wtorek, 30 maja 2023

Koalicja strachu przed ujawnieniem wpływów Rosji w Polsce!


Donald Tusk w październiku 2022 roku nawoływał do powstania komisji śledczej ws. wpływu Rosji na energetyczną politykę PiS-u [1]. Co prawda pokrętnie nawiązywał też do tzw. "Afery Podsłuchowej", ale suma summarum ocenił, że w sprawie tzw. "Afery Podsłuchowej" komisja śledcza niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego "mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS-u" [2].

I cóż się stało? Ano PiS zareagował pozytywnie na apel D. Tuska, ale rozszerzył okres badania wpływów rosyjskich również na lata rządów PO-PSL i przegłosował, że ta komisja będzie badała cały okres od 2007 do 2022 roku, czyli zarówno czas rządów D. Tuska jak i czas rządów PiS (ZP). Prezydent podpisał tą ustawę i następczo skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego a to oznacza, że komisja ma otwartą drogę do rozpoczęcia działań. W ustawie zapisano też, że pierwszy raport z prac komisji będzie przyjęty w dniu 17 września 2023 roku, więc tempo jej prac będzie bardzo szybkie. Chodzą też słuchy, że szefową komisji ma zostać znienawidzona przez Donalda Tuska Małgorzata Wassermann, choć to nie jest jeszcze przesądzone. 

No i zaczął się wielki histeryczny jazgot wszystkich, którzy już dziś boją się wyników prac tej komisji. Powstała swoista rozstrzępiona i mocno zdenerwowana "koalicja strachu" niemal całej polskiej opozycji: od PO (KO) poprzez PSL i Hołownię aż po wszystkie lewackie jaczejki w stylu Frakcji SLD w ramach Nowej Lewicy i innych powstałych lewicowych partyjek. Mało tego! Ta "koalicja strachu" rozlała się też na UE a szczególnie na elity niemieckie i dotarła aż za ocean do USA. Aktywowane do wściekłego ataku zostały też wszelakie możliwe polskie i zagraniczne media, celebryci, dyplomaci, pseudonaukowcy czy prawnicy. 

Ma się wrażenie, że przeciw ujawnieniu prawdy o wpływach rosyjskich w Polsce gdzieś padło hasło: "wszystkie ręce na pokład", co już widać np. po tym, że pomimo wcześniejszych deklaracji, na tuskowy marsz 4 czerwca pójdą PSL i Polska 2050 Szymona Hołowni. 

Mi to wszystko przypomina czasy nocnego obalenia rządu Jana Olszewskiego z 4 na 5 czerwca 1992 roku. Wtedy też ze strachu przed ujawnieniem komunistycznej agentury powstała taka "koalicja strachu" pod wodzą Lecha Wałęsy, co w konsekwencji doprowadziło do swoistego zamachu stanu. Wtedy na słynnej naradzie w gabinecie L. Wałęsy padło też tuskowe "Panowie, policzmy głosy". No i policzył. Wtedy mu się udało, ale teraz jakoś się przeliczył, bo pomimo jego wizyty w Sejmie (L. Wałęsa w owej nocy też się wybrał do Sejmu) odrzucono weto Senatu i ustawa została przyjęta oraz podpisana przez Prezydenta.  I ta krajowa dzisiejsza nerwowość, ta histeria, ten strach są podobne do tych sprzed lat...

Jak trafnie zauważył Michał Karnowski: "Skumulowane działania prewencyjne (wizyta przestraszonego Tuska w Sejmie, szantażowanie prezydenta przyszłą karierą, uruchomione przez znajomości amerykańskie naciski) oraz próby represji następczych (otwarte groźby gazowania w komorze, wychodzenie z rad przy Prezydencie, medialna histeria) pokazują realny strach. Teraz nie chodzi o propagandową bitwę. Ta nawałnica świadczy, że teraz chcą za wszelką cenę zatrzymać komisję do spraw wpływów rosyjskich. Za wszelką cenę!" [3]. 

Dalej autor felietonu zastanawia się skąd ten i polski, i zagraniczny strach przed tą komisją skoro o postawie ekipy Tuska wiemy przecież dość dużo: reset i współpraca "taką, jaka ona jest"; bliskie i poddańcze kontakty z dyplomacją rosyjską; przyzwolenie na infiltrację Polski przez rosyjskie służby specjalne; otwarcie na biznes z Rosji; mały ruch graniczny; niekorzystne uzależnienie gazowe Polski od Rosji na dziesięciolecia; odrzucenie budowy amerykańskiej "tarczy antyrakietowej", bo W. Putin "nie był entuzjastą tego projektu”; zwijanie armii (szczególnie tej na wschodzie Polski); katastrofa lotnicza Casy w Mirosławcu w styczniu 2008 roku; tragedia smoleńska i wszystko to, co działo się przed i po niej - rozdzielenie wizyt premiera i prezydenta Polski do Katynia; oddanie śledztwa Rosjanom na podstawie wadliwej przyczyny prawnej; "seryjny samobójca i "nieszczęśliwy wypadek", kontynuowanie i makabryczne  pogłębianie - mimo tej tragedii - przyjaźni z W. Putinem i jej kontynuowanie nawet po zajęciu Krymu przez Rosję [4].

Tyle tylko jak pyta M. Karnowski: "to wszystko wiemy i dużo więcej, więc co jeszcze może nam wyświetlić komisja?" I odpowiada tak:

"W każdym ze wspomnianych wyżej wątków są pewnie szafy pełne kompromitujących dokumentów, w pamięci ludzkiej zapisano wiele spraw, decyzji, wypowiedzi, które ekipę Tuska kompromitują. Ale tak naprawdę uważam, że najbardziej boją się jednej sprawy: roli Niemiec w tym wszystkim (...) Tym tłumaczę tak brutalne wejście do gry strony amerykańskiej. Pełni ona tutaj rolę zastępczego reprezentanta Berlina (...) W sensie politycznym Donald Tusk i Angela Merkel mają krew na rękach. Ich polityka pozwalania Putinowi na coraz więcej doprowadziła do takiego poczucia bezkarności, takiego rozbestwienia, że zdecydował się na barbarzyńską napaść na Ukrainę. Jak koordynowali swoje działania? Jak bardzo szczegółowe były instrukcje przysyłane z Berlina do Warszawy na temat „otwierania się” na Rosję? Czy tam też decydowano o tym gdzie państwo polskie ma się cofnąć, co ma jeszcze zlikwidować? Bardzo możliwe. Im więcej wiemy, im chłodniejszym okiem na tamten okres patrzymy, tym mocniej dostrzegamy jak bardzo ograniczona była wtedy polska suwerenności i do jakiej tragedii by ten kurs doprowadził, gdyby nie został przerwany w roku 2015. Pamiętajmy zatem: rozkaz przyjęcia kursu prorosyjskiego przez Polskę przyszedł z Niemiec. Wyświetlenia tego faktu, opisu jak to działało na linii Putin-Merkel-Tusk, najbardziej się boją" [3]. 

PE i KE ma się zająć ustawą o powołaniu omawianej komisji podobno jeszcze w tym tygodniu. Nietrudno się domyślić, że inicjatorem negatywnych działań PE i KE wobec Polski i naszej komisji są Niemcy - w końcu UE to tak naprawdę Unia Niemiecka, która ma się stać po federalizacji czymś na kształt IV Rzeszy Niemieckiej, ZSRR-bis. 

Niemcy naprawdę muszą się bać, ponieważ boją się naszej niezależności badań komisji ds. wpływów rosyjskich. Jakby taka komisja - o co apeluje prezydent A. Duda - powstała dla całej UE to Niemcy spaliby spokojniej, bo tam mają ogromne możliwości wpływu i nacisku na ewentualnych członków europejskiej komisji śledczej a przecież cały czas panuje niemiecka narracja o braku jakiejkolwiek winy A. Merkel w obszarze stosunków z Rosją.

Warto teraz obserwować kto i jak atakuje naszą przyszłą komisję śledczą, bo wtedy łatwiej będzie oddzielić zdrowe ziarna od prorosyjskich plew...

[4] W stosunku do felietonu M. Karnowskiego rozszerzyłem trochę katalog prorosyjskich zachowań ekipy D. Tuska

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

poniedziałek, 29 maja 2023

Ostatni dzwonek na dyskusję o Polexicie!

W Polsce de facto trwa już kampania wyborcza, choć nie znamy jeszcze ostatecznego terminu jesiennych wyborów parlamentarnych. 

Ale może się okazać, że te i inne wybory w Polsce będą już niepotrzebne, bo okażą się bezsensowne w nowej, jednej sfrederalizowanej Europie, czyli IV Rzeszy Niemieckiej, czyli w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich (ZSRE: ZSRR - bis). Już dziś też padają propozycje likwidacji krajowych wyborów do Europarlamentu na rzecz głosowania na partie unijne, ale jak by to miało wyglądać, to trudno powiedzieć... Może tak jak kiedyś w przypadku eksperymentalnej unijnej partii Libertas?

Cóż to dla nas oznacza? 

To, że jeżeli elity unijne zdołają zbudować to swoje Jedno Państwo Europa to Polska jako unitarne państwo po prostu zniknie z mapy świata i stanie się jakimś regionem/landem niemieckim/a'la województwem europejskim. Nie będzie nam potrzebny żaden ogólnokrajowy parlament, prezydent czy rząd, bo będziemy musieli słuchać Komisji Europejskiej jako rządu unijnego. Wystarczać będą musiały dzielnicowe (od rozbicia dzielnicowego Polski) wybory samorządowe a nie każdy samorząd będzie skłonny utrzymać polskość na swoim terenie. Konstytucja RP stanie się jeno historycznym świstkiem papieru!

Stracimy nasze lasy, wody, jeziora, morze, góry, nasze ziemie, drogi, autostrady a nawet być może i swój język polski. Stracimy też na rzecz władzy unijnej państwowe (lub częściowo państwowe) firmy, szpitale, szkoły a nasze dotychczasowe inwestycje w stylu Gazoportu LNG, Przekopu Mierzei Wiślanej, Baltic Pipe, Via Baltica czy CPK przestaną być polskie albo uznane za niepotrzebne. Dodatkowo nowi władcy Polski będą niszczyli naszą tradycję, wiarę, historię a na siłę wprowadzą nam ideologię gender, seksualizację dzieci, tęczowe lekcje w szkołach, swobodną dostępność aborcji i eutanazji, małżeństwa homoseksualne wraz z możliwością adopcji dzieci przez takie pary, itd. Podobnie stanie się z naszą armią, która stanowić będzie część armii unijnej. Będziemy się więc czuli niemal tak jak Polacy w okresie zaborów!

Jak widać dążenia dwóch największych dawnych zaborców Polski ziszczają się też na naszych oczach. A. Hitler chciał też onegdaj rozszerzyć niemiecką "przestrzeń życiową". Musiał jednak do zrealizowania swojego celu wywołać konflikt zbrojny. Dziś Europa, w tym Polska, może być zdobyta przez Niemcy bez żadnego wystrzału! 

Wydawać by się mogło, że wojna na Ukrainie winna choć trochę zastopować elity unijne. Stało się jednak inaczej i te chore postkomunistyczne dążenia do budowy Jednego Europejskiego Państwa zostały jeszcze zintensyfikowane! 

Proponuję teraz przeczytać felieton europosłanki Izabeli Kloc pt.: "Coraz mniej Europy jest w Unii Europejskiej. "Piątka Scholza to: ateizm, ideologizm, centralizm, egoizm, kosmopolityzm" [1].

----------------------------------

W połowie lipca odbędzie się w Parlamencie Europejskim głosowanie, któremu uważnie powinien przyjrzeć się cały świat. To będzie pierwsza, prawdziwa próba sił przeciwników i zwolenników federalizacji Unii Europejskiej. Szykuje się starcie obrońców demokracji z orędownikami nowego, a raczej neokomunistycznego porządku.

W połowie maja zorganizowałam ósmą konferencję Śląski Ład, której tematem była erozja unijnych wartości. Debacie towarzyszyło pytanie „Ile Europy jest w Unii Europejskiej?”. Dosyć nieoczekiwanie hasło to dostało w internecie drugie życia. Duża liczba emocjonalnych komentarzy dowodzi, że Polacy z uwagą śledzą ewolucję, a raczej rewolucję unijnej wspólnoty. Jest się czym martwić.

