piątek, 28 lipca 2023

Obwoźny cyrk klakierów D. Tuska...

Z coraz większym politowaniem, ale i rozbawieniem obserwuję D. Tuska. 

Jeździ on sobie po Polsce i gardłuje o odsunięciu PiS-u od władzy, bo to tak naprawdę jedyny jego fragment programu wyborczego, o którym może publicznie mówić. Jest tak, bowiem - jak już pisałem - prawdziwym i ukrywanym programem PO (KO) dla Polski i Polaków jest i ewentualnie będzie spełnianie żądań zniemczonej UE wobec Polski. 

"D. Tusk zdaje sobie sprawę, że jakby zaczął otwarcie wskazywać, że żądania UE są jego programem wyborczym, to jego szanse na wygraną w wyborach parlamentarnych w Polsce zmalałyby drastycznie. Więc unika jak ognia deklaracji programowych i woli tylko napędzać negatywne emocje pod hasłami "***** ***" i "odsunąć PiS od władzy" czy też - przy wsparciu takich mediów jak TVN czy GW - fałszywie kreuje emocje wokół konkretnych przypadków jak: śmierć jakiegoś dziecka czy wielopiętrowo uknuta historia Pani Joanny" [1]. 

No i D. Tusk na każdym spotkaniu wielokrotnie powtarza odmieniane przez wszystkie przypadki słowa "PiS", "Kaczyński" czy "państwo PiS", które urozmaica wskazaniem jakichś bieżących i kłamliwie wykreowanych win PiS-u jak: przypadek Pani Joanny czy śmierdzący "pisowski" dym palących się (sic! - niemieckich) śmieci. I robi to z gracją i finezją... cyrkowego clowna.

 No a jak jest już cyrk to musi być i odpowiednio liczna publika. I o nią trzeba zadbać. 

Jeszcze w marcu 2022 roku na występach D. Tuska z tą frekwencją było bardzo kiepsko, co widać poniżej, gdzie dla porównania pokazano też zdjęcie z pobytu premiera M. Morawieckiego w Tykocinie w 2021 roku. 
https://twitter.com/szef_dywizji/status/1509104966014849034/photo/1

No, ale już podczas niedawnego występu D. Tuska w Ostródzie publika nie zawiodła. Niemal cały ostródzki amfiteatr został przez nią wypełniony. 

https://pbs.twimg.com/media/F2D36nYXcAAXhaP?format=jpg&name=small

Cud jakiś czy co? Nie, nie... D. Tusk nie jest żadnym cudotwórcą, ale nauczony doświadczeniem pustek na widowni, po prostu na kolejne cyrkowe występy zwozi teraz swoich fanatycznych klakierów (zwolenników)... autokarami, co widać na poniższym filmiku:


Ciekawe są też słowa nagrywających ilość autokarów PO (KO) na ostródzkim parkingu: "Ja pier... 1, 2, 3, 4, czekaj, ja se policzę, 5, 6... Pół amfiteatru autobusami zwiózł".

Cóż... "każdy orze jak może", tyle tylko, że w sumie to żenujące i śmieszne. Tym niemniej zwiezieni z całej Polski fanatyczni klakierzy D. Tuska mieli zapewne darmową wycieczkę na Mazury... a Sam ON mógł się aberracyjnie poczuć jak w jakimś mateczniku PO...



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

czwartek, 27 lipca 2023

TVP czy PTV?

Nie wiem czy Państwo zauważyli, ale od jakiegoś czasu na antenach TVP ("Telewizji Polskiej") obowiązuje pewna subtelna zmiana w zakresie nazewnictwa stacji. Jej dziennikarze zaczęli określać ją jako "Polską Telewizję" (PTV), co jak się wydaje ma emocjonalnie i pozytywnie podkreślać właśnie narodowo-polski jej charakter odróżniający ją od innych komercyjnych stacji telewizyjnych jak Polsat a przede wszystkim TVN. 

Nie sądzę, żeby ta zmiana była początkiem profesjonalnego marketingowego procesu zmiany nazwy stacji, czyli tzw. renamingu, bowiem nazwa TVP jest mocno osadzona w świadomości odbiorców a i realne koszty takiego przedsięwzięcia byłyby bardzo wysokie. Niemniej w sferze werbalnej ma podkreślać polskość stacji, podobnie jak jest to w przypadku Polskiego Radia. 

Wydaje się, że to zaakcentowanie polskości stacji jest - z punktu widzenia jej odbiorców - słuszne, bowiem TVP/TVP Info ma określoną grupę widzów, którą można określić jako - mniej lub więcej - patriotyczną/propolską oraz prorządową. I takie podkreślanie polskości stacji jest emocjonalnie integrujące jej widzów. A ta grupa jest niemal całkowicie rozłączna z widzami stacji TVN/TVN24. Ta ostatnia stacja jest przez większość widzów TVP/TVP Info kojarzona jako antyrządowa "tuba propagandowa" totalnej opozycji. Zresztą podobnie przez odbiorców TVN/TVN24 widzowie TVP/ TVP Info są określani jako "pisiory" a państwową telewizję nazywają TVPiS. Wobec takiego ostrego podziału pomiędzy TVP a TVN to Polsat jawi się jako stacja informacyjnie neutralna.

Ta subtelna i jak na razie tylko werbalna roszada słowna ma jeszcze inny wymiar, ściśle związany z obecną kampanią wyborczą i głębokim podziałem społeczno-politycznym w Polsce. Dla wyborców obecnej władzy ma stanowić - jak wspomniałem - swoistą emocjonalną integrację wokół polskości oraz zaspokoić potrzebę przynależności do określonej, patriotycznej grupy wyborców. Dodatkowo jeszcze pozwala na jasną dychotomiczną identyfikowalność wyborców: My-Polacy (patrioci), Wy-obcy lub Wy-antypolacy (anty-patrioci). 

Jak więc widać kampania wyborcza rozgrywa się w różnych obszarach naszej codzienności. Ja natomiast polecam śledzić różne media, aby wyrobić sobie swoje zdanie na konkretne tematy. W przypadku telewizji to najlepiej obejrzeć sobie i Fakty TVN, i Wiadomości TVP a na dokładkę Wydarzenia Polsatu.  


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

wtorek, 25 lipca 2023

Bo prawie wszystkie Krzyśki "to fajne chłopaki są" ;)

Tak trochę autoironicznie i z pokorą. 

25 lipca jest w Kościele Rzymskokatolickim wspomnieniem św. Krzysztofa i ten dzień w przypadku większości Krzysztofów jest obchodzony jako dzień ich imienin. W Kościołach Katolickich często po Mszy Świętej święci się pojazdy. 

Św. Krzysztof jest bowiem patronem kierowców, ale też mostów, miast położonych nad rzekami, przewoźników, flisaków, biegaczy i żeglarzy, podróżników i pielgrzymów oraz nagłej, ale dobrej dobrej śmierci. 

Imię męskie Krzysztof jest pochodzenia greckiego. Wywodzi się od słowa Christophoros, powstałego ze złączenia słów Χριστος – Christos i φορος nosiciel od φερω – phero niosę – co w tłumaczeniu znaczy „niosący Chrystusa” w znaczeniu przynoszący Chrystusa lub też noszący w sobie Chrystusa, co wiąże się z legendą o św. Krzysztofie.

We wczesnych czasach chrześcijaństwa na terytoriach Grecji słowo oznaczało człowieka nawróconego, gorliwie wyznającego chrześcijaństwo. W Polsce imię to nadawane było od XIV wieku, początkowo wyłącznie wśród arystokracji. W Polsce imię pojawiło się wraz z wiarą chrześcijańską.

Wg. legendy o św. Krzysztofie poniósł on męczeńską śmierć w roku około 250 n.e. za panowania Trajana Decjusza w Licji w Azji Mniejszej. Według zaś legend świeckich był olbrzymem: miał cztery metry wzrostu i niezwykłą siłę, dzięki której przenosił pielgrzymów przez rzekę. 

We wschodnich ikonach – greckich czy bułgarskich – święty przedstawiany jest jako rycerz o psiej głowie (Cynocefal), trzymający w jednej dłoni włócznię, a w drugiej tarczę lub krzyż. Wyobrażenie to związane było z panującą wersją legendy o chłopcu, nazwanym przez rodziców imieniem Reprobus (rieprew, niegodny, odrażający) z powodu nie tylko olbrzymiego wzrostu i siły, ale również niekształtnej głowy przypominającej psi łeb. Męczeńską śmiercią miał przebłagać Boga, by dał mu duszę. Poddany torturom, zanim został ostatecznie ścięty mieczem lub spalony na stosie.

Na liście najpopularniejszych polskich imion na połowę 2019 r. Krzysztof zajął 2 miejsce wśród imion męskich; imię to nosiło 659 470 mężczyzn. Na pierwszym miejscu znalazł się Piotr (700 289) a na trzecim Andrzej (578 355).

To tyle ogólnych informacji a ja życzę wszystkim setkom tysięcy Krzyśkom radości każdego dnia, zdrowia, poczucia wolności i bycia szczęśliwym na tym ziemskim padole. A sobie tego, aby spoglądając w lustro widzieć siebie jako człowieka przyzwoitego i z uśmiechem oceniającego swoje upływające dni życia.  


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

niedziela, 23 lipca 2023

Polska winna zrezygnować z KPO!

I. Streszczenie

Polska aby nie stracić swojej suwerenności i niepodległości powinna zrezygnować z funduszy unijnych przyznanych nam z FO w ramach naszego KPO. 

Całość tych funduszy jest bowiem kredytem (pożyczką), którą musimy zwrócić z określonym oprocentowaniem. Dotyczy to także środków, które zostały nazwane bezzwrotnymi dotacjami, co jest kłamstwem, bo i te środki musimy zwrócić do 2058 roku. 

Rezygnacja z tych środków jest dziś o tyle możliwa, że KE od dwóch lat wstrzymuje nam te środki ze względu na tzw. mechanizm warunkowości, czyli "pieniądze za praworządność". Myśmy w roku 2020 zgodzili się na ten mechanizm oraz jeszcze na umożliwienie KE nakładania unijnych podatków oraz na uwspólnotowienie długów. Rezygnacja z funduszy w ramach KPO pozwoliłaby nam też na wycofanie  naszej zgody z tych ustaleń.

Nasze KPO zawiera przeszło 160 warunków ("kamieni milowych"), które Polska musiałaby spełnić, aby uzyskać pieniądze z FO. Ich spełnienie oznaczałoby całkowitą utratę przez Polskę suwerenności i niepodległości. 

UE pod szczególnym wpływem Niemiec chce zbudować Jedno Sfederalizowane Państwo Europa, bez państw narodowych i granic, które miałoby się stać stać swoistym ZSRR-bis, czyli Związkiem Socjalistycznych Republik Europejskich. W takiej federacyjnej UE nie byłoby suwerennych państw europejskich a Polska stałaby się landem/województwem/regionem zarządzanym przez zniemczone elity unijne. 

