czwartek, 29 kwietnia 2021

Niemcy budują węglowe kopalnie i elektrownie a my je stopniowo wygaszamy!

W Polsce medialnie w większości dyskutuje się o sprawach nie mających żadnego znaczenia dla Polaków.  Sztucznie podgrzewa się emocje, skłóca rodaków tematami i wydarzeniami nieistotnymi, w czym lubuje się nie mająca żadnego merytorycznego programu tzw. "totalna opozycja". Ten bieżący i sztucznie kreowany jazgot i histeria tych zdrajców naturalnie wymaga reakcji rządzących, co nie pozwala na skupieniu uwagi Polaków na rzeczach naprawdę istotnych, dotyczących nas wszystkich i przyszłych naszych pokoleń.

Teraz wszystko obraca się wokół pandemii i koronawirusa SARS-COV2. Jest to poniekąd zrozumiałe, ale przecież kiedyś w końcu ta pandemia ustanie a wtedy zaczniemy zajmować się naprawdę dla nas istotnymi sprawami, do których należy handel tzw. emisjami CO2 i światowymi oraz unijnymi obostrzeniami dotyczącymi emisji tegoż CO2. Obecnie ten temat w mediach prawie nie istnieje, co nie oznacza, iż nic negatywnego dla naszego kraju w tym obszarze się nie dzieje. 

Tak naprawdę zresztą przedmiotowego tematu w ogóle nie powinno być, bo tzw. Globalne Ocieplenie, które stało się pretekstem globalistów do walki z emisją gazów cieplarnianych oraz do wykreowania świetnego i dochodowego biznesu, jest fikcją.

Całkiem niedawno, bo w grudniu 2020 roku w stolicy Francji państwa zobowiązały się, że podejmą działania na rzecz zatrzymania globalnego ocieplenia na poziomie 2 st. C - a w razie możliwości jedynie 1,5 st. C - powyżej średniej temperatur sprzed rewolucji przemysłowej, co znacznie obniży skutki zmiany klimatu. Była to deklaracja nowych zasad ochrony środowiska, natomiast szczegóły polityczne i techniczne mają zostać ustalone podczas kolejnych COP-ów. Mimo tego ustalono wtedy nowy cel redukcji CO2 dla Unii Europejskiej na rok 2030 - o co najmniej 55 proc. w stosunku do roku 1990. 

26. sesja Konferencji Stron (COP 26) UNFCCC pierwotnie miała odbyć się w dniach 9-19 listopada 2020 roku w Glasgow w Wielkiej Brytanii, jednak w dniu 28 maja 2020 roku Biuro COP zadecydowało, że z powodu pandemii koronawirusa odbędzie się to w dniach 1-12 listopada 2021 roku w Glasgow w Wielkiej Brytanii, na którym zostaną ustalone nowe cele "Zielonego Ładu", m.in. osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku. Co prawda dla Polski może nie mieć ono charakteru bezwzględnego wymogu, ale dziś nasz rząd robi wszystko, aby jednak doprowadzić Polskę do takowej neutralności. Wiązało się to będzie z powolnym wygaszaniem naszych kopalń i elektrowni węglowych.  

Nie mam doprawdy pojęcia, gdzie jest tu jakikolwiek sens. 

Polska żyje dzięki węglom: kamiennemu i brunatnemu. Energia z nich pochodząca jest naszym atutem, bo posiadamy ogromne pokłady tych surowców energetycznych. 80% – taki udział w miksie energetycznym Polski ma tenże węgiel, oczywiście ze zdecydowaną przewagą węgla kamiennego. 

I co w związku z tym? Ano właśnie wczoraj rząd podpisał wstępne porozumienie z górniczymi związkami zawodowymi, o którym czytamy m.in.:

"Parafowanie negocjowanego od kilku miesięcy tekstu umowy otwiera drogę do rozpoczęcia procesu jej prenotyfikacji, a później notyfikacji w Komisji Europejskiej. Wejście porozumienia w życie zależy od zgody Komisji na pomoc publiczną dla kopalń - m.in. dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych oraz finansowanie osłon socjalnych dla górników - urlopów przedemerytalnych i 120-tysięcznych odpraw pieniężnych. Ostateczne podpisanie umowy ma nastąpić w najbliższych tygodniach, gdy tekst formalnie zaakceptują statutowe gremia poszczególnych związków zawodowych, uczestniczących w negocjacjach. Równolegle resort aktywów państwowych wraz z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów zamierzają pracować nad wnioskiem prenotyfikacyjnym do Komisji Europejskiej. Prenotyfikacja to rodzaj postępowania w sprawach dotyczących pomocy publicznej. Jest ono prowadzone między państwem członkowskim UE a Komisją i nie powinno trwać dłużej niż dwa miesiące. W tym czasie służby Komisji oraz państwa członkowskie mają możliwość nieformalnego i poufnego przedyskutowania prawnych i ekonomicznych aspektów dotyczących projektu przyznania pomocy. Ma to wpłynąć na lepsze przygotowanie późniejszej notyfikacji. W toku takiego postępowania państwa ubiegające się o notyfikację mogą liczyć na nieformalne wskazówki dotyczące zgłaszanych projektów. Środowe parafowanie umowy społecznej w Katowicach odbyło się bez udziału mediów. Wcześniej strony przez ponad siedem godzin rozmawiały o ostatnich szczegółach wynegocjowanego już dokumentu, po poprawkach redakcyjnych. Wątpliwości związkowców budziły głównie plany operacyjne poszczególnych kopalń i ich zgodność z wynegocjowaną już umową. Na mocy umowy obecnie zatrudnieni górnicy mają otrzymać ustawowe gwarancje pracy do emerytury lub osłony socjalne - urlopy przedemerytalne (płatne w wysokości 80 proc. wynagrodzenia) i 120-tysięczne odprawy pieniężne. Budżet państwa ma dopłacać do redukcji mocy produkcyjnych w kopalniach, które będą stopniowo zamykane do końca 2049 roku - harmonogram ich wygaszania jest częścią umowy. Wynegocjowano też wielkość podwyżek w kopalniach na najbliższe cztery lata. Porozumienie przewiduje ponadto warte łącznie ponad 16 mld zł inwestycje w czyste technologie węglowe oraz powołanie specjalnego Funduszu Transformacji Śląska z 500-milionowym kapitałem początkowym i gwarancjami na kolejny miliard zł. [1]".

Musieliśmy - jako Polska - walczyć o jak najkorzystniejsze rozwiązania w tym obszarze, zarówno w skali światowej, jak i unijnej. Było to bardzo trudne bowiem szczególnie największe państwa UE (w tym przede wszystkim Niemcy) prowadziły i prowadzą wobec nas hipokrytyczną, wrogą i konkurencyjną politykę w zakresie polityki klimatycznej. Z jednej strony strofuje się Polskę za użytkowanie węgla a tymczasem Niemcy rok temu z 9-letnim opóźnieniem oddały do użytku nową elektrownię węglową Datteln 4 w Zagłębiu Ruhry. Niby ze wszystkich napędzanych węglem elektrowni niemieckich ta jest najbardziej przyjazna środowisku, ale przecież to od Polski żąda się wygaszania kopalń i elektrowni węglowych a Niemcy sobie budują mimo całego tego zgiełku klimatycznego.  Ta ich nowa elektrownia ma moc 1100 megawatów i powstała mimo ustaleń tych wszystkich "szczytów klimatycznych". Hipokryzja w czystej postaci i nierówne traktowanie Polski na arenie UE. 