Stoimy u progu przesilenia, które może nie tylko zmienić reguły, ale wręcz wywróci stolik z europejskimi szachami.

Pierwszy ruch wykonał niemiecki kanclerz Olaf Scholz podczas niedawnego przemówienia w Parlamencie Europejskim. Wezwał do nadania instytucjom unijnym większych kompetencji, kosztem niezależności i suwerenności państw członkowskich. Takie poglądy nie są nowością, ale jeszcze nigdy nie zabrzmiały tak roszczeniowo i dobitnie. Scholz niczego nie zostawia przypadkowi. Podobno już w październiku ubiegłego roku zarezerwował termin wystąpienia. Szukał optymalnego momentu na uroczystą mowę i uznał, że najlepszy będzie 9 maja, kiedy przypada Dzień Europy. Przypomnijmy, że jest to rocznica przyjęcia Deklaracji Schumana w 1950 r. Słowa Scholza nie nawiązywały jednak do tego dokumentu, ale sygnalizowały jego kres. „Piątka Schumana”, która scementowała unijną wspólnotę i dała jej paliwo na dynamiczny rozwój to: chrześcijaństwo, wolność, solidarność, różnorodność, patriotyzm. Unia Europejska już nie idzie tą drogą.

Piątka Scholza to: ateizm, ideologizm, centralizm, egoizm, kosmopolityzm.

W Parlamencie Europejskim trwają intensywne prace, jak przejść od tych niebezpiecznych słów do czynów. Poszczególne komisje przesyłają swoje propozycje zmian Traktatów Unii Europejskiej. Koordynuje ten proces Komisja Spraw Konstytucyjnych. W połowie lipca, choć już się mówi o możliwości przesunięcia tego terminu, ma się odbyć w tej sprawie głosowanie na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego. Dlaczego to jest takie ważne? Bo wiadomo już jakie propozycje płyną z poszczególnych komisji. Jest się czego bać. Wszystkie proponowane zmiany idą w trzech, zasadniczych kierunkach.

Na pierwszy plan wybija się postulat, aby w Unii Europejskiej odejść od dotychczasowej zasady jednomyślności na rzecz kwalifikowanej większości głosów.

Co to oznacza w praktyce? Najprościej rzecz ujmując grozi to odebraniem państwom członkowskim podmiotowości decyzyjnej i wyrzuceniem do lamusa historii pojęcia: interes narodowy. Łatwo sobie też wyobrazić proces budowy kwalifikowanej większości. Wiele państw jest uzależnionych od niemieckiej gospodarki, a wewnętrznie są szachowane przez lewicowo-liberalne wpływowe elity. Będą głosować, jak im najsilniejsi gracze zagrają.

Kolejnym pomysłem, który może rozsadzić od środka unijną wspólnotę, jest wzmocnienie kontrolnej i nadzorczej roli Parlamentu Europejskiego.

Europarlament jeszcze nigdy nie był tak zideologizowany, jak w tej kadencji. Lewicowo-liberalno-zielona większość cieszy się poparciem mediów i wielkiego biznesu. Współcześni „towarzysze” na realizację swoich eksperymentów społeczno-gospodarczych mają pieniądze, sympatię młodszych pokoleń i polityczne przyzwolenie. Według planowanych przepisów Parlament Europejski dostałby, m.in. narzędzia do kształtowania i kontroli unijnego budżetu. Jednym słowem wojująca lewica dostałaby dodatkowe, ogromne pieniądze na finansowanie swoich niebezpiecznych fantazji.

Trzecią sprawą są plany poważnych zmian instytucjonalnych, jak choćby połączenie funkcji przewodniczących Rady i Komisji Europejskiej.

Jest to prosta droga do utworzenia unijnego, centralnego rządu. Postuluje się, m.in. pełne włączenie Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych w struktury Komisji Europejskiej. Prowadziłoby to do wzmocnienia roli Wysokiego Przedstawiciela Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, który miałby się stać głównym zewnętrznym przedstawicielem Unii Europejskiej na forum międzynarodowym. Jedna z komisji europarlamentu wzywa również do utworzenia niezależnej dyplomacji UE opartej na dyplomatach szkolonych w Europejskiej Akademii Dyplomatycznej, która stanowiłaby pilotażowy projekt Parlamentu Europejskiego. Jeśli uda się zrealizować te postulaty polityka zagraniczna przestanie być kompetencją państw narodowych.

Najwyższa pora, abyśmy zrozumieli, że federalizacja Unii Europejskiej przestała być domeną teoretycznych debat politycznych, filozoficznych i medialnych. To proces, który już się rozpoczął na poziomie planistycznym.

Z wielu, także historycznych powodów jest to pomysł bardzo zły, wręcz katastrofalny. Idea, aby bogate, różnorodne, wielokulturowe dziedzictwo Europy spiąć w jeden organizm administracyjny, zawsze pojawiała się w głowach despotycznych monarchów i krwawych dyktatorów. 80 lat temu powstał dokument „Podstawowe elementy planu dla nowej Europy”. Są tam postulaty, m.in. utworzenie wspólnoty celnej, zniesienie granic wewnętrznych, wprowadzenie zasad równości społecznej, ujednolicenie warunków pracy, wspólna polityka ubezpieczeń socjalnych i zdrowotnych, a także utworzenie europejskiej unii walutowej. Przez szacunek dla Państwa nie powiem, kto był autorem tego pomysłu, choć nietrudno się domyśleć.

Unia Europejska przeżywa najpoważniejszy w swojej historii kryzys i  nie chodzi tylko o czterech jeźdźców apokalipsy, czyli pandemię, zapaść energetyczną, inflację i wojnę.

Chwieją się także ideowe fundamenty, na których Unia budowała swoją siłę, prestiż i dobrobyt. Jeszcze niedawno takie pojęcia, jak demokracja, wolny rynek i wolność słowa były znakiem firmowym Unii Europejskiej. Dziś już nie jesteśmy tego pewni. Gospodarka krajów komunistycznych upadła, ponieważ rozwijała się według systemu planowego i nakazowo-rozdzielczego. Unia Europejska zaczęła działać podobnie. Wolny rynek zamiera tłamszony regulacjami, limitami, nakazami, zakazami. Politycznymi dekretami stymuluje się rozwój wybranych branż, inne skazując na degradację. Podobne negatywne zjawiska dzieją się w sferze idei. W bloku komunistycznym debatę publiczną regulowała cenzura. Jej odpowiednikiem w Unii Europejskiej stała się poprawność polityczna, która skutecznie sparaliżowała dyskusję na tematy niewygodne dla lewicowej, unijnej większości.

Na pytanie ile Europy jest w Unii Europejskiej można odpowiedzieć krótko: coraz mniej.

Czy proces ten zostanie zahamowany albo przyspieszony zależy tylko od nas, Europejczyków. Tylko nasze decyzje wyborcze są w stanie zastopować cywilizacyjną rewolucję, której skutki mogą zrujnować nie tylko liczony w dziesięcioleciach dorobek Unii Europejskiej, ale wielosetletnie kulturowe dziedzictwo Europy. Wierzę też w przysłowie o rewolucji zjadającej swoje dzieci. Na pewno jest jakiś próg społecznej tolerancji na absurdy narzucane przez lewicowych „reformatorów”, a raczej destruktorów unijnego porządku. Być może już podczas przyszłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego komuniści zostaną pokonani jednym z ich ulubionych haseł: No pasarán!

--------------------

To tyle Pani europoseł. Warto nawet drugi raz przeczytać, aby dotarło do nas  jak ważne będą w najbliższym czasie decyzje unijne oraz jak ważne będą u nas wybory parlamentarne, w których nie możemy dopuścić do powtórnego przejęcia władzy przez D. Tuska! Człowieka, który w czasie ewentualnych rządów bez "mrugnięcia oka" sprzeda naszą państwowość niemieckim elitom unijnym!

Jest jednak dla nas "światełko w tunelu". Otóż okazuje się, że Polacy wreszcie zaczęli dostrzegać niebezpieczeństwa płynące z Unii Europejskiej.

Źródło: https://wpolityce.pl/polityka/648306-nasz-sondaz-polacy-jednoznacznie-w-obronie-prawa-weta-w-ue. Badanie przeprowadzone przez pracownię Social Changes, zrealizowane na dużej, ponad dwutysięcznej grupie respondentów.

Oczywiście wyborcy ZP (PiS) mają większą świadomość zagrożeń ze strony UE, ale warto zwrócić uwagę, że przeciwko likwidacji możliwości jednostkowego weta nawet wyborcy PO (KO) w 57% wskazali odpowiedź negatywną. 

Powyższe wyniki wskazują, że kończy się już okres, kiedy Polacy w sposób stadny i bezrefleksyjny - niemal w 80% -  popierały nasze wejście do UE. Przez ten czas od naszego przystąpienia do tej UE, ona sama zmieniła się diametralnie i to na niekorzyść wszystkich państw narodowych za wyjątkiem kilku krajów takich jak: Niemcy, Francja czy Niderlandy (Holandia). 

"Polacy mają coraz większą świadomość narastających zagrożeń. Sprzeciw wobec planów unijnego centrum wyraźnie rośnie (...) Presja na budowę scentralizowanego państwa, w którym kraje takie jak Polska zostaną sprowadzone do roli prowincji zarządzanych z Berlina i Brukseli, będzie narastała. Polski rząd nie wygra tej wojny, jeśli nie będzie miał zdecydowanego, mocnego poparcia polskiej opinii publicznej. Prezentowane badania dają nadzieję, że zmierzamy w tym właśnie kierunku" [2].

Ale jeżeli UE będzie jednak chciała ordynarnie i w pozatraktatowy sposób zmienić Traktaty Unijne to w Polsce musimy rozpocząć rzeczywistą dyskusję nad możliwością Polexitu!
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

sobota, 27 maja 2023

D. Tuska czekają bezsenne noce!

No i stało się! Sejm wczoraj wieczorem opowiedział się przeciwko senackiej uchwale o odrzuceniu ustawy ws. powołania komisji ds. rosyjskich wpływów. W głosowaniu udział wzięło 454 posłów; większość bezwzględna wyniosła 228 posłów. „Za” odrzuceniem senackiej uchwały było 234 posłów, przeciwko - 219, 1 wstrzymał się od głosu. Tym samym ustawa o powołaniu parlamentarnej komisji śledczej, która będzie badać wpływy rosyjskie na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022 (autorstwa posłów PiS) czeka już tylko na podpis prezydenta. 

Warto też wiedzieć - o ironio! - że sam D. Tusk chciał takiej komisji, ale ograniczonej tylko do czasów obecnych rządów ZP a PiS po prostu rozszerzył ten projekt o czasy rządów D. Tuska i jego PO. 

Nawet ON sam, Słońce Peru nieprzypadkowo i ze strachu pojawił się w Sejmie, aby zdyscyplinować swoich posłów, by głosowali przeciw powołaniu tej komisji, no i... to nie pomogło, i ku rozpaczy Jego Ekscelencji Króla Europy ta komisja najpewniej powstanie i to być może pod przewodnictwem znienawidzonej przez Donalda Tuska Małgorzaty Wassermann.

Jak zareagował na wynik głosowania lokaj Jeana-Claude Junckera i ulubieniec politycznej Mutter Angeli Merkel?

Otóż zaczął od... gróźb! 

"Chciałem zobaczyć twarze tych, którzy po raz kolejny złamali konstytucję, złamali dobre obyczaje i fundamentalne zasady demokracji ze strachu przed utratą władzy, ze strachu przed ludźmi i ze strachu przed utratą władzy po wyborach (...) Ci, którzy dzisiaj zagłosowali za złamaniem Konstytucji, będą tego bardzo, bardzo żałowali (...) Było 100 powodów, żeby wyjść na ulicę i protestować przeciwko temu, co dzieje się w Polsce. To 101. powód, który jest równie ważny jak poprzednie. Jeszcze raz wszystkich zapraszam. Chciałbym, żeby cała Polska zobaczyła, że nie ma zgody Polaków na likwidację polskiej demokracji, o którą całe pokolenia walczyły z taką determinacją" [1]. 