Nie dostaliśmy ani eurocenta kredytu (nie pomocy) unijnego w ramach naszego KPO i co? Ano... mamy najniższe w UE bezrobocie, najwyższy wzrost gospodarczy, dług publiczny w relacji do PKB maleje... czyli doskonale radzimy sobie bez tego lichwiarskiego kredytu z FO. Więc po co mamy ten dług zaciągać? 

II. Treść

Cały czas mamy zamieszanie wokół pocovidowego unijnego Funduszu Odbudowy (FO) i związanego z nim naszego Krajowego Planu Odbudowy (KPO) a ściślej mówiąc Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności. 

Warto przypomnieć o co tak naprawdę chodzi. 

W lipcu 2020 roku UE przyjęła swój budżet na lata 2021-2027 obejmujący tradycyjne Wieloletnie Ramy Finansowe (WRF) oraz novum w postaci popandemicznego Funduszu Odbudowy (FO) w łącznej wysokości 1,8 bln Euro. Z tej puli dla Polski przyznano 159,1 mld Euro, z czego:
– 101 mld Euro w ramach WRF,
– 58,1 mld Euro w ramach FO.

W ramach FO i związanego z nim naszego KPO, 23,9 mld euro winniśmy otrzymać w formie bezzwrotnych grantów oraz 34,2 mld euro w formie pożyczek (razem: 58,1 mld Euro). Z ogólnej puli środków, 20 proc. pieniędzy musi trafić na cyfryzację, a 37 proc. na inwestycje związane ze środowiskiem (sic! - a w tle Fit For 55) oraz ochroną zdrowia. Wydatkowanie reszty środków ma też być w jakimś stopniu skorelowane z powyższymi, co zostało zawarte w polskim KPO, w którym nagle pojawiło się przeszło 160 lub szczegółowiej nawet więcej warunków ("kamieni milowych"), które musimy spełnić aby te środki uzyskać. 

Kto jest po polskiej stronie odpowiedzialny za przyjęcie KPO w tej wersji, która zabiera nam naszą suwerenność? Na tak postawione pytanie w odpowiedzi słyszymy jeno ciszę...

Ale... Uwaga! Okazuje się, że tak naprawdę tzw. bezzwrotne dotacje też są kredytem, co jest starannie ukrywane przez elity unijne. Te 23,9 mld euro niby bezzwrotnej dotacji musimy z odsetkami zwrócić do 2058 roku! Także wszystkie środki unijnego FO, które możemy otrzymać w ramach naszego KPO stanowią pożyczki i żadna ich część nie jest bezzwrotnymi grantami, czyli musimy je zwrócić a zaciągać je będzie w naszym imieniu UE. Na jakich warunkach finansowych? Tego nie wiemy i sądzę, że swobodnie moglibyśmy je pożyczyć we własnym zakresie i na pewno na lepszych i nie korupcyjnych warunkach. 

Teraz na unijnej "tapecie" jest decyzja TSUE w sprawie określenia czy nasze prawo (też Konstytucja RP) jest nadrzędne wobec prawa unijnego. I sądzę, że decyzja będzie dla nas niekorzystna! A jeżeli tak się stanie to będziemy musieli albo pogodzić się z utratą naszej suwerenności i niepodległości, albo zlekceważymy ten wyrok jako niezgodny z traktatami. To ostatnie będzie oznaczało permanentny kryzys Polski z elitami unijnymi. 

Czy jako Polska możemy jeszcze zachować swoją suwerenność, tą jej resztkę którą mamy? 

Żeby odpowiedzieć na to pytanie to trzeba się cofnąć do roku 2020. Wtedy to w lipcu i grudniu zgodziliśmy się na coś, na co nigdy nie powinniśmy się zgodzić i wtedy należało postawić jasne i twarde weto a była to zgoda na: 

1). "Uwspólnotowienie długów unijnych".  Rozwiązanie przyjęte w UE po raz pierwszy w historii oznaczające, iż każde państwo unijne staje się żyrantem długów (w ramach FO) innych państw UE. Dla nas oznacza to, iż gdyby jakiś kraj miał kłopoty ze spłatą długów wynikających z zaciągniętych pożyczek w ramach otrzymanych środków z Funduszu Odbudowy lub po prostu by ich nie spłacał,  to każdy inny kraj UE - w tym Polska - będzie wedle jakiegoś tam współczynnika proporcjonalności zobowiązany do spłaty długu tego kraju. I do takiego żyrowania jesteśmy zobowiązani nawet już dziś, gdy KE wstrzymuje nam owe środki.

2) "Podatki unijne". Znów po raz pierwszy w historii mamy do czynienia z faktem, że Komisja Europejska otrzymuje prawo ustanawiania podatków dla wszystkich krajów UE. Dotąd takie prerogatywy miały tylko poszczególne państwa a teraz to KE ma takie prawo, co jest jawną ingerencją w dotychczasowe i traktatowe uprawnienia zarówno państw-członków UE, jak i KE. Teraz możemy spodziewać się, że nigdy demokratycznie nie wybrany rząd europejski w postaci KE może swobodnie nakładać nam podatki z pominięciem rządów danego kraju europejskiego. 

3) "Mechanizm warunkowości". Zgodzono się na warunkowość przyznawanych środków unijnej pomocy, które będą udostępniane tylko wtedy, kiedy np. UE uzna, iż kraj jest praworządny. Od tamtej zgody, gdy "widzimisię" lewackich elit unijnych uzna, że np. w Polsce nie są spełniane warunki praworządności, to będzie mogła wstrzymać dla tego kraju pomoc unijną. Jednym słowem dobito targu: "mityczna praworządność za pieniądze". Co prawda niby określono jakieś ograniczenia w interpretowaniu tej praworządności, ale nikt w UE nic sobie z tego nie robi i nie będzie tych ograniczeń brał pod uwagę. W lipcu i grudniu 2020 roku niestety polski rząd - mimo werbalnego zaklinania rzeczywistości - de facto zgodził się na taki mechanizm, za co długookresowo przyjdzie nam zapłacić ubezwłasnowolnieniem decyzji polskich władz wobec UE a "pieniądze za praworządność" będą dla unijnych biurokratów idealnym instrumentem szantażu i nacisku na niepokorne kraje jak Polska czy Węgry lub inne, które chciałyby zachować swoją suwerenność. Widzimy to jasno teraz. Jednym słowem nasz brak veta w lipcu czy grudniu utorował drogę do budowy sfederalizowanego Państwa Europa, europejskiego Związku Socjalistycznych Republik Europejskich pod zarządem niemieckim i jeszcze nadrządem NWO. Przecież gdybyśmy postawili veto to i tak mielibyśmy europejskie pieniądze w ramach dotychczasowych funduszy pomocowych, które nam się po prostu należą, gdy wpłacamy unijne składki". 

Dlatego jestem zły, że Polska nie wycofała się z tych umów z roku 2020. Mieliśmy (mamy?) idealny pretekst w postaci przeszło dwurocznego blokowania dla nas środków z FO przez KE. Zostałoby nam te 101 mld Euro tradycyjnej pomocy unijnej i sądzę, że to dla nas by wystarczyło a dzięki temu uniknęlibyśmy uwspólnotowienia długów, podatków unijnych i "mechanizmu warunkowości", czyli tego wszystkiego, co diametralnie ogranicza naszą suwerenność i niepodległość oraz staje się podwaliną budowy Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa ze stolicą w Berlinie.  

Ale teraz zaczyna się mówić, że gdy nie podporządkujemy się unijnym elitom to UE może nam cofnąć całą pomoc, nawet tą w ramach Wieloletnich Ram Finansowych. Tak przynajmniej sugerują elity unijne, choć nie mają do tego żadnych praw, bo te pieniądze się nam po prostu należą. 

Cóż więc nam pozostaje?

Po pierwsze. Skończmy z naszą naiwnością.

UE i jej KE już nas wielokrotnie oszukiwały a my przyjmowaliśmy ich werbalne zapewnienia wierząc, iż zostaną spełnione. Ileż można? Jeden czy dwa razy można dać się oszukać, ale w nieskończoność wierzyć w zapewnienia UE i KE, by potem owe instytucje nie dotrzymywały słowa. To jakiś absurd i kompletna naiwność z naszej, polskiej strony! Musimy negocjować bardzo twardo i jednocześnie drobiazgowo trzymać się prawa wynikającego z podpisanych przez wszystkie unijne kraje traktatów. Jakakolwiek próba odejścia unijnych elit od tych traktatów winna się spotkać z naszym twardym wetem! Jest to tym bardziej celowe, że UE chce nam zabrać możliwość postawienia jednostkowego weta i bezprawnie chce przyjmować decyzje większością głosów - tak jak było to w przypadku obecnego "paktu imigracyjnego". 

Po drugie. Zrezygnujmy właśnie z pieniędzy w ramach unijnego FO, czyli tych z KPO.

Taka ewentualna rezygnacja może okazać się niezbędna do utrzymania naszej suwerenność a do tego - o czym pisałem wyżej - wszystko, co podpisaliśmy w 2020 roku przestałoby nas obowiązywać. Zdaję sobie sprawę, że byłoby to przedsięwzięcie bardzo trudne i ryzykowne. Nastąpiłby zapewne frontalny atak opozycji na PiS i obecne władze. Do tego wszystkiego rozległby się unijny, atakujący nas krzyk na całą Europę. Takie postawienie sprawy dziś mogłoby doprowadzić do przegranej PiS w tegorocznych wyborach, ale co jest ważniejsze: utrata naszej suwerenności za kredytowe unijne srebrniki czy jej zachowanie dla przyszłych pokoleń?

Po trzecie. Wobec nie wypłacania nam pieniędzy z UE wstrzymajmy naszą składkę do tejże unii.

Ze względu na wstrzymanie nam wypłaty środków unijnych z FO (lub nawet przyszłościowe wstrzymanie tych zwyczajnie pomocowych) winniśmy jasno zagrozić lub nawet czasowo wstrzymać naszą składkę do UE. To powinno wybrzmieć ostro i kategorycznie. Nasze relacje z UE winny być oparte o podmiotowy wzajemny szacunek obu stron. Nie może być tak, że jako Polska "klęczymy" przed unijnymi elitami. Musimy naprawdę się szanować, bo gdy tak nie będzie to nikt nie będzie nas szanował. A mamy przecież ponad tysiącletnią państwowość, mamy swój język, naszą wiarę i tradycję. Czy mamy z tego wszystkiego zrezygnować, zrezygnować z suwerenności i niepodległości, o które walczyły nasze przeszłe pokolenia? Nigdy!

Po czwarte. Zagroźmy Polexitem.

