czwartek, 31 sierpnia 2023

Jakie zalety ma D. Tusk predestynujące go do bycia premierem Polski?

Chciałbym zapytać zwolenników D. Tuska o jego cechy, które predestynują go do bycia premierem naszej Ojczyzny?

Chciałbym, aby odpowiedzi dotyczyły obszarów: 

– osobowości, 
– prawdomówności, 
– uczciwości i transparentności,
– kindersztuby, 
– honoru,
– patriotyzmu, 
– cech męża stanu, 
– dbałości o Polskę i Polaków, 
– poglądów politycznych i społecznych, 
– proponowanych programów społeczno-polityczno-światopoglądowych, 
– troski o suwerenność i niepodległość Ojczyzny, 
– przeszłych pozytywnie propolskich dokonań dla Polaków i Polski.

Zwolennicy D. Tuska! Czy potraficie wskazać te cechy w wymienionych obszarach? 

Ja subiektywnie i krótko odpowiedziałbym następująco:

1. Osobowość. Donald Tusk – wedle mnie jako laika i po obserwacji jego "mowy ciała" oraz ocenie przekazu werbalnego  – wykazuje być może jakieś cechy psychopatyczne i narcystyczne a przynajmniej (wedle mnie) charakteryzuje go idiolatria, czyli postawa polegająca na uwielbieniu samego siebie, braku jakiegokolwiek krytycyzmu do własnych działań lub słabości; będąca pochodną megalomanii i mitomanii,
2. Prawdomówność. Donald Tusk jest notorycznym kłamcą i cynicznym manipulatorem,
3. Uczciwość i transparentność. Do dziś są nierozliczone afery z lat rządów PO-PSL a o transparentności (przejrzystości i jawności) działań D. Tuska można było jeno pomarzyć i tak jest do dzisiaj,
4. Kindersztuba. Ta cecha u D. Tuska polega m.in. na byciu odźwiernym zakładającym marynarki - jego zdaniem - wielkim tego świata, niezależnie od ich trzeźwości,
5. Honor. Ten człowiek honoru nie posiada,
6. Patriotyzm. Dla niego "polskość to nienormalność",
7. Cechy męża stanu, czyli stawianie sobie propaństwowych celów i skuteczne ich realizowanie. Dla D. Tuska największym celem jest usłużne wykonywanie poleceń niemieckiej UE,
8. Poglądy polityczno-światopoglądowe. D. Tusk ich nie ma i zmienia je w zależności od bieżących potrzeb, jak onegdaj np. przedwyborcze zawarcie ślubu kościelnego po wielu latach małżeństwa cywilnego, 
9.  Proponowane programy społeczno-polityczno-światopoglądowe. D. Tusk ich nie ma a jego program polega i ewentualnie będzie polegał na realizacji żądań niemieckiej UE oraz lewackich środowisk w zakresie praw osób LGBTQ+, 
10. Troska o suwerenność i niepodległość Ojczyzny. W całej działalności politycznej D. Tuska ja osobiście nie dostrzegam żadnej troski o te najważniejsze dla nas obszary,
11.  Przeszłe pozytywne propolskie dokonania dla Polaków i Polski. D. Tusk nie ma żadnych takich dokonań i jest raczej odwrotnie.

Oczywiście ja nie muszę mieć racji i w ocenie D. Tuska chciałbym się mylić. Może sam mam zaburzoną zdolność postrzegania rzeczywistości, więc czekam aż ktoś mi wykaże, że w stosunku do D. Tuska mijam się z prawdą i on sam ma wszystkie cechy predestynujące go do bycia premierem Polski, naszej Ojczyzny.
 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Po co nam KPO? Po nic!

Wczoraj w Sopocie guru swojej fanatycznej sekty czyli Donald Tusk raczył powiedzieć, że:

"Wystarczy odrobina dobrej woli, kompetencji, by te pieniądze znowu zaczęły dobrze w Polsce pracować dla każdej i każdego z was, ta drożyzna, która dziś wam dokucza, (...) może być mniej dokuczliwa, choćby z powodu tej jednej decyzji - odblokowującej polskie pieniądze, które leżą dziś w Brukseli (...) Składam tu, w Sopocie, moim rodzinnym Sopocie, to uroczyste przyrzeczenie, że dzień po wyborach , po zwycięstwie, pojadę i te pieniądze odblokuję, i wszyscy to odczujemy" [1].

Na te słowa warto spojrzeć tak, że tych pieniędzy z KPO (unijnego FO) nie mamy tylko dzięki antypolskim działaniom właśnie samego D. Tuska i jego pretorianów w postaci opozycyjnych do naszych obecnych władz europosłów, którzy to od momentu utraty władzy przez PO robili i robią wszystko, aby Polska tych pieniędzy nie dostała. 

I... wedle mnie w sumie i paradoksalnie dobrze, że tych pieniędzy nie mamy, bo bez nich radzimy sobie lepiej niż gdybyśmy je mieli, bo one wszystkie są tak naprawdę lichwiarskim kredytem, który by nas jako Polskę zniewolił i ubezwłasnowolnił. 

D. Tuskowi się wydawało, że ta blokada środków z KPO spowoduje w Polsce kryzys gospodarczy i społeczny. Tak się nie stało i dziś obiecywanie Polakom tych pieniędzy jest kontrproduktywne. 

A dlaczego? Odpowiadając powtórzę z rozszerzeniem mój post z lipca [2].

-----------------------------------

I. Streszczenie

Polska aby nie stracić swojej suwerenności i niepodległości powinna zrezygnować z funduszy unijnych przyznanych nam z FO w ramach naszego KPO. 

Całość tych funduszy jest bowiem kredytem (pożyczką), którą musimy zwrócić z określonym oprocentowaniem. Dotyczy to także środków, które zostały nazwane bezzwrotnymi dotacjami, co jest kłamstwem, bo i te środki musimy zwrócić do 2058 roku. Ogółem z unijnego FO (w ramach naszego KPO) przyznano nam  możliwość pożyczenia 58,1 mld Euro. 

Rezygnacja z tych środków jest dziś o tyle możliwa, że KE od przeszło dwóch lat wstrzymuje nam te środki ze względu na tzw. mechanizm warunkowości, czyli "pieniądze za praworządność". Myśmy w roku 2020 zgodzili się na ten mechanizm oraz jeszcze na umożliwienie KE nakładania unijnych podatków oraz na uwspólnotowienie długów. Rezygnacja z funduszy w ramach KPO pozwoliłaby nam też na wycofanie  naszej zgody z tych ustaleń.

Nasze KPO zawiera przeszło 160 warunków ("kamieni milowych"), które Polska musiałaby spełnić, aby uzyskać pieniądze z FO. Ich spełnienie oznaczałoby całkowitą utratę przez Polskę suwerenności i niepodległości. 

UE pod szczególnym wpływem Niemiec chce zbudować Jedno Sfederalizowane Państwo Europa, bez państw narodowych i granic, które miałoby się stać stać swoistym ZSRR-bis, czyli Związkiem Socjalistycznych Republik Europejskich. W takiej federacyjnej UE nie byłoby suwerennych państw europejskich a Polska stałaby się landem/województwem/regionem zarządzanym przez zniemczone elity unijne. 

Nie dostaliśmy ani eurocenta kredytu (nie pomocy) unijnego w ramach naszego KPO i co? Ano... mamy drugie po Czechach najniższe w UE bezrobocie, najwyższy wzrost gospodarczy, dług publiczny w relacji do PKB maleje... czyli doskonale radzimy sobie bez tego lichwiarskiego kredytu z FO. Więc po co mamy ten dług zaciągać? 

Dodatkowo, aby pomóc PO (KO) w odzyskaniu władzy w Polsce, niemiecka UE ustami niemieckiego europosła Daniela Freunda z Zielonych przebąkuje nawet o możliwości wstrzymania nam jakiejkolwiek pomocy, także tej w ramach tradycyjnych środków finansowych (WFR), które nam przyznano na lata 2021-2027 w wysokości 101 mld Euro. 

II. Treść

Cały jednak czas mamy zamieszanie wokół pocovidowego unijnego Funduszu Odbudowy (FO) i związanego z nim naszego Krajowego Planu Odbudowy (KPO) a ściślej mówiąc Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności [3]. 

Warto przypomnieć o co tak naprawdę chodzi. 

W lipcu 2020 roku UE przyjęła swój budżet na lata 2021-2027 obejmujący tradycyjne Wieloletnie Ramy Finansowe (WRF) oraz novum w postaci popandemicznego Funduszu Odbudowy (FO) w łącznej wysokości 1,8 bln Euro. Z tej puli dla Polski przyznano 159,1 mld Euro, z czego:
– 101 mld Euro w ramach WRF,
– 58,1 mld Euro w ramach FO.

W ramach FO i związanego z nim naszego KPO, 23,9 mld euro winniśmy otrzymać w formie bezzwrotnych grantów oraz 34,2 mld euro w formie pożyczek (razem: 58,1 mld Euro). Z ogólnej puli środków, 20 proc. pieniędzy musi trafić na cyfryzację, a 37 proc. na inwestycje związane ze środowiskiem (sic! - a w tle Fit For 55) oraz ochroną zdrowia. Wydatkowanie reszty środków ma też być w jakimś stopniu skorelowane z powyższymi, co zostało zawarte w polskim KPO, w którym nagle pojawiło się przeszło 160 lub szczegółowiej nawet więcej warunków ("kamieni milowych"), które musimy spełnić aby te środki uzyskać. 

Kto jest po polskiej stronie odpowiedzialny za przyjęcie KPO w tej wersji, która zabiera nam naszą suwerenność? Na tak postawione pytanie w odpowiedzi słyszymy jeno ciszę...

Ale... Uwaga! Okazuje się, że tak naprawdę tzw. bezzwrotne dotacje też są kredytem, co jest starannie ukrywane przez elity unijne. Te 23,9 mld euro niby bezzwrotnej dotacji musimy z odsetkami zwrócić do 2058 roku! Także wszystkie środki unijnego FO, które możemy otrzymać w ramach naszego KPO stanowią pożyczki i żadna ich część nie jest bezzwrotnymi grantami, czyli musimy je zwrócić a zaciągać je będzie w naszym imieniu UE. Na jakich warunkach finansowych? Tego nie wiemy i sądzę, że swobodnie moglibyśmy je pożyczyć we własnym zakresie i na pewno na lepszych i nie korupcyjnych warunkach. 

