brygada KBW zlikwidowała dowódcę 2. szwadronu 6. Brygady Wileńskiej ppor. Waleriana Nowackiego „Bartosza”. Dzięki dobrze zaplanowanej operacji oraz właściwemu wykonaniu zadania banda [czyli żołnierze niepodległościowego podziemia] w sile 4-ch ludzi została całkowicie zlikwidowana. Wynikiem pracy politycznej włożonej w działalność operacyjną przez wojska III Brygady (…) są coraz częstsze wypadki informowania władz bezpieczeństwa o ukrywających się bandytach przez miejscową ludność” – czytamy w meldunku ppłk. Włodzimierza Kozana, dowódcy III Brygady KBW z likwidacji dowódcy 2. szwadronu 6. Brygady Wileńskiej ppor. Waleriana Nowackiego „Bartosza”. Klemens Sikorski jako strzelec KBW brał także udział w akcji „Wisła”, która w rzeczywistości trwała do 1950 r. O jej przeprowadzeniu zadecydowało Biuro Polityczne KC PZPR i oficjalnie była ona skierowana przeciwko Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. W rzeczywistości akcja „Wisła” była nadzorowaną przez Sowietów operacją przesiedleńczą z terenów Polski południowo-wschodniej głównie na tzw. Ziemie Odzyskane, czyli pas zachodniej Polski. Akcja objęła m.in. Ukraińców, Bojków, Dolinian i Łemków oraz mieszane rodziny polsko-ukraińskie. Warto przypomnieć, że oficerem politycznym Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego, w którym służył Klemens Sikorski, był Zygmunt Bauman – agent-informator Informacji Wojskowej o pseudonimie „Semjon” i jednocześnie oficer polityczny KBW, późniejszy profesor socjologii''.

Autorka przybliża nam też karierę Klemensa Sikorskiego w KBW: "W Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego Klemens Sikorski doszedł do stopnia kapitana. Zaczął jako strzelec w III Brygadzie KBW, skąd przeszedł do 1. Specjalnego Pułku KBW, który zajmował się ochroną rządu. Stryj byłego szefa MSZ zajmował się uzbrojeniem – był m.in. kierownikiem warsztatu rusznikarskiego, p.o szefem uzbrojenia 13. Pułku KBW, który stacjonował w Gdańsku. Według oficjalnych danych Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego został rozwiązany zarządzeniem premiera Józefa Cyrankiewicza z 24 czerwca 1965 r. Część jednostek KBW weszła w skład Wojsk Obrony Wewnętrznej w ramach systemu Obrony Terytorialnej Kraju, a część  włączono w skład Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych MSW. 
Tymczasem ze znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej Dokumentów jednoznacznie wynika, że Klemens Sikorski służył w KBW do 11 kwietnia 1968 r. Został zwolniony ze służby wojskowej i przeniesiony do rezerwy z banalnego powodu. Z akt Klemensa Sikorskiego wynika, że podstawą przeniesienia do rezerwy był artykuł 56 ustęp 1 punkt 1 ustawy  z dnia 13 grudnia 1957 r. o służbie wojskowej oficerów Sił Zbrojnych oraz skierowanych do WKR Gdańsk. Według zapisów ustawy Klemens Sikorski został przeniesiony do rezerwy, ponieważ nabył prawa emerytalne. Po odejściu z KBW został właścicielem zakładu rusznikarskiego w Gdańsku przy ul. Mariackiej  – jak czytamy w przewodnikach – najbardziej malowniczej uliczki Trójmiasta. Zgodę na prowadzenie warsztatu wydały PZPR, władze miejskie, a przede wszystkim komunistyczna bezpieka. Tak więc kolejna informacja na temat „strefy zdekomunizowanej” Radosława Sikorskiego okazała się jedynie faktem medialnym".

D. Kania też przybliża nam pracę służb specjalnych dotyczących Radosława Sikorskiego: ""Co ciekawe, w znajdujących się w IPN dokumentach dotyczących Radosława Sikorskiego (kwestionariusz ewidencyjny o kryptonimie „Bastrat”) oraz w dokumentach Wojskowych Służb Informacyjnych (teczka „Szpak”) nie ma żadnej wzmianki dotyczącej związków rodziny Radosława Sikorskiego z komunistyczną bezpieką. Po ujawnieniu faktu, że Radosław Sikorski był rozpracowywany przez WSI w 2006 r., zamieścił on teczkę „Szpak” w internecie, na kilka tygodni przed rozpoczęciem działalności komisji weryfikacyjnej. Po pewnym czasie zniknęła ona z sieci, a cała operacja została odebrana przez członków komisji weryfikacyjnej jako czytelny przykład oddziaływania na działalność komisji. Dziś w internecie na temat teczki „Szpak” można jedynie przeczytać w raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. „W 1992 r. rozpoczęto również – w ramach Sprawy Operacyjnej Rozpracowania o kryptonimie SZPAK – szczegółowe rozpracowanie wiceministra obrony narodowej Radka Sikorskiego. Dokładna data wszczęcia SOR SZPAK nie jest znana. Jako powód wszczęcia przyjęto fakt, że R. Sikorski jest zaangażowany w działalność polityczną ugrupowań stawiających sobie za cel osłabienie struktury i spoistość wojska, osłabić autorytet Zwierzchnika Sił Zbrojnych i kierownictwa MON. W perspektywie podporządkowania Sił Zbrojnych określonym celom politycznym Szpak [tj. R. Sikorski] szczególnie zaciekle atakuje Wojskowe Służby Informacyjne, podważając ich cele i zadania, chce paraliżować działania WSI”".

I dalej na ten sam temat: ""Prowadzenie SOR „SZPAK” zlecono płk. R. Loncy, a nadzór nad nim sprawowali płk Lucjan Jaworski i płk Janusz Bogusz. Według wyjaśnień płk. Loncy prowadzenie SOR „SZPAK” miał mu zlecić sam szef WSI, gen. Izydorczyk, a on był jedynie kontynuatorem sprawy, która była już prowadzona. W toku sprawy podjęte zostały działania mające na celu inspirowanie artykułów prasowych negatywnie pokazujących osobę Sikorskiego, zwłaszcza jako wiceministra obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego. Jedną z inspirowanych przez WSI osób był dziennikarz „Gazety Wyborczej” Edward Krzemień. Niewykluczone, że w trakcie prowadzenia SOR „SZPAK” WSI same mogły kreować negatywny wizerunek figuranta (tj. wiceministra Sikorskiego) poprzez ujawnianie i nagłaśnianie dyskredytujących zdarzeń z jego udziałem” – czytamy w Raporcie. Wspomniany w „Raporce…” płk Ryszard Lonca zeznał przed komisją weryfikacyjną, że „teczka sprawy >>SZPAK<< była grubsza, jej część została zniszczona bądź wyłączona ze sprawy”. Co było w usuniętych materiałach – wiadomo jedynie żołnierzom Wojskowych Służb Informacyjnych, którzy wyjęli te dokumenty"".
 
--------------------------------------

Z kolei Piotr Bączek (tekst z 2011 roku) zaczyna swój bardzo wnikliwy tekst tak: "Radosław Sikorski jako pierwszy minister III RP wystosował notę do Stolicy Apostolskiej w sprawie polskiego duchownego - ojca Tadeusza Rydzyka. Jednocześnie, będąc szefem dyplomacji rządu Donalda Tuska, przez szereg miesięcy nie reagował na niszczenie wraku tupolewa na smoleńskim lotnisku, zabranie przez Rosjan czarnych skrzynek czy też kampanię oczerniania polskich pilotów, w tym gen. Andrzeja Błasika. Tolerował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych osoby oskarżane o kłamstwo lustracyjne, a także fakt, że Tomasz Turowski odpowiadał za organizację wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu.
Radosław Sikorski zawsze przywiązywał znaczenie do tworzenia swojego wizerunku, chociaż nie zawsze był on zgodny z rzeczywistością. Aleksander Szczygło, który pracował z nim w Ministerstwie Obrony Narodowej, stwierdził: "On jest innym człowiekiem w przekazie medialnym, a innym na co dzień. W swojej książce napisał, że to on, a nie ja, kazał pozdejmować z holu MON-u portrety komunistycznych ministrów obrony. Zapytajcie szeregowych pracowników ministerstwa, z czyjego polecenia zdejmowali portrety".

I dalej: ""Życie Sikorskiego potoczyłoby się inaczej, gdyby nie wyjazd w połowie 1981 r. na kurs języka angielskiego do Anglii. Dopisało mu szczęście, tygodnik "Polityka" pisał, że otrzymał turystyczny paszport, liceum ukończył rok wcześniej i nie upominało się o niego wojsko. W październiku 1981 r., po informacjach, że Służba Bezpieczeństwa interesuje się jego kolegami, wystąpił o azyl polityczny. We wniosku pisał o działalności konspiracyjnej, represjach, wyrzuconych z wojska stryjach, którzy byli oficerami Ludowego Wojska Polskiego. 

Sikorski rozpoczął studia na Oksfordzie, wstąpił do Bullingdon Club. Wiódł życie towarzyskie, wręcz hulaszcze. Wiosną 2010 r. stacja Channel 4 wyemitowała reportaż o młodości lidera brytyjskich konserwatystów Davida Camerona. Informacje te powtórzyła polska prasa. Bullingdon Club kojarzy się na Wyspach już wyłącznie z pijackimi ucztami i demolowaniem restauracji. Obecnie członkowie Bullingdon Club wstydzą się i tuszują burzliwą przeszłość, wszyscy odmówili wystąpienia w brytyjskim filmie, wyjątkiem był tylko Sikorski.

Niewątpliwie zaskakuje fakt, że Sikorski przez lata ukrywał te młodzieńcze wyskoki, starał się wytworzyć w Polsce obraz młodzieńca, który ciężko pracował i walczył z komunizmem nawet w najdalszych zakątkach świata. Zaskakuje również to, że tak dokładnie opowiedział o luzackim stylu dopiero po blisko 30 latach, i to w Anglii.

W czasie pobytu w Anglii był obserwowany i rozpracowywany przez służby PRL. 21 stycznia 1983 r. został zarejestrowany przez wydział II Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Bydgoszczy pod nr. 21200 jako "osoba do obiektu" do sprawy "Bristol" nr ewid. 9219. Sprawę przerejestrowano na Kwestionariusz Ewidencyjny krypt. "Bastard" - "podejrzany o kontakt ze służbami specjalnymi państw NATO". Sprawę zdjęto z ewidencji 15 stycznia 1990 roku.

Sikorskim zajmował się funkcjonariusz o pseudonimie "Brig", ten sam, który "opiekował się" w Londynie Bogusławem Wołoszańskim. Rezydentura polskiego wywiadu w Londynie uważała, że Sikorski "najprawdopodobniej jest powiązany z brytyjskimi służbami specjalnymi, żyje ponad stan, szuka kontaktów i dużo podróżuje, a nie wiadomo, skąd ma pieniądze".

Autor w dalszej części swojego tekstu pisze: ""R. Sikorski w okresie studiów rozpoczął współpracę z prasą polonijną i angielską. W 1986 r. wyjechał do Afganistanu jako korespondent wojenny "The Spectator". Był jednym z kilku Polaków, którzy w czasie wojny z Sowietami przebywali w Afganistanie. Sympatyzował z mudżahedinami, z pobytu napisał "Prochy świętych". W 1988 r. zdobył nagrodę World Press Photo za zdjęcie martwej Afganki z dziećmi. Uzyskał obywatelstwo brytyjskie.
Był też korespondentem w Afryce. Tam najprawdopodobniej zetknął się z późniejszym szefem Wojskowych Służb Informacyjnych Bolesławem Izydorczykiem. Wspominał o tym Janusz Onyszkiewicz w liście do Sikorskiego z marca 1993 r.: "Pan generał Izydorczyk, który na Pana temat powiedział jedynie, że przychodząc do resortu nie był Pan dla niego osobą całkiem nieznaną, gdyż spotkał się z Panem w Namibii". Na początku lat 90. drogi Sikorskiego i Izydorczyka skrzyżowały się w polskim MON.