W końcu musimy wprowadzić do dyskursu publicznego możliwość Polexitu. Obecnie rządzący unikają tego tematu za wszelką cenę, żeby nie dać tzw. pożywki dla totalnej opozycji, bo ona i tak oskarża ZP o takie zamierzenia. Tyle tylko czy warto a'priori odsuwać taką możliwość? Na pewno nie, bo UE i KE w obecnym kształcie stała się dla nas naprawdę wrogiem naszej suwerenności i niepodległości. A z wrogami trzeba walczyć a nie oddawać tego co nasze, polskie! Taka groźba być może postawiłaby UE "do pionu" i pokazałaby, że dla zachowania naszej suwerenności i niepodległości jesteśmy w stanie - wzorem UK - opuścić ten komunistyczny i historycznie anaturalny  twór. 

Ja wiem, że my jako naród do niedawna byliśmy postrzegani jako niemal najbardziej prounijny w Unii Europejskiej a przynajmniej wśród wszystkich, którzy zostali nowo przyjętymi członkami tej organizacji.

I rzeczywiście tak chyba było, bowiem w momencie naszego przyjmowania do UE wszystkie badania opinii publicznej wskazywały, że nasza w niej obecność była oczywistością dla niemal 70% moich rodaków. 

Ja osobiście nad tą fascynacją Polaków Unią Europejską zawsze ubolewałem, bo zdawałem sobie sprawę, że ta cała unia ma komunistyczne cele wyznaczone przez Altiero Spinellego, które zawarł jako główny autor w tzw. " Manifeście z Ventotene". Mam też niejaką satysfakcję, że nie dałem się otumanić prounijnej propagandzie i w o dziwo (sic!) dwudniowym referendum nad wstąpieniem Polski do UE głosowałem "przeciw"!

 Potwierdzeniem tego zafascynowania elit unijnych ideami komunizmu kulturowego jest to, że ""Komisja Europejska w „Białej Księdze” o przyszłości Unii Europejskiej wymienia tylko jedno źródło ideowe jej dalszego rozwoju – właśnie napisany w duchu ideologii marksistowskiej Manifest z Ventotene. Jego autorzy zakładają federalizację Europy, niezależnie od woli mieszkańców kontynentu" (sic!).

Inaczej ujmując to UE dąży do stworzenia drugiego ZSRR, czyli Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, o czym ja piszę już od lat. A powstanie takiego ZSRE wyklucza istnienie wolnych, suwerennych i niepodległych państw, w tym oczywiście Polski! I tylko historycznie symptomatyczne jest to, że najbardziej dążą do tej federalizacji Niemcy, którzy uzurpują sobie prawo dominacji w tym federacyjnym związku państw, który ostatecznie ma stworzyć z Rosją tzw. Eurazję od Władywostoku do Lizbony. 

Osobiście sądzę, że wkrótce nastąpi znaczne zwiększenie sceptyków wobec UE czy KPO i FO, bowiem coraz bardziej dowiadujemy się, że tych warunków (tzw. "kamieni milowych"), które stawia nam UE jest zdecydowanie znacznie więcej niż owe trzy dotyczące reformy naszego wymiaru sprawiedliwości. 

Mało tego! Jak wskazałem Polsce grozi się nie tylko wstrzymanie pieniędzy z FO i naszego KPO, ale w ogóle wszystkich środków unijnych, nawet tych przysługujących nam w zwykłym budżecie UE!

Także wydaje się, że nadeszła pora skończyć z tym naszym postrzeganiem UE, bo jeżeli ona dalej będzie dążyć do stworzenia Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa (ZSRR - bis, IV Rzesza Niemiecka) to dla niepodległej i suwerennej Polski będzie jej koniec. Staniemy się landem niemieckim i cała nasza przeszłość, nasza walka o niepodległość, krew naszych przodków... okażą się daremne. Po prostu nas nie będzie tak jak w okresie rozbiorów! I tego chcą od zarania dziejów najwięksi nasi wrogowie: Niemcy i Rosja!

I musimy wreszcie to zrozumieć! I musi to do nas wreszcie dotrzeć, że Niemcy i Rosja są tacy sami jak u zarania II WŚ i wieki wstecz! Trzeba wreszcie skończyć z naszym poddaństwem wobec tych dwóch imperialnych naszych agresorów. Dotyczy to szczególnie Niemiec, wobec których dziś winniśmy być bardzo brutalni i - mimo ich niechęci - dążyć na arenie międzynarodowej do wypłaty przez nich odszkodowań i reparacji za zniszczenia dokonane na polskiej ziemi i na polskim narodzie przez niemieckich hitlerowców, nazistów w czasie II Wojny Światowej. 

Niemcy nie są godne i nie mają żadnego moralnego - co dziś też wobec Ukraińców udowadniają -  i etycznego prawa by pełnić rolę przywódczą w UE! Powinny być natomiast alienowane a wobec nich inne kraje UE winny zastosować sankcje niemal podobne jak wobec obecnej Rosji! I jestem też - tak jak proponują  Brytyjczycy - za bojkotem firm i towarów niemieckich. I trzeba wreszcie postawić naród niemiecki do pionu, aby nie trzeba było ich profilaktycznie i bez podania przyczyny bombardować raz na 50 lat jak podobno proponował Winston Churchill. Jeżeli tak powiedział to chyba był bardzo przewidujący, niestety...

Ze wszech miar kłamliwi i aroganccy butni Niemcy się tego boją i dlatego tak mocno wspierają dzisiejszy upadek Ukrainy. To haniebne, ale moim zdaniem normalne, bo oni od zawsze mentalnie byli agresorami, którzy uznają za przyjaciół tylko innych agresorów jak Rosja i taki empatyczny kraj jak Polska jest przez nich obiektem wzgardy i pogardy! Tym bardziej, że powoli stajemy się podmiotem w Europie a nie podnóżkiem Niemiec. 

Ja osobiście nie jestem w stanie zrozumieć, że jako Polacy dziś w dużej mierze jeszcze bezmyślnie wspieramy obecny kierunek rozwoju UE. Przecież przeżyliśmy na sobie II WŚ, powojenny ZSRR i komunizm a tak naprawdę dążenia unijnych lewackich elit obecnie nie różnią się prawie wcale od zamysłów sowieckich komunistów. One chcą tego swojego Związku Socjalistycznych Republik Europejskich co ZSRR... bez państw, granic i narodów. Tego samego chciały sowieckie komunistyczne elity! 

ZSRR padł, bo musiał paść, bowiem tak kończą się historycznie anaturalne  i aberracyjne marzenia o "urawniłowce" i budowie jakiegoś ponadnarodowego państwa totalitarnego. Upadło Cesarstwo Rzymskie, upadła III Rzesza Niemiecka, upadł ZSRR,  upadnie też UE w wymiarze dzisiejszych jej celów. Jedyną normalną formą europejskiej współpracy jest Europa Ojczyzn, czyli forma funkcjonowania dawnego EWG a to oznacza upadek idei UE w jej dotychczasowym kierunku "rozwoju"!

P.S.
Nie dostaliśmy ani eurocenta kredytu (nie pomocy) unijnego w ramach naszego KPO i co? Ano... mamy najniższe w UE bezrobocie, najwyższy wzrost gospodarczy, dług publiczny w relacji do PKB maleje... czyli doskonale radzimy sobie bez tego lichwiarskiego kredytu z FO. Więc po co mamy ten dług zaciągać? 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

sobota, 22 lipca 2023

Spełnienie żądań UE wobec Polski to jest program wyborczy PO (KO)!

Kiedyś już o tym pisałem, ale moim zdaniem warto przed wyborami parlamentarnymi o tym przypominać, tym bardziej, że kampania wyborcza staje się bardzo brutalna. 

Duża część polityków i wyborców ZP (PiS) krytykuje D. Tuska i totalną opozycję spod znaku PO (KO) za brak jakiegokolwiek programu wyborczego dla Polski i Polaków. Wskazują, że jedynym elementem tego niby programu jest "odsunięcie PiS od władzy". 

Uważam jednak tę krytykę za niesłuszną, bo D. Tusk naprawdę nie ma żadnych propozycji dla naszego kraju i naszych rodaków a Jego prawdziwym programem wyborczym jest (będzie) spełnienie wszystkich obecnych i przyszłych żądań niemieckiej UE wobec Polski! 

A dlaczego tak jest to przecież wyjaśnił to Manfred Weber, przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej (EPL), której wcześniej szefował Donald Tusk: "Sformułowałem trzy warunki każdej współpracy. Za Europą, za Ukrainą, za rządami prawa, w ten sposób zbudujemy zaporę ogniową dla Prawa i Sprawiedliwości. Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce, prowadząc kraj z powrotem do Europy". Wcześniej też to wyjaśniła Ursula von der Leyen: „Teraz mój drogi Donaldzie wrócisz do swojego kraju, by ponownie stać przy tych wartościach. Pamiętaj Donaldzie, kiedy znów Cię spotkamy, zobaczymy Cię, tak jak powiedziałeś, jako premiera (Polski)". 

No to skąd D. Tusk ma mieć jakiś autorski program wyborczy dla Polski i Polaków skoro będzie on polegał na uniżonym spełnianiu żądań niemieckich (unijnych)?

Gdyby jakimś cudem został jednak tym premierem naszego kraju to po prostu będzie wykonywał wszystko to, co te unijne pseudo elitki mu nakażą. I to będzie clou jego realnych działań, bynajmniej nie w interesie Polski, ale w interesie elit unijnych, które już dziś są ekspozyturą Niemiec i przyszłej IV Rzeszy Niemieckiej, czyli Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa, bez granic i państw narodowych. 

Tak więc poszukując jakichś zrębów programu PO (KO) dla Polski i Polaków wystarczy dziś obserwować UE i tego, co ona chce od Polski dziś i będzie chciała w przyszłości, bo to będzie wprost realizował ewentualny premier D. Tusk. 

A czego od nas chcą i mogą chcieć zniemczone i lewackie elity unijne? 

