wtorek, 29 listopada 2011

Koniec Euro i UE to nie koniec, ale początek Wspólnej Europy Narodów...

Skończmy z czarnowidztwem!

Śmieszy mnie wprost "wielka odwaga" naszego Ministra Spraw Zagranicznych, który jak - podaje skrótowo onet.pl.: - ""podczas wystąpienia "Polska i przyszłość Europy" na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej zaproponował wczoraj zmniejszenie i jednoczesne wzmocnienie Komisji Europejskiej, ogólnoeuropejską listę kandydatów do Parlamentu Europejskiego, połączenie stanowisk szefa KE i prezydenta UE. Wzywał Niemcy do obrony strefy euro, której upadek zdefiniował jako największe zagrożenie dla Polski"".

Smuci fakt, że "nasz" minister o stanowisku polskiego rządu raczył Polaków poinformować oficjalnie na forum niemieckiej a nie polskiej instytucji, dajmy na to na forum Sejmu RP lub w publicznej, polskiej telewizji.

Jeszcze bardziej smuci i wywołuje drwiące pobłażanie fakt, iż prawdopodobnie wypowiedział to, czego nie chciała z różnych powodów wypowiedzieć oficjalnie kanclerz Niemiec A. Merkel. Przecież wiemy od dawna, że właśnie Niemcy ustami swej Angeli M. od początku tworzenia obecnej formy Unii Europejskiej dążyły do jak największej koncentracji polityczno-gospodarczej krajów Unii pod wspólnym jednym parlamentem i jednym rządem. Wszystkie dotychczasowe przedsięwzięcia unijne obejmujące utworzenie PE, KE, waluty Euro i Europejskiego Banku centralnego  miały wobec tego tak naprawdę tylko jeden cel: stworzenie federalnego superpaństwa, które pozbawi państwa europejskie ostatnich form ich niezależności i suwerenności. 

Ciekawe... jak długo musieli polscy tłumacze - oczywiście hipotetycznie - tłumaczyć tekst wystąpienia ministra z języka  unio-niemieckiego na język tusko-sikorski...

Osobiście uważam, że obecny i sztucznie wykreowany kryzys strefy euro jest pewną formą kontynuacji tych unio-niemieckich zamierzeń, który - z jednej strony - pozwoli na szybsze ubezwłasnowolnienie, likwidację  państw narodowych i skoncentrowanie UE wokół Niemiec a - z drugiej strony - pozwoli na uzależnienie tych państw i całej UE od międzynarodowych instytucji finansowych.

Umiarkowanie cieszy mnie natomiast reakcja lidera PiS-u, który zagroził R. Sikorskiemu Trybunałem Stanu oraz zapowiedź prawdopodobnego wniosku SP o wotum nieufności dla ministra. Prawdę powiedziawszy cała PO - moim skromnym zdaniem - winna bowiem być już dawno uznana jako formacja antynarodowa, antypolska a jej przywódcy postawieni przez Trybunałem Stanu. Dalszy okres ich trwania u steru rządów wymaga chyba radykalniejszych (ale oczywiście pokojowych) działań opozycji niż tylko straszenie realnie niefunkcjonującym TS i sejmowym wnioskiem z góry skazanym na niepowodzenie...

Przeciwstawiam się jednak ogólnej katastroficznej wizji konsekwencji upadku Euro i Unii Europejskiej. UE i jej waluta  w obecnej formie nie przetrwają i od samego początku skazane były na niepowodzenie. Obecne lamenty i próby ich ratowania "za wszelka cenę" przypominają mi lamenty i czarne scenariusze jakie kreślono na wypadek rozpadu ZSRR i "satelitów" w krajach komunistycznych u schyłku ostatnich lat ich istnienia i niepowodzenia marksistowskiego eksperymentu. Upadły i... nie nastąpił koniec świata... Wszelkie zresztą przeszłe formy totalitaryzacji i próby międzynarodowej centralizacji oraz koncentracji zarządzania kończyły się niepowodzeniem. Upadło Cesarstwo Rzymskie, III Wielka Rzesza, wspomniany ZSRR i RWPG... Upadnie też oparta na marksistowskim totalitaryzmie Unia Europejska, czyli Związek Socjalistycznych Republik Europejskich.

Niestety,  im dłużej trwać będzie ten sztuczny i anaturalny unio-niemicki twór, tym jego upadek będzie relatywnie większy... Na szczęście mniej więcej obecna forma Unii  trwa tylko 20 lat  a waluta Euro istnieje tylko 10 lat... Cóż to jest wobec 45 lat istnienia europejskiego sowieckiego komunizmu i 27 lat trwania wspólnej jego waluty - rubla transferowego... Cóż to jest wobec 1000 lat trwania narodów i krajów europejskich oraz ich cywilizacyjnego rozwoju opartego na chrześcijańskich wartościach...

Wiem, że międzynarodowy chaos i kryzysy polityczno-gospodarcze są najgorsza formą budowania czegoś nowego lub twórczego powrotu do sprawdzonych form współpracy ponadnarodowej, ale skoro do katastrofalnej sytuacji w Europie doprowadzili  międzynarodowi finansiści oraz mitomańscy, szaleńczy marksistowscy eurokraci, to... może należałoby przekreślić ich zamierzenia i twórczo powrócić do idei EWG oraz Unii Suwerennych, Narodowych Państw Europy bez żadnej centralnej, brukselskiej władzy?

Koniec Euro i UE to nie koniec narodów i krajów europejskich, ale może stać się powrotem do ich naturalnego rozwoju  i kontynuacja powolnej budowy Wspólnej Europy Suwerennych i Niepodległych Narodów... Potraktujmy obecny marksistowsko-unijny eksperyment jako ropiejący, kolejny wrzód na narodach Europy i postarajmy się go - podobnie jak ZSRR i RWPG - skutecznie i w miarę bezboleśnie  usunąć... Na początek wystarczy rezygnacja z TL, PE i brukselskich komisji zarządzających oraz powrót do walut narodowych... Po co nam Europejczykom tysiące niepotrzebnych urzędników brukselskich, skoro każdy kraj ma ich swoich własnych wystarczającą aż nadto ilość? 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 27 listopada 2011

Polska okiem przyszłego, marsjańskiego historyka...

Dawno temu, jeszcze w szkole podstawowej, moja nauczycielka historii zadała nam pytanie czy np. 50 lat w poznawaniu historii świata jest to długi czy krótki okres?...

Dla 12 letnich podlotków tyle lat wydawało się niewyobrażaną nieskończonością i oczywiście odpowiedzieliśmy, że bardzo długi. Dopiero jak "nasza psorka" wskazała nam, że taki okres omówiony jest dla przykładu na jednej stronie książki do historii zrozumieliśmy, że tak naprawdę  w jej nauczaniu i poznawaniu ważne są daty i wydarzenia przełomowe a ucząc się jej operujemy realatywnie długimi okresami czasowymi, w których kilkadziesiąt lat może znaczyć bardzo dużo, ale może też być zredukowane do kilku historycznych zdań opisu...

Jak opisywać nas będą więc przyszli historycy, jak zostaną zapisane ostatnie 22 lata naszej, polskiej historii politycznej?

Nie jestem historykiem, więc nie jestem uprawniony i nie powinienem naukowo-historycznie analizować przeszłych dziejów. Mogę natomiast wirtualnie wyobrazić sobie np. przyszłego historyka, piszącego z niedawno zasiedlonego przez ludzkość Marsa.

Może - np. w odniesieniu do polskich prezydentów - ten marsjański historyk napisze hipotetycznie (to moja fantazja li tylko) np. tak, jak poniżej?


"W 1989 roku doszło do spotkania przy "okrągłym stole" przedstawicieli władzy PRL z przedstawicielami koncesjonowanej przez nią i nastawionej wobec niej ugodowo tzw. opozycji systemowej. W wyniku owych rozmów po 45 letnim okresie eksperymentu komunistycznego w Polsce w roku 1989 nastąpiły częściowo wolne wybory parlamentarne, których efektem był wybór - najpierw niedemokratycznie 19 lipca 1989 roku a następnie 31.12.1989 roku przez częściowo demokratycznie wybrane Zgromadzenie Narodowe – na Prezydenta tzw. III RP Wojciecha Jaruzelskiego - komunistycznego aparatczyka, twórcy Stanu Wojennego i sowieckiego agenta komunistycznego o pseudonimie "Wolski". Ciekawostką jest to, że powróciwszy do Polski ze zsyłki do komunistycznej Syberii, nie został od razu rozpoznany ani przez własna siostrę  ani matkę oraz cudownie zagoiła mu się - uszkodzona w dzieciństwie - ręka. 


22.12.1990 roku i po nowych, już demokratycznych wyborach, nowym prezydentem zostaje L. Wałęsa, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, historyczny przywódca Solidarności i wykreowanych przez władze komunistyczne PRL strajków robotniczych w Polsce w roku 1970 i 1980 oraz agent komunistycznych służb specjalnych PRL o pseudonimie "Bolek", do czedgo przyznał się tylko raz w wycofanym po 5 minutach oświadczeniu w roku 1992.


Kolejnym i sprawującym swój urząd przez 10 lat Prezydentem Polski zostaje 23.12.1995 roku Aleksander Kwaśniewski - komunistyczny aparatczyk oraz agent komunistycznych służb specjalnych o pseudonimie "Alek".  Ciekawostką jest fakt, że przez wiele lat nieuprawnienie używał tytułu zawodowego magistra, faktycznie nigdy go nie nie zdobywszy.


23.12. 2005 nowym prezydentem zostaje - niezarejestrowany w IPN jako agent służb specjalnych Sowietów ani PRL, choć uczestnik umów "okrągłego stołu" - prof. Lech Kaczyński. Pod koniec swojej kadencji ginie jednak w niewyjaśnionych okolicznościach. Podczas lotu do Rosji na obchody 70-lecia ludobójstwa i mordu dokonanego przez komunistycznych Sowietów (ZSRR) na Polakach w Katyniu w roku 1940, jego samolot rozbił się nad Smoleńskiem i razem z nim zginęli wszyscy pasażerowie, w tym wszyscy dowódcy polskich sił zbrojnych (dowódcy NATO), prezes NBP, prezes IPN i wielu  innych.


Po nigdy nie wyjaśnionej (podobnie jak katastrofa gibraltarska) "tragedii smoleńskiej", 6 sierpnia 2010 roku, prezydentem zostaje - pełniący wcześniej funkcje Marszałka Sejmu - B. Komorowski, który w latach 90-tuych XX wieku na zaproszenie rosyjskich służb specjalnych KGB jeździł - jako zapalony myśliwy - na polowania do Rosji oraz często nieuprawnienie używał tytułu hrabiowskiego.


Oceniając okres tych 22 lat polskiej historii politycznej i biorąc pod uwagę tylko charakterystykę postaci polskich prezydentów, można stwierdzić, że - za wyjątkiem prezydenckiego epizodu L. Kaczyńskiego - Polska nigdy nie przestała być obszarem wpływu ludzi zakorzenionych w systemie PRL i obszarem wpływu Rosji... niezależnie czy sowieckiej czy postsowieckiej".

Oczywiście, inny historyk z planety Wenus, zaprzeczy tak ujmowanej historii i przytoczy te same fakty uprawniające zupełnie do innych wniosków a nawet podważający autentyczność np. prezydenckich charakterystyk marsjańskiego historyka. Z kolei "księżycowy historyk" stwierdzi, że nie było żadnego upadku komunizmu i tylko przepoczwarzył się on twórczo w postsowiecki globalizm i unionizm. Na to zapewne historyk z Jowisza odpowie, że to Bóg Słońca kieruje światem i poprzez szatańskie NWO zaprowadza swój Nowy Porządek Świata a komunizm, czy nazizm, czy unionizm są tylko metodami jego osiągnięcia. Historyk z Saturna stwierdzi zaś ad vocem, że NWO to wytwór jakichś chorych umysłowo, mitomańskich i psychopatycznych Iluminatów i syjo-masońskiego spisku światowego mającego doprowadzić do ograniczenia ludności świata do 500 milionów i stworzenia jednego centralnego rządu światowego z siedzibą w Polsce, tj. tzw. Judeopolonii. Doda, że 22 lata postkomunistycznej Polski było budową fundamentów owej Judeopolonii. W tej dyskusji nie omieszka zabrać głosu "rozpalony z gorąca" historyk z Merkurego, który autorytatywnie stwierdzi, że to syjonistyczna finansjera steruje obecnie światem i nie ma to nic wspólnego z jakąs mityczną judeopolonią czy innym wytworem chorych umysłów. Uczony z Neptuna zaprzeczy takiej tezie, twierdząc, że "owi syjoniści" nie są Żydami ale jeno potomkami historycznych Chazarów a tylko uważają się za zaginione 13 plemię "narodu wybranego" i nazywani są Żydami Aszkenazyjskimi. Zakończy spór "uczony w pismach" autorytet z Uranu i stwierdzi, że światem i tym samym Polską kierują i tworzą jej historię... cykliści, którzy przywędrowali do nas jako "ufoludki" z innych wymiarów Wszechświata.   Z pewnością też usłyszymy również, że tak naprawdę Napoleon jeszcze żyje a wszyscy totalitaryści byli jego reinkarnacyjnymi, kabalistycznymi wcieleniami, którym do snu śpiewał i śpiewa wiecznie żywy E. Presley, któremu z kolei pohukuje do rytmu czczona przez wielu okultystów Sowa lub beczy złowrogo Kozioł Rogaty...