W tym kontekście warto przypomnieć historię naszych negocjacyjnych klęsk i zwycięstw dotyczących całego obszaru związanego z polityką klimatyczną i pakietem klimatycznym obejmującymi też emisję i handel uprawnieniami CO2.

Rok 2008

Premier D. Tusk zgodził się i podpisał pakiet klimatyczny negocjowany w ramach UE. Zawarto w nim skrajnie niekorzystne zapisy uderzające w polską gospodarkę, która przecież w 90% oparta jest na węglu jako źródle energii. Pakiet nazwany 3x20 zakładał redukcję emisji CO2 o 20% w stosunku do roku bazowego 2005, zwiększenie do 20% udziału energii odnawialnej w całości zużywanej energii i 20% poprawę efektywności wykorzystania energii. Największa zdrada Polski dokonana przez D. Tuska polegała na tym, że pierwotnie wynegocjowanym przez śp. prezydenta L. Kaczyńskiego rokiem bazowym liczenia redukcji emisji CO2 dla Polski miał być rok 1990 a "premier" D. Tusk zgodził się na jego zmianę na rok 2005. Ta zmiana spowodowała, że zamiast osiągnięcia już rzeczywistej  redukcji (w stosunku do roku 1990) na poziomie 32% w 2010 roku mieliśmy ją na poziomie ledwo kilkuprocentowym w stosunku do niekorzystnego roku bazowego 2005.

Rok 2013 (marzec)

Sąd UE w Luksemburgu oddalił polską skargę przeciw decyzji Komisji Europejskiej z 2011 r. dotyczącej przejściowych zasad przydziału bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 w całej Unii. Decyzja Komisji KE 2011/278/UE z 27 kwietnia 2011 r. (tzw. decyzja benchmarkowa) dotyczyła przydziału bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 w latach 2013-20 (...) i oznaczała, że Polska będzie mogła w latach 2013-2020 rozdzielić pomiędzy instalacje tylko ok. 477 mln uprawnień do emisji. Dla porównania w Niemczech mogło zostać rozdzielonych 1 mld 402 mln uprawnień do emisji, w Wielkiej Brytanii – 626 mln takich uprawnień. W polskiej skardze przeciw Komisji Europejskiej Polska zawarła cztery zarzuty:
- zaniżenie przydziału bezpłatnych uprawnień dla Polski wynikające z nie uwzględnienia specyfiki paliwowej poszczególnych państw członkowskich i wyliczeniu wskaźników emisyjności przy wykorzystaniu referencyjnej wydajności gazu ziemnego oraz przyjęcia tego paliwa jako paliwo referencyjne,
- nie uwzględnienie zróżnicowanej sytuacji w poszczególnych regionach UE i przez to naruszenie zasady równego traktowania,
- naruszenie zasady proporcjonalności polegające na określeniu wskaźników emisyjności na poziomie bardziej restrykcyjnym niż wymagają tego cele dyrektywy 2003/87 ustanawiającej system handlu przydziałami emisji gazów cieplarnianych we Wspólnocie,
-  naruszenie przepisów dyrektywy 2003/87 i braku kompetencji Komisji do przyjęcia zaskarżonej decyzji.

Skarga, która i tak była spóźniona i wydawała się być działaniem pozorowanym została oddalona w całości, co tylko świadczyło o "wielkim" wówczas znaczeniu D. Tuska.

Rok 2014 (październik) 

Pomimo lekceważenia przez UE interesów polskich w zakresie zmian klimatycznych (i w ogóle wszystkich interesów polskich) 24 października 2014 roku dalszej zdrady polskich interesów dopuściła się "premier" E. Kopacz. Podpisała bowiem rozwiązania nowego pakietu klimatycznego, jeszcze bardziej skrajnie niekorzystnego dla Polski i polskiego górnictwa i całej polskiej gospodarki. Zawarto w nim zapisy o redukcji o co najmniej 40% emisji CO2 do roku 2030 (w stosunku do niekorzystnego dla Polski roku bazowego 2005). Było to jawne uderzenie w polską gospodarkę, która i tak jest zdecydowanie słabsza od np. gospodarki niemieckiej czy francuskiej. Jedną z konsekwencji - i chyba najtragiczniejszą dla Polski - tego pakietu była konieczność radykalnego przestawienia się naszego kraju z węgla kamiennego na inne źródła pozyskiwania energii, w tym tzw. źródła energii odnawialnej, na które musielibyśmy wydać w najbliższych latach miliardy złotych. Wiązało się to również z koniecznością przyszłych radykalnych wzrostów cen energii dla ostatecznych odbiorców: przemysłowych i indywidualnych. Stąd pojawiły się m.in zakusy zamykania polskich kopalń, co oczywiście było bardzo pożądane szczególnie dla niemieckiego przemysłu wydobywczego.

Rok 2015 (grudzień)

Ogromny sukces polskiego rządu i ministra Jana Szyszko na Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, tzw. szczycie klimatycznym COP21.

Polska przygotowywała się na ten szczyt od dawna, ale prace nabrały przyspieszenia w momencie przejęcia władzy w Polsce przez rząd B. Szydło i objęcia teki ministra środowiska przez prof. J. Szyszko.

Polska w czasie tego szczytu chciała aby:
- porozumienie klimatyczne zostało zawarte niemal przez wszystkie państwa świata, czyli żeby Polska stała się sygnatariuszem porozumienia szerszego niż na poziomie UE i obejmującego całość światowej emisji gazów cieplarnianych, w tym również największych gospodarek takich jak: USA, Chiny czy Rosja,
- w porozumieniu klimatycznym zawarto zapisy umożliwiające uwzględnianie specyfiki gospodarek poszczególnych krajów i ich możliwości społeczno-gospodarczych w tworzeniu międzynarodowych porozumień klimatycznych,
- w porozumieniu klimatycznym wreszcie wskazano na rolę lasów w pochłanianiu CO2 i rolę zalesiania jako drogi do polepszenia klimatu oraz jednego ze sposobów działania na rzecz ochrony środowiska naturalnego i klimatu a także redukującego emisje CO2.

Dodatkowo też przygotowano analizę wykorzystania czystych ekologicznie geotermalnych źródeł energii oraz przedstawiono czyste metody spalania węgla opracowane przez krajowych naukowców dające minimalną emisję CO2 i zapewniające jego wtórne przetwarzanie.

W Paryżu Polska umiejętnie rozegrała negocjacje i wchodząc m.in. w przejściowe alianse (porozumienia) z Chinami, Indiami, Arabia Saudyjską czy Indonezją uzyskała wszystko, co chciała i postulowała. W ostatecznym globalnym porozumieniu ONZ zawarto wszystkie polskie postulaty a ponadto uzyskano odejście od terminu "dekarbonizacja" na rzecz "neutralności węglowej". Szczyt zakończył się w sumie dużym sukcesem bo podpisały porozumienie niemal wszystkie kraje świata, w tym najwięksi emitenci CO2, czyli Rosja, Chiny i USA.

Dla Polski był to ogromny sukces.

Po pierwsze. Globalny charakter porozumienia na szczeblu najszerszym z możliwych czyli ONZ postawił zupełnie inaczej pozycję Polski i jej dorobek w emisji i redukcji CO2. Z globalnej bowiem perspektywy Polska jest krajem o średniej emisji CO2 a najwięcej winny dziś robić w zakresie redukcji jego emisji najwięksi globalni "truciciele".