Ano np. zgody na:  

– przymusową relokację imigrantów z krajów Azji i Afryki,

– zaniechanie budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK), który byłby konkurencją do podobnego budowanego od lat w Niemczech, 

– dopuszczenie środowisk LGBTQ+ do indoktrynacji dzieci w szkołach a nawet przedszkolach  i masową ich seksualizację,

– prawne usankcjonowanie małżeństw nieheteroseksualnych (homoseksualnych) i umożliwienie im adopcji dzieci,

– legalną aborcję na życzenie i eutanazję,

– rezygnację z jednostkowego prawa weta wobec decyzji unijnej większości, co ostatecznie ma doprowadzić do rezygnacji z suwerenności i niepodległości Polski na rzecz włączenia jej jako landu/województwa/regionu  IV Rzeszy Niemieckiej,

– zamknięcie kompleksu Turów oraz każdej innej polskiej firmy stanowiącej konkurencję wobec firm niemieckich (ewentualne ich odsprzedanie firmom niemieckim lub zależnym od tych firm - kolejna wersja prywatyzacji, np. sprzedaż PKP firmie Deutsche Bahn AG czy sprzedaż LOT-u firmie Lufthansa),  

–  oddanie w zarządzanie niemiecko-unijne: polskich lasów, wód, gruntów, naszej gospodarki przestrzennej, spraw klimatu i bioróżnorodnośi, spraw zdrowia publicznego włączając transgraniczne zagrożenia dla zdrowia, ochrony zdrowia i poprawy zdrowia ludzkiego włączając zdrowie i prawa seksualne i reprodukcyjne, infrastruktury transnarodowej, spraw zagranicznych, spraw bezpieczeństwa zewnętrznego i obrony, obrony cywilnej, ochrony polskich granic, kultury i naszych dóbr naturalnych. Czyli chodzi po prostu o realne oddanie niemal całej Polski a więc jej likwidację!,

– wprowadzenie niemiecko-unijnej waluty Euro (nieprzypadkowym jest  ulokowanie emisyjnego Europejskiego Banku Centralnego EBC na terenie Niemiec, we Frankfurcie nad Menem),

– rezygnację z domagania się od Niemiec reparacji wojennych, 

– realizację wszystkich założeń klimatycznych "Pakietu Fit for 55",

– realizację wszystkich "kamieni milowych", które UE narzuciła nam w ramach KPO (Funduszu Odbudowy),

– uznanie wyższości prawa unijnego nad prawem krajowym (nadrzędność wyroków TSUE nad wyrokami TK i nadrzędność zapisów prawnych Traktatów Unijnych nad zapisami w polskiej Konstytucji),

– podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat, identycznego jaki będzie obowiązywał w Niemczech od 2031 roku,

– stopniowe wypieranie USA i NATO z Europy i w to miejsce budowę armii europejskiej. 

A to tylko pewien wycinek tego, czego żąda od nas UE i KE, ale tak naprawdę te oczekiwania możemy uznać za program wyborczy PO (KO) i m.in. to się właśnie kryje pod szyldem "brak programu PO".

D. Tusk zdaje sobie sprawę, że jakby zaczął otwarcie wskazywać, że żądania UE są jego programem wyborczym, to jego szanse na wygraną w wyborach parlamentarnych w Polsce zmalałyby drastycznie. Więc unika jak ognia deklaracji programowych i woli tylko napędzać negatywne emocje pod hasłami "***** ***" i "odsunąć PiS od władzy" czy też - przy wsparciu takich mediów jak TVN czy GW - fałszywie kreuje emocje wokół konkretnych przypadków jak: śmierć jakiegoś dziecka czy wielopiętrowo uknuta historia Pani Joanny.   

Warto to wszystko sobie uzmysłowić podczas jesiennego głosowania w wyborach...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

środa, 12 lipca 2023

D. Tusk jak W.I. Lenin - obaj wysłani do swoich krajów przez Niemcy!

Ostatni car Rosji sam siebie unicestwił nie reagując na poczynania W.I. Lenina. Jego też do Rosji wysłali Niemcy, aby siał zamęt, śmierć, nienawiść i wywołał Rewolucję Bolszewicką. Scenariusz bardzo podobny do desygnowania przez Niemcy D. Tuska do Polski! I jeżeli obecne władze w porę nie zareagują i nie zaczną go ścigać jako zdrajcę polskiej racji stanu, to później może być za późno!

Niejaki Władimir Iljicz Uljanow vel. Włodzimierz Lenin, który był pochodzenia żydowsko-niemiecko-rosyjsko-kałmucko-szwedzkiego (matką W. Lenina  była Maria Aleksandrowna z domu Blank, której ojcem był dr Izrael Moisiejewicz Blank pochodzący z Żytomierza) został wysłany przez Niemcy do Rosji w celu jej zdestabilizowania po Rewolucji Lutowej, w której obalono ostatniego cara Rosji. 

W.I. Lenin powrócił z emigracji w Szwajcarii pociągiem specjalnym poprzez okupowaną przez Niemcy Europę 16 kwietnia 1917 roku. Trasa podróży pociągu z emigrantami rosyjskimi w słynnym tzw. "zielonym i zaplombowanym wagonie" wiodła ze Szwajcarii przez Berlin, dalej statkiem do neutralnej Szwecji, pociągiem do granicy należącej wówczas do Rosji Finlandii i wreszcie pociągiem z Finlandii (wobec zmiany rozstawu torów) dotarli do Piotrogrodu. Przepuszczenie przez terytorium państwa wojującego na zasadzie eksterytorialnego tranzytu obywateli państwa, z którym Niemcy prowadziły wojnę było wówczas i pozostaje do dziś wydarzeniem bez precedensu w prawie i stosunkach międzynarodowych.  

Ogólnie bolszewicy na swoją rewolucję otrzymali z Niemiec (banków i finansowych instytucji państwowych) od 30 do 50 mln marek, co odpowiadałoby dziś wartości nawet 10 ton złota. Pieniądze płynęły przez Szwecję, za pośrednictwem kilku prywatnych firm handlowych – wydmuszek, jakbyśmy je dziś nazwali.

Mocodawcami bolszewików byli nie tylko Niemcy, lecz także Amerykanie (Lew Trocki przypłynął do Rosji z USA w maju 1917 roku) oraz międzynarodowa finansjera. Brytyjski ekonomista, historyk i sowietolog prof. Antony C. Sutton twierdził, że W.I. Lenina sponsorował m.in. Jacob Schiff, amerykański bankier żydowskiego pochodzenia, na początku XX wieku jeden z tuzów nowojorskiej Wall Street. Stąd mówi się  o żydowskim spisku w celu obalenia carskiej Rosji, która nie chciała władzy żydowskich bankierów.

Zresztą sam Żyd i biseksualista W. I . Lenin podobnie jak Żyd L. Trocki (Lew Dawidowicz Bronstein) nazywali  Rosjan i naród rosyjski "bydłem", co jest zgodne z talmudycznym określeniem nie-Żydów czyli Gojów. 

Także sowiecki komunizm, ale i późniejszy nazizm możemy zawdzięczać Niemcom i "międzynarodowym Żydom" [1]. 

I czyż możemy się dziwić, że większość najważniejszych marksistów a później komunistów było akurat pochodzenia żydowskiego: Karol Marks (Karl Heinrich Marx - Hirschel Marx), Władimir Iljicz Lenin (po matce żydówce - Blank), Lew Trocki (Lew Dawidowicz Bronstein ), Róża Luksemburg (Rozalia Luxenburg - córka Eliasza Luxenburga i Liny z domu Loewenstein), Julij Martow (Cederbaum), Fedor Iljicz Dan (Gurwicz), Maksim Maksimowicz Litwinow (Meir Henoch Mojszewicz Wallach-Finkelstein), Łazar Moisiejewicz Kaganowicz i wielu, wielu innych... (...)

I czyż możemy się dziwić, że w najwyższych gremiach III Rzeszy - o czym pisze m.in. w swojej książce pt.: "Bevor Hitler Kame" - "(Bronder - Before Hitler Came - A Historical Study -English Translation - 1975)" historyk żydowskiego pochodzenia, Dietrich Bronder - było wielu Żydów. Trudno wprost uwierzyć, ale zalicza on (również w innych swoich pracach i nie tylko on) do ludzi pochodzenia żydowskiego (w różnej części określonej całości i różnym prawowitym zabarwieniu poprawności etnicznego żydowskiego pochodzenia: po matce, czy po ojcu) m.in.: Adolfa Hitlera (po ojcu i dziadku, choć wobec A. Hitlera wielu historyków obala jego żydowskie pochodzenie), Rudolfa Hessa (po matce), Hermanna Goeringa, Gregora Strassera, Josefa Goebbelsa, Alfreda Rosenberga, Hansa Franka, Heinricha Himmlera (po matce i babce ze strony matki), Ullricha Friedricha Willy'ego Joachima von Ribbentropa, Reinharda Heydricha (po ojcu), Ericha von dem Bach-Zelewskiego (po matce), Adolfa Eichmanna (po matce) czy feldmarszałka Erharda Milcha. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na A. Eichmanna, który był kreatorem i głównym nadzorcą - sic! - "rozwiązania kwestii żydowskiej" a wcześniej pozwolił (zmusił?) do emigracji żydowskich członków swojej rodziny mieszkających w Niemczech.

Ale powróćmy do Niemców. 

D. Tusk identyfikuje się jako Kaszub, choć w czasach jego dzieciństwa w swoim rodzinnym domu mówiono przede wszystkim po niemiecku. Jego matka i babka ze strony matki (Niemka Anna Liebke)  po wojnie chciały zamieszkać w Niemczech, ale w końcu rodzina pozostała w Gdańsku i część z niej musiała się nauczyć języka polskiego a jego dziadek w czasie II WŚ służył w Wermachcie. Na marginesie można wskazać, że gdyby zastosować żydowsko-talmudyczną nomenklaturę, w której za rodowitego Żyda uważa się tylko potomka po linii matki, to dla Żydów D. Tusk jest po prostu Niemcem i z dużą dozą prawdopodobieństwa można skonstatować, iż od zarania powstania jego KLD - finansowanego przez chadeków z niemieckiego CDU - realizuje politykę niemiecką a nie polską. Niektórzy mówią, że jest niemieckim lokajem (kelnerem) i ja się osobiście z tym zgadzam. 

Teraz ta persona została przez Niemców wysłana do Polski, aby za wszelka cenę obalić rząd PiS-u. Jak słusznie zauważył R. Ziemkiewicz jest to chyba pierwszy przypadek europejskiego polityka, który ze szczytów unijnej władzy został przez swoich niemieckich mocodawców "zesłany" z powrotem do swojego "prowincjonalnego kraju" z określonym zadaniem przeprowadzenia politycznego przewrotu. Sam D. Tusk jest tym faktem niezwykle rozgoryczony skoro stwierdził, że "mnie demotywuje ta świadomość, że będę musiał kandydować. To jest tak upiorna myśl, że ja będę tam z powrotem siedział, na tej Wiejskiej" - (w siedzibie polskiego Sejmu) [2].

No cóż... "Pan każe to sługa musi" a, że ten "Pan" to niemiecki "Pan", czyli tak naprawdę krajan D. Tuska, to wedle niemieckiego "ordnung muss sein" ten sługa nie może się po prostu przeciwstawić. Tym bardziej, że temu "Panu" zawdzięcza swoją całą karierę polityczną. 

Czy polskie społeczeństwo okażę się tak naiwne jak niegdyś rosyjskie? W. I. Leninowi udało się na rozkaz Niemiec dokonać Rewolucji Bolszewickiej... Czy przejęcie na rozkaz Niemiec władzy w Polsce uda się D. Tuskowi?

Mam nadzieję, że Polacy są jednak mądrzejsi od Rosjan...