A mnie ciekawi tak naprawdę jedno: Co i w jaki sposób napiszą nasi zwykli, ziemscy historycy a nie jacyś fikcyjni, marsjańscy czy inni, którzy tak naprawdę nie istnieją lub piszą swoją historię w odmiennych i pozanormalnych stanach świadomości...?

Będę niezmiernie zaskoczony i na pewno zszokowany jeżeli kiedyś powtórzą w swoich analizach większość faktów i wniosków spisanych przez moich, jeno fikcyjnych i wiecznie konfabulujących bohaterów z innych planet...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

sobota, 26 listopada 2011

Nowe rozdanie kart... przy stoliczku uzurpatorów władania światem...

Był sobie rok 1989 i tzw. polski "okrągły stół"... Wcześniej była sowiecka "głasnost i pierestrojka", których założenia określił M. Gorbaczow w książce pt.: "Przebudowa i nowe myślenie dla naszego kraju i dla całego świata", opublikowanej w 1988. W niej zawarł de facto strategię przekształcenia ZSRR w państwo niekomunistyczne. Jeszcze wcześniej, bo chyba w 1987 roku (1986?) władca sowiecki obiecał H. Kohlowi przyszłe, ale rychłe zjednoczenie Niemiec w jedno państwo... Później było burzenie "Muru Berlińskiego...

Oczywiście żaden polski "okrąglak" nie byłby możliwy bez tej wspomnianej sowiecko-niemieckiej umowy (gentleman's agreement?) o przyszłym zjednoczeniu Niemiec. Sądzę też, że już wtedy (1986-1989) doszło do swoistego porozumienia pomiędzy tymi państwami a może jeszcze z USA i jej ogólnoświatową finansjerą... Miał upaść ZSRR i RWPG, natomiast w to miejsce miała powstać nowa forma EWG, czyli obecna Unia Europejska, której zadania w konsekwencji skupione zostały na twórczym rozwijaniu syjo-marksistowsko-komunistyczno-globalistycznych idei: bezpaństwowości, ogólnoświatowej jednorodności narodowej i centralnego zarządzania światem...

Zauważmy... Oficjalnie ZSRR przestał istnieć 26.12.1991 roku. Tego samego roku i również w grudniu (11) parafowano tzw. Traktat z Maastricht, który stał się podstawą dzisiejszej Unii Europejskiej... Warto sobie przypomnieć postanowienia tego traktatu odnosząc je do rozwiązań obowiązujących wcześniej w ZSRR i RWPG:
a) utworzenie obszaru bez granic wewnętrznych – (identycznie jak pomiędzy republikami ZSRR),
b) umocnienie spójności gospodarczej i społecznej (kohezji) – jak w republikach ZSRR i krajach RWPG,
c) utworzenie Unii Gospodarczej i Walutowej – jak w ZSRR i częściowo w republikach ZSRR;
d) wprowadzenie wspólnej waluty euro od 1 stycznia 1999 roku - prawie identycznej jak tzw.: "rubel transferowy" w RWPG,
e) określenie kryteriów konwergencji - to pewne novum, bowiem do ZSRR i RWPG włączano automatycznie i nie wyznaczano żadnych kryteriów oprócz sfałszowania wyborów i pierwotnego wymordowania elit patriotycznych poszczególnych narodów,
f) potwierdzenie tożsamości Unii na arenie międzynarodowej - w innych warunkach zarówno ZSRR, jak i RWPG miało tożsamość międzynarodową,
g) realizacja wspólnej polityki zagranicznej – obecna baronowa Catherine Ashton,
h) realizacja wspólnej polityki bezpieczeństwa –   niezrealizowany w UE postulat układu Warszawskiego - Bis,
i) ustanowienie obywatelstwa Unii Europejskiej, narodowość: Europejczyk - obywatel ZSRR, ale nawet Sowieci tylko hipotetycznie zakładali, że Polacy, Węgrzy czy Bułgarzy dobrowolnie zgodzą się na nazywanie ich obywatelami radzieckimi...

Pominąłem w tym porównawczym zestawieniu: rozwój współpracy w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości,
rozwój współpracy w dziedzinie spraw wewnętrznych, wzmocnienie ochrony praw, wzmocnienie interesów obywateli państw członkowskich czy utworzenie wspólnego parlamentu oraz prezydenta. Niewątpliwie te kwestie są rozwinięciem marksistowskich idei... do absurdu wskazywanego m.in. przez G. Orwella w książce "1984"...

Dalej nie rozumiem jak rządy i obywatele państw postkomunistycznych mogli się zgodzić na utworzenie innej formy marksistowskiego totalitaryzmu, zwanego teraz globalizmem czy unionizmem... Narody tzw. Europy Zachodnie nie zaznali koszmaru komunizmu, więc trudno było im zrozumieć, jak tragiczna będzie dla nich idea Unii Europejskiej, ale my? Przecież i komuniści i ich kontynuatorzy unio-eurpejscy (unio-amerykańscy, unio-światowi) cel zawsze mieli jeden: stworzenie jednego  bezpaństwowego, zunifikowanego i zhomogenizowanego społeczeństwa zarządzanego "sprawiedliwie" przez jeden ogólny zarząd... Tylko pewne środki i metody dojścia do tegoż celu się onegdaj różniły..

Ale od - umownie - 1990 roku minęło już przeszło 20 lat. Twórcy przepoczwarzania się komunizmu w euro-unionizm wtedy mieli po 35-45 lat... Teraz odchodzą powoli na emeryturę a narody Zachodniej Europy zdają się w końcu zauważać, że ta cała UE to ZSRR-Bis, czyli Związek Socjalistycznych Republik Europejskich...

Niestety przez te 20 lat zrealizowano zapewne pierwotne założenia, czyli zbudowano fundamenty pod nowe, jeszcze wyższe od wież WTC (sic - czyżby zburzenie tych wież miało symbolizować upadek starego porządku?), budynki tworzące nową formę światowego zjednoczenia, nowego porządku światowego...

I nie tylko w Europie, ale i w USA czy Rosji... Te wszystkie wojny w Iraku, Kuwejcie, Afganistanie, ten cały terroryzm, bratobójcze mordowanie Semitów przez Semitów w Palestynie, kryzysy ekonomiczne, przygotowania do wojny z Iranem czy Chinami, likwidacja tzw. narodowych przywódców-tyranów, zniszczenie narodów i krajów Europy jako źródła cywilizacji chrześcijańskiej a nawet śmierć polskich elit pod Smoleńskiem... miały i mają chyba doprowadzić do ogólnoświatowego chaosu, likwidacji "starego porządku" i usprawiedliwić potrzebę owego... nowego rozdania, czyli ogólnoświatowego zniewolenia ludzi dla ich - kuriozalnie - dobra...

W Polsce też zauważyć można nowe rozdanie przygotowujące do nowych, podobnych jak przy "okrągłym stole" porozumień na następne lata...

Duchy Marksa, Engelsa a przede wszystkim bezpaństwowi, chorzy "lichwiarze dusz i mamony" śmieją się ludzkości w twarz... Czy na to pozwolimy? Nas-ludzi jest 6 miliardów a ich?

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

piątek, 25 listopada 2011

Kto w Smoleńsku złamał brzozę?

Witam

Dawno nie pisałem o tragedii smoleńskiej... Jest jednak w moim sercu i pozostanie w nim jako coś, co nie powinno się racjonalnie nigdy zdarzyć i być może nigdy się nie zdarzyło a polskie elity zginęły gdzieś zupełnie w innym, rosyjskim lub polskim miejscu... Od pierwszej sekundy powzięcia informacji o tragedii byłem przekonany w 100%, że nie był to przypadek a wszystko, czego później byłem świadkiem tylko utwierdzało to moje pierwotne przekonanie... Tak jest do dziś, co skutecznie powstrzymuje mnie do pisania na temat kolejnych - związanych z tą tragedią - rewelacji...

Ale pojawiają się też rzeczy istotne, które mogą nas powoli przybliżać do prawdy o śmierci polskiej elity w 2010 roku...

Przed momentem na portalu interia.pl przeczytałem informację zatytułowaną: "Tupolew w Smoleńsku nie zderzył się z brzozą a w niej: "Tupolew w Smoleńsku nie zderzył się z brzozą, a skrzydło oderwało się od samolotu 69 metrów za słynnym drzewem. Takie są ustalenia niezależnych ekspertów pracujących w Stanach Zjednoczonych. Profesorowie Wiesław Binienda i Kazimierz Nowaczyk współpracują z parlamentarnym zespołem Antoniego Macierewicza, wyjaśniającym tragedię z 10 kwietnia. Dziś w Sejmie zaprezentowano efekty tych badań. Są sprzeczne z wcześniejszymi raportami dwóch komisji: rosyjskiej - Tatiany Anodiny i polskiej - ministra Millera. Zgodnie z jedną z analiz, samolot przeleciał 20 metrów nad brzozą, z którą miał się zderzyć. Podstawą takich twierdzeń jest ostatni z zapisów systemu TAWS, który - jak twierdzą - nie został uwzględniony ani w raporcie MAK-u, ani w polskim raporcie komisji Millera. Kolejna analiza ma dowieść, że skrzydło oderwało się od samolotu kilkadziesiąt metrów za brzozą i to na pułapie 26 metrów. Pokazywała to symulacja, w którą wpisano dane położenia geograficzne oderwanego skrzydła. Fragment skrzydła samolotu Tu-154m nie może urwać się na brzozie i być znaleziony 111 metrów od brzozy, gdyż wg symulacji komputerowej, upada na ziemię w odległości od 10 do 12 metrów od brzozy - tłumaczył profesor Binienda.
W związku z tymi analizami zespół Macierewicza wnosi o ponownie zbadanie przyczyn katastrofy. RMF"
.

Artykuł powyższy - który wyjątkowo pozwoliłem sobie przytoczyć w całości - został też zilustrowany zdjęciem sławnej i okrzykniętej tragiczną brzozy...
Brzoza, w którą miał uderzyć samolot Tu-154M, fot. Lech Gawuc /East News - interia.pl

Jestem od dawna pewny, że owa tytanowa brzoza nie była tytanową i stawiam wobec tego pytanie: Kto złamał brzozę i dlaczego?


Sądzę , że zidentyfikowanie sprawcy tegoż czynu okaże się operacyjnie wystarczające do poznania przyczyn tragedii... tym bardziej, że wiele drzew z tego hipotetycznego miejsca tragedii zostało przez pewne służby wyciętych a dziś zamiast o brzozie gaworzy się o jakimś nieistniejącym zdjęciu z pokładu "tutki" przedstawiającego śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.... 


Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Polska nie chce Euro i czy czekają nas przyspieszone wybory?

Witam

W tym ogólnym zamieszaniu związanym z aresztowaniem Gromosława Cz. jakoś prawie nikt nie zauważył sensacyjnej wprost deklaracji Ministra Finansów Vincentego Rostowskiego, który również we środę - odpowiadając w programie "Na pierwszym planie" - Panu "redaktorowi" P. Kraśko na zadane przez niego pytania dotyczące wejścia Polski do strefy Euro powiedział mniej więcej, że.... cztery lata temu chcieliśmy wejść do tej strefy, ale  "później się okazało, że jednak instytucje strefy Euro są na tyle niedomknięte, że nie ma tam mechanizmu, który zapewniałby bezpieczeństwo krajów tej strefy w tak trudnych warunkach (w warunkach kryzysu - dop. -kj) (...) Obecnie do strefy Euro (takiej jak obecnie, choć jest w trakcie przebudowy) przystąpić nie możemy. Nie możemy o tym myśleć (...) Już 6 miesięcy temu inwestorzy z USA i Japonii z niepokojem pytali czy czasem nie mamy zamiary zbyt pochopnie przystępować do Euro. Kiedyś będziemy chcieli, ale możemy to zrobić wtedy, kiedy... państwa strefy Euro ja naprawią (...) Oni (Niemcy) muszą zdać sobie sprawę, ze (kryzys) nie jest problemem leniwych Greków, ale słabości waluty Euro i kryzys ten może uderzyć i w Niemców i Holendrów... ".

Ja słuchałem tego wywiadu z coraz większym zaskoczeniem. Od zawsze bowiem twierdziłem, że wspólna waluta jest niebezpiecznym ekonomicznie eksperymentem (a'la komunistyczny rubel transferowy), który zakończy się katastrofą gospodarczą całej Europy. Uważałem, że w odpowiednich warunkach może stać się instrumentem  jej zniszczenia. Po traumie wejścia Polski do UE cieszyłem się, że choć tak propagowana przez D. Tuska idea przystąpienia do wspólnej waluty "legła w gruzach".  Wielokrotnie wręcz drwiłem z naszego ministra finansów a oglądając ów wywiad w dużej części podzielałem jego opinie na temat Euro! (?).

Przecież ustami polskiego ministra finansów Polska jawnie zadeklarowała niechęć do waluty Euro i brak - w najbliższym czasie - zamiaru do niej przystąpienia!!! Toż to powinna być najważniejsza informacja dnia a nawet miesiąca. Tytuły gazet winny wielkimi literami bombardować nas np. tekstem: "Nie wchodzimy do Euro" i wielopłaszczyznowymi analizami przyczyn i skutków tej decyzji... A w mediach jakaś była i jest zupełna cisza...