Po drugie. Nareszcie Polska uzyskała możliwość uwzględniania jej specyfiki energetycznej w każdych negocjacjach klimatycznych. A jako, że Polska w 90% oparta jest na węglu to możliwym stało się wskazywanie na niemożność zrezygnowania z niego w długiej perspektywie czasowej a ponadto uzyskaliśmy swobodną możliwość wdrażania i eksportowania czystych technologii/metod spalania węgla dających minimalną emisję CO2 i zapewniających jego wtórne przetwarzanie, co - wedle ustaleń COP21 - pozwala  na uniknięcie rezygnacji przez Polskę z węgla jako podstawowego surowca do produkcji energii a także - pozwala na rozszerzanie prac (unikanie blokowania przez UE) modernizacji polskiej energetyki opartej na węglu.

Po trzecie i chyba najważniejsze (o to delegacja Polski walczyła najmocniej). Uzyskaliśmy akceptację  uznania lasów i zalesiania jako elementów redukujących emisję CO2, co pozwoliło na dywersyfikację uznawanych metod redukcji tego gazu. Więc - wedle porozumienia COP21 - nie musimy skupiać się na redukcji emisji tylko na zasadzie tzw "dekarbonizacji" przemysłu i wprowadzania odnawialnych źródeł energii (np. farmy wiatrowe) ale wskazywać, że Polska pochłania CO2 dzięki ogromnym połaciom posiadanych lasów obejmujących aż 30% powierzchni kraju ("płuca Europy" - ewenement w UE!) i tym samym redukuje własną emisję CO2 a dodatkowo prowadzi również efektywną politykę w zakresie redukcji gazów poprzez zalesienie. Dodatkowo dzięki m.in. terminowi "neutralność węglowa" możemy wskazać, że  nasz kraj redukując emisję CO2 poprzez lasy i zalesianie tak naprawę dąży do zrównoważenia własnej emisji i staje się obojętnym a nawet netto ujemnym emitentem CO2. To pozwala na dalsze korzystanie Polski z węgla a to jest najważniejsze w krótkiej i długiej perspektywie naszej gospodarki. Dzięki tym zapisom - również tym z pkt. 2 - możliwym stało się również renegocjowanie skrajnie niekorzystnych zobowiązań jakie zostały przyjęte przez rządy D. Tuska i E. Kopacz.

Po czwarte. Uzyskaliśmy uznanie w zakresie naszych starań skierowanych na rozwijanie geotermalnych źródeł energii, czyli popularną geotermię tak wyśmiewaną przez elity III RP - ("Geotermia Toruńska").


Rok 2017 (luty)

Powtórzę to, co napisałem wcześniej. Przyjęto bezprawnie (pomimo sprzeciwu państw dających mniejszość blokującą) i niezgodnie z duchem ważniejszego porozumienia COP21 tzw. "wspólne stanowiska ws. reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (EU - ETS)"Niekorzystne dla Polski rozwiązania - powodujące m.in. wzrost cen uprawnień na emisję CO2 a tym samym wzrost kosztów przedsiębiorstw i wzrost cen dla konsumentów - to przede wszystkim:
-  ustalenie niższego progu całkowitej liczby uprawnień dostępnych na aukcjach z 57% (jakie proponowała i tak niekorzystnie dla Polski KE) do 55%,
-  wprowadzenie mechanizmu umarzania niewykorzystanych pozwoleń, bez określenia nawet ilości certyfikatów, które miałyby być skasowane - tym samym nie będzie już możliwości np. korzystnej dochodowo odsprzedaży niewykorzystanych uprawnień.

Na szczęście nie wszystko poszło "nie po naszej myśli".

Po pierwsze. Mimo, iż część krajów UE i wielu polityków chciało zwiększyć rokroczny spadek liczby uprawnień do emisji CO2, to jednak zachowany został ustalony w 2014 roku (też niekorzystny dla Polski) wskaźnik spadku wynoszący rocznie 2,2%.

Po drugie. Zgodnie z oczekiwaniami Polski przyjęto zapisy dotyczące zarządzania funduszem modernizacyjnym. Przewidziano go dla najbiedniejszych krajów UE, które z dochodów pochodzących ze sprzedaży 10 proc. uprawnień mają przekształcać swój system energetyczny. Do Polski trafić ma największa część z tych środków, dlatego polskiemu rządowi szczególnie zależało, by móc decydować, na jakie inwestycje pójdą. Na tym etapie udało się wynegocjować zapisy przewidujące, że to państwa-beneficjanci odpowiadają za zarządzanie funduszem a nie przedstawiciele państw członkowskich, KE oraz Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI). Polska obawiała się, że zarządzanie funduszem przez KE i EBI sprawi, iż nie wszystkie projekty, jakie chciałaby realizować, będą mogły otrzymać wsparcie. Na czarnej liście mogłyby się znaleźć np. inwestycje, które byłyby w jakikolwiek sposób związane z wykorzystaniem węgla jako surowca energetycznego.

Po trzecie. Uzyskano lekkie złagodzenie kryteriów (tzw. benchmarków), od których będzie zależało, ile dana firma będzie mogła dostać darmowych pozwoleń na emisję. W koncepcji bowiem KE benchmarki określają standardową wydajność w danym sektorze i pokazują, ile trzeba wyemitować CO2, żeby wyprodukować np. tonę stali. 100 proc. darmowych pozwoleń na emisje dostaną tylko te firmy, których wydajność będzie zgodna z ustalonym benchmarkiem.

Po czwarte. Uzyskano możliwość przyznania 30% darmowych uprawnień z przeznaczeniem  dla ciepłownictwa, co jest ważne ze względu na wykorzystywanie przez Polskę węgla jako źródła energetycznego.

Niestety Polska może dziś walczyć tylko w zakresie skrajnie niekorzystnych porozumień zawartych przez zdrajców: D. Tuska i E. Kopacz a unijny system pozwoleń na emisję CO2 to główne narzędzie realizacji zawartych w 2014 roku zapisów o redukcji o co najmniej 40% emisji CO2 do roku 2030 (w stosunku do niekorzystnego dla Polski roku bazowego 2005 a nie 1990). 

Lata 2018-2019 

Konferencja Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu w Katowicach (COP24) odbyła się w dniach od 2 do 16 grudnia 2018. Szczyt obejmował posiedzenia trzech najwyższych organów decyzyjnych i ich organów pomocniczych: 24. sesję Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP24) wraz z 14. sesją Spotkania Stron Protokołu z Kioto (CMP 1.4) oraz 1 sesją  Konferencji Stron, służącej jako spotkanie stron Porozumienia paryskiego (CMA1.3). Dodatkowo, polska Prezydencja zorganizowała 21–24 października 2018 konferencję PreCOP w Krakowie, której celem było omówienie najtrudniejszych tematów przed rozpoczęciem formalnych negocjacji w ich pełnym wymiarze.

Głównym celem szczytu COP24 było przyjęcie przez wszystkie Strony pakietu zasad wdrożeniowych Porozumienia Paryskiego, określających działania, ich formę i podstawę, a także kiedy i przez kogo powinny zostać podjęte. Te zasady zostały określone w „Katowickim Pakiecie Klimatycznym” (Katowice Rulebook).

