poniedziałek, 31 grudnia 2012

Na ten Nowy Rok 2013...


Na ten Nowy Rok życzę nam wszystkim, aby zdrowie, uśmiech, spokój i radość ducha towarzyszyły nam każdego dnia. Starajmy się być szczęśliwymi, a za sobą zostawiać codzienne ślady mądrości, miłości, dobra i przyzwoitości.

Dawajmy innym cząstkę siebie... tak bezinteresownie ku satysfakcji i ich wdzięczności. Nie ma nic piękniejszego niż świadomość, że naszym życiem zbudowaliśmy trwałe o nas miłe wspomnienie... bo tak naprawdę każdy z nas indywidualnie jest tylko kamieniem, który może stać się piaskiem... ale wspólnie z innymi możemy stworzyć góry, które będą trwały wiecznie...

Żyjmy prawdą i w prawdzie, choć dziś "mówienie prawdy w tej epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem" (G. Orwell). Bądźmy więc takimi rewolucjonistami w głoszeniu prawdy, choćby miano z nas kpić, wyszydzać, śmiać się i zastraszać!

Niech ten Nowy Rok 2013 będzie też rokiem przełomowym dla naszej Ojczyzny, w którym przede wszystkim dane nam będzie poznać prawdę o zamachu smoleńskim. Niech stanie się początkiem odbudowy narodowej wolności i suwerenności naszego kraju. Niech będzie dla nas wszystkich okresem naszego przebudzenia,  wzajemnego porozumienia i odzyskania naszej Polski.

Niech miłosierny, dobry Bóg i Matka Boża czuwają nad nami i naszą Ojczyzną!

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

piątek, 28 grudnia 2012

Co zostawimy po sobie?

Okres Świąt Narodzenia Pańskiego i zbliżający się koniec roku skłaniają do refleksji. W takim to nastroju i po kilkunastodniowej  przerwie w blogowej twórczości pragnę przypomnieć mój tekst, którego treść  można zawrzeć zwrotem:

...ostatnia KAŁUŻA... 

Tak od niechcenia... patrzę na coraz bardziej rozchwiany i niezrozumiały, otaczający mnie świat...

Tak od niechcenia... wstawszy rano z coraz większą rezygnacją przyglądam się tej grze pozorów w wykonaniu coraz bardziej żenujących i bezosobowych aktorów - clownów...

Tak od niechcenia... widzę zdziwione oczy dziecka pytającego, czy warto być w życiu przyzwoitym i już wcale się nie dziwię, że samo sobie odpowiada... pewnie, że nie warto!...

Z obojętnością, pouczony że jest on taki jak wszyscy ... przechodzę obok niepełnosprawnego...

Z obojętnością i już bez zdziwienia... widzę kolejną reklamę, znów lepszego proszku do prania...

Z obojętnością i rezygnacją klikam w klawiaturę... zastanawiając się czy potrafię jeszcze pisać zwykłym długopisem...

Beznamiętnie rejestruję kolejne obrazy wizyjne i notki prasowe... gdzie śmierć, krew, wojna, gwałt, przemoc, nikczemność i niegodziwość oraz całe to zło tego świata wcale nie wpływają na mój dobry apetyt...

Powoli już nie reaguję na żaden przejaw zła i cierpienia... patrząc jak po raz kolejny mój syn zabija przed monitorem nauczyciela, pewnie wyobrażając sobie, że jest to jeden z tych, rzeczywistych i znienawidzonych...

Powoli, niczym u bohatera Królowej Śniegu... zamarza moje serce...

I tylko gdzieś tam z otchłani i nawet natrętnie przebija się do mojej świadomości myśl-pytanie: Czy jestem jeszcze człowiekiem?

I tylko gdzieś tam głęboko zaczynam czuć narastający strach przed tym, że - idąc tak bezmyślnie, bezrefleksyjnie i bezemocjonalnie krętą drogą swojego życia - w końcu wdepnąwszy w tą ostatnią kałużę  odwrócę się... a za mną będzie pustka...

I KTO BĘDZIE JEJ WINIEN?

-------------------------------------------


Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Sikorskiego piąta woda po wraku i komisja międzynarodowa...

Dziś  nasz minister R. Sikorski wykazał się nie lada  odwagą. Bardzo dobrze to wyraził  w swoim liście do niego mecenas Stefan Hambura. Jako, że lepiej bym tego nie napisał a konstatacje w nim zawarte wydają mi się ważkie, pozwolę sobie zacytować ten list w całości [1]:

"Szanowny Panie Ministrze,
zwracam się do Pana jako pełnomocnik reprezentowanych przeze mnie rodzin w sprawie Katastrofy Smoleńskiej.
W dniu dzisiejszym poinformował Pan o swoim heroicznym czynie, że na forum Rady do spraw zagranicznych Unii Europejskiej poprosił Pan szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton, aby na szczycie UE-Rosja podnieść formalnie kwestię potrzeby zwrotu wraku Tu-154M, który 10 kwietnia 2010 r. uległ zniszczeniu w katastrofie pod Smoleńskiem.
Cytuję słowa Pana Ministra:
„Bo skoro nie skutkują dwustronne kanały komunikacji z Rosją w tej sprawie, zmuszeni jesteśmy do przeniesienia kwestii na poziom międzynarodowy. (...) Będziemy cierpliwie drążyć. Mamy nadzieję, że Rosja wreszcie uzna, że wrak nie jest już potrzebny jej prokuraturze i że może być przekazany naszej prokuraturze. (...)”.

Dokładnie dzisiaj mija 32 miesiąc od dnia Tragedii Smoleńskiej.
Chciałbym Panu Ministrowi pogratulować odwagi oraz tak szybkiej reakcji. Mógłby Pan to zrobić np. dopiero za rok. Dlatego doceniam Pański wyścig z czasem.
Kończąc pragnę zwrócić Panu Ministrowi uwagę na fakt, że również czarne skrzynki z Tu-154M znajdują się w Rosji. Szczegółowe informacje na ich temat powinien posiadać były Minister a zarazem kurier pomiędzy Warszawą i Moskwą Pan Jerzy Miller.
Wnioskuję zatem,
aby Pan Minister poprosił szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton, by na szczycie UE-Rosja podnieść formalnie także kwestię potrzeby zwrotu czarnych skrzynek z Tu-154M, który 10 kwietnia 2010 r. uległ zniszczeniu w katastrofie pod Smoleńskiem.
Zarówno wrak Tu-154M jak i jego czarne skrzynki są dowodami pierwotnymi w śledztwie toczącym się w polskiej prokuraturze. 
Z wyrazami szacunku
Stefan Hambura
Rechtsanwalt"


W związku z tym niezwykle heroicznym czynem ministra nasuwa mi się kilka refleksji...

Wszyscy pamiętamy jak niszczono wrak tupolewa w Rosji, jak go wielokrotnie myto i przenoszono w inne miejsce. Przez 32 miesiące przebywa na terenie obcego państwa i w tym czasie zrobiono wszystko, aby jego wartość dowodową zminimalizować niemal do zera. Stąd wydaje mi się, że tak już spreparowano ten wrak, iż dziś swobodnie może być Polsce przekazany. Prawie wszystko bowiem, co mogłoby świadczyć o zamachu jest zapewne "zamiecione" rękoma "sprzątaczy". Sądzę, że o tej gotowości Rosjan do przekazania wraku nasz minister dobrze wie i dlatego dzisiaj taka jego wielka odwaga... PR-owo w momencie przekazania wraku to będzie oczywiście sukces ministerka i jego PO a przy okazji udowadniać się będzie fakt umiędzynarodowienia śledztwa i skuteczności instytucji UE...

Zastanawiające jest - na co wskazuje mecenas S. Hambura - że nasz ministerek nie wystąpił o zwrot czarnych skrzynek, których przecież umyć i pociąć nie można a ich sfałszowanie  jest łatwe do wykrycia. Warto byłoby dowiedzieć się, czym kierował się nasz ministerek występując o zwrot tylko wraku a pomijając konieczność zwrotu tych skrzynek, które dziś mogą jeszcze stanowić jedyny wartościowy materiał dowodowy...

Jedno w tej sprawie jest pocieszające. Minister R. Sikorski potwierdził w końcu, że strona polska w sprawie śledztwa smoleńskiego nie może dogadać się ze stroną rosyjską i potrzebna jest międzynarodowa interwencja. Logicznie więc nasz ministerek winien w końcu wystąpić do ONZ o międzynarodowy nadzór nad tym śledztwem, co może być zrealizowane jedynie poprzez powołanie Komisji Międzynarodowej...

I może tym logicznym wnioskiem winien kończyć się list mecenasa S. Hambury do naszego ministerka?

[1] http://naszeblogi.pl/34761-ministra-sikorskiego-wyscig-z-czasem-smolensk

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Konieczna ekshumacja wszystkich ciał zamachu smoleńskiego!

Od początku tragedii smoleńskiej twierdziłem, że najbardziej mroczną stroną w jej wyjaśnieniu jest brak sekcji zwłok przeprowadzonej przez polskich lekarzy.

Ekshumacja zwłok i ponowne dokonanie ich badań oraz sekcji lekarskiej było i jest w dalszym ciągu koniecznością. I dotyczy to  wszystkich ciał, niezależnie - choć być może będzie to odebrane przez niektórych jako brak z mojej strony uczuć empatycznych - od woli rodzin tragicznie i bestialsko zamordowanych.