Cały czas na unijnej "tapecie" jest decyzja TSUE w sprawie określenia czy nasze prawo (też Konstytucja RP) jest nadrzędne wobec prawa unijnego. I sądzę, że decyzja będzie dla nas niekorzystna! A jeżeli tak się stanie to będziemy musieli albo pogodzić się z utratą naszej suwerenności i niepodległości, albo zlekceważymy ten wyrok jako niezgodny z traktatami. To ostatnie będzie oznaczało permanentny kryzys Polski z elitami unijnymi. 

Czy jako Polska możemy jeszcze zachować swoją suwerenność, tą jej resztkę którą mamy? 

Żeby odpowiedzieć na to pytanie to trzeba się cofnąć do roku 2020. Wtedy to w lipcu i grudniu zgodziliśmy się na coś, na co nigdy nie powinniśmy się zgodzić i wtedy należało postawić jasne i twarde weto a była to zgoda na: 

1). "Uwspólnotowienie długów unijnych".  Rozwiązanie przyjęte w UE po raz pierwszy w historii oznaczające, iż każde państwo unijne staje się żyrantem długów (w ramach FO) innych państw UE. Dla nas oznacza to, iż gdyby jakiś kraj miał kłopoty ze spłatą długów wynikających z zaciągniętych pożyczek w ramach otrzymanych środków z Funduszu Odbudowy lub po prostu by ich nie spłacał,  to każdy inny kraj UE - w tym Polska - będzie wedle jakiegoś tam współczynnika proporcjonalności zobowiązany do spłaty długu tego kraju. I do takiego żyrowania jesteśmy zobowiązani nawet już dziś, gdy KE wstrzymuje nam owe środki.

2) "Podatki unijne"Znów po raz pierwszy w historii mamy do czynienia z faktem, że Komisja Europejska otrzymuje prawo ustanawiania podatków dla wszystkich krajów UE. Dotąd takie prerogatywy miały tylko poszczególne państwa a teraz to KE ma takie prawo, co jest jawną ingerencją w dotychczasowe i traktatowe uprawnienia zarówno państw-członków UE, jak i KE. Teraz możemy spodziewać się, że nigdy demokratycznie nie wybrany rząd europejski w postaci KE może swobodnie nakładać nam podatki z pominięciem rządów danego kraju europejskiego. 

3) "Mechanizm warunkowości". Zgodzono się na warunkowość przyznawanych środków unijnej pomocy, które będą udostępniane tylko wtedy, kiedy np. UE uzna, iż kraj jest praworządny. Od tamtej zgody, gdy "widzimisię" lewackich elit unijnych uzna, że np. w Polsce nie są spełniane warunki praworządności, to będzie mogła wstrzymać dla tego kraju pomoc unijną. Jednym słowem dobito targu: "mityczna praworządność za pieniądze". Co prawda niby określono jakieś ograniczenia w interpretowaniu tej praworządności, ale nikt w UE nic sobie z tego nie robi i nie będzie tych ograniczeń brał pod uwagę. W lipcu i grudniu 2020 roku niestety polski rząd - mimo werbalnego zaklinania rzeczywistości - de facto zgodził się na taki mechanizm, za co długookresowo przyjdzie nam zapłacić ubezwłasnowolnieniem decyzji polskich władz wobec UE a "pieniądze za praworządność" będą dla unijnych biurokratów idealnym instrumentem szantażu i nacisku na niepokorne kraje jak Polska czy Węgry lub inne, które chciałyby zachować swoją suwerenność. Widzimy to jasno teraz. Jednym słowem nasz brak veta w lipcu czy grudniu 2020 roku utorował drogę do budowy sfederalizowanego Państwa Europa, europejskiego Związku Socjalistycznych Republik Europejskich pod zarządem niemieckim i jeszcze nadrządem NWO. Przecież gdybyśmy postawili veto to i tak mielibyśmy europejskie pieniądze w ramach dotychczasowych funduszy pomocowych, które nam się po prostu należą, gdy wpłacamy unijne składki". 

Dlatego jestem zły, że Polska nie wycofała się z tych umów z roku 2020. Mieliśmy (mamy?) idealny pretekst w postaci przeszło dwurocznego blokowania dla nas środków z FO przez KE. Zostałoby nam  te 101 mld Euro tradycyjnej pomocy unijnej (o ile nam tego UE też nie zablokuje) i sądzę, że to dla nas by wystarczyło a dzięki temu uniknęlibyśmy uwspólnotowienia długów, podatków unijnych i "mechanizmu warunkowości", czyli tego wszystkiego, co diametralnie ogranicza naszą suwerenność i niepodległość oraz staje się podwaliną budowy Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa ze stolicą w Berlinie.  

Ale teraz zaczyna się mówić, że gdy nie podporządkujemy się unijnym elitom to UE może nam cofnąć całą pomoc, nawet tą w ramach Wieloletnich Ram Finansowych. Tak przynajmniej sugerują elity unijne, choć nie mają do tego żadnych praw, bo te pieniądze się nam po prostu należą. 

Cóż więc nam pozostaje?

Po pierwsze. Skończmy z naszą naiwnością.

UE i jej KE już nas wielokrotnie oszukiwały a my przyjmowaliśmy ich werbalne zapewnienia wierząc, iż zostaną spełnione. Ileż można? Jeden czy dwa razy można dać się oszukać, ale w nieskończoność wierzyć w zapewnienia UE i KE, by potem owe instytucje nie dotrzymywały słowa. To jakiś absurd i kompletna naiwność z naszej, polskiej strony! Musimy negocjować bardzo twardo i jednocześnie drobiazgowo trzymać się prawa wynikającego z podpisanych przez wszystkie unijne kraje traktatów. Jakakolwiek próba odejścia unijnych elit od tych traktatów winna się spotkać z naszym twardym wetem! Jest to tym bardziej celowe, że UE chce nam zabrać możliwość postawienia jednostkowego weta i bezprawnie chce przyjmować decyzje większością głosów - tak jak było to w przypadku obecnego "paktu imigracyjnego". 

Po drugie. Zrezygnujmy właśnie z pieniędzy w ramach unijnego FO, czyli tych z KPO.

Taka ewentualna rezygnacja może okazać się niezbędna do utrzymania naszej suwerenność a do tego - o czym pisałem wyżej - wszystko, co podpisaliśmy w 2020 roku przestałoby nas obowiązywać. Zdaję sobie sprawę, że byłoby to przedsięwzięcie bardzo trudne i ryzykowne. Nastąpiłby zapewne frontalny atak opozycji na PiS i obecne władze. Do tego wszystkiego rozległby się unijny, atakujący nas krzyk na całą Europę. Takie postawienie sprawy dziś mogłoby doprowadzić do przegranej PiS w tegorocznych wyborach, ale co jest ważniejsze: utrata naszej suwerenności za kredytowe unijne srebrniki czy jej zachowanie dla przyszłych pokoleń?

Po trzecie. Wobec nie wypłacania nam pieniędzy z UE wstrzymajmy naszą składkę do tejże unii.

Ze względu na wstrzymanie nam wypłaty środków unijnych z FO (lub nawet przyszłościowe wstrzymanie tych zwyczajnie pomocowych w ramach WRF - jak buńczucznie zapowiada niemiecki europoseł Daniel Freund z Zielonych [4]) winniśmy jasno zagrozić lub nawet czasowo wstrzymać naszą składkę do UE. To powinno wybrzmieć ostro i kategorycznie. Nasze relacje z UE winny być oparte o podmiotowy wzajemny szacunek obu stron. Nie może być tak, że jako Polska "klęczymy" przed unijnymi elitami. Musimy naprawdę się szanować, bo gdy tak nie będzie to nikt nie będzie nas szanował. A mamy przecież ponad tysiącletnią państwowość, mamy swój język, naszą wiarę i tradycję. Czy mamy z tego wszystkiego zrezygnować, zrezygnować z suwerenności i niepodległości, o które walczyły nasze przeszłe pokolenia? Nigdy!

Po czwarte. Zagroźmy Polexitem.

W końcu musimy wprowadzić do dyskursu publicznego możliwość Polexitu. Obecnie rządzący unikają tego tematu za wszelką cenę, żeby nie dać tzw. pożywki dla totalnej opozycji, bo ona i tak oskarża ZP o takie zamierzenia. Tyle tylko czy warto a'priori odsuwać taką możliwość? Na pewno nie, bo UE i KE w obecnym kształcie stała się dla nas naprawdę wrogiem naszej suwerenności i niepodległości. A z wrogami trzeba walczyć a nie oddawać tego co nasze, polskie! Taka groźba być może postawiłaby UE "do pionu" i pokazałaby, że dla zachowania naszej suwerenności i niepodległości jesteśmy w stanie - wzorem UK - opuścić ten komunistyczny i historycznie anaturalny  twór. 

Ja wiem, że my jako naród do niedawna byliśmy postrzegani jako niemal najbardziej prounijny w Unii Europejskiej a przynajmniej wśród wszystkich, którzy zostali nowo przyjętymi członkami tej organizacji.

I rzeczywiście tak chyba było, bowiem w momencie naszego przyjmowania do UE wszystkie badania opinii publicznej wskazywały, że nasza w niej obecność była oczywistością dla niemal 70% moich rodaków. 

Ja osobiście nad tą fascynacją Polaków Unią Europejską zawsze ubolewałem, bo zdawałem sobie sprawę, że ta cała unia ma komunistyczne cele wyznaczone przez Altiero Spinellego, które zawarł jako główny autor w tzw. " Manifeście z Ventotene". Mam też niejaką satysfakcję, że nie dałem się otumanić prounijnej propagandzie i w o dziwo (sic!) dwudniowym referendum nad wstąpieniem Polski do UE głosowałem "przeciw"!