Polska Prezydencja podczas szczytu prowadziła dyskusję wokół trzech kluczowych tematów: człowieka, technologii i przyrody. Każdemu z tematów przewodnich została przyporządkowana deklaracja, do której mogły dołączać wszystkie zainteresowane państwa:

– Śląska Deklaracja Solidarnej i Sprawiedliwej Transformacji zakładała ochronę klimatu przy jednoczesnym utrzymaniu rozwoju gospodarczego i miejsc pracy, a także odpowiedzialność państw w wymiarze gospodarczym, społecznym, środowiskowym i klimatycznym, przy jednoczesnym nacisku na modernizację, zmiany technologiczne i wdrażanie innowacji, umożliwiających efektywniejsze i bardziej przyjazne dla środowiska wykorzystanie zasobów. Deklarację przyjęło 55 państw,
– Katowickie Partnerstwo na rzecz Elektromobilności było poświęcone zmianie technologicznej i organizacyjnej ku transportowi niskoemisyjnemu. Deklarację przyjęło ponad 50 państw (obejmujących ponad połowę światowej populacji), regionów i organizacji pozarządowych,
– Śląska Deklaracja Ministerialna „Lasy dla klimatu” dotyczyła zachowania i zwiększania zasobów węgla w pochłaniaczach i rezerwuarach gazów cieplarnianych do 2050 roku oraz wskazywała na kluczową rolę pochłaniaczy w osiągnięciu celu wyznaczonego przez Porozumienie paryskie. Deklarację przyjęły 82 strony (81 państw oraz UE).

Natomiast kolejny szczyt (COP25) odbył się w grudniu 2019 roku. Podczas COP25 wiele uwagi poświęcone zostało bliskiemu związkowi pomiędzy oceanami a klimatem i tego, jak wzajemnie na siebie oddziałują. Stąd też COP25 nazywany został „Blue COP”. Ten aspekt był poruszony w jednym z raportów Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC). Ustalenia tego szczytu nie miały jednak większego wpływu na polskie sprawy. Wszystko, co byłe złe dla nas zostało już ustalone wcześniej i niestety - mimo zmiany rządów w Polsce - dalej poddajemy się dyktatowi międzynarodowych lewaków spod znaku pseudoekologicznych "Zielonych". 

Zatem konstatując. Oczekiwałbym jednak jakiejś dyskusji w Polsce na ten temat i szczegółowego poinformowania Polaków o wszystkich aspektach naszej walki o polski przemysł oparty na węglu. Czy jeszcze walczymy, czy już kompletnie się poddaliśmy? I dlaczego my mamy wygaszać kopalnie i elektrownie węglowe a takie Niemcy sobie nic nie robią z jakichkolwiek ustaleń na poszczególnych szczytach COP i realizują swoją niemiecką politykę w tym obszarze. 



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

wtorek, 27 kwietnia 2021

Dziwny i bulwersujący atak blogera "Humpty Dumpty" na właściciela portalu Niepoprawni.pl

Z reguły nie uczestniczę w jałowych i osobistych sporach pomiędzy niektórymi blogerami i też staram się unikać wchodzenia w dyskusję w przypadkach, kiedy mam do czynienia z chamstwem i wulgarnością, szczególnie w przypadkach, gdy pomiędzy adwersarzami - lub choć w przypadku jednego, jak teraz - zauważam nikczemny atak ad personam. 

Jednakże tym razem muszę zareagować, tym bardziej, że nigdy bym się nie spodziewał, iż blogera "Humpty Dumpty" stać na tak prymitywny i doprawdy chamski atak na właściciela portalu niepoprawni.pl - Gawriona, który to w swoim wpisie napisał: 

"Od pewnego czasu obserwuję działania Marka Gawrońskiego (ksywa Gawrion) jawnie promującego ruską jaczejkę na portalu ONGIŚ uchodzącego za POLSKI. I jestem porażony jego rusofobością. 
Powoli i małymi kroczkami usunął prawicowych blogerów, natomiast konsekwentnie pozostaje obojętny wobec jaskrawych naruszeń prawa (nie tylko regulaminu, który Gawroński ma w dupie i robi, co chce, bo mu odbija, że jako właściciel może robić, co mu się aktualnie ubzdura) przez lewackich świrów. Promowanie niebieskiego zboka, milczenie wobec licznych naruszeń prawa karnego przez Rebe itp. świadczą niestety, że Gawroński to przyczajony agent wpływu. Najwyraźniej ujawnił się, bo Putin wzywa. Bawcie się wobec tego dalej, antypolskie ścierwa. Ale beze mnie. Tylko pamiętaj, Gawroński, że jakikolwiek tekst antysemicki, jakiekolwiek pierdnięcie antypolskie, trafi teraz do Prokuratury. I zwyczajnie znikniesz z netu, jako kawał (pro)ruskiego skurwysyna. A przy okazji podam, jakim chujem ruskim jesteś, znajomym na fb. To cię, czerwony kutasie, powinno ucieszyć. I to by było na tyle, jak mawiał profesor Jan Tadeusz Stanisławski. Ps. A teraz zaproś sobie Ruszkiewicza, NDP, Charta i innych ruskich polskojęzycznych. Bądź wreszcie sobą, Mareczku [1]". Cały swój tekst opatrzył jeszcze tagami: "gawrion, Rebe, inne chuje, głupie cipy, antyszczepy".

Powiem szczerze, że przeczytawszy ten wpis miałem wrażenie, że bloger "Humpty Dumpty" pisał go będąc pod wpływem alkoholu lub innych używek uznawanych za narkotyki... bowiem przecież wcześniejsze jego posty nie epatowały taką nienawistną wulgarnością a nieraz były naprawdę wartościowe. Tyle tylko, że nawet jakby był "pod wpływem", to go nie usprawiedliwia. Ja osobiście nawet nietrzeźwy nie używam takiego języka. To kwestia wychowania i kultury osobistej. Niektórzy nawet mówią, iż właśnie pod wpływem środków odurzających z człowieka wychodzi "prawdziwe ja", ze "słomą w butach", którą nieraz "po trzeźwemu" stara się ukrywać. Inną myślą było to, że bloger HD po prostu zwariował, ale to raczej odrzucam, bo przecież nazwał swój wpis "Pożegnanie", czyli pisał to z przeświadczeniem, że jego treść doprowadzi go do trwałego usunięcia z portalu niepoprawni.pl i chyba tak się stanie, o czym poinformował zaatakowany "Gawrion".

Nie wiem doprawdy kim jest "Humpty Dumpty", choć podobno nazywa się Trojanowski. Właściciel portalu niepoprawni.pl to chyba Marek Gawroński, choć nigdy mnie nie interesują prawdziwe personalia blogerów, jeżeli sami nie ujawniają oni swojej tożsamości świadomie. Szanuję ich decyzję o anonimowości, choć w sumie w dzisiejszych czasach w Internecie anonimowość stała się już fikcją. 

Oczywiście można mieć różne zdania i poglądy, ale polski język jest na tyle piękny i obfitujący w ilość słów, że naprawdę nie potrzebuje posiłkowania się wulgaryzmami. Może nieraz inaczej nie można, ale tylko w przypadkach, które są odpowiedzią na tożsamy język prezentowany przez interlokutora, choć i wtedy należy jednak "utrzymywać poziom". Ja jednak nigdy nie spotkałem się z tekstem, w którym "Gawrion" używał takich "ozdobników" i nawet jeżeli się z nim nieraz nie zgadzam, to dyskusja utrzymywana jest w granicach piękna polskiego języka. Wobec tego nie rozumiem ataku na niego w tak prymitywny sposób i nie wiem, co kierowało blogerem "Humpty Dumpty". Przecież naprawdę można się spierać i dyskutować kulturalnie, szczególnie po naszej, prawej i patriotycznej stronie. 

Ponadto nie podzielam w żaden sposób negatywnej oceny "Gawriona", którą zaprezentował "Humpty Dumpty". Niepoprawni.pl powstał już niemal 13 lat temu i przez ten okres był oraz jest portalem polskim, i patriotycznym. Różne były jego losy: i wzloty, i upadki, ale przetrwał i trwa dalej. Owszem nie zawsze musimy się zgadzać z niektórymi blogerami a ich poglądy subiektywnie uważać za niesłuszne, ale po to jest portal i komentarze, żeby prowadzić spór, ale nie można zniżać się do poziomu śmierdzącego rynsztoka, bo to nam, patriotom nie przystoi. Tego typu wpisy jak ten "Humpty Dumptego" dają tylko amunicję dla lewackiego ataku na nas. 

Niestety, mimo, że jeszcze do niedawna w miarę szanowałem blogera HD, to teraz - podobnie jak Gawrion - uważam go za człowieka reprezentującego osobowościową pustkę i chociaż, że takowa nie zasługuje nawet na krytykę, to dla mnie przestał on istnieć, nawet jako pustka - po prostu dla mnie już nie istnieje.  



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

czwartek, 22 kwietnia 2021

Sara Egwu-James - objawienie polskiej IV Edycji "The Voice Kids!"

Nie tylko polityką żyjemy. Jest tak wiele innych dziedzin życia, którymi możemy się zajmować i pasjonować. Ja na ten przykład lubię literaturę, sztukę, taniec i muzykę. Jeżeli chodzi o taniec to już przeszłość, bo już nie te lata. Tej ostatniej słucham codziennie i to od muzyki klasycznej do muzyki pop. No może hip-hop do mnie nie przemawia, ale szanuję jej artystów i fanów, bo jednak jest ona wyrazem jakiejś wrażliwości artystycznej. 

Oglądam zatem programy, gdzie prezentują się ludzie, którzy mają naprawdę talent, w tym muzyczny. Ja takowego nie mam i zawsze im zazdrościłem, ale bez złości. Każdy został obdarzony przez Boga jakimiś talentami i tylko od nas zależy czy je wykorzystamy, czy nie. Ale podziwiam tych, którzy pokazują, iż potrafią z tego talentu korzystać. "Najgorszą rzeczą dla Boga jest niewykorzystywanie danych przez niego talentów" - o tym winniśmy pamiętać. 

I z tego też względu przyznaję się: jestem wiernym oglądaczem programów, w których prezentują się wybitne jednostki muzyczne, posiadające talent i potrafiące go przekazywać dla innych. To jak śpiewają nieraz stroszy włosy na rękach. Zdarzyło mi się to już wiele razy, ale to, co zrobiła ostatnio niespełna trzynastolatka Sara Egwu-James było niesamowite i nieporównywalne z żadnym do tej pory przeze mnie odczuwanym artystycznym wrażeniem. Jurorzy programu byli zachwyceni i ten zachwyt został potwierdzony przez widzów. Wygrała IV Edycję "The Voice Kids!". 

Artystka Cleo (Joanna Klepko) porównała ją do Whitney Houston i chyba miała rację. Nasza Sara jest do niej podobna i z wyglądu, i z głosu. Nigeryjskie pochodzenie jej ojca nadaje jej talentowi soulowe brzmienie a polska mama dodaje jej słowiańskiego brzmienia. 

Sara Egwu-James urodziła się 10 czerwca 2008 roku w Słubicach. Obecnie uczęszcza do Szkoły Podstawowej w Ośnie (woj. lubuskie) oraz do Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Słubicach, gdzie uczy się m.in. gry na pianinie. Dodatkowo, umiejętności wokalne ćwiczy w słubickim Miejskim Ośrodku Kultury SMOK.

Sara od co najmniej dwóch lat umieszcza swoje covery na YouTube, choć stroni od obnażania swojej prywatności. I bardzo dobrze! Jest jeszcze bardzo młodą osobą i musi jako tako znosić popularność, a ona nie zawsze jest dobra w rozwoju artystycznym tak młodego człowieka. Ważne jest, aby pozostała sobą i wzięła sobie do serca wskazówki jej trenerów: Tomsona i Barona - "bądź tak dobrą osobą jak jesteś teraz", tak można streścić ich zalecenia. Wierzę, że ona i jej rodzice dobrze pokierują rozwojem osobistym artystki. 

Moim zdaniem mamy do czynienia z przyszłą gwiazdą i to nie tylko na arenie polskiej, ale międzynarodowej. Taki głos zdarza się raz na kilka tysięcy i szkoda byłoby go zmarnować. mam nadzieję, że znajdzie się odpowiedni manager, który sprawi, iż stanie się gwiazdą światową. Oby!

Na koniec próbka jej możliwości: 



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

Czy? To pytanie jest na przestrzeni lat zaiste trafne wobec ludzi PO

Nie wiem co teraz się się mąci w głowach polityków i zwolenników dawnej partii rządzącej. Platforma Obywatelska z biegiem lat obnaża swoje proniemieckie nastawienie a tym samym od zarania była antypolska, ale oprócz proniemieckości była i jest prorosyjska. To smutne, bo nie takiej opozycji oczekiwaliśmy. Rolą opozycji winno być dbanie o narodowe i polskie interesy, i wszystkie działania winny być skierowane na dobro Polaków i Polski. W Polsce nie może rządzić partia, która sprzyja kondominium niemiecko-rosyjskim. To jest nasza racja stanu i wszyscy, którzy mówią inaczej są współczesnymi Targowiczanami. 

A z czym mamy do czynienia? 

PO ma jeden cel: pozbawić PiS władzy. I to jest ich jedyny program dla Polski, po którym to Polska stanie się krajem i miodem płynącą. Zapominają, że Polacy pamiętają rządy ich i wcześniejsze, które doprowadziły do biedy, masowego bezrobocia i 30% ubóstwa wśród dzieci i rodziców. Teraz - za sprawą chociażby programu 500+ - polskie rodziny mogą życiowo oddychać. 

Ja wiem, że do dobrego można się przyzwyczaić i traktować to jako rzecz oczywistą. I tak jest. Większość naszych rodaków zaczęła traktować socjalne rozwiązania rządów PiS jako normalne i się im należące. Tyle tylko, że przez 30 lat niby wolnej Polski nikt takich programów dla zwykłych ludzi nie stworzył. Mało tego! Nie miał zamiaru, bo - jak onegdaj to zagaworzył V. Rostowski - "piniędzy nie miało być i nie będzie". A jednak te pieniądze się znalazły i dziś Polakom żyje się lepiej. Temu nie można zaprzeczyć i o tym winni pamiętać wyborcy. 

Czy PO wyciągnęło z tego wnioski? Ależ nie. Dalej są antypolscy i robią wszystko, żeby zaszkodzić obecnym rządom. I niestety sięgają po targowicką oręż zniszczenia i ubezwłasnowolnienia nas wszystkich, Polaków. To nie jest tak, że ich opozycyjna - skądinąd słuszna - postawa antyrządowa jest z gruntu niesłuszna. Może i w wielu przypadkach tak jest, ale, oni chcą li tylko przejąć władzę za wszelką cenę, bez zwracania uwagi na dobro Ojczyzny. Przecież i ja mam wiele zastrzeżeń do obecnych władz, ale nie mam zamiaru przeszkadzać im w realizacji rozwiązań, które są dla nas dobre, jak w przypadku Krajowego Funduszy Odbudowy czyli zaciągnięcia przez Unię Europejską wielomiliardowego długu na potrzeby krajów członkowskich z których Polska miałaby otrzymać ok. 75 mld euro w ciągu 10 kat.

Jest to oczywiście ryzykowne i może w dłuższej perspektywie wpłynąć na naszą zdolność do zachowania płynności finansowej państwa. Ale czy mamy się tego zrzec, skoro państwa całej UE chcą takiego rozwiązania? Byłoby to nie mądre, bo jestem pewien, że w przypadku problemów ze spłatą zobowiązań bylibyśmy w grupie państw o takim samym statucie i UE musiałaby wobec takich państw być uległa. 

Niestety EBC został zobowiązany do dodruku pieniędzy, co w przyszłości może skutkować zwiększoną inflacją w krajach UE, z tym, że Polska jako jedna z nielicznych zachowała polska walutę i to jest nasz atut i z tego możemy się cieszyć, bo polityka NBP na szczęście jest dla naszego kraju pozytywna. Oby tak było dalej. 

Ale dalej pozostają pytania: Czy nasza targowicka opozycja naprawdę jest antypolska? Czy nawet za cenę upadku Rzeczpospolitej są w stanie zdradzić nasz kraj? Czy w imię swojego dążenia do władzy są zdolni do poddaństwa wobec kondominium rosyjsko-niemieckiemu? Niestety, uważam, że tak. Są gorsi niż faktycznie Targowiczanie wieki temu. Onegdaj jednak nawet zdrajcy zdawali sobie sprawę, że działają wbrew interesom naszej Ojczyzny a dzisiejsi Targowiczanie są jeszcze gorsi: robią to bardzo świadomie i się tego wypierają udając, iż są przyjaciółmi!. "Strzeż się fałszywych przyjaciół…bo są gorsi od wrogów", to powiedzenie jest jak najbardziej adekwatne do działań przeszłej (tragedia smoleńska) i obecnej PO!


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

wtorek, 13 kwietnia 2021

Czy volksdeutsche (folksdojcze) są wśród nas?

Takie pytanie można postawić dziś, kiedy polski Sąd na wniosek rzecznika RPO A. Bodnara zakwestionował przejęcie przez ORLEN S.A. niemieckich do niedawna gazet wydawanych przez Polska Press. I śmie mówić, że to jest niezaskarżalne. Nie ma wyroków niezaskarżalnych, bo istnieją jeszcze sądowe instytucje międzynarodowe. 

Naprawdę nie wiem, co może kierować polskim Sądem a przede wszystkim co kieruje poczynaniami A. Bodnara, który już dawno powinien skończyć swoją misję, ale niestety po naszej, prawej stronie PiS nie uzgodnił swojej kandydatury na to stanowisko i sprawa nowego wyboru Rzecznika Praw Obywatelskich na razie jest w toku a to pozwala obecnemu rzecznikowi na antypolskie harce. 

W czasie II Wojny Światowej domniemani i realni folksdojcze byli narażeni na polską karę śmierci za współpracę z okupantem. Czy zatem dziś działania jawnie lub skrycie proniemieckie nie zasługują co najmniej na napiętnowanie i zastanowienie się nad tym, czy Polska dla nich jest ich Ojczyzną? Tego nie wiem, ale warto nad tym się zastanowić, bowiem obecne władze RP starają się naprawdę na odzyskanie w niemieckiej UE swojego podmiotowego znaczenia. I w wielu obszarach się to udaje. 

Przejęcie przez nasze niemal państwowe przedsiębiorstwo wydawanych do niedawna przez Niemców polskich gazet regionalnych spotkało się od samego początku z krytyką naszej opozycyjnej Targowicy spod znaku finansowanej onegdaj przez Niemcy PO i całej totalniackiej opozycji. Podniosła się wrzawa niemal na cały świat. A przecież nawet jakbyśmy stosowali niemieckie prawo prasowe to niemożliwym byłoby opanowanie przez obce państwo i obce firmy naszego rynku medialnego. D. Obajtek i kierowany przez niego ORLEN S.A. postąpiły więc tak jakbyśmy mieli do czynienia z prawem niemieckim. Za to prezesa OLRLENU spotkały medialne ataki oskarżające go o wszystko, z jego majątkiem i finansami na czele. Skutecznie odparł te ataki publikując swój majątek, ale wedle mnie atak na niego był skorelowany z przyszłymi działaniami antypolskimi w innych obszarach, w tym w polskich sądach. Już nawet nie wspominam o A. Bodnarze. 

W całej tej sprawie jeden z braci Karnowskich z wpolityce.pl wskazuje jeszcze jeden trop: Gazetę Wyborczą, która chce opanować regionalny rynek medialny i potrzebuje czasu aby nadredaktor A. Michnik zrealizował swój cel. Nie wiem czy jest to właściwy kierunek poszukiwań antypolskiej i proniemieckiej postawy Sądu i A. Bodnara, ale żydowskiego wątku związanego z GW też nie można wykluczyć. 

Osobiście jestem w szoku po dzisiejszej decyzji niby polskiego Sądu. Co jeszcze musimy zrobić, aby nasza Ojczyzna pozbyła się targowickich zdrajców? Nasze rządy trwają już sześć lat i nie potrafiliśmy przez ten okres (niestety za vetem prezydenta A. Dudy) zreformować naszych sądów. Nie potrafiliśmy przywrócić podmiotowości naszego państwa. Sprawa ORLENU i Polska Press jest tego dobitnym przykładem. Oby stała się ona przyczynkiem do zastanowienia się nad koniecznością przyspieszenia reform ustrojowych. Oby! Bo nie stać nas na poddaństwo wobec niemieckiej UE i winniśmy wszystkich, którzy w jakichkolwiek sposób działają antypolsko napiętnować - chociażby tylko publicznie. 

Współczesnych folksdojczów można przecież spotkać publicznie każdego dnia, podobnie jak ludzi prosowieckich a z historii wiemy, że Ci ludzie reprezentujący Niemcy i Rosję od zawsze byli naszymi wrogami. Czy są dzisiaj? Nie wiem, ale warto być ostrożnym i "dmuchać na zimne"!


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

sobota, 10 kwietnia 2021

Czy dowiemy się kiedykolwiek prawdy o tragedii smoleńskiej?

Pamiętam 10 kwietnia roku pamiętnego. Jeszcze spałem, kiedy obudziła mnie moja mama obwieszczając tą straszną informację. Moje pierwsze reakcje oscylowały wokół tego, że naszego prezydenta zabili Sowieci albo nasze służby, które chciały wypromować na prezydenta B. Komorowskiego. Później zdałem sobie sprawę, że tak nie musi być i o potencjalnym zamachu zdecydowało porozumienie między podziałami: zarówno polskich, sowieckich i zachodnich służb specjalnych. 

Warto w tym miejscu przypomnieć, że ówcześnie trwał "reset" w stosunkach między Rosją a USA zapoczątkowany prezydenturą B.H. Obamy a ś.p. Lech Kaczyński był nadzwyczaj nielubiany przez przywódców Rosji i USA, bo stał na przeszkodzie zbliżeniu tych krajów. Chyba tylko człowiek naiwny może sądzić, że taki zamach mógłby być przygotowany tylko przez jedną stronę bez wiedzy drugiej. A może też była i trzecia strona w postaci UE?

Swego czasu napisałem tekst "Kto i dlaczego boi się zjednoczonych rządów prawicy w Polsce?" [1] , w którym zawarłem wiele swoich przemyśleń, też związanych z katastrofą smoleńską. Niestety po wielu latach rządów PiS dalej nic na ten temat nie wiemy, chociaż wydawałoby się, iż wyjaśnienie tej tragedii przez nasze rządy będzie priorytetem. Ale tak się nie stało, nad czym boleję. A dlaczego tak jest? Otóż mogę się tylko domyślać i wskazywać, że skoro nie jest nam dane poznać i opublikować prawdę, to znaczy, że zamieszani w ten zamach byli nasi dzisiejsi niby sojusznicy. 