Według mnie wymaga tego pośrednio nie tylko stanowione prawo (niektórzy twierdzą, że nawet wprost jest to konieczność prawna), ale przede wszystkim jest niezbędne do wyjaśnienia przyczyn tej największej w historii polskiej, do dzisiaj zagadkowej tragedii najwyższych elit polskiego państwa. Tym bardziej, że - w świetle odkrycia trotylu oraz cyrkonu, krzemu i wapnia na wraku samolotu - najpewniej mieliśmy do czynienia z zamachem...

Jest to jeszcze tym bardziej konieczne, że okazało się, iż polscy patomorfolodzy - wbrew stwierdzeniom Kłamczuchy Kopaczowej - nie uczestniczyli w badaniu zwłok Polaków a dokumenty sekcyjne przysłane z Rosji są niekompletne i delikatnie ujmując ich treść mija się z rzeczywistością. Staje się to tym bardziej konieczne, że ostatnio mieliśmy do czynienia z zamianą ciał śp. Anny Walentynowicz i ś.p. prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego a ekshumacja ciała Z. Wassermana potwierdziła, że Rosjanie de facto sfałszowali dokumentację medyczną wskazując na inne niż w rzeczywistości wcześniejsze uszkodzenia wewnętrzne umarłego.

Ponadto nie dokonano przecież żadnego "przesiania ziemi smoleńskiej na 1 metr w głąb", znajdowano fragmenty ciał i rzeczy ofiar długo po tragedii oraz dokonano kremacji niezidentyfikowanej części ludzkich szczątków. Pomijam już fakt, że trumny do Polski przyjechały zalakowane i nigdy nie zostały w Polsce otwarte, co nasuwać może tylko wiele przypuszczeń i wątpliwości... nawet dotyczących tożsamości samych ciał i skłaniających do zadania pytania: Co faktycznie kryją rosyjskie trumny?

W świetle powyższego chyba już ostatecznym argumentem za przeprowadzeniem ostatecznej ekshumacji wszystkich nie skremowanych dotąd ofiar tej tragedii jest ostatnia ekshumacja ciał księdza Ryszarda Rumianka i księdza Zdzisława Króla - kapelana Warszawskiej Rodziny Katyńskiej. Okazuje się bowiem, iż "wbrew twierdzeniom prokuratury  - ciała (dop.kj) - nie zostały zamienione zamiennie i że rodzinie księdza Ryszarda Rumianka dotąd nie jest wiadome, w którym grobie spoczywa ich bliski (...) i nie zgadza się na pogrzeb poległego w Smoleńsku kapłana..." [1]. "Nie podano również informacji o ponownym pogrzebie tajemniczego ciała, które spoczywało w grobie ks. Z. Króla" [2].

Jeżeli faktycznie mamy do czynienia z taką sytuacją, to nie ulega wątpliwości, że konieczna jest ekshumacja możliwie wszystkich ofiar zamachu.

Dygresyjnie... Zastanawiająca jest niemal kompletna "cisza medialna" nad tą sprawą... Rządowi "strusie" chowają "głowy w piasek" i starają się zamilczeć ten temat oraz już całkowicie "zaciemnić" cały proces ekshumacji...

Oj nie uda im się to! Prawda już jest znana... 

[1] http://wojciechsumlinski.salon24.pl/470926,dlaczego-dotad-nie-odbyl-sie-pogrzeb-ksiedza-rumianka
[2] http://clouds.nowyekran.pl/post/82472,wciaz-nie-znaleziono-ciala-ks-rumianka 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

czwartek, 6 grudnia 2012

Ciećwierzowa prokuratura wojskowa i zamach smoleński...

Ja już nie wiem czy żyję w jakimś matriksie, czy tylko wydaje mi się, że Polska pod rządami D. Tuska stała się kuriozalną śmiesznością...

Dziś prokuratura wojskowa zaprzecza temu, co powiedziała wczoraj na temat wykrycia trotylu i podtrzymuje kłamstwo powiedziane kilka tygodni temu po artykule C. Gmyza. Wczoraj przecież podczas komisji sprawiedliwości powiedzieli prawdę, że trotyl na wraku Tupolewa został przez niektóre urządzenia wykryty, więc kłamali wtedy kiedy powiedzieli, że go nie było.  Teraz zaś znów oświadczają to, co powiedzieli przed wczorajszym dniem...

To jakaś farsa i kpina z nas wszystkich... Nie wiem, ale wydaje mi się, że prokuratura wojskowa jest jakimś ciećwierzem polskiego wymiaru sprawiedliwości i należałoby się zastanowić, czy nie znaleźć dla niej jakiegoś miejsca odosobnienia...

Powyższe konstatacje to trochę humorystyczne potraktowanie tematu. Natomiast sytuacja jest nad wyraz poważna. Mamy bowiem do czynienia z kłamstwem publicznym prokuratury wojskowej, które podlega odpowiednim przepisom kodeksu karnego.

Pierwszą decyzją jaka powinna być podjęta przez prokuratora generalnego to dymisja kłamcy I. Szeląga i postawienie go przed sądem. Drugą zaś winno być zdymisjonowanie A. Seremeta jako jego przełożonego. Dalej winniśmy mieć dymisję przełożonych owego przełożonego, by w końcu zakończyć na przyspieszonych wyborach parlamentarnych i odsunięciu od władzy obecnie rządzących PO-PSL..

C. Gmyz miał rację i chwała mu za dobrą dziennikarską pracę. Wszyscy jego środowiskowi krytycy byli i są małymi, zawistnymi towarami dziennikarskopodobnymi i wykonawczymi funkcjonariuszami PRL-bis.

W normalnym zaś państwie dziś - po tym sejmowym posiedzeniu - winien w mediach być tylko jeden temat: przyznanie przez prokuraturę, że odkryto trotyl na wraku, potwierdzający ustalenia C. Gmyza i komisji A. Macierewicza.

Prawda o zamachu smoleńskim jest już niemal pewna i nic, i nikt nie jest w stanie raczej jej zaprzeczyć.  Ta konkluzja jest najważniejsza i nad nią winniśmy dyskutować.

Niepokoić może jednak wczorajszy przylot moskiewskich próbek. Ten materiał dowodowy, który wczoraj przyleciał z Moskwy, jest - po dwóch miesiącach - mało wiarygodny. Zapewne odpowiednio go spreparowano. Przedstawiciele rosyjscy wszak brali udział we wrześniowych badaniach próbek i przez te dwa miesiące mogli je oczyścić całkowicie, co być może zrobili... Jeżeli tak, to prawdopodobnie za jakiś czas dowiemy się, że na tych próbkach nie ma żadnych śladów materiałów wybuchowych i... taka będzie oficjalna narracja.

Ale nic to... my już wiemy i oni wiedzą, że my wiemy. Prawda ujrzała światło dzienne i pozostaje teraz ustalenie kto przygotował zamach i go wykonał oraz dlaczego do niego musiało dojść.

Na to ostatnie pytanie mam jedną odpowiedź zawierającą dwie przypuszczalne przyczyny: konieczność wygrania przez B. Komorowskiego wyborów prezydenckich oraz zapewnienie rosyjskim surowcom energetycznym dominacji w Polsce i Europie.

Te dwie przyczyny prowadzą do jednej konkluzji zawierającej prawdopodobny cel obecnych włodarzy naszej Ojczyzny. Tym celem chyba jest ostateczna i całkowita utrata przez Polskę suwerenności i niepodległości !

My wszyscy musimy zapobiec rzeczywistej realizacji tegoż celu a warunkiem niezbędnym takiego zapobieżenia jest wykrycie sprawców zamachu smoleńskiego!

Pozdrawiam

I jeszcze jedno... w odmętach trotylu zupełnie "zapomniano" o odkryciu przez polskich chemików na częściach wraku samolotu śladów wapnia, krzemu i cyrkonu, co może świadczyć o tzw. bombie termobarycznej. Trzeba o tym pamiętać...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

Cezary Gmyz napisał prawdę! Należy mu się odszkodowanie!

Wczoraj podczas posiedzenia komisji sprawiedliwości i praw człowieka prokuratorzy wojskowi przyznali, że urządzenia rejestrujące, których użyto podczas badania próbek wraku samolotu smoleńskiego wykazały obecność TNT, czyli trotylu.

Za artykuł, w którym Cezary Gmyz poinformował o tym fakcie został on dyscyplinarnie zwolniony z Rzeczpospolitej.

Razem z nim zostali zwolnieni: Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny Rzeczpospolitej, jego zastępca Bartosz Marczuk i szef działu krajowego Mariusz Staniszewski.

Mam wobec tego taką małą radę dla wszystkich zwolnionych. Może warto złożyć pozwy sądowe i żądać od właściciela Rzeczpospolitej odszkodowania za niesłuszne, dyscyplinarne zwolnienie i utratę dobrego imienia?

Uzyskane zaś środki warto byłoby przeznaczyć na sfinansowanie nowego tygodnika...

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

środa, 5 grudnia 2012

Rząd i TVP - "smoleńskie strusie" już wiedzą, że ich widać!

Takie zwierzątko jak struś podobno zawsze w chwilach zagrożenia chowa głowę w piasek w złudnej nadziei, że jak jego oczy nic nie widzą, to on sam jest niewidoczny dla innych...

Takiego "smoleńskiego strusia" przypomina mi od dawna rząd i prokuratura oraz... TVP, która ostatnio prawie zawsze "chowa głowę w piasek" w przypadku informacji na temat niemal pewnego już zamachu smoleńskiego...