Swoistego wścieku dostał też Szymon Hołownia: "PiS przepchnął w Sejmie pseudoustawę o powołaniu speckomisji do spraw usunięcia Donalda Tuska z polskiej polityki. To wprowadzanie w Polsce bolszewickich zasad. Jeszcze nie ruszyła oficjalna kampania wyborcza, a już pisowscy spin doktorzy pukają od dołu w dno najgłębszego szamba propagandy (...) Panie prezydencie Andrzeju Dudo, niech Pan nie podpisuje tego kompromitującego bubla. I niech pan powstrzyma to szaleństwo zanim młocka słowna zamieni się w coś znacznie gorszego" [2].

Ciekawe... dlaczego akurat taka komisja ma według D. Tuska i jego akolitów dotyczyć tylko D. Tuska? Czego się boi D. Tusk i - jak widać - jego cichy sojusznik Sz. Hołownia, który razem z takimi personami jak: Michał Kobosko, Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein i generał daty komunistycznej Mirosław Różański udaje, że jest samodzielny?

Tak naprawdę Donald Tusk rzeczywiście ma się czego bać. I nie chodzi mi tu o jakieś umorzone długi rosyjskiego Gazpromu, nawet nie o planowanie sprzedaży LOTOS-u Rosjanom i brak sprzeciwu Polski dla budowy Nord Stream I i II czy nawet podpisanie skrajnie niekorzystnego dla Polski porozumienia z Rosjanami na wieloletnią dostawę gazu do Polski, ale... przede wszystkim o okoliczności tragedii smoleńskiej, gdzie zginęło 96 osób razem z parą prezydencką i polską generalicją. 

Tego moim zdaniem najbardziej boi się D. Tusk - wyjaśnienia jego roli w tej smoleńskiej tragedii! Bowiem jeżeli ta komisja znajdzie dowody chociażby na pośrednią winę D. Tuska to będzie to koniec co najmniej jego politycznej kariery a może i życia na wolności! Wedle mnie dla udowodnienia jego nieczystych zamiarów wystarczy tylko zbadanie dlaczego w kwietniu 2010 roku zostały rozdzielone wizyty do Katynia: zamiast jednej prezydenta z premierem, były oddzielne: spokojna premiera D. Tuska 7 kwietnia i tragiczna w skutkach prezydenta ś.p. L. Kaczyńskiego 10 kwietnia! 

Taka niby drobnostka, ale może rzeczywiście dla dobra Polski i Polaków zniszczyć politycznie D. Tuska. A jeżeliby ta komisja doprowadziła jeszcze do przesłuchania osoby, która namówiła ś.p. L. Kaczyńskiego do podróży samolotem a nie - jak było w planach - pociągiem to mielibyśmy wszystko "podane jak na tacy". Takich szczegółowych decyzji jest o wiele więcej a komisja pod domniemanym przywództwem M. Wassermann na pewno będzie je wnikliwie badała. 

Nie wiem czy dzisiejszej nocy D. Tusk smacznie spał, ale wydaje mi się, iż w kolejnych miesiącach doświadczy jeszcze wiele bezsenności. I jestem pewny, że nie tylko on...

[1] https://niezalezna.pl/486131-kontrola-poslow-nic-nie-dala-teraz-rzuca-grozbami-ci-ktorzy-glosowali-za-komisja-beda-tego-zalowali-wideo
[2] https://wpolityce.pl/polityka/648219-holownia-wsciekly-na-decyzje-sejmu-wskomisji-ds-rosyjskich

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

wtorek, 23 maja 2023

Żydzi rozczarowali Polaków w czasie II WŚ, po prostu zawiedli!

W TVN z okazji 80 rocznicy wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim Żydówka Barbara Engling i była żona konfidenta komunistycznego M. Boniego w rozmowie z córką majora komunistycznej bezpieki Moniką Olejnik (potocznie: Stokrotką) raczyła wydobyć z siebie m.in. takie oto słowa: ""Żydzi się nieprawdopodobnie rozczarowali co do Polaków w czasie wojny. Żydzi wiedzieli, czego się spodziewać od Niemców, a relacja z Polakami była dużo bardziej złożona. Polacy mieli potencjał, żeby stać się sojusznikami Żydów i Żydzi mieli nadzieję, że będą się inaczej zachowywać i nie będzie tak powszechnego szmalcownictwa. To rozczarowanie wydaje mi się, że odgrywa rolę. Polacy po prostu zawiedli (...) Niektórzy (Polacy jak wybuchło powstanie - dop. kj) przychodzili się gapić po prostu, komentarze były najróżniejsze. Najczęstsze były komentarze: "Żydki się palą"" [1].

Ja na takie dictum odpowiedziałem tekstem pt.: "Śmierć Polaka w czasie II WŚ była metafizyczna a śmierć Żyda tylko biologiczna!" [2], gdzie tytuł był parafrazą wcześniejszych słów tejże Pani: "śmierć (...) dla Polaków to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna – śmierć jak śmierć, a dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z najwyższym, czy nie wiem, w jaki sposób oni przeżywali tą śmierć" [3].

Obecny tytuł tekstu też jest parafrazą słów B. Engling o rozczarowaniu Żydów Polakami. 

Nie mam zamiaru tutaj opisywać, że tak naprawdę Polacy są rozczarowani Żydami od momentu, kiedy Kazimierz Wielki przyjął ich w Polsce z otwartymi ramionami, podczas gdy ze wszystkich krajów europejskich byli wyganiani jako niechciani "goście". Tylko w Europie i Rosji Żydzi byli wypędzani 47 razy w ciągu ostatniego tysiąclecia i symptomatyczne jest, że nie ma wśród nich Polaków. Czy są nam za to wdzięczni? Niestety nie a ich do dziś wrogość do Polski jest zatrważająca. 

Profesor Jesse H. Holmes w „The American Hebrew”, wyraził taką opinię: „To może nie być przypadkiem, że antagonizm antyżydowski znajduje się prawie wszędzie tam, gdzie współistnieją Żydzi i nie-Żydzi (w terminologii żydowskiej - Goje bez duszy - dopisek: kj). Skoro Żydzi są wspólnym elementem układanki, wydaje się prawdopodobnym, że przyczyna tkwi w nich samych, a nie w tak różnych grupach odczuwających ten antagonizm” [4].

O przyczynach takiej akurat nienawiści Żydów do Polaków pisałem wielokrotnie, m.in. w swoim cyklu: "Nie da się zrozumieć dużej części Żydów bez znajomości ich Talmudu" [5].

Natomiast odnośnie II Wojny Światowej to trzeba wiedzieć, że od września 1939 roku do 22 czerwca 1941 (napaść Niemiec na ZSRR) a tak naprawdę do końca roku 1941 (zanim Niemcy rozpoczęły żydowski Holocaust) to Żydzi uważali zarówno Niemców jak i Sowietów za przyjaciół, którzy mieli im dać wymarzoną dla nich autonomię żydowską na terenie Polski i częściowo Rosji, Białorusi oraz Ukrainy.

Nazywali ten pomysł od 1914 roku projektem Judoepolonii. Projekt takiego państwa buforowego (Pufferstaat) zgłosił władzom niemieckim powstały we wrześniu 1914 r. w Berlinie Niemiecki Komitet Wyzwolenia Żydów Rosyjskich (Deutsches Komitee zur Befreiung der Russischen Juden, zwany często Komitee zur Befreiung der Ostjuden). W skład tego państwa, leżącego między Bałtykiem a Morzem Czarnym, weszłoby około 6 milionów Żydów z ziem polskich i Rosji, którzy obok 1,8 miliona Niemców byliby najbardziej uprzywilejowaną warstwą ludności. Oprócz tego w Judeopolonii byłoby około 8 milionów Polaków, 5-6 milionów Ukraińców, 4 miliony Białorusinów oraz około 3,5 miliona Litwinów i Łotyszów -również pozbawionych własnej państwowości. Pierwotna forma tego projektu została przekreślona Aktem Listopadowym (5 XI 1916) powołującym Królestwo Polskie pod patronatem cesarzy Niemiec i Austro-Węgier. Jednak aż do czasu zakończenia wojny polsko-bolszewickiej (18 X 1920) trwały próby jego realizacji w odmiennych formach [6] 

Żydowskie Getta w pierwszych latach II WŚ tak naprawdę przez Żydów były traktowane jako namiastka tej Judeopolnii (autonomii żydowskiej) i zresztą to oni za własne pieniądze je budowali. Wtedy nawet Polacy zakładali na ramiona gwiazdę Dawida, żeby uniknąć śmierci z rąk Niemców czy Sowietów. 

I proszę mi wskazać choćby jednego Żyda, który wtedy uratował Polaka przed śmiercią! Nie ma takich Żydów! Było wprost przeciwnie: to Żydzi denuncjowali Polaków, przede wszystkim Sowietom, ale też Niemcom. Pamiętamy te żydowskie bramy powitalne dla Niemców i Sowietów jak wchodzili we wrześniu 1939 roku do Polski... Żaden Żyd wtedy nie uratował ani jednego Polaka!!!, a... "sprzedał na śmierć lub zesłanie" ich tysiące naszym sowiecko-niemieckim okupantom. 

Za takie zachowanie Polacy w ogóle od 1942 roku nie powinni pomagać Żydom. A jednak pomagali i to pod karą śmierci całych polskich rodzin!!! To jest dopiero ludzki i chrześcijański heroizm! 

Aby to zrozumieć warto wiedzieć jak Żydzi myślą i w końcu zrozumieć, że to jest całkowicie odmienna i rasistowska cywilizacja niż nasza łacińska, zbudowana na chrześcijaństwie.

Dla nas to człowiek jest na tym ludzkim padole - oprócz Boga - najważniejszy. Dla Żyda to tylko Żyd jest najważniejszy i musi robić wszystko, aby przetrwać w każdych warunkach, też wojennych. 

Nasza chrześcijańska wiara nakazuje nam miłosierdzie wobec innych ludzi, co też obliguje nas do pomagania potrzebującym a już oddawanie życia za innych jest traktowane jako nieraz zasługujący na świętość właśnie heroizm. Stąd tak wielu Żydów w czasie II WŚ zostało uratowanych przez Polaków, stąd najwięcej jest polskich drzewek w Ogrodzie Sprawiedliwych wśród Narodów Świata w Jad Waszem. Powtarzam, uratowanych, mimo tego, że za pomoc Żydom Niemcy skazywali na śmierć całe polskie rodziny. I takie prawo obowiązywało tylko Polaków!

Natomiast w cywilizacji żydowskiej nie występuje pojęcie oddania życia za innych a już za ratowanie życia chrześcijańskich Gojów w szczególności. Określony Żyd ma ratować tylko siebie nie myśląc o innych. Dlatego też jakbyśmy np. wybudowali polski Ogród Sprawiedliwych wśród Narodów Świata to raczej nie znaleźlibyśmy żadnego drzewka upamiętniającego Żyda pomagającego Polakom. 

Więc takie Barbary Engelkingi i inni szowinistyczni żydowscy kłamcy historyczni w stylu Tomasza Grossa powinni być na historycznym śmietniku a nie jeszcze dostawać polskie pieniądze na swoje trefne "badania naukowe". 

P.S.
Inspiracją do tekstu był post blogera Humpty Dumpty pt. "POLACY ROZCZAROWALI ŻYDÓW" - https://niepoprawni.pl/blog/humpty-dumpty/polacy-rozczarowali-zydow



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

niedziela, 21 maja 2023

Ukraina - Czy jako Polacy jesteśmy znów naiwni?

Jeżeli ktokolwiek z nas myślał, że nasza polska oraz wszechstronna i empatycznie ludzka pomoc Ukrainie i Ukraińcom w czasie ich wojny z Rosją przyniesie efekt w postaci ich przeprosin za ludobójstwo Polaków na Wołyniu i Galicji Wschodniej, to musi się czuć mocno rozczarowany. 

""Tego nie zrobiło państwo ukraińskie, ale prezydent Wołodymyr Zełenski powinien wziąć jako Ukraina jednak większą odpowiedzialność” – tak rzecznik MSZ Łukasz Jasina w programie „Onet Rano” odpowiedział na pytanie, czy „prezydent Zełenski powinien przeprosić za Wołyń, za rzeź wołyńską"" [1]. 