 Potwierdzeniem tego zafascynowania elit unijnych ideami komunizmu kulturowego jest to, że ""Komisja Europejska w „Białej Księdze” o przyszłości Unii Europejskiej wymienia tylko jedno źródło ideowe jej dalszego rozwoju – właśnie napisany w duchu ideologii marksistowskiej Manifest z Ventotene. Jego autorzy zakładają federalizację Europy, niezależnie od woli mieszkańców kontynentu" (sic!).

Inaczej ujmując to UE dąży do stworzenia drugiego ZSRR, czyli Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, o czym ja piszę już od lat. A powstanie takiego ZSRE wyklucza istnienie wolnych, suwerennych i niepodległych państw, w tym oczywiście Polski! I tylko historycznie symptomatyczne jest to, że najbardziej dążą do tej federalizacji Niemcy, którzy uzurpują sobie prawo dominacji w tym federacyjnym związku państw, który ostatecznie ma stworzyć z Rosją tzw. Eurazję od Władywostoku do Lizbony. 

Osobiście sądzę, że wkrótce nastąpi znaczne zwiększenie sceptyków wobec UE czy KPO i FO, bowiem coraz bardziej dowiadujemy się, że tych warunków (tzw. "kamieni milowych"), które stawia nam UE jest zdecydowanie znacznie więcej niż owe trzy dotyczące reformy naszego wymiaru sprawiedliwości. 

Mało tego! Jak wskazałem Polsce grozi się nie tylko wstrzymanie pieniędzy z FO i naszego KPO, ale w ogóle wszystkich środków unijnych, nawet tych przysługujących nam w zwykłym - w ramach WFR - budżecie UE!

Także wydaje się, że nadeszła pora skończyć z tym naszym postrzeganiem UE, bo jeżeli ona dalej będzie dążyć do stworzenia Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa (ZSRR - bis, IV Rzesza Niemiecka) to dla niepodległej i suwerennej Polski będzie jej koniec. Staniemy się landem niemieckim i cała nasza przeszłość, nasza walka o niepodległość, krew naszych przodków... okażą się daremne. Po prostu nas nie będzie tak jak w okresie rozbiorów! I tego chcą od zarania dziejów najwięksi nasi wrogowie: Niemcy i Rosja!

I musimy wreszcie to zrozumieć! I musi to do nas wreszcie dotrzeć, że Niemcy i Rosja są tacy sami jak u zarania II WŚ i wieki wstecz! Trzeba wreszcie skończyć z naszym poddaństwem wobec tych dwóch imperialnych naszych agresorów. Dotyczy to szczególnie Niemiec, wobec których dziś winniśmy być bardzo brutalni i - mimo ich niechęci - dążyć na arenie międzynarodowej do wypłaty przez nich odszkodowań i reparacji za zniszczenia dokonane na polskiej ziemi i na polskim narodzie przez niemieckich hitlerowców, nazistów w czasie II Wojny Światowej. 

Niemcy nie są godne i nie mają żadnego moralnego - co dziś też wobec Ukraińców udowadniają -  i etycznego prawa by pełnić rolę przywódczą w UE! Powinny być natomiast alienowane a wobec nich inne kraje UE winny zastosować sankcje niemal podobne jak wobec obecnej Rosji! I jestem też - tak jak proponują  Brytyjczycy - za bojkotem firm i towarów niemieckich. I trzeba wreszcie postawić naród niemiecki do pionu, aby nie trzeba było ich profilaktycznie i bez podania przyczyny bombardować raz na 50 lat jak podobno proponował Winston Churchill. Jeżeli tak powiedział to chyba był bardzo przewidujący, niestety...

Ze wszech miar kłamliwi i aroganccy butni Niemcy się tego boją i dlatego tak mocno wspierają dzisiejszy upadek Ukrainy. To haniebne, ale moim zdaniem normalne, bo oni od zawsze mentalnie byli agresorami, którzy uznają za przyjaciół tylko innych agresorów jak Rosja i taki empatyczny kraj jak Polska jest przez nich obiektem wzgardy i pogardy! Tym bardziej, że powoli stajemy się podmiotem w Europie a nie podnóżkiem Niemiec. 

Ja osobiście nie jestem w stanie zrozumieć, że jako Polacy dziś w dużej mierze jeszcze bezmyślnie wspieramy obecny kierunek rozwoju UE. Przecież przeżyliśmy na sobie II WŚ, powojenny ZSRR i komunizm a tak naprawdę dążenia unijnych lewackich elit obecnie nie różnią się prawie wcale od zamysłów sowieckich komunistów. One chcą tego swojego Związku Socjalistycznych Republik Europejskich co ZSRR... bez państw, granic i narodów. Tego samego chciały sowieckie komunistyczne elity! 

ZSRR padł, bo musiał paść, bowiem tak kończą się historycznie anaturalne  i aberracyjne marzenia o "urawniłowce" i budowie jakiegoś ponadnarodowego państwa totalitarnego. Upadło Cesarstwo Rzymskie, upadła III Rzesza Niemiecka, upadł ZSRR,  upadnie też UE w wymiarze dzisiejszych jej celów. Jedyną normalną formą europejskiej współpracy jest Europa Ojczyzn, czyli forma funkcjonowania dawnego EWG a to oznacza upadek idei UE w jej dotychczasowym kierunku "rozwoju"!

P.S.1
Nie dostaliśmy ani eurocenta kredytu (nie pomocy) unijnego w ramach naszego KPO i co? Ano... mamy drugie po Czechach najniższe w UE bezrobocie, najwyższy wzrost gospodarczy, dług publiczny w relacji do PKB maleje... czyli doskonale radzimy sobie bez tego lichwiarskiego kredytu z FO. Więc po co mamy ten dług zaciągać? 

P.S.2
Panie D. Tusku! Naprawdę pierwsze i ostatnie miejsce na wybranych listach KO (PO) takich kandydatów jak kontrowersyjni i chyba osobowościowo nadpobudliwi: M. Kołodziejczak czy R. Giertych już Panu nic nie pomoże... Podobnie wystawianie do wyborów komunistycznych agentów w stylu  Bogusława Wołoszańskiego czy też ludzi związanych ze sportem jak Apoloniusz Tajner... Doprawdy, żyje Pan w w surrealistycznej rzeczywistości i niech Pan tam zostanie...

-------------------------------------


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

wtorek, 22 sierpnia 2023

Uwaga! Niemcy intensyfikują atak na Polskę!

W otwartej już wojnie wypowiedzianej Polsce przez niemiecką UE przeciwnik wytacza coraz cięższe działa. 

Wczoraj pisałem o przygotowaniach niemieckiej UE do ewentualnego podważenia – w razie zwycięstwa ZP (PiS) –  wyników październikowych wyborów parlamentarnych w Polsce. Wskazałem też na wcześniejsze skandaliczne wypowiedzi Niemców, którzy już oficjalnie wypowiedzieli nam - jak na razie polityczną - wojnę i zrobią wszystko, aby obalić obecne władze w Polsce. Chodzi tu oczywiście o wypowiedzi takich Niemców jak: Katarina Barley, która chce finansowo zagłodzić Polskę;  Ursula von der Leyen, która nie wyobraża sobie, aby ich człowiek D. Tusk nie został ponownie premierem Polski; Manfred Weber, który zapowiada zbudowanie zapory ogniowej przeciw PiS (ZP) [1]. 

Teraz kolejny Niemiec, europoseł Daniel Freund z Zielonych, rzeczywiście wytoczył przeciw Polsce cięższe niż dotychczas działo, czyli wstrzymanie wszystkich funduszy płynących z niemieckiej UE do Polski i Węgier, wszystkich, t.j. już nie tylko tych z KPO, ale również w ramach tradycyjnej pomocy unijnej:

"Najostrzejszym mieczem jest zatrzymanie pieniędzy w całości. Wstrzymujemy część, ale nie wszystkie. Wiele miliardów euro nadal napływa do Węgier i Polski. Opowiadam się za wstrzymaniem wszystkich funduszy do czasu przeprowadzenia odpowiednich reform (...) Jeśli opozycja w Polsce wygra wybory, Orbán na Węgrzech będzie jeszcze bardziej odizolowany niż obecnie. Jeśli PiS pozostanie w rządzie, obaj uznają to za potwierdzenie swojego dotychczasowego kursu. Wtedy UE będzie jeszcze trudniej zdecydowanie bronić praworządności w nadchodzących latach" [2]. 

Źródło: https://twitter.com/daniel_freund

Niemcy stosują różne rodzaje broni, w tym też godzące w nasze inwestycje. Chcą – poprzez absurdalne argumenty ochrony środowiska i miejsc wypoczynku – nie dopuścić do budowy portu kontenerowego w Świnoujściu a chodzi przecież tylko o to, żeby polski port nie był konkurencją do podobnego portu w niemieckim Hamburgu [3]. Podobnie jest z polskimi planami regulacji rzeki Odry, wobec których Niemcy protestują, choć sami mają podobne plany [4]. Zapewne też nastąpi po niemieckiej stronie dalszy wysyp argumentów przeciw budowie CPK, bo... przecież będzie stanowił konkurencję do budowanego podobnego portu komunikacyjnego w Berlinie. O kompleksie Turów, który też jest konkurencyjny wobec podobnych w Niemczech i Czechach to wiemy wiemy już wszystko: decyzją jednej paniusi z TSUE cały czas płacimy dzienne kary za jego funkcjonowanie. 

Jak widać niemiecka, germańska buta wobec słowiańskiej Polski powraca do czasów historycznych, w tym również do okresu międzywojennego czy nawet wojennego. Niemiecki projekt budowania swojej IV Rzeszy Niemieckiej (twórczego rozwinięcia ich idei Mitteleuropy), czyli Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa powoduje, iż ta ich niemiecka buta "rasy panów" narasta już geometrycznie. 

Oni już teraz czują się władcami tej przyszłej sfederalizowanej Europy i nie mogą ścierpieć żadnego oporu i krytyki pod swoim adresem. A już dostają gorączki na myśl, że Polska może stać się bogatym i niezależnym, silnym gospodarczo i militarnie krajem, który może stać się liczącym podmiotem politycznym, gospodarczym i społecznym. Oni dalej chcieliby mieć polskich niewolników zbierających szparagi i podcierających pupy niemieckim emerytom.  