Wobec tego mam osobistą wątpliwość, którą zawrę w pytaniu: Czy kiedykolwiek dowiemy się prawdy o tragedii smoleńskiej?

Na pewno możemy wskazać zaniedbania i nawet działania przestępcze podczas organizacji lotu do Smoleńska. Z pewnością też możemy pokazać a nawet skazać niektórych za przebieg i organizację śledztwa i działań, które były wykonywane po tragedii.

Ale czy nawet, jeśli potwierdzimy wybuch czy wybuchy w samolocie to dowiemy się, czy mógłby to być zamach? A jeżeli zamach, to kto go zorganizował i zrealizował? Na tak postawione pytanie trudno dziś odpowiedzieć a osobiście uważam, że pełnej prawdy nie dowiemy się przez dziesiątki lat. 

Katastrofa w Gibraltarze - do dzisiaj nic nie wiemy a UK dalej utajnia dokumenty. Oczywiście możemy się domyślać przyczyn, ale dalej nie możemy stwierdzić faktów. Czy tak nie będzie z tragedią smoleńską? 

Bo - powtarzam - nie chce mi się wierzyć, że - jeżeliby to był zamach - to został dokonany np. tylko przez "naszych" wspólnie z np. Rosją. Zachód, w tym USA nic by nie wiedziały? Wątpię... chociażby po tajemniczym wulkanie, który nagle wybuchł po latach i uniemożliwił przyjazd przywódców światowych na pogrzeb ś.p. Lecha Kaczyńskiego i po tym nieszczęsnym golfie, gdzie B. H. Obama ostentacyjnie grał w niego podczas pogrzebu naszego prezydenta. 

Od tragedii mija już jedenaście lat a my dalej żyjemy w niewiedzy. Czy naprawdę ta prawda o niej jest tak zabójcza? Chyba jednak tak i z pewnością nie dowiemy się o niej za naszego życia. Może nasze dzieci i wnuki lub prawnuki doczekają się jednak jej ujawnienia. Ale to wszystko jest tylko w formie pytającej i wątpiącej. 

[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2016/01/kto-i-dlaczego-boi-sie-zjednoczonych.html

krzysztofjaw

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

piątek, 9 kwietnia 2021

Antyszczepionkowcy vs. szczepionkowcy - gdzie leży prawda?

Od razu odpowiadam na tytułowe pytanie: ano w "głębokim i niedostępnym lesie".  I tak jak to bywa niemal zawsze, to prawda leży po środku. 

Mało tego, takie postawienie sprawy identyfikuje ludzi nie tylko pod względem stosunku do szczepionek przeciw wirusowi SARS-COV2, ale też pozwala na pogrupowanie ich wedle ogólnego stosunku do samej pandemii i jej skutków. 

Ogólnie można wskazać na dwie grupy. Jedna uważa, że wirus wymaga nadzwyczajnych środków w celu jego pokonania a druga, że tak naprawdę takie środki są niepotrzebne, bo wirus jest mniej groźny niż przypuszczano i wszelkie obostrzenia z nim związane są niepotrzebne a cała ta panika służy jedynie naszemu zniewoleniu.  

Pierwsi argumentują, że pandemia ma charakter międzynarodowy i wszyscy z nią walczą tak jak umieją. Drudzy podważają konieczność jakichkolwiek obostrzeń i negują szczepionki jako takie, które nie są przebadane a my wszyscy jesteśmy poddawani eksperymentowi medycznemu w tzw. trzecim etapie badania tychże szczepionek. 

Osobiście nie neguję istnienia tego paskudnego koronawirusa, który powoduje zachorowanie na COVID-19. Wielu ludzi z jego powodu umarło, przy czym większość z nich miało też choroby współistniejące a osłabionemu organizmowi trudniej z nim walczyć. U mnie w rodzinie też jest jedna jego ofiara: moja ciocia, siostra mojej mamy a wśród znajomych też wielu już chorowało i nie wspominają tych dni dobrze. Całkiem niedawno chorobę przechodziła cała rodzina moich dobrych znajomych i przebieg choroby był bardzo ciężki: gorączka 40 stopni, kaszel, duszności, ogólne wyczerpanie a rekonwalescencja okazała się  długa i uciążliwa. 

Tym niemniej warto się zastanowić czy środki podjęte w walce z tym paskudztwem są adekwatne do realnego i negatywnego jego oddziaływania  na społeczeństwo, nas wszystkich. I znów odpowiadam, że nie. Wirus okazał się mniej groźny niż przypuszczano a cała ta panika covidowa jest przesadzona i tak naprawdę zyski z niej czerpią koncerny farmaceutyczne, które na raz "wespół zespół" wyprodukowały na tego wirusa szczepionki, chociaż wcześniej się mówiło, że aby stworzyć skuteczną szczepionkę trzeba minimum 5-8 lat. A tutaj po roku czasu mamy wysyp medykamentów: Pfizer, Moderna, CureVac, AstraZeneca, Johnson&Johnson i rosyjskiego Sputnika V. Czy wszystkie te firmy zapomniały o badaniach klinicznych, które są niezbędne do wprowadzenia swoich preparatów na rynek? A może faktycznie bieżący okres szczepień na całym świecie jest wielkim eksperymentem medycznym i tak naprawdę dopiero teraz firmy farmaceutyczne badają skuteczność i ewentualne skutki uboczne wynikające z ich przyjęcia? Pozostawiam to do oceny czytelników. 

Z mediów cały czas nas straszą tym wirusem. A my sami jesteśmy bezbronni i poddajemy się bez walki o naszą wolność. Czy to jest słuszne? I znów odpowiadam, że nie. Gdzieś zniknęły zachorowania na grypę, które każdego roku były zmorą lekarzy i pacjentów. Teraz jej nie ma, bo wszyscy mają koronawirusa. Nie jest to dziwne? A taki fakt, że pacjenci są odsyłani na późniejszy termin swoich zaplanowanych zabiegów. Ile takich osób zmarło nie doczekawszy się pomocy? Niektórzy mówią, że w Polsce nawet powyżej 100 tysięcy, a przecież każda śmieć jest dla rodziny i przyjaciół ogromną traumą.  

Ciężko pisać dziś o pandemii i wyrażać swoje wątpliwości, bo przecież nasz rząd prowadzi zmasowaną kampanię medialną, która nakazuje nam walkę z koronawirusem i zachęca do szczepień. Noszenie maseczek, dezynfekcja rąk i odległość 1,5; 2,0  metry jeden od drugiego to niby minimum. A szczepienia już nam pozwolą na pokonanie wirusa. Może jest w tym część prawdy, ale dlaczego ludzie zaszczepieni też chorują? Odpowiedź na to pytanie znów pozostawiam czytelnikom. 

Na dziś wiemy jedno: koronawirus został stworzony ludzką ręką. W laboratoriach chińskich. Jaki udział w jego stworzeniu mieli mitomańscy finansowi władcy świata tego nie wiem, chociaż wszystkie drogi prowadzą do B. Gatesa i G. Sorosa. Czy tak w rzeczywistości jest? Nie wiem, ale historia ludzkości to historia przeróżnych spisków i tak było od zawsze. 