Na tę wypowiedź w zadufany a nawet bezczelny sposób zareagował ambasador Ukrainy w Polsce Vasyl Zvarych. Jego wpisy na Twitterze wywołały powszechne oburzenie w sieci. A napisał tak: ""Jakiekolwiek próby narzucania Prezydentowi Ukrainy czy Ukrainie co musimy w sprawie wspólnej przeszłości są nieakceptowalne i niefortunne. Pamiętamy historię i apelujemy o szacunek a wyważenie w wypowiedziach, szczególnie w trudnych realiach ludobójczej agresji rosyjskiej. Co więcej, dobrze znana formuła prawdziwego pojednania w stosunkach ukraińsko-polskich, która została przyjęta przez hierarchów naszych Kościołów, brzmi: „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”" [1].

Warto też przypomnieć, iż w listopadzie 2022 roku (sic!) Gabinet Ministrów Ukrainy powołał banderowca Andrija Melnyka na stanowisko wiceministra spraw zagranicznych Ukrainy. ""Pod koniec czerwca, jeszcze jako ambasador Ukrainy w Niemczech, w rozmowie z dziennikarzem Tilo Jungiem komentował historyczne spory na linii Polska-Ukraina, dotyczące Bandery. To właśnie Bandera przewodził jednej z frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), której zbrojne ramię, dowodzona przez Romana Szuchewycza – Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) odpowiedzialna jest za czystki etniczne na ludności polskiej Wołynia i Galicji Wschodniej w latach 40. XX wieku (...) Dyplomata został m.in. zapytany o masakry polskiej ludności, którymi miał dowodzić Bandera. Jak usprawiedliwiał tymczasem Melnyk, we wskazanym okresie dochodziło zarówno do masakr Polaków, jak i Ukraińców. – To była wojna – stwierdził polityk (...) Melnyk podkreślał, że Bandera nie był masowym mordercą, a Ukraińcy byli prześladowani w II RP "w sposób, który trudno sobie wyobrazić". Mówił, że Polska była dla Ukraińców w tamtym czasie "takim samym wrogiem jak nazistowskie Niemcy i ZSRR"" [2].

Po tej wypowiedzi ukraińskiego polityka oraz w reakcji na jego nominację na wiceministra w ukraińskim rządzie, ze strony polskich polityków od prawa do lewa posypały się słowa krytyki i twierdzenia, że owa nominacja jest niefortunna [3,4].

Ja również napisałem wtedy: "Może wreszcie polskim filoukraińcom przysłowiowe "klapki z oczu spadną" i zauważą, że pomimo naszej wszechstronnej pomocy dla walczącej z Rosją Ukrainy, ona w dalszym ciągu gloryfikuje ludobójcze OUN-UPA a jedyny gest dobrej woli z ich strony stanowiło odsłonięcie wcześniej przez nich zabudowanych "Lwów" przy polskim cmentarzu (...) Owszem. Nasze historyczne kontakty z Ukraińcami są trudne, ale właśnie dlatego przyszłe nasze dobrosąsiedzkie relacje winny być oparte na fundamencie prawdy o przeszłości. A ona jest jednoznaczna. Dranie i ludobójcy z OUN-UPA dokonali etnicznego bestialskiego i barbarzyńskiego wymordowania Polaków na Wołyniu i Galicji Wschodniej. Szacuje się, że wtedy zamordowano około 200 tysięcy Polaków, którzy zanim zginęli byli okrutnie męczeni i maltretowani w sposób tak okrutny, że aż trudny do wyobrażenia (...) 
I tylko na tej prawdzie można zbudować nasze poprawne obopólne relacje w przyszłości. Ale musimy się też zastanowić trochę głębiej nad tą nominacją (...) Czy nie jest czasem tak, że Ukraińcy po prostu wykorzystują naszą naiwną i romantyczną mentalność oraz chrześcijańskie miłosierdzie, które już wielokrotnie okazywały się być dla nas tragiczne? Czy nasza obecna niemal altruistyczna pomoc przekłada się na zmianę negatywnego stosunku narodu ukraińskiego do Polaków? Czy w ogóle warto z naszej strony ponosić takie materialne i pozamaterialne nakłady na pomoc Ukraińcom, skoro oni odwdzięczają się nam nominacją banderowca na ich wiceministra spraw zagranicznych? Czy czasem nie należy wreszcie zażądać od Ukrainy jasnego stanowiska wobec mordów OUN-UPA i uznania ich oficjalnie za ludobójstwo? A może też należy zadbać w końcu o nasze interesy i postawić jasne i przejrzyste warunki Ukraińcom, których spełnienie będzie warunkowało dalszą naszą dla nich pomoc w wojnie z Rosją? (...) Tych pytań zapewne jest jeszcze bardzo wiele, ale odnosząc się do tego ostatniego, to już dziś musimy przygotować i oficjalnie przedstawić warunki Ukrainie, od których spełnienia będzie zależało nasze dalsze dla nich wojenne i powojenne wsparcie. Do takich na pewno będzie: uznanie przez Ukrainę "Rzezi Wołyńskiej" za ludobójstwo, podpisanie przedwstępnych umów dla polskich firm na odbudowę Ukrainy, dostęp do masowych polskich grobów i pozwolenie na ekshumację ciał czy oficjalne zrzeknięcie się Ukrainy z roszczeń terytorialnych wobec Polski i uznanie naszej granicy z Ukrainą za ostateczną" [5]. 

Naprawdę jestem dumny z Polski i Polaków, którzy pomagają Ukrainie i Ukraińcom, ale my nie jesteśmy Ukraińcami a Polakami i dla nas najważniejsza winna być nasza Ojczyzna. Warto o tym pomyśleć i przestać być znów naiwnym. 

Mamy więc prawo "dmuchać na zimne"! Wojna na Ukrainie kiedyś się skończy i mam nadzieję, że z sukcesem dla Ukrainy i Ukraińców. I wtedy naprawdę będzie bardzo ważna nasza przyjaźń, którą można zbudować jedynie na prawdzie historycznej. 

[6] Galicja Wschodnia i Małopolska Wschodnia to nie jest do końca tożsame terytorium, ale w większości się ono terytorialnie pokrywa: stąd bardzo często używa się tych nazw zamiennie, choć tak naprawdę ludobójstwo nacjonalistów ukraińskich na Polakach dotyczy (oprócz Wołynia) Małopolski Wschodniej

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

piątek, 19 maja 2023

Obecnej UE nie da się zmienić! To naiwne mrzonki!

Minister d.s. UE Szymon Szynkowski vel Sęk stwierdził, że trzeba być w UE, żeby ją zmienić: "W Unii Europejskiej nie tylko warto być, ale trzeba być. Jeżeli jesteśmy odpowiedzialni za Europę - a czujemy się jako państwo z ponadtysiącletnią historią odpowiedzialni nie tylko za Unię Europejską, ale za Europę, za jej przyszłość - to Unię trzeba starać się zmieniać; ścieżkę jej rozwoju korygować w taki sposób, żeby Europa w przyszłości nie uległa tym wszystkim negatywnym zjawiskom. Bo jeśli ulegnie, to skutki tego odczuje również Polska [1]".

Panie ministrze! To, co Pan mówi jest naiwną mrzonką. Obecnego kierunku rozwoju UE nie da się zmienić od środka, nie da się UE zawrócić do stanu dobrowolnego związku niepodległych i suwerennych państw, tzw. Europy Ojczyzn. Trzeba być naprawdę w balonie jakiejś "political fiction", aby w taką zmianę wierzyć.

Obecne elity UE pod wodzą Niemiec, Francji i Niderlandów od dziesiątków lat budują Jedne Sfederalizowane Państwo Europa ze stolicą tak naprawdę w Berlinie i ewentualnie z jakimiś odgałęzieniami  w Brukseli.  Europejski Bank Centralny (EBC) mieści się przecież w Niemczech a to jest najważniejsza instytucja unijna strefy Euro! Jak to dobrze, że D. Tusk nie zdążył na rozkaz Niemców wprowadzić Euro w Polsce, ale musimy uważać, bo jestem pewien, że gdyby PO znów rządziła to na pewno by to Euro u nas wprowadziła i to stosunkowo szybko [2, 3].  

Wchodząc do UE wyobrażaliśmy sobie, że ona będzie dla nas ostoją zachodniego bogactwa. Po latach bycia pod wpływem Rosji Sowieckiej myśleliśmy, że nasza bytność w UE jest dla nas historycznie oczywista, bo zawsze tą Europą byliśmy. Pragnęliśmy swobodnie podróżować po Europie i w niej też mieć możliwość zatrudnienia za o wiele większe pieniądze niż w kraju. Ostatecznie też sądziliśmy, że UE jest gwarancją naszej suwerenności i niepodległości oraz liczyliśmy na ogromne unijne finansowe wsparcie, które pozwoliłoby uczynić naszą Polskę bogatą i zasobną. 

Jednak ogólnie nasze wyobrażenie o UE było takie, że jest to twór podobny do EWG, gdzie najważniejszymi elementami była wolność europejskiego przepływu: ludzi, kapitału i dóbr oraz usług. Tak sobie wyobrażaliśmy tą UE, do której wstępowaliśmy. I w sumie wtedy ona mniej więcej taka była, choć już wtedy można było zauważyć, że staje się lub może stać się poniekąd drugim ZSRR. 

Dzisiaj UE jest czym innym niż była w w 2003 czy 2004 roku, kiedy do niej wstępowaliśmy. Ciekawe jakie wtedy byłyby wyniki naszego referendum akcesyjnego, gdyby Polakom zadano pytanie, które dziś jest aktualne i właściwe:  

"Czy wyraża Pani/Pan zgodę na przystąpienie Polski do UE, która będzie dążyła do zbudowania Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa ze stolicą w Berlinie a tym samym godzi się Pani/Pan na utratę polskiej suwerenności i niepodległości?" 

Ja wtedy podejrzewałem, że w takim niewłaściwym kierunku będzie zmierzać UE i dlatego w 2003 roku w referendum akcesyjnym głosowałem "przeciw", bo zdawałem sobie już wtedy sprawę, że budowane jest drugie ZSRR, czyli Związek Socjalistycznych Republik Europejskich (ZSRE) wedle zapisów "Manifestu z Ventotene" autorstwa przede wszystkim komunisty A. Spinellego [4] oraz ideach takich komunistów jak A. Gramsci (komunistyczny "marsz przez instytucje") [5] czy wytycznych tzw. marksistowskiej, niemieckiej Szkoły Frankfurckiej [6].  

Mogę więc powiedzieć, że mam czyste sumienie, bo nie uległem powszechnej prounijnej propagandzie i w referendum akcesyjnym głosowałem "przeciw", ale naprawdę nie cieszę się z tego mojego czystego sumienia, bowiem niestety obrany kierunek rozwoju UE jest taki, którego wtedy się ogromnie bałem. A tym kierunkiem - powtórzę już nie wiem, który raz -  jest budowa lewackiego Jednego Państwa Europa ze stolicą w Berlinie, no może wspólnie z Brukselą, bo tam są bizantyjskie budynki i budowle wybudowane dla postkomunistycznych elit całej UE. 

Jednak tak naprawdę ta budowa Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa była prowadzona "krok po kroczku" i niejako "w ukryciu". Dopiero bowiem 1 marca 2017 roku KE "odkryła karty" i formalnie w tzw. "Białej  księdze w sprawie przyszłości UE" [7] jednoznacznie wymieniła tylko jedno źródło ideowe jej dalszego rozwoju – właśnie napisany w duchu ideologii marksistowskiej Manifest z Ventotene. Jego autorzy zakładają federalizację Europy, niezależnie od woli mieszkańców kontynentu.

Tak dygresyjnie... Jakże symptomatyczne jest to totalitarne określenie "niezależnie od woli mieszkańców kontynentu" i jakże podobne do określenia twórcy ideowego nazizmu i komunizmu Karola Marksa: "Klasy i rasy, które są zbyt słabe, żeby opanować nowe warunki życia, muszą zniknąć..." [8]. 

Warto też wiedzieć, że w umowie koalicyjnej obecnego rządu w Niemczech zawarto postulat dążenia do zbudowania takiego jednego federacyjnego państwa Europa. 

Realizacja postulatu federalizacji oczywiście oznacza ni mniej ni więcej jak likwidację suwerennych i niepodległych państw europejskich, które w nowym Związku Socjalistycznych Republik Europejskich (ZSRR - bis) będą odgrywały rolę landów/województw/republik. 