Stąd ta ich narastająca agresja wobec obecnej Polski, która się mocno rozwija i stąd ten nacisk na powrót do władzy w Polsce ich "kelnera i a'la niewolnika", czyli D. Tuska. 

I jestem pewny, że w tej wojnie przeciw Polsce i w czasie kampanii wyborczej, Niemcy jeszcze nie powiedzieli "ostatniego słowa". 



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814
Paypal: paypal.me/kjahog

poniedziałek, 21 sierpnia 2023

Czy niemiecka UE planuje podważyć wyniki wyborów w Polsce?

(cały tytuł: Czy niemiecka UE – w przypadku wygranej ZP – planuje podważyć wyniki wyborów w Polsce?)

To po prostu trzeba wiedzieć. Okazuje się bowiem, że być może przez elity unijne (tzw. grupę M. Webera) planowana jest misterna operacja polegająca na podważeniu polskich wyników wyborów parlamentarnych jeśli wygra w nich ponownie PiS (ZP). 

W dzisiejszym tekście portalu wpolityce.pl [1] możemy przeczytać, iż:

---------------------------

"Komisja Europejska szykuje uderzenie w wyniki wyborów w Polsce i pośrednio zaczyna wpływać na kampanię wyborczą. Portal wPolityce.pl dotarł do treści listu, który Didier Reynders przesłał polskiemu rządowi. Unijny komisarz ds. sprawiedliwości wprost podważa status Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, a to właśnie ta Izba będzie decydować o ważności październikowych wyborów. Szokujący przykład wtrącania się w polski proces wyborczy to już niechlubna tradycja urzędników unijnych.


List Reyndersa, który datowany jest na początek kwietnia tego roku, stanowi kolejny odcinek polemiki Brukseli z polskim rządem ws. zmian w Sądzie Najwyższym. Reynders, w wyjątkowo bezczelnym tonie, atakuje ubiegłoroczne zmiany w Sądzie Najwyższym (chodzi m.in. o likwidację Izby Dyscyplinarnej i zastąpienie jej Izbą Odpowiedzialności Zawodowej). Zdaniem eurokraty Polska nadal nie spełnia warunków, które satysfakcjonowałyby „kastę” sędziowską oraz jej politycznych sojuszników w Komisji Europejskiej.

Nie ma wątpliwości, że krytyka i uderzenie w IKNiSP to preludium do większej operacji „kasty” oraz opozycji i Komisji Europejskiej. Ta operacja ma na celu podważenie statusu tej Izby, a co za tym idzie, podważenie także jej przyszłej decyzji o ocenie wyborów. Okazuje się, że przygotowania do tej operacji rozpoczęły się już kilka miesięcy temu.

Ponadto w nowej ustawie powierzono Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego sprawy dotyczące przeniesienia sędziów Sądu Najwyższego w stan spoczynku. Istnieją jednak uzasadnione wątpliwości co do spełnienia przez te dwie izby Sądu Najwyższego wymogu niezależności w rozumieniu art. 19 ust. 1 akapit drugi TUE

– czytamy w liście Reyndersa, do którego treści dotarł portal wPolityce.pl.

W szczególności Europejski Trybunał Praw Człowieka (zwany dalej „ETPC”) orzekł w sprawie (…), że skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego nie jest niezawisłym i bezstronnym sądem ustanowionym ustawą w rozumieniu art. 6 europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (zwanej dalej „EKPC”) ze względu na zasadniczą nieprawidłowość, która miała wpływ na proces powoływania tych sędziów. Obecnie 14 z 17 członków tej izby to osoby powołane do jej składu w procesie, w którym wystąpiła ta sama nieprawidłowość

– pisze Reynders.

Ponadto czterech sędziów Izby Odpowiedzialności Zawodowej zostało powołanych w tych samych okolicznościach, które zostały zbadane we wspomnianym wyroku ETPC. Wymogi wynikające z art. 6 EKPC są takie same jak wymogi wynikające z art. 19 TUE. Komisja ma poważne wątpliwości, czy te dwie izby spełniają wymóg „sądu ustanowionego ustawą” w rozumieniu art. 19 TUE, zważywszy że Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że wielu członków tych Izb nie spełnia wymogu „sądu ustanowionego ustawą”, co prowadzi do naruszenia art. 6 ust. 1 EKPC

– kontynuuje komisarz.

Powyższe cytaty burzą nie tylko szeroką narrację o rzekomej dobrej woli Komisji Europejskiej ws. porozumienia z Polską, ale są szalenie niebezpiecznym przykładem wpływu na wyniki wyborów w Polsce, a także oceny tych wyników i przebiegu elekcji przez konstytucyjny organ, jakim jest sąd Najwyższy. Już samo podważanie statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, na kilka miesięcy przed wyborami, jest na rękę „kaście” sędziowskiej oraz jej politycznym sojusznikom, czyli politykom Koalicji Obywatelskiej na czele z Donaldem Tuskiem.

To ważny element tego skandalu. Jeśli skłócona opozycja przegra jesienne wybory, może dojść do próby ulicznego przewrotu i wylania frustracji jej elektoratu. Na to liczą niechętni konserwatywnemu rządowi brukselscy eurokraci. Dziś widzimy już, że opozycja otrzyma od nich wsparcie, a zniszczenie autorytetu IKNiSP jest początkiem tej szerokiej operacji".

---------------------------

Ciekawe, prawda?

Ten belgijski i waloński eurokrata jest jednym z tych unijnych polityków, który od lat perfidnie i kłamliwie krytykuje obecne polskie władze, choć ciągnie się za nim afera korupcyjna i prania brudnych pieniędzy: "We wrześniu 2019 belgijskie media ujawniły protokół przesłuchania byłego agenta belgijskiego wywiadu, który zarzucił Didierowi Reyndersowi przestępstwa korupcji i prania brudnych pieniędzy. Prokurator umorzył postępowanie jeszcze w tym samym miesiącu wobec niestwierdzenia przestępstw" [2].  

W tym miejscu warto przypomnieć niektóre słowa Niemców z grupy M. Webera, którzy otwarcie już mówią, że chcieliby powrotu D. Tuska do władzy w Polsce i zrobią wszystko, aby odsunąć od niej PiS. 

Pod koniec września 2020 roku wiceszefowa PE i była minister sprawiedliwości Niemiec Katarina Barley stwierdziła, że "Państwa, takie jak Polska i Węgry, trzeba finansowo zagłodzić. Dotacje unijne stanowią bowiem skuteczną dźwignię" [3].

Źródło: Źródło: PAP/EPA / FLORIAN WIESER w: [3]

Na początku lipca 2022 roku Szefowa KE Ursula von der Leyen, stwierdziła m.in.: "Teraz mój drogi Donaldzie wrócisz do swojego kraju (Polski), by ponownie stać przy tych wartościach. Pamiętaj Donaldzie, kiedy znów Cię spotkamy, zobaczymy Cię, tak jak powiedziałeś, jako premiera" [4].

Źródło: Twitter / @vonderleyen w: [4]

Pod koniec czerwca 2023 roku sam Manfred Weber, przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej (EPL), której wcześniej szefował Donald Tusk, w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” powiedział skandaliczne słowa: 

Foto: https://pl.wikipedia.org/wiki/Manfred_Weber

"Sformułowałem trzy warunki każdej współpracy. Za Europą, za Ukrainą, za rządami prawa, w ten sposób zbudujemy zaporę ogniową dla Prawa i Sprawiedliwości. Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce, prowadząc kraj z powrotem do Europy" [5].

Z kolei na początku sierpnia w rozmowie z niemiecką telewizją ZDF po raz kolejny zaatakował PiS twierdząc:

"Każda partia musi zaakceptować państwo prawa. To jest zapora przeciw przedstawicielom PiS-u w Polsce, którzy systematycznie atakują państwo prawa i wolne media. W tych trzech zasadach się nie zachwiejemy. Kto to akceptuje, może być demokratycznym partnerem – konkurentem, politycznym konkurentem, ale demokratycznym partnerem. A wszyscy inni, którzy tego nie przestrzegają, jak niemiecka AfD, jak Le Pen we Francji albo PiS w Polsce, są naszymi wrogami i będą przez nas zwalczani" [6].

Do tego wszystkiego należy dodać, że D. Tusk niemal na każdym spotkaniu z wyborcami sufluje przekonanie, że wybory mogą zostać w Polsce sfałszowane i emocjonalnie przygotowuje w ten sposób swoich fanatycznych wyznawców do ewentualnych ulicznych protestów, gdyby te wybory przegrał. 

Tak na marginesie. Może jednym z powodów koalicji D. Tuska z M. Kołodziejczakiem, jest to, że szef AgroUnii jest predystynowany do prowokowania ulicznych burd i zamieszek. A ta cecha może być przydatna we wzbudzeniu i prowadzeniu ewentualnych ulicznych protestów w przypadku przegranej PO (KO). 

Ku refleksji polecam  w tym miejscu mój tekst: "O co toczy się wyborcza gra oraz głupiutka PO, która Polaków uważa za debili...", w którym na tle teraźniejszości przypominam próbę totalno-opozycyjnego puczu (przewrotu) z grudnia 2016 roku [7].


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

niedziela, 20 sierpnia 2023

Obwoźny cyrk D. Tuska z M. Kołodziejczakiem w tle ;) ?

Ostatnio zdarzyło mi się popełnić dwa teksty, w których starałem się na poważnie podejść do przeszłych i przyszłościowo ewentualnych gospodarczych dokonań i zamierzeń Donalda Tuska [1,2].

Pretenduje on przecież do ponownego przejęcia władzy w Polsce a więc nieraz warto nie traktować go jako "obwoźnego klauna" zwożącego na autorskie występy swoją publiczność dziesiątkami autokarów z całej Polski. Tak mi się przynajmniej wydawało i... dobrze mi się wydawało!!!

Bowiem - jako Polacy - nie możemy go traktować z szyderczym i prześmiewczym "przymrużeniem oka", bo on nawet woli, aby wielu z nas tak go właśnie postrzegało a naprawdę tym cyrkowym i  poniżej przedstawionym klaunem nie jest, i nigdy nie był. 


Więc kim jest D. Tusk?

Przede wszystkim apologetą i fascynatem Niemiec i polityki niemieckiej, co od razu stawia go w szeregu antypolaków. 