Ale dziś podano informację, że próbki wraku przyjechały do Polski dopiero po dwóch miesiącach od ich zbadania na miejscu zdarzenia przez polskich ekspertów. Stało się to po 32 miesiącach od tragedii, co - wedle mnie - należy uznać za przypadek kuriozalny i świadczący o lekceważeniu przez Rosję polskiego państwa oraz o ukrywaniu prawdy.

W dzisiejszych Wydarzeniach z pewną nieśmiałością podano też informację, że na wraku były środki wysokoenergetyczne, w tym mogące świadczyć o występowaniu materiałów wybuchowych (trotylu). Oczywiście obwarowano to wypowiedziami, że "być może", ale nie "na pewno"...

Szkoda tylko, że niemal całkowicie jeszcze "schowano głowę w piasek" relacjonując dzisiejsze posiedzenie sejmowej Komisji Sprawiedliwości na temat właśnie możliwości wystąpienia trotylu na wraku znalezionego w Smoleńsku samolotu. Przytoczono bowiem stwierdzenia prokuratora o tym, że urządzenie wykrywa nawet pastę do butów, natomiast zupełnie pominięto wypowiedź przedstawiciela producenta spektrometrów wykrywających obecność materiałów wybuchowych. A jego wypowiedź jest jednoznaczna: "Jeśli to urządzenie i jeszcze inne urządzenie pokazują trotyl, to prawdopodobieństwo, że nie był to trotyl jest dla mnie równe zero (...) Jeżeli to urządzenia wykazały obecność trotylu, to znaczy ten trotyl tam był" [1]. 

Siła tego stwierdzenia jest tak wielka, że - jak się wydaje - "smoleńskie strusie" już wiedzą, że je widać...

Stąd chyba w rzeczonym programie informacyjnym TVP "puszczono" w sumie sensacyjną wypowiedź R. Sikorskiego, który - odnosząc się do faktu, iż rząd Rosji nie przekazał do dziś wraku samolotu i nie ma takiego zamiaru - powiedział, że jest tym faktem mocno zaniepokojony i oczekuje spełnienia obietnic danych w tym obszarze przez W. Putina.

Ta wypowiedź może świadczyć o "panice" w kręgach rządowych i chęci "zwalenia" przez nich winy za tragedię smoleńską na stronę rosyjską...

Ciekawe jak będzie odpowiedź Moskwy...

Oj! Może się dziać, choć musimy sobie zdawać sprawę, iż wartość dowodowa wraku tutki jest dziś - po tylu miesiącach i oczyszczających zabiegach - bardzo mała...

Pozdrawiam


[1] http://wpolityce.pl/wydarzenia/42051-producent-detektorow-uzywanych-w-smolensku-rozwiewa-watpliwosci-jesli-urzadzenie-mo2m-i-inne-wykazaly-obecnosc-trotylu-to-trotyl-tam-byl


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

Polskość to wirus dla PRL-bis!

Polski, narodowy patriotyzm traktowany jest przez "organizm PRL-bis" jak chorobowy dla niej wirus.

Zrazu ten dla nich wirus powodował tylko lekkie przeziębienie, które jak się "organizmowi" wydawało samo przejdzie. Kuracja była więc adekwatna do niepoważnego traktowania owego przeziębienia - gorąca herbatka z "michnikowszczyzny" i samoleczenie, polegające na próbach: jego "przechodzenia" bez konieczności stosowania innych farmaceutyków oraz medialnie manipulacyjnego jego oswajania w celu neutralizacji samej istoty choroby.

Ta pewność niemal samoistnego wyleczenia pozwalała "organizmowi" spokojnie czekać aż sam się wyleczy i "wirusowa" choroba ustąpi. Dla podtrzymania tego stanu samoutwierdzał się w tym przekonaniu, aż nabrał 100% pewności nieuchronności jego całkowitego wyleczenia.

I wydawało się, że po niemal 20 latach choroba powoli ustępuje. Ale... okazała się bardziej podstępna i ponownie zaatakowała w wyborach w roku 2005. Zaatakowała taką gorączką, że "organizm" musiał wziąć aspirynę i półprzytomny zawlókł się do łóżka. A on przecież tego tak nie znosił, wprost alergicznie nie tolerował. Leżenie i chorowanie nie było stanem lubianym przez "organizm" od samego jego początku, czyli jego "magdalenkowych" i "okrągłostołowych" zdradliwych narodzin (w wyniku reinkarnacji) w 1989 roku. Zresztą jego poprzednie wcielenie (te przed 1989 rokiem) też nie znosiło żadnych choróbsk, niszcząc je wtedy skutecznie, np. pigułką stanu wojennego.

Tak więc leżąc w łóżku "organizm" się kurował i były nawet widoczne  oznaki ozdrowienia. Z wielką ulgą więc zerwał się szybko na równe nogi  i opuszczając znienawidzony mebel z uśmiechem wrócił do życia codziennego. Ale biedaczysko zapomniał o okresie rekonwalescencji, co niestety odbiło się ponownym nawrotem, wcale nie wyleczonej, choroby w wyborach prezydenckich roku 2005. A, że choroba przenoszona i nieskutecznie leczona wraca z większą siłą, to teraz spowodowała aż całkowite dwuletnie przykucie "organizmu" do łóżka!

Niedouczeni - ale przekonani o swojej nieomylności -  lekarze-felczerzy cały czas robili co mogli aby choć w części przywrócić "organizm" do zdrowia. Połowicznie się  to udało i zaleczony powrócił do zdrowia w wyborach parlamentarnych w 2007 roku. I od tamtego czasu walczy z chorobą polskiego, narodowego patriotyzmu wszelkimi dostępnymi metodami i środkami, które co prawda krótkookresowo przynoszą ulgę, ale długookresowo wyniszczają "organizm" wewnętrznie, osłabiają  go pozwalając niemalże na samozniszczenie. Ale "organizm" tego nie dostrzegał i dalej nie dostrzega, bo w międzyczasie - niczym narkoman, lekoman czy alkoholik - uzależnił się od PR-owych środków halucynogennych uśmierzających świadomość istnienia tej koszmarnej dla nich wirusowej choroby.

Czy nie znamy wszyscy tego nieprzyjemnego uczucia, kiedy źle dobraliśmy leki lub leczyliśmy niewłaściwą chorobę? I mimo dozowania farmaceutyków w coraz większej różnorodności i ilościach nie zauważaliśmy efektów wyzdrowienia, a nieraz nawet pogłębienie choroby? Cóż się w tedy z nami dzieje? Stajemy się źli na cały świat, sfrustrowani, psioczymy na lekarzy i służbę zdrowia a już odium naszej agresji wywołuje sama choroba! W desperacji  więc bierzemy coraz to inne antybiotyki przepisywane przez różnych lekarzy, dostajemy zastrzyki, wyjadamy cała apteczkę... I jeżeli choroba dalej trzyma się mocno, żaden antybiotyk nie pomaga i spodziewać się możemy nowego jej "rzutu", to zaczynamy w końcu panikować i być zdziwieni, że tak się dzieje. Jesteśmy wtedy skłonni nawet brać leki eksperymentalne...

W takiej sytuacji znalazł się w 2010 roku "organizm III RP" z jej głównym filarem, czyli PO! Nie mógł on dopuścić, aby znowu wirus chorobowy wygrał z nim w kolejnych wyborach prezydenckich. Sięgnął tedy do leku eksperymentalnego, który miał zniszczyć ten niby rozpoznany "wirus" patriotyzmu niemal całkowicie...Tym lekiem była pigułka zamachu smoleńskiego, z której "organizm" z lubością skorzystał...

I... nic nie pomogło. Choróbsko w postaci odradzającego się oddolnie narodowego patriotyzmu wraz ze znienawidzonym PiS dalej się trzyma. Mało tego! Jak rak lub gangrena zżera "organizm" od środka.

Rodzi to naturalny bunt i panikę...

A jeżeli to jest choroba śmiertelna!?  - gdzieś tam w zakamarkach michnikoidalnej podświadomości pewnie pojawiają się te tak natrętne myśli i przypuszczenia. Trzeba więc działać! - myśli "organizm". I spróbować innych jeszcze specyfików... ale wtedy właśnie następuje chaos w ich doborze sprawiający, że przyjmuje się ich zestaw mogący bardziej szkodzić a nie pomagać!

W konsekwencji choroba dalej trwa... "Organizm" coraz bardziej zmęczony ciągłą z nią walką staje się coraz mniej odporny i osłabiony. Wielce prawdopodobne a niemal pewne jest, że długość i intensywność niewłaściwej i a'priori chybionej kuracji  może po prostu skończyć się dla "organizmu" agonią.

"Organizm" od 2005 a szczególnie od 2007 roku (a nawet od 1944) użył wszelkich metod leczenia, wypróbował wszystkie specyfiki, wraz z - wydawać by się mogło - ostatecznym zniszczeniem wirusa patriotyzmu w Smoleńsku i zażyciem "seryjnego samobójcy" i "nieszczęśliwego wypadku".

Wszyscy, lekarze wmawiali mu, że choroba zostanie pokonana, ale tak się nie stało. Do znerwicowanego tym faktem "organizmu" dotarła (lub systematycznie dociera) brutalna prawda: walka z chorobą zwaną polskim, narodowym patriotyzmem została przegrana!  I, mimo że tak bardzo pragnie żyć, "organizm" powoli umiera.... i staje się wobec tego faktu bezsilny...