Naprawdę. W 2003 roku głosowaliśmy a w 2004 roku przystępowaliśmy do innej UE niż jest dzisiaj a do tego dochodzą jeszcze inne uwarunkowania geopolityczne, które wyrażają się np. poprzez hipotetyczne porozumienie między Niemcami i Rosją mające na celu podział wpływów tych krajów w Europie. Niemcy mają dominować - poprzez sfederalizowane jedno państwo europejskie - w krajach, które dziś lub w przyszłości są (będą) członkami Unii Europejskiej, natomiast wpływy Rosji mają po ich zachodniej stronie obejmować m.in. Ukrainę i Białoruś. A wszystko ma zmierzać do budowy Eurazji od Władywostoku do Lizbony. 

Także Panie ministrze! Polska ma tak naprawdę dwa wyjścia: albo czekać cierpliwie na samoistny upadek dzisiejszej UE albo po prostu dokonać Polexitu! Pierwszy sposób na bycie w UE jest bezsensowny, bo zanim UE upadnie to jeszcze zdąży narobić zbyt wiele szkód. Zostaje więc Polexit! 
Ja o wyjściu z UE gaworzę już od lat a tym samym nie podzielam Pana optymizmu  że w UE trzeba być, żeby ją zmienić. Jej się nie da zmienić i trzeba zrobić wszystko, żeby upadła nawet przez nasz Polexit!. Wtedy będzie można zbudować coś nowego i racjonalnego, np. w stylu EWG-bis.

[2] Co nas czeka po likwidacji gotówki i rewolucji neomarksistowskiej? - czytaj: https://krzysztofjaw.blogspot.com/2021/01/co-nas-czeka-po-likwidacji-gotowki-i.html
[3] Dlaczego posiadanie własnej waluty jest koniecznością? - czytaj: https://krzysztofjaw.blogspot.com/2021/01/dlaczego-posiadanie-wasnej-waluty-jest.html


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

poniedziałek, 15 maja 2023

Unijne absurdy! Cz. 3 - Dzieci gorsze niż samochód

Obiecałem co jakiś czas prezentować absurdy unijne. To jest trzeci tekst na ten temat i dotyczy fanatyków ekologicznych, dla których walka z klimatem stała nową i szaleńczą religią...

Na początek chcę Państwu przedstawić treść świetnego felietonu jaki na portalu wpolityce.pl umieścił jeden z moich ulubionych tam autorów Dariusz Matuszak: ""Dzieci gorsze niż samochód. Niemcy przeliczają je na CO2. Klimatyści nie chcą mieć potomstwa, bo niesie planecie "zagładę klimatyczną"" [1]. 

---------------------------------

W Niemczech coraz silniejsza staje się nowa sekta klimatystów. Fanatycy z Ruchu Strajku Urodzeniowego - Gebärstreik-Bewegung sterylizują się, by nie mieć dzieci. Te są bowiem według nich wielkim zagrożeniem dla planety.

O tym, że coraz więcej jest obłąkańców, którzy z powodu mniemanej groźby globalnego ocieplenia nie chcą mieć dzieci, wiadomo już od kliku lat. Niemcy dopiero teraz jednak przekonują się jak wielu jest klimatycznych fanatyków, jaka jest skala klimatycznego obłędu. Wszystko m.in. za sprawą procesu w Ratyzbonie, gdzie przed sądem stanęła grupa wariatów oskarżonych o przyklejenie się do jezdni i sparaliżowanie ruchu i sprowadzenia niebezpieczeństwa wypadku, czy katastrofy.

Fanatycy postanowili wykorzystać salę sadową jako trybunę do przedstawienia swych racji, więc w niemal histerycznym wystąpieniu jedna z przyklejających się opowiedziała ze łzami w oczach, że poddała się sterylizacji, by nie mieć dzieci. Te bowiem według niej niosą największe zagrożenie dla planety. Okazało się, że 35-latka należy do nowej sekty klimatycznej - Ruchu Strajku Urodzeniowego. Należące do niego panie sterylizują się, a panowie dokonują wazektomii - podwiązania przewodów nasiennych. Koszt takiego okaleczania się to u panów to około 500 euro, a u pań 1500. O ile u członków sekty zabieg jest jakoś odwracalny, to w przypadku fanatyczek jest to o wiele bardziej skomplikowane i ryzykowne.

Początki ruchu podwiązywania i sterylizowania - robienia się bezpłodnym, mają sięgać 2017 roku, kiedy to szwedzki Uniwersytet Lund i kanadyjski British Columbia opublikowały pracę Setha Wynesa i Kimberly Nicholas, z której ma wynikać, że nieposiadanie dziecka jest najlepszym sposobem zapobieżenia zagładzie planety. Dzieci zostały przeliczone na tony CO2 i obłąkańcom wyszło, że są gorsze niż samochody. Takie dziecko w związku z obsługiwaniem go, żywieniem etc powoduje roczną emisję 58,5 tony CO2. A jak się przestaje jeździć samochodem to się średnio rocznie zaoszczędza ledwie 2,4 tony. Okazuje się, że też, że nie za bardzo nawet opłaca się duszenie dzieci - robienie takich co nie oddychają. Oddychanie bowiem to emisja co najwyżej 0,5 tony rocznie, czyli nawet mniej niż związane jest z hodowlą i jedzeniem mięsa - 0,8 tony.

Liczni krytycy pracy Wynesa i Nicholas, jak choćby ekspert niemieckiej Federalnej Agencji Środowiska, Michael Bilharz wskazują, że dzieci powodują znacznie mniej emisji niż dorośli, więc lepiej zamknąć elektrownie na paliwa i zakazać jeżdżenia samochodem, niż rozmnażania się. Ze swej strony dodam, że bardziej ekologicznie opłacalne niż niemieckie są dzieci afrykańskie. Mało jedzenia, mało prądu zużywają, ubrań prawie wcale, a w takim Kongo, to jeszcze w kopalniach pracują i wydobywają kobalt na ekologiczne samochody elektryczne.

W Niemczech jedną z liderek sekty sterylizowania się i podwiązywania, jest jak sama się określa „antynatalistka” Verena Brunschweiger, autorka książki „Wolna od dzieci zamiast bezdzietna”. Ta pani chciałaby, aby państwo niemieckie wypłaciło bezdzietnym parom liczącym powyżej 50 lat 50 tysięcy euro nagrody za ochronę planety. To miałaby być też zachęta dla młodszych, by się nie rozmnażali. Niektórzy członkowie sekty opowiadają się za wprowadzeniem w przyszłości specjalnego programu motywacyjnego. Np. ci, którzy się wysterylizowali, podwiązali, czy w jakikolwiek sposób wyjałowili tak, że nie będą mieli dzieci, uzyskaliby prawo do większej liczby steków rocznie, czy lotów samolotem.

Niemieccy klimatyści, rosyjscy rzezańcy

Mamy do czynienia z fanatykami, ludźmi obłąkanymi, o mózgach wypranych, umysłach przetrzebionych. I tak ich należy traktować, a nie jak jakichś aktywistów, działaczy, czy kogokolwiek kto ma coś sensownego do zaoferowania, coś pożytecznego robi. Nie ma wątpliwości, że klimatyzm staje się dla wielu religią. W patologiczny, chory sposób wypełnia pustkę po niej. To temat na oddzielne, bardzo duże rozważania, tym niemniej działania niemieckich obłąkańców to nic nowego pod Słońcem. W XVIII wieku w Rosji narodziła się sekta skopców. Skopcy - rzezańcy uważali, że źródłem wszelkiego zła są żądze, a z nich najgorsza jest seksualna. Dlatego też, by pozbyć się jej, poddawali się okaleczeniom tzw. małej i wielkiej pieczęci. Mężczyzn kastrowano i obcinano im penisy. Kobietom wypalano sutki, czy obcinano piersi i wycinano część genitaliów. Wszystko to kojarzy się z też z dzisiejszymi procedurami „zmieniania płci”. Zafascynowany gorliwością religijną rzezańców car Aleksander I przekazywał im wielkie fundusze i majątki. Z czasem okazało się, że sekta zagraża całemu społeczeństwu, choćby osłabia siły wojskowe, więc skopcy byli brutalnie zwalczani, ale przetrwali aż do rewolucji bolszewickiej.

Możemy się z szaleńców śmiać, ale złudzeniem jest, iż skoro mamy XXI wiek, to obłąkańcy nie mogą mieć ogromnego wpływu ma państwa, społeczeństwa. Ledwie ojcowie i dziadkowie dzisiejszych Niemców jako fanatycy służyli jednemu z najpotworniejszych reżimów w dziejach ludzkości.

Gdyby nie to, że cały ten Ruch Urodzeniowego Strajku jest tak ponury i groźny, to byłby nawet śmieszny i groteskowy. Teoretycznie można by nawet cieszyć się, że obłąkańcy, nie przekażą swego materiału genetycznego. Jeśli jednak dzisiaj mówi się o wielkich problemach psychicznych dzieci, to można się zastanowić jaki wpływ na nie może mieć propaganda, iż przyczyniają się do zagłady planety. Co to dla nich znaczy, gdy słyszą, że lepiej, by ich nie było. I z drugiej strony te same dzieci dowiadują, się że za kilkanaście lat czeka je śmierć z powodu zmian klimatu. Dzieciństwo w poczuciu winy i cieniu zagłady. 70% dzieci brytyjskich odczuwa tzw. ekolęki - strach przed zmianą klimatu. To ci z mediów, świata celebrytów i polityki bezmyślnie powielając brednie klimatycznych fanatyków przyczyniają się do stanu, w którym dzieci potrzebują opieki psychiatrycznej, młodzi obłąkańcy przyklejają się do jezdni, okaleczają, a nawet popełniają samobójstwa, by nie być obciążeniem dla planety.

Mieszkania z eko pleśnią

Ale są też i optymistyczne wieści z Niemiec i niech one będą pointą. Jedna z berlińskich spółdzielni mieszkaniowych dzielnie walczy z plagą pleśni, która „zżera” jej lokale. Otóż lokatorzy bardzo gorliwie zaczęli wypełniać rozkazy ministra gospodarki Roberta Habecka, by oszczędzać energię. Zgodnie z rozkazem obniżyli więc temperaturę w swych mieszkaniach, i aby chronić się przed chłodem uszczelnili wszystkie okna i nie otwierali ich przez zimę. Teraz więc dzielnie walczą z pleśnią, która pojawiła się z powodu braku wentylacji - para wodna z kąpieli, gotowania etc nie mając ujścia wżarła się w ściany i sprzęty, więc porosły na nich piękne grzyby.

-----------------------------------------

To tyle dość szokujących informacji, ale czy naprawdę szokujących? Przecież takie zachowanie niemieckich klimatystów logicznie wprost wynika z ich odrealnionego strachu przed ociepleniem klimatu i przyszłą katastrofą ekologiczną na Ziemi. Straszne jest to, że oni naprawdę w te ocieplenie klimatu wierzą i nie zdają sobie sprawy jak są manipulowani przez tych, którzy chcą w przyszłości zarządzać naszą planetą i zdepopulowaną do 500 mln ludzką masą. Tacy ludzie jak Bill Gates czy nowa u nich postać Juwal Noach Harari od dawna gaworzą, że trzeba radykalnie uszczuplić wielkość ludzkiej populacji a przecież np. brak potomstwa jest idealną drogą do realizacji tego celu. Innymi działaniami zmierzającymi w tym kierunku to np. aborcja, eutanazja, zaraza, zniszczenie rodziny i wiary chrześcijańskiej.

I u fanatycznych odbiorców takich klimatycznych strachów rodzą się właśnie takie pomysły jak dążenie do braku potomstwa, bo dzieci to straszna dla klimatu emisja CO2. Co będzie następne? O krowach i świniach emitujących szkodliwe dla klimatu gazy już przecież słyszeliśmy to teraz może przyjdzie i czas na ograniczenie przez ludzi częstości oddychania, bo przecież każdy ludzki wydech to emisja CO2, a oddychamy częściej, gdy jesteśmy np. zmęczeni wysiłkiem fizycznym czy zdenerwowani... może więc ograniczą nam możliwość joggingu czy uprawiania seksu? 

Absurdalnych pomysłów już się rodzi wiele: od jedzenia robaków poprzez zakaz rejestracji samochodów spalinowych czy podatku od rozpalenia grilla aż po całkowite ograniczenie spożywania konkretnych rodzajów posiłków czy możliwości przemieszczania się jak to proponują zieloni włodarze miast zrzeszonych w organizacji C40 Cities. 