 "Für Deutschland" (dosłownie "Dla Niemiec"):

Ponadto D. Tusk identyfikuje się jako Kaszub, choć w czasach jego dzieciństwa w swoim rodzinnym domu mówiono przede wszystkim po niemiecku. Jego matka i babka ze strony matki (Niemka Anna Liebke)  po wojnie chciały zamieszkać w Niemczech, ale w końcu rodzina pozostała w Gdańsku i część z niej musiała się nauczyć języka polskiego a jego dziadek w czasie II WŚ służył w Wermachcie. 

Tak na marginesie. Gdyby zastosować żydowsko-talmudyczną nomenklaturę, w której za rodowitego Żyda uważa się tylko potomka po linii matki, to dla Żydów D. Tusk jest po prostu Niemcem. 

Stąd te jego słowa "Polskość to nienormalność", które zostały wypowiedziane na łamach miesięcznika "Znak" w listopadzie 1987 roku. Co prawda samo to określenie jest cytowane jako wyjęte z kontekstu i nawet J. Kaczyński zwraca na ten fakt uwagę broniąc D. Tuska, ale moim zdaniem od momentu powstania za niemieckie pieniądze Kongresu Liberalno-Demokratycznego (KLD) szefowanego przez D. Tuska, te jego wcześniejsze słowa niejako faktycznie zaczęły oddawać  późniejszy stosunek do Polski [3]. I na tym samym spotkaniu z wyborcami, w którym J. Kaczyński bronił D. Tuska przed wybiórczym cytowaniem jego słów z 1987 roku, ostatecznie stwierdził, że: "Mamy w Polsce partię niemiecką i ten wybór, który jest przed nami, to jest wybór: polska partia lub partia niemiecka i jej sojusznicy, którzy na wszystko są gotowi machnąć ręką, żeby tylko do tego parlamentu się dostać" [3,4].

A czy D. Tusk jest zaburzony emocjonalnie? Tego do końca nie wiem, ale obserwując werbalne i pozawerbalne poczynania D. Tuska to rzeczywiście można odnieść wrażenie, że coś jest nie tak z jego osobowością. Ciekawą jest ocena D. Tuska dokonana przez Janusza Palikota [5].

Ja subiektywnie postrzegam go jako człowieka  charakteryzującego się egocentroizmem* i idiolatrią**, co może świadczyć o pewnego rodzaju zaburzeniu osobowości. Ale co ja tam mogę sądzić... niech wypowiedzą się specjaliści, choćby tacy jak nadworny lekarz PO - Bogdan Klich!

No, ale D. Tusk jest nie tylko proniemiecki, ale też prorosyjski, co ukazała pierwsza cześć serialu "Reset" i z pewnością w drugiej części tego serialu będzie to jeszcze bardziej widoczne. 

Także więc Berlin i Bruksela uważają D. Tuska jako ich człowieka w Warszawie, ale również tak samo uważają Moskwa i Mińsk. Ogólnie można skonstatować, iż D. Tusk jest przedstawicielem kondominium niemiecko-rosyjskiego na Polskę. A to historycznie musi wzbudzać w nas pewnego rodzaju lęk przed tym człowiekiem a ponadto przecież już przez niemal 8 lat miał okazję się negatywnie wykazać jako premier rządu PO-PSL. Jego rządy to tysiące afer i sprowadzenie Polski do "państwa z dykty", gdzie były tylko "ch...j, du...a i kamieni kupa" [6].

D. Tusk został przez Niemcy nasłany do Polski z jednym zadaniem: obalić obecne rządy. I robi wszystko, aby tę misję wykonać. I to za wszelką cenę, choćby poprzez emocjonalne i cynicznie skłócanie Polaków czy też "stosowanie" notorycznych kłamstw i półprawd.  

Przez ostatnie dni wielu ludzi zostało zszokowanych sojuszem D. Tuska i M. Kołodziejczaka z  AgroUnii. Ja też w sumie byłem zaskoczony, ale...

M. Kołodziejczak jest takim samym żądnym władzy cynikiem jak D. Tusk a wiemy, że "swój ciągnie do swojego". Braterstwo dusz i osobowości jest chyba najlepszym wytłumaczeniem tego, dlaczego D. Tusk otworzył swoje ramiona i przyjął do siebie tego - subiektywnie wedle mnie - małostkowego "krzykacza". Jest też u D. Tuska jakaś nadzieja, że nowy partner pozyska jakieś głosy na wsi. I zapewne też D. Tusk czuje satysfakcję, że - w swojej wyobraźni - zemścił się na PSL-u, który nie chciał jednej listy totalnej opozycji, którą to forsował przecież nieomylny i boski "Słońce Peru"! A niestety D. Tusk jest człowiekiem bardzo mściwym, o czym zapewne mógłby wiele opowiedzieć taki Grzegorz Schetyna, chociaż i on jest również bardzo mściwy. 

Tyle tylko, że powyższe powody "zagospodarowania" przez D. Tuska M. Kołodziejczaka chyba nie są jedyne. 

Owszem, może być tak, że wewnątrzpartyjne badania sondażowe są dla KO (PO) bardzo kiepskie i z tej desperacji D. Tusk chwyta się już wszystkiego, żeby chociaż trochę te swoje poparcie zwiększyć. Na pewno też istnieje swoista osobowościowa "chemia" pomiędzy liderami PO i AgroUnii. Mają też pewną rację ci, którzy upatrują przyczyn tego sojuszu w obszarze osobistej zemsty D. Tuska na PSL-u. 

Ale przecież M. Kołodziejczak był wcześniej znany jako ostry krytyk PO i D. Tuska. Jeszcze w czerwcu tego roku mówił: "Jeżeli ktoś nie pamięta, jak żyło się za Platformy Obywatelskiej i że Donald Tusk cofnął Polaków kilka wieków do tyłu, zrobił z nas kraj koczowniczy, że ludzie musieli wyjeżdżać z Polski do Wielkiej Brytanii i Irlandii, no to brawo, to niech chce powrotu tego samego". 

Jednocześnie faktycznie był również negatywnie nastawiony do PiS-u. Werbalnie i pozawerbalnie  prezentował się  też jako przeciwnik naszego sojuszu z USA i wychwalał Rosję [7]. Stwierdził m.in., że „każdy z nas powinien odważyć się na ten gest i pokazać ‘fucka’ Amerykanom”. Ponadto deptał "flagę" unijną twierdząc, że „to nie jest nasza flaga”.

Więc jakie to poglądy szefa AgroUnii spowodowały, że D. Tusk zdecydował się na wystawienie jej członków na listach wyborczych KO (PO)? Jakie zachowania i przekazy werbalne M. Kołodziejczaka przekonały szefa PO do tego, aby ryzykownie wystawić go na swoich listach wyborczych? 

Ja tego nie wiem. Może jakiś zwolennik KO (PO) mi to wytłumaczy?




[3]"Kongres Liberalno-Demokratyczny był finansowany przez niemiecką chadecję - twierdzi Paweł Piskorski (...) Piskorski zapewnia, że nie zamierza szkodzić żadnej partii, a jedynie przedstawia rzetelną relację historyczną o początku lat 90. w Polsce. IAR mówi, że nie było to łamanie prawa, ale coś co zdarzało się 20 lat temu w różnych środowiskach politycznych. Piskorski był sekretarzem generalnym KLD, której ton nadawali politycy z Pomorza: Donald Tusk, Janusz Lewandowski i Jacek Merkel. Piskorski - były sekretarz generalny Kongresu Liberalno-Demokratycznego twierdzi, że założony i kierowany przez Tuska Kongres był finansowany przez chadeków z niemieckiego CDU na początku lat 90 -tych. Jak utrzymuje, były to kwestie omawiane między Helmutem Kohlem a Janem Krzysztofem Bieleckim - wtedy premierem i jednym z liderów KLD". Nigdy jego słowa nie zostały zaskarżone do sądu jako nieprawdziwe. Zob.: https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/793511,niemcy-finansowali-kld-partie-donalda-tuska.html  

[4] W listopadzie 1987 r. Tusk pytał, jak "wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń? Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu" - pisał późniejszy szef rządu. D. Tusk w artykule dodał, że polskość wywołuje u niego "niezmiennie odruch buntu". "Historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje bark brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię; i każą je z dumą obnosić" - pisał Donald Tusk kończąc tekst słowami: "sądzę – tak po polsku, patetycznie, że polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem". Zob.: https://www.rp.pl/polityka/art37245881-kaczynski-broni-tuska-w-sprawie-slow-polskosc-to-nienormalnosc

[5] Warto w tym miejscu przytoczyć fragmenty opowieści o D. Tusku autorstwa J. Palikota w książce: "Kulisy Platformy" . Co prawda ta książka była wydana w 2011 roku, ale wydaje się, że negatywne cechy D. Tuska w miarę upływu czasu tylko się pogłębiają. 

Donald Tusk (fot. PAP/Radek Pietruszka) - po publikacji „Newsweeka” na temat afery podsłuchowej. 

I cóż to o D. Tusku opowiadał J. Palikot, który spędził w PO sześć lat, poznał jej liderów, jej prawdziwe cele i skrywane sekrety?

Ano J. Palikot określa Donalda Tuska jako człowieka bezwzględnego i doskonale kontrolującego swoją agresję. 

Dowodem ma być chociażby scena, której był świadkiem, gdy w maju 2010 roku odwiedził Tuska w jego biurze: „Wchodzę i widzę Donalda w jednym z tych jego świetnych ciemnoniebieskich garniturów, w dobrych skórzanych butach - wyglądały na Ermenegildo Zegnę. Nogę miał opartą o piłkę nożną. […] Spojrzał na mnie i zachęcił: Wejdź, wejdź. Po czym mówi:* Widzisz tę roślinę w rogu? Gdy się tu wprowadziłem, odwiedził mnie Leszek Miller. Powiedział wtedy, że dała mu ją jego żona, i prosił, żebym o nią dbał i żebym ją podlewał. Po tych słowach z całej siły kopnął piłkę w kierunku tej rośliny. Piłka odbiła się od niej, a następnie od biurka i telewizora.* Po czym poszła kolejna ścięta piłka w tę roślinę. Uderzał w coś, co należało do Millera, którym był autentycznie zafascynowany". „To był prawdziwy Tusk ” – podsumowuje Palikot . – „mieszanina nihilizmu i cynizmu, a z drugiej strony pewnego wdzięku, uroku”.