Na przełomie lat 80. i 90. Sikorski wrócił do Polski, w środowiskach antykomunistycznych stał się swoistą gwiazdą. Był bywalcem Salonu 101 Małgorzaty Bocheńskiej, żony Jana Parysa. Jednocześnie był przedstawicielem koncernu News Corporation Ruperta Murdocha, próbował uruchomić w Polsce jego stację. Zajął się remontem ruin dworu w Chobielinie, ożenił się z amerykańską dziennikarką Anne Applebaum.

Jednak cały czas w Polsce żywa była jego "afgańska legenda". Sikorski był postrzegany jako emigrant polityczny stanu wojennego, który aktywnie sprzeciwiał się komunizmowi w Afganistanie. To chyba m.in. dzięki temu wizerunkowi został wiceministrem obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego. Miał uosabiać prozachodni kurs rządu i otwarcie administracji dla młodych, wykształconych ludzi.
Po tzw. nocnej zmianie 4 czerwca 1992 r. powrócił do dziennikarstwa, publikował w zachodnich mediach. Jego artykuły, obok książki Jacka Kurskiego i Piotra Semki "Lewy czerwcowy" oraz pierwszego wywiadu z Janem Olszewskim, były wtedy ważną lekturą sympatyków prawicy niepodległościowej.

Ostro krytykował Lecha Wałęsę za obalenie rządu Jana Olszewskiego, "Gazetę Wyborczą" za kampanię oszczerstw, a Wojskowe Służby Informacyjne za związki z Moskwą. W jednym z artykułów pisał: "WSI były ostatnią funkcjonującą organizacją komunistyczną, która mogła przejąć kontrolę nad krajem, gdyby ze Wschodu znów zaczęły wiać chłodniejsze wiatry. Jeszcze długo po puczu w Związku Radzieckim polscy szefowie WSI wciąż myśleli, że ich czas może nadejść"".

Wspomniał też o już wspomnianej inwigilacji R. Sikorskiego przez WSI: "W świetle ujawnionych po latach informacji ten ostatni wątek jest szczególnie ważny. Od 1 października 1992 r. do 17 lutego 1995 r. WSI inwigilowały Radosława Sikorskiego, nadając tej akcji kryptonim "Szpak". Rozpoczęcie operacji argumentowano tym, że Sikorski jest "zaangażowany w działalność polityczną ugrupowań stawiających sobie za cel osłabienie struktury i spoistości wojska, osłabienie autorytetu Zwierzchnika Sił Zbrojnych i kierownictwa MON. W perspektywie podporządkowania Sił Zbrojnych określonym celom politycznym "Szpak" szczególnie zaciekle atakuje Wojskowe Służby Informacyjne podważając ich cele i zadania, chce paraliżować działania WSI" (Raport z weryfikacji WSI, s. 75). Teczkę "Szpak" ujawnił Sikorski w czerwcu 2006 r., na kilka tygodni przed rozpoczęciem działalności komisji weryfikacyjnej. Dla członków tej komisji był to dowód na oddziaływanie WSI na sferę polityczną. Szukając innych materiałów, powoływali się na ten przykład. Wykorzystali to oficerowie WSI, do Sikorskiego dotarła zniekształcona informacja, że są poszukiwane tzw. haki na niego. Tymczasem Sikorski w Raporcie z weryfikacji WSI został przedstawiony jako ofiara służb wojskowych, tak samo byłby przedstawiony w przypadku odnalezienia kolejnych dokumentów. Dla nikogo nie było zaskoczeniem, że w latach 90. związał się z Ruchem Odbudowy Polski Jana Olszewskiego, chociaż jeden z jego artykułów stał się dzwonkiem alarmowym, gdy w amerykańskim piśmie "Foreign Affairs" zasugerował: "Polskę byłoby łatwiej reformować, gdyby porzuciła wyeksploatowane regiony, takie jak Śląsk". Artykuł stał się powodem konfliktu w tej partii, mimo to w 1997 r. Sikorski startował do Sejmu z listy ROP. W 1998 r. został wiceministrem spraw zagranicznych u ministra Bronisława Geremka. Odpowiadał za konsulaty, polskie ośrodki kultury i stosunki z Trzecim Światem. Po odejściu z MSZ został dyrektorem wykonawczym Nowej Inicjatywy Atlantyckiej".

Dalej autor opisuje fatalny przetarg na samoloty dla VIP-ów, gdzie najważniejszym kryterium była cena samolotu a nie jego bezpieczeństwo i funkcjonalność. Przetarg nadzorował R. Sikorski, ale został on "odwołany 30 maja 2007 roku. Jesienią 2007 r. ówczesny szef MON Aleksander Szczygło powołał komisję przetargową, dokumenty były gotowe, ale rząd Tuska zablokował zakup nowoczesnych samolotów dla VIP-ów. Sikorski deklarował się wówczas jako zwolennik zainstalowania w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej, jednak później wielokrotnie deklarował swój sceptycyzm w tej sprawie". 

Piotr Bączek również opisał perturbacje R. Sikorskiego w obszarze likwidacji WSI: ""Kolejną kwestią, która różniła Sikorskiego z programem PiS, był projekt reformy wojskowych służb specjalnych - rozwiązania WSI i powołania w ich miejsce nowych. Było to sztandarowe hasło partii Jarosława Kaczyńskiego. Jednak po powołaniu rządu Marcinkiewicza na tym tle doszło do istotnych różnic pomiędzy Sikorskim a Zbigniewem Wassermannem, ówczesnym koordynatorem służb specjalnych.
Sikorski opowiadał się za włączeniem wywiadu i kontrwywiadu wojskowego w skład Sił Zbrojnych. Szef tych służb miał być mianowany przez ministra obrony narodowej, zaś pracownicy wywiadu i kontrwywiadu wojskowego mieli rekrutować się z żołnierzy. Takie rozwiązania Sikorski zgłaszał w Sejmie w połowie lutego 2006 roku. Natomiast min. Wassermann proponował, żeby wywiad i kontrwywiad wojskowy były instytucjami niezależnymi od wojska. Szefów miałby powoływać premier na wniosek ministra obrony narodowej. Do wojskowych służb mieli być przyjmowani specjaliści cywilni. Koordynator argumentował, że podporządkowanie służb resortowi obrony narodowej nie gwarantowało "usunięcia wszystkich patologii". Natomiast Sikorski twierdził: "Tak jak ganimy patologię, tak powinniśmy chwalić sukcesy. Jest tam też praca uczciwych oficerów dla dobra Polski; dobra praca analityczna i operacyjna". Ostatecznie zwyciężyła koncepcja min. Wassermanna, ale tylko dzięki śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, który zgłosił pakiet ustaw o likwidacji WSI autorstwa koordynatora, de facto było to odsunięcie rządu Marcinkiewicza od reformy wojskowych specsłużb. Sikorski komentował zresztą, że nie wie, jak będą wyglądały ustawy o likwidacji WSI i powołaniu nowych służb"".

I dalej: ""Jednocześnie Sikorski miał dziwną słabość do gen. Marka Dukaczewskiego, szefa Wojskowych Służb Informacyjnych, które w III RP prowadziły m.in. działania opresyjne wobec ludzi Kościoła. Odwołał go z funkcji szefa WSI dopiero 14 grudnia 2005 r., czyli półtora miesiąca po nominacji na ministra obrony narodowej! Zaskakujące opóźnienie, biorąc pod uwagę, że szefowie służb należą do grupy urzędników najszybciej wymienianych po wyborach. W dodatku po odwołaniu Dukaczewskiego proponował mianowanie go dowódcą Śląskiego Okręgu Wojskowego lub wysłanie do ataszatu w Pekinie. Jeszcze w lutym 2006 r. Sikorski pytany w TVN 24 o przyszłość b. szefa WSI przypomniał, że zgodnie z prawem może on być w rezerwie kadrowej przez sześć miesięcy: "Do tych sześciu miesięcy bardzo daleko. Rozważamy, co dalej, szukamy stanowiska, które byłoby zgodne z jego kwalifikacjami. Zastanawiamy się". Takich skrupułów Sikorski nie miał w październiku 2007 r., kiedy na konwencji Platformy krzyczał: "Jeszcze dorżniemy watahy, wygramy tę batalię!". W październiku 2007 r. Sikorski zaatakował Zbigniewa Wassermanna, kiedy przyniósł na rozmowę z nim w TVN 24 świadectwo ukończenia przez Dukaczewskiego kursu w ZSRS. Na dziwne relacje Sikorskiego z Dukaczewskim wskazywał były wiceminister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski (główny negocjator w sprawie tarczy antyrakietowej). Ujawnił on, że Dukaczewski bywał częstym gościem w gabinecie Sikorskiego wieczorami i nocami. Waszczykowski odniósł wrażenie, że Sikorski konsultuje z nim wiele decyzji personalnych"".

"Problem rozwiązania WSI i utworzenia nowych służb musiał bardzo nurtować Sikorskiego, ponieważ nieustannie i wielokrotnie powracał do niego. Negatywnie oceniał raport z weryfikacji WSI, upublicznienie nazwisk kursantów w Moskwie (była to jedyna lista w raporcie) oraz współpracowników WSI, którzy przekroczyli ustawowe ramy działalności, a zwłaszcza opisanie tzw. operacji ZEN. W akcji ZEN uczestniczył b. funkcjonariusz wywiadu SB. W Raporcie z weryfikacji WSI stwierdzono, że ZEN wprowadzała w błąd najwyższe władze państwa, w tym prezydenta Kaczyńskiego. Sikorski znał szczegóły operacji ZEN i nie zgłaszał zastrzeżeń. W oparciu o informacje z tej akcji Dukaczewski sugerował po wyborach 2005 r. wykorzystanie nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa w kraju. 7 lutego 2007 r. Sikorski został odwołany z rządu. Premier Jarosław Kaczyński tak wtedy tłumaczył tę dymisję: "Nie po to odsunęliśmy generała Dukaczewskiego i usunęliśmy WSI, by teraz awansować go na wysokie stanowisko. Minister obrony musi być człowiekiem, który dobrze współpracuje z premierem i prezydentem. Prezydent jako zwierzchnik Sił Zbrojnych musi wiedzieć o wszystkich podejmowanych decyzjach. Tymczasem zdarzało się, że nie wiedział o bardzo ważnych".