Źródło: https://krzysztofjaw.blogspot.com/2023/02/robaki-sztuczne-mieso-roslinne-buty.html

Trzeba też wskazać, że już wiele tych chorych pomysłów zawarte zostało w ideologicznym, absurdalnym i samobójczym kosztowo unijnym pakiecie klimatycznym „Fit for 55”, który ma na celu redukcję gazów cieplarnianych o 55 proc. do 2030 r. To ma być pierwszy krok na drodze to osiągnięcia neutralności klimatycznej netto do połowy stulecia. Zawiera takie rozwiązania jak: nowy podatek od CO2, likwidacja aut spalinowych i wzrost cen prądu. Pakiet zakłada 13 zmian legislacyjnych – wśród nich jest m.in. rewizja unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS), nowa strategii leśna, mechanizm regulacji granicy emisji dwutlenku węgla (CBAM) czy nowelizacja dyrektywy w sprawie energii odnawialnej (RED).

Źródło: https://strefainwestorow.pl/artykuly/oze/20210827/dokument-fit-for-55

Jestem pewny, że jeszcze wiele razy przyjdzie nam "przecierać oczy ze zdumienia", gdy będziemy poznawali kolejne zielone absurdy wymyślane przez fanatyków klimatycznych, niezależnie czy cynicznie kreowane przez elity czy powstające w głowach ludzi wierzących w te klimatyczne brednie. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 


niedziela, 14 maja 2023

Instynkt byka, frustracja elit, zdrada i syndrom utraty władzy...

Oczywiście, że jest w Polsce rzesza ludzi, która z entuzjazmem pochłania każde, nawet najbardziej emocjonalnie rynsztokowe słowa D. Tuska i jego ferajny. 

To taki wykreowany przez elity III RP "instynkt byka" uczestniczącego w Corridzie. Rolę czerwonej szmaty, na którą ku własnej zgubie atakuje ów byk pełni tutaj PiS i J. Kaczyński. I słowa "PiS" oraz "Kaczyński" od razu uruchamiają bezrozumną nienawiść i wściekły atak - tak ukształtowanych przez swoje samobójcze elity - zwykłych zwolenników PO (KO). I nie ważne jest, że każdy taki atak powoduje to, iż byk ten zostaje osłabiony kolejną dzidą wbitą mu w kark - nawet jakby już słaniał się na nogach to dalej będzie ślepo atakował. A jak już tym "bykom" brakuje argumentów to zostaje tylko wściekłe wycie: Wypier...ć, Jeb... PiS (***** ***), i wrzask bez słów (są nawet takie szkolenia z wrzasku w Warszawie). Część tych wyborców można jednak jeszcze uratować pokazując im jak kończą takie ogłupione byki na Corridzie. 

Inną grupą ludzi, którzy są fanatycznymi zwolennikami D. Tuska to sfrustrowane tzw. elitki III RP. Przez niemal całą III RP byli autorytetami i ubzdurali sobie, że tylko oni mają rację, bo są wykształceni, z wielkich miast... i tylko oni stanowią warstwę (kastę) opinionośną i opiniotwórczą. A PiS im to zabrał, ale tak naprawdę zabrała im to hołota pisowska w postaci "chlejących, bijących swoje dzieci, bijących kobiety i nie pracujących od wielu lat chamów". Naprawdę oni w to wierzą i jest to dla nich nie do zniesienia a ich frustrację podtrzymują liderzy KO i jej akolitów. Owszem występuje tu też żal w postaci "odsunięcia od finansowego koryta", ale dla nich jest to mniej istotne od poczucia niesprawiedliwości dziejowej, która ich spotkała ze strony nikczemnych ćwierćinteligentów i chłopskich polskich ksenofobów. Stąd to ciągłe powtarzanie o wypełzających z nory wyborcach PiS zaśmiecających całą Polskę wraz z jej nadmorskimi plażami i złość, że taka hołota otrzymuje państwowe wsparcie. Tej kategorii wyborców KO (PO) już dla Polski nie odzyskamy. Ci wszyscy celebryci, artyści, naukowcy, prawnicy, dziennikarze... ta cała "elitka" sama sczeźnie we własnym poczuciu mitomańskiej wyższości. 

Jest też "oderwana od finansowego koryta" i władzy grupa tzw. establishmentu polityczno-gospodarczego PO (KO), lewicy, ludowców i tych, którzy do tej grupy chcieliby dołączyć. To zwykli karierowicze, którzy albo chcą powrócić do władzy albo ją dla własnych korzyści choć częściowo przejąć. To ludzie łasi jedynie na "władzę i pieniądze". Źle im się żyje bez tej władzy, którą po roku 2015 utracili. A i wśród nich są ludzie, którzy chcą wreszcie dostąpić zaszczytu "bycia przy korycie". Często u takich ludzi występuje swoisty syndrom utraty władzy, bo kto raz jej posmakował to bez niej życie wydaje się bezsensowne. Są sfrustrowani i zrobią wszystko, aby ta władza do nich powróciła. W ramach tej grupy są też różni przestępcy gospodarczy, wyłudzacze VAT, łapówkarze na linii sektor prywatny - sektor publiczny, etc. Ich można pozyskać jedynie za obietnice władzy i/lub pieniędzy, ale dla Polski i tak są nieprzydatni, bo zawsze ktoś może ich zwyczajnie podkupić. 

No i na koniec wśród różnorakich elit i wyborców totalnych są pospolici współcześni Targowiczanie, zwykli zdrajcy i często agenci różnej maści działający na szkodę Polski i to na rozkaz naszych wrogów takich jak Rosja czy unijne Niemcy. Często oni w ogóle nie identyfikują się jako Polacy a obywatele innych państw lub np. jako Europejczycy. Można ich znaleźć pośród wszystkich wcześniej wymienionych grup a co niektórzy nawet twierdzą, że przywódca opozycji D. Tusk i część jego zaplecza to najprawdopodobniej właśnie jedni z takich osób. Są wśród nich i tacy, na których ktoś ma jakieś tzw. "haki" dotyczące ich przeszłości lub teraźniejszości. U nich króluje strach przed prawdą i możliwością jej odkrycia a dodatkowo to zwykłe antypolskie szmaty na usługach naszych wrogów i dla tych wrogów są w stanie sprzedać Polskę i Polaków. Tak naprawdę to oni winni oglądać świat zza krat albo spędzać czas na wiecznym wygnaniu. I tu niestety pojawia się brak programu CELA+, który te plewy w końcu by "ściął" jak zdrajców "ścinali" AK-owcy... no może dziś nie poprzez karę śmierci, ale poprzez więzienie owszem. Oczywistym jest, że tych ludzi nie powinno być w Polsce i nie nie ma się co zastanawiać, czy może warto byłoby ich przewerbować. 

P.S.
Być może część z państwa czuje niedosyt opisanych kategorii wyborców PO (KO), a w szczególności braku scharakteryzowania lewackich wyznawców ideologii gender czy środowisk LGBTQ. Uznałem jednak, że ci wyborcy to raczej reprezentują polską lewicę a nie PO (KO), choć oczywiście zauważam, że PO (KO) skręciła mocno w lewo i chce podebrać wyborców lewicowych. Mogę jedynie powiedzieć, że cała ta tęczowa masa jest nieprzydatna dla Polski i jej się nigdy już nie zmieni. 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

piątek, 12 maja 2023

Oj te babole PiS-u...

Ja wiem, że "tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędów". Tym niemniej w obecnej napiętej sytuacji międzynarodowej oraz trwającej kampanii wyborczej, babole popełniane przez ważnych polityków partii rządzącej mszczą się delikatnie mówiąc "podwójnie". 

Akurat teraz taki błąd popełnił szef Ministerstwa Obrony Narodowej, który rozpoczął publiczną debatę nad winą wojskowych w sprawie znalezienia rakietowego "nielotu" pod Bydgoszczą. 

Po jaką cholerę minister Mariusz Błaszczak zaczął publicznie zwalać winę na podwładnych i samego Dowódcę Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych RP, generała broni Tomasza Piotrowskiego, który podobno nie poinformował ministra ON o obiekcie ani innych centrów decyzyjnych. 

Minister ON stwierdził w wygłoszonym oświadczeniu, że procedury zadziałały prawidłowo do poziomu COP. Minister nie podał szczegółów na temat tego jaki pocisk znaleziono pod Bydgoszczą. 

Minister Mariusz Błaszczak podobno zażądał też dymisji gen. Tomasza Piotrowskiego, który 12 maja 2023 wydał oświadczenie w tej sprawie na stronie Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych: 

"Szanowni Państwo, dzień dobry,

mówię do Państwa z miejsca kierowania Ćwiczeniem Anakonda i dowodzeniem Dowództwa Operacyjnego rozmieszczonego w północnej części Polski. Mówię do Państwa dlatego, że w ostatnich godzinach odebrałem wiele telefonów, przeczytałem wiele informacji od ludzi, którzy piszą do mnie o tzw. „burzy medialnej”, jaka zapanowała w przestrzeni.

Mówię do Państwa w istotnym dla Polski i Sił Zbrojnych momencie określonej sytuacji bezpieczeństwa. Za wschodnią granicą mamy wojnę w Ukrainie, która nie wiadomo ile czasu jeszcze będzie trwała i w jaki sposób będzie się toczyć. Mamy cały czas zdeterminowanego przeciwnika, który podsyła nam migrantów. Mamy cały czas dużą aktywność Sił Zbrojnych, wiele ćwiczeń i realizujemy wiele dla poprawy bezpieczeństwa Polski.

Mówię do Państwa, bo chciałem zwrócić się z apelem o rozsądek, o to abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy. Bo ten przeciwnik już tylko na to czeka. Apeluję do Państwa, abyśmy byli silni i skonsolidowani. Abyśmy się nawzajem wspierali, aby nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które pomagają przeciwnikowi, a szkodzą nam.

Od września 2018 roku, przyjmując obowiązki powiedziałem, że świadom jestem zagrożeń, niebezpieczeństw i nie ustanę nigdy w dbaniu o bezpieczeństwo naszego Narodu, naszego kraju, naszych obywateli. Od tamtego dnia, każdego dnia staram się wywiązywać ze swoich obowiązków.

Chcę Państwa też zapewnić - mam taką wiedzę i świadomość - że w Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, którzy każdego dnia robią dokładnie to samo. Wstając rano, patrząc w lustro pytają się czy zrobili wystarczająco dużo i czy zrobili wszystko dla bezpieczeństwa państwa i którzy każdego dnia starają się być coraz doskonalsi, coraz lepsi, żeby zadbać o nasze wspólne bezpieczeństwo, by Polska byłą bezpieczniejsza i stabilniejsza.

Wierzę głęboko, że żyjemy w Państwie, które jest silne i sprawiedliwe. Wierzę też głęboko we wszystkich Polaków, że jesteśmy w tej chwili w stanie pokazać przy nadchodzącym zagrożeniu ze wschodu, że jesteśmy świadomi, że żyjemy w kraju demokratycznym, że wiemy co to jest wymiar sprawiedliwości i nie ulegniemy złym emocjom. Bardzo serdecznie za to dziękuję.

Natomiast jako kierownik ćwiczenia Anakonda 23 chcę bardzo wszystkim podziękować, przede wszystkim żołnierzom, funkcjonariuszom i osobom zaangażowanym w ćwiczenie za maksymalne poświęcenie, które obserwuję wszędzie. Polakom natomiast i wszystkim tym, którzy przebywają na terenie Polski dziękuję za okazane wyrazy wsparcia, solidarności z wojskiem i podziwu dla naszego codziennego wysiłku.

Dziękuję Państwu bardzo serdecznie; życzę wszystkiego co najlepsze.

Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych
generał broni Tomasz Piotrowski" [1]

Powiem szczerze, że w całości podzielam stanowisko generała, ale uważam, że do całej sytuacji nie musiało w ogóle dojść i najlepiej by było, aby nigdy nie doszło. Sprawa bowiem dotyczy bezpieczeństwa Polski i nie powinna być przedmiotem publicznej walki szefa MON z generałem T. Piotrowskim. Dziś Polsce jest to w ogóle niepotrzebne a ewentualne przewinienia kogokolwiek winny być rozstrzygane na poziomie decyzji niejawnych. 