J. Palikot nie ukrywa, że D. Tusk „ma swój urok”, ale poznał także jego inne, „partyjne, wręcz chamskie” oblicze: „Od początku widziałem, że traktował wszystkich członków tego swojego dworu jak warchołów. Knury – to określenie, którego używał w stosunku do nich najczęściej. Grzegorz [Schetyna] nie był tu wyjątkiem. I jego upokarzał. I jego czasem przedstawiał jako takiego knura bez manier, który potrzebuje tylko zeżreć, popić i pomlaskać językiem”.

Według Palikota Tusk jest „straszną sknerą”, która „liczy każdy grosz”. Do tego nie pamięta o „żadnych okazjach, imieninach, rocznicach swoich przyjaciół i znajomych. No, poza imieninami Grzegorza Schetyny. On rzeczywiście dostał raz od Donalda kopie mieczy jako prezent imieninowy. Ale to się zdarzyło akurat, gdy już był premierem. Prezent więc pochodził z rozdania kancelaryjnego”.

Tusk jest jak dziecko, kobieta, Rosjanin i grecki tyran... Palikot twierdzi także, że Donaldowi Tuskowi czasami brakuje męskości i zdarza mu się zachowywać jak dziecko. „Jest bardzo kobiecy w sposobie chodzenia, w relacjach z ludźmi. Z drugiej strony ma w sobie coś z charakteru Rosjan, którzy na ogół bardzo długo wprowadzają człowieka w atmosferę przyjaźni, bratania się, by nagle w pewnym momencie przeciąć to bezwzględnie”.

Oprócz tego, że w premierze jest (lub bywa) coś z dziecka, kobiety i Rosjanina, zdarza mu się też zachowywać niczym bohaterowie jego ulubionych lektur. O jakich książkach mowa? Według Palikota, chodzi o opowieści o małych greckich tyranach z czasów Sokratesa czy Herodota, którzy „mieli w zwyczaju na przykład mordować wszystkich swoich synów zaraz po urodzeniu. Każdy z tych bohaterów pławił się w okrucieństwie”.

Tusk widziany oczami Palikota to polityk niezwykle impulsywny, wybuchowy, agresywny, brutalny, ale też „chwiejny”, słaby psychicznie, histeryczny i łatwo popadający w depresję: „Kiedy atakuje, jego twarz staje się zawzięta, rzuca wulgaryzmami, obraża i wyrzuca wszystkich. „Absolutnie was wszystkich wypier…ę. Nie nadajecie się do niczego. Mam już dość!” – to są tego typu teksty”.

Z charakterystyki Palikota wynika jeszcze, że Tusk wielką wagę przykłada do stroju, docenia dobre wina („Trzeba mu przyznać, że do win ma nosa. Zupełnie inaczej niż Schetyna czy Drzewiecki, z którymi można iść tylko na wódkę, ewentualnie whisky”), pali cygara, nie cierpi kleru, a katolicyzm jest dla niego źródłem politycznego zysku („Szczytem wszystkiego była zgoda na ten ślub przed wyborami prezydenckimi w 2005 roku. Oto nagle dowiedziałem się, że sztab wyborczy doszedł do wniosku, że musi być ślub Małgosi i Donalda”).

Palikot przyznaje, że nigdy bezpośrednio nie zdarzyło mu się do tej pory porozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim („Czasem coś do niego pokrzykiwałem na Sali sejmowej, a on odpowiadał”), ale gdyby miał taką okazję, zapytałby go, „czy nie ma czasem ochoty pójść na grób Barbary Blidy i sobie popłakać?”.

Palikot uważa, że Tusk naprawdę uważa Kaczyńskiego za „potwora” i tym słowem go najczęściej określa. Wojna między Tuskiem a Kaczyńskim to jednak przede wszystkim „teatr, na który media dają się nabrać”, gdyż „wbrew pozorom [obaj] idą trochę podobną drogą, drogą kalkulowania wszystkiego i wszystkich”. „Trafił swój na swego” – podsumowuje.



*egocentroizm - to moje słowo - neologizm - stworzone na potrzeby określenia zjawiska jednoczesnego występowania: egoizmu, egocentryzmu i cynizmu spowitych mgłą egotyzmu,  
** idiolatria - postawa polegająca na uwielbieniu samego siebie, braku jakiegokolwiek krytycyzmu do własnych działań lub słabości, pochodna megalomanii i mitomanii.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Referendum i pytania referendalne

Poznaliśmy już wszystkie pytania, na które odpowiedzą Polacy w referendum, które najprawdopodobniej przeprowadzone zostanie równocześnie z wyborami parlamentarnymi w dniu 15 października 2023 roku. 

Są to:

1. Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?,
2. Czy jesteś za podwyższeniem wieku emerytalnego wynoszącego dziś 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?,
3. Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?,
4. Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?.

Pytania winny być dla choć trochę logicznie i normalnie myślących Polaków tak oczywiste, że pozostaje na nie odpowiedzieć  jedynie 4xNIE. 

Na świecie mamy dwie formy demokracji: pośrednią (przedstawicielską) oraz bezpośrednią i jeżeli są one stosowane przez określony kraj to powinny być one w stosunku do siebie komplementarne (uzupełniające) a nie substytucyjne (alternatywne), przy czym demokracja bezpośrednia jest wyższą formą  wyrażania opinii  społecznej niż demokracja pośrednia. Jest tak dlatego, że wtedy ogół wyborców może się bezpośrednio wypowiedzieć na konkretne zagadnienia, które są dla nich newralgicznie ważne. 

Demokracja bezpośrednia może być wyrażana poprzez [1]: 

1. Referendum,
2. Plebiscyt,
3. Inicjatywę ludową.

Pomijając 2 i 3 to najważniejsza forma demokracji bezpośredniej jaką jest referendum w obszarze idei i praktyki zrodziła się w średniowiecznej Szwajcarii, a następnie, podbudowana ideami republikańskimi, kształtowała się w dobie Oświecenia i Rewolucji Francuskiej [1].

Ogólnie referendum jest "formą demokracji bezpośredniej, polegającą na wypowiadaniu się
wyborców na tematy będące przedmiotem głosowania, a dotyczące spraw całego państwa lub
jego określonej części. Istotą referendum jest nadanie mu formy głosowania, które przebiega
w oparciu o podstawowe zasady prawa wyborczego (powszechność, równość, bezpośredniość
i tajność) oraz sformułowanie alternatywy („tak” lub „nie”) bądź opcji, której wyborca daje
preferencje w głosowaniu" [2].

"Pod koniec XVIII wieku referendum pojawiło się jako metoda wypowiedzi ogółu obywateli
na temat konstytucji, ustaw czy ważnych elementów życia państwowego" [1].

W Europie - zgodnie z tradycją - najwięcej referendów jest w Szwajcarii, gdzie "w latach 1848 -2015 referendum na szczeblu federalnym było przeprowadzane aż 584 razy" [1] a sami Szwajcarzy nie wyobrażają sobie już funkcjonowania ich państwa bez referendów.

"W Polsce referenda znane są od czasów PRL. Pierwsze przeprowadzono w 1946 roku. W okresie międzywojennym nie odbywały się powszechne głosowania. Odbyły się za to plebiscyty w kwestiach przynależności państwowej określonych terytoriów po I wojnie światowej" [3].

Po II wojnie światowej w PRL odbyły się następujące referenda ogólnokrajowe [3]:

– 30 czerwca 1946 – referendum ludowe (3 x tak)
– 29 listopada 1987 – referendum w sprawie reform politycznych i gospodarczych.

We współczesnej Polsce referendum zarządzane jest w sprawach dotyczących wszystkich obywateli przez Sejm lub przez prezydenta za zgodą senatu. W okresie III RP odbyły się następujące referenda ogólnokrajowe [3]:

– 18 lutego 1996 – referendum na temat powszechnego uwłaszczenia,
– 18 lutego 1996 – referendum o niektórych kierunkach wykorzystania majątku państwowego
Frekwencja wyniosła 32,44% (referendum ważne, lecz niewiążące). Odpowiedzi przedstawiały się następująco: pierwsze pytanie – 92,89% głosów na "Tak", drugie pytanie – 93,70% głosów na "Tak", trzecie pytanie – 72,52% głosów na "Nie", czwarte pytanie – 88,30% głosów na "Tak",
– 25 maja 1997 – referendum nt. przyjęcia Konstytucji RP. Frekwencja wyniosła 42,86% (referendum ważne i wiążące). Na "Tak" oddano 52,70%, zaś na "Nie" – 45,90% głosów,
– 7-8 czerwca 2003 – referendum ws. akcesji Polski do Unii Europejskiej. Frekwencja wyniosła 58,85% (referendum ważne i wiążące). Za akcesją opowiedziało się 77,45% głosujących, przeciwko było 22,55% z nich,
– Na 2005 było planowane kolejne referendum – tym razem w sprawie przyjęcia Konstytucji UE, ale w związku z odrzuceniem projektu traktatu w referendach we Francji i Holandii nie została podjęta decyzja o jego przeprowadzeniu,
– 6 września 2015 r. – referendum w sprawie wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu, stosunku do dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz interpretacji zasad prawa podatkowego. Frekwencja wyniosła 7,80% (referendum ważne, lecz niewiążące). Odpowiedzi przedstawiały się następująco: pierwsze pytanie – 78,75% głosów na "Tak", drugie pytanie – 82,63% głosów na "Nie", trzecie pytanie – 94,51% głosów na "Tak".

Ogólnie ktoś, dla kogo demokracja jako taka jest najlepszą formą ustrojową, powinien być szczególnie i zawsze wielce zadowolony, gdy na konkretne tematy mogą wypowiedzieć się wszyscy wyborcy. A dzieje się tak w przypadku demokracji bezpośredniej, w tym w szczególności poprzez właśnie referendum. 