I jeszcze w obszarze służb specjalnych autor pisze: ""Sikorski swoje odejście z rządu tłumaczył konfliktem z Antonim Macierewiczem, jednak po kilku latach media wskazywały na zupełnie inną przyczynę tej dymisji. Media poinformowały, że w 2007 r. Sikorski bronił białoruskiego szpiega Siergieja M. Szpieg proponował polskiemu konsulowi z Mińska, by przekazywał informacje za pieniądze. Konsul powiadomił polski wywiad. Litwa zatrzymała Białorusina i zgodziła się na jego ekstradycję, a sąd w Warszawie go skazał. Podczas akcji polskiego wywiadu miało dojść do sporu - jak rozegrać sprawę białoruskiego szpiega. Sikorski chciał przewerbować Białorusina i wykorzystać go jako źródło informacji dla Polski, ale sprzeciwiał się temu ówczesny szef wywiadu Zbigniew Nowek, którego poparł premier Jarosław Kaczyński -jak podawały media. Znamienne było, że w obronie Sikorskiego stanął Gromosław Czempiński, były oficer wywiadu PRL i jeden z założycieli Platformy: "Widocznie minister Sikorski uznawał, że tę sprawę można załatwić inaczej. (...) Nie wiem, jakie materiały posiadał minister Sikorski, ale na pewno na czymś swoje propozycje opierał. (...) Radosław Sikorski być może szukał innego rozwiązania, co wcale nie znaczy, że chciał źle. Proszę zauważyć, że kiedy na początku lat 90. likwidowaliśmy rozbudowaną siatkę agentów rosyjskich, nikogo nie aresztowaliśmy". To właśnie interwencja Sikorskiego w sprawie białoruskiego szpiega miała być przyczyną, że jesienią prezydent Lech Kaczyński odradzał Donaldowi Tuskowi nominację Sikorskiego na szefa dyplomacji. W tym kontekście zupełnie inaczej odczytujemy wypowiedź koordynatora Zbigniewa Wassermanna, który w listopadzie 2007 r., tuż przed ustąpieniem z urzędu, w radiowym wywiadzie stwierdził, że informacje stawiające Sikorskiego w niekorzystnym świetle pojawiły się tuż przed zdymisjonowaniem go ze stanowiska ministra obrony w rządzie PiS. Minister Wassermann mówił wtedy również, że Donald Tusk będzie mógł się dowiedzieć, co to za informacje, kiedy uzyska jako premier dostęp do informacji ściśle tajnych, a teraz powinien "uwierzyć w to, co mówi pan prezydent, bo pan prezydent mówi w dobrze pojętym interesie państwa. To jest sfera bezpieczeństwa, objęta tajemnicą ścisłą, państwową". Po odejściu z rządu pojawiły się informacje, że Sikorski wyjedzie na placówkę do USA, ale postawił warunek, który wyjawił Aleksander Szczygło w jednym z wywiadów radiowych: "Jeśli chodzi o stanowisko ambasadora w Waszyngtonie - tak - była taka propozycja. I to była propozycja, którą Radek przyjmował pod jednym warunkiem: że kupimy nową siedzibę dla ambasadora w Waszyngtonie". Wkrótce Sikorski związał się z PO i rozpoczął kampanię ataków na PiS. Kpił z proamerykańskiej strategii urzędników prezydenta Kaczyńskiego: "Pół roku temu prorokowałem, że nawet jeśli prezydent USA wycofa się z umowy, to "okopy świętej trójcy" światowego buszyzmu, czyli nasze Biuro Bezpieczeństwa Narodowego się na to nie zgodzi i będzie walczyć dalej". Jednocześnie sam jest wyjątkowo czuły na głosy negatywne, ostatnio wytoczył nawet kilku redakcjom procesy za wpisy internetowe czytelników"".

Opisując w dalszej olejności R. Sikorskiego w czasach kiedy był ministrem autor pisze: ""W wyborach w 2007 r. Sikorski został posłem PO, a potem szefem MSZ. Po objęciu resortu przez Sikorskiego przerwano realizowane w nim zmiany. Za czasów min. Anny Fotygi absolwenci sowieckiej uczelni MGIMO (Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych) byli usuwani ze stanowisk kierowniczych do mniej odpowiedzialnych zadań. Jednak za czasów Sikorskiego w MSZ uznano, że studia w MGIMO nie są powodem do wstydu, chociaż wpływy w MGIMO miały posiadać sowieckie służby specjalne. Ryszard Schnepf, wiceminister w MSZ, stwierdził: "Radosław Sikorski uważa, że jedyne kryteria, jakimi powinno się kierować przy doborze ludzi, to ich profesjonalizm i lojalność wobec kraju. Nie byłoby dobrze, gdyby z powodu ukończenia tej czy tamtej uczelni ktoś był dyskryminowany lub faworyzowany". Absolwenci MGIMO obejmowali ambasady, awansowali w centrali. Nominacji doczekał się np. wiceszef kadr w MSZ Roman Kowalski, który ukończył MGIMO.
"Nasz Dziennik" zwracał uwagę na fakt, że w ostatnim okresie do sądów trafiło kilkanaście wniosków biura lustracyjnego dotyczących osób z MSZ. Sądy wszczęły postępowania lustracyjne wobec ambasadora tytularnego w Moskwie Tomasza Turowskiego, Janiny Biernackiej z kancelarii MSZ, Witolda Raczkowskiego, byłego konsula w Grodnie, oraz Mirosława Lewińskiego, członka "służby zagranicznej", a także wnioski dotyczące Wojciecha Piątkowskiego, radcy z ambasady w Katarze. Pion lustracyjny Instytutu Pamięci Narodowej zarzuca byłemu konsulowi we Lwowie Mirosławowi Grycie i obecnemu konsulowi w Łucku Andrzejowi Kucharczukowi, że złożyli "nieprawdziwe oświadczenia lustracyjne". Jednocześnie Sikorski czynił trudności tzw. pisowskim kandydatom na ambasadorów, zwłaszcza byłej minister Annie Fotydze, o której powiedział: "Dobrze, że Anna Fotyga nie została naszym ambasadorem przy ONZ, bo wstyd byłby jeszcze większy niż po jej nagłym odejściu ze stanowiska w Międzynarodowej Organizacji Pracy". Natomiast w kwietniu 2009 r. oświadczył, że jest "mało prawdopodobne", aby jego poprzedniczka została polskim ambasadorem przy ONZ. Stało się to po spotkaniu Anny Fotygi z sejmową Komisją Spraw Zagranicznych, kiedy stwierdziła: "Człowiek o moim życiorysie jest naprawdę głęboko poraniony przyglądaniem się temu, co się dzieje z polską polityką zagraniczną". Trudno nie zgodzić się z byłą szefową dyplomacji RP. Sikorski wielokrotnie agresywnie atakował samego prezydenta Lecha Kaczyńskiego: "Prezydent wolnej Polski może być niski, ale nie powinien być mały". Do min. Anny Fotygi miał powiedzieć: "Można być prezydentem, ale można być też chamem"".

"Strategię MSZ za czasów Sikorskiego charakteryzuje skrajny serwilizm wobec Unii Europejskiej i Moskwy. Dyplomaci nie bronili interesów naszego państwa na arenie europejskiej, nie realizowali wypracowanej wcześniej strategii stabilizacji naszego regionu i utrzymania przez Polskę ważnej pozycji w Europie, dzięki bliskim stosunkom z Waszyngtonem. Istotnym elementem tej architektury geopolitycznej był wspólny amerykańsko-polski projekt instalacji w Polsce tarczy antyrakietowej. Jego realizacja uczyniłaby z Polski samodzielnego gracza w tym regionie Europy, uniezależniłaby nas od Brukseli i Moskwy. Wprawdzie w okresie szefowania MON Sikorski werbalnie postulował budowę tego systemu, jednak po odejściu z rządu premiera Kaczyńskiego natychmiast zaczął wskazywać na kolejne trudności w sprawie budowy w Polsce amerykańskich baz antyrakietowych. Krytykował rząd polski i administrację USA. W "Washington Post" opublikował artykuł, w którym stwierdził, że jest "długa lista powinności państwa przyjmującego tarczę i niewiele zobowiązań USA. (...) Jeśli administracja Busha liczy na to, że Polacy i Czesi, skacząc z radości, zgodzą się na wszystko, co się im zaproponuje, czeka go bolesne zderzenie z rzeczywistością. (...) Nastawienie opinii publicznej do Ameryki jest coraz gorsze i rośnie sprzeciw wobec operacji wojskowych pod kierunkiem USA, a zwłaszcza do proponowanego umieszczenia bazy rakietowej w Polsce". Natomiast już jako szef MSZ w styczniu 2008 r. skrytykował byłą minister Fotygę za jej wypowiedź, że "rząd Tuska prowadzi negocjacje z USA techniką żądań zaporowych", a poprzedni rząd rozmawiał ze Stanami o bardziej zaawansowanych technologiach, które "niekoniecznie musimy dostać" od USA, bo Polskę też "stać na modernizację armii". Sikorski powiedział wtedy: "Rząd ma pewną pozycję negocjacyjną i bardzo proszę, żeby pani minister Fotyga tej polskiej pozycji nie podcinała". Jednocześnie dodał, że prosi też prezydenta, by przywołał swoją podwładną do porządku. Jaką strategię negocjacyjną rząd Tuska wypracował w tej sprawie, przekonaliśmy się kilka miesięcy później, kiedy to dopiero publiczna wypowiedź min. Witolda Waszczykowskiego, głównego negocjatora Polski w sprawie tarczy antyrakietowej, spowodowała przyspieszenie ze strony MSZ i podpisanie umowy. Przez kolejne miesiące można było zaobserwować, że rząd Tuska wyczekiwał rezygnacji USA z projektu rozmieszczenia w Polsce tych baz. Taka postawa doprowadziła do sporu z prezydentem Kaczyńskim, który był zwolennikiem uczynienia z Polski lidera w Europie Środkowej. Ewidentną dyplomatyczną winą ekipy PO i osobiście Sikorskiego było opóźnienie rozmów z USA i oczekiwanie na dojście do władzy w Waszyngtonie zwolenników tzw. resetu w stosunkach z Rosją".

""Taki "reset" z UE i Rosją dyplomacja Sikorskiego rozpoczęła bowiem znacznie wcześniej. Kolejne wizyty w Moskwie, Brukseli, Berlinie, eliminowanie prezydenta Kaczyńskiego z rozmów dyplomatycznych (bo taki miała sens słynna "wojna o samolot"), doprowadziły do pochwał ze strony Brukseli i słownego ocieplenia z Rosją. Po jednej z wizyt w Moskwie Sikorski oświadczył: "To początek przekuwania się przez warstwy lodu. Odkurzamy umowy i wróciliśmy do języka pragmatyki, tzn. odpowiadania sobie pozytywnymi gestami na pozytywne gesty". Bagatelizował kolejne oświadczenia dostojników rosyjskich na temat groźby użycia broni: "To, że Rosja po raz kolejny używa doktryny pierwszego użycia broni atomowej, to nic nowego. Opracowała ją już w latach 90. To nie oznaka siły, ale słabości. Mam wrażenie, że te publiczne dywagacje pana generała nie są nawet w Moskwie i przez rosyjską prasę traktowane poważnie". W kolejnych oświadczeniach Sikorski nie wykluczał przyjęcia Rosji do NATO, przebudowy tego paktu itd. Ten wschodni "reset" Sikorskiego wynikał z polityki UE, która postanowiła uczynić z Rosji partnera strategicznego, nawet kosztem nowych członków. Kwintesencją dyplomacji Sikorskiego są dwa jego spotkania - pierwsze z prezydentem Alaksandrem Łukaszenką (razem z szefem dyplomacji Niemiec) i drugie z polskimi ambasadorami w obecności szefa dyplomacji Rosji. W obu wypadkach interesy kraju zostały podporządkowane strategii UE. Najdobitniej odczuła to Polonia za wschodnią granicą. Dyplomacja Sikorskiego była zagranicznym wydaniem "polityki miłości" PO. Zresztą jego resort stał się sławny za sprawą specyficznego hobby Sikorskiego. "Nasz Dziennik" ujawnił, a MSZ potwierdziło, iż wykorzystał on jedną z dyplomatycznych wizyt w Chinach, by nabyć popularny wśród ludów Azji afrodyzjak przygotowany ze sproszkowanego rogu jelenia. Spreparowanie kosztownego specyfiku wiąże się z ogromnym cierpieniem zwierzęcia, któremu ścina się jeszcze młode, bardzo silnie unerwione poroże, przeciwko czemu protestują międzynarodowe organizacje ekologiczne zajmujące się ochroną ginących gatunków. Tymczasem do poszukiwania afrodyzjaku Sikorski zaangażował nawet personel polskiej placówki dyplomatycznej"".