Już teraz D. Tusk wykorzystuje tą sytuację do ataku na MON i  bierze w obronę wojskowych. Ja wiem, że obrona wojska przez D. Tuska zakrawa na hipokryzję, bo w czasie jego rządów wojsko było traktowane jak "piąta kula u nogi", ale po co dawać pożywkę opozycji totalnej do ataku na rząd?  I to teraz!

Niestety takie decyzyjne babole nieraz są popełnianie przez PiS. Kiedyś to Jarosław Kaczyński "przestrzelił" z "piątką dla zwierząt", czym zraził sobie rolników i doprowadził do dymisji najlepszego w dziejach III RP ministra rolnictwa Krzysztofa Ardanowskiego a teraz znów babol w wykonaniu Mariusza Błaszczaka, który naprawdę dla armii zrobił wiele dobrego. I po co? Po to, aby zrazić do siebie wojskowych i to w czasach, gdy zbroimy się "na potęgę" i jest wojna u naszych bram? I to wszystko o taką drobnostkę...

Ja wiem, że w sprawach polskiej obronności istnieją drobiazgowe instrukcje postępowania, które muszą bezwzględnie obowiązywać wszystkich a w szczególności przedstawicieli i dowódców polskiej armii. Tyle tylko, że zawsze należy mocno rozważyć skalę zaniechań, aby nie utracić wartościowych ludzi i po prostu tego nie można rozstrzygać publicznie, bo to "woda na młyn" nie tylko dla naszych zdrajców spod znaku totalnych, ale też dla naszych wrogów zewnętrznych takich jak Rosja, Białoruś czy unijne  Niemcy!

I dobrze, że prezydent Andrzeja Duda zachowuje rozwagę i zdecydował się na obronę armii. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

Jaki język wyborczy, tacy wyborcy!


Pomijam tutaj aż dwa błędy ortograficzne w jednym słowie, bo po prostu tego tweeta pisał jakiś "bardzo wykształcony" członek zespołu po-wskich trolli a tweet został szybko usunięty. 

Mnie zastanawia i szokuje coś innego... 

Naprawdę! To jest okropne i straszne obserwować całkowity, i degenerujący upadek D. Tuska. I straszne jest też to, że od wielu miesięcy zwraca się on do swoich wyborców coraz bardziej rynsztokowym językiem, który najwidoczniej - może tak mu wyszło z wewnętrznych badań swojego elektoratu? - dociera do PO-wskich fanatyków i jest przez nich po prostu rozumiany. To jest naprawdę jeszcze okropniejsze niż same jego słowa. 

Jeżeli ja jako wahający się zwolennik PiS usłyszałbym z ust liderów mojej partii taki koszmarny i rynsztokowy język, to proszę mi uwierzyć, że wolałbym w ogóle nie głosować niż oddać swój głos na takie prymitywy. A do tego - co jest oczywiste - odsunąłbym się od każdego, kto deklarowałby swój na nich głos. 

Tyle tylko, że takim językiem naprawdę operują przeciwnicy obecnego rządu. Te słynne lemparciane "wypier...lać" czy też graficzny znak "***** ***", czyli "je...ć PiS" to tylko przykłady. Może więc takim językiem faktycznie D. Tusk zbliża się do swojego i swoich wyborców poziomu? I może z takiego dennego poziomu D. Tusk i jego wyborcy oceniają innych, czyli po prostu tych innych "mierzą swoją miarą"? 

Dla mnie jest to nie do przyjęcia i sądzę, że dla wielu moich rodaków również. Mam też nadzieję, że wśród zniesmaczonych takimi wypowiedziami D. Tuska jest choć trochę jego zwolenników i w końcu zaczną oni powoli odwracać się od niego. No bo jeżeli ich lider zwraca się do nich takim rynsztokowym językiem to uważa, że tylko taki język jest w stanie do nich dotrzeć... a to powinno być przez nich uznane za lekceważące i pogardliwe... 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

czwartek, 11 maja 2023

Swexit! Szwecja poza UE?

Pan Dariusz Matuszak opublikował na portalu wpolityce.pl ciekawy felieton pod tytułem: "Swexit. Czy Szwecja szykuje się do opuszczenia UE? Jeden z najważniejszych polityków wzywa do rewizji stosunków z Brukselą" [1].

Napisał w nim m.in., że: "Lider Szwedzkich Demokratów Jimie Akesson oznajmił, że przyszedł czas, by na nowo przyjrzeć się członkostwu Szwecji w Unii i całkowicie zmienić relacje z nią. To jeden z najważniejszych polityków, od którego zależy istnienie szwedzkiego rządu" [1]. 

W dalszej części zwrócił uwagę, że choć Szwedzcy Demokraci nie są w obecnej koalicji rządzącej to praktycznie wspierają konserwatywną (jak na warunki szwedzkie) mniejszość rządową składającą się z koalicji Umiarkowanej Partii Koalicyjnej (Moderaci), Chrześcijańskich Demokratów i Partii Ludowej. Wskazał też, że te trzy ugrupowania nie mają większości w parlamencie, ale mogą rządzić właśnie dzięki ugrupowaniu J. Akessona.

Autor zacytował również słowa szefa Szwedzkich Demokratów: "Dzisiaj istnieją dobre powody, aby poważnie przewartościować nasze członkostwo w związku (...) Szwecja zwyczajnie oddała znaczną część swojego prawa do decydowania o sobie. Nawet, jeśli jesteśmy reprezentowani w Unii przez naszych polityków, to jesteśmy o wiele za mali, aby móc coś realnie zmienić. Oznacza to, że niemieccy, polscy, czy francuscy politycy mogą w praktyce decydować, jaki samochód będziesz mógł kupić, ile kosztować będzie benzyna albo jakie drzewo będziesz mógł wyciąć na własnej działce (...) Politycy i biurokraci z innych krajów, których nie wybieramy, ani nie możemy odwołać, mają dziś większy wpływ na szwedzkie prawo niż ja i moi koledzy wybrani do Riksdagu. Taki rozwój sprawia, że wola ludu, która znajduje odzwierciedlenie w wynikach wyborów parlamentarnych, będzie stawała się coraz mniej ważna. Nasze wybory parlamentarne w Szwecji wkrótce przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie dla rozwoju Szwecji. Oczywiście nie możemy do tego dopuścić (...) UE może narzucić bardziej liberalną politykę imigracyjną Szwecji, która w ostatnich latach przyjęła coraz bardziej twardą postawę w sprawie wniosków o azyl"

W dalszej części tekstu autor konkluduje: 

"Otóż od 2005 roku odkąd liderem Szwedzkich Demokratów został Jimie Akesson partia głosząca antyunijne, antyimigranckie hasła zdobywała coraz większe poparcie. Jednak przez długie lata eurosceptycyzm ugrupowania postrzegany był jako główna przeszkoda w zdobyciu większej liczby głosów. Do 2018 roku Szwedzcy Demokraci otwarcie wzywali do przeprowadzenia referendum w sprawie Swexitu. I wtedy, by zyskać też mniej radykalnych wyborców, Akesson porzucił antyunijną retorykę. Teraz zaś, po 5 latach do niej z przytupem wraca. To oznacza, że nie boi się już utraty poparcia, że nastroje w Szwecji są takie, iż otwarta dyskusja o sensie obecności w Unii jest możliwa, staje się częścią politycznej debaty. Uniosceptycyzm wchodzi do głównego nurtu poglądów. Przestaje być dziwaczną i oderwaną od rzeczywistości intelektualną fanaberią".

(...)

"Opinia szwedzkiego polityka pokazuje też jak zmienia się postrzeganie Unii w Europie. Kolejne wybory i ewentualne sukcesy takich partii jak hiszpańska Vox będą stanowić wielkie wyzwanie dla eurokracji. Moim zdaniem to tylko kwestia czasu aż eurosceptycy zbudują masę krytyczną, by rozpoczął się ostateczny proces rozpadu Unii. Gdy ci ludzie się odnajdą, odliczą, przekonają, że jest ich dość, to rzucą wyzwanie Brukseli. Zresztą wyjście choćby jeszcze jednego państwa z Unii, oznacza koniec tego wspólnotowego projektu, albo jego całkowitą, fundamentalną przebudowę na zupełnie już innych zasadach".

(...) 

"A gdy to się stanie, nikt nikogo bagnetem, pałką, wrzaskami z trybuny Parlamentu Europejskiego nie będzie już w stanie powstrzymać przed ucieczką z europejskiego obozu".

To dobrze, że felietonista wpolityce.pl odnotował zdanie szefa Szwedzkich Demokratów na temat ewentualnego Swexitu, choć zdaję sobie sprawę, że jak na razie to głos jednego polityka a ewentualne wyjście Szwecji z UE to "pieśń dalekiej przyszłości". 

Niemniej cieszę się z samego faktu, iż w takiej do niedawna lewackiej i skrajnie rządowo prounijnej  Szwecji zaczyna się dyskusja o celowości jej dalszej bytności w europejskim kołchozie. 

Osobiście już od dawna apeluję o taką publiczną debatę w Polsce, debatę nad sensownością pozostawania Polski w takiej UE jaka jawi się dzisiaj i jaka - zdaniem eurokratów - ma ona być w przyszłości, publiczną debatę nad możliwością Polexitu. 

Okazuje się więc, że można jednak rozpocząć taką dyskusję. Skoro można w małej Szwecji to dlaczego nie można w Polsce, która od dawna jest przez elity unijne atakowana, poniżana i bezczelnie okłamywana? 

Sądzę, że nawet samo rozpoczęcie takiej dyskusji w Polsce ośmieli też wiele innych społeczeństw europejskich do zastanowienia się nad swoim członkostwem w UE, która jak na razie zmierza do zabrania suwerenności i niepodległości wszystkim państwom unijnym. 

Dygresyjnie. 

Kiedyś to polska Solidarność rozpoczęła demontaż bloku komunistycznego i samego Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR) ze stolicą w Moskwie. Może i też to my znów mamy szasnę na rozmontowanie Związku Socjalistycznych Republik Europejskich (ZSRE), czyli na wyprzedzające zastopowanie dążeń elit unijnych do budowy Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa ze stolicą w Berlinie. 

Gdybyśmy rozpoczęli taki proces to jak widać na przykładzie Szwecji, moglibyśmy liczyć nawet na niespodziewanych sojuszników. A wtedy może jakoś udałoby się - na co liczy np. PiS - zebrać w nowym Parlamencie Europejskim tylu a'la konserwatywnych europosłów, że możliwym stałoby się zawrócenie z obecnej drogi "rozwoju" UE i jej powrót do korzeni, do Europy Ojczyzn. 

Ja jestem, wobec możliwości wewnętrznej przemiany UE, raczej sceptyczny i uważam, że najpierw musi nastąpić upadek UE - Euroexit, aby na tych gruzach powstał zupełnie nowy europejski ład. Ale być może się mylę i chciałbym się mylić! Wszak są jakieś oznaki zmiany na staro-europejskiej scenie politycznej, gdzie coraz większe znaczenie mają a'la konserwatyści: jest Szwecja, są Włochy, jest Hiszpania czy Irlandia. Więc kto wie?
 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

środa, 10 maja 2023

Olaf Scholz - bezczelny, socjalistyczny "człowieczek z łysiną i bez wąsa"

Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników - NSDAP była marksistowską, niemiecką partią socjalistyczną, podobnie jak post-marksistowską i socjalistyczną jest Socjaldemokratyczna Partia Niemiec - SPD kanclerza z bazyliszkowym wzrokiem Olafa Scholza a wcześniej rusofilskiego szmalcownika kanclerza Gerharda Schrödera czy słynnego już niedouczonego i nienawistnego antypolaka Martina Schulza. 


Trzeba o tym cały czas przypominać, bo lewackie elity polityczne - i nie tylko niemieckie, ale i unijne - często gaworzą o tym, że nazizm był tworem skrajnie prawicowym a nie skrajnie lewicowym, rasowo szowinistycznie narodowo-socjalistycznym. Podobnej proweniencji był zresztą również marksistowski klasowy komunizm nazywany często realnym socjalizmem.  


I cóż ten bezczelny "człowieczek" wypluł z siebie z okazji kapitulacji Niemiec a tym samym rocznicy zakończenia II Wojny Światowej? 