Ciekawa była  zresztą cała wymowa tej rozmowy (polecam szczerze). Rozpoczęto ją od przypomnienia niedawnych i szokujących słów naszego ministra o możliwej wojnie w Europie, wynikającej z kryzysu i upadku strefy Euro. Później Pan P. Kraśko wspomniał słowa jednego z analityków w USA, który stwierdził, że Polska będzie "rosła w siłę" pod przywództwem Premiera R. Sikorskiego (sic!). Vincent Rostowski bezpośrednio też  zaatakował strefę Euro (system niedomknięty, w przebudowie, itd) i jej flagową gospodarkę - Niemcy. Później mówił dziwnym dychotomicznym językiem My-Oni ("Oni muszą zdecydować, co chcą z tą Grecją zrobić"). Opowiadał o rozmowach w USA...

Odniosłem wprost wrażenie jakby Vincent Rostowski mówił zupełnie co innego niż A. Merkel i nasz proniemiecki D. Tusk... A było to przedwczoraj... Wczoraj zaś Niemcy nie sprzedały swoich obligacji, co wywołało w tym kraju szok a w samym wywiadzie - z lekka pobłażliwością - Vincent wskazywał na fakt, że "ileż Oni (kraje Euro) muszą się natrudzić, żeby sprzedać swoje obligacje (dług)".

Oj... coś ten nasz minister bardzo dużo wie, ale ja mu wierzę... Ma przecież zapewne bezpośrednie  przekazy z samego centrum, czyli od swojego pryncypała G. Sorosa. Nie zdementował też możliwości hipotetycznego premierowania przez Radosława Sikorskiego... Widać nasz minister spraw zagranicznych ma dość silną "pozycję startową"  w kręgach znajomych swojej żony Anne Applebaum, która poprzez swoich "'pociotków" bardzo dobrze zna obszar nowojorskiej finansjery.  A ta finansjera to też niemal towarzysze naszego Vincenta Rostowskiego...

Z pewnością jesteśmy świadkami wielkich przetasowań i budowania nowego światowego układu geopolitycznego i w tym kontekście też winniśmy patrzeć na sprawy polskie, w tym także na rozgrywającą się na naszych oczach "wojnę na górze".

Aresztowanie Gromosława Cz. jest tylko małym elementem tej walki, która tak naprawdę rozgrywa się na linii: USA (światowa finansjera) - Niemcy - Rosja a Polska ze swoim potencjałem energetycznym (gaz łupkowy) stała się od 2005 roku "oczkiem u wagi".

Aby zrozumieć sens zatrzymania G.Cz. należy cofnąć się do Afery Rywina, która była najprawdopodobniej rozgrywką pomiędzy  służbami cywilnymi i biznesem dawnego PZPR (skupionymi wokół L. Millera) a całkowicie prorosyjskimi służbami wojskowymi WSI reprezentowanymi prawdopodobnie przez  "michnikowszczyznę" (i nie tylko).

Sądzę, że tak naprawdę samo zatrzymanie G.Cz. było li tylko zasłoną dymną a ważniejsi są pozostali zatrzymani, w tym doradca Leszka Balcerowicza... który dla przypomnienia ostatnio był jawnym krytykiem D. Tuska.   Trzeba też zważyć, że L. Balcerowicz i Vincent Rostowski to tama sama drużyna, które - wedle mojego toku rozumowania - powoli przestaje sprzyjać prounijnemu (proniemieckiemu) D. Tuskowi.

Ciekaw jestem jakie będzie (i czy będzie, i czy zdąży, i czy Tusk tego w ogóle chce?) kolejne uprzedzające uderzenie D. Tuska, tym razem neutralizujące układ prorosyjski, który przecież już dawno -   uniemożliwiając mu startowanie w wyborach prezydenckich  - dokonał jego "politycznego skreślenia".

(Na marginesie: cały czas nie mogę wyjść z podziwu jak Chłopcy musieli być pewni zwycięstwa w wyborach prezydenckich B. Komorowskiego skoro zdecydowali się na usuniecie z nich D. Tuska, który wówczas był jedynym pewnym kandydatem do zwycięstwa z oczernianym śp. Lechem Kaczyńskim. Wtedy B. Komorowski miał 3% poparcia. Jakoś mam niejasne przeczucie w sferze moich fantazji politycznych, że byli pewni, ze B. Komorowski nie będzie musiał walczyć z żadnym z braci Kaczyńskich...)

Kontynuując... Prawdopodobnie, aczkolwiek nie na pewno a być może w ogóle nie i snuję tylko pytające domysły z obszaru political fiction:  przecież G. Schetyna, A. Michnik, B. Komorowski, R. Kalisz, M. Dukaczewski i J. Palikot czekają?... Jeżeli tak to sądzę, że wiedzą na co...

W polskim modelu sądowym weryfikacji wyborów dokonuje pierwsza izba Sądu Najwyższego. Jak na razie wybory parlamentarne przez ten sąd nie zostały uznane za ważne. Rozpatrywane są podobno jeszcze dwie skargi wyborcze. Sądzę, że jest to skarga NE i JKM oraz... J. Palikota... Ten ostatni zaś energicznie buduje nową, prosowiecką lewicę, w której dla frakcji millerowsko-napieralskiej raczej już miejsca nie będzie...

Możliwe jest więc unieważnienie przez sąd wyborów i rozpisanie nowych. Inna opcją jest też przekroczenie ustawowej granicy stosunku długu do PKB (postępująca deprecjacja złotego) i odsunięcie przez prezydenta obecnego rządu, w tym D. Tuska oczywiście. No wtedy bylibyśmy (będziemy?) świadkami dantejskich scen na linii: Schetyna/Palikot vs Sikorski...

W tym kontekście powstają też i inne pytania. Czy dodatkowym argumentem za wprowadzeniem władzy prezydenckiej miała być nieudolność rządu w pacyfikacji wielkich burd ulicznych 11 listopada? Czy swoje exposé  D. Tusk pisał sam, czy mu kazano, aby wywołać uliczne demonstracje (P. Kraśko pytająco wspomniał w przytaczanym wywiadzie "Przecież, gdyby takie exposé wygłosił premier Włoch - chyba o Włochy chodziło - to mielibyśmy 100 tysięcy ludzi na demonstracjach"... P. Kraśko - dziwiąc się i czytając z kartki - mówił to na zachętę?). Czy tak merytorycznie słabi ministrowie zostali dobrani ze względu na krótki czas ich przewidywanego ministrowania?

(Dygresyjnie: jaki prezes dopiera sobie słabych i niedoświadczonych wiceprezesów lub członków zarządu, o których wie, że sobie nie poradzą?. To przecież nieracjonalna decyzja mogąca negatywnie wpłynąć na jego samego pozycję kierowniczą i doprowadzić w bardzo szybkim tempie do jego wymiany... A może o to właśnie chodzi? A może D. Tusk faktycznie zostanie Szefem Komisji Europejskiej? )

I znów jakoś podświadomie czuję, że wszystkim stronom konfliktu "na górze" zależy na tym, aby w Polsce był chaos? Przecież cały czas wieszczy się nadejście w Polsce - nie będącej w strefie Euro - kryzysu, próbuje się zantagonizować Polaków, konstruuje się prowokacje takie jak na Marszu Niepodległości...

Dziwię się też dlaczego po zapowiedzi V. Rostowskiego o nie wchodzeniu przez Polskę do strefy Euro tak nagle kurs naszej waluty zamiast - choć krótkookresowo - rosnąć spada... Czyżby Polska ma dla finansjery swiatowej za dużo jeszcze rezerw finansowych i rozpoczeły się już spekulacje na naszej walucie... Wszak wiadomo, że musimy interweniować na rynku walutowym, szczególnie w grudniu...

Pytania, pytania.... Czy Polska stała się obecnie areną walki pomiędzy - chyba nieuchronnym - kondominium niemiecko-rosyjskim a światową finansjerą, która już zarządza m.in. we Francji, Włoszech, Grecji a dla Polski ma stanowić europejski przyczółek ziem przeznaczonych...? Nie mamy wyjścia...?

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

środa, 23 listopada 2011

Wiadomości TVP: Drodzy Polacy! Premier daje nam tyle dobra za jednym razem...

Witam

Ktoś mógłby powiedzieć, że ostatnio zbyt mocno zajmuję się wyśmiewaniem treści flagowego programu informacyjnego telewizji publicznej, ale można na to spojrzeć z innej strony. Po prostu staram się zadbać o ich wiarygodność a tym samym wzrost ich oglądalności prowadzący do zwiększenia wpływów finansowych telewizji. Krytykując więc nawet poszczególnych dziennikarzy pośrednio wpływam na utrzymanie przez nich swoich posad i wzrost ich płac...

Tak naprawdę to współczuję dziennikarzom. Z dyrektorowania "jedynką" zrezygnowała Iwona Schymalla . Od 19 listopada zaś Wiadomościami przestała kierować Małgorzata Wyszyńska o od wczoraj na korytarzach TVP jest bardzo nerwowo bowiem Agencja Produkcji Audycji Informacyjnych, która jest finansowym i technicznym zapleczem wszystkich programów informacyjnych telewizji publicznej ma mieć znaczaco zmniejszony budżet roczny, co może skutkować np. likwidacją tzw. wydań bocznych Wiadomości (o godz. 12 czy 15) (źródło). Tym samym dla wielu dziennikarzy może skończyć się to utratą pracy...

Może tym należy tłumaczyć obecny, żenujący wprost merytoryczny poziom Wiadomości, choć - moim zdaniem - jesteśmy świadkami całkowitego już ich przekształcenia w tubę propagandową rządzących, która manipulacyjnie i humorystycznie zdecydowanie przewyższa dokonania komunistycznego Dziennika Telewizyjnego...

Niemniej nie ukrywam, że oglądając wczorajsze główne wydanie Wiadomości TVP1 przez moment sądziłem, iż prowadząca je niedawna dyrektor postanowiła w jakiś sposób dokonać a'la zemsty na swoich włodarzach i spróbowała ich niejako ośmieszyć...

Zapomniałem jednak, że dany prowadzący nie ma tak naprawdę wpływu na treści, które czyta z promptera a tym samym również na wypowiedzi innych dziennikarzy...  Moje więc wstępne rozbawienie zamieniło się nawet w złość i wspomnianą już niniejszą próbę ratowania finansów telewizji i posad dziennikarskich...

Czymże się tak uśmiałem śmiechem szyderczym, które zaowocowało taką moją troska o los telewizyjnej, dziennikarskiej gawiedzi?

Hm... wczorajszy dzień był przecież informacyjną katastrofą dla rządu i jego platformianych wyborców. Należało bowiem przekazać im i wszystkim Polakom, że przyjdzie im żyć coraz trudniej, że wzrosną ceny i podatki oraz zlikwidowane zostaną oficjalne oraz zgodne z prawem źródła uzyskiwania przez nich dodatkowych dochodów z oszczędzania.

Byłem więc niezmiernie ciekawy jak te informacje o wzroście akcyzy na paliwo oraz na papierosy a także informacja o likwidacji możliwości uzyskiwania dochodów z tzw.: lokat omijających podatek "belki", zostanie przedstawiona w naszych kochanych, rządowych informacjach wieczornych...

Zaiste... Sposób przedstawienia tych drastycznych w skutkach dla zwykłych ludzi informacji był po prostu majstersztykiem hipokryzji, tragikomedii, szczytem chamstwa i lekceważenia inteligencji telewidzów.

Pomijając żartobliwy ton całości przekazu o tak poważnych rzeczach, to potraktowano nas dosłownie jak bezmyślne i infantylne istotki, które winny się w ogóle cieszyć, że  rząd obniża nam - poprzez wzrost cen, podatków i uszczuplenie naszych dochodów - poziom naszego życia, bo robi to dla... NASZEGO DOBRA. Donald dalej jest kochany przecież i miłujący a podwyżki to WYRAZ JEGO TROSKI O NAS, O NASZE WSPÓLNE DOBRO!

""Nie wierzycie, że tak jest? Że nasz Donald Miłujący dba o nas? To przeczytajcie (obejrzyjcie) - językiem Wiadomości - dlaczego "bije nas po kieszeniach" i przestańcie narzekać! Robi to dla naszego wspólnego dobra!"" - to zapewne, werbalnie poprzez Pawła Gadomskiego - chcieli nam przekazać twórcy wczorajszej treści przekazu informacyjnego...

Oto fragment podsumowania informacji o podwyżkach i zabraniu nam możliwości efektywnego oszczędzania (Wiadomości TVP1, 22 listopada 2011 roku, czas -   3:16-3:37)

"Ktoś mógłby powiedzieć, że rząd bije nas po kieszeni, ale można też spojrzeć na to z innej strony. Dzięki likwidacji lokat antybelkowych ludzie unikną stresu związanego z unikaniem podatków. Przez wyższe ceny papierosów niejeden palacz skończy z nałogiem a wyższe ceny oleju napędowego mogą ograniczyć emisję dwutlenku węgla. Tyle dobrego za jednym razem. Paweł Gadomski - Wiadomości".