Może jeszcze przed śmiercią, jak to się często zdarza, na chwilę poczuje się lepiej...ale będą to jego ostatnie chwile...

... A już po agonii "organizmu" historia dokona jego "sekcji zwłok", której wyniki dla niektórych wcale nie będą zaskakujące: PRL-bis nie mogło wygrać z chorobą bo niewłaściwie zdiagnozowano jej przyczynę! Historyczne konsylium lekarskie orzeknie bowiem, iż nie był to wirus a - przez ponad 1000 lat niezniszczalna i pożyteczna dla Polski i narodu polskiego - bakteria!


P.S.
Zapraszam na Marsz 13 grudnia 2012 roku...



Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Dzika wyprzedaż resztek majątku polskiego!


Ministerstwo Skarbu, którego celem winno być sprawne zarządzanie państwowym majątkiem powoli zanika stając się spanikowanym syndykiem masy upadłości polskiego majątku.

W zaciszu zanikających gabinetów Ministerstwa Skarbu, wśród ochraniającego parasola kreowanych medialnie quasi konfliktów i sporów politycznych, w cieniu "zamachowców" i "mowy nienawiści", dokonuje się ostateczna sprzedaż resztek Polski, prywatyzacja bardziej "dzika" i alogiczna niż ta, której byliśmy świadkiem na początku lat 90-tych.

Jest to tym bardziej niezrozumiałe, że w dobie kryzysu szybka wyprzedaż majątku staje się ekonomicznie nieefektywna i świadczy raczej o celowym zamiarze degradacji ekonomicznej Polski dokonywanej rękoma obecnego rządu. Ponadto masowa wyprzedaż resztek polskiego majątku uwidacznia prawdziwy obraz marnej jakości rządów PO - PSL. Zatrważający dług publiczny wynoszący już 839,5 mld zł [1], spadek wzrostu gospodarczego powodujący zmniejszanie się wpływów do budżetu państwa [2] spowodowały i powodują więc paniczne łatanie niedoborów budżetowych wpływami z prywatyzacji.

Cały proces prywatyzacyjny od samego początku tych rządów można z wielką dozą pewności uznać za jedną wielką aferę a szczegółowa jego analiza zapewne musiałaby doprowadzić (i tak będzie!) do postawienia wybranych włodarzy przed Trybunał Stanu.Takaż analiza zapewne zdecydowanie powiększy listę afer PO, którą zbudował i uaktualnia MarkD [3].

Nie chcę w tej chwili wnikać w szczegóły, ale polecam zapoznanie się z przyjętym w marcu tego roku Planem Prywatyzacji na lata 2012-2013 [4] i uzupełnić analizę o Plan Prywatyzacji na lata 2008-2011[5].
Bardzo ciekawym i zatrważającym jest również zapoznanie się z wykazem spółek z udziałem Skarbu Państwa, w których nastąpiło zbycie akcji/udziałów niemal od początku prywatyzacji, t.j. od roku 1990 [6].

Analiza tylko tych materiałów budzi szereg wątpliwości, które stają się jeszcze większe w przypadku również nagłej i nieefektywnej (za grosze) prywatyzacji firm, które wcześniej w żadnych planach prywatyzacyjnych nie zostały ujęte a do ich sprzedaży wystarczyło tylko szybkie "ad hoc" rozporządzenie właściwego ministra i uzupełnienie planu.

Jako przykład może świadczyć prywatyzacja uzdrowisk, gdzie wcześniej wyodrębniono te, które nie miały być prywatyzowane, by tę listę ograniczyć do siedmiu. Resztę sprzedaje się dosłownie za "bezcen" – np. w 2010 roku sprzedano Solanki w Inowrocławiu za kwotę około 20 mln, gdzie kapitał własny (zakładowy) firmy wynosił przeszło 16 mln zł, dwuletnie nakłady inwestycyjne przed prywatyzacja wyniosły grubo ponad 10 mln zł a wcześniej Skarb Państwa dokapitalizował uzdrowisko kwotą 8 mln zł (sic!) oraz ostatnia prywatyzacja Uzdrowiska Wysowa za kwotę około 8,7 mln [7]. W planach jest sprzedanie takich naszych perełek jak m.in. uzdrowiska w: Ciechocinku, Busku Zdroju, Lądku Zdroju, Rabce, Świnoujściu, Kołobrzegu, Krynicy Zdroju czy Szczawnie Zdroju. Warto wspomnieć, że w wielu z nich są pokłady wód leczniczych i mineralnych...

Innym przykładem kuriozalnej prywatyzacji, która musi w przyszłości być szczegółowo skontrolowana  jest sprzedaż niemieckiej firmie BASF zakładów "Zachem" w Bydgoszczy. Po tej prywatyzacji... następuje likwidacja tych zakładów i pracę starci około 600 jej pracowników oraz rzesze w spółkach zależnych. Symptomatyczne jest to, że "Zachem" do tej pory był jedną z wiodących polskich firm przemysłu chemicznego. Zakłady jako jedyne produkukowały epichlorohydrynę, TDI (surowiec wykorzystywany np. w produkcji tworzyw sztucznych) i chlorek allilu, a ich udziały w rynku krajowym wynosiły: TDI - ponad 50%, epichlorohydryna - blisko 100% [8].

Warto też zwrócić uwagę na planowaną - katastrofalną dla Polski - sprzedaż spółek z sektora finansowego. Rząd zamierza sprzedać resztę swoich udziałów w: BGŻ S.A, GPW S.A, Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych, PKO BP (!), PZU S.A. (!). 

Naprawdę trzeba zobaczyć, co nasz rząd chce sprzedać i sprywatyzować... Razem jest tych firm 279, z czego ponad 110 to tzw. "resztówki", gdzie Skarb Państwa ma pakiety mniejszościowe, które... miały przecież zabezpieczać interesy państwa w tych firmach!

Pragnę powtórzyć raz jeszcze. Z punktu widzenia efektywności i zyskowności ekonomicznej tak pospieszna sprzedaż aktywów państwowych połączona z uproszczeniem całego procesu prywatyzacji jest najdelikatniej mówiąc nieracjonalna (potencjalni kontrahenci wiedząc o konieczności przez rząd sprzedaży i uzyskania jakichkolwiek środków finansowych będą oczywiście - co jest zrozumiałe - skłonni wydać na zakup o wiele mniej środków inwestycyjnych a pakiety socjalne będą zawierały i zawierają gorsze dla pracowników pakiety prywatyzacyjne). Z punktu zaś długookresowego funkcjonowania Polski należy stwierdzić, iż ta wyprzedaż polskiego majątku nosi znamiona - wedle mnie - "pełzającej" zdrady państwa...

Jeżeli nie powstrzymamy tego rządu, to Polska zostanie całkowicie ograbiona ze swoich aktywów majątkowych! Będziemy pariasem gospodarczym (w tym finansowym) Europy!

Pozdrawiam

P.S. (dopisano 04.12.2012)
Analizując wczoraj plan prywatyzacyjny na lata 2012-2013 przeoczyłem jeszcze dwie tabele - załączniki. Jedna dotyczy firm zgłoszonych do prywatyzacji przez inne resorty a druga czynnych przedsiębiorstw państwowych przeznaczonych do komercjalizacji, prywatyzacji lub likwidacji. Poniżej pierwsza z nich.


 Źródło: http://prywatyzacja.msp.gov.pl/portal/pr/344/20796/Plan_prywatyzacji_na_lata_20122013.html

Na uwagę zasługuje sprzedaż firm przemysłu obronnego i kopalń węgla kamiennego. Osłabiamy obronność kraju i długookresowo pozbawiamy się wpływu na eksploatację jednego z najważniejszych naszych zasobów surowcowych!

W drugiej tabeli na uwagę zasługuje planowana sprzedaż m.in. Państwowego Instytutu Wydawniczego

Źródło: j.w.


(1) http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl 
(2) a: http://rybinski.nowyekran.pl/post/81711,zalamanie-inwestycji-i-konsumpcji 
     b: "Polska gospodarka hamuje i to naprawdę w alarmujący sposób bo o blisko 1 pkt procentowy w każdym kwartale tego roku. W I kwartale wzrost PKB w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego wyniósł jeszcze 3,6%, w II kwartale wyniósł już 2,3% by w III kwartale zmniejszyć się tylko do 1,4%." -  http://zbigniewkuzmiuk.salon24.pl/468632,szokujacy-zjazd-polskiej-gospodarki
(3)  http://markd.pl/afery-po/
(4) http://prywatyzacja.msp.gov.pl/portal/pr/344/20796/Plan_prywatyzacji_na_lata_20122013.html
(5) http://prywatyzacja.msp.gov.pl/portal/pr/141/4047/Plan_prywatyzacji_na_lata_20082011.html
(6) http://prywatyzacja.msp.gov.pl/portal/pr/import/7/?ile=10&page=158 - (należy u dołu strony kliknąć na tytuł: Wykaz spółek z udziałem Skarbu Państwa, w których nastąpiło zbycie akcji/udziałów - stan na dzień 31.10.2012 roku (plik *.xls)
(7) a: http://media.wnet.nowyekran.pl/post/81096,msp-sprywatyzowalo-uzdrowisko-wysowa
     b: http://bobowa.nowyekran.pl/post/81026,uzdrowisko-wysowa-bandycka-prywatyzacja (jest kilka części tekstu w oddzielnych postach)
 (8) a: http://www.strefabiznesu.pomorska.pl/artykul/zachem-bydgoszcz-juz-niestety-koniec-zakladow-chemicznych-z-wieloletnia-tradycja
      b: http://tokispress.nowyekran.pl/post/81772,bydgoszcz-polacy-won-teraz-niemcy-rzadza-w-zachemie


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 2 grudnia 2012

Unio Europejska! Dokąd wędrujesz i po co w ogóle istniejesz?