[1] "Międzynarodowy Żyd" – tytuł serii artykułów uważanych przez Żydów za antysemickie publikowanych na łamach gazety „The Dearborn Independent” wydawanej przez amerykańskiego przemysłowca i producenta samochodów Henry’ego Forda w latach 20. XX wieku. Przez lata artykuły z tej serii były drukowane samodzielnie i rozprowadzane po świecie. Za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Mi%C4%99dzynarodowy_%C5%BByd


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

wtorek, 11 lipca 2023

Czy D. Tusk jest niezrównoważonym emocjonalnie Niemcem?

Nierównoważonym emocjonalnie a'la Niemcem, bo Austriakiem był  na pewno Adolf Hitler. Był on zafascynowany kulturą i tradycją prusko-niemiecką niemal w podobnym stopniu jak dziś Donald Tusk jest zafascynowany polityką niemiecką.

 "Für Deutschland" (dosłownie "Dla Niemiec"):

D. Tusk identyfikuje się jako Kaszub, choć w czasach jego dzieciństwa w swoim rodzinnym domu mówiono przede wszystkim po niemiecku. Jego matka i babka ze strony matki (Niemka Anna Liebke)  po wojnie chciały zamieszkać w Niemczech, ale w końcu rodzina pozostała w Gdańsku i część z niej musiała się nauczyć języka polskiego a jego dziadek w czasie II WŚ służył w Wermachcie. 

Tak na marginesie. Gdyby zastosować żydowsko-talmudyczną nomenklaturę, w której za rodowitego Żyda uważa się tylko potomka po linii matki, to dla Żydów D. Tusk jest po prostu Niemcem. 

Stąd te jego słowa "Polskość to nienormalność", które zostały wypowiedziane na łamach miesięcznika "Znak" w listopadzie 1987 roku. Co prawda samo to określenie jest cytowane jako wyjęte z kontekstu i nawet J. Kaczyński zwraca na ten fakt uwagę broniąc D. Tuska, ale moim zdaniem od momentu powstania za niemieckie pieniądze Kongresu Liberalno-Demokratycznego (KLD) szefowanego przez D. Tuska, te jego wcześniejsze słowa niejako faktycznie zaczęły oddawać  późniejszy stosunek do Polski [1]. I na tym samym spotkaniu z wyborcami, w którym J. Kaczyński bronił D. Tuska przed wybiórczym cytowaniem jego słów z 1987 roku, ostatecznie stwierdził, że: "Mamy w Polsce partię niemiecką i ten wybór, który jest przed nami, to jest wybór: polska partia lub partia niemiecka i jej sojusznicy, którzy na wszystko są gotowi machnąć ręką, żeby tylko do tego parlamentu się dostać" [2,4].

A czy D. Tusk jest zaburzony emocjonalnie? Tego do końca nie wiem, ale w końcu trzeba było zadać to pytanie, bo obserwując werbalne i pozawerbalne poczynania D. Tuska to rzeczywiście można odnieść wrażenie, że coś jest nie tak z jego osobowością .

Warto w tym miejscu przytoczyć fragmenty opowieści o D. Tusku autorstwa J. Palikota w książce: "Kulisy Platformy" [2]. Co prawda ta książka była wydana w 2011 roku, ale wydaje się, że negatywne cechy D. Tuska w miarę upływu czasu tylko się pogłębiają. 

Donald Tusk (fot. PAP/Radek Pietruszka) - po publikacji „Newsweeka” na temat afery podsłuchowej. 

I cóż to o D. Tusku opowiadał J. Palikot, który spędził w PO sześć lat, poznał jej liderów, jej prawdziwe cele i skrywane sekrety?

-----------------------------

Ano J. Palikot określa Donalda Tuska jako człowieka bezwzględnego i doskonale kontrolującego swoją agresję. 

Dowodem ma być chociażby scena, której był świadkiem, gdy w maju 2010 roku odwiedził Tuska w jego biurze: „Wchodzę i widzę Donalda w jednym z tych jego świetnych ciemnoniebieskich garniturów, w dobrych skórzanych butach - wyglądały na Ermenegildo Zegnę. Nogę miał opartą o piłkę nożną. […] Spojrzał na mnie i zachęcił: Wejdź, wejdź. Po czym mówi:* Widzisz tę roślinę w rogu? Gdy się tu wprowadziłem, odwiedził mnie Leszek Miller. Powiedział wtedy, że dała mu ją jego żona, i prosił, żebym o nią dbał i żebym ją podlewał. Po tych słowach z całej siły kopnął piłkę w kierunku tej rośliny. Piłka odbiła się od niej, a następnie od biurka i telewizora.* Po czym poszła kolejna ścięta piłka w tę roślinę. Uderzał w coś, co należało do Millera, którym był autentycznie zafascynowany". „To był prawdziwy Tusk ” – podsumowuje Palikot . – „mieszanina nihilizmu i cynizmu, a z drugiej strony pewnego wdzięku, uroku”.

J. Palikot nie ukrywa, że D. Tusk „ma swój urok”, ale poznał także jego inne, „partyjne, wręcz chamskie” oblicze: „Od początku widziałem, że traktował wszystkich członków tego swojego dworu jak warchołów. Knury – to określenie, którego używał w stosunku do nich najczęściej. Grzegorz [Schetyna] nie był tu wyjątkiem. I jego upokarzał. I jego czasem przedstawiał jako takiego knura bez manier, który potrzebuje tylko zeżreć, popić i pomlaskać językiem”.

Według Palikota Tusk jest „straszną sknerą”, która „liczy każdy grosz”. Do tego nie pamięta o „żadnych okazjach, imieninach, rocznicach swoich przyjaciół i znajomych. No, poza imieninami Grzegorza Schetyny. On rzeczywiście dostał raz od Donalda kopie mieczy jako prezent imieninowy. Ale to się zdarzyło akurat, gdy już był premierem. Prezent więc pochodził z rozdania kancelaryjnego”.

Tusk jest jak dziecko, kobieta, Rosjanin i grecki tyran... Palikot twierdzi także, że Donaldowi Tuskowi czasami brakuje męskości i zdarza mu się zachowywać jak dziecko. „Jest bardzo kobiecy w sposobie chodzenia, w relacjach z ludźmi. Z drugiej strony ma w sobie coś z charakteru Rosjan, którzy na ogół bardzo długo wprowadzają człowieka w atmosferę przyjaźni, bratania się, by nagle w pewnym momencie przeciąć to bezwzględnie”.

Oprócz tego, że w premierze jest (lub bywa) coś z dziecka, kobiety i Rosjanina, zdarza mu się też zachowywać niczym bohaterowie jego ulubionych lektur. O jakich książkach mowa? Według Palikota, chodzi o opowieści o małych greckich tyranach z czasów Sokratesa czy Herodota, którzy „mieli w zwyczaju na przykład mordować wszystkich swoich synów zaraz po urodzeniu. Każdy z tych bohaterów pławił się w okrucieństwie”.

Tusk widziany oczami Palikota to polityk niezwykle impulsywny, wybuchowy, agresywny, brutalny, ale też „chwiejny”, słaby psychicznie, histeryczny i łatwo popadający w depresję: „Kiedy atakuje, jego twarz staje się zawzięta, rzuca wulgaryzmami, obraża i wyrzuca wszystkich. „Absolutnie was wszystkich wypier…ę. Nie nadajecie się do niczego. Mam już dość!” – to są tego typu teksty”.

Z charakterystyki Palikota wynika jeszcze, że Tusk wielką wagę przykłada do stroju, docenia dobre wina („Trzeba mu przyznać, że do win ma nosa. Zupełnie inaczej niż Schetyna czy Drzewiecki, z którymi można iść tylko na wódkę, ewentualnie whisky”), pali cygara, nie cierpi kleru, a katolicyzm jest dla niego źródłem politycznego zysku („Szczytem wszystkiego była zgoda na ten ślub przed wyborami prezydenckimi w 2005 roku. Oto nagle dowiedziałem się, że sztab wyborczy doszedł do wniosku, że musi być ślub Małgosi i Donalda”).

Palikot przyznaje, że nigdy bezpośrednio nie zdarzyło mu się do tej pory porozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim („Czasem coś do niego pokrzykiwałem na Sali sejmowej, a on odpowiadał”), ale gdyby miał taką okazję, zapytałby go, „czy nie ma czasem ochoty pójść na grób Barbary Blidy i sobie popłakać?”.

Palikot uważa, że Tusk naprawdę uważa Kaczyńskiego za „potwora” i tym słowem go najczęściej określa. Wojna między Tuskiem a Kaczyńskim to jednak przede wszystkim „teatr, na który media dają się nabrać”, gdyż „wbrew pozorom [obaj] idą trochę podobną drogą, drogą kalkulowania wszystkiego i wszystkich”. „Trafił swój na swego” – podsumowuje.

-------------------

To realistyczna opowieść J. Palikota, choć można dodać, że podobno (to tylko w sferze plotek) D. Tusk na biurku miał też kukiełkę J. Kaczyńskiego na sprężynce, w którą uwielbiał z pasją atakować. Ale może to tylko legenda...

Niemniej uważam, że D. Tuska charakteryzuje egocentroizm* i idiolatria**, co może świadczyć o pewnego rodzaju zaburzeniu osobowości. Ale co ja tam mogę sądzić... niech wypowiedzą się specjaliści!

[3] "Kongres Liberalno-Demokratyczny był finansowany przez niemiecką chadecję - twierdzi Paweł Piskorski (...) Piskorski zapewnia, że nie zamierza szkodzić żadnej partii, a jedynie przedstawia rzetelną relację historyczną o początku lat 90. w Polsce. IAR mówi, że nie było to łamanie prawa, ale coś co zdarzało się 20 lat temu w różnych środowiskach politycznych. Piskorski był sekretarzem generalnym KLD, której ton nadawali politycy z Pomorza: Donald Tusk, Janusz Lewandowski i Jacek Merkel. Piskorski - były sekretarz generalny Kongresu Liberalno-Demokratycznego twierdzi, że założony i kierowany przez Tuska Kongres był finansowany przez chadeków z niemieckiego CDU na początku lat 90 -tych. Jak utrzymuje, były to kwestie omawiane między Helmutem Kohlem a Janem Krzysztofem Bieleckim - wtedy premierem i jednym z liderów KLD". Nigdy jego słowa nie zostały zaskarżone do sądu jako nieprawdziwe. Zob.: https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/793511,niemcy-finansowali-kld-partie-donalda-tuska.html
[4] W listopadzie 1987 r. Tusk pytał, jak "wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń? Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu" - pisał późniejszy szef rządu. D. Tusk w artykule dodał, że polskość wywołuje u niego "niezmiennie odruch buntu". "Historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje bark brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię; i każą je z dumą obnosić" - pisał Donald Tusk kończąc tekst słowami: "sądzę – tak po polsku, patetycznie, że polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem". Zob.: https://www.rp.pl/polityka/art37245881-kaczynski-broni-tuska-w-sprawie-slow-polskosc-to-nienormalnosc

* egocentroizm - to moje słowo - neologizm - stworzone na potrzeby określenia zjawiska jednoczesnego występowania: egoizmu, egocentryzmu i cynizmu spowitych mgłą egotyzmu,  
** idiolatria - postawa polegająca na uwielbieniu samego siebie, braku jakiegokolwiek krytycyzmu do własnych działań lub słabości, pochodna megalomanii i mitomanii.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Trans-Miss Holandii... Holandia-Niderlandy to dziwny kraj...

