sobota, 31 grudnia 2011

Na ten Nowy Rok... czy już ostatni?

Witam

Z wolna, minuta po minucie nadchodzi Nowy Rok skrycie,
Się uśmiecha szelmowsko, oczko puszczając "peowsko",
Radość wszystkim zwiastuje, na swą wyrocznię jednak pomstuje...
Boć to koniec świata przecież będzie, naokoło gaworzą wszak o tym wszędzie...
I skończy się kraina szczęśliwości zielonej, i kres nastanie panowania gawiedzi szalonej...

Nowy Roczku kochany, zbyt mocno się nie frasuj...
Końca świata nie będzie, jeno koniec dla Polski  "rządowego ambarasu"...

-------------------------------

Aby Nowy Rok przyniósł nam wszystkim uśmiech, radość, spokój, pogodę ducha i... byśmy zdrowi byli!
A dzisiejszego wieczoru i nocy też takowej jak powyżej nadziei sobie życzyli...

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 28 grudnia 2011

Hurra! Niech żyje Donald T., niech żyje... bo nie jest Łukaszenką!

a... Polska nie Białorusią!...

Tak zdają się wołać dzisiejsze Wiadomości TVP1.

Doprawdy takie prymitywne zabiegi propagandy medialnej jakie stosuje w ostatnim czasie telewizja publiczna w swoim najważniejszym programie informacyjnym wywołują u mnie politowanie, śmiech a nawet zażenowanie...

Dzisiaj jako jedną z ostatnich podano - w oczywiście wygładzonej formie - informację o czekających nas podwyżkach dosłownie wszystkiego... Bezpośrednio po tej bardzo ważnej przecież dla Polaków wiadomości nadano bardzo długi (jak na serwis informacyjny) felieton o tym... jak to źle jest na Białorusi i jak tam rosną ceny żywności!

Polacy! Cieszmy się więc, że Donald Tusk to nie Łukaszenka (czy aby na pewno?) a Polska jeszcze nie jest Białorusią! Nie jest przecież źle...! Na Białorusi jest gorzej! Więc bądźmy wdzięczni Premierowi i jego ferajnie, że nie mamy tak tragicznie jak na Białorusi, że mamy takie same ceny jak w UE... ale płace choć na poziomie 30% tych unijnych, że jesteśmy tak bogaci, iż stać nas na wspomaganie unijnych lichwiarzy w kwocie 6 mld Euro z naszych narodowych rezerw walutowych...

A może byśmy w tej szczęśliwości poprosili naszego Przywódcę Ukochanego, aby w referendum raczył nas zapytać czy zgadzamy się pozbyć naszych, polskich pieniędzy... z naszego, polskiego Narodowego Banku Polskiego... na pomoc bogatym, kiedy my biedniejemy? 

Pozdrawiam

P.S.
Zaczynam wprost alergicznie reagować na ciągle roześmianą twarz Pana Kraśki... i jego głos zaczyna mnie drażnić, i cała ta jego familia od lat związana z TVP:

""Bardzo duże wpływy Kraśki w sferze kultury ułatwiły karierę jego potomków w szczególnie atrakcyjnej jej dziedzinie – publicznej telewizji. Ciekawie opisała to dziennikarka “Tygodnika Solidarność” (nr z 19 listopada 2004 r.) Marzanna Stychlerz-Kłucińska w tekście “Kraśko i inni”, stwierdzając m.in.: “Kolejnym charakterystycznym zjawiskiem w TVP jest pokoleniowość, dziedziczenie stanowisk. Władza przechodzi z ojca na syna, a potem pałeczkę przejmują wnuki. Wystarczy, że przez jakiś czas senior rodu pełnił jakąś ważną funkcję. Klasycznym przykładem jest tu familia Kraśków. (…) Rodzina Kraśków stanowi jakby oddzielną instytucję w TVP. Początek dynastii dał Wincenty Kraśko, sekretarz KC PZPR ds. kultury.
Wszystko, co szło na antenę, było z nim konsultowane. Wkrótce w dziale kultury w TVP pojawił się młody Kraśko [Tadeusz - J.R.N.] (zdjęcie powyżej), przed kilku laty jeszcze młodszy [Piotr Kraśko - J.R.N.]. Średni Kraśko był człowiekiem kochliwym i zmieniał partnerki. Ale miał ludzkie odruchy, wszystkie byłe żony oraz liczne przejściowe przyjaciółki nadal pracują w TVP i jakoś – mówią moi rozmówcy – w tym sobie w miarę bezkonfliktowo funkcjonują. To swoisty fenomen. W ślad familii Kraśków poszli inni. (…) Jedna z większych telewizyjnych rodzin wraz z ‘przyległościami’, czyli dziećmi, kuzynami, kochankami oraz bliższymi i dalszymi znajomymi – wg Michała Mońki (dziennikarza związanego z ‘Solidarnością’) – liczy 64 osoby”".


Źródło: http://czerwonykiel.blogspot.com/2011/07/czerwone-dynastie-koneksje-rodzinne-cz1.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/

O co chodzi z już zdetronizowanym "świętym komunistycznym", czyli ks. A. Bonieckim?

Witam

Istna wesołość i prześmiewcze politowanie wzbiera we mnie na komedię wokół ks. A. Bonieckiego, zaproponowaną i zaserwowaną nam przez "oficjalne merdia"...

Oj! Merdają i merdają, i sami nie wiedzą gdzie te ich ogony uderzają...

A sprawa jest bardzo prosta i oczywista, co wskazałem też w komentarzu do artykułu, opublikowanego przez Rybitzky'ego na portalu s24: Boniecki kłamie? TVP neguje oświadczenie księdza:

""O co chodzi z tym Bonieckim? Ano o to, o czym pisze m.in. Maryla w notce: Nowy świecki święty komunistyczny . Bolszewia oszalała ! Wyniosła na świecki ołtarz ks.Bonieckiego :): "produkt słabo się sprzedawał, więc FINITO... "Rzeczpospolita" pisze, że holding ITI oddał 57 procent swoich udziałów w tygodniku Fundacji Tygodnika Powszechnego - drugiego współwłaściciela pisma. Nie udało się jednak potwierdzić tej informacji od żadnej ze stron. - Nie wiadomo, z czego wynika decyzja ITI. Koncern mimo posiadania większościowego pakietu udziałów w tytule wielokrotnie potwierdzał, że redakcja ma pełna autonomię, jeśli chodzi o politykę wydawnicza pisma - zaznacza "Rzeczpospolita".


(całość warta przeczytania wraz z komentarzami a ja nie omieszkałem wykorzystać w swoim tytule świetnego wprost, humorystycznego określenia przez Marylę ks. Bonieckiego jako "komunistycznego świętego")  

Więc tak naprawdę zamieszanie wokół ks. A. Bonieckiego ma jeden cel: zneutralizować dla niektórych może szokującą informację – do tej pory ITI było właścicielem większościowym Tygodnika Powszechnego i teraz - po fiasku wykreowania z ks. Bonieckiego "męczeńskiego miecza" do walki z Kościołem Katolickim- oddało sobie TP... Dodatkowo jeszcze chcą księdza już ostatecznie skompromitować... bo stał się już nieprzydatny, czyli "murzyn zrobił przez tyle lat swoje, więc murzyn może teraz odejść" a TP niech sobie upada...!""

I może to wystarczy... oprócz przypomnienia, że ja osobiście nie znam prywatnej firmy, której właściciel nie chce i nie ma bezpośredniego lub pośredniego wpływu na jej działalność a w obszarze tzw. "czwartej władzy" wydaje się to chyba niemożliwe. Kogo więc reprezentował do tej pory Tygodnik Powszechny z jego Redaktorem Naczelnym? Pytanie wydaje się chyba retoryczne...

Pozdrawiam

P.S.

A dla Szanownego Księdza A. Bonieckiego i innych mała przestroga: "Nie negocjuj ani nie handluj z diablopodobnymi i nim samym..."



http://www.youtube.com/watch?v=lfpVYBzcQDo

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Dramatyzm miłości lesbijskiej w Święta Bożego Narodzenia o godz. 14.30 w TVP2!

Witam

Naprawdę przepraszam...

Te Święta były i są dalej dla mnie wyjątkowe... Rodzinna atmosfera, szczęście Narodzenia Pańskiego, choinka, prezenty,  Pasterka, uśmiech dzieciaków, radość ciepła i bliskości najbliższych...

Dziś Drugi Dzień Świąt i wspomnienie męczeństwa Św. Szczepana, którego historia życia i śmierci pokazuje, że wiara jest wyzwaniem i nieraz bywa cierpieniem... Ale mimo wszystko wszystkie te dni są są i winny być owiane wewnętrzną radością naszych serc, radością z Nowego Życia, z Nowego Narodzenia Dobra...

I nawet ta Familiada, i inne programy oferowane dotychczas oraz w poprzednich latach przez publiczną telewizję niemal doskonale wkomponowywały się w świąteczną atmosferę i charakter Świąt Bożego Narodzenia...

Do teraz... Bowiem dziś zaraz po Familiadzie o godzinie 14.30!!! TVP2 nadała film krótkometrażowy pt.: "Aria Diva" dozwolony (według dziwnych, zaniżonych standardów dwójkowych speców) od lat 12... Film opowiadał o lesbijskiej  fascynacji zamężnej kobiety i matki dwójki synów do jej sąsiadki  – śpiewaczki operowej. Była w tym filmie łazienkowa scena seksu pomiędzy bohaterką a jej mężem słyszana przez śpiewaczkę biorącą kąpiel w swoim domu. Były gołe piersi i  napięcie oraz dramaturgia wyboru pomiędzy rodziną a miłością do drugiej kobiety... było pytanie śpiewaczki o możliwość jej poślubienia przez naszą bohaterkę...

Hm... doprawdy film winien być ewentualnie wyemitowany późnym wieczorem i na wszelkie świętości!!! – nie dziś i nie o tej porze!!! Jaki cel miała telewizja publiczna emitując ten - nie mający żadnych odniesień świątecznych- film o takiej tematyce i z taką treścią w drugi Dzień Świat Bożego Narodzenia w porze obiadowej?

Są Święta, nie chcę używać negatywnie emocjonalnych zwrotów i wyrazów, ale... chętnie najzwyczajniej po prostu... dałbym w mordę włodarzom TVP2... zresztą po raz kolejny...

Jeszcze raz przepraszam za ten tekst, ale musiałem - mimo tak pięknego i wzruszającego okresu - wyrazić swój sprzeciw...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

piątek, 23 grudnia 2011

Kończcie Ichmościowie! Wstydu oszczędźcie!

Witam

Tak naprawdę to bardzo się cieszę, że chyba i może nie tylko na rozkaz A. Merkel na pogrzeb V. Havla nie wybrał się jej nad wyraz zapewne uniżony sługa D. Tusk. Równie mocno raduję się, że chyba i może nie tylko na rozkaz tandemu W.Putin-D.Miedwiediew nie żegnał tego wybitnego człowieka ich nad wyraz zapewne uniżony poddany B. Komorowski...

Wszak obaj panowie nie mogli się przecież spodziewać, że po ich odejściu Czesi – tak jak w przypadku śmierci śp. Prezydenta RP, Profesora Lecha Kaczyńskiego – ogłoszą po nich czeską żałobę narodową...

A poza tym śmiesznie i małostkowo obaj by wyglądali obok grona światowych Mężów Stanu...

A tak w ogóle to cieszyłbym się, gdyby B. Komorowski zaprosił D. Tuska wraz z J. Palikotem do swojej "budy" (niekoniecznie ruskiej... może być każda)  i tam zajęli się zakrapianym sowiecką wódką harabiowskim  bigosowaniem albo D. Tusk zaprosiłby pozostałych do ciepłego kurnika na peryferiach pruskich...

Może pora kończyć w tref* swą misyję Ichmościowie! Wstydu już więcej oszczędźcie mi, wielu moim rodakom a przede wszystkim Polsce"!

Pozdrawiam
*w ref - staropolskie "w sam raz"

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Życzę rdosnych i zwykłych, naszych polskich Świąt Narodzenia Pańskiego!

Witam

 Zbliżająca się Wigilia Narodzenia Pańskiego nastraja (winna nastrajać zawsze) radośnie...

Tak wiem, że nie zawsze życie niesie ze sobą słoneczne i radosne chwile, ale tak by się chciało aby - gdy już się pojawią - trwały wiecznie...

Często wydaje nam się, że ciąg zdarzeń bywa albo pasmem uśmiechu i radości, bądź też wiecznych złych rzeczy i porażek nazywanych przez nas pechem, "takim życiem" czy też losem, na który nie mamy wpływu. TAK NIE JEST. Nawet cierpienie uczy nas, że życie jest warte by żyć i cieszyć się nawet chwilami szczęścia... tego subiektywnego, odczuwanego nieraz tylko przez nas i naszych najbliższych. Widocznie trzeba nieraz podźwigać ciężary, żeby docenić radość życia i wzmacniać się nawet cierpieniem...

Dzisiaj jest czas zapominania o winach, czas wybaczania, więc życzę Wam wszystkim...

RADOŚCI WSZELAKIEJ I ZADUMY GŁĘBOKIEJ!

Chciałbym z okazji Świąt Narodzenia Pańskiego życzyć Wam Wszystkim i Waszym Najbliższym codziennego uśmiechu i radości wszelakiej. Niech te Święta będące symbolem Dobrej Nowiny i dla Was staną się Nowym Początkiem Waszego lepszego życia.

Nie życzę żadnej "magiczności", którą natrętnie wpajają nam wielbiciele medialnych magii i czarów ale zwykłej Pogody Ducha i małych oraz dużych radości. Zwyczajnie kochajcie innych tak jak byście chcieli być kochanymi. Oby ten czas przypominał Wam o tym jak można być szczęśliwym wśród najbliższych... I zdrowia oczywiście... i na ciele i - w dobie wszechogarniającej głupoty - na umyśle ;)

Bądźcie SZCZĘŚLIWI każdego dnia, zostawiajcie za sobą ślady mądrości, dobra i przyzwoitości. Dawajcie innym cząstkę siebie... tak bezinteresownie ku satysfakcji i pięknej ich wdzięczności. Nie ma nic piękniejszego niż świadomość, że naszym życiem zbudowaliśmy trwałe o nas miłe wspomnienie... bo tak naprawdę każdy z nas indywidualnie jest tylko kamieniem, który może stać się piaskiem... ale wspólnie z innymi możemy stworzyć góry, które będą trwały wiecznie...

Niech też wśród śpiewu kolęd, kolorowej choinki, karpia, wśród najbliższych i ze wzruszeniem... znajdzie się przerwy mała chwila na zadumę nad Naszą Ojczyzną, Naszym Patriotyzmem, Polską i Polakami... Może jednak warto po raz kolejny zawalczyć o naszą tożsamość narodową, historię, tradycję i polskość!

Jeszcze raz... Zwykłych w swojej prostocie i pogodnych, rodzinnych, polskich i tradycyjnie pięknych oraz wzruszających, chrześcijańskich Świąt Narodzenia Pańskiego.

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

czwartek, 22 grudnia 2011

Z czego się śmialiśmy w PRL? I czy dalej nas to śmieszy?

Witam

Humor polityczny święci swoje największe triumfy wtedy, gdy ograniczana jest wolność słowa... Powojenny okres komunistyczny, gdzie nastąpiło zmonopolizowanie władzy w rękach "jedynie słusznej opcji politycznej" spowodował, że społeczeństwo nie mając prawie żadnej możliwości swobodnego wypowiadania własnych przekonań, niejako z konieczności uciekało się do drwiny, szyderstwa i dowcipu wymierzonego przeciwko władzy i jej instytucjom. Również publicyści, którzy pisząc oficjalne teksty stosowali swoistą "autocenzurę" poprzez anegdotę i żart starali się przekazywać swoje prawdziwe opinie i przemyślenia. Ówczesne dowcipy były - z jednej strony - formą protestu i buntu przeciwko narzuconej nam przez Sowietów władzy i socjalistycznej rzeczywistości a - z drugiej strony - poprzez wyszydzanie i kpinę, wołaniem o ład, sprawiedliwość, kompetencję i powrót do demokracji.

Przeglądając swoją biblioteczkę, zupełnie przez przypadek,  natknąłem się na zapomnianą książeczkę zatytułowaną: "Dowcip surowo wzbroniony". Wydana została w roku 1990 a w swojej treści stanowić miała małą antologię polskiego dowcipu politycznego lat 1944-1982... Czytając te dowcipy okazuje się, że wiele z nich jakże jest aktualnych do dziś i wystarczyłoby zmienić podmiot szyderstwa, by stały się obecnie bardzo trafnym i jednocześnie w sumie smutnym opisem naszej rzeczywistości... Bo czyż i dzisiaj nie mamy zmonopolizowania władzy w rękach "jedynie słusznej opcji politycznej"? Czy dziś nawet za dowcip i humor nie zamyka i nie nęka się zwykłych ludzi? (vide: autor strony antykomorowskiej czy osoby gloryfikujące Pierwszego Mającego Tolę w III RP). Czy dziś dziennikarze piszący i gaworzący w mediach nie stosują autocenzury i nie przekazują nam tego, co zostało im nakazane przez władzę lub jej michnikoidalnych akolitów? Czy dziś nie moglibyśmy np. śmiać się z dowcipów takich jak np.: "Absolutnie prawdziwa informacja w Trybunie Ludu? Data wydania" lub "– Jaka jest różnica pomiędzy gazetą a radiem i telewizją?   – W gazetę można chociaż zapakować śledzie...."?.

Mottem wprowadzającym do wymienionej antologii są słowa Bertolda Brechta: "Nieznośnie jest żyć w kraju, w którym nie ma poczucia humoru, ale jeszcze nieznośniej żyć tam, gdzie poczucie humoru jest do życia konieczne"... 

Mi osobiście ten humor jest do życia w III RP coraz bardziej potrzebny i jakoś ze smutkiem stwierdzam, że chyba obecnie nastały jeszcze gorsze czasy niż za komunizmu, bo przestaliśmy się już nawet śmiać, tworzyć dowcipy i nawet nie zauważamy już, że żyjemy w absurdalnej rzeczywistości...

Może więc warto przypomnieć sobie, że kiedyś potrafiliśmy się szyderczo śmiać z totalitarnej władzy i zauważać jej groteskowość a jako, że miesiąc grudzień nierozerwalnie kojarzy nam się ze Stanem Wojennym, Solidarnością oraz jej doradcami, którzy stali się włodarzami w III RP pozwolę sobie przytoczyć kilka - subiektywnie wybranych - ówczesnych dowcipów z owej antologii...

-----------------------------------------------------
(str. 37)
Szczególnie w pierwszej połowie lat 50-tych wyjątkowo duzo Żydów było u władzy, w partii i rządzie. Zatem nic dziwnego, że Żyd z USA, który przyjechał do polski bierze Bermana, pierwszego po Bierucie, na spytki:
– Kto to jest ten Minc od planowania?
– Nasz – mówi Berman.
– A Zambrowski, taki aktywny wszędzie?
– Nasz.
– No, a Modzelewski, od spraw zagranicznych?
– Też nasz.
– A ten najważniejszy, Bierut?
– To taki goj, pod którego szyldem prowadzimy ten cały interes.

-----------------------------------------------------
(str. 24)
Na zebraniu wśród górali, przed referendum w 1947 roku, agitator z PZPR stale używa określenia "należy iść z prądem". Po referacie ma być dyskusja. Górale wypchneli na środek wygadanego starego Macieja, który mówi do agitatora:
– Ja cłowiek nie ucony. Ale jako zem rybak, to wam powiem: z prądem, to wicie, byle gówno płynie, a pod prąd ino ślachetna ryba.

-----------------------------------------------------
(str. 22)
Tramwajem jedzie ksiądz i oficer UB.
– Tramwajem księżulku, tramwajem... – podrwiwa sobie UB-ek. – A przed wojną to powozik był i koniki, gospodyni i parobek.
– Myli się pan – odpowiada ksiądz. – I teraz jest gospodyni, sa koniki i powozik. parobka tylko nie ma, bo poszedł do UB na oficera.

-----------------------------------------------------
(str. 133)
Wałęsa nie przyszedł do stoczni na spotkanie z robotnikami. Zaniepokojeni stoczniowcy pytają gdzie jest przewodniczący "Solidarności".
– Pojechał do Moskwy – słyszą w odpowiedzi.
– A po co?
– Rozmawiać z Rosjanami, bo z polskim rządem nie mogą oni dojść do porozumienia

-----------------------------------------------------
(str. 135)
W zaświatach Jaruzelski rozmawia z Hitlerem i mówi:
– Gdybym ja miał twoje wojsko, w dwa dni rozprawiłbym się z "Solidarnością".
– A gdybym ja miał twoją telewizję – mówi Hitler – świat do dziś nie dowiedziałby się, że przegrałem wojnę!

-----------------------------------------------------
(str. 140)
Jaruzelski bierze udział w teleturnieju "Wielka Gra".
– Co by Pan zrobił – pyta prowadzacy – gdyby ponownie powstała "Solidarność"?
Jaruzelski zbyt długo sie zastanawia, więc spikerka ponagla:
– Prosimy o odpowiedź, bo czas mija.
– ... będę strzelał...

-----------------------------------------------------
(str. 140)
Rosjanin przyjechał do polski w stanie wojennym. Zamieszkał w hotelu, skąd chce zadzwonić do znajomych. Podnosi słuchawkę i słyszy:
– Rozmowa kontrolowana, rozmowa kontrolowana. Rozmowa kontrolowana...
Zdumiony odkłada słuchawkę i z podziwem mówi sam do siebie:
– Ot, kultura, ot Europa, uprzedzają...

-----------------------------------------------------
(str. 141)
Milicjanci wysiadają z samochodu "Polonez" i zatrzymują pijanego mężczyznę:
– Prosimy do "Poloneza".
– Z dziwkami nie tańczę - odpowiada pijak.

-----------------------------------------------------
(str. 142)
Dziennikarz pyta Breżniewa:
– Towarzyszu sekretarzu generalny, dlaczego po zamachu na papieża nie wysłaliście od razu specjalnej depeszy z wyrazami ubolewania?
– Obawiałem się, żeby nie doszła za wcześnie.

-----------------------------------------------------
(str. 143)
Goldberg pyta Rosenberga i już z daleka woła:
– Słyszałem, że zapisałeś się do partii.
– Tak, to prawda.
– Czyś ty zwariował!? Po sezonie?!

-----------------------------------------------------
(str. 144)
– Słyszałeś o największej kradzieży w Polsce Ludowej?
– Nie. A co ukradziono?
– Dno i teraz nie ma nawet od czego się odbić...

-----------------------------------------------------
(str. 144)
– Jakie są osiągnięcia reformy gospodarczej w PRL?
– Takie, że nawet reformy są nie do osiągnięcia.

-----------------------------------------------------
(str. 146)
Gazety podają, że jest coraz więcej masła, tymczasem nie ma ani więcej masła, ani mleka. Czy mozna wierzyć w dane podawane przez rząd i prasę?
– Tak, w Polsce doi się nie tylko krowy...

-----------------------------------------------------
(str. 147)
Szczyt bezczelności towarzysza partyjnego:
– Manipulować członkiem pod płaszczykiem generała.

-----------------------------------------------------
(str. 147)
– Dlaczego nowe związki zawodowe są niezależne?
– Bo nikomu na nich nie zależy.
– A dlaczego są samorządne?
– Bo sam rząd je stworzył.

-----------------------------------------------------
(str. 148)
Do 1956 roku rządzili stalinowcy, po 1956 roku – gomułkowcy, po 1970 roku – gierkowcy, teraz rządzą – recydywiści.

-----------------------------------------------------
(str. 150)
Komitet Centralny PZPR chce zorganizować polowanie na cześć zachodniego polityka. Aby wypadło ono najlepiej, partia wysyła swego przedstawiciela do przedwojennego hrabiego po radę.
– Przede wszystkim: kto ma wziąć udział w tym polowaniu? – pyta hrabia.
– Jaruzelski, Rakowski, Urban...
– Ja nie pytam o sforę, ale o gości...

-----------------------------------------------------
(str. 150)
Idzie chłop ulicą i niesie telewizor.
– Zepsuty? – zagaduje go znajomy.
– Nie niosę do kościoła.
– A to dlaczego?
– Bez przerwy kłamie i kłamie. Czas, żeby się wyspowiadał.

-----------------------------------------------------
(str. 151)
– Słyszałeś najnowszy dowcip?
– Nie, powiedz.
– Sekretarka Jaruzelskiego przychodzi do pracy i widzi, że Jaruzelski się powiesił na lampie...
– I co dalej?
– Dalej tez nie wiem, ale przyznasz, że początek jest bardzo udany!

-----------------------------------------------------
(str. 37)
Wojewoda płocki dzwoni do Jaruzelskiego:
– Ratujcie towarzyszu, lód przed Płockiem ruszył!
– Wszystkich internować! - – pada odpowiedź.

-----------------------------------------------------
(str. 153)
Żona generała przychodzi do zony premiera i skarży się:
– Wyobraź sobie, że ludzie mówią, że mój stary ma nieślubne dziecko.
– Coś ty, to fantastycznie!
– Co ty opowiadasz?!
– Twój stary zrobił nareszcie coś, co ma ręce i nogi.

-----------------------------------------------------
(str. 155)
Do lekarza wenerologa przychodzi milicjant (ZOMO-wiec). Po zdjęciu spodni okazuje sie, że do genitaliów ma przywiązana wagę.
– Co to jest? – pyta zdumiony lekarz.
– A bo, panie doktorze, kolega też złapał tą chorobę. Nie przywiązywał do niej wagi i później musiał się długo leczyć.

-----------------------------------------------------
(str. 156)
– Jak jest przyczyna śmierci Breżniewa?
– Zatelefonował do niego Jaruzelski o powiedział: zwalniamy Wałęsę!


-----------------------------------------------------
(str. 157)
– Dlaczego Jaruzelski ma długą drogę do WC?
– Bo z każdym gównem jeździ do Moskwy!

-----------------------------------------------------
(str. 157)
– Dlaczego Jaruzelski w Polsce chodzi w mundurze wojskowym, a gdy jedzie do Moskwy to ubiera zwykły garnitur?
– Bo okazuje się, że w Polsce przebywa służbowo, a tam jest u siebie w domu.

-----------------------------------------------------
(str. 41)
– Czy się różni polska konstytucja od amerykańskiej?
– Właściwie niczym, bo one gwarantują wolność wypowiedzi, tyle że polska nie gwarantuje wolności po wypowiedzi.



Źródło dowcipów: Dowcip surowo wzbroniony. Antologia polskiego dowcipu politycznego, Wydawnictwo COMER, Toruń 1990

Pozdrawiam

P.S.

Postaram się od czasu do czasu przytoczyć jeszcze kilka dowcipów z tej książeczki. Niemniej czytając je ze smutkiem stwierdzam, że tak naprawdę owe anegdoty oddają tak naprawdę prawdziwą rzeczywistość i niekoniecznie ta z czasów PRL...

I jeszcze jedno... Na poniższej fotografii odwrotnej strony okładki wydawnictwo chwali się, iż było ostatnim, które uzyskało pozwolenie na druk i rozpowszechnianie od Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, czyli cenzury... Dziś już nawet cenzura stała się niepotrzebna, bo i po co, skoro wszyscy mówią jednym, PO-wskim, unijnym i marksistowskim głosem michnikowszczyzny, jesteśmy inwigilowani i podsłuchiowani najbardziej na świecie a niepokornych zwyczajnie się zamyka, sądzi lub pałuje albo skazuje na niebyt zawodowy i ekonomiczny?


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Pierwsze refleksje po obejrzeniu idącego na wojnę towarzysza Wolskiego...

Witam

Obejrzałem dziś, sławny już film Roberta Kaczmarka i Grzegorza Brauna pt.: "Towarzysz generał idzie na wojnę"...

Moim zdaniem film ten winni obejrzeć (wraz z wcześniejszym: "Towarzysz Generał") wszyscy Polacy, niezależnie od poglądów i stosunku do osoby generała Wolskiego vel. W. Jaruzelskiego a w szczególności każdy uczeń szkoły średniej... Może kiedyś, kiedy Polska będzie naprawdę wolna, suwerenna i demokratyczna, tak się stanie...

Jestem pełny szacunku dla twórców filmu, niemniej mam do nich żal... odarli mnie z resztek złudzeń i już ostatecznie zabrali mi moją patriotyczną, młodzieńczą i idealistyczną przeszłość lat 80-tych i 90-tych XX wieku... Czuję się tak, jakbym dostał siarczysty cios w szczękę, został oszukany i poniżony przez najbliższego przyjaciela lub zdradzony przez ukochaną partnerkę... Autorzy dla mnie dziś stali się dostarczycielami "anonimowej koperty", którą zostawili mi pod drzwiami domu abym mógł znaleźć w niej fotografie "zdrady", zdrady przeczuwanej od dawna, która była niemal pewnością, ale odsuwaną gdzieś w zakamarki duszy...

Wolę jednak prawdę od fałszu i zakłamania a mój żal, złość, gorycz i gniew zamienione w smutek mogę tylko kierować wobec zdrajców i oszustów...

Mogę też podzielić się z Wami moimi pierwszymi refleksjami, które niedługo postaram się przedstawić w bardziej syntetyczny sposób...

Myśl pierwsza... Polska od 1943 roku, czyli od zamachu na generała W. Sikorskiego oraz po konferencjach w Teheranie, Jałcie i Poczdamie aż do dzisiaj nie była i nie jest ani wolna, ani niepodległa, ani suwerenna. Fakt celowej jej degradacji i niszczenia narodu polskiego wydaje się najbardziej widoczny właśnie od 4 lipca 1943  do marca 1968 i od 1976 roku (powstanie KOR) do dzisiaj...,

Myśl druga (nie nowatorska, ale warto to przypominać zawsze)... W okresie PRL wszystkie decyzje kadrowe oraz dotyczące polityki wewnętrznej w Polsce podejmowane były w ZSRR. Generał Wolski - co można zobaczyć w filmie - wyrażał uniżoną wdzięczność Leonidowi Iljiczowi Breżniewowi za to, że dostąpił zaszczytu zostania I Sekretarzem KC PZPR a gdy chciał zrezygnować z funkcji premiera to towarzysze sowieccy stanowczo nakazali mu pełnić ją dalej... Oczywiście łatwo z tego wywnioskować, że również "polski okrąglak" w 1989 roku nie byłby możliwy bez zgody władz sowieckich...

Myśl trzecia... W 1981 roku sowieci w żadnym razie nie mieli zamiaru interweniować w Polsce. Skłonni byli nawet do akceptacji przejęcia władzy przez "Solidarność", co zapewne było o tyle łatwiejsze, że po Prowokacji Marcowej (a i wcześniej oczywiście) "wierchuszka" i doradcy Solidarności byli zinwigilowani zarówno przez UB-ecję jak i sowiecka informacje wojskową... Sowieci po prostu bali się wejść do Polski oraz byli osłabieni wojną w Afganistanie i reakcją na tę wojnę USA (embargo). Zdawali sobie sprawę, że  - jak to, w odniesieniu do 1968 roku, ujął jeden z towarzyszy - "Polacy to nie Szwejki" a do Solidarności należy 10 milionów Polaków. Niebagatelną przeszkodą była też możliwość pogłębienia embarga na dostawy zboża i technologii z USA i Europy oraz wstrzymania przez Zachód importu rosyjskich: ropy i gazu...

Myśl czwarta... W filmie dowiadujemy się, że generał Wolski planował Stan Wojenny już w sierpniu 1980 roku a jedynym obszarem wątpliwości nie było czy, ale kiedy zaatakować naród polski. Koszmarem Wolskiego była też cały czas obawa związana z reakcją Solidarności i Polaków na Stan Wojenny oraz osoba papieża Jana Pawła II... Sądzę, że Wolski wprowadzając Stan Wojenny przypuszczalnie dobrze wiedział, że "władze i marksistowscy doradcy Solidarności" są niejako po jego stronie, co powoli - np. po słowach B. Geremka - staje się chyba dla wszystkich oczywistością. Może - w związku z tym, że jakoś JPII nie udało się pozyskać do współpracy a zawsze oddawał najwyższą cześć Matce Boskiej  - należy jeszcze raz dogłębnie zanalizować możliwe i hipotetyczne "źródła" powstania pomysłu zamordowania naszego Papieża oraz środowiska, które zamach akceptowały ?

Myśl piąta... Nigdy w historii nie zdarzyło się, aby Polak posyłał polskie wojsko na Polaków.  Sowieci byli szczęśliwi, że Wolskiemu udało się spacyfikować polski naród jego "własnymi rękoma". Jeżeli więc Wolski był Polakiem jest najgorszym zdrajcą Ojczyzny, natomiast jeżeli obywatelem sowieckim, to jest i był od początku naszym wrogiem... Jak zatem można ocenić i za kogo uważać ludzi zasiadających z wrogiem lub zdrajcą do "okrąglaka"? Moim zdaniem - jeżeli byli Polakami - są też prawdopodobnie zdrajcami, a jeżeli nimi nie byli i realizowali przy "stoliczku" obce nam interesy, to są prawdopodobnie li tylko wrogami Polski, polskości i narodu polskiego...

Myśli napływa więcej... Nieraz nawet przerażają swoją treścią, ale zawsze - wobec faktu ukrywania przeszłości - można myśleć, mieć wątpliwości, zadawać pytania i zastanawiać się stawiając przeróżne tezy i hipotezy. Mam nadzieje, że kiedyś będzie można naszą niedawną historię poznać a hipotezy zweryfikować: odrzucając je jako fałszywe, lub przyjmując jako prawdziwe...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

sobota, 17 grudnia 2011

Może tak Komisja Śledcza do zbadania "prowokacji" w dniu 11 listopada?

Witam

Przeczytałem dziś bardzo dobry tekst A może BUDAPESZT już się zaczął, tylko my o tym nie wiemy? (podziękowanie za jego wskazanie dla demonicy z niepoprwani.pl), w którym autor opisuje budapesztańską prowokację ulicznych zamieszek zrealizowaną przez rządzącą (do niedawna)  na Węgrzech lewicę... prowokację niemal identyczną, której chyba dokonały polskie władze podczas polskiego Marszu Niepodległości w dniu 11 listopada 2011 roku.

Tamta prowokacja zakończyła się ostatecznie klęską wyborczą prounijnej, marksistowskiej i totalitarnej władzy "cynicznych bandytów Premiera Ferenca Gyurcsánya". Stało się to możliwe dzięki  zbadaniu przez niezależne grono prawników (Cywilny Komitet Prawny) okoliczności powstania i przebiegu tych oraz wcześniejszych zamieszek (przejęcie przez "opozycję" gmachu telewizji)  i udowodnieniu, że zostały one ""perfidnie wygenerowane przez prowokatorów, których  wraz ze swoimi współbandytami stale skomlącymi o „terrorystycznym zagrożeniu ze strony skrajnej prawicy“, którego na Węgrzech nie ma! — osobiście wynajął Premier Gyurcsány"". Dodatkowym elementem pozwalającym na udowodnienie i poznanie przez obywateli antydemokratycznego i przestępczego funkcjonowania  rządu a'la "węgierskiego D. Tuska"  była możliwość zobaczenia tej prowokacji w niektórych mediach... (źródło cytatów: j.w.)

W swoim -  dotyczącym polskiego Marszu Niepodległości - poście pt.: Narracja, antagonizowanie, atomizacja i żal... pisałem m.in.: (tekst przedzielony liniami przerywanymi)

------------------------------------------------------

"Fakt jest niezaprzeczalny. Była to nieudana prowokacja wszystkich, którzy do niej dążyli. Z jednej strony, na pewno jej inicjatorem i kreatorem była szeroko pojęta władza, której ramieniem wykonawczym stała się Hanna Gronkiewicz-Waltz oraz Policja a "promotorem" lewackie i ideowo antypaństwowe środowiska Krytyki Politycznej i "michnikowszczyzny". Z drugiej strony jej sprawcami mogły być też środowiska dążące do skanalizowania prawej strony sceny politycznej i jej zradykalizowania.

Hanna Gronkiewicz - Waltz popełniła wiele domniemanych (do sprawdzenia przez prokuraturę i sądy) przestępstw: umyślnego lub nieumyślnego bezpośredniego i pośredniego zagrożenia życia obywateli, niedopełnienia obowiązków Prezydenta Warszawy, działania na szkodę mienia publicznego (niszczenie tegoż podczas tzw,: "zamieszek"). Wszystkie te i ewentualnie inne potencjalne zarzuty mogą być postawione jako wynik jednej jej decyzji: wydania zgody na zorganizowanie "kolorowej Niepodległej" w tym samym miejscu i czasie, gdzie miało odbyć se również inne zgromadzenie publiczne. Obie te demonstracje miały niejako przeciwstawne cele, które implikowały 100% możliwość wystąpienia agresji po obu stronach. Za ten fakt wobec pani Prezydent Warszawy winno być wszczęte z urzędu prokuratorskie śledztwo.

Policja okazała się tyleż nieudolna, co sama prowokowała do przestępstw (brak reakcji na agresję oraz brak właściwej formy ochrony Marszu Niepodległości) a także sama je popełniała (bicie niewinnych ludzi przez policyjną chuliganerię). Donald Tusk powinien co najmniej zawiesić szefa Policji a nie gloryfikować tejże policji przejawów bezprawia.

Również więc Donald Tusk słowami o dobrej pracy policji okazał się domniemanym przestępcą przynajmniej w zakresie tzw.: poplecznictwa (który to zarzut można postawić też policji i HGW czy np. prokuraturze), t.j.: "utrudnianiu lub udaremnianiu postępowania karnego przez udzielenie pomocy sprawcy przestępstwa poprzez: ukrywanie sprawcy, zacieranie śladów przestępstwa, odbywanie kary za skazanego, kierowanie śledztwa na fałszywy trop, ułatwianie sprawcy ucieczki z miejsca przestępstwa, pozostawienie spraw swojemu biegowi mimo informacji o popełnieniu przestępstwa (prokurator nie wszczyna śledztwa, mimo że wie, że przestępstwo zostało popełnione i kto się go prawdopodobnie dopuścił), udaremnianie wszczęcia postępowania karnego". Niewątpliwie też jeszcze ochrona lub ukrywanie sprawców podlega przecież karze...

Przestępstwo sprawstwa popełniło też środowisko Gazety wyborczej i Krytyki Politycznej spraszając niemieckich anarcho-lewaków i wielotygodniowo nakręcając "spiralę nienawiści". Nie wiem czasem czy nie należy tych środowisk uznać za głównych inspiratorów przestępstwa. Nakłanianie doń jest też przestępstwem a ułatwienie jego dokonania również (też za udzielanie schronienia recydywistom podczas popełniania przez nich kolejnych przestępstw). Ponadto te środowiska były inspiratorem i kreowały zamieszki... Przecież nikt z organizatorów Marszu Niepodległości ani razu nie mówił o agresji, walce z anarchistami, blokowaniu "kolorowej", zadymie, itp. Oni organizowali pokojowy marsz patriotyczny. To środowiska GW i KP werbalnie dawały wyraz chęci wywołania burd ulicznych i zamieszek. To ich usta i pióra nawoływały świadomie do popełnienia przez innych przestępstwa. Jak wspomniałem, nakłanianie do przestępstwa jest również ścigane i karane. Prokuratura winna wobec tego chyba wszcząć znów kolejne śledztwo.

Zauważmy raz jeszcze. Uczestnikom i organizatorom Marszu Niepodległości nie można zarzucić dążenia do popełnienia przestępstwa ani innych działań karalnych. Jeżeli zaś doszło do indywidualnych przewinień, to one podlegają indywidualnej procedurze wyjaśniającej i karno-sądowej. Domniemane świadome dążenie i sprawstwo przestępstwa znajduje się li tylko w środowiskach GP, KP, Urzędu Miasta i Policji.

Mało tego! Uważam też, że prowokatorzy z kręgów "szeroko rozumianej obecnej władzy" chcieli też doprowadzić do umiędzynarodowienia wykreowanego przestępstwa poprzez świadomy brak ochrony Marszu Niepodległości oraz pozwolenie na jego swobodne przejście obok Ambasady Federacji Rosyjskiej i Gmachu URM. Liczono zapewne na skrajnie emocjonalny atak maszerujących na rosyjską ambasadę i wywołanie burd antyrosyjskich. Łatwo sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby do takich ataków doszło... Podobnie z budynkiem będącym we władaniu Donalda Tuska... Można się więc zastanowić, - skoro nie ochraniano marszu liczącego od 20 do 100 tysięcy osób - czy polskie służby właściwie wobec tego ochraniały Ambasadę Rosji i jej eksterytorialność oraz gmachy administracji publicznej. ... Kolejne przestępstwo?...

------------------------------------------------------

 Od 11 listopada 2011 minęło już prawie 5 tygodni... Uważam, że - analogicznie jak na Węgrzech - polski obóz rządzący dopuścić się mógł  podobnych przestępstw, kreując i prowokując a także wzbudzając zamieszki w Warszawie. Jeżeliby okazało się, iż faktycznie tak było, to najmniejszą karą winna być dymisja obecnego rządu...

Cieszę się, że podejmowane są pozaparlamentarne działania (zobacz np.: NE i BM24) mające na celu wyjaśnienie okoliczności zamieszek i monitorujące dotychczasowe postępowanie "wokół nich" polskich organów sądowo-prokuratorsko-policyjnych.

Niemniej uważam jednak , że ze ze względu na fakt domniemanego współudziału w ewentualnym przestępstwie (o skali najwyższej wagi państwowej - przeciw demokracji, państwu i narodowi polskiemu) władzy wykonawczej a teraz sądowniczej, wyjaśnieniem wszystkich jego aspektów winna zając się polska władza ustawodawcza, czyli Parlament RP.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby powołanie przez parlamentarzystów odpowiedniej Parlamentarnej Komisji Śledczej...

Wiem, że instytucja ta została już celowo wielokrotnie ośmieszona i strywializowano jej znaczenie. Wiem też, że istnieje nikłe prawdopodobieństwo jej powołania (reprezentanci domniemanych przestępców dysponują niestety większością parlamentarną), ale uważam, iż sama inicjatywa oraz dyskusja wokół niej mogłyby znacznie przybliżyć nam - moim zdaniem tragiczną dla Polski - prawdę o totalitaryzacji przez PO-PSL oraz III RP naszej Polski. Jeżeliby stało się inaczej to byłbym szczęśliwy dowiadując się, że od 1989 roku Polska jest demokratyczna, wolna, sprawiedliwa, niezawisła, praworządna i suwerenna...

Zwracam się więc do parlamentarzystów PIS i SP o zainicjowanie powołania takiej Komisji Śledczej* a do parlamentarzystów PO, PSL, RP, SLD o udowodnienie mi i Polakom, że naprawdę żyjemy obecnie w demokratycznej Wolnej Polsce!

Podobno... gdy nie ma się nic zdrożnego i hańbiącego do ukrycia nie można się bać  ujawnienia prawdy...

Pozdrawiam

*Jeżeli już taką próbę podjęto i powielam pomysł takowej inicjatywy to... na moje usprawiedliwienie powiem tylko tyle, że muszę nieraz trochę popracować, przespać się choć kilka godzin, od czasu do czasu poleniuchować i... nieraz pewne wydarzenia umykają w ogromnej ilości "szumiących" informacji... 

P.S.

"Wiele w życiu musimy. Ale nie musimy czynić zła. A jeśli jakaś siła, jakiś strach, zmusza nas do czynienia zła, to nie zmusi nas do tego, byśmy tego zła chcieli. Tym bardziej nie zmusi nas do tego, abyśmy trwali w tym chceniu. W każdej chwili możemy wznieść się ponad siebie i zacząć wszystko od nowa".


Ks. Prof. Józef Stanisław Tischner

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 14 grudnia 2011

W TVP2 grasują okultyści albo jeszcze jacyś gorsi szaleni odmieńcy!

Witam

Nie wiem czy się śmiać, czy płakać. Czy może raczej z pobłażaniem i politowaniem pochylić się nad niechybnie już szaleństwem lub niezdrową fascynacją okultyzmem i wiarą w czarną moc czarodziejskich sił zła... wyrażaną od czasu do czasu w programach i serialach nadawanych przez TVP2.

Niedawno w poście Morderczy księżycowy kamień - szalona promocja magii w TVP! pisałem jak to główna bohaterka serialu "M jak Miłość" zapewne zginie (pisałem przed emisją odcinka, w którym rzeczywiście zginęła), bowiem nie wzięła ze sobą w podróż jakiegoś bzdurnego amuletu: "Obejrzany przeze mnie odcinek kończył się dramatycznym wołaniem męża, który z przerażeniem zauważył, że jego Hanka nie zabrała ze sobą w podróż podarowanego od niego "księżycowego kamienia". Ten kamień miała nosić cały czas na szyi jako talizman ich wiecznego szczęścia i drugiej młodości ich miłości... Hanka odjechała samochodem bez kamienia... a on tkwił w dłoniach patrzącego za nią zdruzgotanego M. Mostowiaka... Dziś Hanka w serialu umrze... Nie wiem czy będzie to wypadek samochodowy... Raczej tak... Umrze... bo nie zabrała ze sobą "księżycowego kamienia"...Doprawdy... Nergal w TVP2, wizjonerka i czarodziejka jako jedna z bohaterek nowego show TVP1 "Lubię to", sobotni w tymże programie horror o laleczkach voodoo zaczynający się o 22.15, raczej poważne wywiady z wróżbitą w satyrze nadawanej przez TVP2, pacjent przepowiadający przyjazd córki jednej z bohaterek w "Na dobre i na złe". Zastanawiam się czy to czasem nie jakiś objaw niezdrowej fascynacji lub szaleństwa włodarzy obecnej telewizji publicznej? A może zupełnie coś innego?".

Niestety, choroba scenarzystów i reżyserów albo kreatorów ich twórczości szerzy się dalej...

W ostatnim odcinku tegoż serialu "M jak Miłość" znów dało się zauważyć przejawy okultyzmu i wiary w moc sprawczą niektórych niemal magicznych czynności... Zaserwowano nam przekaz, iż w trudnych sytuacjach najlepiej rzucić monetą... a ona nam wskaże dobre i właściwe dla wszystkich rozwiązanie. W tym przypadku jeden z bohaterów zastanawiał się czy powiedzieć wszystkim prawdę o tym , że ojcem mającego przyjść na świat dziecka jednej z bohaterek - Marty jest narzeczony siostry nieżyjącej już Hanki. Moneta "odpowiedziała", że lepiej od razu nie mówić i poszukać usprawiedliwienia dla relatywizacji zła, czyli wyboru mniejszego zła...

Ostatecznie kłamstwo zwyciężyło...

I zauważmy jeszcze jedną rzecz... Kłamstwo zwyciężyło a - w dużej przenośni - "moneta" zapewne sprawi to, że uśmierci nienarodzone dziecko Marty... Dla usprawiedliwienia bowiem kłamstwa i sprawienia, że ukrycie ciąży Marty  było dobrym wyjściem prawdopodobnie w serialu dokona się być może unicestwienia dziecka, czyli źródła problemu, który mógłby podobno wyrządzić tyle szkód...

Niezależnie jednak jak dalej potoczą się losy bohaterów i czy w końcu to kłamstwo wyjdzie na jaw, to zakończenie tego odcinka zostawiło namiastkę jakiejś ulgi i sympatii za jego zatajenie, stało się  cokolwiek dziwnym przesłaniem...... Szczęśliwie dla wszystkich "monetowy los" sprawił i może sprawi w przyszłości, że zniknie problem odpowiedzialności za zło i wyrządzaną krzywdę innym...  Czy publiczna TVP sugeruje nam zatem, że najlepiej zniszczyć przyczynę (źródło) kłamstwa (zła) niż do niego się przyznać i ponosić konsekwencję swoich niecnych czynów? Czy do takich rzeczy ma nakłaniać nas "rzucona moneta"?

Może dla niektórych moje zastrzeżenia, wątpliwości wydają się trochę przesadzone, albo wyolbrzymione. Pamiętajmy jednak, że seriale oglądają miliony ludzi i dla wielu z nich są one nie fikcją, ale niemal rzeczywistością...

Warto więc - w kontekście powszechnej relatywizacji wszelkich wartości - pamiętać, że nie istnieje mniejsze zło! Jest albo dobro, albo zło. "Każde nawet najmniejsze zło jest tym największym złem a każde nawet najmniejsze dobro również jest największym, ale dobrem..." oraz "dawanie dobroci wraca w dwójnasób a dawanie zła i nienawiści w końcu wraca do ciebie też w dwójnasób i często w postaci kosy, która może zabić...".

A tak jeszcze ku refleksji...

Ileż to spokoju ducha wnosi uwolnienie się od okultystycznych zabobonów, przesądów, wiary w talizmany czy amulety... Nie musimy się o nic martwić, możemy wstać prawą lub lewą nogą, możemy kochać czarne koty i być bez guzików zobaczywszy kominiarza. Wtedy np. - miast szukać gorączkowo guzika i później martwic się, że spotka nas jakiś pech lub szczęście się od nas odwróci - możemy się do niego po prostu uśmiechnąć.. i nie zamartwiać się wtłaczanymi w nas i zniewalającymi naszą wolę przesądami. Bez nich możemy się cieszyć każdym dniem, przyrodą, czystym sercem i być życzliwym dla innych.  Dlaczego mamy się martwić tym, że wstaliśmy lewą nogą albo zawróciliśmy z drogi? Po co mamy się zastanawiać i zamęczać, czy odpukaliśmy w niemalowane drewno trzy czy cztery razy?

Ileż to wewnętrznych zmartwień i utrapień duszy byśmy się pozbyli, gdyby nie współczesna kreacja człowieka doskonałego a'la Barbie i Ken. A ileż byśmy zaoszczędzili nie wydając naszych pieniędzy np. na niszczące nasze zdrowie medykamenty odchudzające lub operacje plastyczne?

Człowiek, każdy człowiek jest piękny. O jego pięknie świadczy tylko to, co ma w środku... jakie wartości reprezentuje. Bądźmy szczęśliwi każdego dnia a nie bawmy się w jakieś okultystyczne zabobony. To nie grosik nam przynosi szczęście, ale to czy na to szczęście zasługujemy naszym życiem... "Szczęście to codzienne odczuwanie własnego istnienia...". Bądźcie więc każdego dnia wolni od wszystkich złych myśli i niepotrzebnych zmartwień, zostawiajcie za sobą ślady mądrości, dobra i przyzwoitości. Dawajcie innym cząstkę siebie... tak bezinteresownie ku satysfakcji i pięknej ich wdzięczności. Nie ma nic piękniejszego niż świadomość, że naszym życiem zbudowaliśmy trwałe o nas miłe wspomnienie... I żyjcie w prawdzie... ona naprawdę wyzwala...

Pozdrawiam

P.S.
Jeżeli kogoś uraziłem lekką patetycznością, to z góry przepraszam...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

wtorek, 13 grudnia 2011

Szczytowanie hipokryzji, obłudy i manipulacji w TVP1...

Witam

Obrzydliwość... Skończył się właśnie film dokumentalny w TVP1 zatytułowany "Obława"... Dawno nie widziałem aż takiego propagandowego przekazu. Powtórzę... obrzydliwość!!!

Swoje internowanie i okres Stanu Wojennego wspominali m.in.: B. Komorowski,  Anna Komorowska, S. Niesiołowski, W. Bartoszewski, W. Kuczyński, T. Mazowiecki... i inni...

1) B. Komorowski – Prezydent RP, fałszywy hrabia, mąż swojej żony, myśliwy... który w głębi Rosji bardzo lubił polować na głuszce... zresztą wspólnie z J. Palikotem a po polowaniu KGB-iści donosili im wódeczkę...,
2) Anna Komorowska – Rodzice prezydentowej: Hana Rojer, która podczas okupacji zmieniła nazwisko na Józefa Deptuła oraz Jan Dziadzia byli funkcjonariuszami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a później MSW. W końcu lat 60-tych w czasie czystek antysemickich zwolnieni z komunistycznego ministerstwa odpowiedzialnego za masowe krwawe represje na Polakach, ale pozostali aktywnymi działaczami PZPR.
3) S. Niesiołowski vel. Myszkiewicz – ociekający nienawiścią działacz PO, który wspaniale umiał informować spec-służby PRL o poczynaniach swoich kolegów, opozycjonistów,
4) W. Bartoszewski - magister (może?), zwolniony z Oświęcimia (sic!), fałszywy profesor, z ustami ociekającymi jadem...

Nie chce mi się pisać więcej...

Film kończył się fragmentem utworu Jacka Kaczmarskiego pt.: "Obława"...

Żenujące...


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Wolski i Bolek, i ich... Stan Wojenny?

Kiedyś w przypływie fascynacji historią swojej rodziny napisałem w osobistym notatniku: „Pamiętaj czym była twoja przeszłość, czym jest twoja teraźniejszość, bo od tego zależy jaka będzie twoja przyszłość!”.

Sądzę, że sens tej indywidualnej refleksji można też odnieść do funkcjonowania całych społeczeństw, narodów i państw. Historia rzeczywiście bywa nauczycielką życia. Znając ją nierzadko można zrozumieć przyczynowo-skutkowy ciąg wydarzeń dziejących się wokół nas i na tym tle - retrospekcjyjnie -  również spróbować odkrywać ją niejako „na nowo”.

Niezwykłym wprost bywa też, że nawet najdrobniejsze, zapomniane i poznawane przeszłe „rzeczy małe” potrafią wpływać na zrozumienie istoty „rzeczy wielkich”… Historię tworzą ludzie i ich decyzje, które podejmowane są w określonym czasie i warunkach określających ich jawny bądź ukryty sens… Jak ważne zatem bywają świadectwa tych, którzy tą historię współtworzyli. Ich nawet rozłączne opowieści i nieraz tylko pojedyncze zdania pozwalają w sumie niekiedy na zmianę naszego dotychczasowego rozumienia przeszłości i postawienie hipotez, które aczkolwiek trudno weryfikowalne, mogą jednak kiedyś okazać się prawdziwe…
 Bardzo lubię te historyczne opowieści ludzi, często też niemal poświęcam cały dzień na obejrzenie różnych filmów dokumentalnych dotyczących wybranych zdarzeń i faktów z przeszłości.

Traf chciał, że dziś akurat obejrzałem wywiad Pani Ewy Kubasiewicz-Houée, którego onegdaj udzieliła prowadzącemu program „Pod prąd” - Jerzemu Zalewskiemu.  Pani Ewa była działaczką opozycji w PRL i po wprowadzeniu Stanu Wojennego została skazana za rozpowszechnianie ulotki na 10 lat więzienia i pozbawiona praw publicznych na 5 lat. Był to najwyższy wtedy wyrok za działalność opozycyjną! Związana była z Solidarnością Walczącą i środowiskiem działaczy nie akceptujących poczynań Lecha Wałęsy (vel. TW Bolek?). W całym wywiadzie opowiada m.in. (zgodnie z opisem pod filmem) o spisku części KOR-u przeciw związkowi "NSZZ Solidarność" i o zdradzie przez Bogdana Borusewicza środowiska tzw. pierwszej "Solidarności".



Obejrzałem ten wywiad dwukrotnie (cztery części na YouTubie)… Najpierw poczułem smutek, że tylu wspaniałych ludzi zniszczono i nie dane im było działać dla dobra Polski, mojej Ojczyzny. Potem pojawił się żal, że tak mało jeszcze wiemy o naszej najnowszej historii… aż nagle, w zwielokrotnionej sile głosu, zwrotnie uderzyły mnie wypowiedziane przez Panią Ewę słowa (część 2; czas – 2: 30 -3:30): „… W pewnym momencie, a było to tuż przed Stanem Wojennym – 15 osób z Zarządu Regionu ( w tym ja oczywiście i Andrzej Gwiazda) zrezygnowaliśmy, złożyliśmy  dymisję z Zarządu Regionu (…) żeby wstrząsnąć tą opinią publiczną, żeby Polska zauważyła, że coś jest jednak nie tak (…). Polska to zauważyła i wstrząsem niesamowitym buło to, że Andrzej Gwiazda podał się do dymisji. Przecież Andrzej Gwiazda - to wiadomo było - że była to główna postać tego związku. I powiem więcej: wydaje mi się, że gdyby nie wybuchł Stan Wojenny – a powinny się odbyć niebawem wybory do Zarządu Regionu Gdańskiego -  moim zdaniem Wałęsa by absolutnie nie został wybrany jako Przewodniczący”. Redaktor Jerzy Zalewski te słowa spuentował pytająco: „Może dlatego wybuchł Stan Wojenny?” a Pani Ewa zakończyła ten temat mówiąc: „Jest bardzo prawdopodobne, że było to jednym z powodów. W Gdańsku na pewno Wałęsa by nie przeszedł, bo ludzie coraz bardziej rozumieli, jaka on rolę spełnia(ł)…”.

Wypowiedź przesłuchałem i spisałem a w myślach poczęła powstawać zaskakująca nawet mnie (a może wcale nie?) hipoteza, którą poprzedzę małym wprowadzeniem…

Wiele bowiem jest takich opowieści i filmów, które jednoznacznie wskazują na zdradę tej pierwszej, Wielkiej Solidarności przez wielu jej przywódców, z których najważniejszym jest oczywiście pewien kontakt operacyjny o pseudonimie TW Bolek.

Nieżyjąca już niestety Anna Walentynowicz opowiadała jak „legendarny przywódca strajków sierpniowych” L. Wałęsa spóźnił się na strajk do Stoczni Gdańskiej o 6 godzin i został nań dowieziony motorówką przez ówczesne władze PRL-owskiej ubecji. Dopłynął, doskoczył, przeskoczył… nieważne jak, ale ważne, że jego zadaniem było najpewniej jak najszybsze przywódcze przejęcie słusznego „strajkowego gniewu ludu” i nie dopuszczenie do powstania – niekontrolowanego przez władze komunistyczne – patriotycznego i polskiego, kierowniczego gremium przewodzącego strajkom.  Drugim celem był zapewne spauperyzowanie i odsunięcie od władzy w związku autentycznych jego twórców i naturalnych przywódców jak Anna Walentynowicz czy Andrzej Gwiazda. L. Wałęsa na czele strajku miał też niechybnie zapewnić władzom jego kontrolowanie i prowadzenie w sposób zgodny z celami planu przejęcia przez nowych „socjalistycznych przywódców” władzy po Gierku… Wszystko miało być tak jak w roku 1970, kiedy Bolek na bieżąco informował: :”co i jak”…

Wywołać i przejąć „gniew ludu” przez wykreowaną przez siebie wewnętrzną lub zewnętrzną „konstruktywną opozycję”, która ma doprowadzić do zmiany ekipy rządzącej przy  zachowaniu  jednak w dalszym ciągu władzy w tych samych rękach  - to zresztą metoda wykorzystywana przez marksistów chyba przez cały okres PRL i wolnościowych „zrywów ludu” w latach 1956, 1968, 1970, właśnie w roku 1980 czy 1988. Dzisiaj jest nie inaczej, co widać po całym okresie trwania III RP. Podobnie przecież od zawsze postępują i postępowali wszyscy szpetni marksiści: od wykreowania i dowiezienia ze Szwajcarii Lenina jako przywódcę „rewolucji bolszewickiej”, którą sami wykreowali i sfinansowali aż do wywoływania dzisiaj kryzysów oraz „opozycyjnych wobec światowej finansjery” ruchów tzw,: „oburzonych” czy „anonimowych” i ich liderów…   
Najważniejszym czynnikiem skuteczności powyższej metody jest nie dopuszczenie - za każdą cenę – do utraty wpływu wykreowanych przywódców na przebieg „rewolucji” na rzecz ludzi dążących do faktycznych zmian… Tych pierwszych trzeba osłaniać przy pomocy wszelkich dostępnych środków i metod – wszak są gwarancją utrzymania władzy! Tych drugich zaś trzeba eliminować, marginalizować, trywializować, zastraszać i niszczyć niemal całkowicie…

Rok 1980 był jednak inny niż 1970… Ówczesna władza była zszokowana rozmiarami strajków w Polsce. Ogarnęły one niemal wszystkie zakłady pracy, do protestów dołączyli rolnicy i inteligencja… Z protestującymi sympatyzowało niemalże całe polskie społeczeństwo…

Komunistyczne władze PRL były autentycznie przestraszone. Czuły, że protest przestaje powoli być przez nich kontrolowany, ale… miały przecież własnych i sowieckich strategów oraz nieocenionych: Wolskiego i Bolka. Jeden postanowił jawnie lub skrycie skanalizować wszystkich protestujących w jeden ogólnopolski związek, aby następnie pozbyć się z niego autentycznych liderów i pokierować nim (z pierwszego lub ostatniego szeregu) zgodnie z zaleceniami władzy a drugi już planował na dwa tygodnie przed zakończeniem strajków sierpniowych w 1980 roku wprowadzenie… Stanu Wojennego (wyjątkowego)…

Jeden wart drugiego… „Rogaty będzie miał z nich uciechę nieziemską”… choć mam nadzieję, że choć jeden z nich zdąży za życia przed nim uciec i na pewno chyba nie będzie to już Wolski…

Po tych refleksjach czas na moją hipotezę, którą można zawrzeć w sformułowaniu:

„Stan Wojenny nie był wprowadzony przeciw Solidarności, ale – z jednej strony - dla ochrony jej dotychczasowego kierownictwa i utrzymania jawnej bądź ukrytej „bolkowskiej i wolskiej” kontroli nad związkiem a – z drugiej strony -  w celu ostatecznego usunięcia z niej i polskiego społeczeństwa autentycznych, polskich patriotów oraz w celu zniszczenia  odradzającej się u Polaków  nadziei na ponowne powstanie niepodległej, suwerennej i własnej Ojczyzny”.


Niemalże – według słów Pani Ewy - pewna przegrana L. Wałęsy w wyborach do gdańskiego Zarządu Regionu w połączeniu z coraz szerszym poznawaniem przez Polaków (w kraju i za granicą) prawie pewnej agenturalnej jego roli w Solidarności, mogły w bardzo szybkim czasie spowodować, że zostałby on odsunięty od kierowania Związkiem. Ponadto za granicę przedostały się informacje – przekazane przez płk. R. Kuklińskiego - o wielomiesięcznych już przygotowaniach Wolskiego do spacyfikowania Polaków w sposób siłowy i o braku chęci wsparcia takiego rozwiązania przez Sowietów… W czasie zaś I Zjazdu Solidarności (5-10.09 – 26.09 – 07.10.1981 roku) L. Wałęsa został wybrany na jej przewodniczącego prawdopodobnie tylko dlatego, że sbecko-ubecką: „...drogą operacyjną poinformowano L. Wałęsę o prowadzonej przeciwko niemu działalności wśród delegatów. Podjęte działania osiągnęły zamierzony skutek, co wyraziło się m.in. w objęciu »rozrabiających« delegatów niektórych regionów (m.in. Katowic, Lublina i Mazowsza) specjalną kuratelą służb porządkowych”  przejawiającą się tym, iż na polecenie L. Wałęsy Komisja Rewizyjna Regionu Gdańskiego przygotowała materiały dot. nadużyć finansowych A. J. Gwiazdów a on sam dodatkowo wydał polecenie służbie porządkowej Zjazdu, aby skonfiskować planowany do kolportażu w czasie Zjazdu wywiad z A. Gwiazdą (źródło: I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność”).

Rodzą się zatem zasadnicze pytania, będące tylko oczywiście pytaniami dalece hipotetycznymi…

Czy Wolski – wprowadzając Stan Wojenny – działał wspólnie i w porozumieniu z Wałęsą oraz jego „alter ego” Bolkiem?

Czy – wobec fiaska tzw. „Prowokacji Bydgoskiej” (marzec 1981), która jednocześnie dla władzy była potwierdzeniem przydatności tegoż Bolka dla władzy PRL oraz po nieudanych próbach sprowokowania  Polaków do antyrosyjskich wystąpień i sprowokowania Sowietów do interwencji w Polsce (nieudany zamach na Jana Pawła II w dniu 13.05.1981 roku oraz „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej” wystosowane podczas I Zjazdu) – obaj albo hipotetycznie „we trzech”  nie zdecydowali, że już czas na interwencję, skanalizowanie dotychczasowego oporu i likwidację patriotycznej części Solidarności oraz zlikwidowanie zagrożenia utraty przez L. Wałęsę władzy w związku?  

I czy dlatego też – przypieczętowując tych panów porozumienie w tejże sprawie - doradca L.Wałęsy, Szanowny i dla niektórych „uczony w pismach wszelakich” - Pan B. Geremek mówił to, co zawiera  (wskazany już 3 lata temu przez kokosa26) szyfrogramAmbasadora NRD w Warszawie skierowany do kierownictwa NRD z 2 grudnia 1981 roku: „”Tow. Ciosek, minister ds. współpracy ze związkami zawodowymi, oświadczył w rozmowie z 1 grudnia [1981 roku]:„ Nie wierzyłem własnym uszom. Geremek oświadczył, że dalsza pokojowa koegzystencja pomiędzy "Solidarnością" w obecnej formie a socjalizmem realnym już niemożliwa. Konfrontacja siłowa nieuchronna. Wybory do rad narodowych muszą zostać przesunięte. Aparat "Solidarności" musi zostać zlikwidowany przez państwowe organy władzy. Po siłowej konfrontacji „Solidarność” mogłaby na nowo powstać, ale jako rzeczywisty związek zawodowy bez Matki Boskiej w klapie, bez programu gdańskiego, bez politycznego oblicza i bez ambicji sięgnięcia po władzę. Być może - kontynuował Geremek - tak umiarkowane siły jak Wałęsa mogłyby zostać zachowane. Po konfrontacji nowa władza państwowa mogłaby w innej sytuacji politycznej kontynuować pewne procesy demokratyzacyjne...” "?.

Nie wiem na ile wtedy L. Wałęsa był świadomy tego, co dzieje się wokół niego i wobec niego, ale doprowadziła go do - moim zdaniem - zdrady "okrągłostowłowej". Jeżeli jednak przyjęta przeze mnie  hipoteza kiedykolwiek będzie pozytywnie zweryfikowana, to można będzie stwierdzić, iż 13.12.1981 roku był dniem największej zbrodni wobec Narodu Polskiego dokonanej przez jej polskojęzycznych wrogów i… jeszcze większych wrogów udających jej przyjaciół…

„Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach…” (fragm.:  Mt 7,15-23)

Foto: TVP Info za: za lechwalesa.blip.pl)

c.d.n…

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...  

http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 11 grudnia 2011

Wolski - przejaw zła w krystalicznej formie...

Jeżeli osobiście i w swoim imieniu - jako Polak -  miałbym kiedykolwiek przeprosić jakiegoś przedstawiciela innej (dla mnie) nacji za Polskę,  to dokonałbym tego aktu wobec Towarzysza Wolskiego...

Może nie będzie już okazji więc przepraszam go niniejszym - jeszcze za jego życia - za ogrom zniszczenia, które w jego wnętrzu dokonała Polska. Pragnę wyrazić swoje najwyższe ubolewanie, że ja osobiście, chyba mój kraj i zapewne też moi rodacy uczynili z niego tak podłego i złego człowieka. Wyrażam ogromny żal  i współczucie, że my - Polacy niechybnie zmusiliśmy go do konieczności dokonywania na nas - poprzez Stan Wojenny i utworzenie PRL-bis - okrutnych morderstw, do niszczenia naszej państwowości, do bezdusznego niszczenia naszych marzeń o wolnej, suwerennej i niepodległej Polsce.

A przede wszystkim chciałbym przeprosić za to, że najprawdopodobniej doprowadziliśmy go do tak skrajnego upodlenia, iż musiał wypowiedzieć najokrutniejsze dla niego słowo: "przepraszam".

Tylko, że po tym jego pustym słowie - nie popartym skruchą i chęcią realnego zadośćuczynienia za dokonane krzywdy - i stwierdzeniu, iż postąpiłby tak jeszcze raz...  poczułem się tak jak ofiara zbrodni, której oprawca wbija nóż w serce ze słowami pełnymi szyderstwa... "przepraszam, muszę...".

I zrozumiałem czym jest zło, niemal genetyczne, krystaliczne zło...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

sobota, 10 grudnia 2011

UE i Moskwa - nic nie dzieje sie przypadkiem...

Witam

Tak sobie obserwuję wydarzenia ostatnich dni w UE oraz Rosji. I tak naprawdę jestem pełny podziwu za perfekcyjny realny i propagandowo-medialny sposób realizacji chyba od dawna zakładanych celów...

W przypadku Unii Europejskiej jest to wykreowanie kryzysu zadłużeniowego, czyli swoiste wywołanie pożaru a następnie przystąpienie do walki z kryzysem, czyli gaszenia pożaru... środkami i metodami przyjętymi już w styczniu 2011 roku! Stratedzy wyznaczający cele, podpalacze i strażacy są oczywiście Ci sami. Został przyjęty cel a metodą jego przyspieszonej realizacji było wywołanie kryzysu, zagrożenia upadku poszczególnych krajów, jak i całej UE a następnie wzbudzenie histerii wskazaniem kasandrycznych skutków rozpadu UE i... osiągnięcie przyjętych celów metodami antydemokratycznymi (dla dobra oczywiście ogółu).

12 styczniu 2011 roku w tekście: W Rosji i już jej Polszy nic nie dzieje się przypadkiem... pisałem m.in.: ""...Wszakże dzisiaj Komisja Europejska ogłosiła "Nową erę zarządzania gospodarczego w UE", dzięki której - jak powiedział Jose Baroso – "wprowadzamy całkowicie nowe rozwiązanie, które będzie miało decydujący wpływ na sposób zarządzania wzajemnie współzależnymi gospodarkami państw UE oraz ich harmonizowanie. Tak właśnie działa UE. Na tym polega zarządzanie gospodarcze w Unii" (źródło: TU) - oświadczył przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso. Innymi słowy "od tej pory na podstawie przedstawianych na początku roku wytycznych KE kraje mają zbliżać swoje polityki gospodarcze przy opracowywaniu swoich budżetów. Powiązanie unijnych celów z konkretnymi decyzjami w stolicach ma pozwolić na szybsze poradzenie sobie ze skutkami kryzysu, zapobieżenie im w przyszłości i przyspieszenie wzrostu gospodarczego" (źródło: j.w.). No, no, no... w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich niczym kiedyś w ZSRR - wytyczne i cele określone przez biurwy brukselskie mają już ostatecznie zlikwidować własną suwerenność i niezawisłość państw członkowskich tego sztucznego tworu zwanego Unia Europejską.... I nie dziwi fakt, że rozpaczliwie główny beneficjent i pomysłodawca powstania tegoż tworu, czyli Niemcy "...uczynią wszystko, co będzie potrzebne, by zapewnić stabilność euro - powiedziała w Berlinie niemiecka kanclerz Angela Merkel. Nie chciała jednak komentować szerzej propozycji zwiększenia funduszu dla ratowania krajów strefy euro" (źródło: TU)"". 

Czyż podczas ostatniego "szczytowania" "Eurotomanów"* nie chciano właśnie zrealizować - przyjętych w styczniu 2011 - roku celów? Czyż dlatego teraz Ci "Eurotomani" tak psychotycznie i z nienawiścią atakują D. Camerona i wściekle żądają - wzorem Grecji i Włoch - nawet jego usunięcia w sposób antydemokratyczny...?  Oj żal mi ich... Tyle się starali, takie wsparcie otrzymali od swych "goldmansowskich zwierzchników" a sukces jakiś tylko połowiczny a może wprost jednak porażka całego planu... Będą kary od zwierzchników?

W Moskwie i Rosji zaś wielkie demonstracje antyputinowskie. Wieszczy się koniec ery W. Putina. Wskazuje się na smutek D. Tuska, który już sam nie wie, co się wokół niego dzieje: jego proniemiecka Unia upada a kochany Putin się sypie...

Doprawdy... Nie jestem w stanie przewidzieć czym zakończy się "gniew ulicy w Rosji", ale we wrześniu 2010 roku, w poście: BONDOWI kontratakują ... zaczęło się? pisałem m.in. "Wnikliwy obserwator świata politycznego oraz uważny czytelnik niniejszego postu pewnie zauważył, że obecnie w Rosji jest polityczno-przywódcza rzecz kuriozalna w jej historii. Otóż tam nigdy nie było dwóch carów a Putin kojarzony jest z KGB, natomiast Miedwiediew z GRU...). Wydawało się, że niezaprzeczalną pozycję cara ma cały czas Putin. Ale wyobraźmy sobie, że ... będzie chciał ją utrzymać i ponownie kandydować (na Prezydenta). A co jeśli Miedwiediew ma ambicję zostania nowym, niepodzielnie panującym w Rosji carem? Ma przecież potężny atut w postaci GRU (spec-wojskówka) i Gazpromu (stąd taki nacisk na uzależnienie od niego Polski na lata świetlne). Putin ma tak naprawdę jedynie FSB (spec-cywilka) oraz pozycję cara i ogromne (ale też wykreowane) poparcie Rosjan. Ma też jeszcze coś: naszego Tuskusia, z którym przecież tak czule się ściskał w Katyniu. Ostatnie wydarzenia i kontratak polskiej spec-cywilki mogą świadczyć, że to właśnie Putin ma zamiar zostania carem. Stąd odwaga naszego Premiera i gra ABW z J. Palikotem. Co z tego wyniknie w przyszłości dla Polski? Może to tylko czcze marzenia, ale nieraz w historii małostkowość i indywidualna ambicja potrafiły zaprzepaścić nawet staranne, globalne i odgórnie nakreślone plany agresorów... Oby!"".  

Powyższe uzupełnię może jeszcze - dodatkowo rozszerzonym - fragmentem dzisiejszej mojej dyskusji z giz 3miasto: "...I wydaje mi się, że Car Miedwiediew ma ochotę na drugą kadencję a za nim stoi GRU i Gazprom. Car Putin to KGB, ale bez Gazpromu Rosja może tylko piszczeć z głodu... Poza tym ostatnio Putin narobił sobie sam bałaganu likwidując część GRU-owskich generałów (śmierć wiceszefa GRU i duża liczba tzw,: "samobójstw") i przejmując poprzez KGB-bistów (FSB) pełnię władzy... To na tyle "wojskówce" się nie spodobało, że zorganizowali nawet antyputinowskie demonstracje w kilkudziesięciu garnizonowych miastach Rosji sic!)...  Ponadto Putin przegiął politycznie pod Smoleńskiem i Miedwiediew może w każdej chwili wykonać ruch kończący partię szachów matem dla Putina... A to jednoczesny mat dla D. Tuska". Giz3miasto wskazał też na wsparcie Miedwiediewa przez Francję...

Może więc tak naprawdę wszystko w UE i Rosji dzieje się zgodnie z przyjętym planem i zmierza ku realizacji obranych już dawno celów a ten cały kryzysowy cyrk oraz wykreowanie na przywódcę demonstracji jednego rosyjskiego blogera i wykorzystanie niezadowolenia Rosjan to... tylko metody operacyjne sławetnych Onych... I czy te ONE są tymi, które wierzą jedynie w swoją nadnaturalność, lichwę i mamonę?

Mam tylko nadzieję, że ich pycha, głupota, małostkowość, megalomania, mitomania oraz aberracyjna nierealność ich planów... zakończą w końcu realny żywot ich wizjonerskich i szalonych mrzonek... Oby!

Pozdrawiam

*Eurotomania - hipotetyczna jednostka a'la chorobowa charakteryzująca się występowaniem u osób nią dotkniętych - z jednej strony - urojonego przeświadczenia o powszechnej miłości i uwielbienia mieszkańców krajów Europy do Unii Europejskiej a - z drugiej strony - objawów charakterystycznych dla wszelkiego typu uzależnień, t.j. zniekształconego myślenia o Europie i UE, racjonalizowania konieczności utworzenia i trwania UE, nieracjonalnego jej bronienia "za wszelką cenę" i obwiniania innych za powodowanie przez UE trudności. Ponadto - z wieloletnich obserwacji klinicznych - zauważono też u "Eurotomanów" występowanie zachowań niemalże psychopatycznych (aspołecznych) i psychotycznych: skłonność do patologicznego kłamstwa twórców UE, którego celem jest osiągnięcia korzyści lub przedstawienia się w lepszym świetle (mitomania); skupianie się na teoretycznej doskonałości UE oraz samozadowolenie i zawyżoną nieprawidłową samoocenę jej założycieli i budowniczych, co do świadomości własnej wartości, posiadanego znaczenia i możliwości (megalomania). Często też "Eurotomanów" cechuje "egocentroizm"**.
**Egocentroizm - to moje słowo - neologizm - stworzone na potrzeby określenia zjawiska jednoczesnego występowania: egoizmu, egocentryzmu i cynizmu spowitych mgłą egotyzmu.



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Eurotomani!* Europa dziś i w przyszłości to Europa 27 a nawet 46 prędkości...

Witam...

Tylko tak refleksyjnie...

Od zawsze śmieszyła mnie próba odgórnej i anaturalnej budowy z krajów Europy jakiegoś jednolitego tworu przypominającego jedno federacyjne państwo.

Projekt Unii Europejskiej z mitycznym jednym Parlamentem, rządem czy jednym trybunałem sądowym od momentu powstania tej idei przypominał mitomańską i megalomańską oraz oderwaną od racjonalności wizję zjednoczonego komunizmem bezklasowego świata "wiecznej szczęśliwości robotniczo-chłopskiej". Zresztą idea ta powstała - podobnie jak komunizm - w głowach bezpaństwowych szalonych quasi komunistów (globalistów) marzących tak naprawdę o likwidacji państw, narodów i wszelkich różnic pomiędzy ludźmi  oraz zarządzaniu ludzkością przez scentralizowany, jeden ośrodek władzy . Nieprzypadkowo też chyba Traktat z  Maastricht,  będący początkiem obecnej UE, podpisano 11 grudnia 1991 roku, czyli  tuż przed rozwiązaniem w dniu 26 grudnia tego samego roku ZSRR... Czyżby od początku zakładano po prostu twórczą kontynuację tegoż ostatniego w ramach nowego, unijnego eksperymentu?

Unia Europejska w obecnym kształcie oraz próba jej reformowania to - oprócz marksizmu i jego dzieci: komunizmu i nazizmu - kolejny efekt ludzkich chorych wizji prowadzący w konsekwencji do zniewolenia wielu ludzi przez garstkę totalitarystów. Kiedyś próbowano zbudować te "nowe światy" siłą oręża zbrojnego, dziś wykorzystuje się broń w postaci finansów, pauperyzacji ludzi, propagandy, wyjaławiania tożsamości narodowej i  ubezwłasnowolniania poprzez zadłużenie... Sądzę, że gdy zawiodą metody "pokojowe", to i tak żądni władzy i wyzuci z człowieczeństwa socjal-komuno-global-unioniści sięgną po broń w postaci walki zbrojnej...

Szczyt UE mający uratować jej istnienie w obecnym kształcie zakończył się całkowitym fiaskiem, bo inaczej nie mógł się po prostu zakończyć.

Politycznie zbudowano jakiś sztuczny twór, który miał zastąpić dobrze funkcjonujące EWG. Chciano dokonać rzeczy niemożliwej: stworzyć jednorodnego mieszkańca Europy i jedno państwo zapominając, że współczesny kształt i podział polityczny naszego kontynentu formował się od ponad 1500 lat, czyli od upadku innej mitomańskiej namiastki jednego wielkiego państwa: Cesarstwa Rzymskiego.

Sama decyzja o utworzeniu - w projektowanej ex ante formie - UE, a w szczególności wspólnej waluty Euro implikowały od początku jej dzisiejszy kryzys i prawdopodobny upadek.

Doprawdy... Dzisiejsi unioniści -  ratując UE i strefę Euro - przejawiają wszystkie charakterystyczne objawy tzw. syndromu "strażaka-podpalacza": najpierw na piasku zbudowali drewniany szałas, później go "podpalili" a teraz "gaszą"... zakrywając płomienie kolejnymi warstwami nowych gałęzi! Efekt takiego gaszenia oczywiście będzie tylko jeden... jeszcze większy pożar...

Niesatysfakcjonujące dla swoistych "Eurotomanów" ich ostatnie "szczytowanie unijne" wydaje się dla nich niemal szokiem. Zewsząd w prasie i na forach rozległ się głośny lament o tworzeniu Europy "dwóch czy też trzech prędkości". Za tą "unijną  anejakulację"  właśnie zakończonego aktu miłosnego - mającego uratować ten toksyczny  związek państw - "Eurotomani" obwiniają wstrętnych Brytyjczyków, Węgrów czy Czechów zamiast poszukiwać winy w samej idei Unii Europejskiej. Dzisiejszy kryzys nie jest kryzysem państw europejskich a li tylko instytucji zwanej Unią Europejską. Przed powstaniem tej instytucji Europa i jej kraje istniały, trwały i rozwijały się... Po jej likwidacji również Europa i jej kraje będą istniały, trwały i rozwijały się ... bogatsze o nowe negatywne doświadczenia, które - mam nadzieję - pozwolą im uniknąć powtarzania błędów w przyszłości.

Kontynent zwany Europą liczy dziś oficjalnie 46 państw, do UE należy 27, do strefy Euro 17. Należy chyba więc uzmysłowić tym Eurotomanom, że od wieków Europa i jej poszczególne kraje były różne. W większości odmienne są nie tylko pod względem kultury, obyczajów, tradycji, języka, historii a nawet pochodzenia etnicznego mieszkańców, ale także pod względem gospodarczym i politycznym.  Stanowią niejako odrębne rodziny w europejskim budynku wielorodzinnym...  

Poszczególne kraje mają swoją unikalną tożsamość, ale łączy je pewien model cywilizacyjnego i opartego na wartościach chrześcijańskich rozwoju, który może być podstawą bardzo dobrej współpracy i przyjaznego sąsiedztwa. Niemniej zawsze będzie to 17, 27 czy 46 odrębnych krajów o tzw.: "różnych prędkościach", przy czym nie można ich sprowadzać tylko do sfery gospodarczej. Francuz pozostanie Francuzem, Holender Holendrem, Niemiec Niemcem  a Polak Polakiem i nie zmieni tego żadna nawet eugeniczna interwencja szalonych naukowców czy też masowo stosowana przez psychotycznych "Eurotomanów" inżynieria społeczna.

Likwidacja więc de facto krajów europejskich w imię budowy jednolitego państwa jest przedsięwzięciem zabójczym dla przyszłości narodów europejskich jak i samej Europy.

Pozostaje jedynie zapytać: Czy Europejczycy są samobójcami, czy też może dali się zniewolić przez jednostki opanowane "eurotomanią", czy też stali się ofiarą nie europejskich morderców?

Pozdrawiam

*Eurotomania - hipotetyczna jednostka a'la chorobowa charakteryzująca się występowaniem u osób nią dotkniętych - z jednej strony - urojonego  przeświadczenia o powszechnej miłości i uwielbienia mieszkańców krajów Europy do Unii Europejskiej a - z drugiej strony - objawów charakterystycznych dla wszelkiego typu uzależnień, t.j. zniekształconego myślenia o Europie i UE, racjonalizowania konieczności utworzenia i trwania UE, nieracjonalnego jej bronienia "za wszelką cenę" i obwiniania innych za powodowanie przez UE trudności. Ponadto - z wieloletnich obserwacji klinicznych - zauważono też u "Eurotomanów" występowanie zachowań niemalże psychopatycznych (aspołecznych) i psychotycznych: skłonność do patologicznego kłamstwa twórców UE, którego celem jest osiągnięcia korzyści lub przedstawienia się w lepszym świetle (mitomania); skupianie się na teoretycznej doskonałości UE oraz samozadowolenie i zawyżoną nieprawidłową samoocenę jej założycieli i budowniczych, co do świadomości własnej wartości, posiadanego znaczenia i możliwości (megalomania). Często też "Eurotomanów" cechuje "egocentroizm"**.
**Egocentroizm - to moje słowo - neologizm - stworzone na potrzeby określenia zjawiska jednoczesnego występowania: egoizmu, egocentryzmu i cynizmu spowitych mgłą egotyzmu.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

czwartek, 8 grudnia 2011

Rząd PO-PSL rządem zdrady narodowej?!

Witam

W każdej firmie jest tak, że jeżeli jej zarząd świadomie podpisuje niekorzystne - dla bieżącej i przyszłej egzystencji firmy - kontrakty lub przyjmuje takowe zobowiązania to działa na jej szkodę i ponosi za to odpowiedzialność w postaci zarówno dymisji lub odwołania, jak i odpowiedzialność karną.

Świadomie, t.j. gdy w momencie podpisywania zobowiązań (umów) ma wystarczającą wiedzę, że są one na pewno niekorzystne dla firmy w krótkim i długim okresie... Takie działanie jest więc zdradą wobec firmy i jej zasobów (np. pracowników) i wynika bądź z braku predyspozycji kierowniczych (np. brak właściwego nadzoru) lub ze złej woli wynikającej ze świadczenia usług na rzecz firmy konkurencyjnej albo też innych okoliczności (np. przyjęcia korzyści materialnych lub niematerialnych). Każde takie - nawet jednostkowe - działanie na szkodę firmy winno zakończyć się dymisja zarządu i wszczęciem postępowania prokuratorsko-sadowego.

Rząd Rzeczpospolitej Polskiej jest swoistym jej zarządem, w którego skład wchodzą premierzy wraz z ministrami.  Ten oto rząd podpisał jednostkową (pomijam inne działania na szkodę państwa polskiego i jego obywateli) umowę gazową na dostawę z Rosji gazu, którą świadomie podpisał wiedząc, że a'priori jest niemal w 100% niekorzystna dla Polski.

Wiele na ten temat napisano przed podpisaniem kontraktu. Przestrzegano rząd, że podpisanie go w formie uzgodnionej (narzuconej) przez Rosję nosi znamiona zdrady Polski. Wskazywano na to, że np. USA dzięki wydobyciu gazu łupkowego zaprzestały całkowicie importu tego surowca z Rosji (co przyczyniło się do spadku przychodów Gazpromu rzędu 15% rocznie).  Od 2005 roku (co najmniej) wiadomo, że polskie złoża gazu łupkowego mogą uczynić nas krajem - pod tym względem - samowystarczalnym (zasoby są szacowane  na ok. 300 lat rocznego zapotrzebowania). Przedstawiono analizy dotyczące szybkiego spadku cen tego surowca również ze względu na zmniejszenie kosztów jego transportu w postaci skroplonej drogą morską (tankowce LNG). Przedstawiono cele, jakimi kierowały się Rosja i Niemcy budując omijający Polskę tzw. rurociąg północny pod dnie Bałtyku i dlaczego jest on budowany tak płytko, aby uniemożliwić tankowcom LNG przypłynięcie do portu w Świnoujściu...

Ale "nasz" rząd   jednak podpisał tę umowę, która uzależnia nas od Rosji i od narzucanych przez nią cen na gaz... nie wymógł nawet pogłębienia rurociągu o te 2 metry umożliwiające Polsce import gazu LNG...

Dzisiaj - już post factum - można np. na wp.pl przeczytać taką oto informację podawana za "Dziennikiem Gazeta Prawna": "Będzie gazowa katastrofa cenowa. Rosnąca nadpodaż gazu na świecie spowoduje, że ceny tego paliwa będą spadać. Niestety przez najbliższe lata ten trend nie obejmie Polski. Aż do 2022 roku nasz kraj związany jest umową na dostawy drogiego gazu z Rosji - zauważa "Dziennik Gazeta Prawna".  Gazeta wyjaśnia, że prognozę, iż po 2013 roku cena błękitnego paliwa pójdzie ostro w dół, przygotowała badająca rynek energetyczny firma AT Kearney. Największe znaczenie dla spadku ceny gazu miała zmiana sposobu jego dostarczania. Mniej płynie go gazociągami, natomiast znacznie więcej, z powodu niskich cen, jest importowanych w postaci ciekłej, czyli LNG. Nadpodaż gazu na świecie jeszcze wzrośnie - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej" - gdy USA uruchomią terminale skraplające gaz wydobywany z łupków. Dziś jego cena waha się między 110 a 150 dolarów za metr sześciennych. Tymczasem PGNiG kupuje gaz od Gazpromu za około 400 dolarów za metr sześcienny*. Na dodatek rosyjski dostawca zapowiada jeszcze dalsze podwyżki. Eksperci zwracają uwagę, że ta dysproporcja uderzy w polski przemysł, który stanie się znacznie mniej konkurencyjny. Najbardziej ucierpią zakłady azotowe, dla których cena gazu to około 70 procent kosztów produkcji".

* Uwaga! W przedstawionej informacji jest błąd - wskazane ceny odnoszą się do jednego tysiąca metrów sześciennych a więc cena Gazpromu to 0,4 USD za metr sześcienny a przyszłe szacunki cen światowych to 0,11 - 0,15 USD za metr sześcienny. 



Ciekawe... Polska zobowiązała się do roku 2012 importować z Rosji gaz w wysokości 10,3 mld metrów sześciennych rocznie po stałych cenach dyktowanych przez Rosję a dziś wynoszących około 0,4 USD za metr sześcienny. Przychody Gazpromu wyniosą z tej transakcji około 4,12 mld USD rocznie a w okresie 12 lat daje to sumę około 49,44 mld USD. Przy założeniu więc, że winniśmy płacić za gaz około 0,11-0,15 USD za metr sześcienny to rocznie na kontrakcie gazowym z Rosją tracić będziemy  od 2,6 do 3 mld USD a za okres 12 lat Polska straci od 31 do 36 mld USD! I za ta właśnie utratę prawie 40 mld USD winna być orientacyjnie  oszacowana wartość prawdopodobnej szkody wyrządzonej zapewne w pełni świadomie Rzeczpospolitej Polskiej przez rząd PO-PSL!

Czy nie nosi to znamion działania na szkodę Polski i nie ma czasem cech jej zdrady, tym bardziej, że nawet w momencie podpisywania tej umowy tylko same Niemcy płaciły Rosji mniej, bo 0,35 -0,37 USD za metr sześcienny?

Zwracam się więc do organów nadzorczych zarządu RP a więc do Parlamentu RP i Prezydenta RP o podjęcie kroków zmierzających do dymisji (odwołania) rządu PO-PSL a do organów prokuratorsko-sądowych o wszczęcie postępowań i wyjaśnienie sprawy oraz ewentualne postawienie potencjalnych zdrajców przed Trybunałem Stanu. 


To tyle i aż tyle... niech znaczenie czynów będzie nazywane jednoznacznie tak, jak winno być nazywane a jeżeli okaże się, że uczciwy i niezawisły sąd nie dopatrzy się znamion przestępstwa to tym lepiej dla tych, którzy są lub mogą być o takie podejrzewani. Wtedy zamiast potencjalnie zajmować na kartach polskiej historii miejsce przeznaczone na opis jej zdrajców, znajdą się tam, gdzie przedstawiani będą jej pozytywni bohaterowie...

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.

środa, 7 grudnia 2011

"Audycja zawierała lokowanie produktu" i TVP...

Taki napis jak w tytule od jakiegoś czasu możemy zaobserwować na zakończenie niektórych seriali czy programów rozrywkowych...

Przedziwna, ale zgodna z prawem to informacja bombardująca nas swoją treścią na pomarańczowym paseczku u dołu ekranu... Jej konieczność wynika z treści niedawnej nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji (Dz.U. z 2011 r. Nr 85, poz. 459) dokonanej zgodnie dyrektywą Unii Europejskiej 2010/13/UE wprowadzającą właśnie pojęcia "lokowanie produktu" oraz "lokowanie tematu" (z angielskiego: product placement)

Jej podstawową wartością informacyjną jest przekazanie telewidzowi, iż we właśnie kończącej się audycji (serialu) reklamowano określone produkty.

Kiedyś takie "lokowanie" produktu określano wprost tzw.: "reklamą ukrytą" czy "kryptoreklamą". Jej warunkiem  koniecznym był brak informacji o tym, że jest to jakakolwiek reklama czy promocja a widz  miał stać się podmiotem (przedmiotem?) perswazji tegoż przekazu, czyli podświadomie utożsamiać się z określonym, pozytywnym wizerunkiem produktu, który wybierają (używają, konsumują) ulubieni aktorzy, gwiazdy czy celebryci występujący w znanych i lubianych programach (serialach) telewizyjnych. Ostatecznym sukcesem tej "kryptoreklamy" miało być dokonanie przez tegoż widza (lub jego otoczenie)  świadomego lub intuicyjnego wyboru (zakupu) określonej marki. Innym celem było wykreowanie u konsumenta (widza) pożądanej użyteczności określonego produktu w zakresie realizacji przez niego pewnych funkcji pozamaterialnych jak: nowoczesność, moda, światowość, niezbędność, "collowatość"(;), itp. (np. właścicielka danej firmy korzysta z usług określonej sieci komórkowej, uznając ją za najlepszą a kamera infantylnie najeżdża na torbę z logo tej sieci i pokazuje ją przez kilka sekund zaburzając fabułę serialu).

Tego typu perswazyjny przekaz reklamowy zawsze wzbudzał kontrowersje ze względu na oddziaływanie  na odbiorcę w sposób pośredni - na jego podświadomość bez przekazywania oczywistej i otwartej reklamy. Często też wykorzystuje się w nim tzw. promocyjne formy reklamy podprogowej.

Osobiście cieszę się, że wreszcie zaczęto informować widza, iż takie "lokowanie" w danym serialu (czy programie) podstępnie zostało wprowadzone do scenariusza. Cieszę się, że prekursorami tej informacji była telewizja publiczna, która swoje flagowe seriale przepoczwarzyła w niekończący się blok reklamowy... Śmiesznie i kuriozalnie to wygląda, kiedy dosłownie "na siłę" i wbrew logice fabuły w sposób dosłownie infantylny "lokuje się" jakiś bank czy sieć telefonii komórkowej... Podobnie jest w telewizjach prywatnych...

Dla mnie osobiście jest to tak groteskowe a sama kryptoreklama na tyle nieetyczna, że zniechęca mnie do zakupu tych produktów... Jestem przekorny i sądzę, że wielu z nas też woli, aby traktować ich podmiotowo a nie przedmiotowo...  Może jednak zachęciłaby mnie do zakupu dodatkowa informacja po zakończeniu serialu (programu, audycji), iż ulokowano "za określoną odpłatnością" następujące produkty (i tu lista...) w następujących momentach i scenach filmu (tu lista...) wraz z podaniem celu owego przekazu przyjętego w strategii promocyjnej.

Sądzę też, że samo stwierdzenie o "lokowaniu" produktu nie jest wystarczającym informacyjnym wypełnieniem ustawowego obowiązku przyjętego we wspomnianej nowelizacji, choć zapewne - jako, że taka promocja jest prawnie dozwolona - byłoby trudno udowodnić jakiekolwiek przestępstwo.

Natomiast problemem prawnym jest ewentualne stosowanie w mediach - zakazanego w Polsce - tzw.: "lokowania tematu", czyli jakiegokolwiek przekazu handlowego nawiązującego do "lokowanego" towaru, usługi lub ich znaku towarowego w scenariuszu lub liście dialogowej audycji w zamian za opłatę lub podobne wynagrodzenie...

U mnie wczoraj - w związku z powyższym - zrodziło się pytanie... Czy TVP nie popełniła przestępstwa przy "ulokowaniu" w serialu "M jak Miłość" sieci komórkowej "T-Mobile" poprzez umieszczenie - w nawiązaniu to tejże sieci  - na liście dialogowej serialu następującego zwrotu: "Mamy wreszcie telefony służbowe. Wreszcie!"...

Odpowiedź na to pytanie pozostawiam dla KRRiT konkurencji sieci T-Mobile... ;)

Pozdrawiam

P.S.

Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy obecny szef TVP - w formie i wyrazie upodabniając jej funkcjonowanie i treść programową do stacji komercyjnych - nie działa być może na jej szkodę... ku uciesze mediów prywatnych...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

wtorek, 6 grudnia 2011

Karzeł moralny karleje w pustce... aż żal patrzeć na T. Lisa...

Witam

Poniższy tekst napisałem przed dzisiejszym programem przeszacowanego Pana T. Lisa a zainspirowany do niego zostałem moją gniewną reakcja na samą zapowiedź tegoż "cyrku medialnego" dokonaną autorsko przez ową "hienę" dziennikarską.

Po jego napisaniu emocje opadły... i tekst dobrodusznie "powędrował" do archiwum i miał tam pozostać, bowiem - po dłuższej refleksji - zacząłem się zastanawiać czy może nie stałem się niejako nadmiernie przewrażliwionym tropicielem karlejącego "w pustce"' paradziennikarzyny...

Ale jakoś bezwiednie - pisząc coś zupełnie innego - w rogu monitora zostawiłem - co mnie podkusiło!!! - ekranik TV z samym Liskiem na żywo...  I... negatywne emocje niestety wróciły a pogarda wobec tego pana spotęgowała się na tyle, że postanowiłem jednak opublikować to, co już spoczywało w "zaświatach" mojego archiwum....

(tekst oddzielony liniami przerywanymi)

 -------------------------------------------------------------------

Wiele już wypowiedziałem gorzkich słów na temat niejakiego T. Lisa. Wskazywałem na jego stopniowe wznoszenie się ku "himalajskim szczytom" hipokryzji, prostactwa, perfidnej (pośredniej i bezpośredniej) manipulacji i... fetoru roznoszącego się wokół jego gnijącej etyczno-moralnie i od środka osobowości.

W tekście T. Lis - Mistrz propagandy! wskazującym na stosowane przez niego techniki i metody manipulacji, pozwoliłem sobie scharakteryzować go słowami: "Jest człowiekiem chorobliwie ambitnym i moim zdaniem niezwykle próżnym (małostkowym i zakompleksionym). Uwielbia być w centrum zainteresowania a media są dla niego formą własnego dowartościowania. Te, pobieżnie przedstawione, cechy osobowościowe predestynują go do bycia idealnie sterownym pod jednym wszakże warunkiem: osobistego zwiększenia jego znaczenia. Dla osiągnięcia stanu wewnętrznej ekstazy potrzebuje poklasku i pochwał, aplauzu i uwielbienia. Cechy takie są charakterystyczne dla idoli muzycznych, celebrytów wszelkiej maści, przywódców totalitarnych. Dla nich jedną z największych satysfakcji jest wpływ na innych i skłonienie ich do zamierzonego zachowania, myślenia, itd...". Z kolei tłumacząc się z użycia wobec niego określenia "hiena dziennikarska" w felietonie Uwaga! T. LIS... Kolejna poniedziałkowa manipulacja! napisałem: "W odpowiedzi na wiele pytań internautów pragnę jedynie powiedzieć, że dla mnie każde zwierzątko jest śliczne, nawet hiena, szczur czy lis... tak więc przypisywanie przeze mnie cech zwierzęcych ludziom nigdy nie jest  (z mojego punktu widzenia)  pejoratywne a tylko dla nich korzystne. I tak też proszę traktować użytą przeze mnie nazwę zwierzątka: "hiena", tym bardziej przed Wigilią, gdzie wszystkie nasze wspaniałe zwierzątka mówią ponoć ludzkim głosem".

Było tych tekstów jeszcze kilka. Wszystkie one są wyrazem mojej opinii o tym panu i ciesze się, że mogę je napisać będąc bardzo daleko od niego... Dla mnie bowiem podanie ręki lub nawet wymiana grzecznościowych pozdrowień z tą "personą" byłaby dyshonorem i osobistą hańbą. Sądzę też, że moje ewentualne i realne spotkanie z nim musiałoby zakończyć się moimi mdłościami skutkującymi koniecznością  oddania przez niego swojego garnituru do pralni... celem oczyszczenia go z pozostałości zawartości moich treści żołądkowych... Albo... rękoczynów unikam, ale nie wiem czy nie zmieniłbym wtedy też swoich zasad...

Traf jednak chciał, że obejrzałem przed chwilą zapowiedź jego programu, która została gardłowo wykrztuszona - a jakże -  przez niego samego. Program będzie dotyczył w całości reakcji na przemówienie R. Sikorskiego. Gośćmi będą m.in. A. Kwaśniewski (twierdzący, że można oddać trochę suwerenności jednocześnie ją zachowując - sic!) oraz jakaś Róża  (która jakoś po polsku nie potrafi do mnie prawidłowo przemówić i zawsze krzyczy), Siwiec (którego pamiętam całującego po pijaku kielecką ziemię "na papieża"), Kurski (nieraz błyskotliwy, ale nie wzbudzający raczej zaufania) oraz Czarnecki (ogólnie bardzo politycznie kochliwy, bowiem zmieniający często obiekty swoich uczuć).

Zobaczymy jak potoczy się dyskusja, ale mdłości dostałem w momencie, kiedy w czasie zapowiedzi  T. Lis raczył zadać pytanie o to czy grozi nam utrata niepodległości. Nie byłoby w tym może nic niestosownego, ale przebrzydły Pan Lis niemalże zakrztusił się przed wypowiedzeniem słowa "niepodległość"... aż jednoznacznie odchrząknął i zachrypiał zanim je z siebie wydusił.  Owe charakterystyczne wyartykułowanie tego odgłosu jest typowym niewerbalnym (tu: manipulacyjnym) przekazem, mającym stworzyć u odbiorcy wrażenie, że późniejsze opisywane wydarzenie lub postać czy wypowiadane słowa ( w tym wypadku: niepodległość)  są  śmieszne, trywialne, groteskowe, wstydliwe, "trącące myszką", zaściankowe i w ogóle jakieś kuriozalne...

Oczywiście - podczas mówienia - nagłe zachrypniecie i jego "naprawa" może zdarzyć się każdemu, ale już fakt wyemitowania go w owej telewizyjnej zapowiedzi (nagranej zdecydowanie wcześniej, co umożliwiało powtórzenie ujęcia) było z pewnością zabiegiem celowym i manipulacyjnie - z pełną premedytacją i nienawiścią wobec polskiej niepodległości - wykreowanym

Przerywam.... muszę wyładować emocje rzucając moimi woreczkami z piaskiem o ścianę... chyba muszę sobie sprawić taki jeden z odpowiednim malowidłem graficznym...

 -------------------------------------------------------------------

Po napisaniu tekstu uznałem, że może przesadzam... ale nawet jeśli tak jest, to - po obejrzeniu dzisiejszego programu, stworzonej przez Lisa jego narracji, autouwidocznieniu przez dziennikarzynę własnego  prymitywizmu i prostactwa werbalnego a przede wszystkim po usilnych jego próbach  nakierowania rozmowy na to "gdzie pan widzi tak naprawdę tą utratę niepodległości" - nie będę żałował jego upublicznienia...

I w dalszym ciągu mam - niestety już gasnącą - nadzieję, że kiedyś Szanowny Pan T. Lis zacznie kroczyć drogą ludzkiej przyzwoitości i etosu dziennikarskiego a stanąwszy w ostatniej kałuży nie zobaczy za sobą kompletnej PUSTKI...

Poniższe słowa to też dla niego...

-------------------------------------------------

...ostatnia KAŁUŻA...

Tak od niechcenia... patrzę na coraz bardziej rozchwiany i niezrozumiały, otaczający mnie świat...

Tak od niechcenia... wstawszy rano z coraz większą rezygnacją przyglądam się tej grze pozorów w wykonaniu coraz bardziej żenujących i bezosobowych (niczym kukiełki) aktorów - clownów...

Tak od niechcenia... widzę zdziwione oczy dziecka pytającego, czy warto być w życiu przyzwoitym i już wcale nie dziwię się, że samo sobie odpowiada... pewnie, że nie warto!...

Z obojętnością, pouczony że jest on taki jak wszyscy ... przechodzę obok niepełnosprawnego...

Z obojętnością i już bez zdziwienia... widzę kolejną reklamę, znów lepszego proszku do prania...

Z obojętnością i rezygnacją klikam w klawiaturę... zastanawiając się czy potrafię jeszcze pisać zwykłym długopisem...

Beznamiętnie rejestruję kolejne obrazy wizyjne i notki prasowe... gdzie śmierć, krew, wojna, gwałt, przemoc, nikczemność i niegodziwość oraz całe to zło tego świata wcale nie wpływają na mój dobry apetyt...

Powoli już nie reaguję na żaden przejaw zła i cierpienia... patrząc jak po raz kolejny mój syn zabija przed monitorem nauczyciela, pewnie wyobrażając sobie, że jest to jeden z tych, rzeczywistych i znienawidzonych...

Powoli, niczym u bohatera Królowej Śniegu... zamarza moje serce...

I tylko gdzieś tam z otchłani i nawet natrętnie przebija się do mojej świadomości myśl-pytanie: CZY JESTEM JESZCZE CZŁOWIEKIEM?

I tylko gdzieś tam głęboko zaczynam czuć narastający strach przed tym, że - idąc tak bezmyślnie, bezrefleksyjnie i BEZEMOCJONALNIE prostą drogą swojego życia, w końcu wdepnąwszy W TĄ OSTATNIĄ KAŁUŻĘ - odwrócę się... a za mną będzie PUSTKA...

I KTO BĘDZIE JEJ WINIEN?


krzysztofjaw, grudzień 2009

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com