Kilka luźnych, niedzielnych refleksji unijnych...

Może warto nieraz trochę zastanowić się nie nad bieżącymi wydarzeniami, ale nad tym, co nas czeka w przyszłości i dokąd zmierza Unia Europejska. Może warto zadać jej pytanie: Europo, Unio Europejska, dokąd to wędrujesz i po co w ogóle istniejesz?

Jest wiele osób, dla których zbyt mało mówi się w Polsce o Unii Europejskiej sprowadzając dyskusję do wewnętrznych sporów politycznych.

A przecież de facto, nad czym boleję nieustannie, przeszło 70% nowych praw obowiązujących w Polsce powstaje w zaciszu rządu europejskiego, czyli w Komisji Europejskiej.

Pomijam tu bezsporny fakt, że tak naprawdę Parlament Europejski jest instytucją fasadową, nie mającą prawie już nic wspólnego z demokracją, ba staje się nawet kpiną z demokracji (np. wybory na przewodniczącego PE, gdzie znamy już jego nazwisko więcej niż dwa lata wcześniej i dla którego faktycznie nie ma nigdy żadnej konkurencji jak to drzewiej w demokracjach bywało). Ciałem, które realnie wpływa na Unię Europejską jest li tylko właśnie demokratycznie niewybieralna Komisja Europejska, czyli rząd UE!

I niestety, po przyjęciu Traktatu Lizbońskiego, odsetek praw powstających w Unii a nie w macierzystych krajach coraz bardziej się zwiększa. Rośnie też rola KE. Ostatnie projekty ściślejszej integracji budżetowej, fiskalnej, bankowej i innych, niemal już całkowicie zabierają suwerenność krajów członkowskich UE.

Czy taka tendencja jest zgodna z tym, czego chcieliby mieszkańcy Europy? Czy twór hybrydowy zwany Unią Europejską faktycznie jest tą wymarzoną strukturą jej funkcjonowania? Czy politycy unijni tworzą coś, co raczej jest oderwane od rzeczywistości i pragnień poszczególnych narodów a Unia Europejska jest raczej biurokratycznym molochem, który potrzebny jest tylko i wyłącznie politykom, biurokratom i syjo-globalno-unijnym elitom marzącym o jakiejś formie globalnego zarządzania Europą i światem? Czy obecna UE  nie jest w istocie projektem niszczącym suwerenność i niepodległość krajów do niej należących a tym samym nie jest twórczo rozwiniętą marksistowską koncepcją ZSRR i III Rzeszy? A może po prostu jest projektem tylko jednego kraju, czyli Niemiec, które chcą podporządkować sobie kontynentalną część Europy?

Chyba warto stawiać takie pytania, bo dotyczą one nas wszystkich, naszej przyszłości.

Trudno jednoznacznie jednak dać na nie odpowiedź, choć gdybym miał się zdecydować, to niemal na wszystkie pytania odpowiedziałbym twierdząco i dodałbym jeszcze stwierdzenie, że UE funkcjonuje tylko dzięki finansowemu nieracjonalnemu zadłużaniu się jej członków (a może właśnie w tej całej unii chodzi o finansowe ubezwłasnowolnienie poszczególnych krajów?)*. Przychylam się też do stwierdzenia, że UE zmierza w kierunku zupełnie odmiennym od rzeczywistych pragnień Europejczyków.  Szczególnie widać to w czasie kryzysu, gdzie poszczególne państwa powracają do idei obrony własnych obywateli nawet kosztem narażania się na restrykcje wewnątrzunijne.

Coraz więcej państw pragnie chyba powrotu do stanu przedunijnego. Oczywiście w dobie recesji ludzie na ogół albo odchodzą od polityki zajmując się swoim bytem, albo wychodzą na ulicę chcąc zmian stanu obecnego. A stan obecny należy zmienić, bo - wedle mnie - obecny kryzys implikowany jest faktem istnienia samej UE w jej obecnym kształcie. Można zaryzykować stwierdzić, że na unijny kryzys lekarstwem jest mniej tej unii w unii a nie zacieśnianie jej integracji! A może tym lekarstwem jest po prostu jej upadek.

Może też to, że od zarania jej dziejów Europa rozwijała się narodowo i terytorialnie tworząc narodowe kultury i państwa sprawia, że dla Europejczyków powoli jakaś wizja bycia "formą europejskiego bezpaństwowca" jest obca i odległa? Może też dzięki tej wielowiekowej różnorodności kulturowo-narodowej Europa zawdzięczała bycie awangardą rozwoju cywilizacyjnego? A bezpaństwowa Europa raczej ją uwstecznia nie generując oczekiwanych zysków dla jej mieszkańców...

Korupcja, nadęta biurokracja, waluta Euro (która w istotnej części jest generatorem kryzysu finansowego) i kosmopolityzm elit europejskich sprawiają, że Europejczycy mają dość i wiele krajów pragnie diametralnych zmian zmierzających do odbudowy Europy i powrotu do jej świetności. Europejczycy już na ulicach swoich miast dają wyraz owemu niezadowoleniu dla obecnych elit europejskich i niezależnie od jego przyczyn Europa i Unia Europejska musi się zastanowić, czy obecny kierunek jej rozwoju jest społecznie akceptowalny!

A może należy jednak powrócić do pierwotnej idei i rozwiązań, które były podstawą utworzenia EWG? Może jednak ze względu na narodowe i państwowe tradycje historyczne państw Europy a także tkwiącą głęboko tożsamość narodową poszczególnych narodów, lepszym rozwiązaniem jest idea właśnie Europy Ojczyzn niż tworu, jakim ma być Państwo Europa?

Jakoś tak historia chyba przynosi odpowiedź na te pytania. Wszystko to, co było tworzone sztucznie i mające na celu połączenie poszczególnych narodów w jeden organizm umierało śmiercią naturalną lub po niepokojach społecznych i wojnach. Padło Cesarstwo Rzymskie, padła III Rzesza, rozpadł się ZSRR, po Jugosławii nie ma śladu…

Polska

* Polska na koniec 2005 roku miała (wedle MF) 466,59 mld zł długu publicznego. Na koniec 2011 roku wyniósł on 815, 33 mld zł, czyli wzrósł oficjalnie aż o kwotę 348,74 mld zł, t.j. o około 74% (źródło: http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl . Większość zresztą krajów UE  jest horrendalnie zadłużona  (zobacz: http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl/dlug-europy)


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

sobota, 1 grudnia 2012

Nowa polityczna gra z "Uważam Rze" i blogosferą w tle...

Wielokrotnie pisałem (1), że być może "chłopcy" szykują się do kreacji "nowego ładu politycznego" w Polsce. Od "Magdalenki" bowiem minęło już sporo czasu, wyrosło nowe pokolenie dorosłych Polaków, więc - zapewne wedle "chłopców" - czas na zmiany, ale takie, żeby "układ trwał".

Moim zdaniem mamy właśnie do czynienia ze stopniowym formułowaniem i budowaniem nowej sceny politycznej przez postsowieckich "chłopców", ale tylko takiej, która w dalszym ciągu będzie oparta na zdradzie "okragłostołowej".

Jeżeli tak jest, to dotychczasowe ruchy "chłopców" z kręgów WSI/GRU (może i przy wsparciu cywilnych UB/KGB) raczej były nietrafione (PJN, SP, RPP) a poza tym nie kanalizowały rozbudzonych, patriotyczno-narodowych nadziei Polaków po Marszu Niepodległości w 2011 roku i potwierdzonych Marszem tegorocznym.

Postanowiono więc chyba zbudować nową, koncesjonowaną a'la endo-prawicę, albowiem niezależna opozycja, w tym ONR i MW jest dla "chłopców" raczej nie do przyjęcia.

Być może organem prasowym, takiej prawicy mają stać się spacyfikowane: "Rzepa" i Uważam Rze... W takim kontekście można uznać pana Hajdarowicza jedynie chyba za figuranta, który miał po prostu zniszczyć te czasopisma lub raczej właśnie stworzyć z nich tubę propagandową nowej "koncesjonowanej" opozycji, opozycji strategicznie dla "chłopców" relatywnie celowo podobnej (zachowanie ich władzy w Polsce) do tej, jaką udało im się wykreować pod koniec lat 80-tych XX wieku (ogólnie nazywam tamtą określeniem:  "michnikoidalna").

Owe dawne "michnikoidalne" środowiska opozycyjne bardzo bały się i również obecnie boją się odrodzenia niezależnej polskiej myśli narodowej... Jeżeli więc dzisiaj się ona odradza to należy - jak sądzą zapewne "chłopcy" i zgodnie z sowiecką zasadą - samemu ją niejako wykreować i zmarginalizować oraz kontrolować i jednocześnie tak skanalizować oraz zinfiltrować, żeby stała się tylko "listkiem figowym" władzy i to listkiem jej posłusznym.

Sądzę, że stąd ta reanimacja R. Giertycha, który dla mnie jest przykładem - delikatnie mówiąc - człowieka małego formatu, nad którym lepiej zamilczeć (2). Mam nadzieję, że Polacy nie dadzą się zwieść jego hipokryzji...