(dodane po pierwotnej publikacji dzięki blogerowi malyy5)
 

Kochani wyborcy PO! Już wiecie jak macie tłumaczyć konieczność podwyżek i obniżania poziomu życia tym, którzy zaczną się buntować i przymierać głodem? Już wiecie, że przecież to tylko dla dobra nas wszystkich? A jeżeliby w waszych głowach powstał jakiś dysonans poznawczy, jakieś zarzewie logicznego myślenia to przecież wystarczy stanąć przed lustrem i stwierdzić autorytatywnie: "To nic, że drożeje paliwo, ja zawsze tankuję za 200 złotych a ponadto będę mniej jeździł i przyczynię się do ochrony środowiska! Jaki ten mój premier troskliwy... Dzięki niemu mniej palaczy umrze na raka płuc a ja mniej wydam pieniędzy na środki antydepresyjne, bo nie będą musiał się stresować faktem, że moje ciężko wypracowane pieniądze przynoszą dodatkowy dla mnie dochód! Poza tym nie będę przeciw ukochanemu przez mojego premiera M. Belce! Kocham Cię Premierze, Mój Wodzu!. Tylko zachowaj dla mnie możliwość oglądania plazmy i choć kiełbasopodobnego grillowania połączonego z konfiguracyjną wolnością kopulowania, ale tego mi nie zabierasz. Świetny jesteś mój Premierze.... dobrze, że na ciebie, mój kochany głosowałem".

 I co? Tyle dobra za jednym razem dał nam Donald Słoneczny! Cieszmy się więc i całujmy jego facjatę!

A ja tylko tak dla uspokojenia własnego sumienia powiem (bez uszczegóławiania), że że tak naprawdę popyt na papierosy ma charakter popytu sztywnego, a wzrost cen na papierosy nie jest głównym powodem ich rzucania przez nałogowców; wzrost cen paliwa skutkuje wzrostem cen wszystkich towarów; podatek Belki jest elementem antykonstytucyjnego i antyliberalnego kilkukrotnego opodatkowania dochodów; nie ma żadnego ocieplenia klimatu a "troska o zmniejszenie emisji dwutlenku węgla" wyniknęła tylko z chęci osiągania międzynarodowych, korporacyjnych zysków z handlu jego emisyjnymi limitami.

Pozdrawiam i mam nadzieję, że taki sposób poinformowania o "biciu nas po kieszeniach" był jednak próbą niewinnego w sumie szyderstwa dziennikarzy z działań rządu...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...

http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com Prośba:

wtorek, 22 listopada 2011

Moje spiskowanie. Współczesny świat - wytwór szaleńców!?

Witam

Jeszcze niedawno (?) w TVP2 emitowano nader interesujący cykl filmów dokumentalnych pod wspólnym tytułem: "Czy świat oszalał?". Przedstawiano w nim nieraz kontrowersyjne i mogące co najmniej budzić zdziwienie oraz zaszokowanie fakty, których prawdziwość mogłaby faktycznie skłaniać do zastanowienia nad szaleństwem ludzi doprowadzających samych siebie do tworzenia istnego "piekła" własnego ziemskiego współistnienia.

Analizując szczególnie historię świata ostatnich 100 lat trudno bowiem nie zadać sobie pytania dotyczącego naszego szaleństwa we własnej autodestrukcji. Dwie wojny światowe, komunizm, nazizm, terroryzm, wszelkie fundamentalizmy, globalizm, kryzysy polityczno-ekonomiczne i ciągła walka homo sapiens z... homo sapiens skłaniać winny nas wszystkich do poszukiwania i zrozumienia przyczyn oraz sensu dokonywania przez nas zbiorowego samobójstwa.

Ciekawa musiałaby być ocena nas - ludzi przez inne żyjące na Ziemi żywe stworzenia. One walczą między sobą jednostkowo o przywództwo w stadzie, ale nawet wygrani nie zagryzają stada po swoim zwycięstwie, nie niszczą swojego gatunku... Czy dajmy na to lwy polują na inne lwy lub tygrysy na inne tygrysy? Przykładów można by mnożyć, ale sprowadzają się one do jednej konstatacji: każdy żywy ziemski gatunek naturalnie dąży do przetrwania, rozwoju i zachowania własnego siebie...

Wydawać by się mogło, że ludzie w swojej masie winni również dbać o zachowanie ludzkiego gatunku, o jego rozmnażanie, szczęście i spokojny rozwój, o zdominowanie innych gatunków... Niestety niszczymy samych siebie... Dlaczego?

Zapewne odpowiedzi można poszukiwać różnorakich... Ja jednak pozwolę sobie na przeprowadzenie pewnej hipotetycznej analizy przyczynowo-skutkowej powodującej powstanie i narastanie procesu samozagłady ludzkości w obecnej formie. To będzie tylko moja, całkiem subiektywna ocena współczesnych dziejów świata, która może być przez wielu postrzegana jako próba nadania im cech swoistej - właśnie szaleńczej - tzw.: "spiskowej teorii zarządzania światem".

Zdaję sobie sprawę z jej ułomności i potencjalnej fikcyjności. Niemniej wydaje mi się, iż każdy człowiek  ma prawo do indywidualności myślenia a opinie oraz argumenty innych myślących samodzielnie ludzi mogą wpłynąć również na zmianę czy korektę jego dotychczasowego rozumowania. Ten możliwy pluralizm myśli,   opinii i dyskusji jest przecież chyba kwintesencją szeroko pojmowanej wolności ludzkiej, która była czynnikiem rozwoju i fundamentem ukształtowania się dotychczasowego ludzkiego świata, ludzkiej cywilizacji.

Powracając do naturalności świata zwierząt, możemy w uproszczeniu stwierdzić wstępnie, że ludzie - niszcząc siebie nawzajem - działają wbrew naturze. W przyrodzie jednak poszczególnymi gatunkami i ich stadami kierują przywódcy, którzy realizują naturalne cele rozwoju i przetrwania własnych trzódek...

Przyczyn więc samoniszczenia gatunku ludzkiego należy szukać w postawach i działaniach ich przywódców. Zastanawiając się zatem nad przyczynami doprowadzania przez owych przywódców do anaturalnego wyniszczania przedstawicieli własnego gatunku należałoby wskazać na ich trojaki charakter, który można przedstawić  za pomocą następujących tez:

1. Przywódcy zarządzający gatunkiem ludzkim są ludźmi chorymi psychicznie, psychopatycznymi szaleńcami, mesjanistycznymi mitomanami i megalomanami,
2. Przywódcy zarządzający gatunkiem ludzkim są przestępcami,
3. Przywódcy zarządzający gatunkiem ludzkim nie są przedstawicielami gatunku ludzkiego lub za takowych się uważają.

Tezy należy udowadniać logicznie powiązanymi ze sobą faktami i ciągami zdarzeń, co postaram się w kolejnych - rozłożonych czasowo - wpisach udowodnić...

Jako zaś swoistą kontynuację niniejszej prolegomeny (wprowadzenie z uwagami wstępnymi) chciałbym jedynie skonstatować, że obecnie mamy do czynienia ze zjawiskiem swoistego połączenia w/w treści tez, których efektem synergii (nowej wartości dodatkowej) jest obecne zarządzanie gatunkiem ludzkim przez hermetyczne jednostki lub ich zespoły charakteryzujące się endogennym i/lub egzogennym psychopatycznym szaleństwem połączonym z mesjanistycznym gloryfikowaniem ponadświadomości oraz realną przestępczością, a także uważające siebie inny za gatunek żywego stworzenia (wyższą, ulepszona, wybraną, inną formę ssaków naczelnych - nadludzi).

Idealną - choć jeszcze niepełną - charakterystykę tak pojmowanych przywódców zawarł bloger Andy-aandy. W swoim poście pt.:  Kiedy psychopaci zdobywają władzę i dobrobyt — stają się skłonni do uznania siebie za kryterium normalności, cytując   prof. Andrzeja Łobaczewskiego, napisał m.in.: "...W każdym kraju świata osobnicy psychopatyczni i część innych dewiantów tworzą ponerogennie aktywną siatkę porozumień, po części wyobcowaną z więzi społecznej normalnych ludzi. Wydaje się także, że pewna inspiracyjna rola psychopatii właściwej w tej siatce jest zjawiskiem powszechnym. W poczuciu swojej odmienności zdobywają oni specyficzne doświadczenie życiowe i odkrywają swoje odmienne sposoby działania i walki o byt. Ich świat pozostaje zawsze podzielony na "my i oni", na ich światek o swoistych prawach i obyczajach i tamten świat im obcy, który ma swoje przemądrzałe idee i obyczaje, wedle których oni bywają moralnie potępiani. Ich poczucie honoru, szczególnie tych inspiratorów, nakazuje im oszukiwać i wyszydzać tamten świat ludzki, obiecać, zapewnić, podpisać, a niczego nie dotrzymać, jest postępowaniem właściwym. Przecież "tamci" są komicznie naiwni. Uczą się także i tego, jak ich osobowości mogą wpływać traumatyzująco na ludzi normalnych i wyzyskiwania tego jako środka terroru użytecznego dla osiągania swoich celów. Ten podział na dwa światy jest trwały i nie znika nawet wtedy, kiedy udało się im zrealizować ich marzenie młodości i zdobyć władzę nad "masami" ludzi normalnych. Jest to tragiczny dowód biologicznego uwarunkowania tego dziwnego podziału..."

Trudno nie zgodzić się z taką ich charakterystyką, niemniej należałoby zastanowić się czy można ograniczyć się jedynie do stwierdzenia, że tacy przywódcy istnieją rozłącznie "w każdym kraju świata". Moim zdaniem nie i sądzę, że w mojej ich ocenie nie będę osamotniony. Uważam bowiem, że  istnieje forma zorganizowanego zarządu światowego gromadzącego owych szaleńców i psychopatów.

Konstruują swoje mitomańsko-mesjanistyczne strategie działania od dawna i zdolni są mordować miliony (o ile nie miliardy) ludzi w imię ziszczenia się ich chorych wizji i zrealizowania ohydnych celów... Wszak są "inni", lepsi, wybrani...

Traktują świat jako swoje przedsiębiorstwo i niestety - dzięki swoistej a'la mafijnej wewnętrznej strukturze organizacyjnej spowijanej pajęczyną mesjanistycznego zła -  jak dotąd skutecznie. Z pewnością też jednym z wierzchołków tej zarządczej piramidy jest pewien rodzaj szerokiego (nie wąskiego) Zarządu, który spotyka się raz do roku na posiedzeniach Bilderbegów...

Ich świat jest oderwany od naszego. Działają w jakiejś aberracyjnej, wyimaginowanej przez siebie rzeczywistości pełnej sławetnych już określeń i symbolizmów jak np: sowa, ryt, 13-tka, pięcioramienna gwiazda, wszystkowidzące oko, znaki z obszaru kabały, NWO, wolnomularze trzydziestego stopnia, itd... Traktując innych ludzi jako podgatunek opierają zarządzanie nimi na gloryfikacji pieniądza (lichwie, możliwości jego swobodnej kreacji, sterowaniem jego podażą) oraz na bezwzględnym niszczeniu wszelkich przejawów naturalnych więzów międzyludzkich i wewnętrznych wartości duchowych przez nich (ludzi) reprezentowanych.

Oni naprawdę są obłąkani i w swym szaleństwie szalenie niebezpieczni dla egzystencjalnej przyszłości ludzkości. Teraz przystąpili do likwidacji Europy i źródeł współczesnej cywilizacji: Aten, Rzymu i Paryża... Starożytna Grecja i Demokracja Ateńska , Starożytny Rzym a dziś stolica znienawidzonego katolicyzmu, czy Nowożytny Paryż z jego kulturą i sztuką.... Następnie zapewne będzie reszta Europy z Polską, dla której szykują coś być może w rodzaju swojej siedziby...

Poszczególne narody czy idee są tylko ich narzędziem, np. sami Niemcy czy Bolszewicy w XX wieku byli tylko ich wykonawcami  realizującymi ich chore cele poprzez - stworzone też przez nich - marksistowski nazizm czy marksistowski komunizm. Sądzę, że w tym miejscu symptomatyczne będzie przytoczenie dwóch przemyśleń dokonanych przez K. Marksa i jednego przez F. Engelsa (pierwsze od dawna przedstawiam na moim autorskim blogu, za pozostałe dziękuję blogerowi Andy-aandy, który dotarł też do historycznych zapisanych źródeł owych wypowiedzi) – K. Marks: "Klasy i rasy, które są zbyt słabe, żeby opanować nowe warunki życia, muszą zniknąć..." [1]; "Współczesna generacja przypomina tych Żydów, których Mojżesz prowadził poprzez dziką pustynię. Ta generacja musi nie tylko, że zdobyć nowy świat, musi ona także zginąć w celu zrobienia miejsca tym ludziom, którzy będą w stanie tworzyć ten nowy świat" [2]; F. Engels: "Następnie, odbędzie się tam walka, nieubłagana walka na śmierć i życie przeciwko tym Słowianom, którzy zdradzą naszą rewolucję; będzie to unicestwiająca walka oraz bezwzględny terror — nie w interesie Niemiec, lecz w interesie tej rewolucji!" [3]. Dogłębnie zanalizowawszy sens tych wypowiedzi i wynikające z nich działania, można spróbować inaczej zrozumieć wiele okrucieństw komunizmu i nazizmu...