"O ile ten ostatni wyczyn Sikorskiego można oceniać w kategoriach satyrycznych, o tyle inne są już poważniejsze, tragiczne. To właśnie postawa dyplomacji rządu PO doprowadziła do rozdzielenia wizyt premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu. Zaniechania polskich władz spowodowały, że wizyta głowy państwa polskiego była traktowana przez władze Rosji jako prywatna i była gorzej przygotowana. Pomimo tragedii 10 kwietnia Sikorski nie wyciągnął konsekwencji wobec urzędników winnych tych zaniedbań, nie wszczął postępowań dyscyplinarnych, nie skierował wniosków do prokuratury. Zachował się tak, jakby nie wydarzyła się największa tragedia w Polsce po II wojnie światowej. Sikorski nie podjął działań dyplomatycznych po publikacji raportu MAK. Zaniechania MSZ w tej sprawie unaocznił mec. Bartosz Kownacki, który praktycznie jako osoba prywatna doprowadził do usunięcia ze strony internetowej MAK części fałszywych informacji o gen. Andrzeju Błasiku. Interwencja Sikorskiego byłaby skuteczniejsza".

""Najdobitniejszym przykładem skandalicznych przygotowań wizyty polskiego prezydenta w Katyniu jest fakt, że osobą odpowiedzialną za organizację był ambasador tytularny Tomasz Turowski, który powrócił do pracy w MSZ w lutym 2010 r. i natychmiast zlecono mu prace w tym zakresie. Instytut Pamięci Narodowej oskarżył Turowskiego o złożenie fałszywego oświadczenia lustracyjnego. Według archiwalnych dokumentów miał być w czasach PRL komunistycznym agentem pracującym pod przykryciem, m.in. w Watykanie. Oczywiście to nie są wszystkie "dokonania" ministra Radosława Sikorskiego, ale już tylko to zestawienie charakteryzuje go jako Zeliga, bohatera filmu Woody´ego Allena, "człowieka bez właściwości", który bez trudu dostosowuje się do każdych warunków i otoczenia. Zapewne fakt wysłania przez Sikorskiego noty do Watykanu w sprawie ojca Tadeusza Rydzyka wpisuje się w nowy etap działalności jego i jego partii - podważania i dyskredytowania osób duchownych"".

--------------------------------------

Jeszcze raz przepraszam za długość tekstu, ale uznałem, że po prostu tak było trzeba. 

Zarówno w moim poprzednim poście, jak i w tym można zauważyć niejednoznaczność poglądów i zachowań Radosława Sikorskiego. Bywał prawicowcem a jest obecnie demoliberalnym lewakiem, przy czym chyba od samego początku - delikatnie mówiąc - mało kulturalnym, co potwierdził ostatnio chamsko atakując Beatę Kempę. Płynął zawsze "z prądem" i trzeba sobie zadać pytanie: Czy te zmiany poglądów to jego osobista decyzja czy też została mu nakazywana przez innych, ważniejszych od niego? 

Poprzedni post zakończyłem następująco: 

""Ale wracając do "naszego" R. Sikorskiego. Może właśnie uczestnictwo, nawet w Komitecie Sterującym Grupy Bilderberg jest odpowiedzią na tytułowe pytanie? Może on właśnie realizuje cele, które ta Grupa mu wyznacza? Może faktycznie wystarczy powiedzieć, że jest się Bilderbergiem, aby mieć otwarte na oścież drzwi do każdej aktywności, niezależnie czy prawicowej czy liberalno-lewicowej oraz gospodarczej? Może też i stąd wynika jego chamstwo, prymitywizm słownictwa i buta oraz polska, i międzynarodowa kariera?

Innej odpowiedzi nie znajduję i trzeba sobie uzmysłowić, że prawdopodobne cele Grupy Bilderberg są diametralnie sprzeczne wobec dążeń państw i narodów do suwerenności i niepodległości. Dotyczy to również naszej Ojczyzny. Czy rzeczywiście budowa NWO jest ich celem? Tego nie wiem, bo wszystko jest owiane tajemnicą, ale właśnie ta tajemniczość implikuje powstawanie różnych teorii na ten temat. A przecież historia ludzkości jest historią różnych spisków! [1]"". 

Natomiast przeczytawszy wskazane w tekście te dwa artykuły pojawiły się u mnie inne, dodatkowe refleksje będące pytaniami: Czy to, że stryj był wcześniej w KBW pomogło mu wyjechać w 1981 roku na "naukę języka angielskiego" do UK? Bo przecież wtedy naprawdę tak łatwo nie było wyjechać za granicę do Zachodniej Europy. I skąd on wziął pieniądze na studiowanie tam, bo tak naprawdę zaczął osiągać dochody z dziennikarstwa dopiero po ukończeniu licencjatu na Oxfordzie? Miał jakieś stypendium? A jeżeli miał, to kto mu go dał? Skąd u niego taka słabość wobec postaci generała M. Dukaczewskiego, ostatniego szefa WSI i wprost niechęć do Antoniego Macierewicza, i krytyka jego Raportu z Likwidacji WSI? Jak wytłumaczyć jego serwilistyczną uległość wobec Rosji i niemieckiej Unii Europejskiej? 

Zapewne u moich czytelników tego tekstu pojawią się i inne pytania czy też wątpliwości dotyczące życiorysu i osoby R. Sikorskiego. Jeżeli tak to byłbym wdzięczny za ich przekazanie w formie komentarza.   


   

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

czwartek, 21 października 2021

Kim Ty jesteś Bilderbergu Radosławie Sikorski?

Najprościej na to pytanie można by było odpowiedzieć, że "jest mężem swojej żony" (1992 rok), czyli Żydówki i amerykańskiej dziennikarki, i historyczki  Anne Elizabeth Applebaum urodzonej w Waszyngtonie w 1964 roku i mającej szerokie kontakty (także rodzinne) ze środowiskiem amerykańskich i żydowskich finansistów, też rabinów oraz zdobywczynią m.in. Nagrody Pulitzera w 2004 roku [1].

Warto dokładnie sobie przeczytać jej życiorys i poznać chociażby jej przynależności do różnych globalnych i lewacko-demoliberalnych instytucji jak: Council on Foreign Relations ( CFR ), czyli Rady Stosunków Zagranicznych, która przez wielu jest uważana za jeden z elementów Rządu Światowego; Renew Demokracja Initiative ( RDI ), czyli Inicjatywy Odnowy Demokracji zajmującej się krzewieniem i obroną  liberalnej demokracji w Stanach Zjednoczonych i za granicą; National Endowment for Democracy ( NED ), czyli Narodowego Funduszu na rzecz Demokracji mającego za cel promowanie demokracji w innych krajach poprzez wspieranie instytucji demokratycznych i grantowe (finansowe) ich wspieranie; i wiele, wiele innych. 

Pani Anne E. Applebaun bodajże uzyskała polskie obywatelstwo w 2003 roku, ale cały czas jest też obywatelką USA. Onegdaj poparła w wyborach prezydenckich H. Clinton uważając D. Trumpa za prawicowego szkodnika.  Applebaum wskazała też na niebezpieczeństwo nowej „Międzynarodówki Nacjonalistycznej” tworzonej przez takie - jej zdaniem nacjonalistyczne i ksenofobiczne partie - jak Prawo i Sprawiedliwość w Polsce, Liga Północna we Włoszech czy Partia Wolności w Austrii. 

To tak pokrótce o żonie Radosława Sikorskiego.  

A on sam... też ma ciekawy i zastanawiający życiorys [2]. Urodził się w Bydgoszczy w roku 1963. Jest przedstawiany jako polski dziennikarz, poliglota i polityk. Nigdzie nie znalazłem informacji o rodzicach i nazwiskach przodków (nawet w anglojęzycznej Wikipedii). Zawsze jestem nieufny, gdy konkretny polski życiorys zaczyna się od szkoły średniej bez podania danych o swojej rodzinie, bo nigdy nie wiem czy mam do czynienia z Gojem czy z Żydem. Ale mniejsza z tym...

Natomiast ogólnie wczytując się w jego historię, to w sumie należałoby powiedzieć, że kiedyś miał piękną kartę swojej bytności na tym ziemskim padole. I co to się z nim stało, że teraz jest skrajnie leawcko-liberalnym przeciwnikiem Polski? Czy kiedyś udawał prawicowca będąc agentem wpływu, czy zawsze miał jednak takie jak dzisiaj poglądy, ale został "zadaniowany" i "uwiarygadniany"  przez globalistów na odcinek prawicowy? Takie pytania trzeba postawić zestawiając jego przeszłe poglądy i działania z teraźniejszymi, antypolskimi. Ciekawe jest też, że R. Sikorski według Transparency International EU ma 12 dodatkowych (oprócz unijnych) dochodów, które łącznie mogą sięgać nawet 804 tysięcy Euro i jest najlepiej pod tym względem zarabiającym europosłem [3].

Zasadne więc jest pytanie: kim Ty jesteś Radosławie Sikorski?

W czerwcu 1981 wyjechał on do Wielkiej Brytanii (sic!), aby uczyć się języka angielskiego. Po ogłoszeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r. otrzymał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii w 1982 roku. Studiował filozofię, politykę i ekonomię w Pembroke College na Uniwersytecie Oksfordzkim. W czasie pobytu w Oksfordzie Sikorski był przewodniczącym Stałego Komitetu towarzystwa dyskusyjnego, Unii Oksfordzkiej (gdzie organizował debaty o stanie wojennym), prezesem Towarzystwa Polskiego Uniwersytetu Oksfordzkiego i był m.in. wybrany do ekskluzywnego Bullingdon Club, do którego należał były premier Wielkiej Brytanii David Cameron, były kanclerz George Osborne i premier Boris Johnson. Jego artykuły ukazywały się w prestiżowych polskich czasopismach emigracyjnych – paryskiej Kulturze i Zeszytach Historycznych oraz w brytyjskim Sunday Telegraph i czasopisma Tatler. Ukończył studia licencjackie (nie magisterskie!) w 1986 roku a w 1987 roku uzyskał obywatelstwo brytyjskie, którego zrzekł się w 2006 roku, zostając ministrem obrony RP. 

A ja sobie zadaję pytanie: skąd R. Sikorski w latach 1981-1986 (w tym latach jego studiowania) miał na to fundusze. Czy miał jakieś stypendium? A jeżeli tak, to kto mu tego stypendium udzielił. Jeżeli zaś nie miał żadnego stypendium to skąd czerpał pieniądze m.in. na studiowanie?

W połowie lat 80-tych R. Sikorski pracował jako niezależny dziennikarz dla takich publikacji jak The Spectator i The Observer. Pisał także dla indyjskiej gazety The Statesman of Kalkuta.W 1986 roku podróżował do Afganistanu, jak stwierdził w swojej książce, po to, "by pisać o wojnie, jaką mudżahedini toczyli przeciwko Związkowi Radzieckiemu”. Będąc korespondentem wojennym The Sunday Telegraph, opublikował pierwszy raport i zdjęcia amerykańskich pocisków Stinger , których użycie było punktem zwrotnym w wojnie. W 1987 odbył studniową podróż, pod ostrzałem sowieckim, do starożytnego miasta Herat. Zdobył I nagrodę w kategorii singli Spot News of World Press Photo Awards w 1988 roku za zdjęcie rodziny zabitej i zmumifikowanej w ich domu w wyniku komunistycznego nalotu bombowego.

