środa, 29 kwietnia 2020

Co się kołata w głowach totalnych?

Miałem nie pisać o moich przewidywanych obecnie ruchach totalnej opozycji. Argumentem wysuwanym przez jednego z komentatorów moich postów było to, żebym czasem im nie podpowiadał. Autor komentarza odnosił się do przewidywanych przeze mnie zamierzeniach J. Gowina, które ująłem tak:

"Po pierwsze być może - na co wskazują niektórzy publicyści - chce stworzyć nową koalicję lub ugrupowanie polityczne powstałe na bazie PSL z P. Kukizem i częścią upadającej PO-KO lub nawet z częścią PiS-u... co dziś może się wydawać nieprawdopodobne, ale polska scena polityczna już wiele widziała.

O wiele bardziej negatywna dla Polski może być jednak chęć doprowadzenia w niej do przesilenia politycznego, którego schemat można opisać tak:
– wystawienie przez opozycję J. Gowina na nowego Marszałka Sejmu, o czym już krążą plotki, że może to nastąpić już na początku przyszłego tygodnia,
– "wyciągnięcie" przez J. Gowina przynajmniej sześciu polityków jego Porozumienia z koalicji ZP, co doprowadziłoby do PiS-owskiej mniejszości w Sejmie,
– gromadne głosowanie tej szóstki wraz z całą opozycją (PO-KO+PSL+Lewica+Konfederacja) na nowego Marszałka Sejmu,
– w konsekwencji powyższego rządy mniejszościowe PiS-u z Solidarną Polską i częścią Porozumienia,
– upadek rządu i rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych".

Jak widać na razie (przynajmniej w całości) moje przewidywania okazały się na szczęście nietrafione, choć czas na ich realizację jeszcze jest, więc nie można jeszcze być do końca zadowolonym.

Tym niemniej po raz wtóry przedstawiam być może to, co kotłuje się w głowach totalnych. Nie zamierzam jednak im czegokolwiek podpowiadać, ale piszę to jako ostrzeżenie dla rządzących, bowiem opozycja totalna jest dziś zdolna do wszystkiego, do kompletnego zrujnowania naszego państwa i doprowadzenia też (w okresie epidemii - sic!) do chaosu prawno-konstytucyjnego mającego zakończyć się tzw. przesileniem politycznym, w czasie którego totalsi liczą na przejęcie władzy.

Oni planują, że jak w maju wygra A. Duda to chcą to zakwestionować i doprowadzić do swojego rodzaju Majdanu, co z resztą wciąż próbują od samego początku rządów ZP (PiS) - pamiętamy przecież tą próbę - nieudaną na szczęście - puczu w grudniu 2016 roku. Z tym, że teraz jest zakaz zgromadzeń, więc policja będzie musiała interweniować i oni też to chcą wykorzystać do podkreślenia niby totalitarnych rządów w Polsce.

To jest jeden kierunek przyszłych alternatyw wyboru dla totalnej opozycji. Druga strona to oczywiście zagranica i interwencja PE lub Komisji Europejskiej. To zlewaczałe i neomarksistowskie  środowisko - przez całe już przeszło 5 lecie rządów PiS - wciąż atakuje nasze państwo... wedle informacji przekazywanych im przez totalną opozycję. I opozycja chce te ich działania zintensyfikować, choćby poprzez ciągłe uruchamianie D. Tuska..., który sfrustrowany cały czas krytykuje Polskę. A dzisiaj znów coś PO-KO wymyśliło: "Andrzej Halicki, przewodniczący delegacji PO w Parlamencie Europejskim, zwrócił się do Europejskiego Inspektora Ochrony Danych o interwencję w sprawie decyzji polskiego resortu cyfryzacji o przekazaniu Poczcie Polskiej danych z bazy PESEL". (info za: https://wpolityce.pl/polityka/498015-halicki-chce-interwencji-instytucji-ue-ws-poczty-polskiej).

Totalna opozycja w postaci PO-KO nie chce teraz wyborów a domaga się wprowadzenia stanu nadzwyczajnego w formie tzw. stanu klęski żywiołowej. I dla niej nie jest ważne to, iż obecny rząd działa na podstawie uchwalonej przez nich ustawy z 2008 roku o stanie epidemii, która to została uchwalona właśnie po to, żeby nie było konieczności ogłaszania jednego ze stanów nadzwyczajnych.

Wtedy w 2008 roku ustawa ta była potrzebna PO-PSL, aby np. nie przesuwać wyborów prezydenckich, w których wygrał B. Komorowski, ale także wcześniejszej w sytuacji powodziowej lub śnieżnej, gdzie stanął niemal cały ruch przewozowy oraz wtedy, gdy mieliśmy pandemię świńskiej grypy. Wtedy było ok a dziś już nie? Hipokryzja totalnych nie zna granic.

Ale jest dużo gorzej, bo totalni z PO-KO chcą doprowadzić do ruiny finanse publiczne a tym samym apiać dążyć do kompletnego chaosu w naszym państwie, który ma być dla nich szansą ma przejęcie władzy. Należy w tym kontekście brać pod uwagę fakt, że taki stan nadzwyczajny niesie za sobą ciężkie i nie do przewidzenia koszty budżetowe (odszkodowania np. dla koncernów międzynarodowych) i zamiast pompować pieniądze na pomoc dla przedsiębiorców i pracowników trzeba byłoby płacić te odszkodowania. Ale co to obchodzi totalną opozycję? Oni chcą żeby w Polsce było jak najgorzej. Działają poniekąd jak zdrajcy stanu... ale o tym wiemy nie od dziś.

Oczywiście przy okazji przełożenia o kilka lub kilkanaście miesięcy wyborów prezydenckich, PO-KO też chce podmienić kandydatkę na prezydenta kimś innym, bo M. Kidawa-Błońska okazała się nietrafionym kandydatem. Tyle tylko, że PO-KO nie ma raczej jakiegoś odpowiedniego kandydata na stanowisko Prezydenta RP, więc może J. Gowin? - ten przypuszczalny "kret" z wybujałym ego w obozie Zjednoczonej Prawicy, który swoim zachowaniem rzucił jakby koło ratunkowe dla upadającej koalicji PO-KO.

No i jeszcze w tych głowach może się pałętać przeświadczenie, że kompletna porażka ich kandydatki (np. przegrana z Kosiniakiem-Kamyszem) będzie początkiem końca PO. Warto w tym miejscu zauważyć, że PO-KO nie ma żadnych fundamentalnych wartości (idei), na których może funkcjonować jako partia polityczna. Jest ona li tylko partią (koalicją) władzy i długookresowo - bez władzy - nie ma racji bytu.

Jakbyśmy źle nie oceniali np. lewicy, to jednak funkcjonuje na jakiś sowich ideach lewicowych, PSL stawia na poglądy centrowe, choć nie rezygnuje z fundamentu jakim jest polska wieś, PiS opiera się na fundamencie patriotyzmu i umiłowania tradycji naszej Ojczyzny działając prosocjalnie, Konfederacja zaś ma fundamenty partii narodowej, ale też wolnościowej, neoliberalnej. I właśnie jedynie PO-KO nie ma nic, na czym mogłaby się oprzeć... oprócz tzw. "europejskości".

A jakie są - doprecyzowując - jeszcze scenariusze możliwych działań, nie tylko totalnych, ale i rządu z prezentem?

Po pierwsze. Przyjmijmy, że sejm przyjmuje ustawę o powszechności wyborów korespondencyjnych np. w dniu 7 maja. Wtedy szybką ścieżką legislacyjną "wyląduje" u prezydenta tegoż samego dnia i zostanie podpisana również od razu. Wtedy na mocy tej ustawy Marszałek Sejmu będzie miał prawo przesunąć wybory na 17 (niedziela) lub 23 (sobota) maja, z czego na pewno skorzysta. I tematu już nie będzie, choć i tak totalni - zgodnie z tym co napisałem powyżej - będą kwestionowali wynik wyborczy, żeby doprowadzić do chaosu...itd...

Po drugie. Jeżeli ustawa nie zostanie przegłosowana w sejmie to - zgodnie z wymogami konstytucyjnymi - wybory muszą się odbyć tradycyjnie (dla seniorów też korespondencyjnie) w dniu 10 maja, co wydaje się - wedle mnie - raczej mało prawdopodobne, zważywszy na fakt, iż państwo przygotowało się na wybory korespondencyjne a do tego ma jeszcze kłopot z antypaństwowym buntem niektórych samorządowców i również antypaństwową blokadą w senacie ustawy dotyczącej glosowania korespondencyjnego. Ponadto według samorządów zgłosiło się za mało osób do obwodowych komisji wyborczych (gdyby wybory miałaby się odbyć drogą tradycyjną).

Co wtedy? Konsekwencji nie możemy przewidzieć, ale na pewno doprowadziłoby to do kompletnego chaosu prawno-konstytucyjnego i politycznego, chyba, że... w takiej sytuacji rząd z prezydentem podjęliby jednak decyzję o wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego i wybory w ten sposób zostałyby przesunięte. Taka jednak decyzja, czyli wprowadzenie stanu nadzwyczajnego tylko dlatego, że trzeba przesunąć wybory byłaby katastrofalna w skutkach i byłaby niebezpiecznym casusem/precedensem decyzyjnym. Nietrudno sobie wyobrazić, że w latach kolejnych już inni rządzący wtedy, gdy ich notowania zaczną spadać nie będą chcieli znów podejmować takich decyzji, nawet z błahych powodów.  Ponadto w czasie epidemii nie jest nam potrzebne przedłużanie kampanii wyborczej i działanie najwyższych organów państwowych w stanie destrukcji politycznej/przesilenia politycznego. Kto tego chce, to a'priori możemy go nazwać zdrajcą naszego państwa.

Ale jeżeli już, to na podstawie konstytucji można by wprowadzić - w momencie zagrożenia ładu konstytucyjnego - stan wyjątkowy, bowiem w art. 230, paragraf 1 jest napisane: "W razie zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego, Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów może wprowadzić, na czas oznaczony, nie dłuższy niż 90 dni, stan wyjątkowy na części albo na całym terytorium państwa". Być może i na tym zależy totalniakom.

Mamy jeszcze kilka dni i sprawy się rozstrzygną... Oby dobrze dla Polski i Polaków.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

wtorek, 28 kwietnia 2020

Grodzki & Gowin: dwa bratanki

Doprawdy.

Obserwując poczynania posła i szefa Porozumienia J. Gowina przychodzi mi na myśl Marszałek Senatu T. Grodzki.

Ta sama gestykulacja i mowa ciała. To samo wymachiwanie rękami dla podkreślenia ważności swoich słów. Ta sama modulacja głosu i bijąca z ich postaci mitomania i megalomania połączona z brakiem jakiejkolwiek pokory. Ta sama mentalność.

Jeden ciągle podkreśla, że jest trzecią osobą w państwie i zapewne z samouwielbieniem spogląda w lustro widząc swoją facjatę. Drugi zapewne  widzi siebie jako drugą a może nawet pierwszą osobą w państwie w postaci Marszałka Sejmu lub nawet Prezydenta RP.

Ich ego łatwo można "połaskotać" obiecując jakieś ważne stanowiska lub profity płynące z posiadania władzy.

Niemniej pomimo tych podobieństw jest pewna różnica.

Otóż o Marszałku Senatu można łatwo powiedzieć, że jest typowym przedstawicielem PO-KO i został wybrany z list tejże koalicji. Natomiast J. Gowin został wybrany z listy PiS w ramach koalicji z PiS i Solidarną Polską. Porozumienie jako samodzielny byt nie miałoby szansy dostać się do Parlamentu.

Przez pięć lat J. Gowin męczył się na stanowisku wicepremiera i ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Gdy jednak w ostatnich wyborach jego Porozumienie (startujące pod szyldem PiS) uzyskało nadmierną w stosunku do poparcia społecznego liczbę posłów to jego ego i megalomaństwo wyszło z niego niczym "słoma z butów".

Tę jego rejteradę można rozumieć w czwórnasób.

Po pierwsze jako ucieczkę od odpowiedzialności za ewentualny kryzys, który jest nieunikniony w czasie i po epidemii koronawirusa.  On w swoim zaślepieniu być może uważa, że koszty jakie społeczeństwo będzie musiało ponieść będą na tyle wysokie, iż mogą doprowadzić do przedwczesnych wyborów i odwrócenia się wyborców od PiS a tym samym od  prezydenta.  W tym kontekście warto zauważyć, że J. Gowin jest jak kosiniakowo-kamyszowy kameleon, który zawsze chce być blisko władzy. Jego droga polityczna jest bardzo kręta, ale jego cel chyba jest jednoznaczny: być kimś ważnym. W ostatnich latach był zarówno w rządzie PO jak i PiS-u... Symptomatyczne, nieprawdaż?

Po drugie zaś być może jego postawa jest li tylko po prostu wykorzystaniem pandemii dla własnego i tylko własnego ego, które prowadzi go do chęci rozbicia Zjednoczonej Prawicy a tym samym - podobnie jak w pierwszym przypadku - do upadku rządu i rozpisania przedterminowych wyborów. Liczy tutaj na jeszcze większy dorobek poselski, choć dalej uważam, że samodzielnie nie osiągnie nic, więc może ewentualnie dołączyć do PO-KO.

Po trzecie. Być może J. Gowin faktycznie chce zostać Marszałkiem Sejmu a tym samym w okresie kryzysu konstytucyjnego związanego z wyborem nowego prezydenta przejąć jego obowiązki, choć na jakiś czas, aby później móc kandydować już na to stanowisko w normalnych wyborach. Niestety tu też przewija się jego wybujałe ego połączone z megalomaństwem i mitomanią.

Po czwarte i w kategoriach spiskowej teorii dziejów, choć ja osobiście uważam, że cała historia jest oparta na spiskach. Być może J. Gowin jest i był przez ostatnie lata "uśpionym" koniem trojańskim w ZP, reprezentującym proniemiecką PO-KO. Wcześniej nie musiał być "wybudzany", bo miał za mało "szabel" w Sejmie. Teraz zaś taką siłę ma a ponadto może doprowadzić do przesilenia politycznego w Polsce.  Więc jego prowadzący postanowili go "wybudzić ze snu" i nakazali takie a nie inne działanie.

Tak czy owak jego postępowanie jest zdecydowanie gorsze niż Marszałka Senatu.  O tym ostatnim możemy powiedzieć, że jest naszym (moim) wrogiem i można spodziewać się po nim wszystkiego co najgorsze po totalnej opozycji. Natomiast najgorszy - w kontekście ostatniej jego wolty - jest w tym wszystkim właśnie J. Gowin. Jest takie powiedzenie: "Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam". Ja bym dodał: fałszywych przyjaciół a za takiego fałszywca i kameleona uważam od zawsze J. Gowina. To co robi teraz jest obrzydliwe: w czasie pandemii i walki z nią naraża też konstytucyjną stabilność państwa i chce doprowadzić do chaosu. To tożsame cele jak u totalnych.

Jak on uwielbia te konferencje prasowe z nim, jak groteskowo brzmi tembr jego głosu z tą mentorską nutą. No "wypisz wymaluj" T. Grodzki.

Doprawdy J. Gowinie, po sienkiewiczowsku:  "Kończ waść, wstydu oszczędź!".


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Ochrona zdrowia. Jak to drzewiej było...

Prezydent A. Duda słusznie podkreślił fakt, że gdy zostanie prezydentem nie pozwoli na prywatyzację szpitali tak jak chciała to zrobić koalicja PO-PSL. Jestem pewny, że gdyby - nie daj Boże - znów przejęli władzę to po prostu powróciliby do swoich pierwotnych zamierzeń. 

Niejednokrotnie za czasów D. Tuska i spółki  pisałem o ochronie zdrowia, m.in. w postach: ""Plan "C" – cisza nad tą trumną", "Konieczna ogólnonarodowa debata w sprawie ochrony zdrowia"!, "Zmiana systemu ochrony zdrowia, warunki brzegowe".

Przeczytawszy więc moje poprzednie posty postanowiłem je częściowo przypomnieć. Treść odnosi się do ówczesnego stanu, ale warto teraz o tym wiedzieć, bowiem PO czy PSL mają bardzo krótką pamięć jeżeli chodzi o nikczemne czyny przez nich dokonywane. Poza tym uważam, że większość moich wniosków i konstatacji jest jak najbardziej aktualna i też w czasie obecnej pandemii koronawirusa.

Proszę tedy cofnąć się do rządów D. Tuska i E. Kopacz i przez ten pryzmat ocenić czy prezydent podejmując ten temat postąpił słusznie przestrzegając nas przed prywatyzacją publicznych jednostek ochrony zdrowia.

----------------------------------------

Ewa Kopacz, Premier i była pani Minister Zdrowia oraz nowy Minister Zdrowia w zaciszu powyborczych gabinetów przyjęli prawdopodobnie zasady kontynuacji wcześniejszego - określonego przeze mnie jako "C" - planu, dotyczącego wielkiego oszustwa, jakim była, jest i będzie w ich wykonaniu reforma ochrony zdrowia.

Sławetna posłanka B. Sawicka zwracała już uwagę swemu wydumanemu kochankowi z CBA, że jest jeszcze jedna z ostatnich wielkich możliwości skonsumowania przez liberalne (sic!) postokragłostołowe elity polskiego majątku: to wielki "deal" na ochronie zdrowia. Była posłanka została w końcu skazana, co prawdopodobnie dla PO ma posłużyć jako niby "zamknięcie" tematu, "listek figowy"... a harce mogą zaczynać  niejako od nowa...

Poprzedni rząd D. Tuska oczywiście próbował już wszelkimi sposobami skonsumować wreszcie ten jeden z ostatnich torcików polskiego majątku narodowego. Najpierw był plan A. Obowiązkowo miały być skomercjalizowane a później oczywiście sprywatyzowane szpitale. Nie wypalił. No to zabrano się za plan B, czyli dobrowolność komercjalizacji poprzez samorządy, dając jednocześnie "marchewkę" w postaci oddłużania tych szpitali, które się na to zdecydują. Plan nie wypalił. Jakoś szpitale niechętnie były w stanie uwierzyć i zaufać nieudolnej pani minister. Tym bardziej nie zaufają biednemu nowemu ministrowi zdrowia, który - jak sądzę - został perfidnie wrobiony w zarządzanie "burdelem", jaki w ministerstwie zostawiła po sobie E. Kopacz

Plany A i B więc nie "wypaliły".

I tu niespodziewanie z pomocą "chłopcom od piłki i deal'i wszelkiego rodzaju przyszedł kryzys (2008-2011), na którym można jeździć jak na "siwej Kobyle" usprawiedliwiając brak działania i pomocy komukolwiek brakiem kryzysowych pieniążków. Dodatkowo PO wygrała ponownie wybory (sic!) i w nowym ministerstwie zabrakło partaczki E. Kopacz a na front wysłano - pozyskanego w tym celu z SLD - B. Arłukowicza.

No i przez ostatnie miesiące mamy kontynuację nagminnego i pogłębiającego się  kryzysu polskiej ochrony zdrowia. Czyżby rząd przyjął kolejną strategię doprowadzającą w końcu "chłopców" do jej trwałych i nietrwałych aktywów, t.j. zasadę "im gorzej tym lepiej"? Cisza nad tą trumną! Zdaje się wołać całe poletko "czarnych polskich owieczek z PO(ło)wiałych"... od letnich promieni Słońca Peru.

Ta "cisza nad tą trumną" to chyba właśnie był  plan "C", czyli pseudoreformy ochrony zdrowia, tzn. przejęcia jej przez owych nieznanych "speców od deal'i" wywodzących się z jedynie słusznych kręgów "elit postokrągłostołowych".  Ten plan C był i jest bardzo prosty: doprowadzenie do zapaści szpitali, a później wyciągnięcie najważniejszych założeń z planów A i B oraz podanie "pomocnej dłoni" szpitalom w postaci (a jakże) komercjalizacji, która zawsze w końcu kończy się przecież prywatyzacją. Dziś chyba mamy kontynuację tegoż planu.

I za jakiś  czas, z satysfakcją stanie wtedy przed gawiedzią Donald Tusk, i wystawiwszy na pierwszy ogień biednego B. Arłukowicza wspólnie obwieszczą: A NIE MÓWILIŚMY I NIE PRZESTRZEGALIŚMY. WYSZŁO NA NASZE! BIERZMY SIĘ WIĘC ZA PLAN A i B!

Chcę być dobrze zrozumiany. Również uważam, że w Polsce potrzebna jest reforma funkcjonowania i finansowania ochrony zdrowia,. Obecny stan jest w dłuższej perspektywie nie do zaakceptowania.

Mam natomiast wrażenie, ze jedynym celem wszelkich działań rządu w tym zakresie nie jest prawdziwa, fundamentalna reforma systemu ochrony zdrowia, ale li tylko "skok" na aktywa, które reprezentują szpitale i inne jednostki lecznicze.

Uważam od wielu lat, że konieczna jest w Polsce ogólnonarodowa debata na temat obecnego stanu ochrony zdrowia i kształtu jej reformy. Jest ona niezbędna. Zdrowie dotyczy nas wszystkich i przyszłych pokoleń Polaków. Obok podatków temat ten winien być jednym z pierwszoplanowych, nad którymi dyskutuje się publicznie! Wydaje mi się, że zawsze jest czas na dyskusję o tym newralgicznym obszarze funkcjonowania polskiego społeczeństwa a reforma ochrony zdrowia winna być najważniejszym obszarem działań rządowych, nad którym należy podjąć ogólnonarodową dyskusję.

Zdrowie, jego ochrona, dotyczy nas wszystkich a podejmowane przez rząd działania skutkować będą na następne dziesięciolecia. Dziwię się więc nieudolności rządu w tym obszarze i uważam, że obecny Pan Minister B. Arłukowicz nie będzie w stanie przeprowadzić ani monitorować takowej reformy.

Oto w punktach kilka moich refleksji, tez i pytań na temat polskiej ochrony zdrowia i konieczności jej reformy:

1. Obecny stan systemu ochrony zdrowia, co jest oczywiste, jest niezadawalający i wymaga zmian i reformy. Kolejki pacjentów, korupcja, marnotrawienie publicznych pieniędzy, ogólne niedofinansowanie, emigracja lekarzy i pielęgniarek (niskie płace) oraz wiele innych czynników tylko utwierdza w tym przekonaniu.

2. Reforma systemu ochrony zdrowia jest – będzie procesem skomplikowanym i długotrwałym. Większość dotychczasowych rządów podejmowała próby naprawy tego systemu różnymi sposobami: utworzenie Kas Chorych, oddanie szpitali samorządom (tak jest obecnie) przy zachowaniu ich państwowej własności, likwidacja w 2002 przyszpitalnych fundacji, próby stworzenia koszyka świadczeń podstawowych… następnie ponowna centralizacja Kas Chorych i utworzenie NFZ, siedmioletni plan profesora Religi, oddłużanie szpitali i wzrost uposażenia lekarzy i pielęgniarek, a teraz pomysł prywatyzacji (komercjalizacji) szpitali. Jak widać każdy rząd ma swój pomysł na system ochrony zdrowia. Zmiana rządu przerywa poprzednio rozpoczęte reformy i jeszcze bardziej komplikuje system. I tu oczywistość: potrzeba jednego, ogólnonarodowego, międzypartyjnego planu reformy systemu ochrony zdrowia, który będzie realizowany niezależnie od zmiany rządu czy prezydenta.

 3. Prywatyzacja (komercjalizacja) szpitali jest tylko jedną z dróg możliwej poprawy sytuacji polskiej służby zdrowia i nie jest wcale pewna jej skuteczność i efektywność w tym przypadku. Komercjalizacja bowiem polega na utworzeniu jednoosobowej spółki prawa handlowego, którego właścicielem jest państwo, samorządy lub ich agendy. Dalszym etapem jest prywatyzacja polegająca na sprzedaży całości lub części tej spółki (w przypadku obowiązującego chyba planu B od razu szpitale przekształcane są w spółki bez okresu komercjalizacji). Wspomaganie szpitali, które zdecydują się na przekształcenia w spółki jest nierównym traktowaniem podmiotów gospodarczych, a tym samym obywateli. Czy dzielenie firm - dla których będzie możliwa pomoc finansowa i dla, których tej pomocy nie będzie – na podstawie akceptacji przez nie planów rządowych jest zgodne z Konstytucją RP? Czy nie jest to dogmatyczne, irracjonalne, realizowanie „świętej” idei liberalnej a forma prawna nie przypomina np. przymusowej nacjonalizacji dokonywanej przez komunistów? (teraz formą nacisku są korzyści ekonomiczno-materialne),

4. Oczywiście w gospodarce rynkowej własność prywatna lepiej służy rozwojowi gospodarczemu niż własność państwowa, co wiąże się przede wszystkim z m.in. wyższą jakością nadzoru właścicielskiego. Chcąc wypracować zysk, prywatny przedsiębiorca podejmuje decyzje, które przy akceptowanym przez niego poziomie ryzyka przyniosą największe korzyści. Nie można jednak zapominać, że każda działalność gospodarcza zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem niepowodzenia w tym upadłości. Nieprzewidywalność, nawet marketingowa, popytu na usługi medyczne eliminuje prywatno-rynkową ideę szpitali – nie wiemy kto, kiedy i na co zachoruje; nie jesteśmy w stanie przewidzieć epidemii; nie jesteśmy w stanie przewidzieć skali popytu na usługi medyczne w przypadku klęsk żywiołowych, wojny czy ataków terrorystycznych.

5. Należy jednak zwrócić uwagę, że powyższe stwierdzenie (pierwsze w punkcie 4) jest istotne ekonomicznie w przypadku firm obracających tzw. dobrami prywatnymi. Przez wieki rozwoju gospodarki rynkowej wypracowany został jednak zbiór tzw. dóbr publicznych, za które odpowiada państwo. Należą w skrócie do nich: obrona narodowa (wojsko, wywiad i kontrwywiad, służby celne), bezpieczeństwo (policja, straż pożarna), środowisko naturalne, sektory strategiczne (spółki strategiczne) oraz … właśnie ochrona zdrowia (lecznictwo, służby sanitarno-epidemiologiczne). Zgodnie z priorytetami obecnego rządu po służbie zdrowia należy również sprywatyzować: wojsko, policję, SANEPID, straż pożarną i inne. Wtedy można już tylko rządzić dla samego rządzenia i nic nie robić – będąc u władzy i czerpać z niej korzyści.

6. W ujęciu dobra publicznego zdrowie nie może być traktowane, jako towar rynkowy, którego obrót nastawiony jest na zysk a szpitale jako firmy – spółki prawa handlowego nastawione na zysk. Tak naprawdę szpitale winny być instytucjami non profit (nie nastawionymi na zysk).

7. Szpital jako spółka prawa handlowego oferować będzie usługę medyczną jako towar, który winien przynieść zysk. Stąd tylko niedaleka droga do racjonalności wyboru takich pacjentów, których leczenie jest opłacalne i unikanie kosztotwórczego (przynoszącego stratę) pacjenta. Znów w skrócie: prowadzi to do ograniczenia powszechnej dostępności do leczenia i ochrony zdrowia. Jest to niezgodne z Konstytucją RP, której artykuł 68 zobowiązuje władze publiczne do zapewnienia obywatelom równego dostępu do świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. Podobne sformułowania zawierają akty prawne większości europejskich krajów wysokorozwiniętych, w których dominującą rolę w ochronie zdrowia odgrywa sektor publiczny (około 90% to działalność publiczna a tylko około 10% to działalność prywatna). Prywatna służba zdrowia jest dominującą jedynie w USA (brak powszechnej dostępności usług zdrowotnych w USA i niska jakość służby publicznej – to jeden z największych problemów społecznych tego państwa) oraz w krajach, których państwa nie stać na traktowanie zdrowia jako dobra publicznego (kraje Trzeciego Świata). Próba pełnej prywatyzacji sektora zdrowotnego na Słowacji zakończyła się kompletna klapą – państwo ponownie przejmuje własność nad szpitalami.

8. Jeżeli nawet byśmy założyli, że prywatyzacja szpitali uzdrowi nasze lecznictwo to zanim się jej dokona winno się przede wszystkim stworzyć tzw. koszyk usług podstawowych i wycenić procedury medyczne. W prywatnych spółkach zysk wynika z różnicy pomiędzy ostateczną ceną danego dobra a kosztami niezbędnymi na jego wytworzenie. Brak wiedzy o kosztach i niezbędnych do realizacji procedur medycznych podważa więc sens prywatnej działalności i sprawia, ze decyzje są nieracjonalne i nieefektywne. Rozpoczęcie reformy od prywatyzacji jest niczym innym jak bezsensownym, skazanym na niepowodzenie działaniem od końca, które nie przyniesie żadnych efektów a wprost przeciwnie: może „rozwalić” cały system „od środka” a tym samym skazać obywateli na kłopoty związane ze zdrowiem i życiem.

9. Innym działaniem poprzedzającym ewentualną prywatyzację i przekształcenie w spółki winna być reforma systemu finansowania szpitali i instytucji zajmujących się lecznictwem. Jeżeli szpitale mają być prywatne to powinny być finansowane z prywatnych a nie publicznych pieniędzy. Dlaczego nasze pieniądze pochodzące ze składek mają być rozdzielane bez naszej wiedzy w postaci kontraktów publicznej instytucji NFZ z prywatnym szpitalem? Dlaczego nie mamy decydować, który szpital jest dla nas lepszy i któremu damy zarobić?. Dlaczego mamy płacić na coś, na co nie mamy wpływu? Stąd winno się (zgodnie z planami PO) zlikwidować NFZ i wprowadzić też powszechne, prywatne ubezpieczenia zdrowotne oraz zaprzestać pobierania od nas składki zdrowotnej (pieniądze winny być do naszej dyspozycji). Taka winna być konsekwencja próby prywatyzacji szpitali, ale co z konstytucyjną powszechnością dostępu do służby zdrowia?, co z tymi, którzy nie pracują, są chorzy, nie radzą sobie z życiem?. Najlepszym rozwiązaniem byłaby ich likwidacja! – o braku potrzeby istnienia nieefektywnych jednostek i sposobów ich likwidacji odsyłam rząd i PO do rozwiązań zaproponowanych przez autora Main Kampf.

10. Powszechna prywatyzacja szpitali (a to nam grozi w przyszłości) prowadzi w prostej linii do radykalnego zwiększenia korupcji, pauperyzacji społeczeństwa i powolnego eliminowania jakiegokolwiek publicznego szpitala. Wynika to w głównej mierze z wcześniej opisywanego faktu finansowania prywatnej ochrony zdrowia przez służby publiczne (NFZ). Nie od dzisiaj wiadomo, że korupcja kwitnie przede wszystkim na styku państwo-prywatna firma lub instytucja. Nie trudno sobie wyobrazić jak łase będą nasze urzędasy na profity za odpowiedni kontrakt. I zależeć to będzie od tego ile prywatny właściciel będzie miał kasy i będzie ja skłonny przeznaczyć na „Deal” „kręcenie lodów”. Szpitale publiczne są - będą skazane w tym względzie na porażkę, co sprawi powolny ich upadek i nie pozwoli na rozwój.

11. Prywatyzacja szpitali nie zwiększy racjonalności ich działań z prostego powodu: menedżer prywatnego szpitala oczywiści że będzie chciał zarobić, ale również nie będzie obarczony ryzykiem tej działalności – w razie czego (groźby upadłości) i tak pomoże państwo, bo przecież jest to kwestia dobra publicznego a ewentualna upadłość szpitala może w konsekwencji spowodować reakcję społeczną eliminującą w wyborach dotychczasowych „włodarzy”. Tak więc prywatyzując nic de facto nie zmieniamy: dalej tworzymy system, który wymagał będzie nieustannych dotacji państwowych. Jest to podobna sytuacji do trwającej przez lata niefrasobliwości (delikatnie mówiąc) bankowców, którego efektem jest obecny kryzys. Oni też wiedzieli, ze w razie czego pomoże państwo i tak się dzieje. Konsekwencją tego kryzysu jest nawet częściowa nacjonalizacja banków. Prawdopodobnie prywatyzacja szpitali skończy się podobnie – potrzeba ich ponownej nacjonalizacji. Ale w między czasie ile osób zarobi na tej prywatyzacji?

Powyższe refleksje są tylko moimi subiektywnymi opiniami. Może staną się skromnym zalążkiem dyskusji o tak pilnej przecież reformie ochrony zdrowia. Wyrażam też nadzieję, iż nazwany przeze mnie planem C projekt dezorganizacji ochrony zdrowia a następnie jej prywatyzacji dla jej uratowania... nie jest realizowany przez rząd.

----------------------------------------------

Tak pisałem dobrych parę lat temu, za czasów rządów PO-PSL. Czy miałem rację? Zostawiam to czytelnikom...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 26 kwietnia 2020

Dlaczego zagłosuję na A. Dudę

Przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi w 2015 roku napisałem teksty [1] [2], w których wyszczególniłem dlaczego nie zagłosuję na B. Komorowskiego i PO. Spotkały się wówczas z dużym odzewem czytelników za co kiedyś serdecznie dziękowałem. Przypomnę, że gdy jeszcze istniała interia360 przeczytało te teksty kilkadziesiąt tysięcy osób i skomentowało przeszło 2000.

Na szczęście ówcześnie B. Komorowski przegrał z A. Dudą a PO przegrało z PiS-em na tyle, żeby PiS mógł utworzyć samodzielny rząd. Takie wyniki tamtych wyborów pozwoliły wreszcie PiS-owi przeprowadzać reformy, które przez lata przygotowywali. Przez osiem lat w opozycji nie próżnowali. A realizując zapowiedzi przedwyborcze okazali się pierwszą partią po 1989 roku, która spełniała w większości dane Polsce i Polakom obietnice.

Dzięki swojej wiarygodności PiS (ZP) ponownie wygrało wybory w 2019 roku i znów mogło utworzyć rząd większościowy. I wtedy również głosowałem na PiS jako na jedyną partię, która jest w stanie zablokować powrót do władzy antypolskiego i w dużej części proniemieckiego ugrupowania pod dzisiejszą nazwą PO-KO.

Podobnie w najbliższych wyborach prezydenckich znów zagłosuję na obecnego prezydenta A. Dudę.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że popełniał sporo błędów i nie zawsze jego decyzje były zrozumiałe dla jego elektoratu. Byłem zdziwiony jego vetem do ustawy o reformie wymiaru sprawiedliwości, co i tak nic mu nie dało a kasta sędziowska tylko została rozochocona i spotęgowała swoje destrukcyjne działania. Podobnie prezydent (ale też cała ZP) zachował się w przypadku ustawy penalizującej oszczerstwa wobec Polski o współudział z nazistami w mordowaniu Żydów a nawet współudział w wybuchu II WŚ. Wtedy też byłem zadziwiony, że jednego dnia i nocy wycofano się z tego pomysłu i stało się to zapewne pod naciskiem niektórych środowisk żydowskich. W dalszym ciągu czekam też na ujawnienie w końcu Aneksu do Raportu z likwidacji WSI oraz wycofania się ze słynnej już ustawy 1066 o tzw. bratniej pomocy. Czekam też jasnej deklaracji prezydenta co do amerykańskiej ustawy 447 JUST. Ponadto oczekuję programu dla młodych ludzi i studentów; programu adaptacyjnego dla ludzi powracających z imigracji zarobkowej; zamiany Kart Polaka na obywatelstwo polskie i udogodnienia dla powracających i ich rodzin z dalekiej wschodniej tułaczki; jasnej i przewidywalnej strategii rozwoju publicznego sektora ochrony zdrowia i wreszcie opracowanie Koszyka Świadczeń Podstawowych; ustawy o państwowym statusie naszych dóbr naturalnych, lasów i jezior, która będzie uniemożliwiała ich zakup przez podmioty inne niż państwowe. Powyższe nie obejmuje tylko prerogatyw prezydenta, ale inicjatywę ustawodawczą jednak prezydent posiada i winien z tego korzystać częściej.

Niemniej prezydent podpisywał niemalże wszystkie ustawy, których wprowadzenie zapowiadał PiS w swoich programach wyborczych i to zarówno w poprzedniej jak i w obecnej kadencji. Zaś tak naprawdę o ocenie jego postępowania i postępowania rządzących możemy dywagować teraz, w czasie kryzysu pandemicznego, bowiem w tak skrajnych i negatywnych sytuacjach możemy poznać kto jest prawdziwym mężem stanu a kto tylko wydmuszką polityczną nie radzącą sobie w sytuacjach naprawdę trudnych dla Polski. A w mojej ocenie obecny prezydent jak i rząd radzą sobie dobrze i sprawnie, co jest też argumentem na plus dla Andrzeja Dudy.

Ponadto jedynie on gwarantuje to, że Polska będzie się dalej rozwijała w przyjętym przez PiS kierunku, czyli powolnego acz systematycznego upodmiotowienia Polaków i całej naszej Ojczyzny, zarówno na arenie międzynarodowej, jak i krajowej.  To upodmiotowienie jest realizowane we wszystkich obszarach życia społeczno-gospodarczego. Wzrost zamożności Polaków dzięki programom społecznym a także gospodarczym, obniżanie podatków (przede wszystkim CIT), tworzenie warunków do powstawania w Polsce klasy średniej to zasługa też prezydenta. Na arenie międzynarodowej też zyskujemy choćby w postaci bardzo dobrej współpracy z USA, która też jest możliwa ze względu na życzliwe kontakty A. Dudy z prezydentem D. Trumpem, a to też jest ważne, tak samo jak znajomość języków obcych.

Będę też głosował na A. Dudę bo nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek z dzisiejszej opozycji mógłby zostać prezydentem Polski. To byłoby jej uwstecznienie i degrengolada podobne do tych, które były za rządów PO-PSL i za prezydentury B. Komorowskiego.  To najgorszy scenariusz.

Swego czasu napisałem cykl notek, które dotyczyły starć w drugiej turze A. Dudy z poszczególnymi kandydatami na prezydenta. W poście dotyczącym M. Kidawy-Błońskiej [3] pisałem, że

"Jak na razie przebieg kampanii wyborczej został przez kandydatów zupełnie zmieniony w stosunku do planów a winien temu jest koronawirus. W najgorszym scenariuszu wirus może doprowadzić do przełożenia daty wyborów prezydenckich.

W dobie tej ewentualnej epidemii bardzo dobrze zdaje egzamin polski rząd razem z prezydentem A. Dudą. Ich działania "wytrącają" zasadność krytyki obecnych władz przez totalnych. Tym samym zyskuje w oczach wyborców obecny prezydent A. Duda. Z reguły jest tak, że w przypadku jakichś klęsk i zachwiania tym samym bezpieczeństwa Polaków i w przypadku gdy rządzący sprawdzają się w tak kryzysowym czasie, to właśnie oni zyskują wzrost poparcia społeczeństwa i jak sądzę będzie tak i teraz".

Tak więc moje zdanie jest cały czas takie same. Tylko A. Duda współpracujący z rządem jest w stanie przeprowadzić Polskę przez trudny czas zarazy. I to też jest niebagatelnym powodem, który sprawia, iż oddam na niego swój głos. 

A. Duda jest jedynym kandydatem, który może uchronić Polskę przed powrotem do władzy tych których możemy nazwać:

– kłamcami i aferzystami nie mającymi nic wspólnego z patriotyczną, narodową polskością i tą polskość często zwalczającymi,
– usłużnymi wobec Niemiec i UE chłystkami w "krótkich spodenkach" (dosłownie: vide Budka), którzy doprowadzili Polskę niemal do kolejnego landu niemieckiego,
– chcącymi sprowadzać do Polski imigrantów islamskich, 
– zabierającymi Polsce możliwości rozwoju i zapowiadającymi mgliście o tym, czy zostaną utrzymane przywileje uzyskane dla Polaków przez PiS (moim zdaniem niestety te przywileje zostaną drastycznie ograniczone),
– doprowadzającymi Polskę do skraju ubóstwa,
– podnoszącymi wiek emerytalny i grabiącymi nasze oszczędności (vide: OFE),
– podnoszącymi podatki i tworzących nowe (VAT, paliwo),
– uważającymi nasze państwo za takie, w którym jest "ch.j, dupa i kamieni kupa", 
– takimi, których rządzenie polegało na mafijnych układach i lekceważeniu Polaków (vide: taśmy Neumanna),
– złodziejami naszej narodowej własności w postaci chęci sprzedaży naszych firm podmiotom zagranicznym (LOT, Orlen, PKP i innych)

Te wszystkie argumenty też przemawiają za głosowaniem na prezydenta A. Dudę, bo to on jest wystawiany na tą funkcję z ramienia ZP (PiS-u) a współpraca na linii rząd-prezydent jest dziś jak nigdy konieczna.

Za kilkanaście dni (oby) będziemy po raz kolejny wybierali naszą i kolejnych pokoleń przyszłość, wybierali pomiędzy powolnym zanikaniem Polski z mapy świata a szansą na jej przetrwanie i rozwój.

Wzywam więc wszystkich Polaków do otrzeźwienia społeczno-politycznego i pójścia na wybory i będę zachęcał do ostatniego dnia przed nimi.

[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2015/02/dlaczego-nie-zagosuje-na-b.html
[2] https://www.salon24.pl/u/krzystofjaw/674991,dlaczego-nie-zaglosuje-na-po
[3] https://krzysztofjaw.blogspot.com/2020/03/ii-tura-wyborow-w-dobie-koronawirusa.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

sobota, 25 kwietnia 2020

J. Gowin - czy to ostatnia droga do kompletnego upadku?

Nie tylko ostatnio, ale dużo wcześniej uważałem, że dokooptowanie J. Gowina do Zjednoczonej Prawicy było i chyba jasnym się staje, że jest dużym błędem.

O nim samym często pisałem, również w kontekście obecnej jego wolty politycznej [1]. W tymże tekście zatytułowanym "Cz J. Gowin wbija nóż w plecy obozowi ZP?" pisałem m.in.:

"...należy się zastanowić nad motywacją J. Gowina do  występowania przeciwko pomysłom PiS-, tym bardziej, że jesteśmy w środku walki z koronawirusem i dodatkowe spory polityczne winny być odłożone na bok a tok demokracji w Polsce powinien trwać mimo walki z epidemią przy zachowaniu wszelkich środków bezpieczeństwa obywateli, co spełniałoby powszechne głosowanie korespondencyjne". 

W powyższym kontekście napisałem o powodach takiej a nie innej postawy J. Gowina:

"Pierwszym jest jego długotrwale "ukąszenie" przez UD-UW a później przez PO. Ktoś kiedyś powiedział, że z takich partii można było i można wystąpić, ale z wnętrza nie można ich się pozbyć: "że jak długotrwale wlezą do wnętrza człowieka, to nie chcą już wyleźć". J. Gowin niestety jest tym wszystkim skażony, bo już dawno temu związał się z UW-UD (choć nie należał do tych partii) a później długotrwale z PO a to nie wróżyło i nie wróży nic dobrego. 

Jeżeli mamy do czynienia z tymże powodem, to jest łatwo wytłumaczalny. J. Gowin bowiem od dawna próbuje czegoś nowego i jest "sztandarem" bezwolnie owiewanym przez podmuchy wiatru, ale jego wartościami pozostały te, które sobie wpoił jeszcze za czasów UD-UW a później PO i trudno mu zawrócić z tamtej drogi.

Drugim powodem jest wydumane ego J. Gowina, które sprawia, że chce być za wszelką cenę mężem stanu a na to "nie pozwalają" mu dotychczasowe funkcje wicepremiera i ministra. Takie ego być może skłania go do chęci bycia np. z ramienia PO-KO premierem lub nawet w przyszłości prezydentem Polski. "Pozytywnie" na to ego wpłynęło też to, że jego ugrupowanie zdobyło w ramach Zjednoczonej Prawicy aż 18 posłów, co dodało J. Gowinowi pole do stawiania ultimatum PiS-owi, bo bez J. Gowina i jego posłów PiS mógłby stracić większość sejmową, pod warunkiem wszakże, że wszyscy posłowie Porozumienia poszliby za J. Gowinem w co osobiście wątpię.

I ten powód jest łatwo wytłumaczalny. J. Gowin po prostu lubi władzę i chce być kimś w tej władzy a dziś czuje się jak ptak w klatce PiS-u, bowiem tak naprawdę nie ma żadnego lub prawie żadnego wpływu na decyzje PiS-u i rządy M. Morawieckiego. Wicepremierem oraz ministrem został tylko dlatego, że jest niezbędnym ogniwem dla PiS-u a jeżeli nie byłoby to konieczne to nie zajmowałby tych stanowisk. Został odesłany do obszaru szkolnictwa wyższego, co chyba niezbyt mu się podoba. I stąd chce pokazać się jako polityk samodzielny, mąż stanu, który chce pokazać, że on też jest w tej ZP i ma coś w niej do powiedzenia".

Przytaczam te cytaty, bowiem chyba już powoli opada zasłona, która przysłaniała faktyczne przyczyny odejścia J. Gowina z obecnego rządu, bowiem wielu - w tym też ja - wysuwało mniej lub bardziej prawdopodobne hipotezy jego zachowania.

I prawdopodobnie cele jego działań są dwojakiej natury.

Po pierwsze być może - na co wskazują niektórzy publicyści - chce stworzyć nową koalicję lub ugrupowanie polityczne powstałe na bazie PSL z P. Kukizem i częścią upadającej PO-KO lub nawet z częścią PiS-u... co dziś może się wydawać nieprawdopodobne, ale polska scena polityczna już wiele widziała.

O wiele bardziej negatywna dla Polski może być jednak chęć doprowadzenia w niej do przesilenia politycznego, którego schemat można opisać tak:
– wystawienie przez opozycję J. Gowina na nowego Marszałka Sejmu, o czym już krążą plotki, że może to nastąpić już na początku przyszłego tygodnia,
– "wyciągnięcie" przez J. Gowina przynajmniej sześciu polityków jego Porozumienia z koalicji ZP, co doprowadziłoby do PiS-owskiej mniejszości w Sejmie,
– gromadne głosowanie tej szóstki wraz z całą opozycją (PO-KO+PSL+Lewica+Konfederacja) na nowego Marszałka Sejmu,
– w konsekwencji powyższego rządy mniejszościowe PiS-u z Solidarną Polską i częścią Porozumienia,
– upadek rządu i rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych.

Niezależnie, która z tych opcji implikuje polityczne posunięcia J. Gowina to jedno jest pewne. Są one pochodną jego charakterystyki przedstawionej przeze mnie na początku niniejszego tekstu i stają się synergią jego ukąszenia przez UD/UW i PO oraz jego niemalże takiej samej jak u Grodzkiego megalomanii, wybujałego ego i nawet mitomanii wraz z pychą. Myślę, że to właśnie te jego wybujałe ego chce wykorzystać totalna opozycja i dlatego być może zaoferuje mu owe stanowisko Marszałka Sejmu, co sprawi, że będzie "drugą osobą w państwie" (sic! - casusu Grodzkiego).

Osobiście nigdy nie ufałem J. Gowinowi, ale - jeżeli jego motywacją była i jest ta druga wymieniona przeze mnie opcja - to nawet po nim nie spodziewałem się takiej parszywnej i antypolskiej postawy, i to w czasie obecnej walki z koronawirusem. Tym bardziej, że tak naprawdę może on funkcjonować w przestrzeni politycznej tylko dzięki PiS-owi.

A tłem są oczywiście majowe wybory prezydenckie, którym jawnie przeciwstawia się J. Gowin, co rusz prezentując różne pomysły: za dwa lata a może latem tego roku. Uważam jednak, że wobec niechęci do zmiany Konstytucji wyrażanej przez PO-KO jego pomysły są li tylko jakąś "zasłoną  dymną" jego prawdziwych intencji.

A jakie mu przyświecają dowiemy się bardzo szybko i mam nadzieję, że jednak ja się myliłem i J. Gowin zachowa się z klasą i honorem godnym męża stanu... Może... Jeżeli będzie inaczej to dla J. Gowina jego postawa i działania okażą się ostatnią drogą prowadzącą go do politycznego upadku.

https://krzysztofjaw.blogspot.com/2020/04/cz-j-gowin-wbija-noz-w-plecy-obozowi-zp.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

piątek, 24 kwietnia 2020

Baltic Pipe - nareszcie rusza budowa

Tylko informacyjnie, bo to jest bardzo, ale to bardzo ważna dla Polski decyzja a w natłoku informacyjnego szumu związanego z koronawirusem może być łatwo przeoczona.

Jak podaje – za stronami internetowymi GAZ-SYSTEM.pl i biznes.interia.pl – portal w salon24.pl, wreszcie może ruszać budowa polskiej części rurociągu Baltic Pipe [1]:

"Spółka Gaz-System otrzymała pozwolenie na budowę podmorskiej części gazociągu Baltic Pipe w Polsce. Tym samym projekt ma już wszystkie formalne zgody. 

Ostatnie wydane pozwolenie obejmuje 56-kilometrowy gazociąg podmorski wraz z jego wyjściem z morza. Gazociąg kończyć się będzie na pierwszym suchym spawie. To punkt stanowiący połączenie gazociągu podmorskiego z infrastrukturą lądową. 

Część budowanego gazociągu będzie wykonana metodą mikrotunelingu. Około sześćset metrów rury zostanie poprowadzonych pod linią brzegową. Dzięki Zarówno brzeg morski, jak i pas wydm i klif przybrzeżny pozostaną nienaruszone.

- GAZ-SYSTEM może rozpocząć budowę wszystkich gazociągów i obiektów Baltic Pipe w Polsce, zarówno na morzu, jak i na lądzie. Wkrótce też podpiszemy umowę na wykonanie prac budowlano-montażowych dla gazociągu podmorskiego - powiedział Tomasz Stępień Prezes Zarządu GAZ-SYSTEM. 

W listopadzie 2019 roku GAZ-SYSTEM uzyskał decyzję środowiskową, a na początku stycznia 2020 r. wojewoda zachodniopomorski podpisał decyzję lokalizacyjną dla tego gazociągu.  

Spółka ma też pozwolenie na budowę dla tzw. odcinka lądowego gazociągu podmorskiego. Wcześniej uzyskane zostały też wszystkie pozwolenia na budowę dla części lądowej projektu Baltic Pipe w Polsce.

Baltic Pipe to strategiczny projekt mający na celu utworzenie nowej drogi dostaw gazu ziemnego z Norwegii na rynki: duński i polski oraz do użytkowników końcowych w krajach sąsiednich. Inwestorami są operatorzy systemów przesyłowych gazu: Gaz-System i duński Energinet". 

Dodatkowo Wikipedia podaje, że:

"Baltic Pipe jest określany jako element projektu Bramy Północnej, czyli koncepcji pełnej dywersyfikacji dostaw do Polski z wykorzystaniem także Terminalu LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu (...) Projekt Baltic Pipe został uznany przez Komisję Europejską za „Projekt o znaczeniu wspólnotowym” (PCI)[16]. Status ten jest przyznawany projektom infrastrukturalnym, mającym na celu wzmocnienie europejskiego wewnętrznego rynku energii i realizującym cele polityki energetycznej Unii Europejskiej, w tym zapewnienie dostępu do niedrogiej, bezpiecznej i odnawialnej energii.

W 2013 projekt Baltic Pipe znalazł się na pierwszej liście projektów PCI, w 2015 na następnej a 24 listopada 2017 ogłoszono trzecią listę projektów PCI, na której po raz kolejny Komisja Europejska uwzględniła projekt Baltic Pipe[2]".

Gazociąg będzie wyglądał jak poniżej:


Źródło: https://www.gaz-system.pl/fileadmin/pliki/inwestycje/ulotki/mapa_baltic-pipe_PL.jpg

Warto jednak przypomnieć historię budowy tego gazociągu, który mogliśmy mieć już dawno.

"Polska już w 2005 roku mogła uniezależnić się od dostaw gazu z Rosji. Byłoby to możliwe, gdyby w 2003 roku rząd Leszka Millera (SLD) nie zerwał zawartej dwa lata wcześniej przez rząd Buzka (AWS) umowy w sprawie budowy położonego na dnie Bałtyku gazociągu z Norwegii. Warto podkreślić, że wkrótce po tym koncerny z Rosji i Niemiec ogłaszają plan budowy własnego gazociągu na dnie Bałtyku omijającego łukiem nasz kraj i utrudniającego w przyszłości powrót do koncepcji budowy gazociągu Norwegia-Polska…

Przypomnijmy, że rząd Jerzego Buzka (AWS), próbując zdywersyfikować źródła gazu ziemnego i uniezależnić się od Rosji, podpisuje z Norwegią umowę o budowie gazociągu położonego na dnie Bałtyku, którym miałby być dostarczany do naszego kraju gaz wydobywany w Norwegii. Umowa przewidywała, że ten pionierski projekt zostanie ukończony w ciągu 5 lat i w 2005 roku Polska będzie mogła uniezależnić się od dostaw błękitnego surowca zza wschodniej granicy. Niestety pod koniec 2001 roku do władzy dochodzi SLD. Premierem zostaje były członek PZPR – Leszek Miller. Od samego początku deklarował on niechęć do planu dywersyfikacji. Od słów szybko przeszedł do czynów. W grudniu 2003 roku Leszek Miller zerwał zawartą przez Buzka umowę. Projekt gazociągu na dnie Bałtyku, łączącego Norwegię z Polską, legł w gruzach. Co ciekawe – wkrótce po tym jak Miller uwalił projekt polsko-norweskiego gazociągu, koncerny z Rosji i Niemiec ogłaszają plan budowy własnego gazociągu na dnie Bałtyku… [3]", który jest znany z nazwy Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Jak widać Niemcy z Rosją dogadują się jak zawsze wprost wzorcowo.

Należy też wspomnieć, że  L. Miller uległ oczywiście przede wszystkim Rosji, ale też Niemcom a do tego miał wielkie zobowiązania wobec Rosji, która uratowała (swoimi pieniędzmi) komunistyczną nomenklaturę w momencie likwidacji PZPR i przepoczwarzenia jej w końcu na SLD. Spłacał po prostu dług wdzięczności.

Warto zauważyć też, że od momentu "uwalenia" tego projektu przez rząd L. Millera nie podejmowano niemal żadnych kroków mających na celu go wznowić. Udało się to dopiero za rządów PiS-u, po 2015 roku.


[1] https://www.salon24.pl/u/energetyka/1040297,baltic-pipe-z-kompletem-pozwolen-rozpoczyna-sie-budowa
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Baltic_Pipe
[3] http://blogpublika.com/2014/05/05/historia-iii-rp-jak-rzad-sld-gazociag-z-norwegii-uwalil/

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

czwartek, 23 kwietnia 2020

Rozmowa Burka z Taskiem

Z serii "political fiction" – cała rozmowa jest po prostu wyrazem mojej iluzji politycznej powstałej po koszmarach nocnych...

– Hej Burek - ze złością rozpoczyna rozmowę Task, zawodowy zadaniowiec Berlina
– Hej - woła Burek
– Czy was pogięło? - zagadną Task
– Z czym? – pytająco zagaja Burek
– No jak to z czym? Przecież wystawiliście na prezydenta ofiarę losu, która pogrąża cała partię! - zakrzyknął Task
– Ale to nie ja, ale mój poprzednik - zawył w obronie Burek
– O ku... - przeklął Task a na jego twarzy pojawiły się złość i gniew
– No właśnie - odetchnął sponiewierany Burek
– A niech to szlag trafi. Gregor zrobił to celowo, żeby zrobić mi na złość. To mściwa bestia
– No i co teraz? - pytająco zagaworzył do Taska Burek
– Cholera. Musicie zrobić wszystko aby odłożyć wybory na co najmniej rok i wystawić wiosną nowego kandydata - oznajmił Burkowi Task
– A kogo wystawić? - zapytał Burek
– Mnie! - rozkazująco, ale i trochę niepewnie przemówił Task
– Jak to. Rezygnujesz z posady w Brukseli? - zagaił Burek
– No sam nie wiem, dobrze mi tu i tak naprawdę to mam mało roboty a kasa duża - z lekkim zwątpieniem odpowiedział Task
– No właśnie - rzekł Burek
– Słuchaj. W listopadzie są wybory prezydenckie w USA. Jeżeli wygra jakiś tam "Zmierzwiony Blondyn" to moja "Złota Pani" raczej mnie nie puści na wybory w Polsce a i ja nie będę chciał w nich jako kandydat uczestniczyć. Chyba rozumiesz powody? Jeżeli jednak on przegra to być może będzie konieczność wystawienia mojej kandydatury w wyborach w 2021 roku, bo "Adrian" straci poparcie USA i może uda nam się przejąć władzę i zrobić przedterminowe wybory a wtedy powrócimy do Niemiec jako sojusznika – wytłumaczył Burkowi Task
– No, ale kogo wystawić jeżeli "Zmierzwiony Blondyn" wygra wybory? - nie dawał za wygraną Burek
– Ja nie wiem a ty wiesz? - odpowiedział pytająco Task
– Kompletnie nie wiem, bo u nas same miernoty polityczne są - z nieukrywanym smutkiem i rozgoryczeniem odpowiedział Burek
– Jeżeli tak to zrób wszystko, aby ewentualne wybory z tego roku - jeżeli wygra Adrian - unieważnić a jeżeli wygra ktoś z naszej opozycji to przyjąć jako zgodne z prawem - znów poinstruował Burka Task
– Ale o tym już powiedział nasz Koń - z zaskoczeniem stwierdził Burek
– Wiem o tym - z satysfakcją i lekkim uśmiechem rzekł Task

Ku refleksji...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 22 kwietnia 2020

Jak to jest z wyborami korespondencyjnymi

Na dzień dzisiejszy z wyborów korespondencyjnych mogą skorzystać seniorzy, czyli grupa najbardziej zagrożona epidemią koronawirusa.

Stąd PKW wraz z Polską Wytwórnią Papierów Wartościowych i Pocztą Polską mogą swobodnie przygotowywać się do takiej formy wyborów i muszą zakładać nawet 100% frekwencję, co oczywiście jest nierealne, ale państwo musi być po prostu przygotowane nawet na bardzo wysokie uczestnictwo obywateli w wyborach.

W tej chwili drukują się karty do głosowania i są przygotowywane korespondencyjne pakiety wyborcze. Dzieje się to też na podstawie decyzji premiera wydanej na podstawie ustawy „antyCovidowej” [1].

Marszałek Sejmu ustalił konstytucyjny termin wyborów na 10 maja i jest on cały czas obowiązujący. Będzie możliwość ich przełożenia nawet na dzień 23 maja, ale wszakże pod warunkiem, że zostanie przyjęta ustawa o wyborach korespondencyjnych zamrożonych obecnie w Senacie. Inaczej wybory muszą się odbyć 10 maja bieżącego roku. W tym terminie niestety nie jest możliwe przeprowadzenie wyborów w sposób tradycyjny, ale właśnie tylko w formule korespondencyjnej.

Nieprzyjęcie ustawy o takiej formie głosowania stworzy w naszym państwie chaos konstytucyjny, czemu można zapobiec zmieniając Konstytucję RP w taki sposób, że w okresie stanu epidemii i tylko w stosunku do obecnej epidemii będzie możliwe przełożenie wyborów o dwa lata, co proponuje jednocześnie i minister zdrowia i J. Gowin. Projekt takiej ustawy już został zgłoszony i podpisali się pod nią także niektórzy członkowie PiS-u z Jarosławem Kaczyńskim na czele.

Na taką zmianę Konstytucji nie zgadza się jak dotychczas największa totalna opozycja w postaci PO-KO, dla której najważniejsze jest wprowadzenie stanu klęski żywiołowej i odłożenie tym samym wyborów na maj 2021 roku. Czyli jak to? PO-KO chce stanu klęski żywiołowej li tylko dlatego, żeby przesunąć wybory prezydenckie? Byłoby to bardzo niebezpieczne dla przyszłości naszej demokracji, bo przecież każdy następny rząd mógłby się powoływać na ten casus i nawet tylko z jakichś błahych klęskach ogłaszać wybory w zależności od "słupków wyborczych". Ponadto jest bardzo dziwnym fakt, że opozycja chce stanu klęski żywiołowej, gdzie obecna władza zyskałaby dodatkowe bezwzględne instrumenty ograniczające demokrację w Polsce.

Można się domyślać dlaczego PO-KO tak walczy o te przełożenie wyborów o rok. Ano po prostu zdało sobie sprawę, że wystawienie przez nią kandydatury M. Kidawy-Błońskiej było koszmarnym błędem a przekładając wybory o rok pozwoli jej na wystawienie innego kandydata. Inną i chyba ważniejszą przyczyną jest jednak chęć wprowadzenia Polski w stan chaosu w okresie epidemii koronowirusa i jej konsekwencji dla zwykłych obywateli i gospodarki jako całości. Totalni chcą po prostu wykorzystać epidemię do swoich partykularnych interesów i poprzez chaos konstytucyjny i gospodarczy chcą przejąć władzę, niezależnie od negatywnych skutków takiego działania dla nas wszystkich, Polaków i Polski jako suwerennego kraju.

Tymczasem koniem trojańskim Zjednoczonej Prawicy (PiS, Porozumienie, Solidarna Polska) jest szef Porozumienia J. Gowin, który nie wyobraża sobie wyborów majowych. Dopuszcza nawet wyjście z koalicji i tym samym doprowadzenie w Polsce do sytuacji rządu mniejszościowego kierowanego przez M. Morawicekiego. Taki snuty przez J. Gowina ewentualny plan może być zabójczy i w sumie doprowadzić do wcześniejszych wyborów parlamentarnych. Z tym, że wcale tak być nie musi, bo sam J. Gowin nie wie dziś ile tak naprawdę ma "szabel poselskich" a może się okazać, że tylko 2-4, więc i tak rząd pozostanie rządem większościowym.

Tym niemniej wolta J. Gowina jest być może dla niektórych zaskakująca, ale to polityk, który jako jedyny mógł się jej dopuścić. Ten polityk już "grzał" swoje miejsce w PO (nawet kandydując na jej przewodniczącego), później stworzył Porozumienie i wszedł w koalicję z PiS-em i Solidarną Polskę. W pierwszej kadencji rządów ZP jego Porozumienie miało za mało posłów, aby wyjść z koalicji, ale teraz - dzięki PiS-owi!!! -  wprowadził na tyle wielu posłów, że gdyby oni wszyscy opuścili ZP, to faktycznie PiS miałby problem z normalnym i skutecznym rządzeniem.

Osobiście uważam, że postawa J. Gowina była do przewidzenia. To polityk chwiejny i mierny, który przez swoje ministrowanie doprowadził nasze szkolnictwo wyższe do stanu inercji (delikatnie mówiąc) [2], [3]. Mam nieodparte wrażenie, że obok jakichś jego innych zawiłych politycznych planów, rezygnację z ministra złożył, bo sobie po prostu na tym stanowisku nie radził i tyle.

Odnosząc się jednak do wyborów prezydenckich. W miarę odpływu elektoratu od M. Kidawy-Błońskiej swoją szansę w tychże wyborach zwietrzyli inni kandydaci tzw. "opozycji" a szczególnie W. Kosiniak - Kamysz. On i pozostali - poza kandydatką PO-KO - deklarują, iż chcą uczestniczyć w wyborach zorganizowanych jak najszybciej. O ile ich deklaracje są prawdziwe to może się okazać, że jednak ustawa zamrożona dotychczas w senacie zostanie przyjęta swobodnie przez sejm i szybko skierowana do podpisu prezydenta, niezależnie od "gowinowców". Wtedy wybory mogłyby odbyć się np. 17 (niedziela) lub 23 maja (sobota).

Taką powyższą sytuację mamy dzisiaj, ale warto sobie odpowiedzieć na pytanie czy faktycznie majowe wybory korespondencyjne będą bezpieczne? Ja - podobnie jak Bolesław Piecha z PiS [4] - uważam, że takowe będą a ewentualne kolejki do skrzynek wyborczych niczym się nie będą różnić od dzisiejszych zewnętrznych kolejkach do supermarketów, do aptek czy na pocztę. Obserwuję, że te kolejki są długie a rodacy przestrzegają zaleceń przeciwepidemicznych a w przypadku wyborów korespondencyjnych wrzucenie swojego głosu zajmie kilka sekund... a seniorzy i tak w większości  nie będą musieli wychodzić z domu, żeby zagłosować.

Tak jeszcze na zakończenie. Wybory korespondencyjne są coraz bardziej na świecie popularne i przeprowadzane.

[1] https://wpolityce.pl/polityka/496855-sasin-pwpw-drukuje-juz-karty-do-glosowania
[2] https://wpolityce.pl/polityka/394502-tylko-u-nas-prof-polak-wyzsze-uczelnie-nad-przepascia-reforma-szkolnictwa-ministra-gowina-wzbudza-przerazenie-srodowisk-naukowych
[3] https://wpolityce.pl/polityka/496813-tylko-u-nas-prof-polak-co-dalej-ze-szkolnictwem-wyzszym
[4] https://wpolityce.pl/polityka/496903-wywiad-piecha-glosowanie-korespondencyjne-jest-bezpieczne

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

czwartek, 16 kwietnia 2020

Koronawirus. 5G, B. Gates i wojna informacyjna USA-Chiny

"Nie wierzę w niezdementowane informacje" - Aleksander Gorczakow

Poniżej fragmenty tekstu, który znalazłem w sieci, ku zastanowieniu , choć według mnie łączenie sieci 5G z koronawirusem może być tzw. fake newsem, czyli fałszywą informacją i nie mieć nic wspólnego z rozprzestrzenianiem się tego wirusa, ale dobrze jest wiedzieć co po świecie krąży. Może jednak jakieś źdźbło prawdy w tym jest. Uważam ponadto, że trzeba się krytycznie pochylić nad technologią 5G, z tym, że z zupełnie innej strony, związanej z ograniczaniem naszej wolności lub naszym zdrowiem ogólnym.

"Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji wydała oświadczenie, w którym tłumaczy, że działanie sieci 5G nie ma żadnego związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa (...) oraz, że pandemia koronawirusa źle wpływa na rozwój sieci telekomunikacyjnych i jednocześnie podkreśla, że nie ma żadnego związku pomiędzy technologią 5G a objawami koronawirusa. To odpowiedź na szerzącą się falę fake newsów, twierdzących, że za efekty epidemii odpowiada tak naprawdę… szkodliwość promieniowania elektromagnetycznego (PEM) (...) Wiara w taką teorię spiskową potrafi osiągnąć wręcz absurdalny rozmiar – w Wielkiej Brytanii z inspiracji takimi fałszywymi informacjami podpalono kilka masztów 5G (...) Podkreślono, że "żadne rzetelnie przygotowane badania naukowe nie wskazują na powiązania promieniowania niejonizującego, emitowanego przez systemy telefonii komórkowej, z powstawaniem nowotworów i innych chorób (...) PIIT podkreśliła też, że "żadne rzetelnie przygotowane badania naukowe nie wskazują na powiązania promieniowania niejonizującego, emitowanego przez systemy telefonii komórkowej, z powstawaniem nowotworów i innych chorób." Instytucja wskazuje, że takie stanowisko potwierdza m.in. Międzynarodowa Komisja ds. Ochrony przed Promieniowaniem Niejonizującym (ICNIRP), która stale bada te zależności. PIIT stwierdziła, że dobrze działająca sieć telekomunikacyjna jest niezbędna do walki z epidemią. Jako przykład podała to, że zbyt obciążona sieć może prowadzić do sytuacji, w których niemożliwy będzie np. kontakt z oddziałami ratunkowymi. Dzięki dobrze działającej sieci wiele osób może także pozwolić sobie teraz na pracę z domu. Jak ważna jest jej wydajność podczas pandemii widać m.in. po prośbie Komisji Europejskiej, żeby serwisy streamingowe obniżyły jakość obrazu. PIIT pokusiła się też o postawienie tezy, że technologia 5G mogłaby być korzystna, w niektórych aspektach zwalczania epidemii. Izba twierdzi, że dzięki technologii 5G "systemy sztucznej inteligencji sprawniej i efektywniej wsparłyby lekarzy pracujących nad szczepionką, a robotyzacja i cyfryzacja szpitali ograniczyłaby kontakt z zakażonymi osobami" [1].

Inną być może teorią spiskową jest to, że odpowiedzialnymi za tę epidemię koronawirusa są najbardziej znani, ale przede wszystkim najbogatsi ludzie na świecie jak Bill Gates, który od dawna jest zwolennikiem ograniczenia populacji ludzi, podobno ze względu na przeludnienie. Razem z nim są wymieniani:  David Rockefeller, Ted Turner, Oprah Winfrey, Warren Buffett, George Soros i Michael Bloomberg [2].

Dla przykładu w roku 2012 właściciel Microsoftu chciał i zapewne dalej chce całkowicie ograniczyć emisję dwutlenku węgla do atmosfery, drastycznie zmniejszając liczbę ludności na świecie poprzez stosowanie  szczepionek, które mogą m.in. powodować bezpłodność, ale też i wyniszczać fizycznie szczepionkobiorców.  Jego żona miała i ma prostszy pomysł - chce upowszechniać na świecie aborcję [2] a całe to psychopatyczne małżeństwo popiera eutanazję (eugenikę?) jako element właśnie owej depopulacji. Są tą sprawą faktycznie "zafiksowani".

Być może jego słowa były "prorocze", gdy już w 2015 roku wspominał, iż pojawi się wirus, który ludzie będą nieświadomie przenosić ze sobą latając m.in. samolotami. Powiedział ponadto skromnie, że zginie w ten sposób 10 milionów ludzi [3].

Ostatnio Bill Gates zapowiedział, że szczepionka na koronawirusa SARS-CoV-2 ujrzy światło dzienne już za 18 miesięcy i że produkcja szczepionki będzie stosunkowo prosta, ale będzie do tego potrzebny wspólny, globalny wysiłek oraz, że epidemia może najbardziej dotknąć kraje rozwijające się a on może przeznaczyć miliony dolarów na wynalezienie i produkcję takich szczepionek [4].

Ciekawe czy te szczepionki mają służyć walce z przeludnieniem ludności na świecie? - zdałoby się uzupełnić te jego wywody.

Inną sprawą jest pytanie o pierwotne źródło pojawienia się koronawirusa. Czy prawdą jest to, że owym źródłem były nietoperze i/lub łuskowce, czy też wirus ten wyhodowany został laboratoryjnie? A jeżeli laboratoryjnie to czy jest on częścią przygotowywania jakiejś broni biologicznej oraz czy został uwolniony celowo czy też przypadkowo? W dalszej kolejności można - o ile wirus powstał w laboratoriach - zapytać o to, kto i jakie konsekwencje winien ponieść za tą epidemię? Do dzisiaj nie jesteśmy tego pewni, co skłania do wielu przypuszczeń i do kreacji wielu innych teorii, które wydają się nieraz absurdalne.

Powyższe pytania winny być pierwszymi, na które należałoby znaleźć odpowiedzieć, bo stanowiłoby to też materiał wyjściowy do wynalezienia szczepionki lub lekarstwa na chorobę wywoływaną przez koronawirusa i zniszczenie jego samego.

Jak na razie trwa wojna informacyjna i wzajemne oskarżanie się za wybuch epidemii i jej rozprzestrzenianie pomiędzy USA a Chinami. Amerykańskie władze nazywają wprost koronawirusa chińskim wirusem i oskarżają władze chińskie o to, że zataiły one wszelkie o nim informacje na początku epidemii, który szacuje się na listopad 2019 roku. Z kolei Chińczycy oskarżają USA m.in. za to, że wirusa "przywlekli" do Chin i innych zakątków świata amerykańscy żołnierze. Według wielu ekspertów ta wojna jest też postrzegana jako walka o przywództwo światowe a stosunki USA z Chinami są obecnie najgorsze od dziesięcioleci [5]. Pokłosie tej wojny widać też po zamrożeniu przez USA wpłat na WHO, którą D. Trump oskarża za sprzyjanie w tym sporze Chinom.


[1] ]https://www.dobreprogramy.pl/Koronawirus-i-5G-Brak-zwiazku-informuje-PIIT,News,107395.html?utm_medium=push&utm_source=pushpushgo&utm_campaign=DP-push
[2] https://wpolityce.pl/polityka/138345-bill-gates-chce-walczyc-z-przeludnieniem-ziemi-jak-strzykawkami-i-aborcja
[3] https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/491680-gates-w-2015-roku-ostrzegal-przed-nowym-wirusem-wideo
[4] https://www.pch24.pl/szczepionki-na-koronawirusa-za-18-miesiecy--bill-gates-wzywa-do-globalnego-wysilku-,75313,i.html
[5] https://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/1462496,koronawirus-wojna-handlowa-usa-chiny.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 15 kwietnia 2020

Powolny koniec ograniczeń z wyborami w tle

Wczoraj portal salon24.pl przekazał informację za PAP [*], że rząd faktycznie planuje stopniowe odmrażanie polskiej gospodarki i odchodzenie od obostrzeń wobec obywateli.

Jak ujawnił Jacek Sasin w Polsat News "Intencją rządu jest zmniejszenie restrykcji związanych ze stanem epidemii - szczegółowe plany zostaną przedstawione do końca tygodnia i mogą obejmować m.in. otwarcie części sklepów, w tym odzieżowych, w galeriach handlowych. Dodał też, że w stosunku do mieszkańców Polski rząd rozważa, "by w pierwszej  kolejności otworzyć dla Polaków tereny zielone - lasy, parki czy skwery".

Dzisiaj zaś w "Sygnałach Dnia" PR1 [**] rzecznik rządu Piotr Müller stwierdził, że "można się spodziewać tego, że maj, czy końcówka kwietnia, będzie początkiem odmrażania kwestii gospodarczych" (...) oraz to, że "jeśli chodzi o liczbę dzienną zachorowań w liczbach bezwzględnych, to mamy nadzieję, że to będzie kwiecień. Tzn., że w kwietniu ta sytuacja się już unormuje". Potwierdził też, "że w stosunku do obywateli  w pierwszej kolejności powinny zostać zdjęte obostrzenia dotyczące zasad przemieszczania się, czy dostępu do terenów zielonych" .

Mnie jednak najbardziej zastanowił ten fragment tekstu na salonie24:

"Sasin był także pytany, jak wyglądają przygotowania Poczty Polskiej do wyborów korespondencyjnych i odparł, że "przygotowania idą pełną parą". Mówił, że podstawą do tych przygotowań są obowiązujące przepisy "mówiące o konieczności przygotowania się do korespondencyjnego głosowania ogromnej rzeszy Polaków - seniorów powyżej 60 roku życia" (...) Przekonywał też, że "dzisiaj nie ma żadnej, zgodnej z konstytucją drogi odwołania czy przesunięcia wyborów prezydenckich". Sasin ocenił, że nie ma dzisiaj żadnych podstaw, żeby wprowadzać stan nadzwyczajny".

Pogrubiłem ten fragment tekstu, który - wedle mnie - zdradza pewną operacyjną zagrywkę PiS-u.

Najpierw została uchwalona ustawa, że wyborcy 60+ będą glosowali korespondencyjnie, dzięki czemu Poczta Polska może zgodnie z prawem swobodnie przygotowywać się do wyborów korespondencyjnych, niezależnie od zamrożonej w senacie ustawy o powszechnym obowiązku głosowania korespondencyjnego.

Nietrudno bowiem sobie wyobrazić, że gdyby pierwotnie od razu PiS zaproponował taki rodzaj głosowania dla wszystkich to losy tej pierwszej ustawy byłyby podobne jak ostatniej a odwlekanie przez senat jej przekazania do sejmu uniemożliwiałoby bieżące przygotowywanie się przez Pocztę Polską do wyborów korespondencyjnych. A tak firma pod nowym zarządem i rząd mają wolną rękę, i przygotowania idą właśnie "pełną parą", i z pewnością poczta zdąży z ich przygotowaniem. 

A może źle myślę?

Ponadto J. Sasin po raz kolejny wskazał, że rząd nie zamierza wprowadzać żadnego stanu nadzwyczajnego a tym samym wybory muszą się odbyć w wyznaczonym przez Marszałka Sejmu  terminie, który jest konstytucyjnie obowiązujący.

W praktyce oznacza to, że wybory mogą odbyć się 10 maja, ale Marszałek Sejmu ma jeszcze możliwość przesunięcia tego terminu maksymalnie na dzień 23 maja (sobota), z czego być może skorzysta, choć uważam, że wybory winny być przeprowadzone najszybciej jak to tylko możliwe.

https://www.salon24.pl/newsroom/1037408,otwarcie-galerii-lasow-i-parkow-sasin-zdradzil-jakie-ograniczenia-moga-byc-zniesione - (PAP)
** https://niezalezna.pl/323265-rzecznik-rzadu-mowi-o-dacie-szczytu-zachorowan-podal-tez-kiedy-bedzie-odmrozona-gospodarka


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

wtorek, 14 kwietnia 2020

Błogosławionych czy dobrych Świąt Wielkanocnych?

Wiem, że dziś jest pierwszy dzień po Świętach Zmartwychwstania Pańskiego i być może moje uwagi są w tym momencie nie na miejscu, ale często drażni mnie u Papieża Franciszka nadużywanie w wielu konfiguracjach stylistycznych świeckich pozdrowień czyli słów "dobrego, dobrych, itd.".

Zaczęło się to już w momencie jego wyboru na papieża, gdzie zakończył swoje słowa do wiernych bez tradycyjnego błogosławieństwa papieskiego, ale zwrotem: "dobrego obiadu".

Ostatnio takim sformułowaniem zakończył swoje niedzielne Orędzie Wielkanocne: "Chciałbym życzyć wszystkim dobrych świąt Wielkanocnych".

Nie wiem, ale od papieża oczekiwałbym raczej innego zwrotu, czyli "Błogosławionych Świąt Wielkanocnych" lub też innego, ale określającego charakter tych Świąt jako najważniejszych dla KK a także wszystkich chrześcijan.

Mam też pewne poczucie, iż papież Franciszek dość niedbale udziela błogosławieństwa poprzez bardzo szybkie czynienie znaków krzyża i pośpieszne kończenie tegoż błogosławieństwa.

Oczywiście takie moje "czepianie" się słów i zachowań papieża Franciszka będzie dla wielu bezsensowne, ale - według mnie - są one wpisane w pewną charakterystyczną drogę, jaką wybrał Franciszek w czasie swojego pontyfikatu.

Otóż swoim postępowaniem zdaje się traktować KK jako jedynie kościół Miłosierdzia, zapominając, że bardzo ważnym jest to, że celem kościoła winno być nawracanie i traktowanie go jako jedynego w drodze ku Zbawieniu.

W takim ujęciu KK staje się powoli instytucją charytatywną a nie żywym i ewangelizującym  kościołem a Krzyż Chrystusowy ma coraz mniejsze znaczenie jako symbol naszego chrześcijaństwa.

Przykładem takiego traktowania Krzyża Chrystusowego było onegdaj nagranie w Rzymie ekumenicznego filmiku, na którym widać najważniejsze symbole judaizmu, islamizmu czy buddyzmu a Stolica Apostolska zamiast Krzyża umieściła malutką lalkę symbolizującą nowo narodzonego Jezusa Chrystusa.

Zresztą wielu katolików ma też mieszane uczucia czytając poszczególne encykliki, adhortacje czy wypowiedzi papieża Franciszka, które w wielu miejscach są niejednoznaczne i mogą być różnie interpretowane.

Przykładem jest tu niby powolne "zrównywanie" par żyjących bez sakramentalnego ślubu z parami, które taki ślub zawarły, pośrednia akceptacja "rozwodników" czy też pewne kontrowersje dotyczące pośredniej akceptacji papieża wobec homoseksualizmu, gdzie papież stwierdza, iż: "Lobbowanie na rzecz homoseksualizmu jest złem. Jeśli ktoś jest homoseksualistą, poszukuje Pana Boga, ma dobrą wolę, kimże ja jestem, aby go osądzać? Katechizm Kościoła Katolickiego wyjaśnia to tak pięknie, że tych osób nie należy z tego powodu marginalizować, powinny być włączone do społeczeństwa. Problemem nie jest posiadanie tej skłonności. Nie – musimy być braćmi. To jedna kwestia, inną jest natomiast lobbing, zarówno lobbing biznesowy, polityczny, czy lobbing masoński – tak wiele lobbowania. To jest dla mnie najpoważniejszy problem".

Oczywiście powyższe słowa są wedle mnie zgodne z doktryną KK (choć dla wielu katolików jest odwrotnie), ale papież winien mówić jednoznacznie, aby nie dawać radości środowiskom LGBTQ+ swobodnej interpretacji jego słów, bowiem mogą być one traktowane dosłownie jako:  rozmywanie kościelnej doktryny, bratanie się z ateuszami, przesadzanie z miłosierdziem wobec osób rozwiedzionych, akceptacja homoseksualizmu.

Kontrowersji wokół pontyfikatu Franciszka jest jeszcze więcej. Wielu mówi o dużym wpływie masonerii na nauczanie KK czy też gani Franciszka za zbytnią ideologizację - zgodną z globalistami - ekologii i dbania o zrównoważone środowisko naturalne, w tym konieczności walki z globalnym ociepleniem.

I tak na koniec. W Wielkanocnym Orędziu papież Franciszek mówił też:

"Spośród wielu obszarów świata dotkniętych koronawirusem kieruję szczególną myśl ku Europie. Po drugiej wojnie światowej ten umiłowany kontynent mógł się ponownie odrodzić dzięki konkretnemu duchowi solidarności, który umożliwił mu przezwyciężenie rywalizacji z przeszłości. Tym pilniejsze jest, zwłaszcza w dzisiejszych okolicznościach, aby nie ożywiać tej rywalizacji, ale aby wszyscy uznali się za część jednej rodziny i wzajemnie się wspierali. Dziś Unia Europejska stoi przed epokowym wyzwaniem, od którego zależeć będzie nie tylko jej przyszłość, ale także przyszłość całego świata. Nie można stracić okazji, by dać kolejny dowód solidarności, także poprzez uciekanie się do rozwiązań innowacyjnych. Jedyną alternatywą jest egoizm interesów partykularnych i pokusa powrotu do przeszłości, wraz z zagrożeniem wystawienia na ciężką próbę pokojowego współistnienia i rozwoju przyszłych pokoleń".

Fragment ten wzbudził we mnie również mieszane odczucia i to wcale nie ze względu na to, iż po II WŚ duża część krajów europejskich wcale się nie odrodziła a raczej doznała komunistycznej okupacji, ale też ze względu, iż wybrzmiewa w tej wypowiedzi akceptacja dla stworzenia z Europy jednego państwa a nie związku Europy Ojczyzn. Poza tym nie rozumiem, co papież miał na myśli mówiąc o uciekaniu się dzisiaj UE do innowacyjnych rozwiązań na kontynencie europejskim.

To tyle moich refleksji, moich jako zwykłego wiernego i jako laika w rozważaniach teologicznych.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Zbrodnia katyńska! O niej nie możemy zapominać!

Niedawno obchodziliśmy 10 rocznicę tragedii smoleńskiej. Jest ona dla wielu żywa w pamięci cały czas. W związku z tym pojawiło się na wielu forach dużo tekstów na ten temat: od wspomnieniowych do tych związanych z przebiegiem tej tragedii.

Niemal we wszystkich tekstach wybrzmiewał też pewien smutek wynikający z tego, że tak naprawdę jeszcze nic na temat tej zbrodni nie wiemy. Ani nie znamy jej powodów, ani przebiegu, ani nie są wskazani właściwi decyzyjni sprawcy, do tej pory nie mamy nawet wraku samolotu.

I bardzo dobrze, że tak dużo pisano na ten temat, ale apeluję, aby w ogólnej dyskusji nad tragedią smoleńską nie zapominać o 80 rocznicy ludobójczej zbrodni umownie zwaną katyńską z roku 1940 ani innych zbrodniach dokonanych na narodzie polskim. Przy całej tragicznej wymowie i konsekwencjach zamachu smoleńskiego nie możemy przestać mówić i pamiętać w tych dniach o okrutnym, sowieckim mordzie z roku 1940!

Zbrodnia smoleńska mogła bowiem wydarzyć się niejako tylko w wyniku ludobójstwa i mordu katyńskiego, dokonanego na Polakach w kwietniu/maju 1940 roku i to w okrutny przecież sposób przez komunistycznych, marksistowskich Sowietów...  Dokładnie 70 lat po tej zbrodni ludobójstwa zginęło w tym samym niemal dniu i miejscu znów wielu Polaków, z których większość stanowiła prawdziwe elity mogące w przyszłości zrobić wiele dobrego dla naszej Ojczyzny. W tym kontekście te dwie zbrodnie niejako są tym samym, czyli  "ścięciem głowy" Polsce i należy o obydwóch należycie pamiętać!


Te dwie zbrodnie skłaniać też winny do zastanowienia się nad ich konsekwencjami, podobnie jak i w przypadku innych zbrodni i działań, które mają na celu zniszczenie Polski.

Prezydent Lech Kaczyński z pozostałymi pasażerami feralnego samolotu leciał uczcić śmierć 22 tysięcy najznamienitszych Polaków, którzy mogliby stanowić "trzon" powojennych elit budujących ponownie wolną Polskę. Tych ludzi po II WŚ zabrakło a później również zabrakło też relatywnego przywódcy im podobnych - generała W. Sikorskiego, który też w przedziwny sposób zginął w katastrofie lotniczej...

Wielu naszych rodaków zabrakło po II WŚ. Też tych, których mordowali marksistowscy, nazistowscy Niemcy... Zabili wielu naukowców, ale też zwykłych ludzi... Zabrakło też tych, którzy zginęli w Powstaniu Warszawskim. Jakże nasza Ojczyzna musiała też zubożeć tracąc żołnierzy wyklętych i ich sprzymierzeńców... Ilu też Polaków wymordowało polskie i sowieckie tzw. "bezpieczeństwo" po wojnie a ilu zmuszono do emigracji po ogłoszeniu Stanu Wojennego (1 mln osób?)... Jakże wszystkich ich zabrało i brakuje nam do dzisiaj...

Pamiętajmy zawsze o nich wszystkich tak, aby nowe zbrodnie nie zacierały wagi zbrodni przeszłych.

Na koniec jeszcze tak refleksyjnie...

Wymordowanie w kwietniu/maju 1940 roku około 22 tysięcy, elitarnych pod względem wiedzy, wykształcenia i wielu innych cech, Polaków przez sowieckie - w większości składające się na tym obszarze z ludzi pochodzenia żydowskiego - hordy NKWD nie pozwoliło nam odbudować prawdziwie wolnej Polski niemal aż do dziś! Obawiam się ponadto, że zbrodnia smoleńska miała niestety okazać się dla Polski równie negatywna i długookresowo  zaprzepaścić nasz wysiłek w odbudowę naszej, wolnej Ojczyzny...

Wierzę jednak, że to się nie udało, choć niestety mam niejasne przeczucie, że jeszcze bardzo długo nie dowiemy się całej prawdy o tragedii smoleńskiej, tak jak do tej pory nie znamy prawdy o tragedii gibraltarskiej. Bowiem być może zbyt wielu jest w tą tragedię w jakiś sposób "umoczonych": począwszy od ówczesnych rządów i "spec-chłopców" polskich poprzez Moskwę i jej służby aż po USA, Izrael czy niemiecką UE. Obym się mylił...

Natomiast mam nadzieję, że gdy nasze obecne władze stracą kiedyś możliwość rządzenia to do tej pory odbudują naszą Polskę!


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

piątek, 10 kwietnia 2020

Triduum Paschalne 2020 roku

Trwa Triduum Paschalne upamiętniające Ostatnią Wieczerzę, Mękę i Śmierć Jezusa Chrystusa. Po smutnym dzisiejszym dniu nastąpi Jego Zmartwychwstanie.

Dla wszystkich chrześcijan na świecie to najsmutniejsze, ale i najradośniejsze w roku dni i najważniejsze wspomnienie największej Tajemnicy Wiary, dzięki której nabiera ona właściwego sensu i wymiaru.

Ale to tegoroczne Triduum jest jakże inne od tego, czym one było od zawsze. Nie ma i nie będzie nas na zwyczajowych Mszach Świętych i wspomnieniach śmierci Jezusa Chrystusa, nie będziemy w kościołach święcić tradycyjnych Święconek, nie ma przy nas najbliższych, z którymi zawsze rodzinnie spędzaliśmy te święta.

Epidemia koronawirusa pozbawiła nas tych tradycyjnych świąt i obrzędów z nimi związanych. Ale czy czasem paradoksalnie takie święta nie będą dla wielu przebudzeniem duchowym a dla wierzących ponownym nawróceniem? Może będą też dla wielu takim przystankiem w codziennej drodze ku konsumpcjonizmowi. Może pozwolą one docenić ten czas, który przeżywamy na tym ziemskim padole, czas który winniśmy wykorzystać dla dobra, mądrości i miłości a nie a nie będący bieganiną za ułudą szczęścia dóbr doczesnych. Może ponownie nauczą nas kochać Boga i bliźnich.

Dziś wspominamy śmierć Jezusa Chrystusa na Krzyżu. Dla ludzi wierzących jest to - jak wspomniałem -   jednym z najtragiczniejszych a jednocześnie najradośniejszych momentów przeżywania ich wiary, bowiem dzięki niej mogło nastąpić zapowiadane Zmartwychwstanie Mesjasza i również odpuszczenie nam Grzechu Pierworodnego. Na pewno wielu z nas już obejrzało lub obejrzy Drogę Krzyżową w telewizji czy internecie, podobnie będzie i jutro i przez kolejne dni świąteczne. Przeżywajmy je tak jakbyśmy byli w Kościele i łączmy się sercem i duchem z najbliższymi.

Dziś przeżywamy to jak z rąk katów zginął niewinny człowiek, który z woli Boga narodził się na Ziemi jako Jego Syn, aby nieść Jego Słowo. Nie został ukamienowany. Kaci i mordercy wpierw w swoim zaprzańskim i bałwochwalczym tchórzliwym obłędzie musieli Go poniżyć, ośmieszyć i zadać mu ból Drogi Krzyżowej. Wewnętrzna Moc Jezusa, której tak bali się Jego oprawcy i głęboka wiara w Ojca, jakiej nigdy - do dzisiaj - nie zaznali stała się dla Nas wszystkich odkupieniem naszych win.

Nauczyciel Słowa Bożego zginął tragicznie jedynie za głoszenie tego Słowa i wskazywanie innej, lepszej oraz godnej drogi życia, po której ludzie winni kroczyć ku Zbawieniu. Ale przecież ta śmierć sprowokowana i zadana Mu przez ziejących nienawiścią i strachem innych ludzi, sanhedryńskich  faryzeuszy, okazała się Zwycięstwem: Dobra nad złem, Miłości nad nienawiścią, Prawdy nad kłamstwem, Godności nad pogardą i małością, Życia nad śmiercią... To daje i nam  radość i możemy się weselić, bo Jego Zmartwychwstanie zapowiada też takie Zmartwychwstanie nas samych...

Zważmy jednak, że śmierć zadana Jezusowi a zakończona Jego zwycięstwem, czyli Zmartwychwstaniem nie kończy Jego Mesjanistycznej Drogi Życia na Ziemi. Wprost przeciwnie! Każdy z nas, naszych przodków i tych, którzy przyjdą po nas... My wszyscy wierzący w Niego jesteśmy budowniczymi kolejnych "odcinków" tej drogi... aż do Dnia Ostatecznego i wstąpienia do Królestwa Bożego...

Budujmy tą drogę do Bożej Szczęśliwości każdego dnia i najlepiej oraz najpiękniej jak tylko potrafimy. Trwajmy w prawdzie i głośmy prawdę,  nie bójmy się upadać, ale silni pokorą zawsze starajmy się wstawać i iść dalej tą jakże w sumie prostą drogą... zostawiając za sobą miłości, dobroci i mądrości ślady.

Jezus Chrystus poprzez swoje Zmartwychwstanie  dał nam wiarę w zwycięstwo i czerpanie radości nawet z cierpienia... Zło, obłuda, kłamstwo, ból... były dla Jezusa tylko tragicznymi etapami w drodze do zwycięstwa i pełnej chwały.

Obecnie mamy trudny czas. Czas wyrzeczeń, nieraz samotności, ale potraktujmy te wyrzeczenia jako naszą dzisiejszą Drogę Krzyżową, po której nastąpi radosne przebudzenie. Niech w codziennym życiu królują w nas Wiara, Nadzieja i Miłość a radość z pewności  Zmartwychwstania Pańskiego upewnia nas, że ostatecznie zatwardziałym piewcom Zła Bóg wyznaczył rolę przegranych i wiecznie potępionych...

Niech Droga jaką wyznaczył nam Jezus Chrystus będzie naszą drogą wiary w zwycięstwo właśnie dobra, prawdy i piękna...

W Wielkanoc radujmy się i weselmy... i nie traćmy nigdy wiary, nadziei i optymizmu... Nawet wtedy, gdy szaleje wokół nas koronawirus a może właśnie teraz doceńmy to darowane nam życie i doceńmy życie innych. Stańmy się - pokonując trudności ostatnich tygodni - być lepszymi ludźmi, tak po prostu, zwyczajnie i doceńmy jak ważna dla nas jest równie zwyczajna, ale normalna codzienność, której dzisiaj tak nam brakuje i jednak może się zdarzyć, że nawet pokonując koronowirusa będzie znacznie inna niż ta, którą utraciliśmy. I w tej nowej rzeczywistości bądźmy bliżej siebie (nawet wirtualnie) i bliżej naszego Boga, doświadczmy łaski powrotu do Niego...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Mój Smoleńsk

Doskonale pamiętam ten dzień 10 kwietnia 2010 roku. Dzień, który we mnie tkwi do dzisiaj, poruszając me wnętrze w okrzyku rozpaczy, gniewu, złości, pragnienia zemsty a na koniec dumy, że jednak nasza Polska potrafiła wzruszająco pożegnać tych wszystkich, którzy zginęli w zamachu smoleńskim.

Wtedy jeszcze spałem, gdy ze łzami w oczach obudziła mnie moja mama i przekazała tą smutną informację. Nie wierzyłem jej i nie potrafiłem uwierzyć aż do momentu oficjalnego potwierdzenia, że niemal wszyscy z wojskowego samolotu lecącego do Smoleńska zginęli. Niemal, bo krążyły pogłoski, że trzy osoby przeżyły... jednak szybko je zdementowano.

Pierwszym uczuciem, który mną wtedy targał był wielki smutek wyrażony łzami spływającymi po rozgrzanych policzkach. Nie mogły te łzy zaprzestać płynąć i w tym ich potoku słuchałem cały czas informacji o tej tragedii.

Później pojawiły się złość i gniew. Kto to zrobił? Bowiem tak jak i dziś wtedy byłem przekonany, że ta tragedia nie była przypadkowa, co zresztą potwierdziły kolejne lata. Dalej w tym dniu przyszła jakaś pustka, wielka pustka jakby wyrwano mi serce i duszę. Patrzyłem bezwiednie na otaczające mnie przedmioty, tępo wpatrywałem się w ścianę i odrętwiały automatycznie wykonywałem jakieś działania dnia codziennego.

Refleksja przyszła później i zacząłem zastanawiać się nad tą specyficzną śmiercią wielu Polaków, w tym pary prezydenckiej. Jakże symptomatyczna ona była wziąwszy pod uwagę powód, dla którego lecieli oni do Smoleńska: upamiętnienie śmierci polskich patriotów zamordowanych z rąk sowieckiej NKWD. Jakże dziwna to zbieżność dat i okoliczności... Jakże dziwna to śmierć i co miała nam pokazać i co winniśmy zrozumieć?

Ale też pojawił się wielki ból po stracie kogoś najbliższego. Bardzo szanowałem ś.p. L. Kaczyńskiego za to co robił dla Polski i dla nas wszystkich, za tą dobroć płynącą z jego oczu, za patriotyzm, za wiarę i polski honor. Poczułem się osamotniony, niczym osierocony i zacząłem sobie przypominać to, co on mówił, jaki był na arenie międzynarodowej, tej naszej, polskiej i w życiu prywatnym.

I o tym jaki wobec niego był uruchomiony przemysł pogardy, ośmieszania i nienawiści płynącej ze środowisk naszej Polsce nieprzychylnych a nawet wrogich.

Napisałem w tych dniach wiersz...

Nie ma słów. Jest pamięć i nadzieja, i wiara...

Oj... nie ma słów...
Na gesty ostatnich lat minione,
Na zaprzaństwo przez III Rzeczpospolitą zdradliwą czynione...
Na ogrom rozpaczy zadanych Ojczyźnie,
Na platformianą swołocz poddaną sowieckiej i germańskiej zgniliźnie...

Oj... nie ma słów...
Na ból zadany Polakom w kraju i na dalekim uchodźstwie,
Na strach bijący z oczu tchórzy i zdrajców radośnie,
Na smoleński mord uczyniony na rodakach najbliższych,
Na kłamstwo bijące z oczu sowieckich myśliwych...

Oj... nie ma słów...
Na bezprawie owiane małością tysiącletnich wędrowców,
Na bałamutność niby wybrańców a odwiecznych bezpaństwowców,
Na cierpienia zadane naszej polskości...
Na ośmieszanie Krzyża w oparach fałszywej hrabioskości...

Oj... nie ma słów...
Na kłamliwą hipokryzję siejącą nienawiść,
Na pogardę godzącą w polską narodową tożsamość,
Na wasalizację i powolną utratę naszej Ojczyzny,
Na  jej upadek, w skali dziejów drastyczny...

Jest za to nasza pamięć, nadzieja i wiara,
Polska jest i będzie, tak wielka jak smoleńska ofiara...
Odzyskamy ją, odrodzi się jak zawsze w glorii i chwale,
A tragiczna śmierć smoleńska będzie fundamentem w tym dziele...

I też przyszło wzruszenie i wzmocnienie. Te tłumy na Krakowskim Przedmieściu zbierające się spontanicznie, te ich łzy, które były tożsame z moimi... i te tysiące zniczy płonące na biało-czerwono.

No i nadszedł czas na powrót na naszą ziemię tych, którzy zginęli i patrzyłem na te warszawskie kondukty żałobne podczas powrotu na polską ziemię Pary Prezydenckiej… Płakałem, ale oglądałem moją Polskę... Jakże wielu nas jest pomyślałem, jakże wielu jest polskich patriotów.

Uwierzyłem wtedy ponownie w naszego narodowego ducha. Zobaczyłem, że tożsamość polska nie została zabita. Ona była uśpiona i wtedy  odrodziła się w Nas... i stała się taka sama jaka była i w naszych Dziadkach, i Ojcach, którzy oddali swe życie, którzy walczyli o to, żebyśmy teraz mogli być dumnymi Polakami i żyć we własnym kraju…

Pamiętam też, że często w środowiskach patriotycznych czuliśmy się osamotnieni, mieliśmy poczucie bezsilności, rezygnacji i marazmu. Wtedy jednak pokazaliśmy, że jesteśmy silni... siłą tych tłumów stojących wzdłuż trasy konduktu żałobnego. Udowodniliśmy naszą siłę.. siłą tych łez spływających na policzkach jakże wielu, też młodych ludzi. Byliśmy silni... siłą tych wszystkich słów wypowiedzianych i siłą krzyku milczenia…

Podziwiał nas wtedy świat a my nie wstydziliśmy się narodowej flagi biało-czerwonej, naszej historii, tradycji, naszego wzruszenia. Wszyscy, my Polacy poczuliśmy dumę z polskości. Także Ci, którzy politycznie mieli odmienną wizję Polski, ale z chrześcijańskim, europejskim szacunkiem traktowali  innego człowieka. I kochali Polskę... z godnością milcząc nad grobami i oddając hołd śmierci... dla afirmacji przyzwoitości życia. Łączyło nas wtedy jedno... mimo różnic podglądów byliśmy polskimi Patriotami

Patrząc na te tłumy Polaków ... znów uwierzyłem, że wygramy naszą Polskę i trzeba być wytrwałym w tym dążeniu, nawet tylko dla nich, dla prezydenta, którzy polegli w służbie narodu i państwu...

Pomyślałem sobie wtedy, że widok tych tłumów byłby dla Prezydenta Lecha Kaczyńskiego chyba najpiękniejszym podziękowaniem jaki mógł otrzymać od swoich Rodaków... gdyby żył. Wierzę, że jednak widział i gdzieś tam z góry szepnął wtedy: Dziękuję...


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

czwartek, 9 kwietnia 2020

Subwencje partii a ich walka polityczna z epidemią w tle

Jakże często zapominamy lub nie wiemy, że w wyborach parlamentarnych określony wynik wyborczy implikuje też wysokość państwowych subwencji finansowych na działanie tych partii.

Subwencje mogą dostać partie, które przekroczyły 3% oddanych w wyborach głosów, przy czym wysokość tych subwencji nie jest wprost proporcjonalna do uzyskanych głosów a jest liczona tzw. metodą "stopniowej degresji", co w praktyce oznacza, że wraz z osiąganiem kolejnych pułapów subwencji, "nadwyżka" głosów obniża ich nominalną wartość. Przekraczając kolejne progi - po zsumowaniu wcześniejszych limitów - partie uzyskują coraz mniejsze kwoty.  Innymi słowy im partia uzyska więcej głosów to procentowo z dotacji otrzymuje mniej. Ma to zapobiec dominacji największych partii politycznych w Polsce, ale zawsze oczywiście jest tak, że ostatecznie największą subwencję dostają partie największe.

Po wyborach w 2019 roku roczne subwencje w przybliżaniu wynosić będą: PiS- 23,3 mln zł, PO-KO - 19,9 mln zł, Zjednoczona Lewica (SLD, Razem, Wiosna) - 11,4 mln zł, PSL - 8,3 mln zł, Konfederacja - 6,8 mln zł.

Razem roczne subwencje dla partii politycznych wyniosą 69,7 mln zł a w czteroletniej kadencji około 280 mln zł.

Niezły więc jest ten przychód partii politycznych. Nieprawdaż? Mała czy średnia firma z pewnością z takich przychodów by się cieszyła.

I musimy mieć to zawsze na uwadze, bo jak to mówią: "jak nie wiesz  o co chodzi, to chodzi o pieniądze", no i też o władzę, która te pieniądze zapewnia.

Stąd należy zawsze filtrować obietnice i zapewnienia partii politycznych podczas wyborów i rozliczać je z tych obietnic, bo ich przychód jest finansowany z naszych - suwerena - pieniędzy.

Jest wiele powodów za i przeciw finansowaniu partii politycznych z budżetu państwa. Ja jednak optuję za takim finansowaniem, przy czym uważam, że te kwoty winny być obniżone przynajmniej o 30%.

Podstawowym powodem mojego stosunku do tych subwencji jest fakt, że działalność partii politycznych musi być w jakiś sposób finansowana i jeżelibyśmy tym partiom zabrali finansowanie z budżetu to one by poszukiwały tych pieniędzy ze źródeł rożnych fundacji, stowarzyszeń, firm prywatnych... a to by całkowicie zakłóciło transparentność działania polskich partii politycznych i mogłoby wpłynąć na niezależność decyzyjną posłów, senatorów czy nawet całych ugrupowań politycznych (korupcja polityczna).

Warto też pamiętać, że kampanie wyborcze określonych kandydatów na prezydenta też są  finansowane z pieniędzy partii, które takich kandydatów zgłosiły.  Oczywiście o ile uzyskały one wcześniej wynik wyborczy powyżej 3%.

Obecna kampania prezydencka została całkowicie przemeblowana. Nie ma już ze względów bezpieczeństwa zdrowotnego wielkich konwencji wyborczych, nie ma bezpośrednich spotkań z wyborcami. Pozostają media takie jak internet-media społecznościowe, TV, Radio, gazety i... wystąpienia w sejmie i senacie, które to są namiastką stylu kampanii poszczególnych ugrupowań, jeżeliby się one odbywały w tradycyjnej formie. Przed wyborami będzie jeszcze możliwość publikacji darmowych audycji wyborczych w telewizji publicznej i zapewne też takich, ale płatnych w różnych mediach.

Nie wiem jakie będą rekomendacje ministra Ł. Szumowskiego, ale sądzę, że korespondencyjne wybory prezydenckie odbędą się w sobotę 23 maja 2020 roku. Jest to jedyny ostateczny termin, jaki konstytucyjnie można wyznaczyć i tak się stanie pomimo jazgotu totalnej opozycji.

Ale też na pewno poszczególne partie polityczne miały przygotowane budżety na tradycyjną prezydencką kampanię wyborczą a te z oczywistych względów nie zostały całkowicie wydane. Może więc tak poszczególne partie zasiadające w parlamencie wyasygnowałyby jakieś zaoszczędzone na kampanii pieniądze na walkę z pandemią koronawirusa? A może choć jakiś procent przychodu z subwencji budżetowych wynoszący np. 10%?


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

wtorek, 7 kwietnia 2020

Konfederacja w drodze donikąd


Wczoraj mieliśmy gorącą dyskusję sejmową na temat przyjęcia ustawy dotyczącej głosowania korespondencyjnego jako obligatoryjnego w tym roku w wyborach prezydenckich. Jest to ustawa, która dotyczy właśnie tego roku, gdzie epidemia koronowirusa mogłaby się rozprzestrzeniać w tradycyjnych wyborach więc - dla zachowania ładu konstytucyjnego - PiS zaproponował obowiązkowe głosowanie korespondencyjne.

Po wielu perturbacjach związanych z postawą J. Gowina w końcu wczoraj w godzinach wieczornych sejm uchwalił tą ustawę. Głosy sprzeciwu popłynęły za to z całej totalnej opozycji PO-KO, Lewicy, PSL i... Konfederacji, której postawa ostatnio mnie zadziwia.

Jestem w stanie zrozumieć destrukcyjny klub PO-KO oraz opozycyjną postawę pozostałych wymienionych ugrupowań, ale doprawdy nie rozumiem postępowania Konfederacji, która stanęła z PO-KO w jednej niby egzotycznej koalicji. W dyskusji słowa K. Bosaka, który z tejże Konfederacji startuje w wyborach prezydenckich, współgrały całkowicie ze słowami opozycji.

I jakkolwiek wcześniej - o czym już kiedyś pisałem - jeszcze wierzyłem, że faktycznie Konfederacja może wnieść coś pozytywnego do polskiego życia społeczno-politycznego, to teraz już nie mam żadnych złudzeń. Takim swoim postępowaniem na pewno nie zyska przychylności, nawet wśród wyborców dotychczas jej w jakiś  sposób sprzyjających, bowiem dla części z nich ta postawa jest po prostu niezrozumiała a nawet ocierająca się o zdradę wyborców.

Ja rozumiem, że tak naprawdę Konfederacji być może chodzi o bycie opozycją z tej najbardziej prawej strony politycznej. Prawdopodobnie chcieliby spełniać rolę węgierskiego Jobbiku, który jest taką właśnie opozycją w tym kraju. Tyle tylko, że Jobbik w bardzo wielu aspektach wspiera V. Orbana a już taką postawę zachowuje w sytuacjach nadzwyczajnych w państwie węgierskim i to wtedy, gdy zagrożona jest pozycja Fideszu obecnego premiera. Poza tym warto zauważyć, że Jobbik powoli ewaluował w kierunku centroprawicy, co powinno być nauczką dla Konfederacji.

Można nie lubić PiS-u i się z nim nie zgadzać, ale w sytuacji skrajnie kryzysowej jaką mamy teraz trzeba być choć po części odpowiedzialnym za swoje decyzje. Od PO-KO nic pozytywnego się nie spodziewałem, ale od Konfederacji raczej tak. No chyba, że również jej zależy na tym, aby do władzy wróciła PO-KO, czyli zależy jej na upadku Najjaśniejszej Rzeczpospolitej... A może w przyszłości marzy im się powstanie stałej koalicji PO-KO-Konfederacja?

"Jeżeli już nam nie pomagasz to przynajmniej nie przeszkadzaj" zdałoby się powiedzieć do Konfederacji, bo uważam, że jej postawa dziś może wpłynąć na jej pozycję w przyszłości. Niech sobie będzie w sejmie i się uczy prawdziwej polityki a może za kilka lat okrzepnie i stanie się znaczącą siłą polityczną w Polsce.

Tego jej życzę, choć moim zdaniem w tym kształcie nie przetrwa całej kadencji sejmowej. Jest to partia składająca się z ludzi o skrajnie różnych ideach i celach jak np. narodowej i wolnościowej. Trudno więc będzie, aby zawsze miała jeden pogląd na określoną rzeczywistość. To nie wróży dla niej nic dobrego a jej dotychczasowa postawa może skłonić jej wyborców do pozostania w trakcie wyborów w domu.

Do Konfederacji zaś po raz wtóry kieruję słowa o nieprzeszkadzaniu PiS-owi w tej trudnej sytuacji i głosowanie chociaż poprzez wstrzymywanie się od głosu. Inaczej w tej politycznej drodze donikąd zostanie szybko zapomniana a pozostanie po niej jakaś jedna wzmianka na kartach naszej historii.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com