Na koniec. Kto chce się szczepić niech się szczepi a kto nie chce niech unika tego szczepienia. Ja osobiście odradzam, ale wolna wola każdego jest święta. 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

piątek, 2 kwietnia 2021

Trwa Wielki Tydzień 2021 roku - jakże znów odmienny od normalności...

Dawno nie pisałem, ale nagromadziło się tyle osobistych i niezałatwionych spraw, że po prostu pisanie bloga musiało stać się sprawą drugorzędną. 

Nie znaczy to oczywiście, iż nie obserwuję tego co dzieje się w Polsce i na świecie. A dzieją się rzeczy bardzo złe, złe dla nas wszystkich i wynikające przede wszystkim z działań związanych z tzw. pandemią koronawirusa. Osobiście nie neguję, że ten wirus jest, ale ogólnoświatowa panika z tym związana wydaje się nazbyt rozdmuchana i prowadząca wprost do naszego zniewolenia, także - poprzez obostrzenia dla wiernych - w sferze ataku na naszą katolicką wiarę, czyli ograniczenie liczby osób mogących uczestniczyć w nabożeństwach lub nawet - w niektórych przypadkach - zamykanie kościołów. 

A przecież trwa Triduum Paschalne upamiętniające Ostatnią Wieczerzę, Mękę i Śmierć Jezusa Chrystusa. Po smutnym dzisiejszym dniu nastąpi Jego Zmartwychwstanie. A przecież w Wielką Sobotę zawsze święciliśmy pokarmy. A teraz? Proponuje nam się żebyśmy sami odmówili modlitwę nad tradycyjną Święconką i uznawali to za rzecz w obecnych warunkach jak najbardziej dopuszczalną. 

Dla wszystkich chrześcijan na świecie to najsmutniejsze, ale i najradośniejsze w roku dni i najważniejsze wspomnienie największej Tajemnicy Wiary, dzięki której nabiera ona właściwego sensu i wymiaru. Dlaczego więc odbiera nam się szansę na osobiste spotkanie w tych dniach z Jezusem Chrystusem w Bożej Świątyni? 

Jacyś lewaccy kretyni biegają dziś po kościołach i zliczają wiernych uczestniczących w Maszach Świętych. Hipokryzja największych rozmiarów zważywszy, że nie reagowali na liczbę uczestników w tzw. marszach/wiecach "Strajku Kobiet". Ale tak naprawdę to nie oni są winni, ale Ci, którzy wyznaczyli limit wiernych w kościołach, chociaż w supermarketach ocieramy się jedni o drugich i nikt nie liczy tak naprawdę ilu klientów w danym momencie jest w sklepie. A to już hipokryzja rządzących. 

Dziś wspominamy śmierć Jezusa Chrystusa na Krzyżu. Dla ludzi wierzących jest to - jak wspomniałem -   jednym z najtragiczniejszych a jednocześnie najradośniejszych momentów przeżywania ich wiary, bowiem dzięki niej mogło nastąpić zapowiadane Zmartwychwstanie Mesjasza i również odpuszczenie nam Grzechu Pierworodnego. 

Z rąk katów zginął niewinny człowiek, który z woli Boga narodził się na Ziemi jako Jego Syn, aby nieść Jego Słowo. Nie został ukamienowany. Kaci i mordercy wpierw w swoim zaprzańskim i bałwochwalczym tchórzliwym obłędzie musieli Go poniżyć, ośmieszyć i zadać mu ból Drogi Krzyżowej. Wewnętrzna Moc Jezusa, której tak bali się Jego oprawcy i głęboka wiara w Ojca, jakiej nigdy - do dzisiaj - nie zaznali stała się dla Nas wszystkich odkupieniem naszych win.

Nauczyciel Słowa Bożego zginął tragicznie jedynie za głoszenie tego Słowa i wskazywanie innej, lepszej oraz godnej drogi życia, po której ludzie winni kroczyć ku Zbawieniu. Ale przecież ta śmierć sprowokowana i zadana Mu przez ziejących nienawiścią i strachem innych ludzi, sanhedryńskich  faryzeuszy, okazała się Zwycięstwem: Dobra nad złem, Miłości nad nienawiścią, Prawdy nad kłamstwem, Godności nad pogardą i małością, Życia nad śmiercią... To daje i nam  radość i możemy się weselić, bo Jego Zmartwychwstanie zapowiada też takie Zmartwychwstanie nas samych...

Zważmy jednak, że śmierć zadana Jezusowi a zakończona Jego zwycięstwem, czyli Zmartwychwstaniem nie kończy Jego Mesjanistycznej Drogi Życia na Ziemi. Wprost przeciwnie! Każdy z nas, naszych przodków i tych, którzy przyjdą po nas... My wszyscy wierzący w Niego jesteśmy budowniczymi kolejnych "odcinków" tej drogi... aż do Dnia Ostatecznego i wstąpienia do Królestwa Bożego...

Budujmy tą drogę do Bożej Szczęśliwości każdego dnia i najlepiej oraz najpiękniej jak tylko potrafimy. Trwajmy w prawdzie i głośmy prawdę,  nie bójmy się upadać, ale silni pokorą zawsze starajmy się wstawać i iść dalej tą jakże w sumie prostą drogą... zostawiając za sobą miłości, dobroci i mądrości ślady.

Jezus Chrystus poprzez swoje Zmartwychwstanie  dał nam wiarę w zwycięstwo i czerpanie radości nawet z cierpienia... Zło, obłuda, kłamstwo, ból... były dla Jezusa tylko tragicznymi etapami w drodze do zwycięstwa i pełnej chwały. Wierzmy więc, że obecne nasze doświadczenie koronawirusowe i tak zakończy się zwycięstwem Życia nad śmiercią, zwycięstwem nad mocami Zła, które zainicjowały i zaplanowały obecną pandemię.

Niech w codziennym życiu królują w nas Wiara, Nadzieja i Miłość a radość z pewności  Zmartwychwstania Pańskiego upewnia nas, że ostatecznie zatwardziałym piewcom Zła Bóg wyznaczył rolę przegranych i wiecznie potępionych... 

Niech Droga jaką wyznaczył nam Jezus Chrystus będzie naszą drogą wiary w zwycięstwo właśnie dobra, prawdy i piękna... a dla naszej Ojczyzny będzie zwiastowaniem jej zwycięstwa, ostatecznego zwycięstwa. Może faktycznie to Polska będzie tą iskrą, która zapali ogień serca powrotu do wiary dla Europejczyków i nie tylko. Może... ale będzie to od nas wymagało wielu poświęceń i trwania w wierze mimo wszystko, mimo tego, że świat się zlaicyzował, odszedł od Jezusa Chrystusa i dziś mamy do czynienia ze zniewalaniem ludzi przez tych, którzy uzurpują dla siebie miano faryzejskich nadludzi.  

Radujmy się i weselmy... i nie traćmy nigdy wiary, nadziei i optymizmu... Módlmy się, aby kolejne Święta Zmartwychwstania Pańskiego były na powrót normalne, takie jak przez setki lat. 

Na te dwa dni i dzień Zmartwychwstania Pańskiego życzę wszystkim wyciszenia z bieżących emocji politycznych i opamiętania w bezkrytycznym przyjmowaniu kolejnych obostrzeń związanych z koronawirusem, przeżycia zjednoczenia z Jezusem w czasie jego cierpienia i radości z jego Zmartwychwstania oraz miłości, ciepła, spokoju, pogody ducha, spotkania z rodziną i dzielenia się z każdym Bożą miłością.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com