Sikorski wrócił do Polski w sierpniu 1989 roku. Przez krótki czas był wiceministrem obrony w rządzie Jana Olszewskiego w 1992 roku, gdzie pomagał w przygotowaniu polskiej kandydatury do NATO. W latach 1998-2001 Sikorski pełnił funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w rządzie Jerzego Buzka , będąc najpierw zastępcą Bronisława Geremka , a następnie Władysława Bartoszewskiego. Był Honorowym Prezesem Fundacji Pomocy Polakom na Wschodzie. W latach 1990-91 był warszawskim korespondentem The Sunday Telegraph. Był autorem programu Wywiad Miesiąca w Telewizji Polskiej, w którym przeprowadzał wywiady z Margaret Thatcher, Lechem Wałęsą', Vaclavem Klausem, Otto von Habsburgiem, Henrym Kissingerem, Qianem Qichenem i innymi. 

Swego czasu, w latach 90-tych XX wieku był krytykiem Lecha Wałęsy stwierdzając, że "nasyłał na niego chłopców z WSI". Później radykalnie zmienił o nim zdanie i stał się jego apologetą i zażartym obrońcą [4]. Oceniając tę wypowiedź o L. Wałęsie to widać, że R. Sikorski ma taką przywarę, która powoduje, iż nieraz bez zastanowienia i między słowami "pacnie" jakąś prawdę jak onegdaj o "dorzynaniu watahy" (to o PiS). W tym kontekście warto więc się zastanowić jakie kontakty z WSI miał L. Wałęsa, skoro potrafił nasyłać tych chłopców na innych. 

W latach 2002-2005 Sikorski był stypendystą-rezydentem prawicowego think tanku American Enterprise Institute w Waszyngtonie i dyrektorem wykonawczym New Atlantic Initiative. 

Później został wybrany senatorem z rodzinnej Bydgoszczy. Wszedł do rządu premiera Marcinkiewicza jako minister obrony narodowej. W czasie swojej pracy w MON przeniósł akta z czasów Układu Warszawskiego do Instytutu Pamięci Narodowej, odtajnił mapy Układu Warszawskiego, które demonstrowały sowieckie plany użycia broni jądrowej w wojnie ofensywnej przeciwko NATO i anulował emeryturę wojskową Heleny Brus, stalinowskiej prokurator, która skazała na śmierć generała Augusta Emila „Nila” Fieldorfa. Odtajnił akta operacji o kryptonimie „Szpak” Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI), które dokumentowały prowadzone przeciwko niemu działania, zawierające stenogramy z podsłuchu w jego domu i telefonu oraz wrogie artykuły w mediach inspirowanych przez WSI. Zrezygnował z funkcji 5 lutego 2007 r., w przededniu zaangażowania Polski w wojnę w Afganistanie na znak protestu przeciwko działalności szefa wywiadu wojskowego Antoniego Macierewicza. Choć nigdy nie należał do partii Prawo i Sprawiedliwość, odbył kadencję w Klubie Senatorskim Prawo i Sprawiedliwość. W przedterminowych wyborach parlamentarnych w 2007 roku został wybrany do Sejmu.  

16 listopada 2007 roku objął  stanowisko ministra spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska i wstąpił do PO by w 2008 roku zostać członkiem jej zarządu krajowego. Jako minister spraw zagranicznych R. Sikorski był prorosyjski. W 2009 roku powiedział, że Rosja jest potrzebna do rozwiązania problemów politycznego teatru europejskiego i światowego. Był nawet zwolennikiem tego, aby Rosja - pod pewnymi warunkami - mogła wstąpić do NATO. Bywał regularnym gościem w Moskwie u jego rosyjskiego odpowiednika ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa, który też często bywał w Polsce.  Jednocześnie zacieśniał stosunki z Niemcami i Francją. Współpraca w Trójkącie Weimarskim – Polska, Niemcy, Francja – była za jego kadencji szczególnie intensywna. 

W 2008 roku R. Sikorski zakończył długie negocjacje z USA w sprawie lokalizacji bazy antyrakietowej w Polsce. Umowa została ostatecznie podpisana z sekretarz stanu USA Condoleezzą Rice, pomimo sprzeciwów Rosji . 17 września 2009 administracja Obamy zrezygnowała jednak z budowy "tarczy antyrakietowej" w Polsce. W marcu 2010 r. Sikorski wziął udział w prawyborach Platformy Obywatelskiej przeciwko ówczesnemu marszałkowi Sejmu Bronisławowi Komorowskiemu, który następnie pokonał Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. 

W szczytowym momencie europejskiego kryzysu finansowego - w listopadzie 2011 roku - R. Sikorski wygłosił w Berlinie przemówienie „Polska i przyszłość Unii Europejskiej” przed Niemiecką Radą Stosunków Międzynarodowych, prestiżową organizacją non-profit złożoną z niemieckich elit politycznych. Ostrzegł, że państwa członkowskie UE stoją przed wyborem „pomiędzy głębszą integracją gospodarczą a rozpadem strefy euro”. Sikorski wystosował nadzwyczajny apel: „Prawdopodobnie będę pierwszym polskim ministrem spraw zagranicznych w historii, który to powie, ale oto jest: mniej boję się niemieckiej potęgi niż zaczynam się obawiać niemieckiej bezczynności”. Sikorski nazwał Niemcy „niezbędnym narodem Europy” i zaapelował do Niemiec o przywództwo w ratowaniu euro, oferując wsparcie Polski. R. Sikorski był zaangażowany w wydarzenia zimowego Majdanu na Ukrainie na szczeblu międzynarodowym. Podpisał 21 lutego wraz z prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem i liderami opozycji Witalijem Kliczko, Arsenijem Jaceniukiem i Olegiem Tiagnibokiem .a także ministrom spraw zagranicznych Rosji, Francji i Niemiec memorandum porozumienia w celu promowania pokojowych zmian w ukraińskiej władzy. 

R. Sikorski był głównym architektem, wraz ze swoim szwedzkim odpowiednikiem i przyjacielem Carlem Bildtem, polityki wschodniej UE, która później została nazwana Partnerstwem Wschodnim i doprowadziła do powstania tzw. Małego Ruchu Granicznego między Polską a Federacją Rosyjską, t.j. z podległym Rosji obwodem kaliningradzkim. Był też gorącym zwolennikiem sankcji wobec Rosji za aneksję Krymu i wojnę w ukraińskim Donbasie.

24 września 2014 r. Sikorski został wybrany na Marszałka Sejmu by w połowie czerwca zrezygnować  ze stanowiska w związku z aferą "podsłuchową" u "Sowy i Przyjaciół", gdzie nagrano jego knajackie, chamskie i wulgarne słownictwo: np. ""....przy okazji kobiet mówił o „zrzucaniu z końca członka” oraz, że trzeba je dowartościować i przep…lić i że są pi..ami"" [5]. Zresztą - ze względu na swoje prostactwo i chamstwo - został szyderczo nazwany w cudzysłowu "gentelmanem i lordem z Chobielina" (posiadłość R. Sikorskiego), co też potwierdził ostatnio pisząc, żeby Europosłanka Beata Kempa "Walnęła się w zatłuszczony łeb" [5a].

W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 r. Sikorski został wybrany eurodeputowanym z okręgu kujawsko-pomorskiego. Został wybrany na nowego przewodniczącego Delegacji Parlamentu Europejskiego ds. stosunków ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki.

6 listopada 2015 Sikorski został mianowany Senior Fellow w Centrum Studiów Europejskich Uniwersytetu Harvarda. Jest członkiem Instytutu Geostrategii im. Brzezińskiego w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych. 

11 lutego 2016 R. Sikorski został wybrany na Prezesa Zarządu Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. 

To tyle jeżeli chodzi o oficjalną, po części nawet laurkę na cześć jego życiorysu i jego dokonań polityczno-zawodowych, ale wciąż pozostaje pytanie: Kim on właściwie jest? 

Kamil Kwiatek, dziennikarz portalu wPolityce.pl w tonie niemal sensacyjnym napisał, że R. Sikorski jest członkiem Komitetu Sterującego Grupy Bilderberg [6]. Ale o tym wiadomo przecież od dawna i zarówno na europarlamentarnej oficjalnej stronie życiorysu R. Sikorskiego, jak i na anglojęzycznej Wikipedii, ale i na oficjalnej stronie Grupy Bilderberg ta informacja jest podana [7].

Ale mimo to, dobrze, że z taką informacją - za pośrednictwem portalu wPolityce.pl - dotarł do większego grona odbiorców, bowiem coroczne spotkania Grupy Bilderberg są owiane tajemniczością i nie można się nigdy dowiedzieć, o czym tak naprawdę przeszło 130 osób dyskutowało a członkowie Grupy to elita elit: od głów państw, po premierów i innych polityków, naukowców, szefów największych firm (w tym największych banków czy innych instytucji finansowych), dziennikarzy, etc. Wielu uważa, że jest to nieformalny jeden z członów tzw. Rządu Światowego (NWO), który nakreśla w jakim kierunku winna podążać światowa polityka i gospodarka aby w końcu osiągnąć cel nadrzędny: budowę Jednego Państwa Światowego i właśnie już oficjalnego Rządu Światowego. 

Ostatnie spotkanie Grupy Bilderberg odbyło się w dniach 30 maja – 2 czerwca 2019 r. w Montreux w Szwajcarii. W 2020 roku nie było spotkania ze względu na pandemię koronawirusa a gośćmi tego ostatniego spotkania ze strony Polski byli: Jolanta Pieńkowska (dziennikarka), Rafał Trzaskowski (prezydent Warszawy) oraz oczywiście R. Sikorski, który jest właśnie członkiem 30 osobowego kadencyjnego Komitetu Sterującego Grupy, przy czym jego członkowie mogą być wybierani na kolejne kadencje. 

Grupę Bilderberg założył w roku 1954 mason Józef Retinger, który jest przedstawiany jako polski literaturoznawca, pisarz i polityk, doradca Władysława Sikorskiego; organizator kongresu haskiego, sekretarz generalny Ruchu Europejskiego, inicjator i sekretarz Grupy Bilderberg, jeden z twórców Wspólnoty Europejskiej; emisariusz polityczny, wolnomularz. W 1958 nominowany przez norweskiego posła Finna Moe (Partia Pracy) do Pokojowej Nagrody Nobla (...) Jego dziad Stanisław pochodził z rodziny żydowskiej, która przyjęła chrzest w 1827 roku w Tarnowie. 

Józef Retinger jest postacią wzbudzającą wiele kontrowersji. Jest często posądzany o współpracę z różnymi wywiadami: np. Anglii czy Rosji Sowieckiej. Wielu też uważa, że był podwójnym a nawet potrójnym agentem obcych Polsce służb. Nie wiem na ile te fakty są prawdziwe. Zabrał je ze sobą do grobu a o jego ewentualnej współpracy jako tajnego agenta prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy, chociaż jest symptomatyczne, że - jako doradca W. Sikorskiego - był zawsze przy nim oprócz... feralnego lotu, kiedy to w Katastrofie Lotniczej w Gibraltarze jego mocodawca zginął. 

Ale wracając do "naszego" R. Sikorskiego. Może właśnie uczestnictwo, nawet w Komitecie Sterującym Grupy Bilderberg jest odpowiedzią na tytułowe pytanie? Może on właśnie realizuje cele, które ta Grupa mu wyznacza? Może faktycznie wystarczy powiedzieć, że jest się Bilderbergiem, aby mieć otwarte na oścież drzwi do każdej aktywności, niezależnie czy prawicowej czy liberalno-lewicowej oraz gospodarczej? Może też i stąd wynika jego chamstwo, prymitywizm słownictwa i buta oraz polska, i międzynarodowa kariera?