Dzisiaj zaś króluje wymyślony także przez nich globalizm ze swoim chorobliwym unionizmem. Szeroko pojmowany globalizm (zarówno w obszarze ideologicznym, jak i gospodarczym) jest - moim zdaniem - pewną wyższą, twórczą formą zespalającą w jeden organizm  tzw.: kapitalistyczny korporacjonizm i tzw.: państwowy, totalitarny socjalizm (komunizm). O bezsensowności opisu współczesnej geopoplityki językiem opartym na tradycyjnych przeciwstawnych kategoriach: lewica-prawica, socjalizm-kapitalizm ciekawie pisze w dzisiejszym poście Mariovan (Nowy podział polityczny). Aczkolwiek nie podzielam wszystkich konstatacji zawartych w jego tekście, to zgadzam się, że obecnie na świecie możemy zauważyć urealniony podział ludzi na wyodrębnione przez niego grupy, tzw.: wolnościowców i totalitarystów. Przychylam się też do stwierdzenia, że pomiędzy tymi grupami trwa wojna: wolnościowcy reprezentują idee państw narodowych i wolności człowieka, a totalitaryści  gotowi są "poświęcić i podporządkować swój kraj, wolności obywatelskie, kulturę, moralność, pewnej ponadnarodowej idei i mrzonkom np. Unii Europejskiej. Totalitaryści hołdują idei IMPERIUM nie pierwszy raz w historii świata, przy czym nie dociera do ich tępych głów, że imperia padają szybciej niż powstawały i z większym hukiem. To tak naprawdę kolejna odsłona tego samego zjawiska jakie obserwowaliśmy już w historii. Mam uczucie deja vu cele te same, narracja ta sama, tylko metody i narzędzia PR się zmieniły na przestrzeni wieków choć i nawet to nie, metody i narzędzia zostały tylko udoskonalone". Dodam tylko, że tak pojmowanymi totalitarystami - według mnie - są właśnie owi nieliczni obłąkanymi szaleńcy, którzy - szczególnie poprzez ubezwłasnowolnienie ludzi mamoną oraz metodami inżynierii psycho-socjologicznej - są w stanie omamić swoimi chorymi ideami i zaprogramować wielkie masy nieświadomych ludzi. Ciekawe, że jednym z głównych twórców socjologii, a tym samym inżynierii socjologicznej (propagandy) był nie kto inny jak... K. Marks...

Tak pojmowany globalizm jest więc kontynuacją eksperymentów "szaleńców" prowadzących do totalitaryzacji świata, jego zunifikowania, zhomogenizowania i centralnego sterowania nim. Jest ziszczeniem - promowanej kiedyś usilnie przez amerykańskich ekonomistów - tzw. teorii konwergencji, czyli nieuchronności wzajemnego zbliżania oraz jednoczenia się kapitalizmu i socjalizmu w jedną systemową całość opartą na "sprawiedliwym" podziale dóbr. Zauważmy, że w samej Europie było sobie kiedyś EWG i RWPG. Pierwsze a'priori oparte było na zasadzie wzajemnej równoprawnej współpracy w zakresie wolnego przepływu towarów, kapitału i ludzi. Były granice a umowy zawierane były przede wszystkim bilateralne pomiędzy dwoma państwami. Drugie zbudowane zostało na centralizacji władzy w jednym ośrodku: sowieckiej Moskwie. Stworzono federacyjny ZSRR, który dziś twórczo realizuje sie w postaci Unii Europejskiej. Istniało wówczas też - co niektórzy może zapomnieli lub nie wiedzą - unijno-kimunistyczne Euro, czyli tzw.: "rubel transferowy", którym  rozliczano transakcje w handlu zagranicznym pomiędzy krajami RWPG... Do jakiej formy organizacyjnej bliżej dziś UE... EWG czy RWPG? Pytanie chyba retoryczne...

Doprawdy... Nie mogę wyjść z podziwu i jestem zakłopotany naszą - występująca w większości krajów postkomunistycznych - bezmyślnością.  Narody Krajów Zachodniej Europy nie zaznały komunizmu i RWPG czy też Układu Warszawskiego. My tak... I jakże się cieszyliśmy, że ponownie wchodzimy do tej samej, ale jeszcze perfidniej antynarodowo i totalitarnie płynącej rzeki... Jak dobrze, że choć już Węgrzy się otrząsnęli, ale oni zawsze byli geopolitycznie i mentalnie daleko od komunizmu... W Unii zawsze i coraz bardziej sceptyczni są Brytyjczycy, Holendrzy, nawet Francuzi a teraz Hiszpanie, którzy w porę nie pozwolili przejąc u siebie władzy przez antydemokratycznych chyba reprezentantów owych nadludzi, uzurpujących sobie prawo panowania nad światem... Światełka zabłysły...

Wspomniałem, że zaczęto burzenie Europy od Aten i Rzymu... Teraz rządzą tam byli finansowi technokraci, współpracownicy międzynarodowego giganta finansowego Goldman Sachs a tak naprawdę przedstawiciele chyba owej "aberracyjnej sekty zarządu światowego". Walutą unijną zarządza z EBC również były współpracownik tego banku... Najbardziej prześmiewcze i makiaweliczne jest jednak to, że właśnie ów bank (wraz z innymi) jest odpowiedzialny za kryzys w USA (2008) oraz obecny kryzys w Europie... Doprawdy... świat orwelowski w czystej postaci, gdzie "złodziej krzyczy: łapać złodzieja i biegnie pierwszy a wszyscy wraz z nim w te pędy" albo "puszczający bąka woła: ale śmierdzi! Kto to zrobił? I wskazuje winnego z czym wszyscy się zgadzają".

Mam nieprzeparte wrażenie, że obecną Unię Europejska i walutę Euro wykreowano tylko po to, aby zniszczyć Europę i  wszelką - umocowaną 1000 letnimi więzami - państwowość, narodowość, chrześcijańskie wartości, języki, kulturę, itd. Dziś przecież w stosunkowo najlepszej sytuacji gospodarczej   są europejskie kraje z narodową walutą (w tym Polska), gdzie nie wystarczająco jeszcze sięga ramię koszmarnego EBC. Ale przecież w głowach "nadludzi" roją się pomysły stworzenia Unii Amerykańskiej (USA, Kanada, Meksyk) z własną wspólną walutą, Wielkiej Europo-Azji (m.in. UE + Rosja + Kazachstan) czy Unii Afrykańskiej...

Co będzie dalej? Moim zdaniem próba doprowadzenia do ogólnoświatowego chaosu by - przewrotnie - w imię jego opanowania wprowadzić rządy absolutne, Nowy Porządek Świata (NWO)...

A ja się nieraz dziwię... Przecież wielu z nas zatroskanych o losy ludzkości nas przestrzegało, na pewno też byli i wśród nich reprezentanci "szaleńców": ich megalomania i mitomania, ich mistyczne szaleństwo musiały znaleźć jakieś ujście... Może warto powrócić do takich książek i opowiadań jak: "1984", "Folwark Zwierzecy czy "Harrison Bergeron" oraz filmów i programów: Truman Show, Matrix, Harrison Bergeron, nasza Seksmisja, Big Brother i inne?

Dziś wielu z "uzurpatorów nadczłowieczeństwa" oficjalnie już przekazuje nam, że niemal dopięli celu... W sieci dostępne jest wiele filmów o NWO, jest Alex Jones i inni... Nie łudźmy się jednak... Bez zgody "szaleńców" te tajemnice nigdy nie ujrzałyby światła dziennego a poza tym sami tworzą odium tajemniczości i nieuchronności dziejowej swoich przedsięwzięć... A może kreują fikcję w celu jej uprawdopodobnienia i wywołania w nas marazmu bezsilności?

Jest tylko nadzieja, że dobro zawsze zwycięża i w czasach ewentualnego chaosu to dobro zwycięży już ostatecznie, zwycięży człowieczeństwo...

A poza tym to mam nadzieję, że to wszystko fikcja lub tylko wytwór szalonych psychicznie umysłów, dewiantów, pospolitych przestępców i opętanych... Jeżeli zaś jakaś część jest prawdą to przecież miejsce szaleńców jest w odpowiednich szpitalach, przestępców w więzieniach, opętanymi niech zajmą się egzorcyści a grzesznikami spowiednicy. Tym bardziej, że w porównaniu do miliardów istnień ludzkich, miliardów zdrowych ziarn ci hipotetyczni szaleńcy stanowią liczebnie jeno kilka marnych plew...

cdn...

Pozdrawiam
 Literatura za: Andy-aandy, Neobolszewizm, czyli lewacka tresura świadomości  (http://salski.nowyekran.pl/post/41077,neobolszewizm-czyli-lewacka-tresura-swiadomosci)



[1] "We have no compassion and we ask no compassion from you. When our turn comes, we shall not make excuses for the terror." Zob."Suppression of the Neue Rheinische Zeitung," Neue Rheinische Zeitung, May 19, 1849. Zob. także"The revolution of 1848–49: articles from the Neue Rheinische Zeitung", International Publishers, 1972, s. 254.

[2] "The classes and the races too weak to master the new conditions of life must give way…", Marx People’s Paper, April 16, 1856, Journal of the History of Idea, 1981.

[3] "The present generation resembles the Jews whom Moses led through the wilderness. It must not only conquer a new world, it must also perish in order to make room for people who will be equal to a new world." Zob.: Gyorgy Lukacs "History and Class Consciousness" (Historia , MIT Press, 1972, p. 315. Zob. także: Andrzej Walicki"Marxism and the Leap to the Kingdom of Freedom: The Rise and Fall of the Communist Utopia", Stanford University Press, 1997, s. 14.



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 20 listopada 2011

D. Tusk - mamy się go teraz bać?

Witam

Pozwolę sobie - językiem naszych rządowych kreatorów marksistowskiej, coraz bardziej totalitarnej rzeczywistości III RP - sparafrazować słynne już i jakże celne stwierdzenie Mahatmy Gandhiego: "Najpierw ich ignorujmy, potem próbujmy pozyskać lub ośmieszyć i oczernić. Jeżeli owe działania nie przyniosą oczekiwanego skutku to należy wywołać u nich strach fizyczny i psychiczny. W dalszej kolejności orężem siły lub inżynierii socjo-psychologicznej trzeba wypowiedzieć im jawną lub niejawną wojnę  i próbować zniszczyć.  Na koniec musimy zrobić wszystko, żeby nie pozwolić im się odrodzić a także należy  pozbawić ich wszelkiej nadziei na przyszłe zwycięstwo..."

Mam takie wrażenie, że po patriotycznym sukcesie Polaków odniesionym w Marszu Niepodległości, w szeregi naszych rządzących wkradł się zamęt, niedowierzanie, wściekłość i... strach. Zrozumieli, że 22 lata stopniowego wprowadzania w Polsce marksistowsko-unijnego totalitaryzmu, manipulacji i propagandy, pauperyzacji społeczeństwa, obniżania poziomu jego wykształcenia i odcinania od historycznych korzeni jego istnienia, zatomizowanie go oraz rządzenie nim poprzez kreację konfliktów czyli antagonizowanie oraz poprzez "starch"... nic nie dało.

Wszelkie dotychczasowe i podejmowane - zgodnie z logicznym ciągiem we wskazanej przeze mnie powyżej parafrazie - działania budowniczych III RP nie przyniosły oczekiwanych przez nich skutków. Na nic zdała się też fizyczna eliminacja elit pod Smoleńskiem, cykliczne  "niewyjaśnione" jednostkowe samobójstwa lub śmiertelne wypadki samochodowe, medialne kłamstwa,  obietnice cudów i próby przekształcenia Polaków w bezwolną, kolorową masę wiecznie uśmiechniętych i zadowolonych... bezmyślnych marionetek, grillujących i konfiguracyjnie różnorodnie kopulujących "rączek do głosowania"...

Polski naród nie umarł...

Nie dosyć, że po tylu latach eliminacji polskości przeszło 30% aktywnych politycznie Polaków zagłosowało na kojarzoną z nią partię PiS to potrafili się jeszcze oddolnie, samoistnie zjednoczyć i w liczbie przekraczającej 50 tysięcy osób przejść w patriotycznym oraz spokojnym uniesieniu ulicami Warszawy a w wielu tysiącach innych miast oraz wsi rozpoczęli odbudowę polskiej państwowości... Wielu z nich (o ile nie większość) było tych, którzy nie uczestniczyli w ostatnich wyborach...

Naprawdę... ONI zaczęli się nas - Polaków bać!  A emocjonalny i paniczny strach powoduje czasem  niespodziewane  reakcje oraz też agresję i nieprzepartą chęć "ostatecznego dania w mordę"...

Stąd rozpaczliwie podejmowane próby: przyszłego zawłaszczenia Marszu przez Prezydenta, prawnego ograniczania wolności obywatelskiej a tym samym totalitaryzacji Polski czy przyspieszenia procesów budowy nowej sceny politycznej w Polsce a także... całkowitej zmiany narracji wizerunku rządu i samego Donalda Tuska.

Zadziwiające... Do niedawna nasz "Ukochany Słoneczny Przywódca" był zawsze uśmiechnięty, dobry, emanujący empatycznością oraz wszechogarniającą miłością do wszystkiego i wszystkich.  Przez cztery lata rządów naprawdę medialnie i PR-owo kochał i wydawało się, że jest przez większość kochany... Jeżdżąc "tuskobusem" ocierał łzy płaczącym, bezrobotnym dawał pracę, "spragnionych i głodnych" czynił sytymi, werbalnie roztaczał piękną przyszłość z 300 miliardami pomocy unijnej...

Kłamstwo ogólnej miłości oraz ułuda wiecznej szczęśliwości  na naszych oczach (a szczególnie na oczach wyborców PO) dopełniły swojego żywota! Po wyborach, Marszu Niepodległości i wygłoszonym exposé,  w oficjalnych mediach widzimy już całkiem innego D. Tuska. Z Donalda Miłującego stał się teraz... Donaldem Groźnym, Donaldem Despotycznym, Donaldem Demonicznym! 