Natomiast ktoś, kto uważa się za zwolennika demokracji a jest przeciwny lub nie popiera referendów to de facto nie jest demokratą a zwykłym hipokrytą lub po prostu cynicznym kłamcą.

Dlatego też zupełnie nie rozumiem liderów totalnej opozycji (szczególnie z KO-PO), którzy nawołują do bojkotu najbliższego referendum. Przecież mają usta pełne aprobaty dla demokracji a nawet więcej - gloryfikują ją nieustannie i z aprobatą odmieniają ją przez wszystkie przypadki. 

Czyżby więc bali się głosu polskich obywateli? Ale dlaczego? 

Odpowiedź może być tylko jedna. Po prostu oni na tak postawione pytania odpowiedzieliby 4xTAK, bowiem w przypadku wygranej wyborczej zamierzają: powtórnie "prywatyzować" wszystko, co zostało jeszcze w rękach polskiego państwa; znów podwyższyć wiek emerytalny; ulec UE i zgodzić się na mechanizm przymusowej relokacji do Polski nielegalnych imigrantów oraz oczywiście znów rozpocząć proces likwidacji polskiej armii i zmniejszania bezpieczeństwa na terenie Polski a w tym obszarze znajduje się też likwidacja barier na granicy z Białorusią. 

Ja mam nadzieję, że większość Polaków jest zadowolonych z faktu możliwości głosowania w referendum, które zawiera naprawdę pytania dotyczące bardzo ważnych dla Polski i Polaków spraw i to niezależnie od poglądów politycznych czy społeczno-światopoglądowych.  Wszak referendum to najwyższa forma prawdziwej demokracji. 

[1] Zobacz szerzej: 
[2] Leszek Garlicki, Polskie prawo konstytucyjne. Zarys wykładu, Wolters Kluwer, wyd. 10, Warszawa 2006 r., s. 179, szerzej ss.179–188 w: [1]. 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

sobota, 12 sierpnia 2023

O D. Tusku. Tym razem na poważnie! Gospodarka... (2)


W przedostatnim akapicie pierwszej części napisałem: 

""I zgadzam się z J. Kaczyńskim, że gdyby D. Tusk odzyskał władzę to od pierwszych miesięcy nastąpiłby proces wyprzedawania wszystkiego, tej resztki naszego majątku, który się uchował: "Tusk, jeśli wróci do władzy, wyprzeda wszystko. Tego zażądają od niego ci, którzy go tutaj wysłali. On jest przecież politycznie bardzo zadłużony. Za te wszystkie rezolucje przeciwko Polsce, za całą tę fałszywą nagonkę na nasz kraj zapłaci firmami, naszym majątkiem, interesami (...) Tusk wyprzeda Polskę, a wtedy jako naród staniemy się nędzarzami, skazanymi na pracę za grosze albo na emigrację. Nie będziemy mieli nic, bo kapitał prywatny w Polsce jest za słaby i ma często zbyt egoistyczne nawyki, by nas poprowadzić ku sukcesowi"".

Wtedy nawet nie wiedziałem, że o wyprzedaż dóbr narodowych (majątku narodowego) PiS (ZP) zapyta nas w pierwszym pytaniu referendalnym i dobrze się stało, iż o to zapytamy wszystkich Polaków, bo tzw. polska prywatyzacja od 1988 roku "woła o pomstę do nieba". Taki L. Balcerowicz czy J. Lewandowski oraz wszyscy, którzy później za grosze wyprzedawali nasz majątek winni od dawna siedzieć w więzieniu! Także D. Tusk, który wyprzedał 950 polskich firm za kwotę 58 miliardów złotych tylko dlatego, aby łatać swoją dziurę budżetową i uniknąć przekroczenia progu ostrożnościowego długu finansów publicznych liczonego w stosunku do PKB. Aby tego uniknąć posunął się nawet do kradzieży Polakom pieniędzy zgromadzonych w OFE w wysokości ponad 150 mld złotych, bowiem środki na koncie ZUS są wliczane do owego długu finansów publicznych. Chciał dalej prywatyzować np. LOTOS, PKN ORLEN, LOT, PKP czy KGHM... ale nie zdążył, bo stracił władzę.

A jakie za D. Tuska było bezrobocie a jakie jest teraz mimo przyjęcia jak na razie na stałe około 1,5 miliona Ukraińców? 


Stopa Bezrobocia w latach 2007-2014

Źródło: Eurostat; https://archiwum.mrips.gov.pl/gfx/mpips/userfiles/_public/1_NOWA%20STRONA/Aktualnosci/zdjecia/2014/charts_animation_ladneFINAL.gif

Stan na sierpień 2015 roku
Źródło: Eurostat/Forsal/money.pl

Obecnie w Polsce mamy najniższe od dziesiątek lat bezrobocie (około 2,7%) i zajmujemy drugie miejsce w UE po Czechach (2,4%). Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że taki poziom bezrobocia jest niemal bezrobociem frykcyjnym lub też sumą bezrobocia frykcyjnego i strukturalnego, ale aby to potwierdzić musi minąć trochę czasu. 

Przedstawiam dane liczone wg. Eurostatu, które są z reguły niższe niż oficjalne dane polskiego GUS. Dla przykładu stopa bezrobocia rejestrowanego w maju 2023 według GUS to 5,1% a liczony według Eurostatu to 2,7%. W sierpniu 2015 bezrobocie wg. GUS wyniosło 9,9% a wg. Eurostatu 7,2%. 

Tak czy inaczej w obydwu metodologiach mamy najniższe bezrobocie od 1991 roku. W tym okresie  najwyższe bezrobocie wg. GUS wynoszące powyżej 20% mieliśmy w latach 2002-2004, które było wynikiem "chłodzenia gospodarki" znów przez L. Balcerowicza, który ówcześnie był prezesem NBP.

Tak na marginesie dziś ekonomiści jego pokroju cały czas napierają na obecnego szefa NBP o podwyższanie stóp procentowych ze względu na wysoką inflację. Adam Glapiński - i dobrze - tego nie robi, dzięki czemu mamy tak niskie bezrobocie a inflacja mimo tego z miesiąca na miesiąc maleje. Jestem pewny, że gdyby D. Tusk przejął władzę to z pomocą L. Balcerowicza czy B. Grabowskiego zrobiłby wszystko, aby znów zastosować "terapię szokową" i tym samym bezrobocie natychmiast by wzrosło...

A jak wygląda obecnie nasz PKB?


Źródło: https://pfr.pl/dam/jcr:73c8b8c8-617e-464f-955d-5b751382e7f4/PFR_Europa_202307.pdf

Od 2015 roku realna wartość PKB zwiększyła się w Polsce o niemal 32%, oznacza to, że nasza gospodarka rosła znacznie szybciej niż średnia unijna oraz strefa euro jako całość.
Źródło: https://www.gov.pl/web/aktywa-panstwowe/wzrost-gospodarczy-w-polsce-od-2015-r-na-tle-innych-panstw-unii-europejskiej

W okresie 2015-2022 polska gospodarka rozwijała się w średnim rocznym tempie wynoszącym 4,1%, co dało nam czwarte miejsce w UE po Irlandii, Malcie i Cyprze. Wśród 10 największych gospodarek UE wzrost PKB Polski od 2015 roku był drugim największym, ustępując miejsca jedynie Irlandii. 

Co prawda w latach 2004-2015 nasza gospodarka też urosła o 59%, ale dziś mamy kryzys energetyczny związany z wojną na Ukrainie i mieliśmy pandemię koronawirusa a mimo to rośniemy szybciej niż kraje UE, co budzi niepokój przede wszystkim w Niemczech. M.in. stąd się bierze brak zgody Niemiec (sic!) na budowę portu w Świnoujściu, który ma stać się konkurencją dla portu w Hamburgu... Zdały egzamin nasze tarcze antycowidowe a byliśmy ich prekursorem. 

Polska notuje najszybszy wzrost PKB ze wszystkich krajów Unii Europejskiej. Z danych za czerwiec wynika, że nasza gospodarka rosła o 3,8 proc. w stosunku do ostatniego kwartału 2022 roku - podaje Eurostat. Żaden z innych krajów wspólnoty nie osiągnął takiego wyniku. Polska odpowiadała też za 4,2 proc. PKB całej Unii Europejskiej. To najwyższy wynik naszego kraju w historii.

Źródło: https://businessinsider.com.pl/finanse/makroekonomia/wzrost-gospodarczy-polski-byl-wiekszy-glowny-urzad-statystyczny-koryguje-dane/m3764nl

Źródło: https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/pbmk9kuTURBXy9iOTYxOWM4MS00MzczLTRlMDEtYjZkMC1iMDVhZmRmMWQxOGQuanBlZ5GVAs0DwADCw94AAaEwBQ

"Według danych Banku Światowego, w ciągu ostatnich 15 lat, Polska stała się liderem wzrostu PKB na mieszkańca według parytetu siły nabywczej waluty (PPP), pośród wszystkich 27 krajów Unii Europejskiej. Przyjmując PKB na mieszkańca w 2007 roku za podstawę tych wyliczeń, PKB Polski w 2022 roku wzrosło aż 62,9%, podczas gdy np. nasi sąsiedzi Niemcy odnotowali w tym czasie wzrost o 12,9%, a Francja tylko 4,9%. Natomiast takie kraje jak Hiszpania, Włochy czy Grecja, nie tylko w tym czasie nie odnotowały wzrostu PKB, a wręcz przeciwnie spadki i to odpowiednio o 4%, 7,6%, a Grecja aż 21,5% czyli o ponad 1/5.
 
Polski wzrost PKB na mieszkańca z uwzględnieniem siły nabywczej naszej waluty, jest rzeczywiście imponująco wysoki, przy czym szczególnie przyśpieszenie tego wzrostu nastąpiło od 2015 roku, aż o blisko 40 punktów procentowych. Jak wynika z wyżej zaprezentowanych danych, PKB na mieszkańca wg parytetu siły nabywczej waluty w największych unijnych gospodarkach (Niemcy i Francja), wzrastał znacznie wolniej niż Polsce. Były także kraje w UE, w którym w tym długim 15-letnim okresie, nie tylko nie było wzrostu PKB ale wręcz przeciwnie spadek, a w Grecji ze względu na wieloletni kryzys, ten spadek wyniósł ponad 20%. Przy okazji należy zwrócić uwagę, że z tych wyżej omówionych krajów tylko Polska posługuje się własną walutą, natomiast wszystkie pozostałe są w strefie euro, co tylko potwierdza tezę, że szybko można gonić najbardziej zamożne kraje, w sytuacji posługiwania się własnym pieniądzem" [1].