Innej odpowiedzi nie znajduję i trzeba sobie uzmysłowić, że prawdopodobne cele Grupy Bilderberg są diametralnie sprzeczne wobec dążeń państw i narodów do suwerenności i niepodległości. Dotyczy to również naszej Ojczyzny. Czy rzeczywiście budowa NWO jest ich celem? Tego nie wiem, bo wszystko jest owiane tajemnicą, ale właśnie ta tajemniczość implikuje powstawanie różnych teorii na ten temat. A przecież historia ludzkości jest historią różnych spisków!

[1] https://en.wikipedia.org/wiki/Anne_Applebaum#Awards_and_honors - wskazuję na anglojęzyczną Wikipedię, bo zawiera więcej informacji niż wersja polska (można sobie przetłumaczyć nawet tylko za pomocą tłumacza Google),
[2] https://en.wikipedia.org/wiki/Rados%C5%82aw_Sikorski oraz https://www.europarl.europa.eu/meps/pl/197548/RADOSLAW_SIKORSKI/cv (w dalszej części o ile nie wskażę innego źródła będę opierał swoje informacje o życiorysie R. Sikorskiego na wskazanych w tym przypisie źródłach),

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

wtorek, 19 października 2021

Opary hipokryzji, kłamstwa i absurdu w Parlamencie Europejskim!

Miałem pisać o czymś innym, ale ten, kto miał dzisiaj szansę wysłuchania słów polskiego premiera a tym bardziej po jego przemówieniu prześledzenia tzw. "dyskusji" o Polsce, to po prostu musiał odnieść wrażenie, że przeciwnicy Polski w Europarlamencie poruszają się w oparach hipokryzji, kłamstwa i absurdu oraz nie mają żadnego pojęcia, co w Polsce się dzieje.   

"Szefowa KE Ursula von der Leyen podczas debaty w PE oświadczyła, że wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego kwestionuje podstawy Unii Europejskiej. Jak dodała, po raz pierwszy trybunał państwa członkowskiego uznał, że traktaty unijne są niezgodne z konstytucją krajową. „Nie uznajemy polskiego Trybunału Konstytucyjnego za niezależny” - oznajmiła we wtorek podczas debaty w Parlamencie Europejskim przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen [1]".

Tymczasem wcześniej takie orzeczenia w szczególnych przypadkach zapadały też w Niemczech, ale "podobne wyroki, wskazujące na prymat prawa krajowego nad unijnym, zapadały (oprócz Niemiec - dop:kj) m.in. we Francji, Czechach, Włoszech, Hiszpanii, czy na Litwie (...)  w kwietniu tego roku, francuska Rada Stanu będąca odpowiednikiem najwyższego sądu administracyjnego, orzekła w uzasadnieniu decyzji dot. zbierania danych przez operatorów komórkowych, że francuska konstytucja pozostaje nadrzędna wobec prawa europejskiego. 8 czerwca rumuński Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok w sprawie przepisów ustawy dot. ustroju sądów, stwierdzając, że prawo UE nie ma pierwszeństwa nad rumuńską konstytucją (...) W styczniu 2020 r. Sąd Najwyższy Hiszpanii odrzucił wyrok TSUE w sprawie w sprawie Oriola Junquerasa, który został wybrany na europosła dając do zrozumienia, że porządek prawny Hiszpanii jest ważniejszy niż unijny" [2].

I jak mają się te fakty do kłamstwa i hipokryzji Pani Ursuli von der Leyen, która stwierdziła, że: orzeczenie polskiego TK jest przypadkiem, kiedy "...po raz pierwszy trybunał państwa członkowskiego uznał, że traktaty unijne są niezgodne z konstytucją krajową"?

"Chcę podziękować wielu Polkom i Polakom, którzy wyszli na ulice i pokazali, że jest inna Polska. Setki tysięcy pokazały swoje twarze na ulicach Warszawy i nie tylko. Chcę podziękować Donaldowi Tuskowi za to, że nawoływał do tych demonstracji. To byli prawdziwi patrioci pod dumną polską flagą, ale również z barwami europejskimi. Patriota nie musi być nacjonalistą. Jest przekonanym Europejczykiem, jeśli jest patriotą — mówił natomiast szef frakcji EPL Niemiec Manfred Weber" [3].

No tak... czego można było się spodziewać po takim polityku? A już te "setki tysięcy demonstrantów" na ulicach Warszawy rozśmieszyło mnie do łez, ale niestety przeciwnicy Polski ciągle o tym przekonują i wielu z nich w to rzeczywiście uwierzyło.

Na koniec zaś tego krótkiego przeglądu krytycznych wypowiedzi polityków zagranicznych o Polsce warto wskazać - a jakże, naszego "dobrego" znajomego - Guy'a Verhofstadt'a, który był raczył porównać PiS do Targowicy mówiąc: "To mi mocno przypomina coś bardzo dramatycznego w historii Europy, z końcem XVIII w., kiedy Polska zniknęła z map Europy. Fatalna mieszanka złego zarządzania, zagrożenia zewnętrznego i zdrady konserwatystów, którzy nie chcieli zaakceptować nowoczesnej polskiej konstytucji" [4]

Na szczęście znalazło się też wielu, którzy bronili naszej Polski a nawet przestrzegali, żeby nie drażnić w ten sposób krajów naszej części Europy. Np. holenderski polityk z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, Robert Roos, który uznał, że wyrok polskiego TK nie powinien wzbudzać kontrowersji. "W ubiegłym roku podobne wnioski sformułował niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny. Prawdziwie kontrowersyjna decyzja zapadła w Luksemburgu [w TSUE]. Europejscy sędziowie ingerują w sprawy polskiego wymiaru sprawiedliwości, co wykracza poza kompetencje traktatowe [5]

Podobnie wyrażał się też francuski eurodeputowany Zjednoczenia Narodowego Nicolas Bay twierdząc, że: "Polski Trybunał Konstytucyjny pokazał wreszcie, gdzie jest miejsce Unii Europejskiej. Wspólnota składa się z krajów suwerennych, które mogą podejmować niezależne decyzje i nie wszystkie kompetencje leżą w rękach brukselskich urzędników (...) Nie będzie polexitu ani dosłownego, ani politycznego. Polska to wspaniały kraj, który odegrał ogromną rolę w historii Starego Kontynentu. Wielokrotnie to było udowodnione, począwszy od wspaniały wiktorii pod Wiedniem w 1683 r [6]" czy też węgierski europoseł Tamás Deutsch, który stwierdził: "Dziś jestem Polakiem. Widzimy, ze to przedstawiciele elit zachodnich, które wrzuciły nas w ramiona komunizmu, dyskutowały z Jaruzelskim, kiedy my żyliśmy w dyktaturze. Kto wtedy walczył z dyktatorami? Do czego są zdolni dziś? (...) Widzimy kolejną falę pandemii, mamy kryzys energetyczny i ci znowu chcą prześladować Polaków, Węgrów tymi kalumniami. My zyskaliśmy naszą swobodę dzięki naszymi działaniami i będziemy jej bronić przed wami znowu" [7].

Zostawmy teraz polityków zagranicznych i skupmy się na polskich reprezentantach totalnej i czerwonej opozycji, bo to, co oni wyprawiają jest po prostu obrzydliwe i tak winniśmy to oceniać. Obrzydliwe wobec Polski, Polaków i instytucji państwa polskiego. Dla mnie to jest zdrada i zgadzam się z premier B. Szydło, która na forum europejskim dziś powiedziała: "Wstyd mi za tych polskich eurodeputowanych, którzy stąd i tutaj atakują Polskę, swoją ojczyznę" [8].

Nie mam zamiaru się zbytnio o nich rozpisywać, natomiast warto przytoczyć niektóre wypowiedzi.

R. Biedroń rzekł tedy: "... ze Strasburga wysyłamy mu przesłanie, ze Strasburga „with love”: figę z makiem dostaniecie, jeśli będziecie prześladować kobiety, jeśli nie szanować niezależności sądów, jeśli będziecie podnosić rękę na mniejszości" [9]. Tak gaworzył zwracając się pośrednio do Jarosława Kaczyńskiego wspominając jednocześnie, że ""Lech Kaczyński w grobie się przewraca jak słyszy to, co zrobiliście z Unią Europejską (...) Zaatakował pan (PMM) bezpardonowo wspólnotę. Wpisał się pan bezpardonowo w coś, co przynosi Polkom i Polakom dzisiaj wielki wstyd, obrzydliwą retorykę, w której pana koledzy i koleżanki nazywają flagę Unii Europejskiej „szmatą”, Unię Europejską „wyimaginowaną wspólnotą”, a miejsce, w którym dzisiaj jesteśmy „brukselskim okupantem"" [10].

Niech Pan Panie Biedroń wskaże czy w kierownictwie PiS jest - obok nieistotnych jednostek - choć jakaś aprobata nazywania flagi Unii Europejskiej „szmatą”, Unię Europejską „wyimaginowaną wspólnotą”, a miejsce, w którym dzisiaj jesteśmy (Strasburg) „brukselskim okupantem""? Podobno jakiś doradca rządu to powiedział, ale kto?

Stary komuch M. Belka raczył zagaworzyć do Ursuli von der Leyen: "Przemówienia Morawieckiego to potok kłamstw i półprawd. W Polsce się do tego przyzwyczailiśmy, jednak pani nie może się przyzwyczajać. Czas na bycie zaniepokojonym już minął" [11]. 

Panie M. Belka! Niech Pan wskaże gdzie premier kłamał lub mówił półprawdy? No może czas pokazać taki przykład!

Oczywiście znalazło się też miejsce na kolejnego komucha L. Millera: "Gdy Unia jest zjednoczona Polska jest chroniona.  Próby zagrożenia jedności europejskiej są złowrogie. Pan Morawiecki sprzedaje kłamstwa. To sposób na wyprowadzenie Polski z UE" [12]

I znów kłamstwo! Ja nie spotkałem się z jakąkolwiek wypowiedzią przedstawicieli obecnej władzy, która akceptuje Polexit. I jakkolwiek mam tu z rządem trochę odmienne zdanie, to jednak przypisywanie PiS-owi chęci Polexitu jest po prostu kłamstwem. I i znów powtarza się oszczerstwo, że premier M. Morawiecki kłamie? Jakiś dowód panie Miller?

Radosław Sikorski zwrócił się również do polskiego premiera: "Panie premierze, czy wypełni pan orzeczenie TSUE, zlikwiduje Izbę Dyscyplinarną SN, przywróci uczciwych sędziów i powróci do europejskiego porządku prawnego? [13]

Oj Panie R. Sikorski! Zadaje pan pytanie, które tak naprawdę jest pytaniem o to czy Polska jest suwerenna czy już nie. Ja jednak mam nadzieję, że jednak jeszcze suwerenna. Tym bardziej, że jest wiele krajów w UE, które wielu orzeczeń TSUE nie wprowadzały w życie i nikt się do nich nie doczepiał. 

No i na koniec smaczek: europeseł A. Halicki zarzucił premierowi kłamstwa a w końcówce swojego przemówienia (nagle ją wygłosił po angielsku) stwierdził, że na polskie ulice wyszło 84% Polaków broniących UE. Mam nadzieję, że  tłumaczenie było zgodne z jego wypowiedzią i jeżeli tak było, to może być kwintesencją podsumowania [14]. A. Halicki zarzuca premierowi jakieś kłamstwa nie wskazując jakie (oprócz jakiejś uwagi na temat sędziego Milewskiego) a sam okłamuje Parlament Europejski. 