(Źródło zdjęć: wczorajsze i dzisiejsze strony tylko jednego portalu - portalu wp.pl)

Przekaz wydaje się jasny! Teraz Donalda Tuska musimy się BAĆ!

A ja zamiast strachu wolałbym raczej bezemocjonalnie i wariantowo poszukać: odpowiedniego lekarza bądź prokuratora i sędziego, bądź odpowiedniego miejsca odosobnienia, bądź odpowiedniego miejsca wygnania, bądź dobrego spowiednika, bądź egzorcysty...

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

piątek, 18 listopada 2011

22 lata Wiadomości TVP1 - historyczny powrót do DT...

Witam

Jeden z moich profesorskich autorytetów (będący już na emeryturze) zwykł mawiać: "zwięzłość jest siostrą talentu".

Sądzę, że w tym stwierdzeniu jest dużo racji, choć nie zawsze  wielce skomplikowane problemy, zdarzenia, zjawiska czy wydarzenia można przedstawić i opisać celną oraz błyskotliwą sentencją czy podsumowaniem.

Oglądałem dzisiaj Specjalne Wydanie Wiadomości w TVP1 związane z programowym przemówieniem Premiera "nowego rządu". Szanowny Pan Piotr Kraśko na samym początku programu, w pierwszym - jak zwykle "złotoustnie" - wypowiedzianym przez niego zdaniu, wykazał się niezwykłą wprost ową zwięzłością i błyskotliwością. Raczył bowiem autorytatywnie, przekonująco i raczej z sympatią wobec Premiera wskazać telewidzom jak należy oceniać wygłoszone dziś przez D. Tuska exposé - "Było odważne"...

Nie mnie oceniać merytoryczną i etyczną stronę dziennikarstwa Pana Piotra... Ideą programów informacyjnych jest przedstawianie faktów a nie ich a'priori ocenianie przez dziennikarzy. Nie mnie oceniać, co stało się z polskim dziennikarstwem przez ostatnie 22 lata... Wielokrotnie o tym pisałem...

Dla mnie osobiście obiektywna wartość merytoryczna programów informacyjnych niemal wszystkich największych polskich stacji telewizyjnych (TVP, POLSAT, TVN) jest bliska "zeru absolutnemu". Reprezentują i przekazują wolę, intencję oraz treści nakazane im przez obecnie zarządzających Polską.  Nie mogę mieć zbytnich zastrzeżeń do stacji prywatnych. Mają swoich właścicieli i oni decydują o formie, rodzaju i sekwencji przekazywanych informacji. Jedyne, co mogę uczynić to po prostu nie oglądać i namawiać do tego innych.  Niemniej Telewizja Publiczna nie jest prywatnym folwarkiem jakiegoś właściciela. Jest naszą - Polaków własnością a nie rządu i jego Prezesa Zarządu w postaci D. Tuska...

Dzisiaj Szanowny, Złotousty "redaktor" Piotr Kraśko zakończył swój występ przypomnieniem, że 17 listopada 1989 roku wyemitowano ostatnie wydanie PRL-owskiego Dziennika Telewizyjnego a 18 listopada tegoż roku, dokładnie 22 lata temu, po raz pierwszy ukazały się - trwające do dzisiaj - Wiadomości

Piękna rocznica... Ciekawe, co sądzi o merytorycznej i dziennikarskiej jakości  dzisiejszych Wiadomości jego pierwszy prezenter - Wojciech Reszczyński...

Ja osobiście słuchając dziś o tej ich 22 letniej rocznicy nie mogłem pozbyć się natrętnej myśli, wyrażonej kiedyś zwięźle i błyskotliwie przez mądrzejszych ode mnie: "Historia kołem się toczy"... Po 22 latach obecne Wiadomości powróciły do swoich korzeni.... stały się twórczą formą kuriozalnie propagandowego, PRL-owskiego Dziennika Telewizyjnego...

Pozdrawiam

P.S.
Tak wyglądał Marsz Niepodległości... 11 listopada w żadnej stacji telewizyjnej nie pokazano ani jednego ujęcia pokazującego realnie idący, ten prawdziwy marsz Polaków i tej patriotycznej oraz spokojnej na nim atmosfery... W Wiadomościach oczywiście też nie...


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
ttp://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

czwartek, 17 listopada 2011

Minister J. Gowin... Kozioł ofiarny?

Witam

Tylko dygresyjnie i refleksyjnie...

D. Tusk gaworzy o poprawianiu bezpieczeństwa obywateli kosztem prawnego ograniczania ich wolności...

J. Gowin - jako Minister Sprawiedliwości - realizuje zalecenia Premiera...

Pozdrawiam

P.S.
Czy stać będzie J. Gowina na złożenie ewentualnej dymisji?

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Narracja, antagonizowanie, atomizacja i żal...

Moje - chyba ostatnie - refleksje po Marszu Niepodległości i nie tylko...

Powiedziano już niemal wszystko o Marszu Niepodległości, ale o jego faktycznym przebiegu wie niewielu. Przekaz informacyjny - oferowany przez nie mające nic wspólnego z dziennikarstwem, już tylko żenujące manipulatory medialne - ograniczony został do pokazania tylko i wyłącznie walk ulicznych, których skala - jak słusznie zauważył Z. Romaszewski we wczorajszym programie TVP1 "Na pierwszym planie" - jest nieporównywalnie mniejsza od faktycznych burd ulicznych w Anglii, Hiszpanii czy Grecji. Zatrzymano raptem ponad 200 osób z czego tylko wobec trzech osób zastosowano areszt. Pisałem ostatnio, że "...zatrzymani demonstranci po stronie uczestników Marszu Niepodległości stanowili "aż" 0,2% ich uczestników (dwie dziesiąte jednego procenta przy założeniu ich liczbności na 30 tysięcy - dop.: kj), czyli 99,8% maszerujących Patriotów nikomu nie zagrażało i było spokojnych. Sądzę, że KP, GW i Policja powinni wyciągnąć konsekwencje wobec "złej roboty" własnych prowokatorów, bowiem z pewnością było ich więcej niż 59 jednostek aspołecznych (sic z uśmiechem i złośliwością) (...) zarzuty postawiono 46 osobom, w tym 35 za naruszenie nietykalności policjantów. Niemców zwolniono, więc można sądzić, że skoro zatrzymano tylko 3 Polaków... resztę zarzutów dostali Niemcy i "kolorowi", czyli 43 osoby (?)...".

Fakt jest niezaprzeczalny. Była to nieudana prowokacja wszystkich, którzy do niej dążyli. Z jednej strony, na pewno jej inicjatorem i kreatorem była szeroko pojęta władza, której ramieniem wykonawczym stała się Hanna Gronkiewicz-Waltz oraz Policja a "promotorem" lewackie i ideowo antypaństwowe środowiska Krytyki Politycznej i "michnikowszczyzny". Z drugiej strony jej sprawcami mogły być też środowiska dążące do skanalizowania prawej strony sceny politycznej i jej zradykalizowania.

Hanna Gronkiewicz - Waltz popełniła wiele domniemanych (do sprawdzenia przez prokuraturę i sądy) przestępstw: umyślnego lub nieumyślnego bezpośredniego i pośredniego zagrożenia życia obywateli, niedopełnienia obowiązków Prezydenta Warszawy, działania na szkodę mienia publicznego (niszczenie tegoż podczas tzw,: "zamieszek"). Wszystkie te i ewentualnie inne potencjalne zarzuty mogą być postawione jako wynik jednej jej decyzji: wydania zgody na zorganizowanie "kolorowej Niepodległej" w tym samym miejscu i czasie, gdzie miało odbyć se również inne zgromadzenie publiczne. Obie te demonstracje miały niejako przeciwstawne cele, które implikowały 100% możliwość wystąpienia agresji po obu stronach. Za ten fakt wobec pani Prezydent Warszawy winno być wszczęte z urzędu prokuratorskie śledztwo.

Policja okazała się tyleż nieudolna, co sama prowokowała do przestępstw (brak reakcji na agresję oraz brak właściwej formy ochrony Marszu Niepodległości) a także sama je popełniała (bicie niewinnych ludzi przez policyjną chuliganerię). Donald Tusk powinien co najmniej zawiesić szefa Policji a nie gloryfikować tejże policji przejawów bezprawia.

Również więc Donald Tusk słowami o dobrej pracy policji okazał się domniemanym przestępcą przynajmniej w zakresie tzw.: poplecznictwa (który to zarzut można postawić też policji i HGW czy np. prokuraturze), t.j.: "utrudnianiu lub udaremnianiu postępowania karnego przez udzielenie pomocy sprawcy przestępstwa poprzez: ukrywanie sprawcy, zacieranie śladów przestępstwa, odbywanie kary za skazanego, kierowanie śledztwa na fałszywy trop,  ułatwianie sprawcy ucieczki z miejsca przestępstwa,  pozostawienie spraw swojemu biegowi mimo informacji o popełnieniu przestępstwa (prokurator nie wszczyna śledztwa, mimo że wie, że przestępstwo zostało popełnione i kto się go prawdopodobnie dopuścił), udaremnianie wszczęcia postępowania karnego". Niewątpliwie też jeszcze ochrona lub ukrywanie sprawców podlega przecież karze...

Przestępstwo sprawstwa popełniło też środowisko Gazety wyborczej i Krytyki Politycznej spraszając niemieckich anarcho-lewaków i wielotygodniowo nakręcając "spiralę nienawiści". Nie wiem czasem czy nie należy tych środowisk uznać za głównych inspiratorów przestępstwa. Nakłanianie doń jest też przestępstwem a ułatwienie jego dokonania również (też za udzielanie schronienia recydywistom podczas popełniania przez nich kolejnych przestępstw). Ponadto te środowiska były inspiratorem i kreowały zamieszki... Przecież nikt z organizatorów Marszu Niepodległości ani razu nie mówił o agresji, walce z anarchistami, blokowaniu "kolorowej", zadymie, itp. Oni organizowali pokojowy marsz patriotyczny. To środowiska GW i KP werbalnie dawały wyraz chęci wywołania burd ulicznych i zamieszek. To ich usta i pióra nawoływały świadomie do popełnienia przez innych przestępstwa. Jak wspomniałem, nakłanianie do przestępstwa jest również ścigane i karane. Prokuratura winna wobec tego chyba wszcząć znów kolejne śledztwo.

Zauważmy raz jeszcze. Uczestnikom i organizatorom Marszu Niepodległości nie można zarzucić dążenia do popełnienia przestępstwa ani innych działań karalnych. Jeżeli zaś doszło do indywidualnych przewinień, to one podlegają indywidualnej procedurze wyjaśniającej i karno-sądowej. Domniemane świadome dążenie i sprawstwo przestępstwa znajduje się li tylko w środowiskach GP, KP, Urzędu Miasta i Policji.

Mało tego! Uważam też, że prowokatorzy z kręgów "szeroko rozumianej obecnej władzy" chcieli też doprowadzić do umiędzynarodowienia wykreowanego przestępstwa poprzez świadomy brak ochrony Marszu Niepodległości oraz pozwolenie na jego swobodne przejście obok Ambasady Federacji Rosyjskiej i Gmachu URM. Liczono zapewne na skrajnie emocjonalny atak maszerujących na rosyjską ambasadę i wywołanie burd antyrosyjskich. Łatwo sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby do takich ataków doszło... Podobnie z budynkiem będącym we władaniu Donalda Tuska... Można się więc zastanowić, -   skoro nie ochraniano marszu liczącego od 20 do 100 tysięcy osób - czy polskie służby właściwie wobec tego ochraniały Ambasadę Rosji i jej eksterytorialność oraz gmachy administracji publicznej. ... Kolejne przestępstwo?...

Władzą ustawodawczą rządzą już domniemani przestępcy. Okazuje się też, że prawdopodobnymi przestępcami są też władze wykonawcze i samorządowe. Domniemanie owo wszak dotyczy tylko tych, którzy mają jedną cechę wspólną... obecnie rządzą i najczęściej wywodzą się z Platformy Obywatelskiej i są z nią w jakiś sposób związane ideologicznie lub towarzysko, no i jeszcze chyba środowiska związane z WSI lub innymi Chłopcami...

Żal, że przyszło nam żyć w takim państwie, w którym Premier mówi o ograniczeniu wolności będącej skutkiem zwiększania bezpieczeństwa. Taka narracja jest zaprzeczeniem demokracji. To marksistowski totalitaryzm w czystej postaci... W takim rozumieniu niekonfliktogenna i zupełnie bezpieczna jest powszechna jednorodność: podglądów, idei, zachowań, wyznania, wartości, itp. Każda więc inność i jej wyrażanie implikuje możliwość powstania niebezpieczeństwa, któremu można zaradzić tylko poprzez ograniczenie wolności. Terroryzm państwowy... to ostatecznie zdają się nam proponować "ukochani" przywódcy: Tusk i Komorowski. Nie są niestety w tym osamotnieni. Tak już jest i w Rosji i USA (po wykreowaniu terroryzmu). Do tego samego zmierza marksistowska Unia Europejska... Jednomyślne, kolorowe, spauperyzowane społeczeństwo żyjące w ciągłym strachu... W tym miejscu wypada zgodzić się ze stwierdzeniem Rafała Ziemkiewicza, który w rozmowie z "Faktem" mówi, iż: "Premier Tusk sprawi, że wyborca będzie sobie myślał: wprawdzie nie mam już co grillować, został już tylko garnuszek cienkiej zalewajki, ale na litość boską!, jak tego faceta zabraknie, to stracę nawet to...".

Polacy są jednak od wieków narodem, który trudno "sprowadzić do jednomyślności", trudno zniszczyć i rządzić nim autorytarnie. Nie wdając się w szczegółowe analizy i konteksty historyczne ani naukowo-socjologiczne: od 22 lat wprowadza się u nas totalitaryzm poprzez manipulację i propagandę (inżynierię socjologiczną), pauperyzację (m.in. zubażanie) społeczeństwa, obniżanie poziomu jego wykształcenia, jego zatomizowanie oraz rządzenie poprzez kreację konfliktów - antagonizowanie społeczeństwa (tzw. zasada "dziel i rządź") i poprzez "starch". Najskuteczniej z punktu widzenia władzy jest przecież rządzić ludźmi zastraszonymi, głupimi, niezorganizowanymi, biednymi, podzielonymi i rozproszonymi a dodatkowo jeszcze wewnętrznie skonfliktowanymi. Demokracja - w swojej pierwotnej formie - miała przeciwdziałać wszelkim tym negatywnym zjawiskom... W niby wolnej i demokratycznej Polsce po 1989 roku, wszystkie te niedemokratyczne zjawiska/obszary współdziałają ze sobą i są wobec siebie uzależnione przyczonowo-skutkowo. Stanową system wzajemnie na siebie oddziaływających sprzężeń zwrotnych. Zubażanie prowadzi do braku wykształcenia, którego poziom i tak jest systematycznie obniżany... Społeczeństwo słabo wykształcone jest bardziej podatne na manipulację i propagandę a atomizacja (rozproszenie społeczeństwa, w tym niszczenie naturalnych więzów grupowych i rodzinnych) prowadzi do izolacji społecznej jednostki, poczucia jej bezpodmiotowości zbiorowej i ułatwia manipulacyjne sterownie nią. Wywoływanie sztucznych konfliktów i podziałów jedynie wzmacnia skuteczność procesu totalitaryzacji władzy Polski. Można też wykazać i inne przyczynowo-skutkowe  konfiguracje tych i innych składowych systemu niszczenia polskiej państwowości.

Każda władza totalitarna musi mieć swojego wroga. Od 2005 roku byli to bracia Kaczyńscy i partia PiS. Na wrogości i strachu wobec PiS, Donald Tusk i lewacko-unijne środowiska antypaństwowe zbudowały swoją wielkości i swój sukces, tylko na propagandowym wykreowaniu wroga, wroga o cechach zagrażających niemal ich życiu... Wróg jednak przestał mieć cechy podtrzymujące strach, więc próbuje się wykreować nowego wroga: polski patriotyzm, nazywając go np. faszyzmem, antysemizmem, kibolami, itp. I znów realizowane są  niemal dosłownie zalecenia marksisty J. Stalina z dyrektywy wydanej przez niego w 1943 roku: "Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami. Skojarzenie to, wystarczająco często powtarzane, stanie się faktem w opinii publicznej”. Na marginesie: fascynująca jest analiza jak owe zalecenie (np. też kreując antypolskość) realizuje "Przedsiębiorstwo Holocaust".

Niestety mogło też być tak, że na wywołaniu zamieszek i burd ulicznych antagonizujących polskie społeczeństwo zależało też niektórym środowiskom tzw. prawicowym, które zostały wykreowane lub są w trakcie ich budowania przez różnorakich Chłopców z kręgu dawnych i obecnych   służb specjalnych.

Na szczęście nikomu nie udała się prowokacja. Poniosła totalną porażkę dzięki przede wszystkim liczebności uczestników marszu oraz ich spokojnemu, zdyscyplinowanemu i pokojowemu demonstrowaniu własnego przywiązania do Polski. Przez niektórych określana jako licząca prawie 90-tysięcy "pokojowa armia polskich biało-czerwonych serc" zaskoczyła wszystkich swoim ogromem. Prowokatorzy ze wszystkich stron przygotowani byli raczej na 5 -10 tysięczną demonstrację i na taką jej liczebność przygotowano narzędzia i środki do sprowokowania i realizowania zamieszek oraz chuligańskich burd.

Nie udało się...   Te 90 tysięcy normalnych ludzi, swoim spokojem zneutralizowało skuszonych wielotygodniową nagonką i liczących na "zadymę" lewackich, ale też nazistowskich prowokatorów i ideowych przestępców. Niemcy mieli sprowokować narodowe waśnie. Szwargot posthitlerowskich Szkopów na ulicach Warszawy miał być i był jakimś nikczemnym, masochistycznym i makiawelicznym planem chorych z nienawiści ideologicznych, antypaństwowych szaleńców lub skrajnych Anytpolaków... .

Hm... wszystkie więc wcześniej przygotowane mowy wraz z tą ostrzegawczą i oficjalną B. Komorowskiego oraz scenariusze działań po 11 listopada "wzięły w łeb". Stąd obecna próba przyszłego zawłaszczenia sukcesu marszu przez środowisko prezydenckie i chęć zorganizowania  rządowego marszu w kolejnych latach. Także taką próbę widać po prawej stronie, gdzie próbuje się kreować nową prawicę pozaparlamentarną.

To tyle tych ostatnich moich zdań na temat "prowokacji warszawskiej"... Pragnę zakończyć je jeszcze paroma, które można traktować jako apel.

Nie dajmy się skłócić i zantagonizować. Polacy w swojej naturze i w swojej masie nigdy nie charakteryzowali się postawami politycznie i społecznie skrajnymi. Nawet wtedy, gdy po jednej stronie granicy szalał marksistowski, niemiecki nazizm a z drugiej strony marksistowski, sowiecki komunizm. Gloryfikacja własnej narodowości i patriotyzmu nie jest nazizmem i nie ma nic wspólnego z nienawiścią wobec innych narodów i państw. 11 listopada odbyło się wiele marszów, mszy, spotkań i innych form uczczenia Dnia Niepodległości. Zapewne i na "Kolorowej" było wielu tych, którzy polskość mają w sercu. Wszyscy jesteśmy Polakami lub wszyscy się za takowych uważamy. Bądźmy więc jednym narodem i wspólnie walczmy o naszą przyszłość! A tych, którzy chcą nas skłócić i pozbawić Polski wyrzućmy na karty niechlubnej naszej historii...

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

wtorek, 15 listopada 2011

Zdeptać wszystko, co polskie i wartościowe! Teraz kolej na bł. Jana Pawła II...

Witam

Jestem wściekły! Gdyby Janusz Palikot miał dla mnie jakąkolwiek zdolność honorową wyzwałbym go na pojedynek. Tylko szabli i kuli żal na ich profanację...

Zgadzam się z głównymi tezami Witolda Gadowskiego, który w świetnym artykule Zejście z romantycznych obłoków napisał m.in.:
(obszerne fragmenty - polecam całość)

-----------------------------------------------------

"Trzęsiemy się z oburzenia, bezsilnie pomstujemy – prawda jest jednak taka, że tyle nam mogą zrobić na ile sami pozwolimy. Zacznijmy więc od samego sedna – od krzyża.

Na Krakowskim Przedmieściu pozwoliliśmy (my niezbyt święci, ale jednak katolicy) z jednej strony na doprowadzenie protestu do formy karykaturalnej, gdy rolę argumentów poczęły pełnić obolałości emocji i akty mistyczne, a z drugiego końca do kompletnego znieczulenia opinii publicznej na jaskrawe akty drwin z uczuć i symboli religijnych. Dziś widzimy, że konflikt na Krakowskim Przedmieściu stał się w istocie szczepionką na postępującą eskalację wojny z kościołem w Polsce.

Dziś dostrzegam także i to, że właśnie na poligonie pod prezydenckim pałacem, gdzie w roli głównej – bezkarnie – występowali ludzie pokroju ubeka, szantażysty senatora Piesiewicza i tarzający się po chodniku, w przypływie jakiejś niekontrolowanej emocji Dominik Taras, pozostający w cieniu macherzy po raz kolejny zaprojektowali nowy ruch polityczny, drugi fortepian ubezpieczający i resorujący obecną ekipę rządową, poszerzający gamę jej „środków wyrazu”. To właśnie w gorących dniach warszawskiego sporu o krzyż narodziło się nowe wcielenie „człowieka z sobowtórem w dłoni” (nie moje, pożyczone od Rewińskiego), prowokator złapał drugi oddech. W momencie gdy okazało się, że antyreligijnym ekscesom nie towarzyszyły większe emocje społeczne panowie znający się jeszcze z moskiewskiej szkoły dyplomacji nacisnęli na swoich „znajomych” w mediach, aby ci zaostrzyli już nie antyklerykalną, ale antyreligijną retorykę.

Prześledźcie jak w następujących po wydarzeniach na Krakowskim Przedmieściu miesiącach zmieniał się język głównych mediów. Być może to tylko przypadek, być może wiatr przyniósł nowe trendy, ale ja wierzę w zasadę: „ten sprawił kto na tym zyskał”, a ostatnie akcje sprawiły, że ludzie tacy jak Jerzy Urban już nie muszą wymykać się kuchennymi schodami, a Hipolit S. i generał M. obficie bankietują z „gwiazdami”

Na czele ofensywy stał niewątpliwie portal Onet, nasiliły się także napaści na prymasa i episkopat ze strony „katolickich” mediów ITI (vide „Tygodnik Powszechny””).

Wszystko odbywało się właściwie w ciszy, przy braku silniejszych sprzeciwów ze strony laikatu. Potem pojawił się „Nergal” w programie drugim TVP i... znów cisza, jeśli nie liczyć kilku publicystów i biskupów, satanista nie wywołał żywszych emocji.

Polscy katolicy zachowywali się jak przestraszona trzódka, pełna kompleksów i poczucia własnej bezsilności.

Nie piszę już o tym, że trwająca od wielu miesięcy rzeź katolików w Chinach, Indiach i Afryce nie budzi w Polsce żadnego oddźwięku. Tak jakby polscy katolicy nie tylko bali się stanąć w obronie symboli religijnych poniżanych we własnym kraju, ale nie czuli żadnej wspólnoty z maltretowanymi na świecie współwyznawcami.

Udało się więc wyizolować polskich katolików, obezwładnić ich i wmówić im, że wszelkie formy obrony własnych praw są równoznaczne z szerzeniem ciemnogrodu i nietolerancji.

W Polsce coraz śmielej poczyna sobie styl myślenia mówiący o tym, że wszyscy zasługują na pełną swobodę i wolność byleby nie reprezentowali jednak polskiego katolicyzmu.

Kolejne eskalacje – wniosek o zdjęcie krzyża z sali obrad sejmu RP, powołanie na funkcję wicemarszałka sejmu aborcjonistki Nowickiej czy nawet groteskowa zamiana strojów polskiej reprezentacji piłkarskiej, to w istocie już tylko prosta konsekwencja sytuacji gdy antykatolicyzm (w świecie groźny dziś podobnie jak antysemityzm, gdyż w istocie oba zjawiska są atakiem na judeochrześcijańską etykę i antropologię, w tym kontekście środowisko Adama Michnika w żaden sposób nie może być kojarzone z reprezentowaniem interesów semickich, judaistycznych czy syjonistycznych) wchodzi w polską rzeczywistość a.d. 2011 i polskie społeczeństwo jak nóż w rozgrzane masło.

Czy może zatem dziwić fakt, że 11 listopada zaatakowano kolejne symbole, które nierozerwalnie zrosły się w Polsce z krzyżem – pluto na polskie mundury i bito ludzi z białoczerwonymi flagami w dłoniach.

I znów cisza, tym razem nieco grobowa – bo niby skąd maja się jeszcze podnosić patriotyczne głosy, gdy oficjalny obieg medialny przyjął formy znane z socjalistycznego pluralizmu mediów epoki wczesnego Gierka. Państwo z „Polityki” powinni to pamiętać z autopsji.

W ostatnich niepodległościowych mediach niesie się jedynie mało konstruktywny lament.

Nic konkretnego, utyskiwanie i boleść. Znowu jesteśmy Winkelridem Narodów, Karolem Levittoux i Trauguttem w jednej postaci.

Oj jakże mi przykro, ale ja z tego cierpiętniczego tramwaju wysiadam i czynię to z pełnym przekonaniem na przystanku – Działanie.

Zamiast lamentować weźmy się do konkretnej pracy.
Dziś, gdy narzekamy, że banki i media nie znajdują się w polskich rękach i przez to,siłą faktu, nie prezentują polskiej racji stanu, przeciwdziałajmy temu w jeden tylko skuteczny sposób – zakładajmy nasze media. Jeśli powstanie ich wiele, to bliski znajomy Barbary Piaseckiej Johnson i pułkownika Mochola nie nadąży z ich wykupywaniem.

Jeśli RMF i Interia to media należące do kapitału niemieckiego, gazet nie wspomnę, a ITI, to kapitał nie wiadomo jaki, ale na pewno ulokowany nie tylko w Polsce, to nie spodziewajmy się antyniemieckich czy antyrosyjskich opinii, nawet gdy polska racja stanu i co ważniejsze fakty, tego wymagają.

Bezwarunkowa miłość do Rosji i Niemiec lansowana w głównych mediach nie jest przecież, platonicznym zachwytem. Dziś jedna telewizja znaczy więcej niż w 1939 roku całe dywizje czołgów.

Wojna o świadomość to w istocie wojna o podporządkowanie, nakłonienie do realizacji własnych interesów.

Jeśli nie wierzycie, to sprawdźcie czy w największych niemieckich mediach pojawiają się tony sprzeczne z niemiecką racją stanu.

O rosyjskich putinomediach nie wspominam z powodu ogólnej putinosytuacji jaka tam panuje.

  Nie wiem jak Wy ale ja biorę się do organicznej roboty – ksiądz Wawrzyniak czy podkrakowski Franciszek Stefczyk dawno już pokazali jak to się robi i dziś (gdybyśmy mniej romantycznie bujali w obłokach) powinni zasiadać w jednym Polskim Panteonie, obok Kościuszki, Pułaskiego, Piłsudskiego i Paderewskiego".


-----------------------------------------------------

Dziś przyszła kolej na szarganie postaci największego polskiego autorytetu - bł. Jana Pawła II. Jak donosi portal wp.pl w artykule "Gdyby nie Jan Paweł II byłyby lepsze przepisy"  niejaki "„człowieka z sobowtórem w dłoni” wykrztusił z siebie słowa krytykujące naszego Papieża: ""- Gdybyśmy nie mieli tak konserwatywnego papieża, mielibyśmy normalne przepisy aborcyjne, jak większość państw europejskich. To wynik presji wywieranej przez Karola Wojtyłę na polskie życie publiczne - powiedział Janusz Palikot w radiu TOK FM.  Lider Ruchu Palikota stwierdził, że duży wpływ na obowiązujące w Polsce prawo dotyczące aborcji miał papież Jan Paweł II. - Konserwatywne przekonania są wynikiem presji wywieranej przez Karola Wojtyłę na polskie życie publiczne - przekonywał Palikot. Poseł odpierał także zarzuty dotyczące ataków gazety "Fakty i Mity" na Kościół i papieża. W opinii polityka, takie teksty są w Polsce potrzebne. - Ludzie to kupują, najwyraźniej jest rynek na takie komentarze - zauważył Palikot. Dodał także, że takie dyskusje są "dobrym kontrapunktem dla obecności Kościoła w życiu politycznym..."".  

Jestem pewny, że w najbliższym czasie zmasowany atak na Kościół Katolicki w Polsce i na nasze największe narodowe wartości przybierze niespotykane dotąd formy i rozmiary. Trzeba wszystkimi siłami powstrzymać ten najazd na Polskę szaleńczej nawałnicy rozwydrzonych lewackich, marksistowskich hord "chazarskich hunwejbinów".

Zgadzam się, że należy zacząć od budowy podstaw naszej egzystencji, ale oczekuję też odwagi nas wszystkich oraz zdecydowanych reakcji hierarchów Kościoła Katolickiego.

Dosyć!

I jeszcze do Januszka... "Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka" a wybory mogą być szybciej niż za cztery lata... Chociaż może akurat nie to przysłowie jest najbardziej adekwatne w tym przypadku, bo i wilki poczułyby się zapewne obrażone za takowe porównanie...

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

I'm Vincent, Vincent Babble!

T. Lis "na żywo" w telewizorni...
---------------------------------

Na samą myśl, że...

Już za chwileczkę,
Już za momencik,
Poniedziałek z Lisem zacznie się kręcić...

I kręcić się będzie tak przez godzinkę...
Ogromna wesołość napawa moją rodzinkę. 

Wszak w każdym cyrku dość cyklicznie...
Występują clowny całkiem spontanicznie.
I wszyscy się śmieją jak to Liz wespół z Lisem
w  absurdu werbalnej powadze zabawiają się męskim zwisem...
---------------------------------

Dziś znów w dobrym humorze obejrzałem ten spektakl bardzo ochoczo...
I mimo, że kiedyś się obrażałem a nerwy me bywały zszargane, teraz jakoś ten program wzbudza we mnie prześmiewcze politowanie.
---------------------------------

Występ był przedni... Jegomoście znamienici...
Był niejaki Pszoniak... taki tyci, tyci

I Terlikowski terlał choć go zaszczekała
Szczuka - taka sobie dziewka zlewicowiała

Babiarz zatrwożony był plującym Germanem
"Rozgrzany" Kutz zajęty Wyborczej cytowaniem

O Prezydentowej potężne ukaranie wołano
z antykomunistycznych haseł faszystowskie zdjełano

Kończyło się biesiadników spotkanie, emocje nie opadały
Śmiech rodzinki pozostał... lis już taki wyliniały...
---------------------------------

Ale nie był to koniec komedyji niestety
Niejaki bowiem Vincent zaczął pleść swoje bzdety

Gaworzył oględnie, ważąc puste słowa
Była to odrażająco bełkotliwa mowa

Jedno na pewno z niej pozostanie
Na recesję metodę ma jedną - podatków wzrastanie...

Brytyjskie panisko czas zajmowało, gadało i się nastroszyło
I wyszło... a jakoby go w ogóle nie było...
---------------------------------

Pozdrawiam

P.S.
Zupełnie szczerze... takiego bełkotu ekonomiczno-politycznego, takiego pustosłowia i nowomowy politycznej jakie wypowiadał dziś nasz Minister Finansów dawno nie słyszałem. Vincent "Bełkot"... tak sobie go dzisiaj nazwałem... choć cały czas aktualne pozostaje pytanie: Kim jesteś Vincencie Rostowski?. Polecam ten mój linkowany post, w którym piszę m.in.:

"1. W roku 1986 lub 1987 M. Gorbaczow złożył deklarację o możliwym w przyszłości zjednoczeniu NRD i NRF;
2. W roku 1988 powstała Polsce Fundacja Fundacja im. Stefana Batorego, "założona w 1988 roku przez George'a Sorosa, amerykańskiego finansistę i filantropa, oraz grupę przywódców polskiej opozycji demokratycznej lat 80-tych";
3. W latach 1989-1991 wprowadzano w Polsce tzw. Plan L. Balcerowicza.Plan L. Balcerowicza był wierną kopią tzw. Konsensusu Waszyngtońskiego, który początkowo miał mieć zastosowanie w krajach Ameryki Łacińskiej. Plan ów (którego głównymi współtwórcami byli G. Soros i J. Sachs oraz po trosze J. Wiliamson) postanowiono zastosować w krajach postkomunistycznych. Wybrano jako cel eksperymentu Polskę (sic!) posiadającą największy majątek do oddania ze wszystkim krajów "postkomunistycznych".  Doradcami L. Balcerowicza we wdrażaniu owego planu byli m.in.: J. Sachs i... "nasz" Jan Jacek Antony Vincent-Rostowski. W tym czasie też Vincent Rostowski był też wykładowcą w UCL School of Slavonic and East European Studies, University of London,
4. W roku 1995 Vincent Rostowski został profesorem mianowanym prywatnej uczelni (nie posiada tytułu naukowego ani stopnia naukowego doktora) i kierownikiem Katedry Ekonomii na Central European University w Budapeszcie. Uniwersytet ten założony został w 1991 roku przez obywatela USA, węgierskiego Żyda - Georga Sorosa,

5.  (żeby nie przeciągać - wyciąg z wikipedii) Vincent Rostowski "w latach 1989–1991 pełnił funkcję doradcy ekonomicznego wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza, a w latach 1997–2001 kierował Radą Makroekonomiczną w Ministerstwie Finansów. Od 2002 do 2004 był doradcą prezesa NBP. Doradzał również (chyba na początku lat 90-tych - dop.k.j.) rządowi Federacji Rosyjskiej w sprawach polityki makroekonomicznej (sic!!!). Od 2004 zajmował stanowisko doradcy zarządu Banku PEKAO S.A. - To dawny bank J.K. Bieleckiego i Unicredito spekulujące opcajmi walutowymi i złotym w Polsce. Należy do współzałożycieli Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE), zasiadał w radzie tej fundacji (członkostwo zawieszone wraz z objęciem funkcji ministra)". W radach fundacji są też sami znajomi, m.in. Leszek Balcerowicz i J. Sachs". 

Tak więc... ten bełkot to może w sumie zwykłe nas lekceważenie i "oczu mydlenie"... bo Vincent i tak zrobi, co mu każe G. Soros i spółka... Takie proste i jasne przecież... i przerażające!
---------------------------------

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 14 listopada 2011

Polski Związek Piłki Letniej...

Witam

Brak orła na koszulce polskiej reprezentacji w piłce nożnej, kotyliony prezydenckie,  nowe z carską koroną logo Wojska Polskiego...

Dziś trochę o tym pierwszym...

Zainspirowany treścią informacji podanej przez Fakt pt.: Nike walczyło z PZPN o orła!, w której oznajmiono, że: "Jak dowiedział się Fakt, przedstawiciele koncernu Nike od czterech miesięcy namawiali władze Polskiego Związku Piłki Nożnej, by na koszulkach znalazło się godło narodowe. Niestety bezskutecznie (...) Tłumaczyliśmy prezesom, że strój bez orła może być odebrany przez kibiców bardzo negatywnie. Niestety nikt nie chciał nas słuchać, a teraz wszyscy widzą, jak cała sprawa się skończyła - mówi nam osoba związana z koncernem Nike (...) Decyzja PZPN zbulwersowała kibiców, którzy zamierzają bojkotować nowe stroje kadry narodowej. Dla producenta jest to informacja fatalna. Pierwsza partia koszulek przeznaczonych do sprzedaży została już wyprodukowana. Co ciekawe, wpadka Grzegorza Laty (61 l.) i spółki może zostać wykorzystana przez konkurencyjne firmy. Już teraz pojawiają się pogłoski, że jeden z producentów odzieży zamierza wyprodukować repliki strojów z 1974 i 1982 roku, na których znajdzie się oczywiście godło narodowe. Niewykluczone, że takie trykoty będą cieszyły się zdecydowanie większą popularnością wśród fanów biało-czerwonych niż najnowsze koszulki z "piłkoptakiem" zamiast orła", postanowiłem spisać moje na ten temat uwagi.

Polski orzeł znajdował się od "zawsze" na koszulkach polskich reprezentantów, nie tylko uprawiających piłkę nożną. Wiele polskich transmisji sportowych kończyły łzy wzruszenia i radości, kiedy polscy reprezentanci stawali na podium i śpiewając polski hymn narodowy trzymali swoją dłoń na sercu... w pobliżu lub na... dumnym, polskim Orle... Piłkarze i reprezentanci innych gier zespołowych podobnie zachowywali się przed każdym meczem...

Gra w reprezentacji... w biało-czerwonych strojach z Orłem na piersi, to było i jest marzenie wielu sportowców. Reprezentowanie Polski stanowi dla nich zupełnie inny wymiar sportowy. Te specyficzne emocje, wzruszenie, drżenie serca, ścisk "w dołku", adrenalina, chęć zwycięstwa, wyjątkowa i podniosła atmosfera są trudne do opisania... trzeba to po prostu przeżyć...

Z pewnością gra w reprezentacji zawsze jest to inna gra niż we własnych klubach sportowych... W nich sportowcy grają cały czas, co tydzień kolejny mecz... to prawie ich praca... choć bywa przyjemna i naprawdę nieraz twórczo piękna. Gra w reprezentacji jest wyróżnieniem i w 2012 roku Polska po raz pierwszy zagra w finałach Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.

Zastanawiam się tylko, czy zagra w nich Polska Reprezentacja, czy Klub Piłkarski Grzegorza Laty, który możemy sobie roboczo nazwać: Piłkarski Zespół Piłki Letniej. Oczywiście piłkarze będą jak w każdym klubowym meczu realizować powierzone im zadania i będą starali się grać jak najlepiej... ale - bez Orła - już nie będzie tego wzruszenia, tej wyjątkowości, tego ścisku serc, łez ze szczęścia wygranej... Tego "nieopisanego" czegoś, co nakazuje wykrzesać resztki sił dla wygranej... Widzieliśmy to ostatnio w meczu PZPL z Włochami. Sądzę, że dopóki Orzeł nie powróci, tak już pozostanie... tym bardziej, że polscy kibice nie będą kupowali żadnych gadżetów reprezentacyjnych z Logo PZPL, więc na trybunach będą kibice Polski a grać będą piłkarze PZPL... szykuje nam się jakieś aberracyjne kuriozum...

Ale... zanim dojdzie do gry PZPL w Euro2012 należy wpierw:

1. Ogłosić konkurs na hymn/pieśń klubową PZPL,
2. Zakazać używania przez PZPL skrótu PZPN, który kojarzy się z Polskim Związkiem Piłki Nożnej a nie Klubem Letnim,
3. Zażądać wycofania jakichkolwiek dotacji państwowych dla PZPL... wszak  to prywatny klub prywatnej osoby lub grupy osób,
4. Zakazać tym samym grania hymnu Polski podczas meczów PZPL,
5. Zdegradować klub do ligi osiedlowej.

Pozdrawiam

P.S.
Firmy! Produkujcie i oferujcie gadżety z Polskim Orłem i rokiem 2012 (bez oficjalnego logo EURO2012, logo NIKE i logo PZPL) - zyski gwarantowane! Ten pomysł z replikami strojów z 1974 i 1982 roku nawet niezły... można też pokusić się o wyprodukowanie hipotetycznych strojów reprezentacji Polski z roku: "EURO: 2016-4=2012" (©)...

Tak jeszcze na marginesie... Rzeczywiście bez godła w środku tak pusto jakoś, a przecież można było... i z logo PZPN i Nike i godłem... Tłumaczenia związku o finansowych przyczynach decyzji usuwającej polskie Godło Narodowe jest doprawdy prześmieszne... 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com