Podobno obecny rząd Niderlandów (Holandii) musiał podać się do dymisji, bo premier Mark Rutte chce ograniczeń ws. przyjmowania imigrantów a jego koalicjanci są przeciwnego zdania. 

Szczerze? To myślałem, iż jest odwrotnie, bo przecież rządy Niderlandów (Holandii) od wielu dziesiątków lat są w awangardzie lewicowej ideologii i sądziłem, że jednak pozostałe partie zaczęły dostrzegać nicość tej lewackiej polityki. Ale tak nie jest...

Niderlandzkie społeczeństwo było kształtowane od dawna w duchu fałszywej lewackiej tolerancji (tolerancji represywnej), gdzie rację mają tylko ci, którzy popierają ten lewacki kierunek rozwoju społeczeństw. "Odchylenia prawicowe" przestały być kompletnie akceptowalne! 

Holandia (dziś Niderlandy) była pierwszym krajem na świecie, który zalegalizował małżeństwa osób tej samej płci. Stało się to 1 kwietnia 2001 roku. Od 2005 roku pary jednopłciowe mają w tym kraju również możliwość adopcji dzieci. Do tego aborcja jest tam dozwolona na życzenie do 24. tygodnia ciąży. Decyzję w sprawie jej przeprowadzenia może podjąć kobieta po ukończeniu 16 lat, a jeżeli jest młodsza, to potrzebuje zgody rodziców. Eutanazja zaś jest dozwolona pod określanymi warunkami (nieznośne, nierokujące poprawy cierpienie; konsultacje z innym lekarzem; zgoda świadomego swojego stanu pacjenta) jest dozwolona od 12. roku życia. W wypadku dzieci w wieku 12-16 lat zgodę muszą wyrazić również rodzice lub opiekunowie. Zmiana płci jest w tym kraju dozwolona jak na razie dla osób  pełnoletnich, ale cały czas trwa dyskusja czy nie zezwolić na nią osobom powyżej 12 roku życia lub nawet umożliwić  zmianę płci już w akcie urodzenia.

Także Holandia jest liderem lewackiej ideologii. 

Od dawna dopuszczone jest też w tym kraju używanie narkotyków a limit dla własnego użytku został ustalony dla: marihuany (5 gramów), haszyszu (5 gramów), heroiny (0,5 grama), kokainy (0,5 grama), ecstasy (1 pigułkę), kwasu (1 listek/mniej niż 5 ml GHB). W prywatnej hodowli, dopuszcza się też posiadanie 5 krzaczków konopi.

Więc - moim zdaniem - nie ma się co dziwić, że takie społeczeństwo, które jest cały czas na haju i jest nasiąknięte lewacką ideologią wybrało na swoją Miss Holandii... mężczyznę po zmianie płci [1]: 


No cóż... świat oszalał!!!


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

sobota, 8 lipca 2023

80-ta rocznica Rzezi Wołyńskiej! Czy prezydent Ukrainy w końcu przeprosi Polaków?

Zbliża się 80-ta umowna rocznica (11 lipca) Rzezi Wołyńsko-Małopolskiej, czyli ludobójstwa dokonanego na Polakach przez Ukraińców z OUN-UPA w 1943 roku, ale mordów na Polakach dokonywały też  zwykłe ukraińskie rodziny niesione instynktem stadnym nienawiści do Polaków.  

Agresja Rosji na Ukrainę to - wydawało mi się wcześniej - nie jest najlepszy moment na krytykę Ukraińców a już fakt, że Polska i Polacy gremialnie otworzyli swoje serca i portfele na pomoc Ukraińcom w tym koszmarnym dla nich czasie wojny z Rosją spowodował u mnie pewien moralny dyskomfort zawierający się w odpowiedzi na pytanie: Czy dziś w obliczu agresji Rosji na Ukrainę jest czas na przypomnienie Ukraińcom ich zbrodni na Polakach na Wołyniu i Galicji Wschodniej?  

Odpowiadam, że niewątpliwie tak! Jak nie teraz to kiedy?

Wojna Ukrainy z Rosją rozpoczęła się 24 lutego 2022 roku i być może faktycznie w pierwszych kilku miesiącach jej trwania tego drażliwego tematu nie należało poruszać. Ale wojna trwa nadal i może właśnie jest to czas, kiedy wreszcie Ukraina zacznie nas szanować i na bardzo trudnej prawdzie historycznej zbudować dobre długofalowe relacje między naszymi państwami, tym bardziej, że dziś w Polsce Ukraińców jest bardzo dużo (i tych przedwojennych przybywających do Polski ze względów finansowych, jak i już emigrantów wojennych uciekających prze rosyjskimi barbarzyńcami)  i tak naprawdę mamy z nimi oddolne raczej dobre i ludzkie relacje. 

Przecież w momencie agresji rosyjskiej to Polska i Polacy jako pierwsi zainicjowali pomoc Ukraińcom i to zupełnie oddolnie, jak i państwowo. Szacuje się, że pomoc Polaków dla Ukrainy wyniosła do tej pory ponad 15 mld zł, a wartość sprzętu wojskowego przekazanego przez Polskę Ukrainie przekroczyła 10 mld zł. Razem stanowiło to ponad 25 mld zł a szacuje się, że na koniec roku sumaryczna pomoc Polski i Polaków wyniesie dla Ukraińców co najmniej 30 mld zł. 

Jesteśmy krajem frontowym graniczącym z Ukrainą, ale wcale nasza reakcja nie musiała być tak korzystna dla Ukraińców. U nas nie stworzono obozów dla uchodźców wojennych, bo Ukraińcy znajdowali i znajdują schronienie u osób i rodzin polskich a dodatkowo pomaga też państwo polskie, samorządy, organizacje humanitarne (w tym Caritas), itd. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że tą zbiorową postawą skierowaną na pomoc Ukrainie i Ukraińców zadziwiliśmy świat i sądzę, że też... samych Ukraińców...

Sądzę więc, że - jak się wydaje - nasza pomoc też sprawia, że skrajny nacjonalizm (szowinizm) ukraiński nie ma takiego ukraińskiego poparcia społecznego jak niegdyś a sami Ukraińcy poszukując swojej tożsamości narodowej muszą się zmierzyć z historią OUN-UPA, w której w dużym stopniu upatrują ruchu wolnościowego walczącego za suwerenność i niepodległość Ukrainy. Być może właśnie ta wojna sprawi, że ta tożsamość narodowa zostanie zbudowana na jej fundamencie. Ta heroiczna obrona przed rosyjskim agresorem tworzy nowych bohaterów Ukrainy i tak naprawdę całościowo scala społeczeństwo ukraińskie. Ona naprawdę może w przyszłości stanowić nową historię państwowości ukraińskiej, bo tak naprawdę przed nią Ukraińcy nie mieli żadnych historycznych podstaw  do odnoszenia się do jakiegoś swojego państwa czy też ukraińskiego narodu. 

Tym niemniej mieszkańcy Ukrainy - Ukraińcy byli zdolni masowo i brutalnie oraz ludobójczo mordować Polaków i tak naprawdę nie możemy być pewni, czy jakieś wewnętrzne lub zewnętrzne okoliczności nie mogą spowodować u nich obudzenia się tego szowinistycznego i tkwiącego w nich upiora. Mam oczywiście nadzieję, że nie, ale tym bardziej warto jednak oczyścić z tego brudu ich historię i budować nasze relacje na prawdzie. 

Kiedyś wspomniałem, że już wystarczy moja skrajna nieufność (fobia) wobec antypolskich Niemców, Żydów i Rosjan. Ale niestety pozostała jeszcze ostatnia nacja, wobec której mam bardzo mieszane uczucia i można ją jednak - być może nawet "na siłę" i pod pewnymi zastrzeżeniami - włączyć w mój zestaw. To właśnie Ukraińcy - odpowiedzialni za ludobójstwo Polaków na Wołyniu (luty 1943 - luty 1945 na polskich ziemiach okupowanych przez niemiecką III Rzeszę) i Galicji Wschodniej/Małopolsce Wschodniej (lata 1943–1945 na ziemiach polskich  okupowanych przez III Rzeszę i ZSRR). Ukraińcy wtedy bestialsko zamordowali - według różnych szacunków - od 130 do 220 tysięcy Polaków a ponad 500 tysięcy naszych rodaków musiało przed nimi (także później przed Sowietami) uciekać, przy czym mordy Ukraińców na Polakach, strach przed nimi i konieczność ucieczki jeszcze trwały nawet w latach 50-tych XX wieku, grubo kilka lat po wojnie. 

Ludobójstwa Polaków dokonane zostały przez nacjonalistów ukraińskich zrzeszonych w OUN-UPA przy aktywnym, częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej wobec mniejszości polskiej.

Koszmarem była zwierzęca (przepraszam zwierzęta) nienawiść do Polaków. Mordy Ukraińców na Polakach były bowiem tak barbarzyńskie i tak okrutne, że ich sprawcy nie zasługują na miano nazywania ich ludźmi. 

Rzeź wołyńska (i galicyjska) to chyba najokrutniejsze ludobójstwo na Polakach w czasie ich wielowiekowej historii lub też jedno z większych, choć tak naprawdę Niemcy a nawet Sowieci nie byli tak barbarzyńsko nienawistni do Polaków, choć po wojnie przeżywaliśmy stalinizm i komunizm - też okrutny a w czasie trwania II Wojny Światowej również Niemcy mordowali Polaków, ale aż tak okrutnie bestialscy nie byli. Im wystarczyła kula a nie znęcanie się nad swoimi ofiarami tuż przed ich śmiercią. 

Wielokrotnie pisałem, że jakakolwiek normalizacja wzajemnych międzynarodowych stosunków dwustronnych musi być oparta na prawdzie historycznej. Tylko prawda i szacunek do historii oraz jednoznaczny do niej stosunek dają możliwość pojednania między narodami, niezależnie jak trudna to jest historia.

Najgorszym z możliwych działań jest próba zamilczania lub wybielania przez jedną ze stron negatywnych przeszłych zdarzeń lub też odwracanie ich kontekstowego, międzynarodowego historycznego znaczenia i nazywanie np. morderców bohaterami... Rodzi to u drugiej ze stron pewnego rodzaju bunt etyczno-moralny, który może rodzić zwielokrotnioną niechęć do określonego narodu, zdecydowanie intensywniejszą niż gdyby prawda była przez wszystkich powszechnie przyjmowana i akceptowana.

Jakże więc ważne jest aby stosunki polsko-ukraińskie były oparte też na prawdzie historycznej i w żaden sposób nie wybielały ani negowały przeszłości. Jest to tym ważniejsze dzisiaj, kiedy Ukraina stoi nad przepaścią i potrzebuje przyjaciół wobec agresji W. Putina na ten kraj. I naprawdę nie wystarczy tylko odsłonięcie "aresztowanych" wcześniej Lwów na polskim cmentarzu, ale w końcu musi nastąpić oficjalne uznanie i przeproszenie Polaków za ludobójstwo OUN-UPA. Wobec naszej pomocy winniśmy się w końcu tego jasno domagać od prezydenta Ukrainy! Z polskiego punktu widzenia dalsze gloryfikowanie przez Ukrainę formacji OUN oraz UPA i kreowanie ich przywódców na bohaterów narodowych nie może być podstawą prawidłowych stosunków polsko-ukraińskich opartych na prawdzie.

A ta prawda - jak już wskazałem - jest trudna, szczególnie dla Ukrainy i narodu ukraińskiego, ponieważ to właśnie OUN-UPA wspierana w dużej części przez ukraińską ludność cywilną dokonała na Polakach bestialskiego, etnicznego ludobójstwa, które na Wołyniu i w Galicji Wschodniej (Małopolsce Wschodniej) w latach 1943-1945 (jak już pisałem powyżej) przyniosło - wedle różnych szacunków - od 130 do 220 tys. polskich ofiar. Mordowano też m.in. samych Ukraińców, którzy w jakikolwiek sposób przejawiali przychylny stosunek do Polaków. Dodatkowo ukraińskie akty terroru zmusiły do ucieczki z własnych domostw setki tysięcy naszych rodaków.

Sam fakt etnicznego ludobójstwa winien być a'priori przesłanką do historycznej negatywnej oceny OUN-UPA i stać się tym samym fundamentem budowy poprawnych i przyjaznych stosunków między naszymi państwami i narodami... szczególnie w obecnej trudnej sytuacji geopolitycznej.

Jest to tym bardziej konieczne zważywszy, że owe mordy - niezależnie od wieku i płci - dokonywane były w sposób okrutny i bestialski. Dr. A. Korman doliczył się aż 362 metod tortur stosowanych na Polakach przez ukraińskich, nacjonalistycznych morderców z OUN-UPA. Nie czas ich tu wymieniać, ale pisałem o nich w swoich poprzednich tekstach [1,2].

Owe metody tortur swoją okrutną wymyślnością przewyższały tortury stosowane przez ludobójcze hitlerowskie Niemcy czy ludobójczą sowiecką Rosję.

Nie można o tych faktach zapominać i je wybielać. Nie można gloryfikować historycznych, okrutnych i bestialskich ludobójców na bohaterów narodowych. W przeciwnym razie może niestety narastać wzajemna nienawiść polsko-ukraińska.  Z jednej strony może ona być podstawą odradzającego się ukraińskiego nacjonalizmu, w którym "Lachy" (czyli Polacy) uważani byli za głównego wroga Ukrainy, a - z drugiej strony - w Polakach budzić niechęć do Ukraińców i sympatię do wszystkich, którzy w jakiś sposób szkodzą Ukrainie (np. Rosji). A to dzisiaj jest bardzo nie na rękę i Ukraińcom, ale i Polakom. 

Zarówno Polakom, jak i Ukraińcom winno dzisiaj zależeć na jak najlepszych kontaktach i wzajemnej przyjaźni, ale powtarzam: tylko powszechnie akceptowana prawda i jednoznaczny do niej stosunek mogą być podstawą dobrych relacji między naszymi narodami. Jeżeli tak będzie, to na pewno nie będą miały miejsca niemal żadne  i nacechowane wrogością do ukraińskich nacjonalistów polskie wypowiedzi i działania... Jeżeli tak będzie, to na pewno ulice ukraińskich miast nie będą nosiły nazw UPA czy OUN i nie będzie stawiało się pomników S. Banderze...

Jest też ważne aby znać tło historyczne mordów Ukraińców na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Zainteresowanych odsyłam do poniższych filmów:





Sądzę, że one dużo wyjaśnią, też przedwojenne błędy i niejednoznaczność traktowania na tych terenach większości ukraińskiej przez władze II RP: od chęci ich spolonizowania aż do eksperymentów budowy wzajemnie szanującej się wspólnoty narodów (eksperyment Wojewody Henryka Józewskiego). 

Ależ czy nawet elementy błędnej polityki władz II RP mogą choć trochę tłumaczyć barbarzyństwo i okrucieństwo OUN-UPA i dużej części samych Ukraińców?

Nie wspomniałem też o współpracy Ukraińców z niemieckimi nazistami. Tak właśnie powstawały ochotnicze, ukraińskie formacje zbrojne kolaborujące w czasie II WŚ z Niemcami, np.: 14 Dywizja Waffen SS-Galizien, Ukraińska Policja Pomocnicza (działająca - sic!!! - na terenie Generalnego Gubernatorstwa od 1941 roku), Batalion „Roland” utworzony (sic!!!) w Austrii w roku 1941, Batalion „Nachtigall” - na żądanie OUN-R zgodę na utworzenie tej jednostki 25 lutego 1941 wyraził admirał Wilhelm Canaris, zaś na początku marca zgodę wydało dowództwo Wehrmachtu, i wiele, wiele innych. (Zob: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Ukrai%C5%84skie_formacje_kolaboranckie_w_s%C5%82u%C5%BCbie_Niemiec_hitlerowskich)

Czy tedy nie mam prawa "dmuchać na zimne"? Wojna się kiedyś skończy i mam nadzieję, że z sukcesem dla Ukrainy i Ukraińców. I wtedy naprawdę będzie bardzo ważna nasza przyjaźń, którą można zbudować jedynie na prawdzie historycznej. 

Jakże tedy napełniło mnie smutnym niepokojem samotne oddawanie hołdu ofiarom ukraińskiego ludobójstwa przez naszego premiera M. Morawieckiego:


Czy naprawdę prezydent Ukrainy nie mógł wysłać choć jednego przedstawiciela władz ukraińskich, żeby wspólnie z premierem Polski oddali hołd pomordowanym przez Ukraińców Polakom? Szkoda...

P.S.

Na koniec powiem tak. Ja żyję dzięki temu, że moja rodzina ze strony matki w nocy zdążyła uciec przed mordem siepaczy z OUN - UPA. Moja babcia, dziadek i cztery córki (w tym moja mama) dostawszy ostrzeżenie od jednego młodego Ukraińca, który podkochiwał się w jednej z sióstr mojej mamy, musieli w nocy spakować na wóz z końmi to, co można było zabrać i nad ranem pozostawili swój dom i ziemię i uciekli pod Lublin. A mieli za godzinę zginąć z rąk ukraińskich sąsiadów... Ileż jest takich historii...

[3] Galicja Wschodnia i Małopolska Wschodnia to nie jest do końca tożsame terytorium, ale w większości się ono terytorialnie pokrywa: stąd bardzo często używa się tych nazw zamiennie, choć tak naprawdę ludobójstwo nacjonalistów ukraińskich na Polakach dotyczy (oprócz Wołynia) Małopolski Wschodniej

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

wtorek, 4 lipca 2023

No i D. Tusk uzyskał zgodę Niemiec i zmienił narrację ws. imigrantów!

1 lipca, w sobotę po południu napisałem, że Paweł Jabłoński, wiceminister spraw zagranicznych na Twitterze podał informację, z której można było wywnioskować, iż niemiecka Grupa M. Webera  (szefa EPL do której należy w UE PO (KO) dała pozwolenie D. Tuskowi na całkowitą zmianę narracji wobec imigrantów, do których teraz może być nadzwyczaj krytyczny, bo inaczej - wobec niechęci Polaków do nielegalnych imigrantów i spodziewanego referendum w tej sprawie - z pewnością przegra wybory. A przecież po to został przez Niemcy wysłany z powrotem do Polski, aby wygrać te wybory i oddać polską suwerenność Niemcom [1].

W tymże samym tekście skonstatowałem: "Nie wiem czy faktycznie Paweł Jabłoński ma rację z tym przyzwoleniem od Niemiec dla D. Tuska na zmianę migracyjnej narracji, ale jest to bardzo prawdopodobne. Jeżeli tak się rzeczywiście stanie to nie powinniśmy się dziwić. Przecież D. Tusk jest całkowicie zależny od Niemiec a dla zdobycia władzy  jest w stanie zrobić wszystko, jak wtedy gdy po 27 latach małżeństwa cywilnego w roku 2005 wziął przedwyborczy ślub kościelny chcąc się przypodobać polskim katolikom" [1]

No i co? 

Ano D. Tusk już rano w niedzielę rzeczywiście dokonał narracyjnej wolty i stał się krytykiem przyjmowania islamistów do Polski. Oczywiście nie powiedział jakich islamistów, czy legalnych czy nielegalnych, i odniósł się oczywiście do J. Kaczyńskiego, który podobno miał już  w ubiegłym roku sprowadzić legalnie 130 tys. islamistów do kontraktowej pracy. Oczywiście jest to wierutna bzdura, bo jak na razie na konkretne zapotrzebowanie pracodawców sprowadzono około 30% tej liczby i jest to legalna imigracja zarobkowa a nie nielegalna i chcąca tylko wyłudzać świadczenia socjalne bez żadnego zamiaru świadczenia pracy. A właśnie tych ostatnich - również tych siejących terrorystyczne zamieszki we Francji i innych państwach Starej Europy - chce nam bezprawnie i przymusowo relokować UE. 


Bardzo dobrze się stało, że wiceminister P. Jabłoński umieścił tego twitta od razu jak uzyskał taką informację o zgodzie Grupy M. Webera na zmianę stanowiska PO (KO) w sprawie imigrantów. Dzięki temu możemy po raz kolejny przekonać się jakim "kelnerem" Niemiec jest D. Tusk i jaki jest to niepoważny a nawet groźny i niebezpieczny dla Polski człowiek. 

Nie usłyszeliśmy jednak nic na temat jego przyszłych działań w zakresie przyjęcia lub odrzucenia Pakietu Migracyjnego UE, więc swobodnie możemy stwierdzić, że D. Tusk - dostawszy pozwolenie od swoich mocodawców - po prostu wprowadza ludzi w błąd i celowo kreuje zamieszanie wśród wyborców i to w taki sposób, żeby choć ich część oszukać, że jest się przeciw imigrantom i narzucaniu nam woli eurokratów...

Jeżeli jeszcze jakiś zwykły Polak zamierza jakimś cudem zagłosować w nadchodzących wyborach na PO (KO) i D. Tuska to mi pozostaje jedynie bezradnie zastanowić się nad jego umiejętnością logicznego pojmowania świata i rozumienia żywotnych interesów Polski i Polaków. 

No cóż, ale wśród wyborców jest jednak około 30%, które jednak odda swój głos na tą partię i tego kłamcę D. Tuska.

Mam jednak nadzieję, że są to tylko następujący ludzie:

1)  sfrustrowane tzw. elitki III RP. Przez niemal całą III RP byli autorytetami i ubzdurali sobie, że tylko oni mają rację, bo są wykształceni, z wielkich miast... i tylko oni stanowią warstwę (kastę) opinionośną i opiniotwórczą. A PiS im to zabrał, ale tak naprawdę zabrała im to hołota pisowska w postaci "chlejących, bijących swoje dzieci, bijących kobiety i nie pracujących od wielu lat chamów". Naprawdę oni w to wierzą i jest to dla nich nie do zniesienia a ich frustrację podtrzymują liderzy KO i jej akolitów. Owszem występuje tu też żal w postaci "odsunięcia od finansowego koryta", ale dla nich jest to mniej istotne od poczucia niesprawiedliwości dziejowej, która ich spotkała ze strony nikczemnych ćwierćinteligentów i chłopskich polskich ksenofobów. Stąd to ciągłe powtarzanie o wypełzających z nory wyborcach PiS zaśmiecających całą Polskę wraz z jej nadmorskimi plażami i złość, że taka hołota otrzymuje państwowe wsparcie. Tej kategorii wyborców KO (PO) już dla Polski nie odzyskamy. Ci wszyscy celebryci, artyści, naukowcy, prawnicy, dziennikarze... ta cała "elitka" sama sczeźnie we własnym poczuciu mitomańskiej wyższości, 

2) "oderwani od finansowego koryta" i władzy grupy tzw. establishmentu polityczno-gospodarczego PO (KO), lewicy, ludowców i tych, którzy do tej grupy chcieliby dołączyć. To zwykli karierowicze, którzy albo chcą powrócić do władzy albo ją dla własnych korzyści choć częściowo przejąć. To ludzie łasi jedynie na "władzę i pieniądze". Źle im się żyje bez tej władzy, którą po roku 2015 utracili. A i wśród nich są ludzie, którzy chcą wreszcie dostąpić zaszczytu "bycia przy korycie". Często u takich ludzi występuje swoisty syndrom utraty władzy, bo kto raz jej posmakował to bez niej życie wydaje się bezsensowne. Są sfrustrowani i zrobią wszystko, aby ta władza do nich powróciła. W ramach tej grupy są też różni przestępcy gospodarczy, wyłudzacze VAT, łapówkarze na linii sektor prywatny - sektor publiczny, etc.,

3) różnorakie elity i wyborcy, którzy są pospolitymi współczesnymi Targowiczanami, zwykli zdrajcy i często agenci różnej maści działający na szkodę Polski i to na rozkaz naszych wrogów takich jak Rosja czy unijne Niemcy. Często oni w ogóle nie identyfikują się jako Polacy a obywatele innych państw lub np. jako Europejczycy. Można ich znaleźć pośród wszystkich wcześniej wymienionych grup a co niektórzy nawet twierdzą, że przywódca opozycji D. Tusk i część jego zaplecza to najprawdopodobniej właśnie jedni z takich osób. Są wśród nich i tacy, na których ktoś ma jakieś tzw. "haki" dotyczące ich przeszłości lub teraźniejszości. U nich króluje strach przed prawdą i możliwością jej odkrycia a dodatkowo to zwykłe antypolskie szmaty na usługach naszych wrogów i dla tych wrogów są w stanie sprzedać Polskę i Polaków. Tak naprawdę to oni winni oglądać świat zza krat albo spędzać czas na wiecznym wygnaniu. I tu niestety pojawia się brak programu CELA+, który te plewy w końcu by "ściął" jak zdrajców "ścinali" AK-owcy... no może dziś nie poprzez karę śmierci, ale poprzez więzienie owszem. 

Nie mogę sobie wyobrazić, że jakiś Polak lub ktoś czujący się Polakiem spoza tych grup mógłby głosować na D. Tuska...

P.S.

No, ale cóż... Gdyby zliczyć liczebność powyższych grup wyborców głosujących na totalną opozycję spod znaku PO (KO) i D. Tuska to nijak nie moglibyśmy się doliczyć sumy 30% wyborców realnie głosujących w wyborach.

Więc musi być choć jeszcze jedna grupa wyborców, którą można scharakteryzować następująco:

4) część elektoratu PO, która została wykreowana przez elity III RP od początku transformacji ustrojowej i której wpojono nienawiść do braci Kaczyńskich. W ten sposób udało im się stworzyć własne "psy Pawłowa", które reagują już odruchowo i podświadomie negatywnie oraz bezrozumnie na wszystko, co jest z braćmi Kaczyńskimi związane. I taki odruch wpajają również następnym pokoleniom. Ta część elektoratu totalnych cechuje się "instynktem byka" uczestniczącego w Corridzie. Rolę czerwonej szmaty, na którą ku własnej zgubie atakuje ów byk pełni tutaj PiS i liderzy tej partii z J. Kaczyńskim na czele. I słowa "PiS" oraz "Kaczyński" od razu uruchamiają bezrozumną nienawiść i wściekły atak - tak ukształtowanych przez swoje samobójcze elity - zwykłych zwolenników PO (KO). I nie ważne jest, że każdy taki atak powoduje to, iż byk ten zostaje osłabiony kolejną dzidą wbitą mu w kark - nawet jakby już słaniał się na nogach to dalej będzie ślepo atakował. A jak już tym "bykom" brakuje argumentów to zostaje tylko wściekłe wycie: Wypier...ć, Jeb... PiS (***** ***), gwizdy i wrzaski bez słów oraz obraźliwe transparenty. 



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com g

sobota, 1 lipca 2023

Czy D. Tusk zmieni narrację w sprawie imigrantów?

Paweł Jabłoński, wiceminister spraw zagranicznych na Twitterze: 

"Sygnał z Niemiec – nie wiem na ile prawdziwy, ale ciekawy: PO (KO) dostała (od szefowanej przez M. Webera) EPL pozwolenie żeby poudawać w kampanii wyborczej ostry sprzeciw wobec nielegalnej imigracji. 

Zaczynają rozumieć, że ludzie nie będą chcieli głosować na partię, która to popiera. A Platforma Obywatelska kojarzy się z popieraniem wszystkiego co proponuje UE i Niemcy, nieważne czy to dobre dla Polski – i teraz będzie próbowała z siebie ten wizerunek zrzucić…

Zmianę tonu i ostre wypowiedzi – z mocnymi deklaracjami, że Platformie zależy jednak na bezpiecznych granicach –  ma być słychać już od tego weekendu w wystąpieniach Tuska i innych polityków PO.

Oczywiście to pozwolenie obowiązuje tylko  na kampanię. Celem jest to, żeby Platforma za wszelką cenę wygrała – a potem od razu pomogła realizować plan M. Webera. 

Jeśli im się uda, zaraz po wyborach mają zgodzić się i na przymusową relokację – i na zniesienie zasady jednomyślności, przekształcenie UE w centralnie zarządzane quasi-państwo ze stolicą w Brukseli, a de facto w Berlinie. Tak, aby żaden polski rząd w przyszłości nie mógł prowadzić samodzielnej polityki bez pozwolenia Niemiec i ich sojuszników w UE. 

Ale coś mi mówi, że większość Polaków nie chce polityków pytających w Niemczech o pozwolenie – i nie da się na to nabrać" [1].

Ciekawe, prawda? Warto tedy śledzić najbliższe wypowiedzi D. Tuska i przekonać się czy powyższa informacja jest prawdą, czy też fałszem.

Zresztą - o czym już pisałem - to dziś Manfred Weber jest tak naprawdę szefem PO (KO) "a D. Tusk jest jego zastępczą marionetką d.s. specjalnych poruczeń, czyli: przejęcia władzy w Polsce, jej wszechstronne osłabienie zgodne z planem Mitteleuropy  i oddanie jej niemieckiej UE a później IV Rzeszy Niemieckiej by w konsekwencji stała się częścią  niemiecko-rosyjskiej Wielkiej Eurazji od Lizbony do Władywostoku" [2].

I znów należy przytoczyć słowa M. Webera, który za wszelką cenę chce obalenia w Polsce władzy PiS (ZP): "Sformułowałem trzy warunki każdej współpracy. Za Europą, za Ukrainą, za rządami prawa, w ten sposób zbudujemy zaporę ogniową dla Prawa i Sprawiedliwości. Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce, prowadząc kraj z powrotem do Europy". Wcześniej podobnie gaworzyła Ursula von der Leyen: „Teraz mój drogi Donaldzie wrócisz do swojego kraju, by ponownie stać przy tych wartościach. Pamiętaj Donaldzie, kiedy znów Cię spotkamy, zobaczymy Cię, tak jak powiedziałeś, jako premiera (Polski)".

Dodatkowo D. Tusk jest zafascynowany Niemcami i raczej chyba czuje się bardziej Niemcem (babką Donalda Tuska od strony matki, była Niemka Anna Liebke) niż Polakiem:

"Für Deutschland" (dosłownie "Dla Niemiec"):

Ostatnio o obaleniu obecnego rządu w Polsce zagaworzył też Michael Gahler, europoseł niemieckiej CDU, partii należącej do frakcji EPL (wywodzi się z niej choćby szefowa KE Ursula von der Leyen i duża część Komisji Europejskiej: "W październiku jest możliwe, że w Polsce powstanie nowy rząd. Mam nadzieję, że moi polityczni przyjaciele wraz z koalicjami będą prowadzili inną politykę. Przypominam sobie rok 2015, krótko zanim PiS doszedł do władzy, miało miejsce porozumienie o rozmieszczeniu 165 tysięcy migrantów. Ówczesny rząd przyjął kilka tysięcy osób. Oznacza to, że politycznie nie zależy to od samego kraju, ale od konkretnej partii, która w Polsce rządzi. Podobnie jak na Węgrzech, ale to w Polsce niebawem będą wybory" [3]. W wywiadzie dla radia Deutschandfunk stwierdził też, że po wyborach Polska rządzona znów przez PO zaakceptowałaby narzucony przez Brukselę pakt migracyjny.

Nie wiem czy faktycznie Paweł Jabłoński ma rację z tym przyzwoleniem od Niemiec dla D. Tuska na zmianę migracyjnej narracji, ale jest to bardzo prawdopodobne. Jeżeli tak się rzeczywiście stanie to nie powinniśmy się dziwić. Przecież D. Tusk jest całkowicie zależny od Niemiec a dla zdobycia władzy  jest w stanie zrobić wszystko, jak wtedy gdy po 27 latach małżeństwa cywilnego w roku 2005 wziął przedwyborczy ślub kościelny chcąc się przypodobać polskim katolikom. A z deklaracji przedwyborczych spełnił jeno tylko około 30% swoich obietnic. Niektórzy oceniają, że niemal zawsze jak D. Tusk otwiera usta, to po prostu kłamie... Coś w tym jest, ale chyba tylko w przypadku, gdy mówi do Polaków...


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com