Ano napisał na Twitterze, że: "78 lat temu Niemcy i świat zostały wyzwolone spod tyranii narodowego socjalizmu. Zawsze będziemy za to wdzięczni. 8 maja ostrzega nas: Nasze demokratyczne państwo konstytucyjne nie jest rzeczą oczywistą. Powinniśmy ją chronić i bronić - każdego dnia."[1].


Idąc za tą odkrywczą myślą, można by odnieść wrażenie, że to Niemcy były jednymi z tych, którzy byli ofiarami beznarodowego (czytaj wedle propagandy niemieckiej - polskiego) nazizmu i to Niemcy walczyli z nazistami na frontach II WŚ. 


Na takie dictum odpowiedział polski minister sprawiedliwości Z. Ziobro: "W ten sposób kanclerz Scholz nawiązał do tradycji swojego znanego rodaka (Josepha) Goebbelsa, który być może pozazdrościłby nawet inwencji twórczej kanclerzowi Scholzowi (...) Jest jakaś granica absurdu, kłamstwa i znieważania prawdziwych ofiar II wojny światowej przez niemieckiego kanclerza, bo została przekroczona (...) W tym miejscu śmiało można zadać pytanie - czy kanclerz Scholz jest idiotą, czy szulerem? [2]".

https://youtu.be/E7Dsf6K_r1o


Stwierdzenie O. Scholza można by uznać za ahistoryczną bzdurę, gdyby nie to, że Niemcy już od kilkudziesięciu lat prowadzą swoją własną politykę historyczną, która ma na celu zdjęcie z Niemców odium winy za II WŚ i jej gehennę. Usilnie bowiem chcą oddzielić Niemców od beznarodowych nazistów, co jest zadaniem karkołomnym, ale niestety znajduje nawet międzynarodowy posłuch, szczególnie u młodych ludzi, którzy II WŚ uważają za zamierzchłą historię. Bardzo bolesne dla ofiar niemieckiego nazizmu jest też to, że Niemcy w swojej narracji historycznej mają wsparcie w wielu środowiskach żydowskich światowych organizacji. 


Jestem też pewny, że gdyby dziś zapytać współczesnych Niemców o te słowa ich kanclerza to 80-90% z nich zgodziłoby się z nimi. Przecież 90% dzisiejszych Niemców to potomkowie nazistów i Niemców, którzy w 90% popierało A. Hitlera. Oni to najchętniej zdjęliby z siebie odpowiedzialność za swoich nazistowskich przodków.   


Panie O. Scholzu! Historii nie można zmienić i prawda zawsze zwycięży! I niech Pan w końcu zapłaci nam reparacje wojenne, bo to Niemcy niemal w całości są odpowiedzialne za II WŚ!


[1] "Vor 78 Jahren wurden Deutschland und die Welt von der Gewaltherrschaft des Nationalsozialismus befreit. Dafür bleiben wir immer dankbar. Der #8Mai mahnt uns: Unser demokratischer Rechtsstaat ist keine Selbstverständlichkeit. Wir sollten ihn schützen und verteidigen - jeden Tag" - https://twitter.com/Bundeskanzler/status/1655528694960586753?s=20-

[2] https://niezalezna.pl/484297-ziobro-reaguje-na-slowa-niemieckiego-kanclerza-trzeba-zapytac-wprost-scholz-jest-idiota-czy-szulerem



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 


© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 

http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 

kjahog@gmail.com 


Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 

Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 

Paypal: paypal.me/kjahog

poniedziałek, 8 maja 2023

Unijne absurdy czy tylko zwykły interes? Cz. 2 - Transport spalinowy

Obiecałem co jakiś czas prezentować absurdy unijne. To jest drugi tekst na ten temat [1] i dotyczy przyszłości transportu spalinowego w świetle przyjętego przez UE "Pakietu Fit for 55".

Motto:

"WSZYSTKIE ZWIERZĘTA SĄ RÓWNE, ALE NIEKTÓRE ZWIERZĘTA SĄ RÓWNIEJSZE OD INNYCH" - G. Orwell, Folwark Zwierzęcy.

Powyższy cytat dotyczy tego, iż po zwierzęcej rewolucji w Folwarku Dworskim i pozbyciu się jego właściciela Pana Jonesa, władzę przejęły zwierzęta zmieniając nazwę na Folwark Zwierzęcy a przywódcy rewolucji - świnie pod wodzą m.in. knura Napoleona ogłosiły Siedem Przykazań Rewolucyjnego Animalizmu: 

1. Wszystko, co chodzi na dwóch nogach, jest wrogiem.
2. Wszystko, co chodzi na czterech nogach lub ma skrzydła, jest przyjacielem.
3. Żadne zwierzę nie będzie nosić ubrania.
4. Żadne zwierzę nie będzie spać w łóżku.
5. Żadne zwierzę nie będzie pić alkoholu.
6. Żadne zwierzę nie zabije innego.
7. Wszystkie zwierzęta są równe.

Po czym nastąpił "postęp rewolucji" w wykonaniu świń, które z biegłem czasu i posmakowawszy władzy powoli stawały się nową klasą rządzącą, która łamała wszystkie owe Siedem Przykazań, by w końcu zostawić tylko jedno: "Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze od innych".

Analogicznie powyższą sytuację można odnieść do Unii Europejskiej, gdzie też wszystkie kraje unijne miały być równe a w miarę "postępu integracji europejskiej" okazuje się, że "wszystkie kraje są równe, ale niektóre kraje są równiejsze od innych". Podobnie można też napisać, że "w UE wszyscy ludzie są równi, ale niektórzy ludzi są równiejsi od innych". 

I tak też jest w przypadku "Pakietu Fit for 55" i związanego z nim zakazu rejestracji po 2035 roku samochodów spalinowych.

Okazuje się bowiem, że są wyjątki od tego zakazu a dotyczą one m.in. pojazdów specjalnego przeznaczenia jak np. wszelkie pojazdy opancerzone (wojskowe, policyjne czy strażackie), sanitarne, pogrzebowe, przystosowane do przewozu wózków inwalidzkich czy kempingowe oraz... producentów, którzy wraz ze wszystkimi przedsiębiorstwami powiązanymi z tymi producentami są odpowiedzialni za mniej niż 1 000 nowych samochodów osobowych lub za mniej niż 1 000 nowych lekkich pojazdów użytkowych zarejestrowanych w Unii w poprzednim roku kalendarzowym, chyba że producent ten wystąpił o odstępstwo i przyznano mu to odstępstwo zgodnie art. 10. 

Jak się wydaje wyjątek w postaci pojazdów specjalnego przeznaczenia jest słuszny, ale już drugi wyjątek faworyzuje takich producentów jak:  Ferrari, Rolls Royce czy Porsche. Więc najbardziej zamożni będą mogli cieszyć się luksusowym czy sportowym autem wyposażonym np. w potężny silnik V8, czy V12, o ile producent przyjmie zamówienie, co wcale nie jest takie oczywiste. Natomiast już tańszych modeli aut spalinowych nie będzie można zarejestrować. 

Warto też wiedzieć, że ograniczenia w rejestracji nowych pojazdów nie oznaczają zakazu ich produkcji. W europejskich zakładach wciąż zatem będzie można produkować auta spalinowe, które trafią wszędzie tam, gdzie są dopuszczone. Dotyczy to także ciężarówek i autobusów. Branża transportowa w UE dalej zaś będzie mogła inwestować w spalinowy tabor i rejestrować nowe wysokoprężne ciężarówki po 2035 roku a także eksportować pojazdy do krajów, gdzie nie ma żadnych idiotycznych "Zielonych Ładów", czyli praktycznie wszędzie poza UE. 

W procesie przyjmowania regulacji dotyczących transportu spalinowego Niemcy przeforsowały kolejny wyjątek a mianowicie, że owe regulacje nie będą dotyczyły pojazdów spalinowych napędzanych e-paliwami, czy szczegółowiej paliwami syntetycznymi, które jednak jak do tej pory niemal nie były wykorzystywane w motoryzacji. Nietrudno się domyślić, że krajem, który ma najlepiej opracowaną technologię produkcji paliw syntetycznych są Niemcy, ale samo paliwo syntetyczne - wedle dzisiejszych technologii - będzie bardzo drogie i zwykłych obywateli UE po prostu nie będzie na niego stać. 

Wcześniej paliwo syntetyczne z pilotażowych instalacji kosztowało około 50 euro za litr. "W 2020 roku Porsche szacowało cenę litra e-benzyny na około 8-9 euro. Z innych opracowań wyłania się znacznie bardziej optymistyczny obraz, bo wynika z nich, że koszt produkcji 1 litra paliwa syntetycznego może wynieść około 1,5-3 razy tyle, ile koszt produkcji paliw z ropy naftowej (ICCT: nie mniej niż 3-4 euro/litr w 2030 roku). Jeśli założymy, że koszty produkcji przełożą się 1 do 1 na ceny na stacjach, za 1 litr e-benzyny zapłacilibyśmy w optymalnych warunkach 9-18 złotych" [2]. Rozpoczęcie produkcji na skalę przemysłową mogłoby zbić tę cenę do 1,5-2 euro, ale to wcale nie jest pewne a dodatkowo jeszcze UE nie "wypluła z siebie" żadnych przepisów i norm dotyczących stosowania e-paliw. 

Mało tego! Okazuje się, że "energia elektryczna wystarczająca do zasilania czterech samochodów elektrycznych pozwoli na wytworzenie paliwa do zaledwie jednego pojazdu spalinowego (...) a to oznacza, że że paliwa syntetyczne są koniem trojańskim, bo powodują marnowanie energii odnawialnej na potrzeby tych samych silników spalinowych. Trzeba zużyć niemal cztery razy tyle energii (średnio 3,8 raza), żeby samochód spalinowy na paliwo syntetyczne mógł przejechać ten sam dystans, co auto elektryczne [2]. W efekcie auto jeżdżące na benzynie i na e-paliwach truje właściwie tak samo:

Emisja tlenków azotu podczas spalania benzyny (szary słupek) i kilku rodzajów paliw syntetycznych. Wyniki są podobne dla benzyny z ropy naftowej i e-paliw (c) Transport & Environment, Źródło: https://elektrowoz.pl/auta/syntetyczne-paliwa-wieksza-emisja-tlenkow-azotu-i-tlenku-wegla-wyzsze-koszty-jazdy-marnowanie-energii-te/

Jak dalej "informuje organizacja Transport & Environment, paliwa syntetyczne powodują niemal trzykrotnie większą emisję tlenku węgla niż benzyna zawierająca do 10 procent etanolu (E10, źródło). Emisja amoniaku jest do dwóch razy większa, natomiast znacząco niższa okazała się liczba cząstek stałych o rozmiarze powyżej 10 nanometrów". [2]

Tak więc paliwo syntetyczne wcale nie okazuje się lepsze i bardziej ekologiczne od benzyny czy oleju napędowego, ale co tam... jest wyjątek a Niemcy będą z niego hipokrytycznie korzystać. 

W przepisach unijnych zawarto też tzw. "klauzulę przeglądową". Przyjęto, że w 2026 r. odbędzie się szczegółowa analiza postępów w pracach nad ograniczeniem emisji pojazdów. Pod uwagę wzięte będzie m.in. "znaczenie opłacalnego i społecznie sprawiedliwego przejścia na zerową emisję" (cytat z materiałów prasowych Komisji Europejskiej). Ostatecznie więc wiele jeszcze może się zmienić, także termin ograniczeń w rejestracji nowych pojazdów spalinowych.

Niemniej UE od 2020 roku dostała "zielone światło" do nakładania na wszystkich obywateli UE tzw. "podatków unijnych". Znając więc ekologiczne szaleństwo elit unijnych, to zrobią one wszystko, aby tak opodatkować dalsze korzystanie z aut spalinowych po 2035 roku (np. poprzez "podatek spalinowy", który byłby płacony np. w cenie benzyny czy oleju napędowego), aby po prostu nie opłacało się nam ich dalsze użytkowanie. Pewnie też zaczną "jak grzyby po deszczu" powstawać tzw. "strefy czystego transportu", gdzie autem spalinowym po prostu nie wjedziemy. 

I tak to historia właśnie zatacza koło i - jak kiedyś - posiadanie auta będzie dostępne i opłacalne tylko dla nielicznych obywateli UE... tych po orwellowsku "równiejszych".



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog