czwartek, 31 października 2019

Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny

Są wśród nas...

Wszyscy nasi Święci spoglądający na nas z nieba,
Są dla nas ostoją dającą nam świętość Chrystusa,
To nasza wiara w ich obcowanie i tego nam dziś potrzeba,
Wkrótce sami poznamy Bożego Królestwa niebiosa...

Jakże ich dużo było na przestrzeni wieków,
Oni nam wskazują naszego życia cele,
O ciągłym nawracaniu i modlitwy szeptów,
O tym, że możemy być też świętymi za życia...

---------------------------------------------------------------

Odeszli...

Pamięć o nich jest naszą historią, naszą przyszłością,
Ich dni, słowa i czyny - doświadczeniem,
Grób świadectwem ich ziemskiego istnienia,
Płomień zniczy naszym wiecznym człowieczeństwem,
Modlitwa – z nimi połączeniem...

---------------------------------------------------------------

Jesteśmy...

Szczęście to codzienne odczuwanie własnego istnienia... więc bądź szczęśliwy i czuj, że każdego dnia istniejesz...

Każde nawet najmniejsze zło jest tym największym złem a każde nawet najmniejsze dobro jest tym największym dobrem...

Pamiętajmy czym była nasza przeszłość i kształtujmy naszą teraźniejszość, bo od nich zależy nasza przyszłość!

Miarą dojrzałości i wielkości człowieka jest dostrzeganie przez niego własnej małości... w nieuchronnym przemijaniu!

---------------------------------------------------------------

Odejdziemy...

Dokądkolwiek byśmy nie szli zawsze idziemy ku ziemskiej śmierci... zostawmy za sobą miłości, radości, mądrości i dobroci ślady...

Może i nam zapalą płomienne epitafium...


 ---------------------------------------------------------------


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 30 października 2019

Polędwica wołowa w paprykowo-imbirowym sosie...

Lubię zjeść, niekoniecznie dużo! - dania staropolskie i typowo polskie w szczególności, ale też nie pogardzę wyszukanymi i również bardzo prostymi potrawami reprezentującymi  kuchnie całego świata...

Lubię w wolnych chwilach gotować. Szczęściem dla mnie jest uszczęśliwianie siebie i innych dobrze przyrządzonymi daniami mięsnymi i zupami. O ciastach nie mam pojęcia...

Często wymyślam własne przepisy i zdaję się na własną intuicję... oraz biorę po uwagę okoliczności konsumpcji. Dziś jedno z moich ulubionych mięsnych dań...

Polędwica wołowa w paprykowo-imbirowym sosie...

Składniki:

– 0,5 kg polędwicy wołowej (może być więcej),
– 6 papryk (po 2 z każdego koloru – czerwona, żółta, zielona),
– 1, 2 papryczki chili (lub pół łyżeczki zmielonej – może być więcej) - uwaga: jeżeli nie lubimy potraw zbyt ostrych to wystarczy mała papryczka chili lub 1/4 łyżeczki mielonej,
– 1 łyżeczka papryki słodkiej w proszku,
– 3 pomidory średniej wielkości lub szklanka własnego przecieru pomidorowego lub niecały mały słoiczek sklepowego przecieru pomidorowego,
– 2, 3 duże cebule,
– 4, 5 ząbków czosnku,
– imbir starty świeży lub mielony (mielonego 2, 3 płaskie łyżeczki) - uwaga, imbir jest przyprawą dość ostrą i aromatyczną więc można go dozować sprawdzając cały czas smak potrawy - nadaje jej ten specyficzny smak,
– sól i pieprz do smaku, można dodać około 1/4 łyżeczki suszonych nasion kminku,
– 100 ml czerwonego, mocno wytrawnego wina (extra dry).

Przygotowanie:

Polędwicę wołową lekko zamrażamy, tak aby można było po wyjęciu z zamrażarki swobodnie pokroić ją na bardzo wąskie plastry (około 3 mm).

Cebulę i paprykę kroimy w paski. Na oliwie z oliwek (może być olej) przysmażamy cebulę do stanu zeszklenia. Można użyć woka lub głębokiej patelni.

Do zeszklonej cebuli dodajemy 1 ząbek drobno pokrojonego czosnku. Smażymy jeszcze przez chwilę uważając, aby zbyt mocno nie spalił się nam czosnek, bo będzie gorzki.

Łyżką cedzakową wyjmujemy z patelni cebulę i czosnek a na tak przygotowanym, mocno rozgrzanym tłuszczu przysmażamy plastry polędwicy wołowej: po minucie (albo krócej) z każdej strony. Podsmażone plastry wołowiny wyjmujemy z patelni.

Wkładamy teraz do niej obsmażoną cebulę, pokrojone w paski papryki oraz słodką paprykę w proszku i smażymy dodając po 1 minucie pokrojone i obrane ze skórki pomidory (jeżeli użyjemy przecieru to dodajemy go pod koniec smażenia papryki z cebulą). Należy też uważać, żeby zbytnio nie spaliła nam się też słodka papryka, która jest naturalnym zagęszczaczem.

Następnie dodajemy imbir mielony lub starty świeży, papryczkę chili, przyprawy i zgniecione ząbki czosnku. Smażymy aż papryka będzie miękka, ale nie rozciapana :) - około 15 minut. Wlewamy wino. Dodajemy następnie podsmażone plastry polędwicy wołowej i tak próżymy jeszcze całość około 15 - 20 minut. I danie gotowe :). Gdyby wydawało się nam, że potrawa jest za mocno "wodnita", to można ją albo zagęścić roztworem mąki i wody lub dłużej gotować, aby odparowała do pożądanej dla nas konsystencji.

Podajemy z chrupkim pieczywem czosnkowym (ścieramy czosnek na chrupkim, jeszcze ciepłym pieczywie). Popijamy resztą dobrego, mocno wytrawnego wina czerwonego... Konsumujemy przy świecach patrząc kochanej osobie prosto w oczy... ;) i rozkoszując się smakiem jadła...

Smacznego! I zachęcam do kulinarnej zabawy...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

wtorek, 29 października 2019

Czy czynne prawo wyborcze uzyskają 16-latkowie?

Umożliwienie głosowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego osobom od 16. roku życia zakłada opozycyjna Partia Pracy i Szkocka Partia Narodowa, które zapowiedziały, że poprą złożony przez brytyjski rząd projekt ustawy o wyborach 12 grudnia, ale chcą dać czynne prawo wyborcze 16- i 17-latkom oraz obywatelom państw Unii Europejskiej, którzy mają status osoby osiedlonej. Nie wiadomo jeszcze, czy poprawka rozszerzająca czynne prawo wyborcze zostanie poddana pod głosowanie, a jeśli tak, to czy uzyskałaby poparcie [1].

Nie jest to pojedynczy głos w tej sprawie. Przypominam sobie np. fakt, że podobny projekt onegdaj w Polsce złożył w Sejmie Twój Ruch. Wtedy według posła Michała Kabacińskiego z TR "młodzi ludzie mają powinny mieć prawo do dostępu do polityki (...) a jeśli faktycznie chcemy zwiększyć frekwencję wyborczą, przybliżyć większą grupę młodych ludzi do decyzji politycznych (...), to powinniśmy zagwarantować prawo wyboru. Niestety - nad czym ubolewał TR -  w polskiej konstytucji jest zapis, który mówi o pełnoletności, stąd wtedy ich inicjatywa, ograniczała się do Parlamentu Europejskiego i do wyborów do PE (...) [2].

Później podobnie mówiło się o wyborach samorządowych i wskazywano, że np. Austria już w 2007 roku uchwaliła stosowne zmiany a dyskusja w tym temacie rozpoczęła się w Finlandii i Norwegii. Argumentowano, że środowisko młodych ludzi poniżej 18. roku życia, jest już na tyle ukształtowane by mieć swoje zdanie w wielu sprawach.

Zresztą podobne pomysły co rusz pojawiają się wśród lewackich elit unijnych, które owe czynne prawo wyborcze są skłonne niemal prawną siłą wprowadzić w krajach unijnych i nie tylko.

No, no, no...

Eurokratom już nie wystarcza "uplastycznianie" i "ogłupianie" młodych ludzi wchodzących w dorosłość.  Teraz "spin-doktorzy chcą już tworzyć swe "narracje" u dzieci i młodzieży powyżej 16 roku życia. Cel jest oczywiście jeden - wedle przysłowia: "Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci" - jak najwcześniej rozpocząć  kształtowanie kolorowej, bezmyślnej i radosnej masy młodych ludzi nakierowanych w swoim życiu na emocje (opakowanie) a nie na treść i intelektualny rozwój, poparty wiedzą i dojrzałością społeczną, intelektualną i moralno-etyczną (dojrzałość psychiczna).

I właśnie tylko człowiek w pełni dojrzały może dokonywać racjonalnych wyborów, ma ukształtowane poglądy społeczno-polityczne. A pragnę przypomnieć, że dojrzałość społeczną i moralną (etyczną) osiąga się w miarę późno.

Osiągnięcie dojrzałości psychicznej, które obejmuje sferę intelektualną, uczuciową, społeczną i moralną, wymaga przejścia przez człowieka dłuższego i bardziej złożonego procesu rozwoju niż osiągnięcie dojrzałości fizycznej. Jest to skomplikowany proces, który jest efektem synergii: wychowania, wiedzy, rozwoju intelektualnego i emocjonalnego, doświadczenia, życia w interakcji ze społeczeństwem (innymi jednostkami), poznawania świata i praw nim rządzących, itp.

Szczególnie zaś czynne prawo wyborcze winno obejmować przede wszystkim ludzi choć trochę potencjalnie dojrzałych intelektualnie i społecznie, którzy są w stanie racjonalnie dokonywać wyborów... nie kierując się emocjami i "papka marketingową" (narracją inżynierów socjotechniki i manipulacji).

Doprawdy czy 16 latkowie są na tyle dojrzali społecznie, że są zdolni do racjonalnych wyborów? Czy mają już ukształtowane zręby poglądów społeczno-politycznych? Śmiem wątpić.

Oczywiście nie piszę tutaj jako przeciwnik młodości. Wprost przeciwnie: uważam, że młodych ludzi należy kształcić na jak najwyższym poziomie, tworzyć dla nich "inkubatory obywatelskie" i przedstawiać im określone racje i poglądy zawsze z kilku punktów widzenia. Właśnie po to, aby nauczyli się myśleć i dokonywać wyboru. A 16 latkowie to przecież dopiero co absolwenci gimnazjów czy szkoły podstawowej, które mają inne cele nauczania niż szkoły średnie. Właśnie w tych ostatnich młody człowiek zaczyna dojrzewać intelektualnie i społecznie (oraz też moralnie i uczuciowo). Nie jest przypadkiem, że szkoła średnia kończy się "Egzaminem Dojrzałości" i np. uważa się, że mężczyzna jest zdolny do założenia rodziny od 21 roku życia (w niektórych stanach USA np. alkohol sprzedaje się również ludziom powyżej 21 roku życia).

Oj... lewaccy Eurokraci dla zwiększenia swojego potencjalnego elektoratu najchętniej zezwoliliby na głosowanie wyborcze przedszkolakom... ba, najlepiej niemowlakom (skreślaliby za nich nie rodzice a "lewackie trójki wyborcze", takie na wzór tych "trójek komunistycznych" szpiegujących niemoralne socjalistyczne zachowania młodzieży).

Ta propozycja idzie w parze z innymi działaniami, mającymi na celu stworzenie "bezwolnych rączek do głosowania na jedynie słuszne globalistyczno-socjalistyczne gremia.

Co jeszcze są w stanie wymyślić lewacy? Może np. w ich głowach powstanie pomysł wygasania czynnego i biernego prawa wyborczego wraz z ukończeniem 65 roku życia! (potem już tylko zostaje eutanazja nieproduktywnych starców!).

Ja natomiast mam inną propozycję: podwyższenia wieku, od którego zyskuje się czynne i  bierne prawo wyborcze, do 21 lat!.


[1] https://m.niezalezna.pl/295119-brytyjscy-16-latkowie-beda-mogli-glosowac
[2] http://www.rp.pl/artykul/1071740.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 27 października 2019

Aborcja czy Antykoncepcja? (2)

Już kiedyś pisałem na ten temat, ale sądzę, że warto przedstawić moje stanowisko (do dyskusji) właśnie teraz, przed inauguracją posiedzeń nowo wybranego parlamentu.

Wiem, że temat ten jest już oklepany do bólu. Powiedziano niemal już wszystko. A że prawdopodobnie temat ten bardzo szybko zaistnieje w nowym parlamencie daje mi asumpt do mojej wypowiedzi w tym temacie. Na pewno kontrowersyjnej i liczę na merytoryczną dyskusję, bo przecież nie muszę mieć racji.

O tym, że sprawa aborcji będzie niedługo niemalże numer jeden w dyskusji politycznej przekonał mnie program "Minęła 20" w TVP Info, który był emitowany wczoraj (26.10.19 r.). Wydarzeniem w tymże programie było uczestnictwo w nim - po kilku latach - Grzegorza Brauna, zaś jednak najwięcej emocji w studio wzbudził właśnie temat aborcji i spór przedstawiciela PiS i Konfederacji z "posłankinią" (tak chcą się nazywać ichnie kobiety) z Wiosny Biedronia.

Ta ostatnia mantrowała cały czas o tym, że bycie w ciąży jest li tylko byciem w ciąży a ktoś, kto jest  noszony pod sercem matki jest (jeszcze raz) tylko ciążą i nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek dzieckiem, przynajmniej do 12 tygodnia owej ciąży i dlatego chciałaby, aby do tego momentu można było usunąć "ciążę" na życzenie i bez żadnych obostrzeń. Oczywiście jest to debilny argument, ale będzie podnoszony cały czas przez lewaków w przyszłym parlamencie i tego można się spodziewać.

Całość owego programu jest pod poniższym linkiem:

https://vod.tvp.pl/video/minela-dwudziesta,26102019,44725109

Kiedyś za młodu, napakowany studenckimi ideami lewacko-neo-liberalnymi byłem zwolennikiem aborcji, choć i wtedy uważałem, że nie powinna być dokonywana pod każdym pozorem i widzimisię matki lub ojca.

Wtedy uważałem, że są okoliczności, które usprawiedliwiają aborcję, które tak naprawdę są dziś prawnie usankcjonowane w wyniku tzw. kompromisu aborcyjnego, który, z punktu widzenia PiS winien dalej obowiązywać natomiast dla Konfederacji i Lewactwa nie. Oczywiście pierwsza z tych partii chce zakazać aborcji a druga zezwolić na aborcję na życzenie. Pod tym względem jest mi bliżej do Konfederacji, choć mam wiele wątpliwości.

Najważniejszą z nich i w sumie jedyną jest przyszłe dobro dziecka. Dziecko niechciane, wychowywane z konieczności będzie nieszczęśliwe, dziecko oddane do Domu Dziecka również, dziecko, którego urodzenie może grozić śmiercią kobiety uniemożliwiając jej wychowywanie już posiadanych dzieci lub mogących się narodzić w przyszłości też nie jest wskazane.

Obecnie w jakimś sensie mogę przychylić się tylko do jednej możliwości dokonywania aborcji: kiedy ciąża może grozić z pewnością utratą życia kobiety w niej będącej, ale i to jest problematyczne moralnie.

Poza tym uważam, że każdy mały człowieczek ma prawo żyć niezależnie od tego czy jest 1-tygodniowym malcem, czy też 12 lub 36 - tygodniowym brzdącem.

I nie jest tu istotna sytuacja materialna kobiety: dziecko można oddać do adopcji nawet gdy pochodzi z gwałtu (ilu ludzi na to czeka), upośledzenie dziecka chorobą nieśmiertelną lub też niewcześnie śmiertelną też nie jest powodem aborcji -  widzieliście kiedyś ile ciepła, radości życia przejawiają dzieci np. z chorobą Downa? Bywają bardziej ludzkie niż niejedne zdrowe dzieci źle wychowywane, zresztą je można również oddać bez konsekwencji. A już widzimisię kobiet z bożej łaski, które dla własnej tylko wygody, bez żadnych skrupułów dokonują aborcji, jest nie do zaakceptowania.

Życie ludzkie w każdej formie godne jest gloryfikacji w najwyższym stopniu.

I tu powstaje zasadnicze pytanie o początek życia człowieka. Nie rozpisując się zbytnio i nie wchodząc w dywagacje pseudonaukowców: zapłodniona komórka jest początkiem życia ludzkiego! Od pierwszej milisekundy zapłodnienia rozpoczyna się proces życia rozwija się człowiek.

Jaka jest różnica pomiędzy zatrzymaniem tego rozwoju przed 12 a po 12 tygodniu jego trwania? Żadna.

Z powyższego płynie jeden tylko wniosek, być może kontrowersyjny, ale właśnie czytelność jego sprecyzowania winna wywołać dyskusje.

Najważniejsze - jeżeli nie chce się mieć dzieci i nie chce się dokonywać aborcji - jest niedopuszczenie do zapłodnienia, czyli szeroka dostępność  do antykoncepcji za wyjątkiem środków, które zabijają zapłodnione jajeczko: spirala czy środki wczesnoporonne.

Jesteśmy tak stworzeni (dla niektórych przez Boga na jego podobieństwo), że - w przeciwieństwie do większości zwierząt nasz popęd seksualny występuje stale, niezależnie od okresu rui. Poza tym potrafimy jako ludzie cieszyć się z naszej seksualności. Udany sex, własna satysfakcja z życia erotycznego i szeroko rozumianego miłosnego jest nam niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Jest tak naprawdę podstawowym, obok miłości duchowej,  motorem, i podstawą zadowolenia z życia i chęci do działania (niezależnie od wieku). Jeżeli Ktoś (niektórzy) sprowadzają akt seksualny li tylko do prokreacji to zabierają nam część człowieczeństwa i sprowadzają do poziomu zwierząt. Tak już jesteśmy stworzeni, że seks dla nas jest radością a nie karą za grzechy.

Powtórzę więc: nie chcąc zabijać nienarodzonych dzieci  a jednocześnie realizując nasze człowieczeństwo powinniśmy robić wszystko - jeżeli nie chcemy mieć dziecka - aby nie dopuścić do zapłodnienia.

I tu z pomocą podąża współczesna medycyna.

Jest obecnie taki wybór środków antykoncepcyjnych, że swobodnie można się cieszyć z seksu bez obawy późniejszej ewentualnie myśli o aborcji. Ich skuteczność bywa już prawie 100%.

Oczywiście akt seksualny nie może być celem samym w sobie. Nasza seksualność jest naszym człowieka atutem. Cieszmy się nią, ale odpowiedzialnie. Uświadamiajmy nasze dzieci na temat środków antykoncepcyjnych, wprowadźmy do szkół bezpłatne broszury na ten temat, uczmy piękna miłości dwojga ludzi, ale też i erotyzmu.

Chcąc nie zabijać nienarodzonych i zwiększyć dostępność nieporonnych środków antykoncepcyjnych walczmy o ich pełną refundację z NFZ.

Wiem, że dla niektórych taka perspektywa jest przerażająca i odrzucają ją a'prori, mając ku temu nieraz słuszne etyczno-moralne argumenty, też wynikające z wiary katolickiej, gdzie każda antykoncepcja (oprócz "kalendarzyka") jest niedopuszczalna.  Ale cóż jest lepsze: zabijanie nienarodzonych dzieci czy też walka o to, żeby tego niechcianego zapłodnienia nie było?

Stawiam, jako przyczynek do dyskusji, tezę, że nie można być jednocześnie przeciw aborcji i przeciw nieporonnej antykoncepcji.

I nie łudźmy się: młodzi ludzie będą coraz wcześniej rozpoczynali współżycie seksualne i uświadamiać ich winniśmy znacznie wcześniej, bo później może być za późno. Uświadamiać jakim złem jest aborcja i zabijanie nienarodzonych dzieci, ale także uświadamiając, że można stosować nieporonną antykoncepcję.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... © Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

sobota, 26 października 2019

Jesteśmy egoistami...


Nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie!

To na wskroś mądre znaczeniowo stwierdzenie nieprzypadkowo jest fundamentalną podstawą współczesnego sądownictwa, choć nie zawsze nasze sądownictwo  je przestrzega.

Ale nie tylko. Rozszerzając jego znaczenie można wskazać, ze jest podstawą współczesnej demokracji a implikacje jego rzeczywistej realizacji są koniecznymi do prawidłowego rozwoju każdego człowieka.

Bo czymże jak nie skutkiem tej jego rzeczywistej (sensu largo-w szerokim znaczeniu) realizacji jest pluralizm i istnienie partii politycznych, a tym samym samym wolnych wyborów i funkcjonowania zasady demokratycznego trójpodziału władzy?  A w odniesieniu do jednostki cały proces jej wychowania (rodzice) a później dokonywanych przez nią wyborów życiowych określających jej  miejsce i znaczenie w społeczeństwie? Społeczeństwie, w ramach którego ukształtowane zostały podstawowe zasady wzajemnego współistnienia jednostek i ich grup.

W sensie społeczno-politycznym skutkiem jej podważania i eliminacji było powstawanie wszelkich totalitaryzmów i autorytaryzmów, w sensie zaś indywidualnym jest źródłem wszelkich patologii, przestępstw czy przemocy.

Człowiek ze swojej natury nie lubi być oceniany (sądzony) przez innych. Jest egoistą. Jego dobro własne jest nadrzędnym wobec wszystkiego innego. Ta cecha jest oczywiście przenoszona też na tworzone przez niego społeczne grupy oraz "stada", w których funkcjonuje. Czy jest to rodzina, partia polityczna, własna firma, organizacja dobroczynna, kościół, etc. Altruistów jest bardzo niewielu, w granicach błędu statystycznego, ale nawet altruizm subiektywnie jest oparty na jakiejś namiastce własnych korzyści, namiastce egoizmu (vide: pomagamy, bo dla nas jest to satysfakcjonujące i rodzi w nas subiektywną radość z tegoż pomagania).

Ten właśnie egoizm i dbałość o własnego siebie (grupę) rodzi pokusę narzucania swojej woli innym. Skłania do podejmowania wobec innych działań, które w konsekwencji mają nieść dla niej korzyść. Człowiek zbudował cały zestaw środków i instrumentów, przy pomocy których tę korzyść chce osiągnąć.  Począwszy od takich jak: przekonywanie, perswadowanie, udowadnianie, pozyskiwanie, poprzez budowę norm prawnych i moralnych, instytucji nacisku oraz przymusu, aż po -  w ostatecznej formie - eliminowanie, unicestwianie jakichkolwiek zagrożeń mogących wpływać na niemożność uzyskania owej korzyści (wojna, morderstwo) . Mało tego ludzie i ich grupy są w stanie nawet kreować nieistniejące zagrożenia, których likwidacja pozwoli utrzymać, zwiększyć lub zmaksymalizować ową subiektywną korzyść.

Ale homo sapiens jest też istota rozumną! Ta jego unikalność i wyjątkowość pozwala mu na ciągły rozwój, jest motorem postępu techniczno-technologicznego, budowy cywilizacji. Pozwala też na zrozumienie trywialnie podstawowego faktu: jego egoizm nie jest jedynym! Na świecie są miliardy podobnych do niego egoistów dążących do uzyskania i maksymalizacji własnych korzyści, które jednocześnie w mniejszym lub większym stopniu ograniczają możliwości owej maksymalizacji jego własnych. Z tego też wynika zdanie sobie sprawy z równie oczywistych faktów: niemożności uzyskania przez niego własnych korzyści skończenie dla niego absolutnych, a hipotetyczne osiągnięcie tego absolutyzmu w konsekwencji byłoby jego samounicestwieniem.

Zrozumienie powyższych prawidłowości zmusza więc jednostkę do współistnienia z innymi jednostkami, rodzi pluralizm, consensus oraz tolerowanie innych. Rodzi też  konieczność rezygnacji z części własnych korzyści i uzasadnia celowość poddawania się opiniom, ocenom i sądom innych.

Dla przeżycia i samego faktu istnienia jednostka potrzebuje więc innych ludzi.  Stąd tak ważne jest dla nas posiadanie np. prawdziwych przyjaciół mogących nas ocenić, osądzić, dać radę i pomoc, a tym samym uchronić nas przed samounicestwieniem (niekoniecznie w sensie fizycznym ale też indelektualno-emocjonalnym). W kategorii społeczeństw i państw ludzkość, zabezpieczając się właśnie przed całkowitym upadkiem, stworzyła zasady wzajemnego współistnienia, które współcześnie nazywamy demokracją. I dlatego też jej fundamentalną zasadą jest możność dokonywania przez nas ocen i sądów zachowań i działań innych.

Warto o tym pamiętać obserwując otaczający nas świat i mechanizmy jego funkcjonowania. Warto o tym pamiętać zastanawiając się, czy jest możliwym dokonanie sprawiedliwej oceny własnych działań przez samego siebie. Warto o tym pamiętać powstrzymując się przed krytykowaniem własnych przywódców oraz ugrupowań politycznych w imię niezbędności utrzymywania ich krystaliczności (vide: obrona przez PO za wszelką cenę np. pana Gawłowskiego). Czyż nie jest to czasem działanie powodujące w konsekwencji ich proces samounicestwienia? Warto też o tym pamiętać śledząc działania mediów i dziennikarzy zwracając uwagę na ich dążność do maksymalizacji własnych korzyści. Czyż możliwym jest żeby działali Oni wbrew sobie, niszcząc i pokazując niegodziwości tych, od których zależy ich funkcjonowanie? (vide: czy możliwym jest bycie uczciwym dziennikarzem, jeżeli otrzymuje się wynagrodzenie za swój tekst o tego, który jest podmiotem owego tekstu?).

I na koniec warto o tym pamiętać oceniając zachowania określonych grup ludzi, a szczególnie instytucji i funkcjonariuszy państwowych. Bo jeżeli celem ich funkcjonowania jest maksymalizacja ich egoistycznych korzyści dająca w konsekwencji rozwój Ojczyzny, Polski i Narodu (który reprezentują), to warto ich wspierać, krytykować, oceniać, dawać rady i w konsekwencji na nich głosować i ich popierać. W przeciwnym razie - kiedy maksymalizacja ich egoistycznych korzyści powoduje osłabienie Ojczyzny, Polski i Narodu a tym samym nas wszystkich - należy uczynić wszystko (prawnie dozwolone), aby nie mieli możliwości funkcjonowania - jako nasi reprezentanci - na scenie społeczno-politycznej.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

piątek, 25 października 2019

Złapani w sieci niewolnicy sieci


Wczoraj spotkałem kogoś, kto uświadomił mi jak dalece w obecnych czasach jednostka, czyli każdy z nas z osobna, staje się coraz mniej spersonifikowana.

Znamy siebie i naszych najbliższych. Potrafimy wracać pamięcią do czasów wczesnej młodości: rodziców, znajomych, przyjaciół czy też pierwszych miłości naszego życia... Codziennie dokonujemy zrutynizowanych porannych czynności w postaci golenia, makijażu, mycia i innych. Patrzymy często w pośpiechu nie tylko na krzątające się postaci w naszym mieszkaniu, ale i przed lustrem na samych siebie... Nie zauważmy przybywających nam zmarszczek, uśmiechu, radości, złości czy żalu. Za chwilę tramwaj, autobus... Tylko 5 minut do garażu i już borykamy się z codziennością dnia powszedniego: praca, popołudniowy pilot i coś na zapełnienie żołądka, tv, pozorne i płytkie rozmowy o niczym, poobiadowa drzemka a przede wszystkim SIEĆ!

Właśnie SIEĆ!

Ileż to już powstało prac naukowych, których przedmiotem była i jest analiza wpływu na nas powszechnej informatyzacji czy ściślej inernetoizolacji, której efektem jest autoizolacja w samotności świata wirtualnego. I nie jest jedynie tak, że to młodzi ludzie wypełniają swój czas siecią, ale to też dotyczy ludzi dorosłych a to uzależnienie będzie rosło wraz z wchodzeniem w dorosłość pokolenia wychowanego na internecie i mediach społecznościowych.

Jest przerażającym faktem, iż w Polsce przeszło 20% młodzieży wykazuje objawy uzależnienia od internetu (ZUI - zespół uzależnienia od internetu, siecioholizm) a przeszło 10% faktycznie jest już uzależnionych i wymagających leczenia [1]. Tak naprawdę to widząc młodych ludzi z komórkami w każdym miejscu sądzę, że odsetek ten rośnie w zastraszającym tempie a, że jest to a'la "młoda choroba" to nieraz trudno ją zdiagnozować, ale mechanizm uzależnienia jest identyczny jak w przypadku alkoholizmu czy uzależnienia od narkotyków. Ta młodzież wkrótce będzie pokoleniem dorosłych...

Zamiast opowiedzieć coś o swoich znajomych, wysyła e-mail z fotkami zrobionymi podczas ostatniego wypadu na miasto. To charakterystyczne dla Kasi, Roberta i ich rówieśników: rzadziej decydują się na nazwanie tego, czego doświadczają. Wewnętrzne przeżycia, emocje trudno im nazwać a jeszcze trudniej uzewnętrznić: brakuje słów, jest wewnętrzny niepokój przed pokazaniem swojego prawdziwego wnętrza. Są skrótowo wyrażone uczucia w postaci jakichś tam znaczków w stylu: ;) (dla niezorientowanych: z przymrużeniem oka, zawadiacko, dowcipnie, humorystycznie, lekko śmiesznie, ironicznie, jako żart lub pewna drwina - w zależności od kontekstu i sensu wysyłanego smsa, czy e-maila...)

Reasumując: nie trzeba być specjalnie błyskotliwym, by stwierdzić, że właśnie wyrasta nam nowe pokolenie emocjonalnych analfabetów, ukształtowanych na ciągłym stosowaniu internetowych narzędzi, które w sposób oczywisty spłaszczają relacje z innymi ludźmi. Powstaje rzesza powierzchownych, mijających się w pośpiechu i z czułością wyrażających się o sobie małych a'la człekokształtnych robocików.... coś na kształt masy, którą łatwo ulepić, kierować, sterować i w sumie w demokratyczny sposób ubezwłasnowolniać.... własna wola staje się tylko wyrazem woli większości. Indywidualność myślenia jest alienacją jednostki... a jednostka nie posiadająca umiejętności wyrażania swojego zdania na każdy temat bezwiednie powtarza opinię tłumu. Opinia ta jakże często jest dziś kształtowana tylko przez media, sieć i oficjalny przekaz. Socjologia tłumu... socjotechnika manipulacji i sterowania zachowaniem innych...  Zdałoby się powiedzieć za Cz. Niemenem... "Dziwny jest ten świat"... tylko teraz już człowiek nie rządzi człowiekiem... tylko wirtualny świat steruje masą i ta masa została już ubezwłasnowolniona i zniewolona tym światem.

[1] https://www.medicover.pl/o-zdrowiu/uzaleznienie-od-internetu-objawy-i-leczenie-siecioholizmu,6339,n,192


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

czwartek, 24 października 2019

Poranne refleksje nad życiem...


Witam o wczesnej porze, ale nieraz warto obudzić się o świcie i zobaczyć początek nowego dnia, może innego i lepszego od poprzedniego... a przynajmniej dającego taką nadzieję...

Nasze indywidualne przebywanie na tym ziemskim padole jest relatywnie - w stosunku do całej historii ludzkości - bardzo krótkie...

Jest niczym chwilowe lśnienie na niebie pojawiające się podczas trwania burzy tuż przed grzmotem... Cały kunszt życia polega tak naprawdę na dostrzeżeniu owego błysku i wykorzystaniu go w pełni do zobaczenia jak największych połaci rozświetlonego nim tegoż nieba... A to łatwo przegapić i później żałować, że albo się tego przebłysku nie wykorzystało, albo się go nie zauważyło...

Można zobaczyć ten błysk, i chłonąć widoczne dzięki niemu piękne widoki naszego życia. I starać się każdego dnia świadomie odczuwać własne istnienie, każdego dnia zostawiać za sobą nasze ślady... ślady naszej bytności na ziemi, które zostaną choć we wspomnieniach innych albo też będą zawarte w naszych, stworzonych przez nas dziełach wszelakich.... Wtedy to naprawdę My żyjemy...

Można też albo celowo zamknąć oczy i funkcjonować pośród otaczających nas ciemności, lub tylko ulec ułudzie światła, którego wygląd i rozświetlające możliwości przyjmujemy z opowieści innych.  Wtedy też żyjemy, choć życiem innych...

Można też po prostu zasnąć, przespać burzę... i nic nie czuć, nic nie słyszeć, nic nie widzieć a nawet zamknąć swoje wnętrze na opinie i zdania wyrażane przez innych...  Wtedy tak naprawdę nie przeżywamy naszego życia, nie żyjemy a przechodzimy obok niego zadowalając się prymitywną powierzchownością kolejnych dni. Dni zawsze takich samych, rutynowych. I tak mijają miesiące czy lata.

Czasu nigdy nie można cofnąć, nie można myśleć o tym, czego nie wykorzystaliśmy i tym na bieżąco żyć. To minęło, liczy się następny dzień i kolejne, liczy się to czy potrafimy uczyć się na własnych błędach i ponownie ich nie popełniać. Za bardzo nieraz myślimy o naszej przeszłości  a liczy się teraźniejszość naszego życia i jego przyszłość. Kiedyś jeden z moich przełożonych zawodowych powiedział mi mądre zdanie: "Ważne jest tylko to, jak wykonałeś ostatnie Twoje zadanie". Mam tę myśl zawsze ze sobą i to mnie napędza do przeżywania swoich dni jak najlepiej, bo przecież może ono dotyczy też życia osobistego, prywatnego.

Ludzie myślący, działający, aktywni, dążący do prawdy, dający siebie innym, rozwijający w sobie człowieka i ludzkie wartości... żyją naprawdę. Ci, co nie potrafią mieć własnego zdania i przyjmują bezkrytycznie świat jaki jest oraz w swoim działaniu ograniczają się jedynie do jego akceptacji... też choć subiektywnie odczuwają jakąś własną formę życia. Natomiast Ci, co śpią i bezmyślnie przyjmują wszystko, co im się narzuca... konformistycznie wzbraniając się przed krytyczną oceną rzeczywistości a raczej konsumpcyjnie ją afirmując... tylko wegetują i po nich nic nie zostanie... nawet wspomnienie...

Zastanówmy się nieraz nad naszym życiem... Może warto w nim coś zmienić... Może warto zajrzeć do swojego wnętrza i zobaczyć kim tak naprawdę jesteśmy: Czy jeszcze wolnymi ludźmi, czy już tylko zniewolonymi konsumentami dóbr? Czy zostawiamy za sobą ślady piękna, dobra, miłości i mądrości oraz wspomnienie o nas jako ludziach, czy też jedynym śladem po nas będzie tylko samochód i kilka garniturów... oraz wspomnienie o akceptacji przez nas relatywizacji wszystkich wspomnianych wcześniej wartości - kiedy piękno staje się  akceptowaną przez nas brzydotą, wolność jest tak naprawdę niewolą, dobro jest złem, miłość jest nienawiścią, mądrość głupotą. Tę relatywizację proponują nam marksiści kulturowi, którzy opanowali w swojej walce z cywilizacją łacińską większość nie tylko europejskich elit, ale ktoś takie kierunki naszej egzystencji im wyznacza.

I w tej naszej drodze życia warto też pamiętać, że dokądkolwiek byśmy nie szli, zawsze idziemy ku doczesnej naszej śmierci... a w jej obliczu warte jest tylko to, co tkwi wewnątrz nas samych a nie to, co zdążyliśmy zewnętrznie zgromadzić... Więc walczmy o to, żeby idąc krętymi drogami naszej ziemskiej egzystencji w momencie wdepnięcia "w kałużę" i obejrzenia się za siebie... nie zobaczyć jeno pustki i naszego zniewolenia.

Tak nad ranem refleksyjnie pozdrawiam,


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 21 października 2019

Wybory się skończyły... nadchodzą "totalni" do n-tej potęgi!


Jeszcze nie opadł kurz wyborczy a już rozpoczęła się kampania wyborcza związana z wyborami prezydenckimi, które odbędą się w maju przyszłego roku. Po stronie opozycji sypią się nazwiska kandydatów: D.Tusk, M.Kidawa-Błońska, A.Dulkiewicz, W. Kosiniak-Kamysz a lista chyba nie jest zamknięta. Po umownej prawej stronie sceny politycznej kandydat jest chyba tylko jeden: obecny prezydent A. Duda, ale może się posypać niewybieralny i zabierający głosy polityk Konfederacji.

Nie można się łudzić: zanim jakikolwiek kandydat opozycji zostanie wyłowiony, to już od teraz i przez następne 7 miesięcy będziemy mieć totalną nagonkę na prezydenta, która w swej postaci będzie jeszcze bardziej perfidna niż przez ostatnie cztery lata tej nagonki na obóz rządzący. To będzie negatywna kampania totalnych do n-tej potęgi. Zostaną skomasowane i skonsolidowane działania dyskredytujące A. Dudę, pojawią się fake-newsy a cała opozycja zjednoczy się wokół jednego: nie dopuścić A. Dudy do ponownego wygrania wyborów.

W tej perfidnej nagonce totalniacy wykorzystają naprawdę wszystko, może powróci hasło "ulica i zagranica", ale tym razem w bardziej - wedle nich - skutecznej i efektywnej formie.

Totalniacy zdają sobie sprawę, że jeżeli wybory wygra dotychczasowy prezydent, to mają małe szanse na powrót do władzy i do fruktów z niej płynących.

Ale (o czym pisałem) walka będzie się toczyła tak naprawdę w sferze ideologii i aksjologii, będzie walką pomiędzy cywilizacją życia a cywilizacją śmierci. Przegrana A. Dudy będzie oznaczała zbliżenie się naszego kraju do cywilizacji śmierci t.j. do akceptacji dla idei (tak przeważających w starej Unii) marksistowskiej rewolucji kulturowej (m.in. multikulturowość, gender, powolny rozbiór Polski, wolny dostęp do aborcji na żądanie, możliwość eutanazji i zawierania związków homoseksualnych oraz adoptowania przez te pary dzieci, walka o możliwość in vitro dla lesbijek, propagowanie ateizmu i ruchów LGBTQ+, nacisk na powstanie nowego nihilistycznego człowieka przyszłości). Takie są dalekosiężne plany "sterujących światem" wobec Polski.

Zwycięstwo zaś A. Dudy pozwoli nam, w jakimś stopniu, zachować nasz konserwatywny w większości ogląd rzeczywistości.

Po wyborach parlamentarnych można powiedzieć jedno. Nie jest pewna wygrana D. Dudy. Aby tak się stało musi być jeszcze większa niż ostatnio determinacja Polaków, tych, którzy nie poszli do urn, bo mam nadzieję, że ci co teraz głosowali na PiS będą też głosowali na A. Dudę.

Oczywiście można mieć wiele pretensji do prezydenta. Dla wielu zrobił dużo, ale nie wystarczająco, wielu też rozczarował swoimi decyzjami, choćby dotyczącymi IPN czy reformy sądownictwa. Niemniej pozwolił PiS-owi na realizację jego reform. Można np. domyślać się jakby był inny prezydent, opozycyjny: wtedy by wetował niemal wszystko i byśmy stali w miejscu a dziś to PO by rządziła... tylko czy jeszcze Polską?

W Polsce prezydent ma ograniczony wpływ na władzę ustawodawczą i wykonawczą, i pełni raczej reprezentacyjny urząd, ale jednak ma dwa duże oręża: wlaśnie weto i skierowanie konkretnych ustaw do Trybunału Konstytucyjnego. Także jakikolwiek prezydent wywodzący się z obozu opozycyjnego (powtórzę) wetowałby ustawy sejmowe a nawet jakby przeszły w senacie to naprawdę te weta i TK byłyby nagminne. Przy niesprzyjających "dobrej zmianie": senatowi i prezydentowi mógłby nastąpić paraliż państwa i chyba to jest główna agenda dzisiejszych totalniaków a to jest bardzo dla Polski niebezpieczne.

Prezydent A. Duda musi być przygotowany na ten zmasowany atak i choć teraz nie może popełnić żadnego błędu, takiego jak ten ostatni, czyli skierowanie do TK ustawy o ujawnianiu majątków rodzin najwyższych urzędników państwowych. Tego nie może robić, bo naprawdę może jeszcze bardziej wnieść zamęt wśród swoich wyborców.

I już teraz sztab wyborczy powinien usilnie myśleć i  przygotowywać się do kampanii wyborczej i prowadzić ją już od teraz..., bo już są kolejne międzynarodowe organizacje inspirowane przez naszych totalniaków na atak na prezydenta Dudę, jak choćby skierowany do niego list: "Międzynarodowe Stowarzyszenie Sędziów pragnie wyrazić swoją głęboką troskę o stan praworządności i niezależności sędziowskiej w Polsce oraz dołączyć do tych, którzy wyrażali już swoje zaniepokojenie w tej sprawie. Wzywamy Pana i polskie władze do opowiedzenia się po stronie zasady praworządności i publicznego wsparcia polskich sędziów nawet, gdy wydają oni orzeczenia niezgodne z oczekiwaniami i planami władz" (za:https://wpolityce.pl/polityka/469352-bezczelny-list-sojusznika-kasty-do-prezydenta-dudy). A to zapewne tylko początki...



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 20 października 2019

Dlaczego plujecie na Polskę a stąd nie wyjeżdżacie?


Minęła kampania wyborcza, w której znów pojawiły się antypolskie plewy i to zarówno u polityków totalnej opozycji, jak i wszelkiej maści celebrytów, reżyserów, aktorów, pisarzy, próżnych intelektualistów, naukowców i innych z obszarów społeczno-politycznego funkcjonowania państwa. A najbardziej wyrazistymi plewami są targowickie plewa zdradzające naszą Ojczyznę na arenie międzynarodowej a szczególnie w Unii Europejskiej oraz te, które gardzą Polską i Polakami, gardzą nami wszystkimi.

Cały czas, coraz bardziej mam po prostu już dość tych wszystkich, dla których Polska to nienormalność! Mam dość tych wszystkich, którzy nie szanują moich przodków, mojej wiary, mojej historii, mojej tradycji, mojego języka, mojej Polski.

Oglądając i słuchając ich popisów w czasie kampanii wyborczej, ale w sumie od 30 lat, mam serdecznie dość widoku tych ich roześmianych gęb przypominających mi szpetne świńskie mordy nawiedzone przez złego ducha hipokryzji, kłamstwa, morderstwa, zła, konsumpcjonizmu, relatywizmu, warcholstwa, emocjonalnej pustki, mitomaństwa, postmodernizmu, globalizmu, syjo-komuno-lewactwa i... wprost szaleństwa... Chwilami  miałbym ochotę po prostu najzwyczajniej w świecie odczuć satysfakcję z ostatecznego ich polityczno-społecznego upadku, chciałbym z tego powodu widzieć ich  cierpienie i strach w ich oczach...

I tak naprawdę mam jedne wielkie zastrzeżenie do rządów PiS-u (ZP) ostatnich 4 lat, które mogę ująć w pytaniu: Dlaczego PiS nie wprowadził programu CELA+? Co prawda były jakieś komisje sejmowe, ale tak naprawdę nic z nich nie wynikało. Dlaczego pozwolono "chodzić po wolności" twórcom i beneficjentom wszystkich afer PO-PSL, a były ich setki a nawet tysiące. I co? Ano nic, oprócz wyroku dla małżeństwa P za Aferę Amber Gold, choć chyba wszyscy wiemy, że byli oni tylko klasycznym "słupem". Nic nowego też nie dowiedzieliśmy się o przyczynach tragedii smoleńskiej, nie poznaliśmy też tekstu Aneksu do Raportu z Likwidacji WSI - co w tym Aneksie takiego jest, że wszyscy się go boją?

PiS ponownie wygrał wybory i bardzo dobrze, choć będzie trudniej rządzić przy braku większości w Senacie, ale i to jest do pokonania, bo znów będziemy mieli nasze rządy. Mam też nadzieję (choć coraz mniejszą), że jednak program CELA + choć ruszy z miejsca.

Patrząc jednak na tę naszą beznadziejną i zdradliwą oraz miałką intelektualnie opozycję czuję zawsze wściekłość, która na szczęście bardzo szybko przeradza się w smutek, politowanie i współczucie dla nich... Wiem, że są tak przesyceni małością zła, iż tylko wielkość dobra może ich zmienić. Zawsze jest na to czas, w każdej chwili, każdego dnia... Muszą tego jednak chcieć, choć intencjonalnie wykazać się wolą wyznania wyrządzonych przez nich krzywd  i ich naprawienia...

A jak tego nie chcą, jak im się nie podoba polskość i moja Ojczyzna, jak jej nienawidzą to... niech stąd wyp.... ! Dla nich nie ma  miejsca na polskiej, naszej ziemi! Jeżeli tak uwielbiają babrać się w fecesach to niech sobie szukają swojego chlewu gdzie indziej a nie budują go w Polsce.

Ileż to już razy co niektórzy "znani" przeciwnicy PiS deklarowali, że gdy obejmie on władzę w Polsce to z niej wyjadą... Wskażcie mi choć jednego takiego emigranta politycznego! Nie ma, bo oni dobrze wiedzą, że poza Polską byliby nikim a tutaj mogą bezpiecznie czuć się jakimiś autorytetami,  ludźmi opininośnymi i opiniotwórczymi. Oczywiście w tym swoim antypisizmie są infantylni i po prostu śmiesznie głupi a to narasta w miarę jak tracą swoje wpływy. Ta ich frustracja jeszcze zwiększa ich nienawiść do Polaków i Polski.

Dla tych ludzi nie ma miejsca w  Polsce i dobrze by było, aby jednak wyemigrowali z tego zaściankowego, ksenofobicznego, katolickiego i "totalitarnego" państwa gdzieś na zachód lub wschód Europy.

Proszę więc i błagam...

Może wśród Niemców, Francuzów, Hiszpanów, Brytyjczyków, Holendrów, Szwedów, Włochów, Rosjan, Żydów i innych będzie wam lepiej... Wszak tam już nie będziecie musieli znosić tych znienawidzonych Polaków, tej chorej dla was Polski! Tam wam będzie dobrze, będziecie kochani, każdy was przyjmie zapewne z wielką ochotą... Wasza nienawiść do Polaków zamieni się w miłość do Niemców, Francuzów, Żydów i innych... Będziecie w końcu szczęśliwi a my - Polacy może kiedyś wam wybaczymy... Może...

A na tej emigracji zobaczycie jak wygląda ten wasz wyśniony świat, świat bez przemocy i faszystowskiego populizmu, świat spokoju i bez rozlewu krwi na ulicach, świat naprawdę demokratyczny i wolny... No i życzę sobie abyście pojechali do Niemiec, Hiszpanii, Holandii czy innych spokojnych krajów. Życzę wam spotkania z multi-kulturą i islamistami wieczorową porą w miejscach niedostępnych dla rodzimej społeczności. Życzę wam widoków rodem ze Stanu Wojennego, gdzie wojsko i policja jest niemal zawsze na ulicach miast europejskich. Życzę wam abyście wreszcie zobaczyli na czym polega europejska samorządność, tolerancjonizm i pluralizm.

A jak już to wszystko zobaczycie na własne oczy i będziecie chcieli jak najszybciej wrócić do Polski, to tylko na kolanach prosząc nas o wybaczenie.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

piątek, 18 października 2019

35 lecie śmierci bł. ks. J. Popiełuszki - pamiętajmy jego słowa i postawę...

W tym roku 19 października przypada 35 rocznica śmierci błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Ta oficjalna, bo dalej okoliczności jego śmierci są owiane tajemnicą, tajemnicą bestialskiego mordu założycielskiego III RP.

Wielu uważa, że śmierć nastąpiła dopiero później a księdza z rąk ubeko-milicjantów przejęły wojskowe służby specjalne i nie ważne czy polskie czy sowieckie, bo to była jedność. Wedle tak przyjmowanej hipotezy "wojskówka" miała jeszcze maltretować księdza kilka dni. Wierzę, że wszystkie ewentualne niejasne okoliczności jego śmierci będzie nam dane kiedyś poznać.

Dla mnie postać księdza Jerzego jest wyjątkowa. Przeszło 9 lata temu przyjąłem Go sobie za patrona duchowego, ale tak naprawdę jest nim od wielu już lat... chyba od mojego pobytu na Jego warszawskim pogrzebie w 1984 roku a miałem wtedy 16 lat. Na pogrzeb ten jechałem z Włocławka, z Parafii Najświętszego Serca Jezusowego, na terenie której znajdowała się wówczas wiślana tama, gdzie oficjalnie zginął ksiądz Jerzy. Dziś jest to już inna Parafia - pw. Matki Bożej Fatimskiej, na terenie której rozbudowuje się Sanktuarium Męczeństwa Bł. Ks. J. Popiełuszki.


Jakże brakuje mi Jego niezłomnej postawy i słów, i jak mocno tkwi w moim sercu. Potrzebny był dla Polski w tamtych czasach, niech Jego słowa i myśli wspierają nas dzisiaj...

"Przyjąć dobrowolne cierpienie za drugiego człowieka, to coś więcej niż tylko cierpieć. Na taką  decyzję mogą się zdobyć tylko ludzie wewnętrznie wolni".
(31.10.1982)

"Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą".
(31.10.1982)

"Przemoc nie jest oznaką sił, lecz słabości".
(26.12.1992)

"Bez względu na to, jaki wykonujesz zawód, jesteś człowiekiem"
(29.01.1984)

"Nie jest to rana śmiertelna, bo nie można zadać rany śmiertelnej czemuś, co jest nieśmiertelne. Nie można zabić nadziei".
(29.08.1982)

"To, co wielkie i piękne rodzi się przez cierpienie".
(27.06.1982)

Pokój musi być zbudowany na sprawiedliwości. Pokój to dialog sprawiedliwy w duchu miłości".
(25.12.1983)

"Miłość nie istniałaby, gdybyśmy byli do niej zmuszani".
(27.02.1983)

"Miłość przerasta sprawiedliwość, a równocześnie znajduje potwierdzenie  w sprawiedliwości"
(27.03.1983)

"Zasadniczą sprawą przy wyzwoleniu człowieka i narodu jest przezwyciężenie lęku"
(31.10.1982)

Prawda ma w sobie znamię trwania i wychodzenia na światło dzienne, nawet gdyby starano się ją skrupulatnie i planowo ukrywać. Kłamstwo zawsze kona szybka śmiercią. Prawda zawsze jest zwięzła a kłamstwo owija się w wielomówstwo. Korzeniem wszelkich kryzysów jest brak prawdy".
(26.09.1982)

"Człowieka można przemocą ugiąć, ale nie można go zniewolić".
(30.01.1983)

"Prawdziwa wolność jest pierwszą cechą społeczeństwa".
(29.01.1984)

"Powołanie do wolności łączy się z obowiązkiem zrozumienia, że wolność to nie samowola, ale jest to zadanie stojące przed każdym człowiekiem, wymagające przemyśleń, rozwagi, umiejętności wyboru, decydowania"
(28.02.1982)

"Człowiek sprawiedliwy to ten, który kieruje się prawdą i miłością. Bo im więcej jest w człowieku prawdy i miłości, tym więcej sprawiedliwości".
(24.06.1984)

"Życia nie da się oszukać, jak nie da się oszukać ziemi. Jeżeli wrzuci się w nią plewy, zbierze się chwasty".
(27.05.1984)

"Nie możemy się dzielić na ludzi, którzy o wolność walczą i którzy na wywalczoną wolność z założonymi rękami oczekują".
(04.12.1983)

"Tylko naród, który ma zdrowego ducha i czułe sumienie, może tworzyć śmiałą przyszłość".
(25.09.1983)

"Człowiek nie jest w stanie dobrze pracować, gdy nie widzi sensu pracy, gdy sens ten przestaje być dla niego przejrzysty, gdy zostaje mu niejako przysłonięty".
(26..06.1983)

"Każda rzecz, każda sprawa wielka musi kosztować i musi być trudna. Tylko rzeczy małe i liche są łatwe".
(29.10.1984)

"Nie możemy się dzielić na ludzi, którzy o wolność walczą i którzy na wywalczoną wolność z założonymi rękoma oczekują".
(4.12.1983)

"Prawdziwa wiedza, prawdziwa mądrość, prawdziwa kultura nie znosi łańcuchów. Umysłu ludzkiego nie da się skrępować".
(25.09.1983)

"Tylko naród, który ma zdrowego ducha i czułe sumienie, może tworzyć śmiałą przyszłość".
(25.09.1983)

"Aby pozostać człowiekiem wolnym, trzeba żyć w prawdzie".
(31.10.1982)

"Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, stalibyśmy się wolnymi już teraz".

"Zło dobrem zwyciężaj"

"Dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa symbol hańby i poniżenia stał się symbolem odwagi, męstwa, pomocy i braterstwa. W znaku krzyża Chrystusowego ujmujemy dziś to, co najbardziej piękne i wartościowe w człowieku. Przez krzyż idzie się do zmartwychwstania. Innej drogi nie ma".
(26.09.1982)


(Źródło większości cytatów: Módlmy się z błogosławionym ks. Jerzym Popiełuszką, Wydawnictwo JUT, Szczebrzeszyn 2010, s. 20-24)

----------------------------

Jakże wiele z tych słów jest aktualnych także dzisiaj. Mam nadzieję, że również spełni się zawołanie św. Jana Pawła II, który nawiązując do śmierci księdza Jerzego mówił:

"Ażeby z tej śmierci wyrosło dobro, tak jak z krzyża Zmartwychwstanie"!


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 16 października 2019

Jak stopniowo odchodziłem od wiary

Poniższy tekst można traktować jako drugą część opowieści o moim pielgrzymowaniu na Jasną Górę. W tamtej części niniejszego tekstu opowiedziałem o moich wrażeniach z dwóch pielgrzymek pieszych, które odbyłem w 2011 i 2012 roku. Wspomniałem, że moja pierwsza pielgrzymka była dziękczynna za prawdziwy powrót do wiary w 2010 roku. (https://krzysztofjaw.blogspot.com/2019/10/moje-pielgrzymowanie-na-jasna-gore-1.html)

Wynika z tego, że w ciągu swojego życia nastąpiło u mnie odejście od wiary i dzisiejszym tekstem chciałbym opowiedzieć jak to się stało a w tle kilka zdań z historii mojego życia.

Wpierw jednak powiem, że pochodzę z rodziny o wielowiekowej głębokiej religijności. Za młodu byłem wychowywany zgodnie z katolickimi wartościami. Byłem nawet ministrantem i lektorem czytającym czytania w czasie Mszy Świętej. Poranna i wieczorna modlitwa była codziennością a uczestnictwo w Eucharystii radosnym zobowiązaniem.

Jako dziesięciolatek pamiętam reakcję moich rodziców, gdy wybrano Papieża Polaka. Pamiętam te łzy szczęścia i jakąś podniosłą atmosferę, której uległem i sam miałem łzy w oczach. Sąsiedzi z bloku informowali się nawzajem, że stało się coś wielkiego, każdy był wzruszony i szczęśliwy a te ich gorące łzy rozpalały ich polskie serca. Niedługo po wyborze uczestniczyłem we Mszy Świętej dziękczynnej za naszego Papieża.

Obracałem się też w kręgach katolickich i tylko nieraz musiałem konfrontować się z agnostykami bądź ateistami, choć wtedy dla mnie te pojęcia były tożsame. Były to najczęściej dzieci komunistycznych włodarzy, sbeków, itp. Prowadziliśmy nieraz wzburzone dyskusje, które często kończyły się zerwaniem znajomości, ale też wielu otwierałem oczy z otaczającego ich zakłamania.

Oczywiście cała moja rodzina była antykomunistyczna i kiedy nastąpił wybuch Solidarności to byli szczęśliwi i czynnie do tej Solidarności się włączyli i ja również. Pamiętam jaki wtedy był entuzjazm, pamiętam te radosne twarze, że Polska się odradza i to, że św. Jan Paweł II był tym, który prosił aby Duch Święty zstąpił na tą ziemię, żeby ją odnowić.

Wtedy też zetknąłem się po raz pierwszy z gazetami, czasopismami i książkami dotychczas zakazanymi. Uczyłem się też historii od ludzi, którzy nagle zaczęli mówić, co to był komunizm, co to był Katyń, kim naprawdę byli bojownicy polskiej wolności po II WŚ (dziś: żołnierze wyklęci, niezłomni). Jako, że moja ciocia w dużym mieście była sekretarzem w Solidarności, to tych pozycji miałem mnóstwo i czytałem je namiętnie. To wówczas - jako dopiero 12 latek - zostałem już świadomym antykomunistą i posiadłem już wiedzę dlaczego. To wtedy zostałem ukształtowany politycznie i tak trwa to do dzisiaj.

Później był Stan Wojenny, który zmiażdżył polskie marzenia o wolności. Roznosiłem ulotki, wybijaliśmy z kumplami szyby w komisariatach milicji, nosiłem oporniki na swetrze (ówczesny symbol oporu), uczestniczyłem w tajnych kompletach w kościołach i comiesięcznych manifestacjach sprzeciwu wobec SW (oj dostało się nieraz pałą po plecach)  i nawet na lekcji rosyjskiego zaintonowałem "Rotę", za co mój ojciec miał dość duże problemy w pracy i nie tylko a moje problemy zaczęły się na dobre w technikum, gdzie wychowawcą mojej klasy był szef Podstawowej Organizacji Partyjnej i skaptował do ZSMP całą klasę oprócz mnie i jeszcze jednego kolegi. Leciał z zapisami w dzienniku aż do mnie a ja odpowiedziałem, że nie mogę należeć do ZSMP, bo należę do Ligi Ochrony Przyrody... wyobrażacie sobie jaką miał czerwoną twarz i niemal piana z ust mu nie uleciała. Oj... miałem z nim później przeboje, bo nauczał 3 przedmiotów zawodowych i zawsze musiałem być perfekcyjnie przygotowany a na nich były i różniczki i całki i liczby zespolone, itd., bowiem moje średnie wykształcenie to technik aparatury kontrolno-pomiarowej, automatyki przemysłowej i metalurgii metali i poziom matematyki na automatyce był bardzo wysoki.

No i nadeszły szalone lata mojego dojrzewania. przypadające na okres 1983-1988. Pojawiły się pierwsze miłości i szalone randki, gdzie dotyk dłoni kochanej dziewczyny wystarczał na cały dzień a jej spojrzenie było wspaniałym snem na jawie i te oczy wyrażające wszystkie kolory tęczy. Telefony (stacjonarne) i długie listy, to było naprawdę wspaniałe. Do dziś mam swoje archiwum z tamtych lat. A do tego pochłaniałem wszelkie książki, nawet trzy czy cztery tygodniowo i po nocach. Zacząłem pisać wiersze i wierszem odwzajemniałem miłość tej jedynej, która była jedyną nieraz na długo a nieraz przemijała jak mgła poranna pozostawiając za sobą jedynie wilgotność zielonych traw moich wspomnień. Był to też okres fascynacji Witkacym, którego sztuki i książki przeczytałem wszystkie i sam... zacząłem nawet pisać abstrakcyjne i sarkastyczne sztuki na wzór Witkacego...

A to wszystko okraszone muzyką i fascynacją polskimi zespołami lat 80-tych. Byłem fanem i Republiki i Lady Pank czy TSA oraz Oddziału Zamkniętego, byłem Pankiem i zwolennikiem New Romantic, bywałem na koncernach zespołów polskich i zagranicznych jak Depeche Mode w Warszawie. Zainteresowałem się też tańcem break-dance do tego stopnia, że założyłem swoją grupę taneczną i wystąpiliśmy nawet w najbardziej wtedy znanym programie rozrywkowym TV "Jarmark" a później dawaliśmy występy niemal w całej Polsce. To też był czas szalony: w tygodniu szkoła a w weekend wyjazdy na "tańcowanie" i imprezy do białego rana, też okraszane alkoholem. To mi nie przeszkadzało w nauce, bo szybko się uczyłem i nie sprawiało mi to żadnych kłopotów, ale ziarno  odchodzenia od wiary już powoli wtedy zaczęło kiełkować, bowiem zacząłem się obracać wśród artystów różnej maści a tam osób wierzących było bardzo mało a ja jako młody chłopak chciałem im imponować i dorównać.

Ale nawet zanim to ziarno zaczęło kiełkować to jeszcze zdążyłem być na Mszy Świętej w Częstochowie w roku 1983, którą odprawiał Nasz Papież oraz na pogrzebie Błogosławionego Jerzego Popiełuszki, po którym napisałem wiersz:

"Miałem 16 lat i świat krętych dróg życia przed sobą...
Wszystko było możliwe, nic nie było przeszkodą...

Świat widziany ze szczytów gór dawał skrzydła anielskie...
I kazał lecieć ku pełni kolejnych dni nieskończonych, zdawały się wieczne...
Śmierć nie istniała...

Słońce oblane blaskiem purpury...
Kolor drogi mlecznej, zew dalekiej natury...
I tylko ten ciągły stukot pociągu... już Warszawa...

I tłumy szły, tłumy ich szły z gniewnym smutkiem...
Transparenty, znaki V, z ciszy krzykiem...
Śmierć zaistniała we mnie...

I nagle czerń nieba i te łzy zraszające serce...
Jego już nie ma wśród twarzy dających ciepło...
Jego, który swą prawością zło dobrem zwyciężał
Jego, który dawał nadzieję

A tłumy wracały w skupieniu...
Już wiedząc, że zwyciężył pośmiertnie...

Szedłem z nimi... już inny... zmieniony na zawsze...
Bo zostawił za sobą we mnie prawości i mądrości ślad

A ja widząc te tłumy zrozumiałem, że warto tak żyć
Dziękuję Ci za to księże Kapelanie!"

I właśnie tym wierszem zakończyłem swoją przygodę z gorącym katolicyzmem, bo pojawiły się inne drogi przeze mnie nie odkryte. Wspomniany okres dojrzewania był czasem mojego buntu wobec teraźniejszości i przeszłości. Z perspektywy czasu wiem, że to jest niemal norma, ale wtedy faktycznie myślałem, że zmienię ten świat tak, jak ja chcę. Pojawiła się pycha... a ona jest najgorszą rzeczą jaka może się zdarzyć człowiekowi i to niezależnie od wieku.

Oprócz tego wszystkiego odkryłem też pasję chodzenia po górach. Przeszedłem wszystkie polskie i czeskie szlaki górskie. Te szczyty i doliny były niczym blask wschodzącego letniego słońca, który rozświetlał swoim pięknem i nieskończonością istnienia.

Pomimo tego natłoku nowych wrażeń, jeszcze gdzieś tam w sercu tkwiło katolickie wychowanie i ta "moja skorupka", którą za młodu nasiąknąłem nieraz przeważała i starałem się być dalej katolikiem, albo mi się tylko tak wydawało. Co prawda uczestniczyłem w niedzielnych Mszach Świętych, chodziłem do rytualnej spowiedzi, przyjmowałem komunię, ale były to rzeczy raczej machinalne i dla mnie trochę absurdalne, bo... zacząłem czuć się nowoczesnym a religia tej nowoczesności była przeszkodą. Tak to sobie wykoncypowałem i zacząłem w ostatniej klasie szkoły średniej uważać się za agnostyka.

A później były studia poza miejscem zamieszkania, gdzie mogłem już bez nadzoru rodziców robić wszystko to, co mi się podobało i to był okres kiedy faktycznie powoli i systematycznie zacząłem odchodzić od mojej rodzinnej wiary. Wtedy wydawało mi się, że mogę rozpocząć nowe życie bez balastu przeszłości a że w owym czasie byłem poniekąd sangwinikiem/ekstrawertykiem (teraz to wiem) to  zbudowanie przeze mnie swojego świata nie było trudnością. Próbowałem jakoś pogodzić moją głęboko katolicką przeszłość z teraźniejszością i ugruntowanie w  sobie tego, że jestem agnostykiem było wybawieniem dla mnie i uspakajało moje wnętrze duchowe.

Okres studiów był naprawdę ciekawy, ale oddalał mnie od wiary jeszcze bardziej... o czym napiszę w kolejnej części...

(cdn...)

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".

wtorek, 15 października 2019

Apel do narodowców. Odklejcie się od JKM!

Uważam, że w Polsce autentyczny ruch narodowy ma rację bytu. Powinien rosnąć w siłę a po wyborach jest to tym bardziej możliwe. Młodzi przedstawiciele narodowców w Sejmie, kiedy to mają w końcu subwencje dla partii politycznych, jest czasem, aby ten ruch zbudować oddolnie i nie opierać go li tylko na krytyce ustawy 447 Just. Oczywiście to ważne, ale jeszcze bardziej ważne jest zbudowanie własnego programu dla Polski i to bez... JKM i jego przybocznych.

Niestety - o czym już pisałem - ruch narodowy wszedł w koalicję z tzw. wolnościowcami od JKM a przecież są to skrajne bieguny wartości i idei reprezentowanych przez te dwie formacje.

Żałuję, że tak się stało, ale cieszę się, że narodowcy uzyskali aż 5 mandatów z 11, które wzięła tzw. Konfederacja, bo to w ogóle jest twór bardziej egzotyczny niż Kukiz z PSL-em.

Nie wiem, co zamierzają narodowcy w Sejmie i nie wiem do końca jakby miał wyglądać podział subwencji rządowych pomiędzy te dwie frakcje, ale jestem pewien, iż  wykreowanie jakiegokolwiek programu uwzględniającego ich postulaty jest niemożliwe.

Stąd też zwracam się do narodowców! Odklejcie się od JKM i jego przybocznych! I to jak najszybciej.

Dla mnie JKM jest największym szkodnikiem od 30 lat, jeżeli chodzi o tzw. prawą stronę polskiej sceny politycznej. Za cokolwiek się wziął to owo ginęło śmiercią zadaną właśnie przez niego samego. I uważam, że to było zawsze celowe działanie i wypełniał idealnie określone mu przez innych zadania. Nie mam do niego za grosz zaufania.

Pragnę przypomnieć jego rolę w obaleniu w Polsce idei lustracji i dekomunizacji. Otóż w 1992 roku dla niemal wszystkich ówcześnie zaskoczeniem było zaprezentowanie ustawy lustracyjnej przez J. Korwin-Mikkego. Doprawdy przedziwny był to ruch i zastanawiające jest to, że i tak w roku 1991 powstała przecież lista Milczanowskiego, o której wszyscy wiedzieli, nie było na niej jednak L. Wałęsy - Bolka. Jest niemożliwe, żeby ustawa JKM powstała ad hoc w ciągu jednego czy dwóch dni (a taka była narracja: "powstanie na kolanie"). Musiała być przygotowana wcześniej a jej zapisy były w wielu częściach, chyba celowo, nieprecyzyjne, które można było prawnie i konstytucyjnie podważyć. Całe krytyczne wtedy larum UD, GW i KLD wspierane mediami po wprowadzeniu tej ustawy w dniu 28 maja wydaje się też przygotowane o wiele wcześniej. Ową krytyką felernego projektu ustawy zdyskredytowano w ogóle ideę oczyszczenia Polski z komunistycznej bezpieki. Późniejsze losy lustracji i dekomunizacji tylko potwierdzają ową tezę. Istotnym jest też fakt, że ustawa nie obejmowała ujawnienia najważniejszych agentów w PRL, czyli agentów wojskowych służb informacyjnych (WSW/WSI) a niemal wykluczała agentów w środowiskach kościoła i nauki.

J.K. Mikke przez lata swej działalności nie pozwolił też, aby po liberalnej czy narodowej części sceny politycznej zaistniała żadna partia negująca "Okrągły Stół" z pozycji liberalno-konserwatywnej lub narodowej czy chrześcijańskiej. Robił to - wedle mnie i powtarzam - celowo, poprzez po prostu ich ośmieszanie dzięki swoim absurdalnym teoriom i wypowiedziom oraz przygarnianiem swoim buntem młodych ludzi, którzy po czasie już byli ze swojego zapału odarci.

Czyż Wy, młodzi w większości narodowcy nie widzicie, że  JKM jest "koniem trojańskim", który rozsadzi Was od środka i zniszczy zalążek odbudowy ruchu narodowego w Polsce?

Warto też przypomnieć, że JKM w czasach komuny należał do Stronnictwa Demokratycznego, które było tolerowane przez ówczesnych komuno-bolszewików a które ponoć od początku jego powstania kojarzone było z masonerią. Czy to jest prawda? Historia oceni.

Dodatkowo też daleko mu do wartości chrześcijańskich, które są tak cenne dla Polaków. Do nich  chyba nigdy się nie odniósł, co ma swoje etyczno-moralne uzasadnienie widoczne w jego życiorysie.  A ponadto z pogardą odnosi się do wyborców PiS-u i często bywa prosowiecki.

Tak więc ponownie apeluję do narodowców! Rozwijajcie się, ale bez JKM i jego przybocznych


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".

poniedziałek, 14 października 2019

Ludziska od PiS-u! Przestańcie marudzić!

Po wyborach rozszedł się niemal smutek co do wyniku wyborów PiS-u. Jej wynik wzbudził jakby konsternację wśród wyborców a nawet pojawiły się narzekania.

Przestańcie! Cieszmy się. Mamy ponownie większość i rządy na 4 lata. Będzie trudno, ale trudno, takie są realia. Przecież wygraliśmy  z PO-KO te wybory w Sejmie a w Senacie też, choć ta wygrana jest minimalnie za mała, żeby obwieścić bezwzględne zwycięstwo, przy czym Senat nie może zablokować jakiejś ustawy a tylko ewentualnie przedłużyć proces legislacyjny.

To mało? Czy ktoś stawiał na to w 2015 roku, że w kolejnych wyborach znów będziemy rządzić samodzielnie? Wątpię. Więc nie narzekajmy.

Mamy niemal 62% frekwencji, najwięcej od 30 lat i mimo tego, że była ona tak wysoka a do Sejmu weszło aż pięć partii (koalicji) to jednak PiS utrzymał swoją większość na takim samym poziomie czyli 235 mandatów a jeszcze zwiększył swój elektorat o 2,34 mln osób (8,05 mln osób wobec 5,71 z roku 2015), przy czym w takim samym obszarze koalicji jak w 2015 roku - Zjednoczona Prawica). Wszystkie inne partie utworzyły jakieś koalicje przedwyborcze tylko do tych wyborów i spodziewam się w przyszłości rozpadu większości tych koalicji.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Jest to przecież historyczny wynik składający się z dwóch ewenementów: dużej frekwencji i  zdobycie przez jedną partię drugiej większościowej kadencji z wynikiem powyżej 40%. Tego jeszcze nie było od 30 lat. Więc po co płakać. Trzeba się cieszyć, że będzie możliwość kontynuowania "dobrej zmiany".

Skupię się jeszcze na frekwencji i zaryzykuję stwierdzenie, że to właśnie PiS przez ostatnie cztery lata zbudował faktyczną a nie teoretyczną demokrację w Polsce i to bez żadnych przymiotników jak np. demokracja liberalna. Przez ten okres to w Polsce gruntowała się demokracja a nie wprost przeciwnie jak gaworzyła totalna opozycja. I możemy dla Starej Unii być wzorem demokracji i praworządności.

PiS pokazał Polakom, że mogą mieć wpływ na stan ich życia, mogą mieć wpływ na rządzących i przekonali się, że jest partia, która realizuje swoje obietnice a nie jak przez te 30 lat. To PiS zbudował samoświadomość polityczną ludzi a nie jałowe elity III RP.

P.S.
Być może lekkie rozczarowanie bierze się stąd, że chyba pierwszy raz przeszacowano PiS w sondażach. Faktycznie sondaże inaczej niż zawsze przeszacowały a niedoszacowały wyniku PiS do czego wyborcy PiS byli nieprzygotowani. W sumie i ja myślałem, że PiS znów w stosunku do sondaży będzie miał więcej. Ale nie ma co narzekać. Jest dobrze i sądzę, że przyjdzie czas na zimną refleksję a wtedy docenimy te wyniki.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".

Co będzie za cztery lata?

Trzeba spojrzeć na wynik wczorajszych wyborów trochę szerzej i globalnie.

Teza

Platforma Obywatelska się rozpadnie a jej koalicjanci przejdą do Lewicy. Przepołowiony na pół dzisiejszy elektorat PO niemal po równo podzieli się na sympatyków PiS i właśnie Lewicy. Na polskiej scenie politycznej zostanie PiS, PSL oraz Lewica. Konfederacja może się umocnić i stanowić pewną alternatywę dla PiS-u po prawej stronie sceny politycznej podobnie jak Jobbik na Węgrzech. Są jednak pewne warunki: budowa struktur oddolnych tej partii i liberalny kościec ideologiczny oraz odejście od totalnej krytyki PiS-u i wzmacniania w ten sposób strony lewicowej (lewackiej).

Pozostanie więc wstępnie następujący układ sił: PiS, Lewica, PSL i Konfederacja.

Jak jeszcze spoglądać dalej to na polskiej scenie politycznej pozostaną tak naprawdę dwa obozy polityczne: prawicowy (konserwatywny) reprezentowany przez PiS i lewicowy (lewacki) reprezentowany przez Lewicę, przy czym należy odejść już od tego już tradycyjnego podziału.

Uzasadnienie

Żeby w jakikolwiek sposób udowodnić moją tezę należy spojrzeć globalnie na europejską a nawet światową scenę polityczną.

Wyraźnie tam oś sporu staje się ideologiczny. Następuje polaryzacja społeczna polegająca - z jednej strony - na promowaniu marksistowskiej rewolucji kulturowej (m.in. multikulturowość, gender, likwidacja państw narodowych, wolny dostęp do aborcji na żądanie, możliwość eutanazji i zawierania związków homoseksualnych oraz adoptowania przez te pary dzieci, walka o możliwość in vitro dla lesbijek, propagowanie ateizmu i ruchów LGBTQ+, nacisk na powstanie nowego nihilistycznego człowieka przyszłości) a - z drugiej strony - na obronie tradycyjnych wartości etyczno-moralnych wynikającej bezpośrednio z chrześcijaństwa.

Jest to więc wojna dwóch wzajemnie wykluczających się cywilizacji ideologicznych, które promują i akceptują lub nie - marksistowską rewolucję kulturową opartą na ideach Szkoły Frankfurckiej, A. Gramsciego, A. Spinelliego i innych komunistów kulturowych.

Wobec powyższego uważam, że i w Polsce będzie podobnie. Widzimy to ostatnio na co dzień... te wszystkie Marsze Równości ideologicznych ruchów LGBTQ+, pomysły na legalizację związków homoseksualnych z możliwością adoptowania dzieci, atak na wiarę chrześcijańską, ale też na każdą inną monoteistyczną, dążenie do rozbijania rodziny, seksualizacja dzieci, itd.

Naprzeciw tego staje obóz konserwatywny chcący zachować tradycyjne wartości i jest przeciwny jakiejkolwiek "czerwonej czy tęczowej zarazie".

Platforma Obywatelska jest partią bezideową, partią władzy bez jakiegokolwiek kośćca wartości, które spajałyby jej członków i zwolenników.  Dotychczas jedynym ich spoiwem i fundamentem było nienawistne kontestowanie PiS-u (polityka antypisu, polityka totalnej opozycji, ulica i zagranica), co już się niemal wyczerpało a na pewno za cztery lata wyczerpie całkowicie. Nie mają żadnego programu i nie będą go w stanie zbudować.

Spór ideologiczny, spór o wartości będzie narastał i wtedy to PiS i Lewica będą stać naprzeciw siebie.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...

P.S.1
W powyższej krótkiej analizie pominąłem cały obszar związany z NWO (Nowym Porządkiem Świata) i budowy Jednego Państwa Światowego.

P.S.2
Według danych PKW z 72% obwodowych komisji wyborczych ( z godziny 08.15) w wyborach do Sejmu Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość zdobyło 5 537 844 głosów, co daje mu 45,81 proc. poparcia. Koalicyjny Komitet Wyborczy Koalicja Obywatelska PO .N IPL Zieloni zdobył 3 077 993 głosy - 25,46 proc. poparcia. Na kandydatów Komitetu Wyborczego Sojusz Lewicy Demokratycznej zagłosowało 1 439 256 osób, co daje mu 11,90 proc. poparcia. Komitet Wyborczy Polskie Stronnictwo Ludowe uzyskał 1 083 783 i - tym samym - 8,96 proc. poparcia. Komitet Wyborczy Konfederacja Wolność i Niepodległość - 811 014 i 6,71 proc. poparcia.

http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".

niedziela, 13 października 2019

Będzie trudno, ale będzie łatwiej...

Za nami wybory. Nie znamy jeszcze oficjalnych wyników a jedynie sondażowe zwane exit poll. Trudno więc dokonać jeszcze szczegółowych analiz wyników.

Jedno jest pewne. Frekwencja przekroczyła 60% a to najlepszy wynik od 1989 roku. To sukces polskiej demokracji i udowodnienie światu, że Polska ją kocha i nie ma żadnych przesłanek, żeby to kwestionować.

Druga rzecz niemal pewna. Do Sejmu dostanie się pięć ugrupowań (koalicji): PiS, PO-KO (PO z przybudówkami), Lewica (SLD z przybudówkami), PSL z Kukizem i Konfederacja. Jest to przekrój niemal całej sceny preferencji wyborczych Polaków.

Trzecia pewność. PiS uzyskał zdecydowanie lepszy wynik niż w 2015 roku przy wyższej zdecydowanie frekwencji wyborczej. Będzie to klub jednolity i sytuacja w Parlamencie może być różna, bo te wszystkie koalicja zostały zawarte tak naprawdę tylko do wyborów a co potem?

Najprawdopodobniej też PiS będzie miał większość pozwalającą mu na kolejne samodzielne rządy (239 mandatów wobec 235 w 2015 roku).

Niby się nic prawie nie zmieniło, ale parafrazując powiedzenia  L. Wałęsy to: będzie trudniej, ale łatwiej.

Łatwiej, bo PiS w pierwszym czteroleciu wprowadziło lub zapoczątkowało wszystkie cele jakie sobie założyło i teraz ma czas na dokończenie zmian oraz wprowadzanie innych. Trudniej, bo Sejm może być bardziej niestabilny niż wcześniejszy.

Ogólnie trzeba się cieszyć, bo mamy drugą kadencję, ale do większości konstytucyjnej jeszcze daleko i znów przyjdzie nam poruszać się w ramach komuszej Konstytucji z 1997 roku a to bardzo niedobrze.

Cieszy też to, że PiS wygrało aż w 14 (na 16) województwach a to całkowita zmiana naszej sceny politycznej.

Teraz przyjdzie nam czekać na wyniki do Senatu RP.

Szczegółową analizę przyjdzie mi napisać może we wtorek wieczorem.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".

Jeszcze tylko 7 godzin...

Pozostało mało czasu. Za 7 godzin zakończone zostaną wybory parlamentarne w Polsce. Jest jeszcze czas, żeby pójść do urn wyborczych i zagłosować.

Według danych PKW frekwencja do godziny 12.00 wyniosła 18,14%, co jest wynikiem tylko trochę lepszym niż w 2015 roku (o ponad 1%).

Na razie więc frekwencja nie powala i dlatego apeluję do wszystkich, którzy jeszcze nie oddali swojego głosu. Idźmy na te wybory i zabierzmy rodzinę i znajomych. Żebyśmy później po prostu nie żałowali, iż nie chcieliśmy  mieć wpływu na naszą teraźniejszość i przyszłość, bo teraz naprawdę ważą się losy nas samych i naszego kraju.

Nasz pojedynczy głos jest jak kartka A4: jest tak lekka, że nie czujemy jej ciężaru, ale cała ryza tych kartek jest już ciężka... Utwórzmy więc z naszych pojedynczych głosów tę ryzę, niezależnie na kogo zagłosujemy.

Pokonajmy swoje zniechęcenie i niewiarę w sens głosowania i zagłosujmy... może po raz pierwszy lub po wielu latach... Naprawdę warto się przełamać i jeszcze raz utwierdzić się, że my-Polacy kochamy demokrację i umiłowanie wolności. Posiadamy swoją godność a wybory niech staną się naszym prawem i naszym obowiązkiem.

Akt oddania głosu przynależny wszystkim obywatelom posiadającym czynne prawo wyborcze (a więc niemal wszystkim dorosłym obywatelom) jest kwintesencją demokracji, jest jej największym osiągnięciem.

Tego jednego październikowego dnia każdy z nas zdecyduje nie tylko o przyszłości własnej, ale też o losach swoich najbliższych i całego kraju... zdecyduje o kolejnych latach życia swojego dziecka, matki, ojca, przyjaciela i wszystkich mieszkańców w kraju i za granicą... zdecyduje o Polsce i Polakach, zdecyduje o przetrwaniu i rozwoju naszej Ojczyzny.

Oddając ważny głos stajemy się najważniejszą osobą w państwie... jesteśmy prezydentem, premierem, całym senatem i sejmem, wojewodą, burmistrzem, wójtem, sołtysem... Każdy z nas dzisiaj ma możliwość zdecydować o sobie i innych. Może być prezesem i dyrektorem wszystkich rządzących w Polsce... wszak wybieramy tak naprawdę naszych pracowników, pracowników narodu polskiego!

Warto znów zdać sobie sprawę z prostego faktu: akt wyborczy jest naszym indywidualnym wyborem, ale i naszym obowiązkiem! Naszą indywidualną decyzją - wynikającą tylko z naszej woli, naszych przemyśleń, prezentowanych i wyznawanych przez nas wartości, idei i poglądów. To nasz wybór a nie innych!

Każdy z nas jest godzien własnej indywidualności i ma prawo podejmować decyzje indywidualnie a nie stadnie... więc również naszej decyzji dotyczącej naszej przyszłości i przyszłości naszych bliskich winniśmy nadać indywidualne cechy wynikające z naszego wnętrza, nas samych.

Suma tych naszych indywidualnych wyborów, ich jakości... da w konsekwencji określony wynik wyborczy... Nasz oddany głos w wyborach zdecyduje więc o tym jak będziemy rządzeni i jak będziemy żyć w naszym kraju, naszej Ojczyźnie...

To na kogo głosujemy określa przecież nas samych, to kim jesteśmy i za kogo się uważamy lub chcielibyśmy aby inni nas za takich uważali. To na kogo głosujemy mówi wszystko o naszej osobowości, naszych wartościach, o nas jako  o ludziach indywidualnie. Oceniając nasz wybór inni oceniają nas, oceniają nas nasi najbliżsi, znajomi, nasze dzieci, wnuki...

Pamiętajmy więc, że nasz wybór określa nas samych a decyduje nie tylko o naszym losie... Dokonując wyboru zajrzyjmy więc we własne wnętrze, dokonajmy go indywidualnie i zgodnie z własnym sumieniem... postarajmy się go przemyśleć i wybrać racjonalnie, dla naszego i innych dobra wspólnego, dla naszej i naszych najbliższych lepszej przyszłości, dla przyszłości naszej Polski i Polaków...

Zagłosujmy więc gremialnie i wybierzmy w najbliższych wyborach polskich parlamentarzystów.

Ja już zagłosowałem...


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Moje pielgrzymowanie na Jasną Górę... (1)

Pozostały tylko wspomnienia, bo już zdrowie nie te a piesze pielgrzymowanie do Jasnogórskiej Królowej Polski naprawdę jest wyczerpujące i tylko osoby, które są w stanie w dość szybkim tempem przejść 30 kilometrów dziennie mogą się na taką pielgrzymkę wybrać.

Nie znaczy to, że nie możemy uczestniczyć duchowo w tych pielgrzymkach, chociażby poprzez modlitwę i przekazanie pielgrzymującym swoich intencji.

Na pieszej pielgrzymce byłem 2 razy: w roku 2011 i w roku 2012. Miejscem startu była Łódź a celem było dotarcie na miejsce 26 sierpnia czyli na Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej. Wtedy pielgrzymki łódzkie były niemalże wyjątkiem i nawiązywały do starego obyczaju pielgrzymowania, t.j. powrót do Łodzi odbywał się pieszo na trasie pielgrzymki. Oczywiście zawsze było tak, że część pielgrzymujących z różnych powodów kończyła pielgrzymkę właśnie 26 sierpnia i rozjeżdżało się do domów. Natomiast Ci wytrwalsi powracali pieszo do Łodzi. Ja byłem członkiem grupy ósmej (jednej z dziewięciu), którą akurat organizowali Franciszkanie.

Te dwie pielgrzymki nie były moimi jedynymi pobytami w Częstochowie. Pamiętam też doskonale mój tam pobyt w 1983 roku przy okazji wizyty św. Jana Pawła drugiego, wówczas papieża. Wtedy jako piętnastolatkowi dane mi było po raz pierwszy poczuć tą papieską atmosferę pielgrzymek św. Jana Pawła II do Polski i to w miejscu szczególnym, w Częstochowie. Dziś jest 19 Dzień Papieski i warto często wracać do nauk naszego papieża, bo jakoś o tych jego naukach zapomnieliśmy...

Powiem szczerze, że przed pierwszą pielgrzymką byłem pełen obaw czy wytrzymam fizycznie taką trasę. Poza tym było jeszcze wiele innych wątpliwości: czy dopisze pogoda; czy znajdę gdzieś miejsce noclegowe, co było niezbędne, bo w Częstochowie nocowaliśmy przed powrotem do Łodzi;  jakich ludzi spotkam i  jaka będzie atmosfera; czy odpowiednio przygotowałem się do pielgrzymki w zakresie ekwipunku i siły fizycznej.

Niemal wszystkie moje obawy zostały rozwiane już pierwszego dnia. Okazało się, że otaczają mnie osoby na wskroś uczynne i skore do pomocy, uśmiechnięte i mimo zmęczenia potrafiły się jeszcze wieczorem modlić i zabawą dawać świadectwo wiary. To był pierwszy dla mnie szok, bo tylko słyszałem jak wiara może zmieniać ludzi i choć mi też wielokrotnie pomogła to w świecie upływających dni w ciągu roku mało spotyka się podobnych ludzi. Tym bardziej, że przez długi czas przed powrotem do wiary (2010 rok) czułem się agnostykiem i przebywałem też wśród agnostyków i ateistów. Zresztą moja pielgrzymka w roku 2011 była intencyjnie dziękczynna za mój powrót do wiary, o czym napiszę może kiedyś, bo to historia niesamowita. Zresztą wszyscy pielgrzymi idą z jakimiś intencjami i prośbami do Matki Bożej, o wstawiennictwo do jej Syna.

Innym szokiem dla mnie była reakcja mieszkańców poszczególnych miejscowości, przez które pielgrzymowaliśmy. Mieli dla nas przygotowane posiłki i zimną wodę na upały, pozdrawiali nas i prosili o konkretne intencje i zapewniali, że modlą się z nami i za nas. Naprawdę było to wzruszające i wtedy znów poczułem tą moc naszej wiary katolickiej.

Nie było też problemu z noclegami na trasie jak i już w samej Częstochowie, gdzie nocowaliśmy u sióstr z jednego ze zgromadzeń, ale dziś już nie pamiętam nazwy, choć pamiętam, że z domu noclegowego roztaczał się piękny widok Jasnej Góry, do której mieliśmy dosłownie z 200 metrów. Noclegów w czasie pielgrzymki udzielali nam natomiast zupełnie obcy nam ludzie. To też kolejne miłe doświadczanie.

Ale właśnie sami uczestnicy pielgrzymki to była jedna wspaniała rodzina boża i czułem się w tej rodzinie tak jakbym był w moim domu rodzinnym w młodości, kiedy byłem nawet ministrantem a moja rodzina od pokoleń jest głęboko wierząca.

A samo pielgrzymowanie? Nie czuło się zmęczenia, były gitary i bębny, śpiewaliśmy i modliliśmy się, wspieraliśmy się nawzajem w trudnych chwilach. I znów jak w rodzinie... I ta świadomość, że nasi przodkowie od wieków też pielgrzymowali do Częstochowy.

Ale niestety jednak byłem trochę mało przygotowany na tak długie marsze i już pierwszego dnia pojawiły się na stopach pęcherze. Na szczęście wśród nas był "zespół" medyczny w postaci jednej pielęgniarki, która opiekowała się nami w czasie pielgrzymowania i coś tam poprzebijała, czymś tam posmarowała a na końcu znalazłem się w karetce pogotowia, która zawsze towarzyszy w pielgrzymkach. Też coś tam porobili, zabandażowali stopy i mogłem dalej wędrować do Maryi. Na szczęście posłuchałem wcześniejszych wskazówek i zabrałem ze sobą obuwie o dwa numery za duże, co pozwoliło mi spokojnie iść nawet w bandażach na stopach, choć i tak do samej Częstochowy ból pęcherzy nie dawał za wygraną.

Przypętały mi się też skurcze łydek i mimo, że przed pielgrzymką i na pielgrzymce brałem potas z magnezem to jednak nieraz musiałem zdać się na pielgrzymkowego masażystę.

Byłem też zadziwiony, gdy na jednej z "moich" pielgrzymek odbył się ślub a młoda para poznała się wcześniej również na pielgrzymce. To było naprawdę chwytające za serce a ślub był przepiękny i ta radość bijąca z oczu młodej pary. Tego tak łatwo się nie zapomina.

I samo przybycie na Jasną Górę, po tylu dniach maszerowania. Padaliśmy wtedy krzyżem przed naszą Panią a mnie dosłownie łzy płynęły po twarzy i w roku 2011 i w 2012. To było naprawdę jakieś uniesienie, którego tak naprawdę wcześniej nie doświadczyłem.

Sam zaś pobyt w Częstochowie był pełen wiary i radości. Oglądaliśmy obraz Czarnej Madonny i modliliśmy się przed nim. Zwiedzaliśmy wszystko na terenie Sanktuarium. Uczestniczyliśmy w Mszach Świętych i w Sakramencie Pokuty. Spowiedź tam - u podnóża naszej Królowej - też jest ogromnym przeżyciem duchowym i dodatkowo też łączy jakąś więzią ludzi pielgrzymujących. Wieczorem była znów Msza Święta a później rozmowy niemal do rana o wszystkim: o wierze, o nauce społecznej św. Jana Pawła II czy kardynała S. Wyszyńskiego, o polityce, o teraźniejszości i przyszłości naszej Ojczyzny i co możemy dla niej zrobić, o tym jak na co dzień odczuwamy obecność Jezusa Chrystusa. A później krótka dwugodzinna drzemka i o szóstej rano rozpoczęcie pieszego powrotu do Łodzi.

A i jeszcze pierwszego wieczora w Częstochowie mieliśmy czas na ognisko, gdzie przede wszystkim śpiewaliśmy piosenki religijne i to takie, których ja wcześniej nie słyszałem, ale o wiele młodsi ode mnie owszem.  I tutaj należy też wspomnieć o młodych ludziach, którzy wybrali się na pielgrzymkę. Ta ich spontaniczna radość, że idą do Maryi udzielała się nam, ludziom w średnim wieku. Ta ich energia, modlitewna gorliwość i miłość do Jezusa Chrystusa i jego Matki potęgowała w nas przeświadczenie, że nasza Ojczyzna przetrwa i chyba od zawsze trwała dzięki naszej wierze.

W czasie zaś powrotu oprócz modlitw i śpiewania przy akompaniamencie gitary opowiadaliśmy po kolei o sobie, o naszym życiu w wierze i ku mojemu zaskoczeniu nie byłem sam, który się nawrócił. Były opowieści jak to się stało i pytaliśmy sami siebie: co od nas chce Bóg Ojciec i jego syn Jezus Chrystus? Co od nas chce Maryja? W tej powrotnej drodze naprawdę się polubiliśmy, bo zostali tylko najwytrwalsi i łatwiej było się otworzyć w małej grupie. Do dziś mam zapisane telefony do moich przyjaciół - pielgrzymów.

A gdy już przekroczyliśmy granicę Łodzi to witał nas szpaler ludzi, którzy nas pozdrawiali a nawet do nas dołączali, by choć przez kilka chwil iść w pielgrzymce. To też było niesamowite...

Te dwie pielgrzymki zapamiętam do końca życia, one u mnie zapuściły bardzo głęboko korzenie wiary i tych korzeni już nigdy nie wyrwę.

Tęsknię do tej atmosfery w czasie pielgrzymek, tej wiary, którą widziałem na twarzach ludzi, tej szczerości, miłości i dobra, którymi wszyscy byliśmy częścią. Tęsknię, ale już chyba nie będzie mi dane, bo zdrowie nie pozwoli... Ale wspomnienie pozostanie na zawsze... a przypominając sobie te pielgrzymki zawsze umacniam się w wierze i nawracam się każdego dnia...

P.S.
Teraz można wywnioskować jak ja się czułem, gdy piewcy ideologii LGBTQ+  profanowali obraz Matki Bożej Jasnogórskiej, profanowali Mszę Świętą i z pogardą odnosili się do naszej wiary. A przecież tak będą działali cały czas i musimy to jakoś zastopować, koniecznie!


sobota, 12 października 2019

Jak głosować?

Mamy ciszę wyborczą, więc nie mogę wskazywać na kogo i dlaczego będę głosował. Tym niemniej w czasie ciszy wyborczej dozwolone są działania profrekwencyjne oraz informujące o tym, jak oddać swój głos.

Teraz kilka wskazówek jak głosować, bo nigdy nie jest za dużo takich informacji.

Po pierwsze - jeżeli już zdecydowaliśmy się głosować -  to musimy mieć przy sobie dowód tożsamości (dowód osobisty, paszport), o który zostaniemy poproszeni przez daną Komisję Wyborczą. Jeżeli takowego nie będziemy mieli, niestety nie będziemy mogli zagłosować.

Po drugie - Komisja sprawdzi czy jesteśmy na liście osób uprawnionych do głosowania oraz poprosi nas o podpis na tej liście, który jest niezbędny do potwierdzenia, iż dostaliśmy karty do głosowania. Tych kart będzie dwie: jedna z kandydatami na posłów a druga z kandydatami na senatorów

Po trzecie i bardzo ważne - na obydwu kartach do głosowania stawiamy tylko jeden przecinający się krzyżyk (najlepiej w postaci X) i nic więcej. Tak więc jeśli jesteśmy zdecydowani oddać głos na konkretny Komitet Wyborczy to w przypadku wyborów do Sejmu stawiamy krzyżyk obok jednego z kandydatów startujących z tejże listy. W przypadku kandydatów do Senatu stawiamy jeden krzyżyk przy wybranym przez nas kandydacie. Jeżeli na danej kartce postawimy więcej niż jeden krzyżyk to nasz głos będzie nieważny! Podobnie jest, gdy oddamy pustą kartę. 

Po czwarte - możemy głosować w wydzielonym do tego celu "pomieszczeniu" z kotarą, gdzie oddamy swój głos. Możemy też go oddać od razu bez wchodzenia "za kotarę". Nie jest ważne czy "za kotarę" wchodzimy sami czy nie (możemy np. wejść z całą rodziną).

Po piąte - po oddaniu głosu wrzucamy karty do głosowania do urn wyborczych i idziemy na spacer lub do domu i czekamy do godziny 21, kiedy będziemy mogli poznać pierwsze szacunki wyników wyborów.

Oczywiście wszystkie wyżej wymienione zasady dotyczą tylko tych, którzy pójdą na wybory i mam nadzieję, że będzie to bardzo duża liczba.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com


piątek, 11 października 2019

Konfederaci - Chłopcy w krótkich spodenkach

Znów "oberwę", ale trudno.

Konfederacja to zlepek osób, które utworzyły jakiś wirtualny byt wspierany dziś przez TVN. A stawką jest większość parlamentarna PiS-u.

W swoim niedawnym, majowym poście zatytułowanym "Po co Konfederacji J. Korwin-Mikke z A. Dudą i D. Tuskiem w tle..." napisałem m.in.

"Wielu wyborców ma poglądy jeszcze bardziej na prawo niż PiS i dla nich Konfederacja jest organizacją, którą zaczynają wspierać, i na którą będą glosować. Pomijam tutaj rozważania na ile PiS to prawica, bo tego typu akademickie rozważania dzisiaj już nie mają żadnego merytorycznego realnie sensu.

Tylko pytam. Po co "Konfederacji" Janusz Korwin-Mikke, który za cokolwiek się wziął to owo ginęło śmiercią zadaną właśnie przez niego samego. Nie mam do niego za grosz zaufania.

Pragnę przypomnieć jego rolę w obaleniu w Polsce idei lustracji i dekomunizacji. Otóż w 1992 roku dla niemal wszystkich ówcześnie zaskoczeniem było zaprezentowanie ustawy lustracyjnej przez J. Korwin-Mikkego. Doprawdy przedziwny był to ruch i zastanawiające jest to, że i tak w roku 1991 powstała przecież lista Milczanowskiego, o której wszyscy wiedzieli, nie było na niej jednak L. Wałęsy - Bolka. Jest niemożliwe, żeby ustawa JKM powstała ad hoc w ciągu jednego czy dwóch dni (a taka była narracja: "powstanie na kolanie"). Musiała być przygotowana wcześniej a jej zapisy były w wielu częściach, chyba celowo, nieprecyzyjne, które można było prawnie i konstytucyjnie podważyć. Całe krytyczne wtedy larum UD, GW i KLD wspierane mediami po wprowadzeniu tej ustawy w dniu 28 maja wydaje się też przygotowane o wiele wcześniej. Ową krytyką felernego projektu ustawy zdyskredytowano w ogóle ideę oczyszczenia Polski z komunistycznej bezpieki. Późniejsze losy lustracji i dekomunizacji tylko potwierdzają ową tezę. Istotnym jest też fakt, że ustawa nie obejmowała ujawnienia najważniejszych agentów w PRL, czyli agentów wojskowych służb informacyjnych (WSW/WSI) a niemal wykluczała agentów w środowiskach kościoła i nauki.

J.K. Mikke przez lata swej działalności nie pozwolił też, aby po liberalnej części sceny politycznej zaistniała żadna partia negująca "Okrągły Stół" z pozycji liberalno-konserwatywnej. Robił to - wedle mnie celowo - poprzez po prostu jej ośmieszanie dzięki swoim absurdalnym teoriom i wypowiedziom. 

Czyż współcześni Konfederaci nie potrafią uczyć się z kart historii i czy czasem nie wpuścili w swoje szeregi "konia trojańskiego"?  Niech daje to do myślenia prawdziwym patriotom zrzeszonym w Konfederacji".

Konfederacja to prawicowa struktura lewicowej Nowoczesnej. Też powstała przed wyborami a później się rozsypała jak domek z kart. A dlaczego? Ano dlatego, że była partią nie umocowaną w polskiej rzeczywistości politycznej, nie miała terenowych struktur a przede wszystkim nie miała godnych zaufania ludzi.

Podobnie stało się też z ruchem Kukiz'15. Tego ruchu już nie ma a P. Kukiz posmakowawszy sejmowania i kasy z niego płynącej poszedł w koalicję z PSL-em, co jest dla mnie szokujące i dyskwalifikujące P. Kukiza jako polityka. Niech sobie wróci do śpiewania, bo to mu najbardziej wychodziło.

I podobny "grzech pierworodny" występuje w Konfederacji, przy czym jest ona w stosunku do prawicowego elektoratu kompletnie nieznana (oprócz kilku liderów) a jednak tenże elektorat jest  mądrzejszy niż elektorat lewicowy i trudniej go przekonać do nowo powstałego bytu politycznego.

Wracając jednak do samej Konfederacji. Ona zrzesza też ruch narodowy, który popełnił ogromny błąd wchodząc w koalicję z JKM. On znów się pojawił tam, gdzie  mogła powstać naprawdę oddolna i racjonalna partia po naszej stronie politycznej. Mogłaby być czymś w rodzaju Jobbiku na Węgrzech, partii, która patrzyłaby na "ręce" PiS-owi, bo naprawdę niektóre jej postulaty są zbieżne z polską racją stanu i uważam, że większość Konfederatów jest jednak nastawiona bardzo patriotycznie i dobrze.

Nie oznacza to, że oni są przygotowani do bycia posłami czy też zdolni do utworzenia jakiejś koalicji sejmowej. Tak nie jest a ostatnie wybryki JKM, który chce sojuszu z Rosją czy Sośnierza chcącego zabrać prawo wyborcze ludziom pobierającym 500+ są naprawdę karygodne i powodują, że Konfederaci zaczęli stawać się kolejną partią antypisowską a tego żałuję.

Tytuł niniejszego posta odnosi się do "chłopców w krótkich spodenkach" i tak na razie jest z Konfederacją, która najpierw musi zbudować się oddolnie i okrzepnąć już jako partia polityczna. Mam nadzieję, że tak będzie i Konfederacja otrzyma więcej niż 3%, dzięki czemu będzie miała finansowanie z budżetu państwa a to powinno jej pomóc w budowie naprawdę silnej opozycji po prawej od PiS-u scenie politycznej Polski.

Dziś bowiem są naprawdę tymi chłopcami, których niestety rozgrywa stary wyga polityczny JKM. Konfederacja w następnych czterech latach musi naprawdę okrzepnąć i pozbyć się ze swoich szeregów JKM. On jej szkodzi i naprawdę szkoda, że tak jest.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".

Po co ta cisza wyborcza

Pięć lat temu napisałem post: "Cisza wyborcza to raczej anachronizm". Nic nie stracił na swojej aktualności więc publikuję z rozszerzeniem jego treść. Mało tego, to uważam, że dzisiaj jest nawet bardziej pasujący do otaczającej nas rzeczywistości.

Od północy zacznie obowiązywać cisza wyborcza, czyli bezwzględny zakaz propagandy wyborczej oraz publikacji jakichkolwiek wyników sondaży przewidujących wynik wyborczy aż do godziny 21 w niedzielę. Nie wolno też zatem agitować, prowadzić kampanii wyborczej, rozdawać ulotek, wieszać plakatów oraz propagować jakichkolwiek nazwisk kandydatów.

Czy cisza wyborcza nie jest czasem anachronizmem? Nie jest przeżytkiem minionej epoki?

W dobie Internetu, forów społecznościowych, możliwości agitacji na zagranicznych serwerach nasza cisza wyborcza to de facto nie jest fikcją ustawodawczą, daleko posuniętym absurdem? Uważam, że tak.

Ponadto wraz z ciszą wyborczą winno się chyba usuwać wszelkie przejawy propagandy wyborczej. A co z już wcześniej rozwieszonymi plakatami na przykład? Albo, docierającymi pocztą ulotkami? Czyż w ramach ciszy wyborczej nie winno się zrywać plakatów wcześniej umieszczonych? Wszak, jeżeli wiszą, to łamią ciszę wyborczą, nieprawdaż? A może też winniśmy przed północą wyrzucić z domu wszystkie materiały promocyjne określonych partii i kandydatów na posłów lub senatorów?

Jest jeszcze jeden argument przeciw ciszy wyborczej. Jest ona antydemokratyczna i ograniczająca wolność słowa! Tak właśnie jest. W wielu krajach takie restrykcje byłyby niemożliwe.

Na przykład w USA wprowadzenie ciszy wyborczej jest nie do pomyślenia. Gdyby nawet Kongres uchwalił takie prawo, to uchyliłby je najprawdopodobniej Sąd Najwyższy z powodu ograniczenia wolności słowa. Podobnie jest w wielu innych krajach.

Jest wiele argumentów przeciw ciszy wyborczej. Jednym z nich jest np. to, że może ona obniżać frekwencję wyborczą. W dzień przedwyborczy i w czasie trwania niedzielnych wyborów nagle nic nie mówi się o polityce... tak jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po prostu znikła. Wyborcy nie wiedzą jak np. na bieżąco kształtują się szacunkowe wyniki wyborów... przecież gdyby przypuśćmy o godz 16 - tej podano, że wygrywa jakaś partia czy też określony kandydat samorządowy zapewne wielu z przeciwników tych kandydatur, którzy nie zamierzali pójść na wybory impulsowo jednak może by się zmobilizowało?

Nie trudno nie zgodzić się z powyższymi argumentami, które deprecjonują ciszę wyborczą. Świat dzięki postępowi techniczno-technologicznemu jest turbulentny w nieznanych dotąd rozmiarach a rozwój internetu i mediów elektronicznych raczej czyni z ciszy wyborczej śmieszną farsę.

Prawo bywa konserwatywne. Nie wiem, czy to dobrze czy źle? Ale wydaje mi się, że w przypadku "ciszy wyborczej" bywa nawet śmieszne!

Pozdrawiam

P.S. 1
No i jak zawsze w ostatnich postach, nawołuję wszystkich do gremialnego wzięcia udziału w głosowaniu. To nasze prawo a nawet obowiązek. Każdy nasz głos jest ważny. Wybory to kwintesencja demokracji. Wybieramy przecież tych, którzy w najbliższych latach będą nami rządzić a my będziemy albo tymi, którzy nie mieli wpływu na wynik głosowania, albo tymi, którzy zagłosowali i z czystym sumieniem będą mogli kontrolować czy też krytykować zarówno następną władzę, jak i opozycję. Moi czytelnicy wiedzą na kogo zagłosuję i proszę o oddanie głosu na Polskę suwerenną i niepodległą, Polskę dobrej zmiany i przyszłego dobrobytu.

P.S. 2
Tak się złożyło, że w moim okręgu wyborczym pierwsze miejsce na liście kandydatów do Sejmu rekomendowanych przez PiS jest Jan Krzysztof Ardanowski, obecny minister rolnictwa i rozwoju wsi. Z czystym sumieniem zagłosuję na niego, bo to najlepszy minister rolnictwa od 1989 roku.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".