Jednak warto było wysłuchać premiera. Szczegółowo jego wypowiedzi nie analizowałem, ale można tą wypowiedź obejrzeć już na YouTube: 


Natomiast jeszcze bardziej było warto wysłuchać debaty po przemówieniu premiera. Szkoda, że częściej nie mamy okazji oglądać takiego przedstawienia. Sądzę, że w przypadku, kiedy jest jakakolwiek dyskusja o Polsce w Europie to winna on być transmitowana. Bo to jaki kłamliwy bełkot na temat Polski wydobywa się z ust większości eurodeputowanych jest pokazem ich ignorancji, obłudy, hipokryzji, kłamstwa i absurdu. I niestety przyczyniają się do takiego spojrzenia na nasz kraj nasi totalni posłowie europejscy. To przykre i Polacy zawsze winni mieć możliwość ich wysłuchania. Może wtedy radykalnie zmalałoby dla nich poparcie. 

Polska jest dziś w takim miejscu, że nie może się poddać atakowi UE. Bo tak naprawdę po trupie Polski skończy się definitywnie już jakiekolwiek marzenie o Europie Ojczyzn a zwycięży chora idea Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa: bez państw, narodów, wiary, indywidualności, suwerenności i niepodległości. 


[7] Tamże
[10] Tamże


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

piątek, 15 października 2021

Marianna Schreiber - przypadek warty zauważenia!

"Marianna Schreiber zyskała sławę, kiedy pojawiła się w ostatniej edycji programu "Top Model". Okazało się, że kandydatka jest żoną ministra PiS Łukasza Schreibera, a do programu zgłosiła się, nie mówiąc mu o tym. Szybko przeszła do kolejnego etapu, jednak niedługo później odpadła. Ta chwila na ekranie pozwoliła jej rozpiąć skrzydła. Marianna Schreiber postanowiła wykorzystać chwilę sławy i w mediach społecznościowych zgromadziła już spore grono fanów" [1].

""Marianna Schreiber znów zaskakuje. Ledwo co okazało się, że wzięła udział w castingu do programu "Top model", potem przyznała się do związku z kobietą, a teraz... kusi swoich fanów nagim zdjęciem. Żona ministra wrzuciła na swój profil na Instagramie niezwykle ponętne zdjęcie, podpisując, że nie boi się hejtu. Podziękowała również fotografowi. - Dziękuje Ci za wspaniałe wsparcie i profesjonalne podejście. Jesteś niezastąpiony - napisała wyraźnie zadowolona Marianna Schreiber [2]"". 

Pani Marianna przyjęła też zaproszenie do telewizji wRealu24.pl, gdzie spotkała się na wywiad z jej szefem Marcinem Rolą [3]. 


Warto przesłuchać jej wywiad, bo pokazuje specyficzny pogląd na świat. Deklaruje się jako katoliczka, natomiast nie ma nic przeciwko seksualizacji dzieci od najmłodszych lat, bo "nieraz się zdarza, że już dzieci współżyją z dziećmi". A ona nie widzi w tym nic zdrożnego. Zresztą po pytaniu M. Roli powtarza takie swoje przekonanie. Co to ma wspólnego z katolicyzmem? Nic!

Postanowiłem napisać o niej, bo to bardzo specyficzny przypadek pustki i "parcia na szkło" a ona sama została zauważona tylko i wyłącznie dzięki temu, że jest żoną swojego męża, który jest w rządzie obecnej władzy. Jestem w stanie założyć się o każde pieniądze, że gdyby nie była żoną ministra z PiS to dalej byłaby zwykłą kobietą i nigdy nie miałaby szansy na zaistnienie w mediach, a tym bardziej w TVN-ie. A TVN ją wykorzysta i "wypluje" jak niemal zawsze w przypadku, kiedy może zaszkodzić obecnemu rządowi. 

Doprawdy. Jestem pełen podziwu dla M. Roli, który musiał dokonywać wielkich dziennikarskich "wygibasów", aby nie "spalić" wywiadu. I to mu się udało. Szacunek dla niego. I mam nadzieję, że w przyszłości będzie podobnie, tym bardziej, że już niebawem doczekamy się od niego "polskiego YouTuba".

Wracając jednak do Pani Marianny. Jej obecna aktywność jest możliwa tylko dlatego, że jest żoną ministra i sądzę, że jej mąż naprawdę może zacząć się zastanawiać, czy wybrał odpowiednią kobietę do końca swojego życia. Tworzą rodzinę, mają potomstwo i jakieś wspólne marzenia o przyszłości. Tylko czy obydwoje małżonkowie nie mają rozbieżnych dążeń? Nie chcę wnikać w ich sprawy osobiste, ale jeżeli jest się w związku z osobą publiczną, to trzeba brać to pod uwagę. Bo jeżeli Pani Marianna doprowadzi do tego, że jej mąż straci posadę to i ona zniknie całkowicie z tak ulubionych przez nią mediów. 

Co niektórzy mówią o tym, że działania medialne Pani Marianny są celowymi i wykreowanymi dla dobra partii jej męża. Ja - obejrzawszy jej wywiad z M. Rolą - w to nie wierzę. Ona naprawdę robi to, co zawsze chciała. Tylko dlaczego aż tak skrajnie chce swojego męża pogrążyć i zdewastować swoją rodzinę? Tego nie pojmuję. 

I tak dygresyjnie. Pochwalam to, że każdy może mieć swój światopogląd i można cały czas walczyć, żeby to nasze zdanie okazało się najważniejsze. Ale jednocześnie nie można kłaść na szali poglądów innych a gdy chodzi o rodzinę, to trzeba o nią walczyć do upadłego. Tego nie widzę u Pani Marianny, czego żałuję. 

Mam nadzieję, że się opamięta, bo całkowita aprobata anaturalnych i ideologicznych ruchów LGBT oraz swobodne przyjmowanie tego, że "dziewczynka z dziewczynką" i chłopiec z chłopcem" to jest rzecz normalna jest - zgodnie z naturą - nienormalne.  Przeczy naturalnej kolei rzeczy. To po prostu jest dewiacja i nie można tego inaczej nazywać. 

Radzę Pani Mariannie, aby jednak przemyślała swoje zachowania, ale i tak współczuję jej mężowi i potomstwu.

środa, 13 października 2021

Przestrzegam przed D. Tuskiem!

Być może staje się to nudne, ale warto jednak bardzo uważnie przyglądać się poczynaniom w Polsce D. Tuska. I trzeba też przypomnieć sobie jego działalność jako premiera RP. 

Jeżeliby założyć (tylko hipotetycznie), że jest wysłannikiem Berlina na Polskę oraz dla Rosji jest "ich człowiekiem w Warszawie", to najwięcej może ucierpieć nasza gospodarka. Oczywiście również atak na nasze, polskie wartości też jest dla Niemców czy Rosji ważny, ale nie tyle, co nasze zasoby naturalne, nasze przedsiębiorstwa czy też dynamicznie wzrastająca nasza gospodarcza konkurencyjność. 

W czasie, gdy był premierem kwitło mafijne, finansowe wyłudzanie od państwa polskiego należnych mu kwot z podatku VAT. Był to proceder nagminny, który w większej części zlikwidowały obecne władze. Oj... to naprawdę musi boleć owych mafijnych VAT-owców, ale też ich promotorów lub ludzi z kręgów dawnej władzy, którzy też być może - przymykając oczy na te szwindle - czerpali z tego zyski, choćby poprzez korupcję. 

Wszyscy chyba pamiętamy, że D. Tusk zapowiadał, że nasze narodowe Polskie Linie Lotnicze LOT wcale nie muszą być polskie. Co wtedy miał na myśli? Czy zamierzał - poprzez OLT Express - przekazać LOT niemieckiemu narodowemu przewoźnikowi, czyli Lufthansie (Deutsche Lufthansa AG)? Czy po to zmniejszał sztucznie ich rentowność? A teraz się okazuje (pominąwszy kryzys cowidowy), że nasze linie mają się całkiem dobrze i są bardzo konkurencyjne, m.in. wobec lotniczych niemieckich linii! Naprawdę warto sobie przypomnieć jego słowa...

A nasze lasy. Czy pamiętamy, że w nocnym głosowaniu - dzięki PiS-owi i tym samym tylko z przewagą 5 głosów - je uratowaliśmy dla Polski. Cały ówczesny rząd PO-PSL chciał je pośrednio sprywatyzować. Tylko komu? Wygadał się wtedy B. Komorowski, który - oczywiście też pośrednio - wskazał, że mogą one być elementem zapłaty Żydom za ich bezprawne i wyimaginowane żądania od nas reparacji wojenno-powojennych. 

A czy pamiętamy likwidację przez D. Tuska naszego przemysłu stoczniowego, który od zawsze był konkurencyjny wobec stoczni niemieckich. Według D. Tuska miał się pojawić jakiś tajemniczy "inwestor katarski", ale oczywiście nic z tej bujdy dla ciemnych "lemingów" nie wyszło a stoczniowcy dostawali propozycje przekwalifikowania się m.in. na... fryzjerów psów. 

No i oczywiście - w dalszej kolejności - warto sobie przypomnieć kontrakt gazowy z Rosją podpisany przez wicepremiera W. Pawlaka, który na szczęście został wtedy zablokowany (a jak by to było dziś?) przez KE, bo został uznany za skrajnie dla Polski i UE niekorzystny. 

No i dalej. Czy pamiętamy jak tamten rząd ubolewał nad kondycją finansową PKP i nie wróżył im nic dobrego bez wsparcia lub przejęcia przez "bardziej doświadczonych przewoźników". Czy wtedy myślano np. o przejęciu naszych PKP przez Deutsche Bahn AG (DB) – niemieckie przedsiębiorstwo kolejowe i logistyczne? Warto powrócić do tamtych wypowiedzi członków rządu D. Tuska. 

Może to jest obszar niszowy, ale w sumie dla mnie bliski (pracowałem w Uzdrowisku). Rząd D. Tuska postanowił sprywatyzować 20 spośród 27 uzdrowisk w Polsce, które były - po procesie komercjalizacji - jednoosobowymi spółkami Skarbu Państwa. I większość udało mu się z tej listy sprywatyzować a przecież to one  również stanowią (stanowiły) dobro narodowe i to z tradycjami. Docelowo - gdyby rządził dalej - miało pozostać w rękach państwa tylko jedno: w Krynicy-Zdroju. Na szczęście stracił władzę i nie zdążył...

A czy pamiętamy aferę Sobiesiakową (Ryszarda Sobiesiaka), gdzie ten szemrany biznesmen budował sobie do woli kolejkę górską i wycinał bez pozwolenia drzewa z obszaru chronionego i chciał zarządczego stanowiska dla najbliższego członka rodziny (córki) w spółce Totalizator Sportowy? 

Za czasów D. Tuska Polskie Koleje Linowe zostały sprzedane spółce Polskie Koleje Górskie S.A. (99,77% udziałów miała spółka Altura założona przez fundusz inwestycyjny Mid Europa Partners, 0,23% udziałów cztery gminy z terenu powiatu tatrzańskiego – Gmina Miasto Zakopane, Gmina Bukowina Tatrzańska, Gmina Kościelisko i Gmina Poronin). Dopiero w 2018 roku została zawarta  umowa pomiędzy funduszem inwestycyjnym Mid Europa Partners a Polskim Funduszem Rozwoju SA (PFR) w sprawie zakupu 99,77% akcji Polskich Kolei Linowych SA (PKL) przez Polski Fundusz Rozwoju od funduszu Mid Europa Partners i polskie kolejki górskie znów stały się polskie. 

A czy pamiętamy, że D. Tusk ukradł nam 150 mld zł z OFE twierdząc bezczelnie, że nie były to nigdy nasze pieniądze?

Czy też może przypominamy sobie, że D. Tusk deklarował, że Polska przyjmie walutę Euro już w 2012 roku? Czyli inaczej walutę, na której najbardziej zyskały Niemcy, no może jeszcze Francja i Holandia. To też umyka naszej uwadze?

A już z zamierzchłych czasów czy pamiętamy D. Tuska, który chciał oderwać Kaszuby od Polski i twierdził, że dla niego "polskość to nienormalność"?

I tak bym mógł wymieniać jeszcze wiele zachowań i wypowiedzi D. Tuska, i dodatkowo jeszcze ponad 2 tysiące razy, czyli tyle, ile bloger (prowadzący m.in.: http://niepoprawneradio.pl/) MarkD spisał jako afery rządów PO - PSL. 

Mógłbym, ale to jest bez sensu, bo i tak dziś D. Tusk zapowiada, że jak przejmie władzę to zlikwiduje wszystko, co zrobił dla ludzi PiS: programy socjalne (m.in. 500+, dodatki szkolne, dodatkowe emerytury, pomoc rodzinom wielodzietnym, bezpodatkową pracę dla młodzieży poniżej 26 roku życia, itd, itp.) a także zapewne ukróci dotacje na zrównoważony rozwój dla wszystkich regionów Polski i powróci do swojego  modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego, który zakładał tylko rozwój dużych aglomeracji i to tych z zachodniej, północnej i południowej Polski (szczególnie na dawnych polskich terenach zawłaszczonych onegdaj przez Niemcy). 

A jakie - gdyby udało się D. Tuskowi przejąć władzę w naszym kraju - czekają losy CPK, Baltic Pipe czy Przekopu Mierzei Wiślanej? Czarno to widzę, bo przecież wszystkie te polskie inwestycje uderzają bezpośrednio w żywotne, gospodarczo-polityczne interesy Niemic i Rosji. 

No i już zupełnie na koniec. D. Tusk robi wszystko (a raczej Niemcy), żeby nasz KPO nie został zaakceptowany przez UE, albo przynajmniej chce doprowadzić do odłożenia w czasie tej akceptacji. Pozostały jeszcze trzy kraje, które na taką akceptację czekają (a tym samym na uruchomienie dla nich środków unijnych na odbudowę pocowidową gospodarki): Polska, Węgry i Szwecja. Szwecja chyba tylko dlatego, żeby służyć jako listek figowy zasłaniający prawdziwe oblicze niemieckiej UE. 

Nasz szef NBP twierdzi, że nawet bez tych środków - które i tak są pożyczką, które zadłużają poszczególne państwa - Polska sobie poradzi i to, co dziś pozytywnego dzieje się w gospodarce polskiej jest daleko lepsze niż tzw. cud gospodarczy Niemiec. Oby relatywnie tak faktycznie było!

Tym niemniej... my - jako Polacy - nie możemy dopuścić do tego, aby D. Tusk i jego formacja znów przejęli u nas władzę. To byłby koniec naszej gospodarki a silna gospodarka jest ostoją suwerenności i niepodległości! Chcemy je stracić?

P.S.
Nie byłem w stanie wskazać wszystkich tych bezsensownych prywatyzacji. Np. też zapomniałem dodać, iż szykował się "wielki deal" na sprzedaży polskich szpitali o czym mówiła "płaczka" B. Sawicka.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

wtorek, 12 października 2021

Warszawski wiec "germańskiego gubernatora na Polskę" D. Tuska?

Coraz więcej osób - i bardzo dobrze - zaczęło mówić to o czym ja już pisałem wiele lat temu. Dla przykładu A. Gwiazda stwierdził w wypowiedzi dla wpolityce.pl, iż "Sprawa jest oczywista, Donald Tusk ma wyznaczoną rolę niemieckiego gubernatora w Polsce i po prostu o tę rolę walczy, bo nie może jej spełniać od 2015 roku" [1].  

Podobnie wypowiada się Janusz Śniadek, poseł PiS: "Namiestnik Berlina w Polsce próbuje realizować niemieckie interesy i podporządkowywać Polskę w gruncie rzeczy Niemcom, bo to Niemcy dominują w Unii Europejskiej. Być może druga intencją Tuska jest to, by zahamować szybki rozwój Polski, bo silna gospodarczo Polska oznacza większą niezależność, samodzielność także polityczną" [2]. A ja od siebie dodam, że silna gospodarczo Polska jest zagrożeniem dla konkurencyjności Niemiec w Europie i to tym bardziej, że mamy jeszcze zachowaną polską walutę. 

O potrzebie posiadania własnej waluty też pisałem i stwierdziłem m.in., że "Bez własnej waluty Polska byłaby bezbronna w razie dużych kryzysów i nie mogłaby się rozwijać w takim tempie jak do niedawna, czyli przed koronakryzysem. Bylibyśmy zdani - z walutą Euro - na łaskę EBC a tym samym moglibyśmy tylko liczyć na jałmużnę od bogatszych od nas krajów, które chcemy dogonić gospodarczo. Bez złotego ta pogoń nigdy się nie uda, bo wielkim krajom w postaci Niemic czy Francji nie zależy, żeby nasza gospodarka dynamicznie się rozwijała i była konkurencyjna w stosunku do nich. Już to przerobiły kraje Południa Europy, gdzie ich konkurencyjność po przyjęciu Euro drastycznie spadła i musiały się po prostu zadłużać ponad miarę. Na walucie Euro najbardziej zyskały Niemcy.  Po wprowadzeniu wspólnej waluty Niemcy stały się „Chinami Europy” odnotowując z roku na rok znaczną nadwyżkę w bilansie handlowym z innymi państwami unii walutowej. A pomyśleć, że D. Tusk deklarował, iż Polska może przyjąć Euro nawet w 2012 roku... Ale co mógł wówczas deklarować człowiek całkowicie wspierający niemiecką politykę i gospodarkę?" [3]. Czy można uważać, iż zmienił on w tym obszarze swoje zdanie a tym samym niemieckie marzenie o wprowadzeniu w Polsce Euro? Pytanie wydaje się retoryczne. 

Szczerze powiedziawszy to w ogóle się zastanawiałem czy pisać o tej demonstracji, ale uznałem, że jednak sytuacja staje się na tyle groźna, że jednak jest taka potrzeba. 

Przychylam się do stwierdzenia, że tak naprawdę D. Tusk chyba wcale nie chciał do tej "polskiej nienormalności" wracać i że został namówiony (zmuszony?) przez jego protektorkę A. Merkel. W sytuacji, kiedy prezydenturę USA objął J. Biden (K. Harris?) i oddaniu przez niego naszej części Europy na rzecz Niemiec i poprzez rurociąg Nord Stream 2 i sytuację na granicy Polski z Białorusią,  także Rosji, to stał się On naturalnym wysłannikiem tychże, który ma jasne zadanie: "podpalić emocjonalnie Polskę" i obalić wszelkimi metodami obecny rząd. Jeżeli ktoś tego nie widzi, to musi być faktycznie intelektualnym ślepcem, nie rozumiejącym niczego z tego, co się dzieje. No jest jeszcze możliwość, że widzi i jest albo zdrajcą interesów polskich, albo chciwym cynikiem, dla którego Polska i Polacy są zupełnie obojętni i za "30 srebrników" jest w stanie nas sprzedać komukolwiek, albo też mitomania i megalomania w dążeniu do władzy jest jego cechą dominującą a zawiść i złość są jego immanentnymi cechami charakteru.  Gdzie umiejscowić tutaj D. Tuska? Pozostawiam to do rozstrzygnięcia czytelnikom. 

Ale też jestem coraz bardziej zawiedziony poziomem inteligencji dużej części polskiego społeczeństwa, którą onegdaj (ale w sumie całkiem niedawno) nazywano "lemingami". Czy taka hipokryzja jaką prezentuje dziś opozycja naprawdę ich nie razi? Jeszcze niedawno wszyscy z nich wołali Konstytucja (też wałęsowskie OTUA) i wskazywali, że jest to najważniejszy akt prawny w Polsce a dzisiaj krzyczą, że ona już wcale jest niepotrzebna bo wystarczą prawa unijne i Traktat Lizboński? Czy do tych głów nie dociera, że są sterowani jak kukiełki (pacynki) i wykorzystywani przeciw Polsce? Jeżeli znów nie widzą to: patrz poprzedni akapit. 

No i jeszcze ten Polexit odmieniany przez wszystkie przypadki i przypisywanie go do zamierzeń obecnie rządzących, choć nikt z nich ani razu nie powiedział, że ten Polexit jest realny a raczej było i jest przeciwnie: zarówno prezydent, premier, cały rząd i koalicja ZP głosi, iż tego naszego wyjścia z UE nie będzie. Osobiście mam mieszane uczucia w tej sprawie, bo dyskutować trzeba zawsze i w polityce nie ma słowa "nigdy". Obecny stan UE i kierunek jej rozwoju jest nie do zaakceptowania i albo Polacy zmienią to od środka, albo będzie czas na dyskusję nad Polexitem. Ale nie dlatego, że to opozycja o tym mówi, tylko po prostu obecne działania elity unijnej dążą do Superpaństwa i sądzę, że wiele krajów na to się nigdy nie zgodzi. A D. Tusk "strzela ślepymi nabojami" myśląc, że mamy 2010 czy 2011 rok, kiedy to Polacy byli najbardziej entuzjastycznie nastawieni wobec UE wśród innych państw, które do niej należą. Ale wtedy UE była jeszcze inna a dziś już dokładnie widać, że chce się z niej zbudować drugi ZSRR czyli Związek Socjalistycznych Republik Europejskich i Polacy to widzą i nie tylko to... bo przecież dziś jesteśmy atakowani np. za takie same orzeczenie TK (o wyższości prawa krajowego nad unijnym) jak większość państw w UE, w tym np. Niemcy. I czy to nie jest skrajna hipokryzja elit unijnych a do tego różne traktowanie poszczególnych krajów - członków UE?

Widać, że totalna opozycja w sprawie domniemanego Polexitu sięga po "dobre wskazówki", bo ciągle powtarzając kłamstwo myśli, że stanie się ono w odbiorze swoich zwolenników w końcu prawdą [4].

Tak jeszcze na zakończenie. Widząc mowę ciała (mimika twarzy, ruchy dłoni, wyraz oczu) i werbalną nienawistną agresję, jakie w swoich przemowach prezentuje  D. Tusk, to zastanawiam się nad jego kondycją psychiczną. Być może się mylę, ale - jako laik w tych sprawach - chętnie poznałbym opinię jakiegoś specjalisty, bo przecież to może też być wszystko wyreżyserowane w celu zwiększania poziomu negatywnych emocji wśród jego zwolenników. A taka kumulacja emocjonalnego wzburzenia może się w końcu zakończyć tragedią i rozlewem krwi na ulicach. Tego chce D. Tusk? Już i tak totalna opozycja przesunęła granice przyzwoitości zachowania wprowadzając do akceptowalnego słownictwa wulgaryzmy, opluwanie przeciwników czy nawet przedstawicieli służb mundurowych lub też już jawną agresję - na razie kończącą się dewastacjami elewacji kościołów, niszczeniem autobusów "pro life", atakami na funkcjonariuszy... ale takie rozemocjowanie może w końcu wymknąć się spod kontroli. Po to D. Tusk wrócił do kraju? Pozostawiam pytanie otwarte. 

[4] "Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą" - Joseph Goebbels: https://lubimyczytac.pl/cytat/37260

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com