A inflacja?

Oczywiście ostatnie lata charakteryzują się dość dużą inflacją, która wynika przede wszystkim z dwóch czynników: pandemii coronawirusa oraz wojny na Ukrainie i tym samym zwyżki cen nośników energetycznych. Najgorsza sytuacja była na początku tego roku, kiedy notowaliśmy inflację rzędu 18,4% liczoną metodą GUS. Teraz (czerwiec 2023) wynosi ona już tylko 11,5%, czyli dość szybko maleje i to bez "ochładzania gospodarki" poprzez podwyższanie stóp procentowych przez NBP. 



Inflacja HICP jest odmienną miarą wzrostu cen od najpopularniejszego i stosowanego przez polski GUS wskaźnika CPI. Stąd różnica w przypadku Polski o 0,5%. [2]

Źródło: https://strefainwestorow.pl/sites/default/files/styles/large/public/imagepicker/15366/thumbs/szacunek_inflacji_czerwiec.png?itok=r7Gxh1E3

"Jak poinformował prezes Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) Paweł Borys według raportu Europejskiego Banku Centralnego (EBC), szantaż energetyczny Rosji odpowiadał aż za 72 proc. inflacji w strefie euro w połowie 2022 roku. Gdyby tego szantażu nie było, wg autorów raportu inflacja w strefie euro w połowie poprzedniego roku wynosiłaby zaledwie 2,3 proc., podczas gdy średnia inflacja w tym czasie wynosiła aż 8,3 proc. Co więcej, jak napisał prezes PFR, energetyczny szok podażowy, jakiego Europa doświadczyła już jesienią 2021 roku i który trwał przez następnych kilkanaście miesięcy, ma o 60 proc. silniejszy wpływ na inflację w krajach z mocnym popytem, szybszym wzrostem PKB i wyższą inflacją, takich jak kraje Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska. Ta zależność wyjaśnia różnicę w stopie inflacji pomiędzy Polską i krajami regionu a krajami należącymi do strefy euro ( to właśnie dlatego inflacja w naszym kraju jest wyższa niż w krajach strefy euro)" [3].

Według projekcji NBP inflacja w Polsce w roku 2025 (2,1-5,1%) zbliży się do celu inflacyjnego czyli 2,5%. Będzie to trudne, ale jak dotąd przewidywania NBP się sprawdzają. 

Osobiście wolę inflację o 2-3% wyższą niż - przy założeniach monetarystów - jej tłumienie kosztem radykalnego wzrostu bezrobocia, tym bardziej, że obecnie za podażową inflację odpowiada aż w 72% presja wzrostu cen nośników energii implikowana przez Rosję.  

No, ale powróćmy do D. Tuska..

Ja już naprawdę nie wiem jak pisać o Słońcu Peru. Z jednej strony może i poważnie, ale z drugiej strony coraz bardziej zasługuje on na satyrę i śmieszność. Też w sumie przychylam się do tej drugiej opcji, ale on jednak ma jakiś tam wpływ na ludzi, szczególnie tych bezmózgowych lemingów, którzy są w niego wpatrzeni i łykają jego kłamstwa niczym prawdę. Dlatego sumarycznie wolę go traktować poważnie, tym bardziej, że ma wsparcie "armii niemieckiego M. Webera". 

Mam już przeżyte swoje lata na tym ziemskim padole i niby ogarniam rzeczywistość, ale naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, że są jeszcze ludzie, którzy są jego zwolennikami. To jakaś psychiczna dewiacja. Inaczej nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. No może tylko wtedy jeżeli uznam, że są to idioci a żaden idiota przecież nie wie, że jest idiotą, ale to też należy po prostu leczyć. 

Dziś D. Tusk jest bezradny i niestety im bardziej takim się staje, tym bardziej jest sfrustrowany a ta jego frustracja prowadzi go do radykalizacji jego słów i działań. Widzę go jako małego chłopczyka, który nie jest w stanie zaakceptować, że jego kolega wybudował z piasku lepszy zamek i z tej zawiści, i w furii ten kolegi zamek niszczy kopiąc go z nieukrywaną satysfakcją. 

Widać to np. po tym, że znów staje się antyklerykalny i podczas spotkania z mieszkańcami Stargardu powiedział: "Nie ma innej drogi niż jednoznaczne, natychmiast po wygranych wyborach przeprowadzenie tego procesu oddzielenia Kościoła od państwa ze wszystkimi tego skutkami". Dodał też - w odniesieniu do sądownictwa, iż  potrzeba "kilku odważnych ludzi", którzy wyprowadzą nieakceptowanych przez niego sędziów i kontynuował: "Decyzje, które oni podjęli, które dotyczą sądów, Trybunału Stanu czy Trybunału Konstytucyjnego, to decyzje z punktu widzenia prawa polskiego, konstytucyjnego, europejskiego – nielegalne. Ich nie ma. Ten stan rzeczy, który oni wytworzyli, będzie trwał tak długo, jak (długo) oni będą u władzy. Wygramy wybory i przywrócimy legalny stan rzeczy"

Dygresyjnie warto zauważyć, że D. Tusk jest pod względem stosunku do katolicyzmu niczym sinusoida: raz jest katolikiem, który po wielu latach bierze ślub kościelny, bo zbliżają się wybory prezydenckie, w których miał początkowo startować lub np. czyni znak Krzyża Świętego na bochenku chleba, by nagle stać się antykatolickim radykałem wtedy, gdy zamierza przypodobać się środowiskom lewicowo-demoliberalnym. To taka jakże śmieszna "chorągiewka na wietrze" i nie tylko w przypadku stosunku do KK. 

Redaktor M. Karnowski odnosząc się m.in. do tych w/w słów D. Tuska zauważył, że w sytuacji konieczności jego rywalizacji z szykującym się do wewnątrzopozycyjnego przewrotu Rafałem Trzaskowskim zaczyna w emocjach mówić więcej i szczerzej niż kiedykolwiek oraz rywalizacja na radykalizm powoduje odsłonięcie kart umożliwiających poznanie prawdziwego planu Tuska, planu zawierającego elementy faszystowskiego modelu sprawowania władzy.

Mogę się po części zgodzić z redaktorem M. Karnowskim, ale jednak znów bym podkreślił, że nie tylko walka z R. Trzaskowskim jest powodem jego radykalizacji. Są i też powody typowo ambicjonalne oraz poczucie, że gdy przegra wybory to już - bez pomocy A. Merkel – nie ma szans na powrót na europejskie salony. Pozostaje mu tylko krajowe poletko a, że wcześniejsze jego rządy w Polsce już powszechnie uznawane są za zdradzieckie to w razie przegranej w najbliższych wyborach już na zawsze pozostanie "osobistością", która zapisze haniebne karty polskiej historii. I stąd m.in. też ta jego frustracja i radykalizm. 

Warto też pamiętać, że przecież jego powrót do Polski został zapewne wymuszony przez A. Merkel a cel tego powrotu był jeden: wszelkimi sposobami obalić rząd PiS-u. I sądzę, iż ten niemiecki prawdopodobny rozkaz nadal jest w mocy i być może to, że jak na razie w tej materii nic mu nie wychodzi też go radykalizuje. 

Ten człowiek dla mnie jest tak śmieszny a jednocześnie tak bardzo  groźny, że najlepiej byłoby go odizolować od wpływu na Polskę. On już od dawna powinien widzieć świat zza krat lub być wygnany bez prawa powrotu np. do Lasów Amazonii.  

A już z zamierzchłych czasów czy pamiętamy D. Tuska, który chciał oderwać Kaszuby od Polski i twierdził, że dla niego "polskość to nienormalność"?

I tak bym mógł wymieniać jeszcze wiele zachowań i wypowiedzi D. Tuska, i dodatkowo jeszcze ponad 2 tysiące razy, czyli tyle, ile bloger (prowadzący m.in.: http://niepoprawneradio.pl/) MarkD spisał jako afery rządów PO - PSL. 

Mógłbym, ale to jest bez sensu, bo i tak dziś D. Tusk zapowiada, że jak przejmie władzę to zlikwiduje wszystko, co zrobił dla ludzi PiS: programy socjalne (m.in. 500+, dodatki szkolne, dodatkowe emerytury, pomoc rodzinom wielodzietnym, bezpodatkową pracę dla młodzieży poniżej 26 roku życia, itd, itp.) a także zapewne ukróci dotacje na zrównoważony rozwój dla wszystkich regionów Polski i powróci do swojego  modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego, który zakładał tylko rozwój dużych aglomeracji i to tych z zachodniej, północnej i południowej Polski (szczególnie na dawnych polskich terenach zawłaszczonych onegdaj przez Niemcy). 

No i już zupełnie na koniec. D. Tusk robi wszystko (a raczej Niemcy), żeby nasz KPO nie został zaakceptowany przez UE, albo przynajmniej chce doprowadzić do odłożenia w czasie tej akceptacji. Pozostały jeszcze trzy kraje, które na taką akceptację czekają (a tym samym na uruchomienie dla nich środków unijnych na odbudowę pocowidową gospodarki): Polska, Węgry i Szwecja. Szwecja chyba tylko dlatego, żeby służyć jako listek figowy zasłaniający prawdziwe oblicze niemieckiej UE. 

Nasz szef NBP twierdzi, że nawet bez tych środków - które i tak są pożyczką, które zadłużają poszczególne państwa - Polska sobie poradzi i to, co dziś pozytywnego dzieje się w gospodarce polskiej jest daleko lepsze niż tzw. cud gospodarczy Niemiec. Oby relatywnie tak faktycznie było!

Tym niemniej... my - jako Polacy - nie możemy dopuścić do tego, aby D. Tusk i jego formacja znów przejęli u nas władzę. To byłby koniec naszej gospodarki a silna gospodarka jest ostoją suwerenności i niepodległości! Chcemy je stracić?



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog