czwartek, 17 kwietnia 2014

Nie traćmy nigdy wiary, nadziei i optymizmu!

Trwa Triduum Paschalne upamiętniające Ostatnią Wieczerzę, Mękę i Śmierć Jezusa Chrystusa.

Po tych dniach nastąpi Jego Zmartwychwstanie. Dla wszystkich chrześcijan na świecie to najradośniejsze w roku i najważniejsze wspomnienie największej Tajemnicy Wiary, dzięki której nabiera ona właściwego sensu i wymiaru.


Śmierć Jezusa Chrystusa na Krzyżu jest dla ludzi wierzących  jednym z najtragiczniejszych a jednocześnie najradośniejszych momentów przeżywania ich wiary, bowiem dzięki niej mogło nastąpić zapowiadane Zmartwychwstanie Mesjasza.

Z rąk katów zginął niewinny człowiek, który z woli Boga narodził się na Ziemi jako Jego Syn, aby nieść Jego Słowo. Nie został ukamienowany. Kaci i mordercy wpierw w swoim zaprzańskim i bałwochwalczym tchórzliwym obłędzie musieli Go poniżyć, ośmieszyć i zadać mu ból Drogi Krzyżowej. Wewnętrzna Moc Jezusa, której tak bali się Jego oprawcy i głęboka wiara w Ojca, jakiej nigdy - do dzisiaj - nie zaznali stała się dla Nas wszystkich odkupieniem naszych win.

Nauczyciel Słowa Bożego zginął tragicznie jedynie za głoszenie tego Słowa i wskazywanie innej, lepszej oraz godnej drogi życia, po której ludzie winni kroczyć ku Zbawieniu. Ale przecież ta śmierć zadana Mu przez ziejących nienawiścią i strachem innych ludzi okazała się Zwycięstwem: Dobra nad złem, Miłości nad nienawiścią, Prawdy nad kłamstwem, Godności nad pogardą i małością, Życia nad śmiercią... To daje i nam  radość i możemy się weselić, bo Jego Zmartwychwstanie zapowiada też takie Zmartwychwstanie nas samych...

Zważmy jednak, że śmierć zadana Jezusowi a zakończona Jego zwycięstwem, czyli Zmartwychwstaniem nie kończy Jego Mesjanistycznej Drogi Życia na Ziemi. Wprost przeciwnie! Każdy z nas, naszych przodków i tych, którzy przyjdą po nas... My wszyscy wierzący w Niego jesteśmy budowniczymi kolejnych "odcinków" tej drogi... aż do Dnia Ostatetcznego i wstąpienia do Królestwa Bożego...


Budujmy tą drogę do Bożej Szczęśliwości każdego dnia i najlepiej oraz najpiękniej jak tylko potrafimy. Trwajmy w prawdzie i głośmy prawdę,  nie bójmy się upadać, ale silni pokorą zawsze starajmy się wstawać i iść dalej tą jakże w sumie prostą drogą... zostawiając za sobą miłości, dobroci i mądrości ślady.

Jezus Chrystus poprzez swoje Zmartwychwstanie  dał nam wiarę w zwycięstwo i czerpanie radości nawet z cierpienia... Zło, obłuda, kłamstwo, ból... były dla Jezusa tylko tragicznymi etapami w drodze do zwycięstwa i pełnej chwały.

Niech w codziennym życiu królują w nas Wiara, Nadzieja i Miłość a radość z pewności  Zmartwychwstania Pańskiego upewnia nas, że ostatecznie zatwardziałym piewcom Zła Bóg wyznaczył rolę przegranych i wiecznie potępionych...

Niech Droga jaką wyznaczył nam Jezus Chrystus będzie naszą drogą wiary w zwycięstwo właśnie dobra, prawdy i piękna... a dla naszej Ojczyzny będzie zwiastowaniem jej zwycięstwa nad obecnym zniewoleniem...

Radujmy się i weselmy... i nie traćmy nigdy wiary, nadziei i optymizmu... 

W ten nadchodzący więc okres Zmartwychwstania Pańskiego życzę wszystkim radości, miłości, ciepła, spokoju, pogody ducha, spotkania z rodziną i dzielenia się z każdym Bożą miłością.

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Jak unikać opętania?

W ostatnich dniach przez mainstreamowe media wszelkiego rządowego nurtu przewinęła się sarkastyczna i ironiczna ocena egzorcyzmów odprawionych w Warszawie przez ks. S. Małkowskiego. No cóż... musiały one mocno zaboleć ludzi z gruntu złych i tych, którzy dobrowolnie poddali się działaniom demonów i szatana.

U mnie w parafii po każdej mszy świętej jest odprawiana Modlitwa do św. Michała Archanioła i przez wiernych jest ona traktowana całkiem poważnie, bez cienia zdziwienia czy też ironii...

Musimy bowiem zdawać sobie sprawę z faktu, że jeżeli istnieje Dobro, to istnieje też zło, a dla człowieka wierzącego owym złem są: złe duchy i szatan, które mogą człowieka nękać, zniewalać i go opętać. Każdy Chrześcijanin wierząc w Boga musi również wierzyć w ich istnienie. Ponoć właśnie największym zwycięstwem szatana jest to, że ludzie przestali w niego obecnie wierzyć...

Pierwsze wzmianki o opętaniu czerpiemy z Biblii. Sam Jezus Chrystus wypędzał złe duchy, choćby z mężczyzny, który mieszkał na cmentarzu i był przykuwany łańcuchami, a mimo to je zrywał. Ten człowiek był opętany i zawładnięty przez demona...

Warto wiedzieć, że człowiek nie może zostać opętany i zniewolony wbrew własnej woli. Musi się zgodzić. Może natomiast być nękany i dręczony. Ponadto, demon nie zabije ani osoby opętanej, ani nikogo innego. Zły duch, szatan pragnie, aby człowiek zatracił się sam w sobie, by się potępił na wieki. Będzie katował taką osobę, nawiedzał ją, aż w końcu sama, całkowicie dobrowolnie, może popełnić np. samobójstwo lub inny straszny grzech śmiertelny, a jej najbliżsi mogą przez to stracić wiarę we wszechmoc Zbawiciela. Odejście ludzi od Boga jest głównym celem szatana...

Jeśli demon ujawni się poprzez dręczenie i opętanie to jest to już znak, że trzeba pójść z tym do egzorcysty. Każdy egzorcysta - po wcześniejszych badaniach psychiatrycznych - ocenia czy dana osoba jest pod wpływem dręczenia lub opętania przez szatana i złe duchy a gdy stwierdzi, że tak jest zaczyna swoje działania. Ich efektem jest najczęściej wyzwolenie takiej osoby spod mocy szatana i najpewniej jej szczere nawrócenie. Ponadto Jezus Chrystus powiedział, że niektóre demony można wypędzić tylko modlitwą i postem.

Jak można zwrócić na siebie uwagę demona i być przez niego dręczonym, zniewolonym lub opętanym?  Jest kilka powodów.

Po pierwsze - klątwa. Jeśli ktoś nie jest blisko Boga, złe słowo może odcisnąć piętno na tej osobie. Mało tego - egzorcyści napotykają na przypadki, gdy demon dręczy jakąś osobę, bo wiele lat (czasem i wieków) temu ktoś rzucił klątwę na przodka i ciągnie się ona przez pokolenia.  

Po drugie -  metody tzw. „naturalnego” leczenia, które nie mają żadnego oparcia w nauce i które operują różnymi tajemniczymi mocami czy energiami. Może być to np. bioenergoterapia, różdżkarstwo, biotronika, homeopatia okultystyczna, hipnoza poza gabinetami lekarskimi, wizyty u szamanów i nakładaczy rąk, otwieranie kanałów energetycznych (np. czakramów), przekazywanie jakiejś energii bezpośrednio lub na odległość, zakładanie odpromienników, spożywanie dziwnych mikstur itp.

Po trzecie - spirytyzm i wywoływanie duchów – nekromancja w różnych formach, gusła, mediumizm, parapsychologia, tabliczki lub karty mające przekazywać wieści z zaświatów, UFO, podróże astralne, channeling (kanałowanie) i praktyki mające przywołać jakieś postacie z zaświatów (nawet jeśli to mają być aniołowie czy święci z nieba), przebywanie w miejscach gdzie odprawiano praktyki spirytystyczne, korzystanie z usług świeckich wyklinaczy-egzorcystów.

Po czwarte - magia, wróżbiarstwo – magia istnieje i KRK wypowiada się o niej jasno. Bóg w Starym Testamencie już zabronił używania magii. Człowiek nie jest w stanie nagiąć woli Boga czy aniołów. Demon jest upadłym aniołem silniejszym, inteligentniejszym i potężniejszym od człowieka, lecz niektórym pozwala na używanie swojej mocy. A skoro człowiek używa mocy demona, ten zdobywa wpływ na taką osobę. Każda magia tzn. tzw. biała i czarna tak samo szkodzi!. Podobnie otwieramy się na szatana i demony poprzez uczęszczanie do magów i wróżek oraz wierzenie i praktykowanie: wicca, makumba, voodoo, czarów, uroków i przekleństw, numerologii, kabały, horoskopów, tarota, kart anielskich i innych form wróżenia a także noszenie talizmanów, amuletów (np. pierścień Atlantów, pentagram, pseudo-krzyż ankh, czerwone wstążki i inne). Należy też przestać wierzyć w zabobony i przestać być przesądnym. W żaden sposób nie należy też: oglądać i  korzystać czasem z porad wróżbitów występujących dziś w różnych programach telewizyjnych.

Po piąte - okultyzm – poszukiwanie rzekomo zakrytej wiedzy, posługiwanie się tajemnymi mocami, ezoteryzm, gnoza, jasnowidztwo, telepatia, rozwijanie tzw. świadomości transcedentalnej poprzez medytacje (np. w jodze i praktykach new age).

Po szóste - sekty – satanizm w różnych postaciach, kult diabła lub ciemnych mocy, świadome i celowe oddanie się przez daną osobę panowaniu nad nią przez szatana i złe duchy, tzw. "zaprzedanie duszy diabłu", podpisywanie cyrografów (paktowanie z diabłem), uczestnictwo w czarnych mszach, bałwochwalstwo, czczenie starożytnych bóstw oraz ludzi (Sai Baba i inni przywódcy sekt), posługiwanie się remediamii figurkami bóstw, fang shui.

Po siódme - zmiany świadomości – zmienianie stanów świadomości, manipulacje poprzez hipnozę, wyjścia poza ciało, słuchanie hipnotyzującej muzyki, muzyka sataniczna, techno oraz z przekazem podprogowym, mantrowanie, śpiewanie pieśni do jakichś bóstw (Hare Krisna, śpiewy capoeira, wielbienie Sai Baby, czczenie szatana w piosenkach), popadanie w nałogi i rozwiązłość (narkotyki, alkohol, pornografia, zboczenia i perwersje seksualne).

Są też i inne powody, o których jednak wiem zbyt mało, aby się wypowiadać.

Jak tedy można się przed szatanem i demonami bronić aby zmniejszyć ryzyko, że zrobią coś w naszym kierunku?

Na początek należy unikać wszystkiego co może nas otworzyć na działanie szatańskich mocy a co zostało w siedmiu punktach przedstawione powyżej. Tak naprawdę należy unikać wszystkiego, co jest pogwałceniem Pierwszego Przykazania Bożego: "Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną". 

Kolejną rzeczą jest odmawianie modlitwy różańcowej. Według wielu objawień prywatnych Maryja jest tą, która przynosi ukojenie cierpiącym duszom. Ponoć podczas egzorcyzmu gdy odmawia się różaniec demon tylko wyje.

Warto też odmawiać egzorcyzm prywatny, czyli modlitwę do św. Michała Archanioła. To ten Archanioł, który pokonał szatana.

Korzystnie też jest zmawiać modlitwę z medalika Niepokalanej przygniatającej stopami szatańskiego węża.

Na klątwę i rzucanie uroków można (gdy, egzorcysta uzna to za konieczne) dokonać tzw. "spowiedzi furtkowej" obejmującej zamknięcie "furtek" dla demonów.

Warto też uczestniczyć (w stanie łaski uświęcającej) w mszach prowadzonych przez uprawnionych egzorcystów, tzw. mszach za uzdrowienie i uwolnienie (podczas nich dokonuje się nieraz odpowiedniego poświęcenia olejów czy wody służących później do ochrony przed demonami; ponadto można też prosić o uzdrowienie i uwolnienie swoich bliskich).

Należy też korzystać z sakramentów i uczestniczyć w niedzielnej oraz świątecznej Eucharystii. Eucharystia to konieczny fundament chroniący przed demonami i opętaniem przez nie.

No i oczywiście koniecznie trzeba czynić Codzienny Znak Krzyża (przeżegnanie się).

Ważnym jest też dokonanie aktu poświęcenia Miłosierdziu Bożemu, Sercu Jezusowemu i zawierzenie Matce Bożej.

Ponadto warto modlić się o nawrócenie i powrót do Boga ludzi złych i własnych ciemiężycieli (zło dobrem zwyciężaj, nigdy tożsamym złem, czyli: zemstą, zawiścią, pogardą, pychą).


Pamiętajmy też, że szatan działa przede wszystkim poprzez lęk, strach, pychę, nienawiść, złość oraz zmuszając ludzi do popełniania grzechów ciężkich i śmiertelnych (np. właśnie samobójstwa). Ufność i wiara w Boga Ojca, Jego Syna i Ducha Świętego daje spokój ducha i radość życia. I ważne: Bóg zawsze czeka na nas, nawet, gdy upadamy...Czeka na nasz powrót do niego, czeka na naszą wiarę, szczerą modlitwę i nasze nawrócenie...

Nie jestem duchownym, ale jedynie wierzącym w Boga w Trójcy Jedynego skromnym człowiekiem. Przedstawiłem tylko to, co usłyszałem i przeczytałem o szatanie i demonach a co wydaje się mi się najważniejsze w tym obszarze.

Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej, to polecam lekturę miesięcznika "Egzorcysta" (http://www.miesiecznikegzorcysta.pl/) oraz strony internetowe:
- http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/egzorcyzmy-i-pomoc/egzorcyzmy-i-egzorcysta
- http://www.egzorcysta.org/Egzorcysta_i_egzorcyzm/Start.html

Osobiście staram się każdego dnia nawracać i czynić dobro oraz dawać innym miłość, choć nie zawsze mi to wychodzi. Niemniej każdy dzień witam i kończę znakiem krzyża oraz modlitwą, w tym modlitwą - egzorcyzmem do św. Michała Archanioła. Różaniec, znak krzyża i owa modlitwa to najprostsze osobiste egzorcyzmy, które zwykli ludzie mogą czynić każdego dnia... broniąc się przed czystym złem, czyli nękaniem, zniewoleniem i opętaniem przez złe duchy i szatana.


Pozdrawiam

P.S.




krzysztofjaw

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

czwartek, 10 kwietnia 2014

Jest pamięć i nadzieja, i wiara... w 4 rocznicę zamachu smoleńskiego...

Refleksyjnie... w 4 rocznicę zamachu smoleńskiego...

Nie ma słów. Jest pamięć i nadzieja, i wiara...

Oj... nie ma słów...
Na gesty ostatnich lat minione,
Na zaprzaństwo przez III Rzeczpospolitą zdradliwą czynione...
Na ogrom rozpaczy zadanych Ojczyźnie,
Na platformianą swołocz poddaną sowieckiej i germańskiej zgniliźnie...

Oj... nie ma słów...
Na ból zadany Polakom w kraju i na dalekim uchodźstwie,
Na strach bijący z oczu tchórzy i zdrajców radośnie,
Na smoleński mord uczyniony na rodakach najbliższych,
Na kłamstwo bijące z oczu sowieckich myśliwych...

Oj... nie ma słów...
Na bezprawie owiane małością tysiącletnich wędrowców,
Na bałamutność niby wybrańców a odwiecznych bezpaństwowców,
Na cierpienia zadane naszej polskości...
Na ośmieszanie Krzyża w oparach fałszywej hrabioskości...

Oj... nie ma słów...
Na kłamliwą hipokryzję siejącą nienawiść,
Na pogardę godzącą w polską narodową tożsamość,
Na wasalizację i powolną utratę naszej Ojczyzny,
Na  jej upadek, w skali dziejów drastyczny...

Jest za to nasza pamięć, nadzieja i wiara,
Polska jest i będzie, tak wielka jak smoleńska ofiara...
Odzyskamy ją, odrodzi się jak zawsze w glorii i chwale,
A tragiczna śmierć smoleńska będzie fundamentem w tym dziele...

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 9 kwietnia 2014

4 rocznica zamachu smoleńskiego i 74 ludobójstwa w Katyniu...

Jutro mijają już 4 lata od tragedii smoleńskiej, największej hekatomby polskich elit w historii. Przez ten okres wiele razy pisałem o moim smutku, ale też o zmienności emocji: od rozpaczy poprzez złość, modlitwę, gniew i chęć zemsty. Emocje w końcu trochę opadły a dziś niemal pewna hipoteza zamachu tylko potwierdza moje pierwsze tragiczne przypuszczenia: dokonano zbrodni na pasażerach.

Osobiście mój zasób słów na wyrażenie mojego bólu po stracie tylu wielkich Polaków już się wyczerpał, podobnie jak wyczerpał się ów zasób słów, którymi opisałem haniebne, rządzące nami elity tzw. III RP lub lepiej chyba PRL-bis. Pozostaje mi tylko dziś wołanie o jak najszybsze znalezienie winnych zamachu i odpowiednie ich ukaranie oraz poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: Dlaczego?

Inną kwestią, która musi zostać rozstrzygnięta, jest sposób dokonania zamachu. Dla mnie osobiście sprawa jest jasna. Istnieją trzy hipotezy jego przebiegu:

1) W samolocie lecącym do Smoleńska w powietrzu (tuż przed lądowaniem) nastąpiły wewnętrzne wybuchy, które spowodowały tragedię i śmierć wszystkich pasażerów,
2) Ładunki znajdujące się w samolocie zostały zdetonowane tuż po wylądowaniu a żyjących jeszcze rannych pasażerów lotu "dobito" lub uprowadzono,
3) Dokonano wcześniejszej "maskirowki" w miejscu ewentualnego lądowania a pasażerów zabito gdzie indziej. Pozostaje pytanie gdzie oraz czy wszystkich wymordowano.

Ja - uwzględniając wyniki prac Komisji Parlamentarnej pod przewodnictwem A. Macierewicza -  skłaniam się do hipotezy pierwszej, choć oczywiście trzeba badać je wszystkie. Niezależnie jednak od sposobu dokonania zamachu pewnym jest to, że był to zamach na polskie elity, było to morderstwo z premedytacją.

Dokonałem dziś po raz kolejny retrospekcji moich notek na temat tej tragedii i ponownie odkryłem, że tak naprawdę od pierwszego dnia gdzieś w podświadomości czułem, że przystąpiono do ostatecznej bitwy z Narodem Polskim… w wojnie o pozbawienie Polaków Ojczyzny, tożsamości narodowej, wiary, majątku i zasobów naturalnych, poczucia wspólnoty a w końcu utratę przez Polskę suwerenności i niepodległości.

To, co się stało tego kwietniowego dnia 2010 roku jest jakby ukoronowaniem zdrady narodowej dokonanej przy "okrągłym stole", gdzie w imię „pojednania” do rozmów przystąpiły dwie strony: kaci i ofiary. Chociaż i to jest kłamstwo, bo tak naprawdę przy okrągłym stole ofiar nie było, tak naprawdę to też byli to tylko prawie kaci udający pokrzywdzonych ludzi opozycji.

Większość przecież tzw. strony opozycyjnej to byli socjaliści, trockiści, dla których internacjonalistyczne idee socjalistyczne były zawsze najważniejsze. Wielu z nich było przecież TW a w większości dla tych, którzy nimi nie byli, raczej idea odrodzenia wolnej i suwerennej Polski była zupełnie obca, tym bardziej, że wielu z nich było i jest nam etnicznie obca. Kiedyś ktoś powiedział, że przy okrągłym stole spotkali się czerwoni i różowi, TW i ich prowadzący oraz, że chcieli tylko jednego: aby w spokoju przejść okres transformacji i znów być największymi beneficjentami nowej Polski lub też po prostu chcieli ją choć w części zawłaszczyć dla siebie w imię budowy wyimaginowanej w chorej wyobraźni tzw.: Judeopolonii.

Teraz już wiemy, że "okrągły stół" był w sumie wymyślony przez sowieckie KGB i GRU (w sensie dopuszczenia do współrządzenia tzw.: „konstruktywnej opozycji”). Wiedzieli o tym "nasi" opozycjoniści z Bolkiem na czele, którzy wyeliminowali z obrad niemal wszystkich polskich patriotycznie nastawionych opozycjonistów. Wiedzieli o tym dobrze wstrętni prosowieccy komuniści w postaci Wolskiego czy Kiszczaka.

Nieżyjący już profesor Wieczorkiewicz w wywiadzie opublikowanym po jego śmierci przez Rzeczpospolitą tak przedstawiał sytuację (wytłuszczenie - pytania dziennikarza):

„…Panie profesorze, czy w swoich analizach nie przecenia pan roli tajnych agentów i służb?
Historyk, który mówi krytycznie o tak zwanej spiskowej teorii dziejów, jest historykiem niepoważnym, hołdującym historii dla idiotów lub prostaczków, którzy wierzą w to, co widzą w telewizji i czytają w gazetach. Jest bowiem historia prawdziwa i historia medialna, fasadowa. Ta prawdziwa w dużej mierze toczy się za kulisami. A za nimi działają przede wszystkim tajne służby.

W Polsce także?
Oczywiście. Weźmy choćby sprawę wyjazdu Michnika do Moskwy w 1989 roku...

Nie sugeruje pan chyba, że Michnik był agentem?
Agentem nie był. Był natomiast potężnym graczem, działającym właśnie za kulisami. W 1989 roku pojechał do Związku Sowieckiego, aby dogadać się z tamtejszymi towarzyszami ponad głową Jaruzelskiego. Był zbyt inteligentnym, zbyt ambitnym człowiekiem, żeby nie dojść do wniosku, że sam III RP nie zbuduje i nie zrealizuje swoich koncepcji. Dlatego próbował podjąć współpracę z Moskwą, ale podkreślam – nie była to współpraca natury agenturalnej, tylko rodzaj gry politycznej. Michnik tłumaczył to sobie zapewne mniej więcej tak, że idzie z tymi progresywnymi, liberalnymi towarzyszami spod znaku Gorbaczowa, żeby poprawić komunizm. Hasło Michnika i Gorbaczowa było przecież takie samo: socjalizm z ludzką twarzą.

(…)
Rozumiem, że skłania się pan do tezy, że upadek komunizmu był operacją służb specjalnych?
Tak. Wiele źródeł wskazuje, że była to gigantyczna, przemyślana i kontrolowana operacja. W szczegółach oczywiście mogła się wymknąć spod kontroli, bo każda taka akcja ma swoją dynamikę. Ale ostatecznie wszystko się udało. Celem służb było bowiem zachowanie kontroli nad finansami podczas transformacji ustrojowej. Następnie zaś dzięki tym pieniądzom oraz powiązaniom i doświadczeniu przejęcie kontroli nad państwami byłego imperium i nowo powstałą Rosją.

Dlaczego komunistyczne służby miałyby coś takiego zrobić?
KGB doszło do wniosku, że należy położyć kres istnieniu pasożyta, za jaki uważało partię. Przecież organizacja ta stała się całkowicie zbędnym czynnikiem. Służby były tak potężne, że za pomocą zakulisowej gry mogły doskonale same kontrolować imperium. Mieć władze i zarabiać pieniądze. Aby to jednak osiągnąć, trzeba było usunąć komunistów. Już wcześniej ludzie, którzy kierowali bezpieką – Jeżow, Beria i inni – próbowali zrobić mniej więcej coś podobnego. Stalin, a później Chruszczow potrafili się jednak obronić (…)”.

Czyż w takim ujęciu śmierć tylu Wybitnych Polaków, Patriotów z prezydentem na czele mogła być przypadkiem? Oczywiście nie!

Pytanie jest jedno (wraz z uzupełniającym): Kto był inicjatorem a kto bezpośrednim wykonawcą zamachu i czy oni działali wspólnie i w porozumieniu? Można postawić dodatkowe pytanie: Kto najbardziej - wewnętrznie i zewnętrznie wobec Polski - na tym zyskał?

Nie znamy ostatecznych odpowiedzi na te pytania. Niemniej uważam, że beneficjenci III RP postawili wszystko na jedną kartę lub ten "wypadek" tylko przyspieszył bieg zdarzeń. Postawili wszystko ponownie na powrót do dawnych stref wpływów ustalonych po II Wojnie Światowej z uwzględnieniem późniejszych zmian geopolitycznych… teraz już bez przewodniej roli ideologii komunistycznej, ale liberalno-globalistycznej. Ich kierunek jest dla mnie jasny: wasalizacja Polski wobec Rosji, międzynarodowych lichwiarzy i niemieckiej Unii Europejskiej z domieszką apriorycznie chorych celów judaizacji naszej Ojczyzny.

I mam takie przeczucie, graniczące z pewnością, że ta śmierć była na rękę właśnie zarówno chyba Rosji, UE i polskim piewcom III RP… ale także być  może USA czy Izraelowi, a szczególnie międzynarodowym instytucjom finansowym o czym piszę m.in. w notce: "Konflikt ukraiński a zamach smoleński (1)"

Bo tak naprawdę obecnie w świecie liczą się własne interesy największych.

O’Bama jest miałkim politykiem, figurantem realizującym cele syjonistycznego gremium nadrzędnego. Europa stała się dla Ameryki Północnej w sumie garbem i ciężarem. "Reset" USA w stosunkach z Moskwą przyniósł opłakane skutki, co widać teraz w czasie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. UE zaś jest zdominowana przez Niemcy, które są przychylne wobec Rosji i gotowe zawsze porozumieć się w sprawie „zasięgu wzajemnych wpływów”. Rosja od lat próbuje odbudować swoją potęgę imperialną ponownie „skupiając” wokół siebie dawne republiki radzieckie i kraje postsocjalistyczne. To „skupianie” ma nieraz formę uzależnienia ekonomicznego, energetycznego (Polska i inne kraje z przewagą rosyjskich dostaw nośników energii), nieraz oficjalnej wojny (jak z Gruzją w 2008 roku a teraz konflikt na Ukrainie), dokonywania przewrotów rękami swoich agentów (Kirgistan w kwietniu 2010), czy też poprzez „demokratyczne” wybory, które wygrywają prorosyjscy kandydaci (Armenia). Organizacje żydowskich syjonistów natomiast cały czas żądają od nas zapłaty wyimaginowanych przez nich odszkodowań za mienie utracone podczas II WS w wysokości niebotycznych 65-67 mld USD i prowadzą antypolską kampanię na całym świecie, która próbuje nas obarczyć o wojenny holocaust.

W tym kontekście przede wszystkim polityka wschodnia L. Kaczyńskiego, który skupił wokół siebie takie kraje jak: Litwa, Łotwa, Estonia, Ukraina, Gruzja, częściowo Kazachstan i Azerbejdżan… była szczególnie dla Putina ciosem i musiała wzbudzać po prostu wściekłość. Mało tego L. Kaczyński potrafił powstrzymać Rosję przed zaanektowaniem Gruzji, uratował jej niepodległość i stał się Bohaterem Narodu Gruzińskiego.

L. Kaczyński mając poparcie owych krajów i stając na ich czele zbudował bardzo silny geopolitycznie „podmiot międzynarodowy”, z którym zaczęli się liczyć już wszyscy: i z zaciśniętymi zębami oraz ze zdziwieniem Unia Europejska, i w sumie z podziwem, ale i irytacją USA oraz z nieskrywaną złością Rosja.

Jakże symptomatycznie brzmią dzisiaj więc słowa Prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa (z początku marca 2010 roku), który stwierdził: „…w czasie (…) spotkania z prezydentem Rumunii Traianem Basescu w Astanie wyraził przekonanie, że kazachska ropa mogłaby być dostarczana nowo zbudowanym rurociągiem przez Azerbejdżan i Gruzję do Morza Czarnego, skąd tankowcami byłaby przewożona do rumuńskiego portu Konstanca, a stamtąd rurociągiem docierałaby do Triestu nad Adriatykiem”.

Według zaś Financial Times: „Nowy szlak eksportowy dopomógłby Kazachstanowi w zmniejszeniu zależności od rosyjskich rurociągów, przez które obecnie przepływa większość kazachskiej ropy eksportowanej na rynki zachodnie (…) W ocenie analityków Nazarbajew znów jest przekonany, że kaukaska ropa może być eksportowana na Zachód przez region płd. Kaukazu. W czasie krótkiej wojny rosyjsko-gruzińskiej w sierpniu 2008 roku miał co do tego wątpliwości”.

Polska w osobie Głowy Państwa i jego współpracowników byłaby jednym z sygnatariuszy podpisania umowy o budowie takiego rurociągu, co było już całkiem realne po przedwstępnym podpisaniem przez L. Kaczyńskiego listu intencyjnego dotyczącego jego budowy. Dodatkowo rozpoczęcie intensywnej eksploatacji polskich: gazu łupkowego i ropy łupkowej uniezależniłoby Polskę od rosyjskich dostaw a rurociąg bałtycki stałby się nieefektywny ekonomicznie...


Odnosząc się natomiast do ewentualnych wewnętrznych przyczyn dokonania zamachu nie pozostaje mi nic innego jak przytoczyć moje własne słowa z postu Dlaczego zginął Lech Kaczyński? (wciąż polecam analizę przedstawionej tam grafiki): "...W sumie nałożyło się na prawdopodobną konieczność zamachu wiele powodów, ale najważniejszym, który może dać odpowiedzieć na inne oraz przybliżyć moment odkrycia sprawców jest odkrycie kto w Polsce zyskiwał najbardziej na zgładzeniu polskich elit, a szczególnie na śmierci śp. Lecha Kaczyńskiego. Otóż - odnosząc się tylko do wewnętrznych powodów zgładzenia śp. Lecha Kaczyńskiego - skłaniam się do postawienia hipotezy, że osobą, która najbardziej - sensu stricto - zyskiwała na śmierci śp. Lecha Kaczyńskiego był B. Komorowski a - sensu largo - ludzie, którzy postanowili usadowić go na fotelu prezydenta Polski...".

Analizując wszystko to, co działo się przed i po tragedii można jednoznacznie stwierdzić, że 10 kwietnia 2010 roku wewnętrznie dokonano w Polsce  szczegółowo zaplanowanego zamachu stanu, niemalże wypowiedziano Polsce wojnę!

Zauważmy tylko, że B. Komorowski zanim została potwierdzona śmierć Prezydenta przejął jego obowiązki! Było to złamanie Konstytucji RP i stanowiło bezsprzecznie znamiona zamachu stanu! Dalej potoczyły się wypadki jak w rozpisanym scenariuszu: włamania i przeszukania pokoi sejmowych i nawet mieszkań wybranych tragicznie zmarłych osób, przejęcie Kancelarii Prezydenta oraz BBN-u (w poszukiwaniu aneksu do raportu z likwidacji WSI), buszowanie zastępczyni w gabinecie szefa IPN, niejasności w śledztwie i przekazanie go Rosjanom. Wcześniej było celowe rozdzielenie wizyt D. Tuska i śp. Prezydenta, na miejscu tragedii zaś nie zabezpieczono wraku ani miejsca rozbicia się samolotu, dopuszczono do przewiezienia zwłok do Moskwy (nie do Polski!), umożliwiono przejęcie czarnych skrzynek przez Rosjan. Żadne istotne dowody (wrak, czarne skrzynki i inne ) do tej pory nie wróciły do Polski i nie zostały przez polskich specjalistów przebadane...


Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że B. Komorowskiemu strasznie się spieszyło dotrzeć do urzędów Prezydenta L. Kaczyńskiego zanim wejdą do nich jego jeszcze żyjący urzędnicy (był dzień wolny). Ponadto wymowa splotu tych działań jest porażająco pozbawiona emocji oraz jakiegokolwiek przejawu szoku i zdziwienia tragedią. Zresztą do dzisiaj B. Komorowski cały czas jest zimny i egoistycznie oraz bezwzględnie spokojny. Pamiętamy te jego uśmiechy wymieniane z D. Tuskiem podczas przylotu trumny ze śp. prezydentem L. Kaczyńskim....

Pisząc o tym niczego oczywiście nie insynuuję, ale przedstawiam po prostu fakty wewnętrzne i zewnętrzne, które spowodowały m.in. brak na pogrzebie śp. Pary Prezydenckiej przywódców USA i UE… a przybycie np. Włodarza Rosji. Pamiętam też jak jeszcze przed wyborami prezydenckimi gen. M. Dukaczewski (ostatni szef WSI) już mroził szampana, którego zamierzał wypić za zwycięstwo wyborcze B. Komorowskiego.

Jaka jest przecież sytuacja wewnętrzna w Polsce to wszyscy wiemy. Pisałem o tym wielokrotnie… niech kwintesencją będzie tylko stwierdzenie, że po 1989 roku (a tak naprawdę od czasów Wolskiego, czyli 1980) Polską nieformalnie prawdopodobnie rządzi środowisko związane z dawnymi wojskowymi służbami specjalnymi powiązane bardzo mocno z czarną i szarą strefą mafijno-biznesową a także z obecnym prezydentem Polski.

Pisząc o zamachu smoleńskim warto jednak zastanowić się nad pewną cienką granicą pomiędzy opisywaniem i demonstrowaniem przeciwko znanym nam realnie faktom i wydarzeniom, które wedle nas są tragiczne dla Polski a faktami lub wydarzeniami, które relatywnie i w odniesieniu do przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości wydawały się równie negatywnie wpływać na losy Polski i Polaków.

Apeluję tedy, aby w ogólnej dyskusji nad zbrodnią smoleńską nie zapominać o ludobójczej zbrodni katyńskiej z roku 1940 ani innych zbrodniach dokonanych na narodzie polskim. Przy całej tragicznej wymowie i konsekwencjach zamachu smoleńskiego nie możemy przestać mówić i pamiętać w tych dniach o okrutnym, sowieckim mordzie z roku 1940!

Zbrodnia smoleńska mogła bowiem wydarzyć się niejako tylko w wyniku ludobójstwa i mordu katyńskiego, dokonanego na Polakach w kwietniu 1940 roku i to w okrutny przecież sposób przez komunistycznych, marksistowskich Sowietów...  Dokładnie 70 lat po tej zbrodni ludobójstwa zginęło w tym samym niemal dniu i miejscu znów wielu Polaków, z których większość stanowiła prawdziwe elity mogące w przyszłości zrobić wiele dobrego dla naszej Ojczyzny. W tym kontekście te dwie zbrodnie niejako są tym samym, czyli  "ścięciem głowy" Polsce i należy o obydwóch należycie pamiętać!

Te dwie zbrodnie skłaniać też winny do zastanowienia się nad ich konsekwencjami, podobnie jak i w przypadku innych zbrodni i działań, które mają na celu zniszczenie Polski.

Prezydent Lech Kaczyński z pozostałymi pasażerami feralnego samolotu leciał uczcić śmierć 22 tysięcy najznamienitszych Polakóww, którzy mogliby stanowić "trzon" powojennych elit budujących ponownie wolną Polskę. Tych ludzi po II WŚ zabrakło a później również zabrakło też relatywnego przywódcy im podobnych - generała W. Sikorskiego, który też w przedziwny sposób zginął w katastrofie lotniczej...

Wielu naszych rodaków zabrakło po II WŚ. Też tych, których mordowali marksistowscy, nizistowscy Niemcy... Zabili wielu naukowców, ale też zwykłych ludzi... Zabrakło też tych, którzy zginęli w Powstaniu Warszawskim. Jakże nasza Ojczyzna musiała też zubożeć tracąc żołnierzy wyklętych i ich sprzymierzeńców... Ilu też Polaków wymordowało polskie i sowieckie tzw. "bezpieczeństwo" po wojnie a ilu zmuszono do emigracji po ogłoszeniu Stanu Woejennego (1,5 mln osób?)... Jakże wszystkich ich zabrało i brakuje nam do dzisiaj...

Pamiętajmy zawsze o nich wszystkich tak, aby nowe zbrodnie nie zacierały wagi zbrodni przeszłych.

Na koniec jeszcze tak refleksyjnie...

Wymordowanie w kwietniu 1940 roku około 22 tysięcy, elitarnych pod względem wiedzy, wykształcenia i wielu innych cech, Polaków przez sowieckie - w większości składające się na tym obszarze z ludzi pochodzenia żydowskiego - hordy NKWD nie pozwoliło nam odbudować prawdziwie wolnej Polski aż do dziś! Obawiam się, że zbrodnia smoleńska może niestety okazać się dla Polski równie negatywna i długookresowo  zaprzepaścić nasz wysiłek w odbudowę naszej, wolnej Ojczyzny...

Pozdrawiam


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Stalin i Hitler ponoszą taką samą odpowiedzialność za ekstermiancję Polaków do połowy 1941 roku

W swoim - opublikowanym kilka dni temu - poście [1] "witas1972" przypisuje mord katyński oczywiście Sowietom, ale wskazuje też na fakt, że mogła być to "zbrodnia założycielska" zaplanowana i może nawet wykonana wspólnie  przez Sowietów i Rosjan a przynajmniej dokonana przez NKWD w obecności   niemieckich gestapowców, przy czym jednym z powodów jej przeprowadzenia była chęć udowodnienia Hitlerowi przez Stalina jego sojuszniczej determinacji i lojalności wobec hitlerowskich Niemiec. Autor niejako twierdzi też, że ludobójstwo katyńskie mogło zostać dokonane "ze strachu i służalczego stosunku do Hitlera ze strony Stalina" a wynikać miało m.in. z ówczesnej sytuacji militarnej, która stawała się niekorzystna dla Sowietów (brak oczekiwanych przez J. Stalina istotnych operacji wojennych na zachodzie), i która implikowała J. Stalina do działań mających na celu zwiększenie do niego zaufania u A. Hitlera.

Autor podaje szereg faktów, które mają na celu uprawdopodobnienie stawianych przez siebie tez [2].

Wskazuje m.in na identyczność celów i skorelowanie czasowe decyzji (i ich wykonania) dotyczących mordu katyńskiego i niemieckiej "Akcji AB", potocznie zwanej "Nadzwyczajną Akcją Pacyfikacyjną (niem. Ausserordentliche Befriedungsaktion) [3,4]. "Witas1972" pisze ponadto: "Oprócz znanych szerzej wspólnych konferencji Gestapo i NKWD, m.in. w Krakowie i Zakopanem doszło do spotkania na szczycie prawych rąk obu wodzów: marszałka ZSRR Ł. Berii i Reichsführer-SS H. Himmlera w Puszczy Romnickiej (niedaleko Gołdapi) w lutym 1940 r. W kilka tygodni później rozpoczęły się egzekucje polskich oficerów - 3 kwietnia 1940 r. Czy mógł być to przypadek?". Przytacza też powszechnie znane fakty, iż na miejscu Katyńskiej Zbrodni odkryto: niemiecką broń (wygodniejszą przy takiej „stachanowskiej” liczbie do oddzielnego zabicia), niemiecki szpagat używany do krępowania ofiar oraz... tzw. niemiecki porządek przy ukrywaniu ciał, co nie było ówcześnie praktykowane przez Sowietów. Dodatkowo też przedstawia konstatacje zawarte w artykule pana Andrzeja Owsińskiego, który stwierdza, iż sam fakt precyzyjnego udokumentowania ludobójstwa katyńskiego jest czymś wyjątkowym, bowiem tego typu decyzje zwykle J. Stalin przekazywał Berii ustnie a to, co było napisane stanowiło zaś wyłącznie materiał wykonawczy. Ponadto A. Owsiński wskazuje, że w dotychczasowej praktyce bolszewickiej dokonywania masowych mordów nie było angażowane biuro polityczne WKP/b/, ograniczano się bowiem do podpisywania list proskrypcyjnych, lub ogólnych decyzji podpisywanych przez poszczególnych członków politbiura, sekretariatu, lub przedstawicieli miejscowych władz partyjnych. Według niego sprawa katyńska stanowi wyjątek i stawia pytanie: na czyj użytek i kto mógł być adresatem takiego dokumentu? W odpowiedzi wskazuje na Hitlera, któremu była potrzebna taka forma decyzji. Dalej kontynuuje, iż wszystko wskazuje na niebywały pośpiech, w jakim postępowano w tej sprawie, a brak jakiejkolwiek dyskusji czy nawet zapytań na posiedzeniu / w niekompletnym składzie/ politbiura 5 marca 1940 roku, nie mówiąc już o tym, że ze stanu dokumentacji wynika, że wszystko miało miejsce jednego dnia, świadczy o tym, że chodziło tylko o „pokazówkę”.

Ponadto "witas1972" przytacza relację historyka Selima Chazbijewicza, który twierdzi, iż.: "W lesie katyńskim był L. Kozłowski [5] w maju 1943 roku. Po rozmowach z miejscowymi chłopami twierdził później, że podczas mordowania polskich jeńców wojennych w kwietniu 1940 r. w willi należącej do NKWD, a znajdującej się niedaleko miejsca zbrodni, przebywali jacyś niemieccy oficerowie. Było to, według niego wynikiem porozumienia sowiecko - niemieckiego, to znaczy, że Niemcy wiedzieli od początku o zbrodni katyńskiej, która była wspólnie ukartowaną przez okupantów akcją".

W obszarze zaś sytuacji militarnej oraz "zwiększania zaufania i potwierdzenia zobowiązań sojuszniczych" Stalina wobec Hitlera autor postu pisze m.in.: "W dotychczasowych badaniach okoliczności popełnienia zbrodni katyńskiej pominięto bardzo istotny element ówczesnej sytuacji militarnej i politycznej. We wrześniu 1939 roku Stalin odniósł największy triumf polityczny w jego przekonaniu, zrealizował się jego plan wywołania krwawej wojny w Europie bez udziału Sowietów, które w końcowej fazie po wykrwawieniu Europy będą mogły bez trudu pójść na zachód tak daleko jak tylko się da choćby i do Hiszpanii. Stanowiło to kontynuację nieudanej wyprawy Lenina w 1920 roku i było przygotowane z wielkim nakładem sił i kosztów począwszy od Rapallo, przez umożliwienie Hitlerowi dojścia do władzy, oddania mu Hiszpanii, odrzucenia ofert stworzenia zjednoczonego frontu antyhitlerowskiego i ukoronowania tego dzieła paktem Ribbentrop – Mołotow (...) We wrześniu 1939 roku wszystko układało się po jego myśli, wojna wybuchła z udziałem Anglii i Francji, Polska padła i umożliwiło to dogodne przesunięcie sowieckich granic na zachód i tylko trzeba było czekać na powtórkę krwawej masakry na zachodnim froncie. W międzyczasie można będzie połknąć z niemiecką akceptacją Finlandię i kraje bałtyckie (...) Tymczasem czas niebezpiecznie zaczął się wlec, wojna z Finlandią skompromitowała czerwoną armię, upływało pół roku od rozpoczęcia wojny, a na zachodzie nic się nie działo, nagle pojawiło się niebezpieczeństwo, że tej wojny może nie być i w tej sytuacji przyjdzie mu stanąć samemu wobec możliwości niemieckiej inwazji (...) Stalin wiedział, że jego siłą jest jego „nieomylność” i dlatego postanowił pójść na pogłębienie przyjaźni z Hitlerem czyniąc wszystko, co możliwe ażeby zdobyć jego zaufanie. Obawiał się, że to zaufanie może być nadszarpnięte różnymi posunięciami, jak choćby zrezygnowanie z okupacji części ziem polskich według podpisanego przezeń planu podziału Polski, jako załącznika do paktu z 23 sierpnia, włączenia pozostałych na zasadzie „plebiscytu” do sowieckich republik Ukrainy i Białorusi, czego oczywiście traktat nie przewidywał, a co mogło być odczytane, jako chęć tworzenia dalszych takich „republik” z polską na czele, co zresztą stanowiłoby kontynuację planów z 1920 roku (...) Niezależnie, zatem od intensywnego zaopatrywania Niemiec w surowce należało poczynić jakieś gesty zapewniające Hitlera o najwyższej lojalności ze strony Stalina. Takim narzucającym się aktem byłoby dostarczenie dowodu na rezygnację z jakichkolwiek planów w stosunku do Polski, należało, zatem jak najrychlej wyprodukować dowód całkowitego spalenia mostów w stosunku do Polski. Ponadto należało wykazać się gorliwością w wypełnianiu wspólnego z Niemcami zobowiązania niszczenia polskich elit, w której to kwestii mógł uznać, że ma zaległości mimo licznych aresztowań, masowych wywózek, a nawet przypadków rozstrzeliwań Polaków. Ze wspólnych konferencji NKWD i Gestapo miał informacje o niemieckich postępach w tym przedmiocie, a szczególnie o masowych mordach dokonywanych na polskiej inteligencji. Żeby „wyrównać parytety” należało dokonać czegoś podobnego dając dowód najwyższego stopnia lojalności wobec Hitlera".  

Wszystko logicznie składa się w całkiem zgrabny ciąg wydarzeń przyczynowo-skutkowych ludobójstwa katyńskiego dokonanego na Polakach przez Sowiecką Rosję w 1940 roku.

Wydaje mi się jednak, iż prawda wygląda nieco inaczej.

Oczywiście należy historycznie zakładać, iż efektem paktu Ribbentrop-Mołotow była ścisła współpraca dwóch marksistowskich totalitaryzmów w niszczeniu polskości i elit państwa polskiego. Ale to ZSRR jako pierwszy tak naprawdę zaczął eksterminację Polaków, w tym inteligencji polskiej i to jeszcze przed wybuchem II Wojny Światowej, t.j. w latach 1937-1938 (a nawet od początku lat 30-tych). Hitler w tym czasie dopiero przygotowywał listy Polaków i sposoby ich eksterminacji... zapewne pilnie przyglądając się i ucząc w tym obszarze od J. Stalina.

11 sierpnia 1937 r. za zgodą J. Stalina ówczesny szef NKWD Nikołaj Jeżow podpisał rozkaz 00485, który zakładał masową eksterminację Polaków na terenie Związku Sowieckiego. Rozkaz ten obejmował ludobójstwo na podstawie kryterium etnicznego.

N. Jeżow ogłosił walkę z "faszystowsko-powstańczą, szpiegowską, dywersyjną, defetystyczną i terrorystyczną działalnością polskiego wywiadu" w ZSRS. Według jego rozkazu miano całkowicie zlikwidować "dywersyjno-powstańcze zaplecze Polskiej Organizacji Wojskowej" i "podstawowe ludzkie rezerwy wywiadu polskiego”. Owe "zaplecze„ i „podstawowe rezerwy” to byli wszyscy, którzy mieli wpisaną do paszportów narodowość polską. Według spisu powszechnego, w 1926 roku było takich osób w Związku Sowieckim 782 tysiące. W 1939 roku Polaków zostało już tylko 626 tysięcy.

"Według dokumentów NKWD skazano 139 835 osób, z tego zamordowano bezpośrednio 111 091 Polaków – obywateli ZSRR, a 28 744 skazano na pobyt w obozach koncentracyjnych struktury podległej GUŁAG. Wyroki były wykonywane natychmiast. Masowo deportowano Polaków zamieszkujących USRR i BSRR m.in. do Kazachstanu, na Syberię, w rejony Charkowa i Dniepropietrowska, łączna liczba deportowanych Polaków wyniosła ponad 100 tysięcy" [6].

Metody egzekucji Polaków były potworne. "Skazanych rozstrzeliwano strzałem w tył głowy, czasem zabijano na oślep, salwami, a nawet bez użycia broni palnej, przy pomocy kijów (...) Sowieccy oprawcy używali fartuchów, wiader, sznurów, szczotek, żeby chronić ubrania, mundury i miejsca kaźni przed lejącą się z przestrzelonych głów krwią" [7]. "Po wkroczeniu małe dzieci i kobiety zdolne do pracy separowano, a resztę, czyli mężczyzn i podrostków po prostu na miejscu rozstrzeliwano. Są też dokumenty, które pokazują, że nie było żadnych procedur sądowych, czyli osławionych trójek (komisje NKWD szybko i doraźnie rozpatrujące sprawy zatrzymywanych). Ludzi rozstrzeliwano, nikomu nic nie udowadniając” [8].

Masowe egzekucje Polaków za to, że są Polakami były częścią tzw. Wielkiego Terroru dokonywanego w tym czasie przez J. Stalina. Polacy jednak w czasie jego trwania byli 40 razy częściej rozstrzeliwani, niż inne narody na terenie Związku Sowieckiego. Dane NKWD mówią, że stanowili ok.14 proc wszystkich ofiar rozstrzelanych w latach 1937-1938. Na podstawie tylko jednego - wskazanego wcześniej - rozkazu: 00485 z 11 sierpnia 1937 roku, wydanego przez Jeżowa, zamordowanych zostało pięć razy więcej Polaków niż w całej operacji katyńskiej. Ogólnie Polacy w Związku Radzieckim ucierpieli w latach trzydziestych bardziej niż jakakolwiek inna europejska mniejszość narodowa.

Trudno więc dziś twierdzić, że ludobójstwa katyńskiego J. Stalin dokonał niejako tylko z potrzeby sojuszniczego wobec Niemców wykonywania zobowiązań a wprost przeciwnie: jego nienawiść do Polski i polskiej inteligencji (a szczególnie Wojska Polskiego) narastała od 1920 roku i wydawała swoje zgniłe owoce zarówno jeszcze przed wojną, jak i po wkroczeniu do Polski. Z kart historii wiemy ponadto, że to właśnie rewolucja bolszewicka ukształtowała wprost precyzyjne metody i sposoby likwidowania wrogów, za których uważała właśnie przede wszystkim klasy średnie i wyższe, w tym wszelaką burżuazyjną inteligencję, przy czym działania wobec ludności polskiej były nad wyraz negatywnie wyjątkowe. A. Hitler był zaś tylko późniejszym, pojętnym uczniem J. Stalina...

Odnośnie natomiast znajdowanych na miejscu zbrodni katyńskiej: nimieckiej broni i takowego pochodzenia szpagatu to przecież wiemy, że współpraca handlowa pomiędzy dwoma totalitaryzmami przebiegała wówczas wzorowo i nietrudno sobie wyobrazić, że Niemcy po prostu dostarczyły na żądanie Moskwy owe towary (nawet w ograniczonych ilościach i wiedząc do czego będą użyte). Nie jest to żaden argument na współsprawstwo Niemców w hekatombie polskich oficerów w Katyniu. Podobnie rzecz się ma z ewentualnym przebywaniem podczas ludobójstwa niemieckich oficerów w lesie katyńskim. Jest to oczywiście możliwe, ale również nie świadczy o tym, że ci oficerowie niemieccy dokonywali jakichś egzekucji. Ponadto nie ma żadnych świadków, żeby Niemcy przebywali w innych miejscach mordu, t.j. w Charkowie, Miednoje czy Pietichatkach, Bykowni, Kuropatach oraz innych miejscach zbrodni.

Nietrafiony jest także - wobec utworzenia przez A. Hitlera w październiku 1939 roku  Generalnego Gubernatorstwa - argument, iż J. Stalin chciał udowodnić A. Hitlerowi, iż nie planuje w żadnej formie (nawet republiki) istnienia namiastki państwa polskiego. Zresztą dodatkowo nie musiał tego udawadniać, ponieważ po prostu włączył zajęte, polskie ziemie do ZSRR. Hitler ponadto też nie mógł mieć żadnych wątpliwości, co do zamierzeń ZSRR wobec Polski i jej przyszłego istnienia - słowa W. Mołotowa: "jednakże wystarczające okazało się krótkie uderzenie w Polskę ze strony naprzód armii niemieckiej, a potem Armii Czerwonej, aby nic nie zostało z owego poczwarnego bękarta Traktatu Wersalskiego, który żył kosztem niepolskich narodowości" były chyba tego wystarczającym potwierdzeniem.

Tak naprawdę argumentem przemawiającym za jakimś wpływem niemieckim na zbrodnie katyńskie, jest fakt, iż rzeczywiście A. Hitler w pierwszej fazie II WŚ jako pierwszy rozpoczął eksterminację polskich elit w ramach "Akcji Ineligencja" (niem. Intelligenzaktion) zwanej także „Akcją Oczyszczenia Gruntu” lub "Akcją Bezpośrednią" a realizowanej  od września 1939 do kwietnia 1940 roku. W akcji tej - będącej częścią wielkiego Generalnego Planu Wschodniego - Niemcy zamordowali co najmniej 100 000 obywateli polskich, z tego grona 50 000 - 60 000 osób poddano bezpośredniej eksterminacji, podczas gdy resztę deportowano do obozów koncentracyjnych, gdzie przeżył tylko znikomy procent [3, 9] . "Największe rozmiary akcja eksterminacyjna przybrała na ziemiach wcielonych do Rzeszy. Na szeroką skalę mordowano tam wszystkich przedstawicieli „polskiej warstwy przywódczej”, z wyjątkiem osób, które z racji swoich umiejętności były – chociażby przejściowo – niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania miejscowych struktur administracyjnych i gospodarczych (np. lekarze, inżynierowie, weterynarze, pracownicy komunalni itp.)" [3]. Najbardziej znanym morderstwem Niemców w ramach "Akcji Inteligencja" była zbrodnia w Lasach Piaśnickich gdzie zginęło od 12 tys. do 14 tys. Polaków. 

Niemniej wydaje się, że podjęcie przez J. Stalina decyzji o ludobójstwie katyńskim nie wynikało w żadnej mierze z jego strachu czy służalczości wobec Hitlera ani też z chęci udowodnienia mu wierności sojuszniczej a jedynie było następstwem jego (Stalina) przemyślanej strategii eksterminacji znienawidzonych Polaków... tym bardziej, że oprócz samej akcji katyńskiej J. Stalin zorganizował też zbiorowe deportacje ludności polskiej, które miały miejsce w latach 1939-1941 (tabela poniżej). Były one niemal bliźniaczą kontynuacją sowieckich deportacji obywateli polskich z lat 30-tych.

(kliknij dwukrotnie aby powiększyć lub naciśnij na tabeli prawy klawisz myszy i wybierz "Pokaż obrazek")

 Ogółem wtedy w głąb ZSRR deportowano (w czasie deportacji "właściwych" - w tabeli I-IV) według danych NKWD około 326 tys osób, z czego Polaków około 200 tys. W czasie deportacji zmarło około 19-20 tys. osób (ok. 12 tys. Polaków) a w pierwszym roku (do połowy 1941) przebywania na zesłaniu straciło życie ok. 16 tys. osób (ok. 10 tys. Polaków). Doliczając do tego jeszcze: osadzonych w więzieniach, skazanych i zesłanych do obozów pracy przymusowej, pozostałych jeńców wojennych czy młodzież wcieloną do Armii Czerwonej, "grupy budowlane" oraz pracowników przymusowych, to liczba deportowanych wyniosła około 480 tys. osób, z czego niemal 300 tys. stanowili Polacy. Natomiast "jak wielkie były straty osobowe na zesłaniu po tzw. amnestii, określić bardzo trudno. Znaczna śmiertelność miała miejsce w trakcie przemieszczeń na obszarze ZSRR od jesieni 1941 do lata 1942. Liczne były ofiary śmiertelne w wyniku chorób epidemicznych i głodu w rejonach koncentracji ludności polskiej w Uzbekistanie, Kazachstanie i Kirgizji. Ambasada polska szacowała, że tylko epidemia tyfusu w republikach środkowoazjatyckich od grudnia 1941 r. do czerwca 1942 r. pochłonęła 10 % spośród przebywających tam około 200 tys. obywateli polskich. Wiele przypadków śmierci z chorób, głodu, wycieńczenia pracą ponad siły notowano praktycznie we wszystkich rejonach, gdzie istniały skupiska ludności polskiej" [10].

Można też wyobrazić sobie sytuację, iż ludobójstwo katyńskie (tabela poniżej) oraz niemiecka "Akcja AB" zostały skoordynowane w czasie, ale zarówno Niemcy, jak i Sowieci dokonywali obydwu mordów oddzielnie i oddzielnie ponoszą za nie odpowiedzialność. 

(kliknij dwukrotnie aby powiększyć lub naciśnij na tabeli prawy klawisz myszy i wybierz "Pokaż obrazek")

Natomiast niemiecka "Akcja AB", potocznie nazywana "Nadzwyczajną Akcją Pacyfikacyjną (niem. Ausserordentliche Befriedungsaktion – AB) została przeprowadzona przez okupantów niemieckich na terytorium Generalnego Gubernatorstwa między majem a lipcem 1940. Miała charakter ludobójstwa i stanowiła kontynuację "Akcji Inteligencja. W ramach Akcji AB funkcjonariusze SS i policji niemieckiej zamordowali co najmniej 6500 Polaków – w tym ok. 3500 przedstawicieli polskich elit politycznych i intelektualnych oraz ok. 3000 przestępców kryminalnych. Najbardziej znaną zbrodnią popełnioną przez Niemców w ramach „Nadzwyczajnej Akcji Pacyfikacyjnej” były masowe egzekucje w Palmirach [3]. Ponadto kilkadziesiąt tysięcy Polaków zostało przewiezionych do obozów koncentracyjnych, z których przeżyło niewielu.

Reasumując. Zarówno J. Stalin, jak i A. Hitler są odpowiedzialni za eksterminację ludności polskiej, a w szczególności polskiej elity przywódczo-intelektualnej. Dokonali tego z premedytacją bo tego po prostu chcieli i nie można żadnego z nich usprawiedliwiać dokonaniami lub też żądaniami "tego drugiego" ani określoną sytuacją polityczno-militarną. Reprezentowali dwa marksistowskie, najokrutniejsze totalitaryzmy XX wieku: komunizm i nazizm oraz wspólnie i w porozumieniu postanowili na zawsze wymazać Polskę z mapy Europy. Aby tak się stało musieli - wedle nich - wymordować polskie elity, mogące w przyszłości stanowić zarzewie odrodzenia się polskiej państwowości. I - na nieszczęście dla naszej Ojczyzny - dokonali ludobójstwa tych elit.

P.S.
Tekst dotyczy tylko okresu przedwojennego i lat 1939-1941 II Wojny Światowej. Można go też jednak oceniać poprzez pryzmat eksterminacji Polaków przez NKWD dokonywanej od roku 1944...

Polecam ponadto także tekst: "Katyń a inne zbrodnie popełnione na Polakach przez NKWD" [11], z którym zapoznałem się niestety po publikacji mojego postu, a który wnosi wiele cennych i dodatkowych informacji na temat eksterminacji Polaków przez Sowietów oraz również krytycznie odnosi się do tekstu "witasa1972".  


[1] http://witas1972.salon24.pl/577347,glowna-przyczyna-i-najwieksza-tajemnica-zbrodni-katynskiej
[2] Stawiana przez autora teza nie jest bynajmniej odosobniona. Jest wielu historyków, którzy zakładają możliwość sowiecko-niemieckiej współpracy w zakresie nadzorowania oraz wspólnego dokonywania niszczenia i eksterminacji polskich elit intelektualnych i ogólnie Polaków, niemniej jak na razie brak na to wystarczających dowodów.
[3] http://pl.wikipedia.org/wiki/Akcja_AB
[4] Zebranie „Rady Obrony Generalnego Gubernatorstwa”, które nadało bezpośredni impuls do przeprowadzenia „Nadzwyczajnej Akcji Pacyfikacyjnej” odbyło się 2 marca 1940 – trzy dni przed posiedzeniem Biura Politycznego KC WKP(b), podczas którego podjęto decyzję o wymordowaniu polskich oficerów przetrzymywanych w obozach specjalnych w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Obu zbrodni również dokonano w stosunkowo niewielkim odstępie czasu. Ponadto według niektórych źródeł w okresie poprzedzającym Akcję AB oraz mord katyński (przełom pierwszego i drugiego kwartału 1940) nastąpiło wyraźne zacieśnienie współpracy na linii Gestapo-NKWD.
[5] Leon Tadeusz Kozłowski – polski archeolog i polityk, premier rządu II RP w latach 1934–1935. Był uczestnikiem jednej z delegacji jakie Niemcy organizowali po odkryciu grobów katyńskich. W skład tych delegacji wchodzili Polacy (żołnierze z oflagów, członkowie polskich organizacji dobroczynnych i PCK oraz dziennikarze prasy gadzinowej), jak również jeńcy wojenni brytyjscy i amerykańscy. W składzie jednej z nich znalazł się właśnie Leon Kozłowski i przebywał w Katyniu w maju 1943.
[6] http://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_polska_NKWD
[7] Tomasz Sommer, „Rozstrzelać Polaków – Ludobójstwo Polaków w Związku Sowieckim w latach 1937-1938. Dokumenty z centrali”.
[8]  Mikołaj Iwanow, „Pierwszy naród ukarany” 
[9] http://pl.wikipedia.org/wiki/Intelligenzaktion
[10] http://sciesielski.republika.pl/sov-dep/polacy/stratydep.html
[11] http://nanofiber.salon24.pl/577562,katyn-a-inne-zbrodnie-popelnione-na-polakach-przez-nkwd




Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

piątek, 4 kwietnia 2014

Kondominium niemiecko-rosyjskie ma się dobrze!

W swoim poście: "Jeszcze raz o konflikcie na Ukrainie..." pisałem m.in.:

"...nie ma najmniejszych wątpliwości, że w razie konfliktu zbrojnego na linii: Polska - Rosja nikt nie ruszy nam z pomocą, chociaż jesteśmy w strukturach NATO. Wielokrotnie w historii pokładaliśmy zbyt wielkie nadzieje w naszych zachodnich sojusznikach. Ewentualna pomoc USA (bo na pewno nie krajów zrzeszonych w UE a będących członkami NATO - są zbyt mocno skorumpowane pieniędzmi Rosji i wzajemnymi z nią zależnościami polityczno-gospodarczymi: vide. Francja i Niemcy) zależeć będzie od zmiany geopolityki dokonanej przez prezydenta B. Obamę.

(...) Kraje członkowskie NATO w razie zaatakowania jednego z ich członków przez armię z poza NATO nie mają obowiązku ruszyć ze zbrojną pomocą. Są jedynie zobowiązane do rozpatrzenia takiej możliwości. Pozostaje nam jedynie wierzyć w USA, ale przecież pozbyliśmy się podczas katastrof: CASY pod Mirosławcem i rządowej Tutki pod Smoleńskiem najlepszych pronatowskich oficerów i dowódców oraz polityków będących wiarygodnymi w oczach USA. Na ile mogą być wiarygodni nasi obecnie rządzący politycy jeżeli od samego początku rządów PO-PSL dezawuowali konieczność rozmieszczenia w Polsce tarczy antyrakietowej a po 10 kwietnia 2010 roku potulnie spełniali życzenia Kremla i jej władcy W. Putina?

(...) Wszystkie obecne ostre wypowiedzi polskich przedstawicieli władz i mediów przeciwko Federacji Rosyjskiej świadczą albo o ich ograniczeniu umysłowym, albo są świadomym działaniem mającym na celu stworzenie przyszłego zagrożenia dla Polski

(...) Musimy sobie zdawać sprawę, że po śmierci ś.p. L. Kaczyńskiego Polska świadomie zrezygnowała z liderowania nowym, europejskim  krajom członkowskim UE i NATO. Przecież cały czas (tuż przed i po zamachu) wmawiano nam, że ś.p. L. Kaczyński to "idiota z szabelką" a zamach smoleński był li tyko nieszczęśliwym wypadkiem i oddano całe śledztwo Rosji... argumentując, że jest ona jednym z naszych najlepszych politycznych sprzymierzeńców i że można jej wierzyć na 1000%. Przegraliśmy (po 10 kwietnia 2010 roku) naszą szansę na budowę partnerstwa wschodniego  pod naszym przywództwem. Obecnie (za rządów PO-PSL) coraz mniej znaczymy w Europie i UE, i tym bardziej nasz nagły, negatywny głos w sprawie Ukrainy i  "ujadanie" na Rosję może tylko ją i naszych partnerów z UE oraz USA i NATO po prostu... śmieszyć...

(...) Zaniedbaliśmy nawet nasze strategiczne interesy związane z bezpieczeństwem energetycznym Polski: brak gazoportu w Świnoujściu, brak ustaw związanych z wydobyciem gazu i ropy z łupków, zgoda na płytsze w Bałtyku osadzenie rurociągu północnego w okolicach Świnoujścia (ograniczenie w dostawach gazu skroplonego przez największe jednostki pływające). Podobnie przez ostatnie 6 lat zlikwidowaliśmy resztki rodzimego przemysłu, szczególnie ciężkiego. Nie mamy też armii zdolnej do odparcia jakiejkolwiek agresji... I to wina tylko i wyłącznie obecnej ekipy rządzącej. Dzisiejsze ich słowa to czysta hipokryzja...

(...) Polska armia nie ma najmniejszych szans w starciu z wojskami Federacji Rosyjskiej ani chyba żadnymi innymi (...) winniśmy (wzorem kiedyś RFN) mieć naprawdę bardzo silną armię. Dlaczego jej nie mamy? Zapytajmy obecnie rządzących... Tym bardziej nie mamy szans w jednoczesnych walkach: gospodarczej - z Niemcami i jej UE oraz zbrojnej - z Rosją. Jesteśmy zdani na to, co tak naprawdę powie i zarządzi wraz z W., Putinem A. Merkel. To tak jakby historia zatoczyła koło... Może jestem zbytnim czarnowidzem, ale za rządów PO-PSL straciliśmy jakiekolwiek znaczenie polityczno-gospodarczo-wojskowe. Może faktycznie (jak nawoływał R. Sikorski a teraz potwierdza L. Wałęsa...) Polska winna się całkowicie oddać pod władanie Niemcom? Smutne, jeżeliby było prawdziwe... (...) Tak czy inaczej i niezależnie od rozwoju sytuacji Polska potrzebuje dziś silnej armii, i to zarówno liczebnie, jak i pod względem uzbrojenia! Podwyższenie naszej zdolności obronnej jest możliwe tylko wtedy, gdy w Polsce obejmą rządy Polacy a nie potulni wykonawcy likwidacji Polski jako suwerennego i niepodległego państwa!".

To tyle obszernego cytatu.

Wczoraj zaś media doniosły, że Niemcy najgłośniej wypowiadają słowo "NIE" dla ewentualności rozlokowania w Polsce zwiększonych sił NATO. 

Polska bowiem zaniepokojona gigantyczną koncentracją wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą poprosiła – podczas spotkania państw NATO w Weimarze - o wsparcie. Radosław Sikorski chciał, by na naszym terytorium na stałe ulokowano 10 tys. żołnierzy sojuszu skupionych na wschodniej granicy Polski w dwóch brygadach pancernych po 5 tys. każda. Niemcy na naszą prośbę odpowiedzieli zdecydowanie negatywnie, mimo że inwazja Rosji na Ukrainie to już tylko kwestia czasu. Szef niemieckiej dyplomacji Franki-Walter Steinmeier dał do zrozumienia, że niepotrzebnie zaogniłoby to stosunki Europy z Putinem. Brak potrzeby wojsk NATO we wschodniej Polsce zaakcentował także minister spraw zagranicznych Holandii Frans Timmerman. Ciekawostką jest, że większą pomoc militarną mogą dostać Armenia, Azerbejdżan i Mołdowa. [1,2].

Wygląda więc na to - o czym wskazałem w niniejszym poście - że tak naprawdę nie mamy co liczyć na naszych sojuszników i nikt za nas nie zamierza nadstawiać karku. Tym śmieszniej dziś wygląda "wymachiwanie szabelką" i nagła antyrosyjska narracja naszych rządzących wsparta podobnym lamentem polskich mediów wszelakich - w tym niektórych "prawicowych".

Niestety - jak wcześniej wspomniałem -  na arenie międzynarodowej nie znaczymy dzisiaj naprawdę nic i jesteśmy zdani tylko na to, co sobie uzgodnią pomiędzy sobą USA (NATO)-Rosja-Niemcy (UE). 

Ciekawi mnie natomiast jak D. Tusk i R. Sikorski przedstawią Polakom tę kompletną porażkę naszej polityki zagranicznej? Może znów - na potrzeby wewnętrzne - PR-owo przedstawią kompletną porażkę jako sukces? A może pojadą na narty w Dolomity, aby przeczekać sytuację?

Osobiście uważam, że ta dyplomatyczna i polityczna porażka Polski - przy uwzględnieniu obecnej sytuacji międzynarodowej i dotychczasowych działaniach w tym obszarze polskiego rządu - winna skutkować podaniem się całego gabinetu D. Tuska do dymisji!

Mi pozostaje smutna satysfakcja, że jednak (nie tylko ja) miałem rację powątpiewając w zdolności sojusznicze wobec Polski: NATO i UE, ale też nasuwają mi się analogie historyczne...

Warto pamiętać dziś - w obliczu odradzającego się realnie kondominium niemiecko-rosyjskiego - dawną sowiecko-hitlerowską nienawiść do Polski, która skutkowała wymordowaniem elit polskiego narodu i rozbiorem Polski i dlatego też warto dziś Polskę wzmacniać wewnętrznie (również poprzez zwiększenie zdolności obronnych) a nie liczyć na mityczną pomoc naszych zewnętrznych "sojuszników".

Narody bez pamięci historycznej umierają...


Niemcy odmówili Polsce rozmieszczenia wojsk NATO na naszym terytorium. Radosław Sikorski zaniepokojony groźbą wojny Rosji z Ukrainą poprosił sojusz o wsparcie. Usłyszał od naszych sojuszników twarde "nie"
Polska zaniepokojona gigantyczną koncentracją wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą poprosiła NATO o wsparcie. Radosław Sikorski chciał, by na naszym terytorium na stałe ulokowano 10 tys. żołnierzy sojuszu. Niemcy nie chcą o tym nawet słyszeć, mimo że inwazja Rosji na Ukrainie to już tylko kwestia czasu.
Ogromne siły rosyjskiego wojska stoją tuż nad granicą z Ukrainą. – Gdyby zaatakowały sąsiada, swoje cele mogłyby osiągnąć w ciągu 3-5 dni – otwarcie przyznaje dowódca sił NATO w Europie, gen. Philip Breedlove. Mimo to nasi europejscy sojusznicy nie zamierzają nas wesprzeć.
Dwie brygady NATO w Polsce i byłbym szczęśliwy –  we wtorek w Weimarze prosił polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Polsce zależy na rozmieszczeniu na naszej wschodniej granicy brygad pancernych NATO po 5 tys. żołnierzy każda.
Berlin wykluczył taką możliwość. Szef niemieckiej dyplomacji Franki-Walter Steinmeier dał do zrozumienia, że niepotrzebnie zaogniłoby to stosunki Europy z Putinem. – Nie potrzebujemy żadnych wojsk NATO na granicy z Rosją – wtóruje mu minister spraw zagranicznych Holandii Frans Timmermans cytowany przez „Daily Telegraph”.
Znowu okazuje się, że Europa na zimno kalkuluje swoje interesy i nie zamierza nadstawiać za nas karku.
[1] http://www.sfora.pl/swiat/Nie-chca-wojsk-NATO-w-Polsce-Takich-mamy-sojusznikow-a66249

[2] http://www.fakt.pl/niemcy-nie-chca-bronic-polski,artykuly,453317,1.html

Niemcy odmówili Polsce rozmieszczenia wojsk NATO na naszym terytorium. Radosław Sikorski zaniepokojony groźbą wojny Rosji z Ukrainą poprosił sojusz o wsparcie. Usłyszał od naszych sojuszników twarde "nie"
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

czwartek, 3 kwietnia 2014

74 lata temu rozpoczęło się katyńskie ludobójstwo na Polakach!

74 lata temu NKWD rozpoczęło wywóz polskich oficerów z obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. 3 kwietnia 1940 ruszyły pierwsze transporty śmierci z jeńcami z Kozielska do Katynia i w tym samym dniu rozpoczęła się jedna z najohydniejszych zbrodni ludobójstwa dokonana przez sowieckich komunistów (NKWD) na Polakach.

Zbrodni tej dokonano na podstawie decyzji najwyższych władz Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich zawartej w tajnej uchwale Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 roku (tzw. decyzja katyńska - nr P13/144) wynikającej z wcześniejszej, a datowanej na 2 marca 1940 roku, notatki nr 794/B (794/Б) skierowanej do J. Stalina przez Ławrientija Berię (Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRR i szefa NKWD). W tejże notatce Ł. Beria zwrócił się do Stalina o wyrażenie zgody na rozstrzelanie m.in. ponad 8 tysięcy polskich oficerów Wojska Polskiego oraz ponad 6 tysięcy polskich policjantów II RP - jeńców z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, a także ponad 11 tysięcy polskich więźniów przetrzymywanych w więzieniach Zachodniej Białorusi i Ukrainy. Stalin taką decyzję podpisał (na notatce - oprócz Stalina - widnieją podpisy i dopiski "za": Woroszyłowa, Mołotowa, Mikojana, Kalinina Kaganowicza), potwierdziło ją jedynie uchwałą BP KC WKP(b) i na tej podstawie dokonano - strzałem w tył głowy - egzekucji Polaków w ilości min. 21.857 osób (ilość udokumentowana).

"Ofiarami zbrodni byli oficerowie, podoficerowie oraz szeregowi Wojska Polskiego, częściowo pochodzący z rezerwy (naukowcy, lekarze, inżynierowie, prawnicy, nauczyciele, urzędnicy państwowi, przedsiębiorcy, przedstawiciele wolnych zawodów), którzy po agresji ZSRR na Polskę - uzgodnionej przez ZSRR z III Rzeszą na podstawie paktu Ribbentrop-Mołotow - zostali po 17 września 1939 roku w różnych okolicznościach rozbrojeni i zatrzymani przez Armię Czerwoną na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jako jeńcy wojenni. Zamordowano także kilkutysięczną grupę funkcjonariuszy Policji Państwowej, Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP), Straży Granicznej i Służby Więziennej. Poza tym wśród ofiar było przeszło 7 tys. osób cywilnych, policjantów i oficerów bez statusu jeńca, osadzonych w więzieniach na terenie okupowanych przez ZSRR Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej" [1]. 


"1 kwietnia 1940 roku łącznie w trzech obozach specjalnych NKWD więziło 8402 oficerów Wojska Polskiego, 6006 policjantów, 189 strażników więziennych oraz 22 księży. Jedynie 395 z nich ominęła kara śmierci - zostali przewiezieni do obozu juchnowskiego" [2] a następnie do obozu NKWD w Griazowcu.
"Cała akcja likwidacji obozów miała charakter tajny; władze sowieckie chciały za wszelką cenę uniknąć odkrycia prawdy. Jednak już w lutym 1943 roku, po zajęciu przez Niemców Smoleńska, natrafiono na zbiorowe mogiły w lesie katyńskim. W tym samym roku dokonano ekshumacji zwłok polskich jeńców wojennych w Katyniu. Natomiast losy jeńców pomordowanych w Charkowie i Twerze pozostały owiane tajemnicą do 1990 roku, kiedy Prezydent W. Jaruzelski otrzymał w Moskwie kopie dokumentów katyńskich (listy wywozowe i obozowe). Przez prawie pół wieku władze ZSRR utrzymywały, że za zbrodnię katyńską odpowiedzialni są hitlerowcy. Dopiero we wrześniu 1990 roku strona rosyjska rozpoczęła śledztwo w sprawie mordu katyńskiego, które napawało nadzieją na odkrycie prawdy. Trwało ono do marca 2005 roku i - niestety - jego wyniki zostały w większości utajnione. 11 marca 2005 roku Najwyższa Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej oficjalnie oznajmiła, że nie ma podstaw do uznania zbrodnii katyńskiej za zbrodnię ludobójstwa" [2].

Starania o upamiętnienie ofiar Katynia zostały uwieńczone dopiero w 2000 roku, w 60. rocznicę zbrodni, kiedy to otwarto polskie cmentarze w Charkowie, Katyniu i Miednoje, do których co roku przybywają z pielgrzymką rodziny pomordowanych.

W 2012 roku prezydenci Polski i Ukrainy Bronisław Komorowski i Wiktor Janukowycz otworzyli czwarty cmentarz katyński w Bykowni na Ukrainie. Spoczywają tam prochy 3 435 Polaków zamordowanych w 1940 roku [1].

Pomimo oficjalnego zakończenia śledztwa przez Prokuraturę Rosyjską, dochodzenie nadal prowadzi Instytut Pamięci Narodowej. Historycy IPN uważają "zbrodnię katyńską" za ludobójstwo, ze względu na jej ideologiczne umotywowanie względami klasowymi, a faktycznie narodowymi oraz jej masowość.

Rodziny ofiar katyńskich dalej walczą o pamięć swoich bliskich w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu [zob.: szerzej - 1].

Zbrodnia ludobójstwa na polskiej elicie intelektualno-patriotycznej była - z jednej strony - zemstą J. Stalina za przegraną (z jego winy) wojnę polsko-bolszewicką w 1920 roku a - z drugiej strony - miała na celu pozbawianie narodu polskiego warstwy przywódczej, elity intelektualnej, której przedstawicielami byli zamordowani oficerowie, policjanci i inni Polacy reprezentujący narodową elitę... by uniemożliwić odrodzenie polskiej państwowości [1], co czyni eksterminację katyńską podobną do eksterminacji polskiej inteligencji dokonywanej przez niemieckich hitlerowców.

J. Stalinowi zależało na tym (zresztą jak Hitlerowi) aby zdeptać wszystko, co narodowo i patriotycznie polskie i wartościowe. Do tego celu (eksterminacji Polaków) wykorzystał więc w dużej mierze - znając ich nienawistny stosunek do Polski i Polaków -  komunistów pochodzenia żydowskiego znajdujących się w szeregach NKWD. Podobnie zresztą jak w czasach powojennych (w sumie od 1944 roku), gdzie w komunistycznych polskich spec-służbach była wyjątkowa nadreprezentacja właśnie żydo-komunistów niszczących resztki elit polskich mogących odbudować wolną i niepodległą Polskę.

Niestety... skutki wojennej (stalinowskiej i hitlerowskiej) i powojennej (komunistycznej) eksterminacji elity przywódczej i intelektualnej Polski odczuwamy do dzisiaj... i aż trudno oprzeć się przeświadczeniu, że gdyby nie te ludobójstwa na naszych rodakach, to Polska wyglądałaby dziś zupełnie inaczej.

Warto pamiętać dziś - w obliczu odradzającego się po cichu kondominium niemiecko-rosyjskiego - dawną sowiecko-hitlerowską nienawiść do Polski, która skutkowała wymordowaniem elit polskiego narodu.

Narody bez pamięci historycznej umierają...

[1] http://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_katy%C5%84ska
[2] http://www.osrp1939.policja.katowice.pl/kalendarium.htm

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 2 kwietnia 2014

Mój papież Jan Paweł II niedługo świętym...

Dziś mija rocznica śmierci Jana Pawła II. Pamiętam te chwile smutku i rozpaczy, kiedy zostaliśmy niemal osieroceni. Pamiętam te łzy, wzruszenie, smutek i żal...

Odszedł wtedy ktoś, kto ukształtował całe pokolenie Polaków i również ja dojrzewałem z nim i czerpałem od niego siłę do pokonywania kolejnych moich dni życia. Moja droga istnienia na tym świecie była drogą jaką on mi wskazywał i choć nie zawsze go słuchałem... to w końcu dał mi jednak łaskę wiary, której tak pragnąłem. 

I jakoś tak zawsze w rocznicę Jego śmierci myślę właśnie o latach, które przeżyłem i o tym jak mało jest dziś w Polakach realizacji Jego słów kierowanych do nas... Myślę o swoim dzieciństwie, młodości i powolnym dorastaniu do obecnej, choć jeszcze zbyt małej ludzkiej dojrzałości...

Miałem dokładnie 10 lat, gdy zapłakała wzruszeniem ze szczęścia cała Polska... gdy te łzy zamieniały się niepostrzeżenie w uśmiech, radość, nadzieję i wiarę w lepsze jutro.

Stała się rzecz ówcześnie wprost nieprawdopodobna: nowym papieżem nie został Włoch a został nim nasz rodak Karol Wojtyła... kardynał zza "żelaznej kurtyny". Wpierw było niedowierzanie, szok... by ta radosna wieść tzw.: "pocztą pantoflową" rozeszła się błyskawicznie i dotarła do wszystkich Polaków.

W tamtejszej, komunistycznej prasie (np. w Trybunie Ludu) następnego dnia ukazały się tylko lakonicznie krótkie informacje, które niemalże ze wstydem i z zażenowaniem raczyły przekazywać fakt wyboru Polaka na Stolicę Piotrową.

Przez następne 27 lat Jan Paweł II był zawsze dla mnie - niezależnie jak mocno trwałem lub oddalałem się od wiary – postacią wyjątkową a dla Polski okazał się być największym obrońcą i ostoją jej tożsamości narodowej.

Dziś jednak zadaję sobie wciąż pytanie: Co się z nami stało, co stało się z naszym narodem?

Odpowiedzi należy szukać chyba daleko wstecz. Zostaliśmy niestety chyba skutecznie "przetrąceni" Stanem Wojennym i marazmem lat 80-tych. W latach 1981-1983 zmuszono do emigracji przeszło 1,5 mln autentycznych patriotów. Została KOR-owska, koncesjonowana opozycja i wiele milionów ludzi bez prawdziwych elit. Zryw solidarnościowy zakończył się zamordowaniem narodu, zamordowaniem jego ducha i tej naszej dumy, honoru i wartości nadrzędnych. Lata 90-te i dziki program Sachsa-Sorosa (dr. Leszka Balcerowicza) kompletnie spauperyzował większość Polaków. Prywatyzacja za bezcen pozbawiła nas własności...

Ale mimo wszystko jeszcze trwaliśmy i to dzięki naszemu papieżowi. Jak jeszcze żył JPII mieliśmy jakieś odniesienie, jakiś autorytet, fundament. Mogliśmy zawsze liczyć na jego słowa i obronę naszej Polski... Po 2005 roku zupełnie - jako naród - pogubiliśmy się...

Dziś ze smutkiem mogę tylko stwierdzić, że w 9 lat po jego śmierci My, Naród Polski, obecnie mamy tylko jedną szansę na przetrwanie... W tych czasach odradzającej się ekspansji sowiecko-germańskiej, w czasach pauperyzacji i promowania kosmopolitycznej bezpaństwowej (quasi znów komunistycznej) europejskości... musimy przypomnieć sobie nauczanie Ojca Świętego, jego postawę, jego patriotyzm i jego duchową WIELKOŚĆ!

Dla mnie osobiście zawsze był i pozostał autorytetem moralno-etycznym. Na różnych forach internetowych opisując swoją osobę przytaczam cztery cytaty Jana Pawła II, które wyznaczają mi drogę i jakość mego życia:

"Jeśli ktoś lub coś każe Ci sądzić, że jesteś już u kresu, nie wierz w to! Jeśli znasz odwieczną Miłość, która Cię stworzyła"; 

"Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, ale kim jest, nie przez to, co ma, lecz przez to czym dzieli się z innymi"; 

"Nie sposób inaczej zrozumieć Człowieka, jak w tej wspólnocie jaką jest Naród"; 

"Musicie być mocni mocą wiary i nadziei".

Jakże wiele można z nich wyczytać a przecież jest jeszcze wiele setek podobnych, tyle słów już zapomnianych... powróćmy do nich i czerpmy z nich wiarę i nadzieję w moc dobra, przyzwoitości i międzyludzkiej miłości. Bądźmy mocni mocą wiary i nadziei na lepsze jutro nas samych i naszej Ojczyzny...

Za 8 dni 10 kwietnia, czwarta rocznica zamachu smoleńskiego... dzień smutku i łez oraz chyba bezsilności wobec ogromu ZŁA otaczającego nas ze wschodu, zachodu i ze "środka".

Pamiętajmy jednak, że Jan Paweł II podtrzymał w Nas-Polakach narodową dumę z polskości, chrześcijaństwa oraz dał Nam duchową moc przetrwania...

Za życia był już świętym a już za kilka tygodni zostanie ogłoszony nim oficjalnie. Niech ta świadomość, świadomość Jego świętości pozwoli nam uwierzyć, że warto trwać, walczyć hartem i niezłomnością ducha, że miejsce zhańbionych zawsze w końcu znajdzie się na "zgniłych i wstydliwych kartach historii" a wydobywający się z nich "fetor" zostanie zneutralizowany zapomnieniem...

Módlmy się codziennie od dzisiaj, aby Jego święte wstawiennictwo w Domu Pana pozwoliło odrodzić się naszej Ojczyźnie, pozwoliło odrodzić się nam samym...


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Smoleńsk i wybory do PE: Polacy i ich zdrajcy...


Zbliża się kolejna rocznica niemal już pewnego zamachu smoleńskiego. Przebiegać ona będzie w atmosferze kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego zdominowanej zapewne wydarzeniami na Ukrainie. 

Musimy zważać jednak jak i kto będzie mówił o zamachu smoleńskim i kto będzie chciał Polski w UE jako Unii Narodów a nie jednego sfederowanego państwa Europa, w którym nasza suwerenność i niepodległość będzie unicestwiona. Musimy też potrafić oddzielić sprawy ukraińskie od polskich, bo dla nas najważniejsza jest Polska i jej przyszłość a ograniczenie kampanii wyborczej tylko do aspektu ukraińskiego i zastraszaniu Polków ewentualnym konfliktem zbrojnym jest jawnym przykładem na odsunięcie w cień spraw dla Polski najistotniejszych. Poza tym warto pamiętać kto i jak walczył o polskie bezpieczeństwo (w tym energetyczne i wojskowe) przez ostatnie lata i ocenić, czy nagła zmiana narracji w tych obszarach jest wiarygodna czy też nie! (1, 2)

Nadszedł chyba w naszej Polsce czas na skupianie się  na rzeczach poważnych a nie egzaltowanie się manipulacyjnym szumem informacyjnym rozlewającym się w oficjalnym szambie medialnym III RP. Najwyższy chyba już czas aby ponownie rozpocząć budowę strategii rozwoju Polski oraz wyodrębnić spośród nas wszystkich tą część naszych rodaków, która będzie chciała i będzie zdolna realizować ową propolską, narodową i patriotyczną politykę, zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną. Przychylam się bowiem do przyjmowanej już przez niektórych konieczności jasnego obecnie zidentyfikowania pro i anty-polskiej części naszego społeczeństwa, niezależenie od dotychczasowych sporów ideologicznych, poglądów politycznych czy różnic środowiskowych.  Innymi słowy: należy jasno i kategorycznie określić przede wszystkich zdrajców Polski a spośród pozostałych wyodrębnić elity i nowych przywódców, którzy zaczną w końcu myśleć i wspólnie działać dla dobra naszej Ojczyzny.

Pomijając - ze względów oczywistych (patrz: treść postów pod niżej wskazanymi linkami: 1, 2) - aspekt ukraiński i ocenę Rosji*, to stosunek do zamachu smoleńskiego i do charakteru rozwoju UE są dwoma kryteriami, wedle których możemy w sposób absolutnie dychotomiczny i bez żadnej ewentualności popełnienia jakiegokolwiek błędu w procesie identyfikacji jednostek - podzielić Polaków na dwie grupy, które możemy umownie nazwać: "My" i "Zdrajcy". "My" to ci, którzy uważają Konstytucję RP za absolutnie nadrzędny w Polsce akt prawny oraz szanują utrwalane od wieków tradycyjne polskie normy moralne i naturalne oraz chcą reformy UE w kierunku budowy Europy Ojczyzn a tragedię smoleńską pragną wyjaśnić w każdym drobnym szczególe: transparentnie, międzynarodowo, priorytetowo. "Zdrajcy" to Ci, którzy uważają za nadrzędne akty prawne wydawane poza Polską i są za pełną unią bankową, fiskalną i polityczną krajów UE oraz nie chcą pełnego wyjaśnienia tragedii smoleńskiej oraz umniejszają jej znaczenie a także uznają za prawdziwe raporty: MAK-u i KBWL-u.

Dodatkowym i jedynym jeszcze warunkiem - dla mnie a'priori oczywistym - "oddzielania ziaren od plew" jest prawda historyczna i oparte na tej prawdzie rozliczenie się z ludobójczym i zbrodniczym oraz narzuconym Polsce siłą, systemem komunistycznym.  

Być może niektórzy - wobec naszego członkostwa w obecnych strukturach UE i podpisaniu TL - uznają postulat nadrzędności polskiego prawa nad unijnym (t.j. nadrzędności w Polsce polskiej Konstytucji)  za absurdalny, ale wystarczy spojrzeć choćby na Niemcy, które w sposób jednoznaczny gloryfikują zapisy niemieckiej konstytucji ponad prawo unijne, by zauważyć, iż UE w dzisiejszym kształcie - mimo wszystko - pozwala na realizację samodzielnej polityki propaństwowej. Symptomatycznym tego przejawem był też brak podpisów pod międzynarodową umową unijną (zwaną paktem fiskalnym) przedstawicieli Czech i Wielkiej Brytanii. Można więc - jako kraj - być podmiotem a nie przedmiotem polityki UE. Będąc w UE można też choć częściowo wzorować się na rozwiązaniach węgierskich, ale z pewnością u naszych postokragłostołowców i postkomunistów samo nazwisko premiera Węgier wywołuje niestety strach, niechęć i nienawiść a dodatkowym teraz argumentem przeciw niemu jest jego niemal neutralne stanowisko wobec aneksji Krymu przez Rosję.

Należy też wsłuchiwać się jak kandydaci do PE postrzegają obecną UE i jej dotychczasowy rozwój. Oczywistym jest, że dla Polski najlepszym rozwiązaniem jest dogłębna reforma UE nakierowana na budowę Europy Ojczyzn. Ci zaś, którzy gaworzą o jeszcze ściślejszej integracji unijnej zakładają utratę przez Polskę  jej niepodległości oraz suwerenności na rzecz UE budowanej jako IV Rzesza przez Niemcy.

Jak wskazałem drugim obszarem identyfikującym rzeczywistych lub potencjalnych zdrajców Polski jest sposób postrzegania i  oceny tragedii smoleńskiej a raczej już prawdopodobnie pewnego "morderstwa  smoleńskiego".

Dziś ten, kto choć trochę przyjrzał się wszystkiemu co działo się przed i po 10 kwietnia, musi mieć przeświadczenie, iż tragedia smoleńska nie była przypadkiem. Każdy więc, kto w dalszym ciągu powtarza absurdalne i kłamliwe ustalenia zawarte w sowieckim raporcie MAK i polskim raporcie J. Millera może być jasno określony jako rzeczywisty lub potencjalny zdrajca Polski. Kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje jedynie ustalenie bezpośrednich decydentów prawie pewnego zamachu oraz jego przebiegu. Wszyscy więc, którzy poszukują prawdy o tragicznej śmierci Polaków zasługują na miano ludzi prawych i spośród nich musimy wyłonić nowych liderów i takich ludzi należy wybierać do unijnego czy też polskiego parlamentu.

Być może kogoś może razić  moja jednoznaczność i kategoryczność sformułowań, ale też chyba przyszedł czas na nazywanie rzeczy takimi jakie one są a nie poszukiwaniu dlań zmiękczających słownych relatywizacji. Oczywiście fakt ewentualnej zdrady i jej skali musi być w przyszłości rozstrzygnięty przez właściwe, polskie i suwerenne sądy (w tym: TS) zgodnie z polskim prawem, niemniej nie zawsze wszystko można negatywnie ocenić prawnie a jedynie etyczno-moralnie a poza tym... wystarczy choć jedno świadomie i celowo wielokrotnie powtarzane kłamstwo, aby uznać wszystko czego ono dotyczy również za kłamstwo lub prawdę podtrzymującą i uwiarygadniająca owo kłamstwo...

Wielu jednak spośród Polaków nie ma sprecyzowanego zdania na temat przyczyn tragedii smoleńskiej, jest zdezorientowanych i przytłoczonych dysonansem poznawczym. Często też wielu "nie chciałoby wiedzieć prawdy", bo wydaje się im tak samo straszna, co absurdalna...