Poza tym dla mnie wszystkie ostatnie wydarzenia są chyba odpowiednio skorelowane w czasie: ograniczanie wolności obywatelskich, prowokacja na Marszu Niepodległości, znalezienie "zamachowca", "zniszczenie" opozycyjnych gazet czy też projekty cenzorskie Boniego. Nie udała się tylko prowokacja na Marszu Niepodległości, ale "chłopcy" realizują swój scenariusz dalej...

Chciałbym tylko jedno podkreślić!

Obecnie - przypuszczalnie wedle mnie - głównym rozgrywającym nie jest dziś środowisko PO i D. Tuska, ale B. Komorowskiego i jego UD-ckich i WSI-owych być może mocodawców. Uważam, że to chyba właśnie B. Komorowskiemu wyznaczono rolę patrona nowej inicjatywie powstania ugrupowania prawicowego (stąd Giertych u niego na Marszu). Jak niegdyś poprzez L. Wałęsę (słynne odbudowywanie "nóg") kreowano polską scenę polityczną, tak chyba teraz buduje się ją poprzez B. Komorowskiego, gdzie "lewą nogą" jest już jego przyjaciel ze swoim ruchem swojego imienia...

Ten nowy konserwatywno-liberalny ruch polityczny z "rysem" endeckim i republikańskim będzie dążył zapewne do skanalizowania niezadowolenia społecznego i będzie próbował zawłaszczyć tą część polskiej sceny politycznej. Musimy sobie zdawać sprawę, że Polacy są coraz mniej zadowoleni i wybuch społeczny jest raczej nieunikniony. Stąd tworzy się  - z jednej strony - ustawodawstwo ograniczające wolność obywateli i pozwalające na penalizację kuriozalnie rozszerzonej "mowy nienawiści", czyli prewencyjno-ocenną cenzurę, a - z drugiej strony  - próbuje się stworzyć "własną" opozycję sprawującą "opiekę" nad odradzającym się oddolnie patriotyzmem i owym niezadowoleniem społecznym a być może też mającą za cel wykreowanie drugiego Bolka.  

Problemem dla chłopców dalej pozostaje J. Kaczyński i jego PiS, budowane oddolnie środowiska niepodległościowe oraz wolny internet i prawicowa blogosfera.

Stąd też coraz bardziej atakowany będzie PiS i my, blogerzy. Dla nas sytuacja jest skrajnie niekorzystna. Stanowimy łatwy cel i łatwo nas indywidualnie złamać. Więc będziemy punktowani pojedynczo, jak Nicpoń (niestety zrezygnował z blogowania), a przy braku odpowiedniej reakcji prawych forów internetowych... one zostaną zaatakowane w dalszej kolejności.

Pozdrawiam

P.S.
Szkoda, że nie podejmujemy zmasowanej obrony Nicponia. Przy jej braku on nie będzie ostatni i musimy sobie zdawać z tego sprawę...

P.S. 2
Inspiracją tegoż tekstu stała się treść postów blogera Andy-aandy dotyczących ostatniego zawirowania wokół tygodnika Uważam Rze 

(1) Ostatnio o zjawisku "nowego rozdania politycznego" pisałem całkiem niedawno (w odniesieniu do obchodów Święta Niepodległości): Nowe polityczne rozdanie "michnikowszczyzny" i WSI - http://krzysztofjaw.blogspot.com/2012/11/nowe-polityczne-rozdanie.html
(2) Raz tylko (przeszło trzy lata temu) poświęciłem R. Giertychu krytyczny wobec niego tekst: R. GIERTYCH - UPIORNY KAMELEON?http://krzysztofjaw.blogspot.com/2009/07/r-giertych-upiorny-kameleon.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

piątek, 30 listopada 2012

Pomysły TW, M. Boniego to powrót do totalitaryzmu!

W poście zatytułowanym: "Katofaszysta Grzegorz B." (1) Gadający Grzyb w sposób syntetyczny i logiczny przedstawił tło oraz powody m.in. próby prowokacji na Marszu Niepodległości, kuriozalnej akcji ABW wykrycia niby "polskiego zamachowca", ataki na blogera Nicponia i G. Brauna.

Uważa on, że wszystko to miało zbudować odpowiednią atmosferę przyzwolenia ""na nowelizację kodeksu karnego, a konkretnie – poszerzenie penalizacji tzw. „mowy nienawiści”. Tak się bowiem pięknie zorkiestrowała „podgatowka” mediów z zamysłami władzy, że PO w odpowiedzi na „społeczne zapotrzebowanie” złożyła w Sejmie projekt zmiany art.256 KK, który ma otrzymać brzmienie: „kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Obecnie art. 256 brzmi: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.” Jak łatwo zauważyć, do katalogu dodano kategorię polityczną oraz „naturalne lub nabyte cechy osobiste” (zapewne chodzi o homosiów), usunięto zaś kategorię wyznania – czyli wyjęto spod ochrony prawa „katoli”, wzięto zaś pod opiekę Dyktaturę Matołów i jej poputczików, bo chyba nie ma wątpliwości, w którą stronę rozgrzane sądy będą interpretowały „nawoływanie do nienawiści wobec osoby lub grupy osób z powodu jej przynależności politycznej".

Ponadto autor wskazuje też, że "... Dyktaturze Matołów i jej medialnej ekspozyturze bardzo odpowiadałoby, gdyby pojawił się jakiś prawicowy, „faszystowski” Cyba. Oni wręcz tego wyczekują, co widać po ich okrzykach na temat „brejwików”, że teraz, po tej wypowiedzi Brauna to już na pewno jakiś maniak zacznie ich mordować („zbliżamy się do jakiegoś krytycznego punktu, po którym zdarzy się nieszczęście” - prof. Jan Hartman), co pozwoli im pozbyć się uciążliwego moralnego garba po mordzie łódzkim, bowiem „prawicowi publicyści i politycy od razu przypominają, że to oni są obiektem ataków - przecież w Łodzi zamordowany został działacz PiS. I to ma zamknąć wszystkim usta” („Reagujmy na brednie” - GW). Wreszcie można by pograć na propagandzie męczeństwa i pod tym pretekstem zdelegalizować, zamknąć... a ileż nowych „surowych ustaw” można by wprowadzić! („Gdy tylko w Polsce obejmę władzę, szereg surowych ustaw wprowadzę” - jak marzył Gnom w „Rozmowie w kartoflarni”).

Z kolei inny bloger, grzechg w swoim tekście "Ucho Boniego" (2) poddaje ironicznej krytyce pomysły M. Boniego (TW ps. Znak)* stworzenia rządowej Rady monitorującej "mowę nienawiści" wskazując, iż "...samo powołanie jakieś rady na szczeblu rządu, która ma się zajmować tym, kto mówi z nienawiścią do kogoś lub czegoś (na przykład do obrazu albo do telewizora) , już nastręcza tyle możliwości nadużyć i interpretacji, że potoczne zawołanie (na przykład na ulicy lub w sklepie) „mam to wszystko w dupie!”, może skończyć się co najmniej dołkiem lub grzywną. -Wszystko macie w ...? – pyta prokurator. – Premiera też? No i pięćset złotych do budżetu płynie. Sam pomysł tej rady jest bardziej chory od samego systemu ochrony zdrowia w Polsce. I właśnie w tym sensie powołanie tej Rady Boniego jest czymś, co świadczy, że postęp istnieje i nie wszystko już było. Mamy bowiem zapowiedź powołania Wielkiego Ministerstwa Całkowitej Kontroli Mowy! (WM CKM)".

W ostatnich dwóch dniach mamy też do czynienia z doprecyzowaniem przez M. Boniego (TW ps. Znak) swoich pomysłów, które mają dotyczyć realnej przecież prewencyjno-ocennej ingerencji m.in. w treści kazań kościelnych i  programów szkolnych oraz oczywiście w treści ukazujące się w internecie.  

W rozmowie z dziennikarzem TVN wyjaśniał szczegóły pomysłu (3): "My nie potrzebnie redukujemy to do dyskusji politycznej. Problemy z mową nienawiści w różnych miejscach dotyczą na przykład piosenek i tekstów – które mówią: mamo, tato naucz mnie zabijać, a później wymieniani są Cyganie, Żydzi, Niemcy… Rada nie ma na celu recenzowania języka polityki, ale pomaganie ludziom, którzy mogą poczuć się osamotnieni – Romom, przedstawicielom różnych mniejszości. Rada ma być stanowcza (...) Żadnej cenzury i inwigilacji nie będzie, ale rada może zaapelować, może wpływać na programy szkolne, by te uczyły otwartości… (...) Trzeba się przyglądać temu co się dzieje na ambonach, wszyscy to wiedzą...".

Wcześniej zaś M. Boni (TW ps. Znak) w radiu TOK FM skonstatował (4): "Tama przeciwko obojętności na mowę nienawiści jest potrzebna. To, co mnie martwi w tej dyskusji, która się toczy od kilkunastu dni, to taka próba zredukowania tego problemu tylko i wyłącznie do języka polityki, a moim zdaniem język polityki tak na dobrą sprawę jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, tego wszystkiego, co się dzieje szeroko, w różnych grupach społecznych (...) Tego, co się dzieje z jednej strony na różnych forach – i oczywiście żadnej cenzury, nikt tu nie będzie niczego blokował, tak? Tylko po prostu trzeba troszkę inną normę wprowadzić. Tego, co się dzieje na forach, jak powiedziałem, ale też tego, co się dzieje podczas niedzielnych kazań w wielu kościołach, gdzie też padają słowa deprecjonujące, i to w sposób poza normą, polski rząd – takie sygnały przecież także docierają". 

Do zamiaru powołania rządowej rady i  monitorowania oraz "zakładania kagańca księżom" odniósł się na portalu wPolityce.pl  ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika „Idziemy” (5). Powiedział m.in.: "...To jest duży powód do niepokoju, bo może to być przygotowanie drogi do zupełnie nowego totalitaryzmu. Nie wiem, czy pan minister Boni chce wybudować w Polsce nowe Dachau dla niepokornych księży, czy chce wypożyczyć to, które w Niemczech jest już nieaktywne. Przypomnijmy sobie, że od tego właśnie tam się zaczęło. Księża byli zamykani za krytykę - demokratycznie skądinąd - wybranych władz w Niemczech. Już to przerabialiśmy. Kto ma wyznaczać granice owej krytyki? Zauważmy, że nawet wypowiedź abp. Hosera na temat in vitro została w pewnym momencie oceniona przez czołowych polityków jako wypowiedź polityczna. Ksiądz wypowiadający się przeciwko aborcji będzie więc oczywiście wtrącał się w bieżącą politykę rządu. Podobnie ksiądz krytykujący eutanazję czy mówiący cokolwiek przeciw kłamstwu w życiu społecznym. Jeżeli tego typu pomysł – zresztą poza spotkaniem Rady Wspólnej Rządu i Episkopatu – zgłasza minister, który stoi na czele tych kontaktów z Kościołem, to jest to niepokojące. Nie sposób nie przypomnieć sobie, do czego doszło w Niemczech w poprzednim stuleciu. Wówczas tak zepchnięto Kościół katolicki i kościoły protestanckie do zakrystii, odbierając im prawo wypowiadania się w sprawach społecznych, że potem, gdy głos Kościoła był bardzo potrzebny wobec zdarzeń z lat 30., zabrakło go. Kościół był wówczas zaszczuty, zepchnięty do podziemi i jego głos brzmiał zwyczajnie za słabo. Wielu ma za to pretensje do Kościoła – dlaczego zrobił tak mało, by powstrzymać faszyzm? Zamknięcie Kościoła w zakrystii oznacza po prostu zagłuszenie sumienia społecznego...".

Inny zaś duchowny, ks. bp. A. Pacyfik, ordynariusz  drohiczyński w Naszym Dzienniku (6) powiedział: "...Trudno skomentować tego typu odniesienie. Przecież zawsze będziemy "deprecjonowali", piętnowali na kazaniach to, co jest niezgodne z nauczaniem Kościoła. Od dwóch tysięcy lat istnienia zawsze z wielkim i pełnym poświęcenia zapałem Kościół broni życia każdego człowieka bez względu na rasę i pochodzenie. Natomiast jeśli wmawia się nam z góry, że Kościół głosi słowa nienawiści, to prosiłbym o wskazanie, o jakie słowa chodzi. Jak mówi św. Paweł - trzeba nam nauczać, nie patrząc na to, jakie będą ludzkie reakcje. Więc nauczamy nie ze względu na to, by się komuś przypodobać, co jest właściwością charakterystyczną dla współczesnej polityki, ale czynimy to ze względu na wartości, prawdę i w obronie ludzkiej godności...".

Trudno wszystkie te pomysły M. Boniego (TW ps. Znak) skomentować  inaczej, jak tylko realną totalitaryzacją przez rząd PO-PSL państwa polskiego. Zanosi się na totalną cenzurę wszystkiego a karane będzie to, co nie odpowiada jakimś wyimaginowanym normom, które to normy ustalane będą przez jakąś rządową radę, superradę... niczym orwellowskie Ministerstwo Prawdy (7).

Permanentna inwigilacja cenzorsko-prewencyjno-ocenna... Dla mnie to jakiś kuriozalny koszmar rodem z nazizmu i komunizmu...

Musimy zrobić - prawnie możliwe - wszystko, aby wyrazić swój sprzeciw wobec tych totalitarnych pomysłów pana TW Znak. Musimy powstrzymać go przed realizowaniem przez niego chorych wizji marksistowskiej speckontroli społeczeństwa, które to wizje może wynikają z jego pewnych cech charakteru posiadanych przez każdego zapewne donosiciela...

Musimy zrobić  - prawnie możliwe - wszystko, aby jak najszybciej od władzy zostali usunięci  piewcy totalitaryzmu i totalnej inwigilacji społeczeństwa. Czas na koniec rządów - dla mnie antypolskiej i antydemokratycznej - PO!

Pozdrawiam

P.S.
Kiedyś napisałem taki tekst: ", będący relacją z mojego nierzeczywistego spotkania z wyimaginowanym kolegą, będącym onegdaj współpracownikiem komunistycznych służb specjalnych. Warto go tutaj przytoczyć... (8).  

Oczywiście odnosi się on tylko do postaci wyimaginowanej, ale dalej uważam, że dawni TW czy np. KO nie powinni dziś piastować żadnych wysokich funkcji publicznych, w tym ministerialnych. Mentalności donosiciela trudno się pozbyć i może być owa mentalność wykorzystywana przez inne osoby, np. wrogów Polski...

------------
Wśród rzeszy urzędników państwowych  opłacanych z naszych ciężko zarobionych pieniędzy krążą TW, czyli tajni współpracownicy komunistycznych służb specjalnych.

Przemykają po sejmowych korytarzach, zostają radnymi, prezesami spółek Skarbu Państwa, kandydują na najwyższe urzędy państwowe, zostają nawet ministrami...

No cóż... a, że świat mamy teraz zwirtualizowany spotkałem wczoraj wirtualnego, nierzeczywistego mojego dawnego "znajomego" ze studiów. Chłop się trzyma. Elegancko ubrany, dobry samochód i oczywiście dobre państwowe stanowisko, dające możliwość nieograniczonej niczym kariery... aż do ministra włącznie.

Na mój widok morda mu się uśmiechnęła i zaprosił mnie na zakrapiany obiad do, a jakże, jednej z najdroższych restauracji w moim mieście.

Zawsze jest przyjemnie pogadać o swojej młodości, szalonych czasach studenckich, imprezach, egzaminach. Z chęcią więc przystałem na propozycję, pamiętając jednak żeby nie zadać mu jednego wszakże pytania: jak On w ogóle skończył te studia, skoro się nie uczył a jego wiedza ekonomiczna zawsze wprawiała mnie w dobry humor (tak to pamiętałem... studiowaliśmy ekonomię).

Nie rozpisując się zanadto: po zjedzeniu pysznego obiadku i wypiwszy kilka głębszych oraz po dłuższych wspominkach nagle wypalił.... wiesz już od studiów pracowałem dla Komuny jako TW!.

Przyparło mnie do krzesła, ale widząc, że prawdopodobnie chłop ma potrzebę wygadania się pozwoliłem mu dalej mówić. Oto co usłyszałem o tej jego współpracy... 

Musiałem jakoś skończyć te cholerne studia, więc się zgodziłem. Miałem obserwować członków NZS, ale uwierz nic w sumie na nikogo nie doniosłem... no może raz cholera.... na takiego jednego, co mi ukradł dziewczynę... wywalili go, ze studiów... należało mu się,

Wiesz jak to jest... musiałem później dalej współpracować i coś tam pisywać do tych swoich oficerów prowadzących. Jak już raz wdepniesz w gówno to niestety.... musiałem... wiesz... ale zawsze starałem się, żeby nikomu nie zrobić krzywdy. Nie zawsze się to udało, czego żałuję...
 

Kiedyś doniosłem politycznie na swojego kolegę...sorry aresztowali Go i tak pobili, że zmarł w szpitalu,
 

Kiedyś coś nieopatrznie naopowiadałem mojemu oficerowi prowadzącemu na temat mojej koleżanki i stała się tragedia: - nie chciałem tego - ale Ona nie wytrzymała przesłuchania i popełniała samobójstwo... skąd mogłem wiedzieć!,
 

Innym razem znów moim oficerom prowadzącym chlapnąłem coś nieopatrznie na temat innego mojego znajomego i musiał uciekać z kraju zostawiając niepracującą żonę z dwójką dzieci... no i ona musiała wszystko sprzedać żeby z czegoś żyć. Ciężko pracowała, nie miała czasu na wychowywanie i pieniędzy na kształcenie synów. Pozbawieni ojca dorastali praktycznie sami i wyobraź sobie jaka tragedia: zostali kryminalistami, podobno zamordowali już kilka osób (są w mafii). Wiesz ja nawet chciałem jej pomóc finansowo, ale jakoś tak nie mogłem spojrzeć jej w twarz...
 

Któregoś tam roku, dawno to było doniosłem.... nie nie doniosłem!.... chlapnąłem coś, nie na trzeźwo, mojemu oficerkowi, z którym piłem o moim koledze, świetnie zapowiadającym się młodym naukowcu. Cholera to był  talent czystej wody... No i wyobraź, że Chłopcy bez mojej wiedzy sprawili, ze wyrzucono Go z Uczelni i nie mógł kontynuować pracy naukowej ...trochę się załamał... ale teraz buduje w Niemczech domy (nawet dobrze zarabia). No, ale szkoda Go mógł być znanym, światowej sławy naukowcem polskim.
 

Słuchaj! Przepraszam za to wszystko! Nie chciałem!  Byłem wtedy młody i głupi miałem rodzinę i swoje ambicje, które mogłem spełniać. Nie nie chciałem tego wszystkiego, co się stało potem.
 

Ale... ale to było dawno. Ja się zmieniłem.
 

PRZYZNAŁEM SIĘ PRZECIEŻ, ŻE BYŁEM TAJNYM WSPÓŁPRACOWNIKIEM KOMUNISTYCZNYCH SŁUŻB BEZPIECZEŃSTWA! To mało! Wiesz ile mnie to kosztowało i jaką cywilną odwagą musiałem się wykazać i ją posiadać, żeby się przyznać!
 

STAŁEM SIĘ NAPRAWDĘ DOBRYM, INNYM, NOWYM CZŁOWIEKIEM. W NOWEJ, WOLNEJ POLSCE!
 

PRZEZ TE WSZYSTKIE LATA MIAŁEM PIENIĄDZE NA KSZTAŁCENIE SIĘ ZA GRANICĄ. JESTEM NAPRAWDĘ TERAZ DOBRYM FACHOWCEM. JESTEM KOMPETENTNY I PRACOWITY.
 

Wiesz... CHCĘ BYĆ MINISTREM!


(nagle dzwoni telefon.....mój znajomy chwilę rozmawia, kończy i rozpromieniony zwraca się do mnie)


Jest, jest, jest!!! Jak fajnie. Miałem przed chwilą telefon od Premiera. Niedługo nominacja! Będę ministrem dla dobra Polski i Polaków!


(... i znikł jak kamfora....)

--------------------------------

* TW Znak, to M. Boni zarejestrowany 15.02.1988 pod nr. 54946 przez Wydz. III-2 SUSW jako kandydat na TW, następnie w dniu 29.11.1988 przerejestrowany na TW ps. „Znak”. Materiały zniszczono z powodu braku wartości operacyjnej w dniu 05.01.1990 za protokołem brakowania nr NO-ZOP-00926/89 z dnia 03.01.1990. Prośba o wyrejestrowanie wpłynęła od Wydz. Studiów i Analiz SUSW (Źródło: http://lustronauki.wordpress.com/2009/07/23/michal-boni/)


(1) http://niepoprawni.pl/blog/287/katofaszysta-grzegorz-b
(2) http://niepoprawni.pl/blog/5885/ucho-boniego
(3) http://wpolityce.pl/wydarzenia/41664-boni-odpowiada-ks-zielinskiemu-i-otwiera-kolejne-pole-dla-dzialan-nowego-zespolu-rada-bedzie-mogla-wplywac-na-programy-szkolne
(4) http://wpolityce.pl/wydarzenia/41613-zgroza-wielki-lowczy-michal-boni-bedzie-scigal-rowniez-ksiezy-chce-im-wyznaczac-granice-krytyki-rzadu
(5) http://wpolityce.pl/wydarzenia/41622-ksieza-byli-zamykani-za-krytyke-demokratycznie-skadinad-wybranych-wladz-w-niemczech-juz-to-przerabialismy-cztery-pytania-do-ks-zielinskiego
(6)  http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/16543,nauczamy-nie-po-to-by-sie-przypodobac.html
(7) http://pl.wikipedia.org/wiki/Ministerstwo_Prawdy
(8) http://krzysztofjaw.blogspot.com/2010/02/kiedys-zabiem-bede-ministrem-dla-dobra.html

Polecam także tekst (i komentarze do niego) postu Maryli: Boni chce być ważniejszy od Putina, w Rosji jeszcze Putin kazań Popom nie cenzuruje. Tego jeszcze nie grali (http://blogmedia24.pl/node/61217)

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 28 listopada 2012

Działajmy a nie oglądajmy TV!


Spędziłem kilka ostatnich dni na oglądaniu telewizji... Nasunęło mi się kilka jesiennych refleksji, które już kiedyś - po takiej dawce medialnego przekazu - naprędce spisałem a dziś w części powtarzam, żałując zmarnowanego przed TV czasu...

Ramówki wszystkich telewizji (wraz z publiczną) przepełnione są popularnymi serialami, programami rozrywkowymi i kabaretami różnej maści. Liczy się dziś tylko oglądalność a przez to obniżanie poziomu tych programów. Jednocześnie kreuje się w ten sposób widza nastawionego w większości na odbiór formy a nie treści, widza odbierającego mediaobrazkowy przekaz w sposób emocjonalny a nie racjonalny. To z kolei jeszcze bardziej obniża jakość tych programów i kółko się zamyka...

Wszystkie te "rozrywkowe" programy były i są często krytykowane przez wielu za miałkość i płytką komercję. Wielu z nas (w tym także znani i uznani krytycy) często negatywnie ocenia  każdy ruch, każde słowo czy gest uczestników owych programów. Do dobrego "tonu" należy udowadnianie, że tych programów w zasadzie nie oglądamy, ale za to szeroka widownia, do której te programy są skierowane owszem...

Dziwne to zaiste tłumaczenie. Jaka jest to szeroka widownia? Przecież to zwykli Polacy, którzy chcą mieć trochę rozrywki oglądając telewizję. Czyż nie należy im się ta namiastka wielkiego świata wielkich gwiazd, nawet marnej jakości?

Oczywiście można się zżymać, że teatr ogląda o połowę mniej widzów niż jakąś "bitwę na głosy" czy też "mam talent". Można się zastanawiać, dlaczego Polacy nie czytają?

Ale czemu się dziwić?

Polska rzeczywistość jest tak szara, że aż przerażająca. Duże miasta, szczególnie uniwersyteckie, gdzie jest wielu studentów, setki klubów, teatry, imprezy kulturalne jeszcze jakoś skłaniają do innego spędzania wolnego czasu niż przed telewizorem. Ale co mają zrobić mieszkańcy szczególnie średnich i małych miast oraz wsi? Jaką mają inną alternatywę od telewizora? Tam jest marazm, nic się nie dzieje, a jeżeli już to dociera to do wąskiej grupy uprzywilejowanych...

Czyż można zatem więc się dziwić, że Polacy uwielbiają programy dostarczające rozrywki, której nie mają na co dzień?

I tylko przykre jest, że nie ma u nas dostatecznie wykształconych mechanizmów solidarności samorządowej. Nie ma tego oddolnego mechanizmu organizowania się społeczności lokalnej. Są chlubne wyjątki, które jednak potwierdzają tę regułę...

Czyja to jest wina? Kto rządzi u nas od 23 lat?... Niestety prawie cały czas "postokrągłostołowa" zdradliwa elita, dla której liczą się tylko jej dobra własne i uległość wobec swoich pryncypałów, która celowo marginalizuje Polskę lokalną...

Musimy sobie niestety zdać sprawę, że rządzącym obecnie Polską ludziom nie zależy na mądrym, wykształconym narodzie, bo trudniej nim rządzić. Nie zależy im na silnych samorządach bo tracą władzę.

Wcale jednak nie jesteśmy zdani na ogólnopolskie media, w których leci jakiś Ferdek Kiepski, niezaradny fajtłapa i głupek pospolity. Możemy mieć własne media regionalne, które w wielu miejscach Polski już  istnieją i oferują odbiorcom naprawdę wartościowe programy. Możemy mieć własne organizacje społeczne, gdzie możemy wielokierunkowo realizować nasze działania zmierzające do oddolnej odbudowy naszej Polski.

Polska bowiem to nasz kraj. To my winniśmy decydować, co jest dla nas najlepsze, niezależnie gdzie mieszkamy. Kariera Nikodema Dyzmy, którą mógł osiągnąć tylko w stolicy winna pójść do lamusa. W każdym miejscu Polski, naszej Polski jesteśmy w stanie stworzyć coś wartościowego. Możemy poczuć własną tożsamość i ważność. Poczuć, że o czymś decydujemy, że coś się dzieje.

A przecież jesteśmy narodem dumnym, mądrym i kreatywnym! Cała nasza historia to przeszło 1000 letnie państwo polskie. Państwo przyzwoitych ludzi i królów, bohaterów i męczenników, ludzi honoru! Państwo, którego nigdy nie mieli różni wichrzyciele i piewcy wybrańców narodu! To my innych możemy uczyć naszej zaradności, inteligencji i pracowitości! Udowadniamy to przecież na co dzień pracując za granicą...

Wykorzystujmy nasz potencjał i nasze talenty w każdym miejscu gdzie jesteśmy! Organizujmy się i bądźmy dumni z naszej polskości! Kształćmy się i pracujmy dla dobra Polski, naszych dzieci i nas samych! Twórzmy wspólnoty i przedsięwzięcia lokalne! Bierzmy udział we wszystkich patriotycznych inicjatywach i sami je współorganizujmy! Przychodźmy na spotkania z ciekawymi ludźmi...  To wszystko jest o wiele wartościowsze od oglądania ogłupiającego TV!

Miejmy za maksymę to, co np. ja przyjmuję u siebie w działaniu: "Wszyscy wiosłujemy osobno ale i razem w jednym kierunku. Znamy cel podróży, czyli rozwój naszej Polski teraz i w przyszłości. Każdy z nas, niezależnie od miejsca, w którym się znajduje, jest niezbędny w tej podróży i jest częścią osiągnięcia sukcesu, jakim jest dotarcie do jej celu, czyli odbudowy naszej Ojczyzny".

Pozdrawiam

P.S.
Całkowicie pominąłem ocenę treści ogólnopolskich mainstreamowych programów informacyjnych, które obecnie są manipulacyjną i propagandową  "tubą" obecnych rządów. Dobrze, że jest jeszcze wolny internet (jak długo?) i kilka niezależnych mediów, jak. TV Trwam...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...