Dla tej grupy moich rodaków kilka poniższych słów...

W filmie "Generał Nil" jest scena rozmowy polskiej bezpieki z sowiecką na temat absurdalności postawienia zarzutów współpracy z hitlerowcami szefowi KEDYWU, gen. E. Fieldorfowi... Z ust NKWD-zisty padają wtedy, lekko zmienione słowa J. Goebbelsa "im absurd bardziej absurdalny tym łatwiejszy dla mas do przełknięcia"...

Każdemu też, kto dalej wierzy w zwykły i przypadkowy wypadek polecam, by odpowiedział sobie  wstępnie na siedem pytań:

1. Dlaczego D. Tusk zrezygnował z kandydowania na prezydenta i kiedy oraz na rzecz kogo?,
2. Dlaczego kuriozalnie rozdzielono uroczystości na dwie 7 i 10 kwietnia?,
3. Dlaczego jednym samolotem leciało tak wielu ważnych dla Polski i jej obronności ludzi?
4. Dlaczego całościowego śledztwa nie prowadzi strona polska a jedynie rosyjska oraz dlaczego uniemożliwiono tuż po tragedii zbadania miejsca katastrofy, wraku samolotu, czarnych skrzynek, nie przeprowadzono ekshumacji wszystkich zwłok?
5. Czy kłamstwo w sprawie alkoholu we krwi gen. Błasika nie jest wystarczającym argumentem do odrzucenia całości dotychczasowych, oficjalnych raportów w sprawie tragedii?,
6. Jak to możliwe, że samolot rozbijając się o grząski grunt rozpadł się na kilkadziesiąt tysięcy części?
7. Kto zyskał najbardziej (ze strony polskiej, sowieckiej i pozostałych) chociażby tylko na śmierci: Lecha Kaczyńskiego (pewnego kandydata na prezydenta i dysponenta aneksu do raportu z likwidacji WSI), Skrzypka (szefa NBP), Kurtyki (IPN), generalicji NATO, Szmajdzińskiego (kandydata na prezydenta SLD) i Płażyńskiego (współtwórcy PO, którą szybko opuścił)?

Jeżeli w czasie poszukiwania  odpowiedzi na te pytania pojawiły się jakiekolwiek wątpliwości, to polecam "drążyć dalej"...

Prawda o Smoleńsku będzie porażała, ale musimy się z nią zmierzyć... Podobnie jak z  całym PRL-bis (III RP) oraz też np. wpływem na wprowadzenie Stanu Wojennego środowisk związanych z B. Geremkiem, okolicznościami zamachu na bł. Jana Pawła II i śmierci bł. J. Popiełuszki...

Hm... Ciężko jest być zdrajcą... Ciągle strach... Jak nie przed prawymi rodakami to przed swoimi mocodawcami a ci mocodawcy mogą być groźni (3).

Reasumując. Dopiero wtedy gdy po jednej stronie postawimy zdrajców a po drugiej stronie resztę Polaków... to wtedy możemy zacząć odbudowywać Polskę i dokonywać odpowiednich wyborów swoich kandydatów do różnych władz krajowych i międzynarodowych.

Pozdrawiam

 1- http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/03/konflikt-ukrainski-zamach-smolenski-3.html,
 2 - http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/03/plan-wyborczy-d-tuska-albo-inaczej.html
 3 - http://krzysztofjaw.blogspot.com/2012/11/seryjny-samobojca-i-nieszczesliwy.html

* O sprawie Ukrainy pisałem ostatnio wielokrotnie. Jest ona rozgrywana ponad polskimi politykami przez możnych tego świata: USA z Izraelem, Niemcy czy Rosję. Siła polskiego głosu w tej sprawie jest żadna i nakierowana przez rządzących tylko na użytek wewnętrzny. "Wymachiwanie szabelką" czy też buńczuczne antyrosyjskie wypowiedzi polskich polityków rządzących nie mają żadnej sprawczej mocy międzynarodowej. Stąd może lepiej skupić się na Polsce i jej przyszłości, oczywiście z uwzględnieniem nowej sytuacji geopolitycznej. Pamiętajmy też, kto i jak walczył o naszą Polskę przed konfliktem ukraińskim. Jest to lepsza miara ocenna niż poprzez pryzmat obecnego konfliktu na Ukrainie.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

wtorek, 1 kwietnia 2014

Walczmy o naszą Polskę, walczmy o jej zasoby!

Przy okazji konfliktu ukraińskiego pisałem, że tak naprawdę w ostatecznym rozrachunku chodzi przede wszystkim o geopolityczne rozszerzenie wpływów poszczególnych "graczy" walczących o Ukrainę, czyli o władzę a także o pieniądze pochodzące przede wszystkim z drenażu ukraińskiej gospodarki i eksploatacji surowców, które posiada Ukraina. A posiada tych surowców naprawdę dużo, np. gazu i ropy z łuków więcej niż Polska. Innym elementem jest oczywiście ubezwłasnowolnienie Ukrainy zadłużeniem zagranicznym i długiem publicznym. Wielcy finansowi gracze (prywatne banki, MFW, BŚ, EBC) mają to opanowane do perfekcji, czego doświadczaliśmy i doświadczamy również w Polsce...

A jak to wygląda w Polsce i co jeszcze nam zostało do oddania międzynarodowym elitom reprezentującym wielki finansowy i gospodarczy biznes?

Do dziś oddaliśmy niemal cały nasz przemysł i instytucje bankowo-finansowe. To czego nie oddaliśmy za bezcen to zlikwidowaliśmy (np. stocznie). Celowo piszę oddaliśmy, bowiem ze sprzedażą na korzystnych ekonomicznie warunkach nasza tzw. prywatyzacja nie miała nic wspólnego a raczej miała znamiona wrogiego, konkurencyjnego przejęcia (z przeważającą strategią frontalnego ataku, ale też walki szarpanej i rozwoju zewnętrznego) polskich przedsiębiorstw.
Obecnie rząd oddaje resztki naszej gospodarki o czym pisałem w poście: "Dzika wyprzedaż resztek majątku polskiego!". Nic nie stracił na aktualności.

Przy okazji zadłużyliśmy (szczególnie intensywnie w okresie rządów PO-PSL) nasze państwo w horrendalny wprost sposób. Na dziś dług publiczny jawny wynosi ok. 930 mld zł a dług ukryty przeszło 3,1 bln zł (zob: http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl/metoda-liczenia). Ponadto mamy ok. 275 mld Euro zadłużenia zagranicznego (E. Gierek zostawił nas z zadłużeniem rzędu około 24-25 mld USD i dopiero niedawno go spłaciliśmy). Obecnego zadłużenia Polski nie spłacą przyszłe pokolenia a Polska będzie cały czas ubezwłasnowolniona tymi długami! Podobny los czeka niestety Ukrainę, bowiem MFW proponuje jej podobną do Polski terapię szokową...

Wracając do postawionego wcześniej pytania... Co więc zostało nam jeszcze do oddania? Ano nasze zasoby surowcowe, lasy, woda (też geotermalna) i polska ziemia.

O Lasy państwowe już toczy się batalia. Rząd znowelizował ustawę o nich, która przewiduje, że PGL Lasy Państwowe w latach 2014-2015 mają wpłacić do budżetu po 800 mln zł rocznie a od 2016 roku Lasy będą odprowadzać do kasy państwowej 2 procent przychodów uzyskanych ze sprzedaży drewna. Jest to jawne zmniejszenie atrakcyjności konkurencyjnej Lasów Państwowych i obniżenie ich wartości. Czyżbyśmy mieli do czynienia znów z próbą przyszłej nieefektywnej tzw. prywatyzacji tego przedsiębiorstwa. Na razie trwa dyskusja i mimo, że rząd obiecuje, iż nie będzie prywatyzował tegoż przedsiębiorstwa to może po prostu doprowadzi je - dzięki nowej ustawie - do upadłości?

Zakup zaś polskiej ziemi rolnej i leśnej będzie swobodnie możliwy przez cudzoziemców już w 2016 roku (działkę budowlaną mogą już kupować teraz). Pomimo tego szacuje się, że ziemię rolną i leśną już cudzoziemcy (szczególnie Niemcy) wykupują na potęgę poprzez tzw. podstawione "słupy" (podstawione osoby), ale - coraz częściej - wchodzą u nas w posiadanie gruntów rolnych poprzez nabywanie udziałów w polskich spółkach będących właścicielami ziemi. Obcokrajowcy mają kilka razy więcej ziemi rolnej, niż wynika z danych MSW, które wskazują iż w ciągu ostatnich piętnastu lat obcokrajowcy za zgodą MSW kupili 5,2 tys. hektarów ziemi rolnej.

Nasze zasoby... Mamy ich naprawdę dużo i są one w sferze zainteresowania wielu międzynarodowych banksterów i korporacji. Oczywiście najwięcej mówi się o gazie i ropie łupkowej. Polskie złoża gazu łupkowego szacowane są obecnie na 350 - 1000 mld metrów sześciennych, co wystarczyłoby nam na 20-60 lat. Należy jednak pamiętać, że jeszcze niedawno szacowane były na 5,3 bln metrów sześciennych, co wystarczyłoby nam na 300 lat. Jaka jest prawda, jeszcze nie wiemy. Prawdopodobnie tyleż samo posiadamy też ropy łupkowej, o której w ogóle się nie wspomina ... (sic!)

Ale mamy też inne, cenne zasoby, które starałem się przybliżyć w poniższej tabeli. Są to oczywiście tylko szacunki, ale oddają rzeczywistą wartość naszej Polski (za ewentualne błędy przepraszam i proszę o ewentualną korektę). W tabeli przyjąłem wysokość złóż gazu łukowego na poziomie 5,3 bln metrów sześciennych. Nie uwzględniłem złóż ropy łupkowej, które mogą ilościowo być tożsame z gazem łukowym.


Posiadamy jeszcze złoto (nie wiem ile) oraz oczywiście źródła wód geotermalnych, które w przyszłości mogą skutecznie stanowić tani zasób energetyczny w Polsce.

Reasumując. Mamy jeszcze wiele zasobów, o które musimy walczyć. Przegraliśmy już wiele i nie możemy sobie pozwolić na więcej! Polska jest bogatym krajem i mimo, że już dużo straciliśmy to nie możemy stracić więcej!

Pozdrawiam


P.S.
Na początku 2010 roku roku w tajnym raporcie GAZPROM przewidywał katastroficzne dla Rosji konsekwencje wydobywania w przyszłości gazu łupkowego: "Gazprom przyznał, że wzrost wydobycia gazu z niekonwencjonalnych złóż w Stanach Zjednoczonych może radykalnie zmienić cały światowy rynek gazowy i zagrozić takim strategicznym projektom rosyjskiego koncernu, jak zagospodarowanie gigantycznego złoża gazowego paliwa Sztokman, na Morzu Barentsa. Gazprom uczynił to w raporcie, przygotowanym przez swój Zarząd dla Rady Dyrektorów koncernu, która zebrała się we wtorek w Moskwie, aby omówić politykę marketingową w warunkach globalnego kryzysu finansowo-gospodarczego. Dokument, którego główne tezy ujawnił w tym dniu zbliżony do Gazpromu dziennik "Kommiersant", zaprezentował wiceprezes monopolisty Aleksandr Miedwiediew (...) Według gazety, Miedwiediew przyznaje w raporcie, iż gaz łupkowy przekształcił rynek gazowy USA z deficytowego w samowystarczalny, a także, iż nadmiar gazu skroplonego (LNG) uderza w konkurencyjność rosyjskiego surowca w Unii Europejskiej (...) Gazprom przyznał, że wzrost wydobycia gazu z niekonwencjonalnych złóż w Stanach Zjednoczonych może radykalnie zmienić cały światowy rynek gazowy i zagrozić takim strategicznym projektom rosyjskiego koncernu, jak zagospodarowanie gigantycznego złoża gazowego paliwa Sztokman, na Morzu Barentsa (...) Wiceszef Gazpromu potwierdza w dokumencie, że eksport rosyjskiego gazu w roku 2009 zmniejszył się o 11,4 proc. - do 140 mld metrów sześciennych surowca. Spadek był konsekwencją redukcji zużycia gazu (nie tylko rosyjskiego) w UE o 44 mld metrów sześciennych - do 555 mld. Raport nie zawiera danych na temat strat, jakie z tego powodu poniósł koncern. Jednak Miedwiediew przekazał wcześniej, że wpływy Gazpromu z eksportu błękitnego paliwa za ubiegły rok wyniosą 40-42 mld dolarów wobec 64 mld USD w 2008 roku (...) Złoże Sztokman, największe na świecie podmorskie pole gazowe, znajduje się w rosyjskim sektorze szelfu kontynentalnego w centralnej części Morza Barentsa na głębokości 280-360 metrów, w odległości ok. 550 km na północny wschód od Półwyspu Kolskiego. Jego potwierdzone zasoby wynoszą 3,8 bln metrów sześciennych gazu i 53,3 mln ton kondensatu gazowego (...) Opóźnienie projektu sztokmańskiego, a tym bardziej odstąpienie od niego, uderzyłoby również w projekt Nord Stream (Gazociąg Północny). To właśnie ze złoża Sztokman ma pochodzić część surowca, który za pośrednictwem Nord Stream przez Morze Bałtyckie ma popłynąć z Rosji do Niemiec.."


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com