piątek, 31 lipca 2020

Kilka refleksji z Powstaniem Warszawskim w tle

Jutro kolejna rocznica Powstania Warszawskiego – zrywu mieszkańców Warszawy i Polaków przeciw niemieckiemu, hitlerowskiemu okupantowi i morderczemu najeźdźcy na kraje Europy. Warszawa - pomimo tylu lat okupacji, tylu lat cierpienia i wojennego zniewolenia - znów podniosła "rękę wolności i sprawiedliwości" na niemieckich ciemiężców spod znaku marksistowskiego narodowego socjalizmu i dalej kontynuowała  patriotyczną walkę o Polskę, o Ojczyznę, o jej niepodległość, suwerenność i prawo do istnienia.

Był to - zapewne niezrozumiały dla wielu dzisiaj - konieczny akt wynikający z duszy i charakteru naszego narodu, w których polskość i patriotyzm od zawsze były najważniejsze. Dzięki nim oraz chrześcijańskim wartościom Polska mogła w ogóle powstać, rozwijać się jako odrębne państwo, walczyć dla innych "za waszą i naszą wolność" i przetrwać nawet przeszło 100 lat zaborów, 123 lata utraty ojczyzny. Dzięki tym wartościom oraz pielęgnowaniu patriotycznej tradycji i niemal genetycznej dążności Polaków do niepodległości  połączonej z  suwerennością... dziś ja i Wy, my wszyscy po prostu żyjemy, oddychamy i możemy mieszkać w Polsce, mówić po polsku a nie tylko po rosyjsku lub niemiecku.

Dzięki tym wszystkim, którzy przez wieki – też w Powstaniu Warszawskim – oddawali życie i walczyli za Polskę... jeszcze jako Naród i Rzeczpospolita istniejemy. Także dzięki nim istnieje i funkcjonuje każdy z nas... Może tak należy spojrzeć na każdą przeszłą walkę w obronie naszej Ojczyzny, która tak naprawdę była zawsze walką dla przyszłych pokoleń... dla Nas, współczesnych również... i dla naszych dzieci i wnuków też...

Dawno temu w szkole średniej moja wspaniała nauczycielka historii na jednej z pierwszych z nią lekcji zadała nam takie oto mniej więcej pytanie: "Przyjmijmy, że średnio człowiek żyje 70 lat. Jak myślicie, czy z punku widzenia historii świata, narodów i krajów te 70 lat to jest dużo czy mało?". Pytanie było dla nas, wtedy młodych ludzi, trochę zaskakujące. Przecież nawet jeden rok to był dla nas "szmat czasu" a jak mieliśmy "ogarnąć" jeszcze jakieś niewyobrażalne 70 czy też przeszłe stulecia historii świata? Kilkoro z nas jednak zrozumiało zamysł "historyczki" a ja szybko obliczyłem, że w odniesieniu do naszego jednostkowego życia owe 70 lat stanowi faktycznie jego 100% czasu  trwania, ale w odniesieniu tylko do ludzkiej nowej ery dotychczasowego istnienia świata te 70 lat to raptem tylko 3,5% tych 1984 lat... a przecież świat się jeszcze wtedy nie kończył...

I może właśnie z tej, historycznej i długookresowej perspektywy oceniajmy Powstanie Warszawskie i zasadność jego wybuchu a nie tylko z punktu widzenia współczesnej lewacko-globalistyczno-marksowsko-syjonistycznej poprawności politycznej.

Spróbujmy niejako cofnąć się do roku 1944 i spojrzeć na narodowo-patriotyczny zryw Warszawiaków, zryw Polaków ich oczyma... a stanie się on dla nas oczywisty i naturalny. Jeżeli też jeszcze dodatkowo spojrzymy nawet na Powstanie Warszawskie poprzez gehennę powojennych lat (do dzisiaj) zgotowaną naszej Polsce przez cały świat... to tym bardziej winniśmy być wdzięczni nie tylko Powstańcom, ale też wszystkim żołnierzom walczącym ze zbrodniczym i ludobójczym niemieckim hitlerowskim nazizmem, marksizmem narodowym oraz wszystkim żołnierzom (wyklętym) walczącym w czasie wojny i po wojnie z marksistowskim socjalizmem klasowym - zbrodniczym i ludobójczym sowieckim komunizmem.

Warto też wspomnieć, że wedle wielu historyków to właśnie Powstanie Warszawskie zapobiegło powstaniu z Polski kolejnej 17 republiki ZSRR. A takie były zamiary Sowietów i polskich zdrajców z okolic i ramienia PKWN. 

Ogólnie patrząc w taki sposób na Powstanie Warszawskie musimy się odnieść zarówno do okresu zaborów naszej Ojczyzny dokonanych przez -przede wszystkim-barbarzyńskie i okrutne kraje sąsiednie, ale też do I Wojny Światowej oraz jej skutków a przede wszystkim do prawdziwych źródeł i przyczyn powstania dwóch najokrutniejszych w dziejach świata totalitaryzmów: marksistowskiego narodowego (robotniczego) socjalizmu - nazizmu oraz marksistowskiego klasowego (robotniczego) socjalizmu - komunizmu.

Trzeba stawiać oczywiste pytania dotyczące czynników wybuchu I WŚ, ale też zastanowić się dlaczego akurat  tuż po jej zakończeniu niemieckie instytucje finansowe (m.in. Skarb Cesarstwa Niemieckiego)   udzieliły wsparcia finansowego przybyłemu do Rosji (w nadzwyczajnych okolicznościach - dzięki właśnie Niemcom*) ze szwajcarskiej emigracji W. Leninowi, który mógł za ich pieniądze zbudować sowiecką partię komunistyczną i przeprowadzić Rewolucję Komunistyczną.  

Może też warto poznać prawdę, kto tak naprawdę finansował zarówno komunizm oraz późniejszy nazizm i dlaczego były to według wielu kręgi związane z rodzinami m.in.: Rockefellerów, Morganów, Warburgów i Rothschildów. Może też wtedy łatwiej nam będzie zrozumieć dlaczego w Niemczech tak popularny był wówczas komunizm i dlaczego J. Stalin chciał "wyrugować Polskę z mapy świata" w 1920 roku oraz "rozlać" bezpaństwowy marksistowski socjalizm klasowy na całą Europę. Może łatwiej też będzie nam zrozumieć nienawiść sowieckiego komunizmu i niemieckiego nazizmu wobec J. Piłsudskiego i Polski oraz samych Polaków. Jeżeli jeszcze postaramy się  "nałożyć na to" całą skomplikowana historię stosunków polsko-niemiecko-rosyjskich to efekt synergii w postaci wprost nieracjonalnie rozbudowanej nienawiści Niemców i Sowietów do Polski w okresie II Rzeczpospolitej i okresie II Wojny Światowej (a może i do dzisiaj) stanie się zrozumiały... i zrozumiała stanie się też decyzja Polaków, którzy chcieli "przywitać" Sowietów w wolnej i suwerennej stolicy Polski a tym samym w stolicy wolnego, niepodległego i suwerennego państwa polskiego.

Może też - dla zrozumienia ówczesnego myślenia geopolitycznego dowództwa AK – trzeba też poznać źródła kryzysu światowego lat 30-tych XX wieku i wskazać głównych jego "sprawców" i zrozumieć dlaczego były to akurat w dużej mierze międzynarodowe instytucje finansowe i ludzie z nimi związani. Powstanie NSDAP było możliwe m.in. tylko w czasie trwania takiego kryzysu i na gruncie szerzenia rzekomego niesprawiedliwego potraktowania Niemców przez Ligę Światową i Traktat Wersalski. Ciekawym zapewne byłoby też poznanie kulis powstania Ligi Światowej i znalezienie odpowiedzi dlaczego tak ufała ona zarówno nazistowskim Niemcom jako i komunistycznym Sowietom.

Oceniając przyczyny i powody wybuchu Powstania Warszawskiego zapewne warto też wgłębić się w przebieg całej II Wojny Światowej i okres poprzedzający jej wybuch a przede wszystkim poznać wszystkie okoliczności podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow i dokonania przez Niemcy i Sowiecką Rosję de facto IV Rozbioru Polski. Chyba warto postarać się zrozumieć Powstańca, który pamiętał jak w 1939 roku marksistowski sowiecki klasowy socjalizm zwany komunizmem wspólnie z marksistowskim niemieckim socjalizmem narodowym zwanym nazizmem... zaatakowali - zgodnie z podpisanym porozumieniem - wspólnie nasz kraj i rozpętali II Wojnę Światową... Może warto też wiedzieć i empatycznie zrozumieć ówczesnych Polaków-Powstańców, którzy cały czas jeszcze gdzieś w duszy słyszeli słowa, które w kilka dni po klęsce wrześniowej  wypowiedział Wiaczesław Mołotow: „Polska, ten pokraczny bękart Traktatu Wersalskiego, przestała istnieć" (w rzeczywistości w opublikowanym w listopadzie 1939 r. przez Wydawnictwo Państwowego Naczelnego Komitetu Obrony przemówieniu odmawiało się międzywojennej Polsce cech ludzkich, zostaliśmy określeni tam przez Mołotowa jako "urodliwoje djetiszcze". Nazwano nas więc potworkiem, pokraką, czyli czymś, co nie zasłużyło na istnienie w międzynarodowej wspólnocie). A warto wiedzieć, że 1 sierpnia 1944 roku Wiaczesław Mołotow dalej był Ministrem Spraw Zagranicznych ZSRR i był nim aż do 1949... i później w latach 1953-1956...

Patrzmy na Powstanie Warszawskie oczami nas Polaków i oceniajmy je z narodowego, polskiego i tradycyjnie europejskiego punktu widzenia i naszych interesów a nie poprzez pryzmat narzuconych nam  idei  lewacko-globalistycznych, wyrosłych z obcej nam antykatolickiej i gnostyckiej filozofii  Georga Wilhelma Friedricha Hegla oraz jej kontynuatorki w postaci utopijnej marksistowskiej teorii filozoficznej powstałej w umyśle Karola Marksa.

Pamiętajmy, że gdyby nie oni wszyscy... nasi przodkowie walczący o niepodległość i suwerenność naszej Ojczyzny, to dzisiaj zapewne Polski już dawno by nie było i moglibyśmy zapomnieć o antykomunistycznych, zrywach lat 1956, 1968, 1970, 1976 czy strajkach roku 1980 i powstaniu Solidarności (pomijam fakt komunistycznych źródeł inspiracji do owych powstań  antykomunistycznych)... Polski by po prostu nie było i nie miałby kto o nią walczyć....

Jakże przykrym więc staje się  fakt, że dziś tak wielu z nas woli mówić, że są Europejczykiami a nie wpierw Polakami... Jakże przykre jest, że tak łatwo było pokonać w wielu polskość bez użycia "siły miecza" a jedynie przemocą siły propagandy, kłamstwa i stopniowego ogłupiania oraz prymitywnego odmóżdżania... 


* W.I. Lenin powrócił z emigracji w Szwajcarii pociągiem specjalnym poprzez okupowaną przez Niemcy Europę 16 kwietnia. ""(...) trasa podróży pociągu z emigrantami rosyjskimi w słynnym tzw. "zaplombowanym wagonie" wiodła ze Szwajcarii przez Berlin, dalej statkiem do neutralnej Szwecji, pociągiem do granicy należącej wówczas do Rosji Finlandii. i wreszcie pociągiem z Finlandii (wobec zmiany rozstawu torów) dotarli do Piotrogrodu. Przepuszczenie przez terytorium państwa wojującego na zasadzie eksterytorialnego tranzytu obywateli państwa, z którym Niemcy prowadziły wojnę było wówczas i pozostaje do dziś wydarzeniem bez precedensu w prawie i stosunkach międzynarodowych"". Równie ciekawym jest powrót niezależnych socjalistów pod wodzą Lwa Trockiego, który powrócił równie jak Lenin swobodnie do Rosji z emigracji w Stanach Zjednoczonych w maju 1917,


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com


czwartek, 30 lipca 2020

To już wojna cywilizacji. Czyż nie?

Ledwie dzisiaj opublikowałem tekst na temat tego, że nie możemy być bierni wobec agresywnych prowokacji i profanacji naszych świętości narodowych i katolickich dokonywanych przez ideologów LGBTQ+ a już znów muszę ponowić apel o zdecydowany odpór tym środowiskom. 

Wczoraj była profanacja pomnika Jezusa Chrystusa niosącego Krzyż i innych ważnych dla nas pomników a w nocy dokonano znów profanacji, tym razem Jezusa Miłosiernego i Matki Boskiej Częstochowskiej. 


Tego typu plakaty pojawiły się na Pałacu Prezydenckim. 

Nie mnie oceniać jak mogło w ogóle dojść do tego, aby bezkarnie można było wywieszać jakieś plugawe obrazki na siedzibie polskiego prezydenta, ale fakt jest taki, że to się stało i jakoś polskie służby porządkowe nie do końca ostro zareagowały. Ale mniejsza z tym.

Proszę zauważyć, że teraz - w okresie największych naszych rocznic narodowych - lewaccy aktywiści dokonali profanacji trzech naszych chyb największych symboli religijnych: Jezusa Chrystusa niosącego Krzyż, Matki Boskiej Częstochowskiej i Jezusa Miłosiernego jako obrazu namalowanego na podstawie wizji św. Faustyny. 

Czy można już bardziej zaatakować naszą wiarę? 

Powtórzę za tekstem porannym. To działania niezgodne z prawem i podlegające obostrzeniom karnym. Polskie służby i organa sprawiedliwości muszą zrobić wszystko, aby odpowiednio ukarać tych lewackich agresorów, i to w surowy sposób. Inaczej kolejne ich działania będą jeszcze eskalowały w sposób geometryczny. 

To już jest wojna wydana polskiemu społeczeństwu i polskiemu państwu. Ten walec neomarksistowskiej rewolucji dotarł do Polski i trzeba go koniecznie zatrzymać. W krajach Starej Europy, ale też za Atlantykiem wydaje się, że owi rewolucjoniści kulturowi już wygrali i próbują dokonać u nas (ale też i w innych normalnych krajach) tego samego. Jesteśmy ich szczególnym celem, bowiem jesteśmy największym katolickim państwem w Europie. 

Ale przecież nie tylko o naszą katolickość chodzi. Oni atakują nasze symbole narodowe i naszą polskość. Jak to lewacy chcą zniszczyć naszą zintegrowaną państwowość, nasze państwo, naszą cywilizację. Chcą zniszczyć naszą tradycję, rodzinę i naszą historię. Na to nie możemy pozwolić i musimy odpowiednio reagować.  

Neomarksistowscy lewacy wypowiedzieli nam wojnę. Są finansowani przez szemrane postaci w stylu G. Sorosa i tego typu indywidua, bo chyba nikt nie jest w stanie uwierzyć, że zbydlęceni lewaccy aktywiści robią to co robią za własne pieniądze. Mając jakieś wsparcie finansowe można bowiem organizować Marsze Równości, produkować tęczowe i anarchistyczne flagi i emblematy, kupować sprzęt nagłaśniający, itd. 

Musimy na tą agresję odpowiedzieć wszechstronnie: od jasnej katolickiej ekskomuniki dla tych ludzi poprzez ostre egzekwowanie prawa i np. - wzorem Węgier - wyrzucenie z Polski pozarządowych organizacji finansowanych przez zagraniczne podmioty czy osoby. Konieczne są też odgórne działania związane np. z wypowiedzeniem Konwencji Stambulskiej, która jest sprzeczna z naszą Konstytucją (nawet tą). 

Wierzę, że Polacy wygrają tę wojnę, choć musimy się nastawić na to, że będzie to trudne.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

Profanacje aktywistów ideologii LGBTQ+. Czy mamy być bierni?

Krótko i pytająco...

I znów środowiska LGBTQ+ zaatakowały w Warszawie profanując Jezusa Chrystusa oraz inne pomniki i miejsca dla nas ważne. Niedawno profanowano Mszę Świętą, oblicze Matki Boskiej Częstochowskiej, były jakieś cipko-maryjski o Marszach Równości nie wspominając. 


Ta inwazja i prowokacja genderowej lewackiej ideologii może przerażać, szokować czy np. budzić niesmak, ale jest ona konsekwencją szerszej neomarksistowskiej rewolucji kulturowej z jaką mamy dziś do czynienia na świecie a jej korzeni można szukać w Rewolucji Francuskiej czy Bolszewickiej. Zintensyfikowanie trwa ona nieprzerwanie od kilkudziesięciu już lat na tzw. Starym Zachodzie, gdzie owa rewolucja już wygrała i zburzyła choćby chrześcijańskie fundamenty (stary ład społeczny), na których została zbudowana Europa. Organizacje lewackie takie jak tęczowe ruchy, różne antify, fanatyczne feministki, czarne parasolki czy anarchiści postanowili teraz wspólnie zaatakować Polskę i inne kraje, które zachowały jeszcze swój normalny, konserwatywny charakter a Polska - jako największy kraj katolicki w Europie - jest chyba najważniejszym ich celem. Ale o powyższej rewolucji często pisałem wskazując np. na A. Gramsciego, A. Spinellego, Manifest z Ventotene czy Szkołę Frankfurcką jako ideologicznymi jej  podstawami.  

A dziś - wobec samego aktu profanacji - tak naprawdę warto sobie zadać pytania: Czy wobec takich aktów winniśmy być bierni jako naród? Czy mamy dać się podporządkowywać mniejszości i zgadzać się na narzucanie nam przez nią ich praw i ich sposobów pojmowania rzeczywistości? 

Pytania pozostawiam otwarte, choć ja powoli przychylam się do stwierdzenia, że już chyba nadszedł czas "zdjąć białe rękawiczki". I nie chodzi mi wcale o takie reakcje, jakie nastąpiłyby u islamistów gdyby sprofanowano im Mahometa albo reakcje Żydów gdyby owinięto tęczową flagą ich Menorę. Nie możemy tak dać się sprowokować, bo im też chodzi o to, aby wykreować swoich męczenników. 

Nie o to chodzi, ale należy w końcu wykorzystywać istniejące prawo i po prostu karać za profanowanie symboli narodowych, świętości i obrażanie uczuć religijnych, podobnie tyczy się to też siejących publiczne zgorszenie uczestników Marszów Równości. Takie restrykcje w polskim prawie są i chyba w końcu należy z nich korzystać i tyle. Ja wiem, że nawet korzystanie przez Polskę z jej wewnętrznego prawa będzie i tak uznane przez europejskich lewaków jako akt nietolerancji i atak na prawa mniejszości, ale chyba przekroczyliśmy już punkt graniczny nietolerancji wszystkich tych środowisk wobec naszej większości. Powtarzam - tym bardziej, że ich działania są łamaniem polskiego prawa a pobłażliwe traktowanie tych występków jest tylko przyzwoleniem na ich przyszłą eskalację.  

Ale - wedle mnie - jeszcze gorzej jest z brakiem ostrej reakcji Kościoła Katolickiego w Polsce. Nie usłyszałem jeszcze żadnego listu apostolskiego czytanego na niedzielnych Mszach Świętych, który kategorycznie by potępił ideologię i środowiska LGBT+. I za atak na polskich katolików, atak na rodzinę, atak na wiarę, profanację naszych świętości. Nie było, ale dlaczego? Oczywiście zdarzają się jakieś pojedyncze kazania określonych księży czy biskupów, ale oficjalnego stanowiska KK jak nie ma tak nie ma. Nie wystarczy powiedzieć, że profanacje przynoszą ból dla wierzących. To za mało. Na co czekają? Na to, żeby zidiociali zboczeńcy i lewaccy fanatycy blokowali w kościołach możliwość odprawienia Eucharystii? A może na to, że w końcu jakiś tęczowiec zamorduje księdza lub wiernego? Nie jestem w stanie tego do końca pojąć. Jedynym wytłumaczeniem jest dla mnie lewacka postawa obecnego papieża Franciszka, który - wedle wielu - powoli odchodzi od odwiecznych dogmatów naszej wiary a swoją postawą blokuje kościelnych konserwatystów. Zresztą dziś mamy dwóch papieży: Benedykta XVI, który do tej pory nosi białą sutannę przysługującą papieżowi i Franciszka noszącego sutannę identyczną. Pierwszy był Benedykt XVI.

P.S.
I jeszcze jedno. Cały czas żyją wśród nas ludzie o innych niż heteroseksualna orientacjach seksualnych. Czy oni są przez nas w jakikolwiek sposób dyskryminowani? Sądzę, że zwykłe lesbijki czy homoseksualiści w swojej masie nie obrabują tej wojującej, agresywnej i obleśnej ideologii LGBTQ+, bo to w efekcie uderza w nich samych. Mylę się?

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

wtorek, 28 lipca 2020

Geopolityczna sytuacja Polski

Zobrazowanie współczesnej geopolitycznej sytuacji Polski jest trudne a zawarcie go w ramach krótkiego tekstu blogowego  wymaga tylko jego zarysowania. 

Faktem jest, że jesteśmy ze względu na wielkość i położenie jednym z 5 najważniejszych państw w UE i szerzej w Europie, przy czym nieraz to nasze położenie było przekleństwem historii. Ponadto - będąc wschodnią flanką - jesteśmy znaczącym partnerem NATO a tym samym USA i wobec tradycyjnej u nas proamerykańskości powoli zajmujemy po Brexicie miejsce UK w UE. 

Jesteśmy jednak dopiero państwem, które jest "na dorobku". Gonimy świat gospodarczo i walczymy o powolne upodmiotowienie nas na arenie międzynarodowej. A to proces trudny i długotrwały, bowiem od czasów rozbiorów wciąż na nowo budujemy nasze państwo i ta budowa wciąż trwa. Dodatkowo po 1989 roku nie uzyskaliśmy takiej wolności jakiej chcieliśmy i budowaliśmy swoje państwo na fundamencie "polityki wstydu" plasując się jako III RP w roli "europejskiej brzydkiej panny na wydaniu". Mało tego! Rządy PO-PSL doprowadziły Polskę do stanu "państwa z dykty", gdzie były już tylko "ch...j, dupa i kamieni kupa". 

Na szczęście powoli się to zmienia.  I musi się zmieniać, bo tak naprawdę o sile państwa - oprócz jego wielkości, położenia, posiadania dóbr naturalnych - decyduje jednak jego siła wewnętrzna pod względem gospodarczym, politycznym, obronnym a to w dużej mierze zależy od nas samych, ale też od sojuszy jakie zawieramy. 

Nasze miejsce w geopolityce więc zależy od wielu czynników wewnętrznych i zewnętrznych. 

Polska ma naprawdę dużo dóbr naturalnych i są one w sferze zainteresowania wielu państw, nieprzychylnych nam grup etnicznych, międzynarodowych banksterów oraz korporacji. Mamy wielkie atuty w postaci zasobów naturalnych (w tym metali szlachetnych i dóbr rzadkich), lasów, wód, jezior, gór, wód geotermalnych, głębinowych wód pitnych. 

Same polskie zasoby naturalne to ogromne potencjalne zasoby finansowe, które nawet trudno oszacować. Według niektórych danych wartość tych zasobów oscyluje wokół 30 biliona USD (30 trylionów w USA - tak liczą Anglosasi). 

Mamy między innymi około: 50 mln ton miedzi (490 mld USD), 100 tys. ton srebra (65 mld USD), 60 mld ton węgla kamiennego (10 bln USD), 14 mld ton węgla brunatnego (1 bln USD), 7 mln ton cynku (17 mld USD), 3 mln ton ołowiu (6 mld USD) , 80 mld ton soli kamiennej i potasowej (100 mld USD), 0,5 bln ton siarki (10 mld USD), 0,2 mln t niklu (1,7 mld USD), 0,1 bln ton tytanu (2 mld USD), 0,65 bln ton ropy naftowej (400 mld USD), 5,3 do 9 bln mc gazu ziemnego (1,6 - 3 bln USD), 0,1 mln ton uranu (15 bln USD). To tylko niektóre zasoby, bo mamy jeszcze złoto, srebro, uran, molibden, wolfram i inne. 

Te nasze dobra są solidnym fundamentem odbudowy naszego państwa, ale musimy o nie dbać i nie pozwolić na ewentualne ich przejęcie przez kapitały obce.

Przez ostatnie lata nasza gospodarka systematycznie rośnie i choć PKB per capita (na głowę mieszkańca) jeszcze jest niewystarczający to roczny wzrost PKB powyżej 4% jest jednym z lepszych w Europie. Pomijam tutaj efekt koronawirusa i krótkotrwałą recesję z nim związaną, choć warto podkreślić, że Polska ze wszystkich krajów UE najlepiej sobie poradziła w czasie tejże pandemii: będziemy mieli najniższy spadek PKB (najniższą recesję), ale będzie ona krótkotrwały i przewiduje się na rok 2021 znów ok. 4% wzrostu PKB. 

Rządy ZP (PiS-u) rozpoczęły budowę gospodarczej siły wewnętrznej poprzez konsumencką stymulację popytową (programy społeczne czy znaczny wzrost płacy minimalnej) aby ostatecznie wzmocnić gospodarkę inwestycjami i zwiększającym się eksportem. Ponadto postawiono na innowacyjną gospodarkę kolejnej rewolucji technologicznej. 

Realizowana jest obecnie strategia równego rozwoju całej Polski. Stąd inwestycje regionalne obejmujące też tereny, o których zapomniano w czasie rządów PO-PSL i przez całą III RP. Dawny rozwojowy model polaryzacyjno-dyfuzyjny się nie sprawdził. 

Ale też realizowane są lub będą inwestycje centralne, takie jak: rozbudowa terminala LNG w Świnoujściu i budowa nowego w Gdańsku, Centralny Port Komunikacyjny, Przekop Mierzei Wiślanej. Dodatkowo też projekty międzynarodowe jak: Via Carpatia i Via Baltica. 

W zakresie obronności też dzieje się dużo. Zwiększamy liczbę wojska np. poprzez utworzenie WOT. Unowocześniamy armię zakupując nowy sprzęt, w tym m.in. amerykańskie myśliwce F35, zmieniamy swoją strategię obronną jako najważniejszego państwa we wschodniej flance NATO. 

Mimo tych wewnętrznych atutów w skali globalnej nie jesteśmy żadnym mocarstwem, nie posiadamy nawet broni jądrowej, bo takową dysponują kraje aspirujące do roli mocarstwa. 

Stąd musimy oprzeć się na jakichś strategicznych sojusznikach. 

Mamy do wyboru albo kondominium niemiecko-rosyjskie (niemiecka UE + Rosja) albo tandem USA-Izrael.  Naprawdę nie wiem co dla nas jest korzystniejsze. Osobiście - m.in. ze względów historycznych, ale i geopolitycznych  - raczej stawiałbym na USA, przy czym też z nimi musimy negocjować twardo i to bardzo, bowiem USA też wolą dobry interes niż zapowiedzi jego zrealizowania.  A konkrety dotyczące zakupu od nich militariów bywają dla nich często ważniejsze niż polityka. Ale, jeżeli już się zdecydowaliśmy na strategiczny sojusz z USA, to też coś od nich winniśmy żądać, w imię naszych, polskich interesów: "Kawa na ławę.  Coś za coś" i tyle.

Taki wybór wcale nie oznacza naszego mniejszego zaangażowania w Unii Europejskiej i nawet w niej tworzymy regionalne sojusze w stylu Grupy Wyszehradzkiej (V4) czy Trójmorza. Okazuje się, że z naszego polskiego punktu widzenia takie sojusze wzmacniają nasz głos w ramach UE, ale także przyczyniają się do wzrostu naszego znaczenia geopolitycznego.

Tym niemniej wybór USA/Izrael jest jedynym z możliwych, bo raczej trudno mi sobie wyobrazić, żebyśmy postawili w tej rozgrywce mocarstw na Chiny. 

W tym kontekście musimy się modlić o zwycięstwo D. Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich, bowiem jak wygra jego lewacki konkurent to dla nas będzie mogło oznaczać koniec budowy naszej międzynarodowej podmiotowości, ale też może i naszej suwerenności oraz niepodległości. 

Pozostają jeszcze kontakty z Izraelem. Trzeba z Żydami negocjować twardo mając przede wszystkim na względzie dobro naszej Ojczyzny.

Żydzi wiedzą kiedy negocjować a w dyskusji z nimi można opierać się jedynie na obszarze pieniędzy i interesów. Żadna inna płaszczyzna rozmów nie ma sensu, bo nasza łacińska cywilizacja jest skrajnie odmienna niż żydowska.

Wielu blogerów, komentatorów na różnych propolskich forach internetowych uważa, że PiS w tym obszarze niemal nas już sprzedał Żydom. Może i jest w tym - biorąc np. tylko ustawę 447 - jakieś ziarnko prawdy, ale nie należy demonizować ani "obrażać się na cały świat". PiS bowiem werbalne złożył zapewnienia o tym, że Polska nie zapłaci żadnej złotówki odszkodowań za utracone i bez-spadkowe jakiekolwiek mienie. Taką deklarację złożyli i J. Kaczyński, i M. Morawiecki. Mam nadzieję, że to nie są tylko słowa. Za to mienie winni natomiast ewentualnie płacić jedynie Niemcy, bo to Oni wywołali II WŚ i oni ponoszą całkowitą winę za tą wojnę. A okupowana przez nich Polska nie miała nic do gaworzenia na ten temat. A przecież jedynie w Polsce groziła śmierć za pomaganie Żydom a jednak pomagaliśmy i to gremialnie, i dotąd nie było ze strony żydowskiej żadnych państwowych objawów wdzięczności a wprost przeciwnie.

Ja rozumiem Żydów. Ich "Przedsiębiorstwo Holocaust" musi się kręcić a Niemcy stwierdzili, że już wszystko Żydom zapłacili.  Więc teraz poszukują innych podmiotów, od których można by zdobyć tak przez nich lubianą kasę, ale dlaczego od Polaków, którzy nigdy nie splamili się współpracą z hitlerowskimi Niemcami a dzięki nam wojnę przeżyło tysiące Żydów? 

Ale czy werbalne deklaracje - wobec zaniechania ustawy IPN o walczeniu z oszczerstwami na temat Polski - przekują się w realne działania? Znów mam nadzieję, że tak, chociaż chciałbym mieć to zagwarantowane ustawowo.

Warto też zwrócić uwagę, że w tandemie USA/Izrael to USA są podmiotem "pierwszym", sterującym. Bez finansowania Izraela przez USA to państwo nigdy by do dzisiaj nie przetrwało. Oczywiście, że i w USA lobby żydowskiego jest na tyle silne, żeby taką pomoc wymuszać, ale to od USA zależy tych państw wzajemna kohabitacja. 

To tyle szkic. Zdaję sobie sprawę, że Polska ma dzisiaj "swoje pięć minut", także w sensie geopolitycznym. Rządy ZP (PiS-u) chcą wykorzystać międzynarodowy układ sił, który jest dla nas przychylny, ale świat się zmienia coraz szybciej i jeżeli teraz nie wykorzystamy danego nam czasu, to już możemy go nie mieć. 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

niedziela, 26 lipca 2020

Czy stać Polskę na Januszów Lewandowskich?


Przewrotne pytanie zważywszy, że sam J. Lewandowski jest współwinien (m.in. z L. Balcerowiczem) zniszczenia polskiej gospodarki w początkach lat 90-tych XX wieku [1]. Ale jednak pytanie zasadne, bowiem jako europarlamentarzysta robi dziś wszystko aby tej naszej Polsce dalej szkodzić a jego zachowania noszą już znamiona antypolskiej fobii.


Ostatnio raczył był opisać scenkę (czy prawdziwą?) w Warszawie słowami na Twitterze: "Widziałem w W-wie rowerzystę o "niewłaściwym" dla prawdziwych Polaków kolorze skóry. Trzymał w ręku, co niewygodne, biało-czerwoną flagę, jakby błagał "nie bijcie". Smutny znak czasu w niegdyś tolerancyjnym kraju" [2].

Europoseł PiS Dominik Tarczyński określił ten wpis właśnie mianem antypolskiej fobii i określił, iż J. Lewandowski posługuje się językiem, który obraża polski naród i jest skandalicznym zachowaniem. Zapowiedział ponadto, że w związku z tym wpisem złoży oficjalny wniosek o ukaranie pana Lewandowskiego w Parlamencie Europejskim na najbliższej sesji plenarnej.

Ostatnio pisałem [3] o tym, że J. Hugo-Bader z GW swego czasu pomalował się na czarno, aby prowokacyjnie wzbudzić rasistowską nienawiść Polaków a później to opisywać w tym - wedle mnie - swoim szmatławcu. Niestety jego starania spełzły na niczym, bo Polacy nie są rasistami.

Podobnie wpis J. Lewandowskiego jest prowokacyjny, ale jeszcze bardziej aberracyjny niż ta wcześniejsza malowanka. To już kompletny odjazd intelektualno-umysłowy inspirowany jakąś faktyczną, genetyczną nienawiścią do wszystkiego co polskie. Wmieszał pogardliwie w swoją scenkę naszą biało-czerwoną flagę i jakiegoś osobnika, który ze względu na swój kolor skóry niemalże błaga, aby rasistowscy Polacy go nie bili. To niby jego błaganie J. Lewandowski dostrzegł w odmętach swojego własnego spaczonego i obsesyjnego a może i sprawiającego wrażenie chorego umysłu. Tak sobie po prostu wyobraził, że ten osobnik tak właśnie myśli. Czy to naprawdę nie jest czasem już jakaś choroba, jakaś antypolska fobia? 

Ale takie wyjaśnienie jego zachowania byłoby zbyt proste i łatwo byłoby całe negatywne odium jego wypowiedzi tłumaczyć niezbyt racjonalnym i normalnym stanem jego umysłu. Jest niestety gorzej, bo jakkolwiek można się zżymać na wszystkie jego wypowiedzi, to jednak jest człowiekiem na tyle inteligentnym, że dokładnie wie co, jak i dlaczego robi. Jest cynicznym obłudnikiem, hipokrytą w każdym calu i zdaje sobie sprawę z tego jaki ma cel a tym celem jest zbudowanie międzynarodowej negatywnej opinii o Polsce i Polakach. On to robi z premedytacją i jakąś dziwną dziką satysfakcją. Zdaje sobie doskonale sprawę jak można w sumie w większości mało inteligentne elity unijne zwieźć na temat naszej Polski. Ten jego cyniczny dzióbkowaty uśmieszek, ta jego gestykulacja, te jego różne wypowiedzi... Wydaje się, że całym sobą gardzi Polską i Polakami, i czuje się chyba z tym dobrze w poczuciu wyższości nad naszym narodem. 

Ja wiem, że z różnych powodów J. Lewandowski np. nie może i nie chce czuć się Polakiem, ale przecież był w Polsce ministrem, tu się wychował i tu startował do Europarlamentu. Ja wiem, że prawdopodobnie zniszczenie Polski było i jest jego celem a skoro to on wie i ja wiem, i wiedzą wszyscy, to niech ten Pan po prostu zrezygnuje z polskiego obywatelstwa i gdzieś się na stałe z Polski wyprowadzi, choćby na Madagaskar a najlepiej do swojej ukochanej Brukseli. Ja wiem, że wojna z PiS i obecnym rządem jest dla niego i jemu podobnych ważniejsza niż dobro Polski i Polaków: wedle zasady, że jeden z celów a więc upadek rządu PiS uświęca wszelkie środki, których ten Pan używa. 

Polski nie stać na tolerowanie takich indywiduum, takich niemalże zdrajców i współczesnych Targowiczan. Tacy Lewandowscy et consortes winni być już dawno skazani za zdradę stanu i osadzeni a jeżeli nie, to co najmniej wydaleni z naszej Ojczyzny bez prawa przekraczania naszej granicy. Tak postąpiłoby każde poważne państwo.

Proszę prześledzić jak zachowują się europosłowie opozycji za granicą. To są postawy skrajnie antypolskie i nie chodzi już o to, że przenoszą animozje wewnętrzne na międzynarodowe forum, ale o to, że bezpośrednio działają na realną szkodę dla naszej Ojczyzny, choćby chcąc wymusić, aby Polska otrzymywała fundusze unijne powiązane z tzw. przestrzeganiem praworządności, o czym też niedawno pisałem [4].

Oceniając ich działania można by rzec, że najlepiej dla nich byłoby, aby Polska w ogóle nie otrzymała żadnej pomocy z UE. To byłby chyba ich sukces, bo ta nienawiść do współczesnej i przeszłej naszej Ojczyzny w nich tkwi, to jest ich stan rozedrganego umysłu. 

A może dla nich najlepiej byłoby, aby Polska w ogóle  przestała istnieć?


[1] http://gazetabaltycka.pl/promowane/amber-gold-i-wszystkie-inne-glosne-afery-to-przy-tym-nic - ze względu na wartość tekstu publikuję go w całości poniżej.
[2] https://niezalezna.pl/342684-lewandowski-opisal-scenke-z-warszawy-i-zarzucil-polakom-rasizm-tarczynski-to-antypolska-fobia
[3] https://krzysztofjaw.blogspot.com/2020/07/gazeta-wyborcza-z-przypadkiem-w.html
[4] https://krzysztofjaw.blogspot.com/2020/07/europejska-wartosci-i-praworzadnosc-co.html

--------------------------------

P.S. (tekst za: http://gazetabaltycka.pl/promowane/amber-gold-i-wszystkie-inne-glosne-afery-to-przy-tym-nic)

Janusz Lewandowski jest m.in. współtwórcą Programu Powszechnej Prywatyzacji. Programu, który według powszechnie dostępnych źródeł nazwany został „najdroższą porażką III RP”. Majątek obejmujący 512 przedsiębiorstw państwowych „stał się przedmiotem afer, korupcji i nielegalnych transakcji, na których wzbogacili się pseudobiznesmeni i politycy”.

Szanowni Czytelnicy być może jeszcze pamiętają obraz zagniewanego byłego komisarza Janusza Lewandowskiego, który na korytarzach instytucji europejskich pewnym głosem wygłasza całe tyrady na temat niegodziwości, jakich dopuszcza się polski rząd już nie tylko wobec Trybunału Konstytucyjnego, polskiej demokracji, polskiego społeczeństwa, przez dwadzieścia pięć lat w trudzie i znoju budującego wizerunek Polski sprawiedliwej, proeuropejskiej, demokratycznej, ale także, o zgrozo, całej wielkiej, rzekłbym – świętej Unii Europejskiej.

O tym, że zdaniem pana byłego komisarza Lewandowskiego takie naganne zachowania polskiego rządu wymagają napiętnowania, może nawet ukarania – nie trzeba chyba wspominać.

W związku z tym, że pan były komisarz był uprzejmy przypomnieć swój wizerunek przeciętnemu polskiemu obywatelowi, że media przedstawiają go jako „najwyższej klasy eksperta od ekonomii”, „ostoję cnót wszelakich” – pozwolę sobie uzupełnić ten obraz.

Otóż mi pan Janusz kojarzy się przede wszystkim jako jeden z twórców Narodowych Funduszy Inwestycyjnych i systemu Powszechnych Świadectw Udziałowych. Dziś nikt już na ten temat nie pisze, nikt na ten temat nie mówi. A szkoda. Bo znaczenie tych działań było po wielokroć większe niż zagrabianie majątku przez różne ambergoldy, bezpieczne kasy oszczędności czy inne takie tam.

Nie ulega wątpliwości, że suma wszystkich powszechnie znanych afer w tym Amber Gold, hazardowa, paliwowa, węglowa itp. w porównaniu z tym, co działo się w Polsce w następstwie tzw. powszechnej prywatyzacji, której polityczną twarzą był pan były komisarz Lewandowski  – jest praktycznie niczym.

Przypomnijmy więc tylko w wielkim skrócie. Po zmianie systemu ponad pięćset najlepszych przedsiębiorstw w Polsce zostało „przydzielonych” do kilku specjalnie powołanych Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Te miały zarządzać powierzonym majątkiem nie tylko pomnażając go, ale także rozwijając, unowocześniając, pomagając zarządom tych przedsiębiorstw „znaleźć się” na trudnym, kapitalistycznym rynku, tak krajowym jak i zagranicznym.

Dziś, po mniej więcej dwudziestu latach, NFI już praktycznie nie istnieją. Dzięki doskonałej, twórczej działalności m. in. pana byłego komisarza spośród wspomnianych ponad pięciuset przedsiębiorstw nie wiem, czy pozostała setka.

Kolejnym niezwykłym wprost dziełem, w którego tworzeniu pan były komisarz podobno brał twórczy udział, były Powszechne Świadectwa Udziałowe. Każdy dorosły obywatel za jedyne dwadzieścia złotych mógł sobie (jedno) takie kupić. Potem założyć rachunek inwestycyjny (kolejne paredzieścia złotych), świadectwa zamienić na akcje wspomnianych NFI i czekać do emerytury na zyski z inwestycji (podkreślam – w najlepsze polskie przedsiębiorstwa). Co ważne – rachunki inwestycyjne nigdy nie były prowadzone za darmo. Tak więc Kowalski dokładał jeszcze po kilkadziesiąt złotych rocznie na utrzymanie różnych, biur, domów maklerskich i innych podobnych tworów. Dziś wartość jego „majątku”, budowanego przez powojenne pokolenia, wyparowała jak kamfora.

Ważną rzeczą jest to, że w przypadku np. AMBER GOLD można mówić o konkretnych osobach, które czerpały zyski z tej aferowej sprawy, można próbować dociekać (nie ważne, z jakim skutkiem), kto z tymi osobami był związany, kto kogo osłaniał, chronił – i dlaczego. W przypadku NFI i PŚU mamy tylko sukcesy, które ludzi o kwalifikacjach (przyznaję, żeby wymyślić taki mechanizm, łeb trzeba mieć tęgi) pana byłego komisarza Janusza Lewandowskiego (ale nie tylko) wprowadziły na salony świata, nadały miano eksperta i dziś pozwalają oceniać to, co robi polski rząd.

Ja natomiast zamiast hymnu pochwalnego dedykuję panu byłemu komisarzowi Januszowi Lewandowskiemu, tak do poduszki, fragmenty wiersza Czesława Miłosza (nieco krótszy fragment pan były komisarz znaleźć może na tablicy jednego z większych polskich pomników. Warto czasem się pod ten pomnik przespacerować, choćby dla refleksji):

„Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając, …

…Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić – narodzi się nowy. …

…Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta”.

------------------------------------------------------

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

sobota, 25 lipca 2020

Bo "Krzyśki to fajne chłopaki są" ;))

Tak trochę autoironicznie i z pokorą. 

25 lipca jest w Kościele Rzymskokatolickim wspomnieniem św. Krzysztofa i ten dzień w przypadku większości Krzysztofów jest obchodzony jako dzień ich imienin. W Kościołach Katolickich często po Mszy Świętej święci się pojazdy. 

Św. Krzysztof jest bowiem patronem kierowców, ale też mostów, miast położonych nad rzekami, przewoźników, flisaków, biegaczy i żeglarzy, podróżników i pielgrzymów oraz nagłej, ale dobrej dobrej śmierci. 

Imię męskie Krzysztof jest pochodzenia greckiego. Wywodzi się od słowa Christophoros, powstałego ze złączenia słów Χριστος – Christos i φορος nosiciel od φερω – phero niosę – co w tłumaczeniu znaczy „niosący Chrystusa” w znaczeniu przynoszący Chrystusa lub też noszący w sobie Chrystusa, co wiąże się z legendą o św. Krzysztofie.

We wczesnych czasach chrześcijaństwa na terytoriach Grecji słowo oznaczało człowieka nawróconego, gorliwie wyznającego chrześcijaństwo. W Polsce imię to nadawane było od XIV wieku, początkowo wyłącznie wśród arystokracji. W Polsce imię pojawiło się wraz z wiarą chrześcijańską.

Wg. legendy o św. Krzysztofie poniósł on męczeńską śmierć w roku około 250 n.e. za panowania Trajana Decjusza w Licji w Azji Mniejszej. Według zaś legend świeckich był olbrzymem: miał cztery metry wzrostu i niezwykłą siłę, dzięki której przenosił pielgrzymów przez rzekę. 

We wschodnich ikonach – greckich czy bułgarskich – święty przedstawiany jest jako rycerz o psiej głowie (Cynocefal), trzymający w jednej dłoni włócznię, a w drugiej tarczę lub krzyż. Wyobrażenie to związane było z panującą wersją legendy o chłopcu, nazwanym przez rodziców imieniem Reprobus (rieprew, niegodny, odrażający) z powodu nie tylko olbrzymiego wzrostu i siły, ale również niekształtnej głowy przypominającej psi łeb. Męczeńską śmiercią miał przebłagać Boga, by dał mu duszę. Poddany torturom, zanim został ostatecznie ścięty mieczem lub spalony na stosie.

Na liście najpopularniejszych polskich imion w 2019 r. Krzysztof zajmuje 2. miejsce wśród imion męskich; imię to nosiło 608 866 mężczyzn [1].

To tyle informacji z Wikipedii a ja życzę wszystkim setkom tysięcy Krzysztofom radości każdego dnia, zdrowia, poczucia wolności i bycia szczęśliwym na tym ziemskim padole. A sobie tego, aby spoglądając w lustro widzieć siebie jako człowieka przyzwoitego i z uśmiechem oceniającego swoje upływające dni życia.  


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

piątek, 24 lipca 2020

Gazeta Wyborcza z przypadkiem W. Czuchnowskiego w tle...

Gazeta Wyborcza wraz ze swoim nadreaktorem naczelnym tetryczeje i teraz nie pozostało jej nic innego jak zgorzkniale i gderliwie wspominać czasy świetności, gdzie A. Michnik ze swoją przyboczną i zaślepioną pogardą dla polskości gwardią mogli zniszczyć lub wypromować każdego. Pamiętam niestety te czasy...

GW upada, czego nie mogą znieść jej włodarze. Skończył się jej przemożny wpływ - dzięki internetowi - na Polaków i dobrze. Młodzi ludzie dziś mają dostęp do różnych informacji i różnych portali, czego my w latach 90-tych nie mieliśmy i wierzyliśmy jedynie w to, co napiszą w GW a już później powiedzą  w TVN. Niestety jest wielu ludzi, którzy pamiętając te lata dalej są skłonni do akceptacji wszystkiego podawanego przez gazetę A. Michnika. Żal mi ich, bo nieraz to naprawę kiedyś wartościowi ludzie. Wiem to z autopsji.
 
Na pogrzeb GW nie pójdę, niech sami sobie wykopią grób i mam nadzieję, że nastąpi to dość szybko, nawet Soros nie pomoże.
 
Będę ukontentowany, gdy zobaczę te miny ich redaktorów, którzy przez tyle lat kształtowały umysły wielu Polaków. Ja zakończyłem z nią "współpracę" w 1992 roku i od tego czasu nieraz ją czytam "z drugiej ręki", co by znać ich poglądy. Jest to lektura, która wprawia mnie w stan obrzydzenia, ale zawsze warto znać, co myślą wrogowie polskości a ona taka jest.
 
Tylko szkoda mi tych moich rodaków ciągle ją czytających i na jej podstawie wyrabiających sobie opinię o świecie i Polsce. Naprawdę nie warto. Lepiej poszukać w internecie innych informacji, aby wyrobić sobie opinię i własne zdanie, tyle tylko, że ci Polacy już nie potrafią myśleć samodzielnie. 30 lat skutecznie ich z tego "wyleczyło". Jeszcze raz szkoda.
 
Nadzieja jest w młodych Polakach, bo młodzi więcej dziś wiedzą niż my w swoich czasach i nieraz potrafią myśleć! I to jest moja radość.
 
Ostatnio dyskutowałem z około 65 letnim mężczyzną, który kupował GW. Zapytałem dlaczego. Odpowiedział mi, że ją kupuje od początku i nie wyobraża sobie dnia bez niej. Na moją krytykę jego zakupu "wsiadł" na mnie krzykiem. Tych ludzi już nikt nie jest w stanie uratować. "Jak koń, klapki na oczach". Trudno, ale rośnie nowe pokolenie i z ich postawy jestem w części dumny. Naprawdę duża ich część wie dużo, mimo, że nieraz krytykujemy ją za buźki w smesach, czy czytanie tylko skrótów książek. Takie czasy a co tu mówić o propagandowych tekstach GW. Nie czytają. I dobrze! Po co sobie zatruwać umysły jej wypocinami.

GW nie tylko upada finansowo, ale sięga dna dziennikarskiego. To już nawet nie tabloid a "papier toaletowy", tyle tylko, że nie nadaje się do użytku. Taki nijaki produkt nie zaspakajający dziś żadnych potrzeb, no chyba, że potrzeby własne samych dziennikarzy w niej pracujących i grona fanatycznych wyznawców. 

Nie wiem, ale jest coś żenującego, kiedy dziennikarz GW maluje się na czarno, aby prowokacyjnie wzbudzić rasistowską nienawiść Polaków a później to opisywać w tym - wedle mnie - szmatławcu. Jak nisko można upaść jako człowiek i dziennikarz.  

Jak nisko można upaść, aby przebierając się w strój roboczy włamać się do siedziby magazynów Poczty Polskiej aby później opisywać jak to łatwo można było zdobyć stare "sasinowe pakiety wyborcze" a tego dokonał dziennikarz GW W. Czuchnowski [1]. 

Mało tego ten dziennikarzyna raczył był w ripoście do tweetu J. Sasina w brzmieniu: "Po dziennikarzach „Gazety Wyborczej” można spodziewać się wiele, ale wejście w rolę rabusia? Jak można upaść tak nisko by wynieść cudze mienie. A wszystko po to by wesprzeć swoje polityczne teorie. GW sięga dna!" napisać "Paczka z Pańskimi „pakietami”jest dobrze zabezpieczona.I choćbyście całą resztę wywieźli i spalili,to w przyszłości niezależna prokuratura będzie miała dowód w sprawie waszych przekrętów. Bez poważania..."

Pan W. Czuchnowski jest ode mnie starszy o cztery lata, ale tego typu działania świadczą o jego jakiejś być może niedojrzałości w każdej postaci. Po prostu doprowadził mnie do ironicznego i pogardliwego śmiechu, więc i te moje prześmiewcze o nim myślenie zostawiam bez poważania, bo na powagę trzeba być już dorosłym a nie "chłopcem w piaskownicy" cieszącym się z tego, iż niszczy koleżankom babki z pisaku. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

Europejskie wartości i praworządność - co to jest?

W Art. 2. Traktatu o Unii Europejskiej uwzględniającym zmiany wprowadzone Traktatem z Lizbony i zatytułowanym "Główne wartości Unii" (Dz.U.2004.90.864/30) czytamy [1]: 

"Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn".

To tyle, jeżeli chodzi o zapisy traktatowe, które obowiązują w całej UE. Są one tak sformułowane, że tak naprawdę mogą być wypełnione dowolną treścią różnie interpretowaną. Jak można zauważyć nie ma tam napisanego nic o praworządności i czym ona tak naprawdę jest.

Oczywiście eurokraci nie byliby sobą jakby ochoczo nie zabrali się do wytłumaczenia gawiedzi, co tak naprawdę kryje się za wartościami europejskimi, przy czym jasno trzeba powiedzieć, że ich interpretacja jest poza traktatowa. Na oficjalnej stronie UE [2] i powołując się m.in. na tzw. Kartę Praw Podstawowych [3] możemy wyczytać:

"Wartości UE są wspólne dla społeczeństw państw członkowskich, w których najważniejsze są włączenie społeczne, tolerancja, sprawiedliwość, solidarność i niedyskryminacja. Wartości te są integralną częścią europejskiego stylu życia. 

Godność człowieka człowieka jest nienaruszalna. Musi być szanowana i chroniona. Stanowi podstawę praw podstawowych. Wolność poruszania się daje obywatelom prawo do swobodnego przemieszczania się po Europie i przebywania na terytorium Unii. Swobody jednostki, takie jak poszanowanie życia prywatnego, wolność myśli, wyznania, zgromadzeń i wypowiedzi oraz swobodny dostęp do informacji są chronione na mocy Karty praw podstawowych Unii Europejskiej. Demokracja przedstawicielska jest podstawą funkcjonowania UE i każdy obywatel Unii korzysta również z praw politycznych. Każdy pełnoletni obywatel UE ma prawo kandydować i głosować w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Równość -  obywatele UE są równi wobec prawa. Zasada równości kobiet i mężczyzn leży u podstaw wszystkich polityk europejskich i stanowi podstawę integracji Europejskiej.  Praworządność - oznacza to, że podstawą wszystkich jej działań są traktaty, przyjęte dobrowolnie i demokratycznie przez jej państwa członkowskie. Prawa i sprawiedliwości strzeże niezależne sądownictwo. Państwa członkowskie uznały ostateczną właściwość Trybunału Sprawiedliwości, którego wyroki muszą być przestrzegane przez wszystkich. Prawa człowieka
są chronione na mocy Karty praw podstawowych Unii Europejskiej. Obejmują one prawo do bycia wolnym od dyskryminacji ze względu na płeć, rasę lub pochodzenie etniczne, religię lub światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną, a także prawo do ochrony danych osobowych i prawo do dostępu do wymiaru sprawiedliwości. 

Te cele i wartości stanowią podstawę UE i są określone w Traktacie Lizbońskim [4] oraz w Karcie Praw podstawowych Unii Europejskiej".

Prawda, że to wszystko brzmi nawet pięknie i pozytywnie, ale jak zwykle "diabeł tkwi w szczegółach" a raczej w rozumieniu znaczenia poszczególnych pojęć i zwrotów oraz ich realnego wdrażania. Obecni neomarksiści kulturowi nadają nowego znaczenia tradycyjnemu ich postrzeganiu a dodatkowo wprowadzając je w życie tworzą ich relatywizację, też w sensie aksjologicznym. 

Wszystko staje się względne i relatywne. Obecne elity unijne wyznają wartości, które nie mają już nic wspólnego z chrześcijańskimi wartościami, które przyświecały "ojcom założycielom" Wspólnoty Europejskiej: Konrada Adenauera, Roberta Schumana, Alcide de Gasperiego, Jeana Monneta. Od tego czasu wiele się zmieniło. Wraz z przekształceniem Wspólnoty Europejskiej w Unię od Traktatu z Maastricht z 1993 r. przez Traktat Lizboński z 2009 r. aż po dzień dzisiejszy obserwujemy odchodzenie od tych wartości, które zostały wyparte przez zwrot o kulturowym, religijnym i humanistycznym dziedzictwie. 

Godność człowieka winna być nienaruszalna i musi być chroniona, ale co elity unijne rozumieją przez tą godność człowieka? Czy mają np. na uwadze jego prawo do życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci? Tak rozumieli tą godność  "ojcowie założyciele" a dzisiejsze elity swobodnie mówią o aborcji i eutanazji na życzenie. 

Podobnie jest z wolnością. Czy poszanowanie życia prywatnego, wolność myśli, wyznania, zgromadzeń i wypowiedzi oraz swobodny dostęp do informacji są naprawdę dziś w tradycyjnym znaczeniu chronione? A co z cenzurą prewencyjną i tzw. "mową nienawiści", która de facto implikuje zniewolenie myśli innych, inaczej myślących niż chcą tego elity unijne? A co z politpoprawnością i multikulturowością? A co z prywatnością, gdy narzuca się już w szkołach rodzinom ideologię gender i LGBTQ? A jak rozumieć tęczową Konwencję Satmbulską? A co z wolnością poszczególnych narodów do samostanowienia? I na koniec czy wolność oznacza nieprzestrzeganie norm moralnych i prawnych w imię zasady "hulaj dusza, piekła nie ma" lub "róbta co chceta"?  Edmund Burke (1729–1797) – irlandzki filozof i polityk, twórca nowoczesnego konserwatyzmu, krytyk rewolucji francuskiej onegdaj powiedział:"Wolność bez mądrości i cnoty? To jest zło największe z możliwych"

A czy równość ma oznaczać narzucanie większości przez mniejszość swoich przekonań i stylu życia uznając je za jedynie obowiązujące? 

Prawa człowieka zaś obowiązują już od dawna, nim UE nimi się zajęła, przy czym warto zwrócić uwagę, że teraz dyskryminacja dotyczmy naturalnych form rozwoju i indywidualnej organizacji życia przez człowieka. To wiąże się z e skrajnie tolerancyjnym/nietolerancyjnym (tolerancja wyzwalająca) akceptowaniem wszelkich ruchów mniejszości dążących do właśnie narzucania swej woli większości. W obszarze praw człowieka UE dochodzi do absurdu i szokujących idei popierających gwałt na tymże człowieku: właśnie wspomniane aborcja czy eutanazja,  akceptowanie i wywyższanie dewiacyjnych ideologii LGBTQ+, antychrześcijaństwo (w tym szczególnie antykatolicyzm).

Czyż nietrudno zauważyć, że zło dziś nie znaczy zło a dobro nie znaczy dobro?  

No i wreszcie mamy praworządność. Mówi się w tym obszarze o przestrzeganie tej praworządności, ale nigdzie w traktatach unijnych nie jest zapisane co tak naprawdę to określenie oznacza. Nie ma żadnych wyznaczników oceny owej praworządności. Czy jest to li tylko literalne przestrzeganie prawa, czy też ta praworządność dotyczy szeroko rozumianych i wydymanych unijnych wszystkich wartości? Czy brak akceptacji anaturalnej adopcji dzieci przez pary homoseksualne rozumiane ma być jako łamanie praworządności? Czy przeciwstawianie się szkolnej genderowej ideologizacji dzieci też jest jej łamaniem? Przykłady skrajne, ale skoro nie ma kwantyfikatorów oceny praworządności to można zakładać, że tak naprawdę można tam zmieścić wszystko, co sobie lewackie elity unijne wymyślą. 

Obecnie trwa batalia neomarksistowskich elit unijnych o powiązanie funduszy pomocowych z praworządnością krajów, do których ta pomoc ma dotrzeć. Oczywiście jest to próba poza traktatowego ustalenia porządku prawnego w UE oraz nacisku na konserwatywne kraje takie jak Polska czy Węgry. 

Osobiście jestem za tego typu mechanizmem, ale pod warunkiem, że UE określi traktatowo znaczenie terminu praworządności i sposobu jego oceny oraz że te uściślenia będą wpierw przyjęte przez wszystkie kraje unijne.  


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

czwartek, 23 lipca 2020

Czy świat oszalał? - ideolodzy LGBTQ+ szokują w Irlandii i Islandii

Jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości co do dewiacyjnych celów ideologicznego ruchu LGBTQ+ to chyba po poniższej informacji pisanej piórem G. Górnego musi przyznać jedno: postrzeganie przez nich świata jest anaturalne i nienormalne [1]:  

"W Dublinie rządzi od niedawna tzw. czarno-zielona koalicja, złożona z dwóch ugrupowań umiarkowanej prawicy (Fianna Fáil i Fine Gael) oraz Partii Zielonych. Ich umowa koalicyjna ma jednak charakter lewicowy, a nawet lewacki. 

Obecnie rząd przystępuje do realizacji tego, co zapowiedział. W czasach pandemii priorytetową sprawą okazuje się dla niego nie walka ze skutkami koronawirusa, lecz ułatwienie zmiany płci dla dzieci i młodzieży. W tej chwili tego typu operacja musi być poprzedzona dwoma niezależnymi badaniami specjalistycznymi, dokonanymi przez lekarzy, którzy powinni stwierdzić, że młodociany pacjent cierpi na (cokolwiek by to oznaczało) dysforię płciową. Przy czym dotyczy to jedynie osób, które skończyły 16 lat.

Nowy minister ds. dzieci, niepełnosprawnych, równości i integracji Roderick O’Gorman przedstawił już projekt nowego prawa, które miałoby objąć dzieci także przed szesnastym rokiem życia. Przewiduje ono, że do zmiany płci nie będzie potrzebna żadna konsultacja medyczna, a jedynie skierowanie od lekarza rodzinnego wydane na wniosek zainteresowanego.

Przedstawiając swój projekt Roderick O’Gorman stwierdził, że kieruje się wytycznymi przedstawionymi przez specjalną grupę ekspertów powołaną przez irlandzki rząd. Konserwatywny dziennikarz John McGuirk zwrócił jednak uwagę, że we wspomnianym zespole specjalistów nie ma ani jednego lekarza czy psychologa, jest natomiast aż czterech działaczy organizacji transpłciowych, zaś jedyna osoba, która ma coś wspólnego z medycyną, to pielęgniarka. Już sam skład owej komisji pokazuje, że kieruje się ona pobudkami ideologicznymi, a nie – jak utrzymują zwolennicy tego typu zmian – motywami medycznymi.

Czarno-zielone koalicje w Europie nazywane są dziś w skrócie „greencons”. Właściwsza byłaby jednak nazwa „rainbow-leftist”".

Włosy się jeżą na głowie tym, którzy je mają a u innych, normalnych ludzi taka informacja musi wzbudzać protest, złość a nawet pewnego rodzaju obrzydzenie do tych dewiantów - ideologów LGBTQ+.  


No, ale żeby jeszcze mocniej zobaczyć do czego oni są zdolni znów krótka informacja z portalu niezależna.pl [2]:

"Jak informuje Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, Europejski Trybunał Praw Człowieka odrzucił skargę Islandczyka skazanego na grzywnę o równowartości ok. 3 tys. zł. za krytykę (wpis na portalu internetowym) wprowadzenia w szkołach zajęć propagujących ideologię LGBT. Zdaniem trybunału, człowiek ten używał „mowy nienawiści”. - To już kolejne orzeczenie, w którym ETPC posługuje się mglistym pojęciem „mowy nienawiści” wobec wypowiedzi krytycznie odnoszących się do promocji homoseksualizmu w przestrzeni publicznej - oceniła orzeczenie Karolina Pawłowska z Ordo Iuris.

W 2015 r. rada miejska islandzkiego miasta Hafnarfjörður podjęła uchwałę o wprowadzeniu zajęć promujących ideologię LGBT w szkołach podstawowych i średnich. Jeden z internautów, w komentarzu pod artykułem na portalu internetowym lokalnego radia, krytycznie odniósł się do tego pomysłu, zarzucając władzom miasta „indoktrynację dzieci” i nazywając homoseksualizm „dewiacją seksualną”

Islandzkie stowarzyszenie działaczy LGBT poczuło się poruszone wpisem mężczyzny i oskarżyło go o zniesławienie mniejszości seksualnej, składając donos do tamtejszej prokuratury.

W pierwszej instancji internauta wygrał. Zdaniem sądu „jego wypowiedź mieściła się w granicach wolności słowa”. Jednak innego zdania był Sąd Najwyższy Islandii, który skazał go na grzywnę w wysokości 100 tys. koron.

Wyrok uzasadniono m.in. stwierdzeniem, że internetowy wpis mężczyzny był „nader krzywdzący i motywowany uprzedzeniami”. Sąd uznał przy tym, że sprzeciw wobec decyzji rady miejskiej, mógł wyrazić „w inny sposób”.

Skazany mężczyzna nie poddał się i w 2018 r. złożył skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W swojej skardze wskazał na naruszenie jego wolności słowa.

ETPC podzielił stanowisko Sądy Najwyższego Islandii, podtrzymując jego wyrok w tej bulwersującej sprawie. W uzasadnieniu stwierdzono, że komentarz mężczyzny stanowił „mowę nienawiści”".

Irlandia, Islandia... to tylko dwie informacje, ale jakże symptomatyczne dla lewackich ideologów LGBTQ+, którzy są dzisiaj niemal na całym świecie agresorami światopoglądowymi. Oczywiście ta ideologia jest wpisana w szerszą neomarksistowską rewolucję kulturową mającą na celu tak naprawdę zniszczenie współczesnego ładu społeczno-politycznego świata [3]. 

Kiedyś komuniści chcieli rewolucyjnie i krwawo zapanować nad światem: "Przeszłości ślad dłoń nasza zmiata, Przed ciosem niechaj tyran drży! Ruszymy z posad bryłę świata, Dziś niczym – jutro wszystkim my! [4]", czy jeszcze wcześniej: „Wolność, równość, braterstwo albo śmierć” [5] a dziś chcą nam stworzyć - zastępując Boga - świat radości wszelakiej z tolerancją wyzwalającą [6]: "O, radości, iskro bogów, (...) Jasność twoja wszystko zaćmi, Złączy, co rozdzielił los, Wszyscy ludzie będą braćmi, Tam, gdzie twój przemówi głos" [7]. Neomarksiści chcą nam stworzyć Nowy Wspaniały Świat a - wedle K. Marksa - "Klasy i rasy, które są zbyt słabe, żeby opanować nowe warunki życia, muszą zniknąć..." [8].

Atak ideologów neomarksistowskich jest atakiem na: 
- państwa narodowe (w tym na ich suwerenność i niepodległość), 
- własność, 
- Boga/wiarę (w tym szczególnie na chrześcijańską/katolicką), 
- aksjologiczne uniwersalne wartości ludzkie, 
- rodzinę (w tym na naturalny małżeński związek mężczyzny i kobiety oraz na normalnych heteroseksualistów), 
- tradycję, 
- normy moralno-etyczne (w tym te chroniące życie od poczęcia aż do naturalnej śmierci), 
- rasę,
- kulturę 

a wszystko po to, aby stworzyć nowego człowieka: spauperyzowanego i zatomizowanego oraz bezmyślnego, który będzie pozbawiony swej przeszłości i historii a także indywidualnych cech na rzecz myślenia i działania stadnego. Taką masą łatwo więc będzie kierować i nią manipulować. A wtedy marzenie o Jednym Rządzie Światowym może się w końcu dla lewaków ziścić. 

W tekście podałem dwa przykłady agresji ideologicznej światowego lewactwa i to w krajach, gdzie pobieżnie można było raczej nie spodziewać się takich propozycji i rozwiązań realnych. Ale przecież chyba bardziej ta agresja ideologiczna jest widoczna w wielu innych krajach europejskich a nawet światowych. 

"Czy świat oszalał?" - to tytuł emitowanego onegdaj w TVP cyklu reportaży dotyczących szokujących aspektów życia społeczno-politycznego na świecie. Obserwując dzisiejszą wielokierunkową i wieloobszarową agresję neomarksistów, w tym też agresję ideologów LGBTQ+ to jednak faktycznie można stwierdzić, że świat zbliża się do granicy owego szaleństwa. 

[6] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2020/07/tolerancja-represywna-czyli-lewacka.html - polubiłem ten neokomunistyczny termin przybliżony mi przez K. Karonia, który pogadankę o nim zakończył słowami: "Jeśli obecnie w przestrzeni publicznej środowiska lewicowe używają pojęcia tolerancja to trzeba wiedzieć i pamiętać o tym, że nie mają one na myśli tradycyjnie rozumianej tolerancji polegającej na tolerowaniu odmienności i uznawaniem praw mniejszości do życia według własnych upodobań (bo to jest rozumienie tolerancji  przez ludzi wychowanych w tradycyjnej kulturze), ale tolerancję represywną, czyli prawo mniejszości do narzucania większości swoich zasad życia i egzekwowanie posłuszeństwa tej większości wszelkimi środkami mieszczącymi się w bardzo szerokich granicach pojęcia represywności, z fizycznym terrorem włącznie. Takie coraz powszechniejsze rozumienie tolerancji (...) jest wynikiem długoletniej indoktrynacji".

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

środa, 22 lipca 2020

Czy rusza program CELA+?

Sławomir Nowak* - jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska został zatrzymany a zarzuty wobec niego w większości dotyczą przestępstw korupcyjnych. 

Jego zatrzymania dokonało polskie CBA, choć cała sprawa dotyczy działalności S. Nowaka na terenie Ukrainy, gdzie szefował państwowej firmie zajmującej się budową dróg i gdzie według śledczych po prostu brał łapówki za każde zlecenie dotyczące budowy tych dróg przez określone firmy. Inne zarzuty dotyczą też tworzenia fikcyjnych firm/słupów i prania brudnych pieniędzy. 

W całej sprawie podkreśla się fakt, że to ukraińskie CBA czyli Narodowe Antykorupcyjne Biuro Ukrainy (NABU) było inicjatorem zatrzymania S. Nowaka a jego zatrzymanie nastąpiło na podstawie porozumienia między CBA a NABU z 2016 roku [1]. 

I niestety jest w tej sprawie faktem, że gdyby nie ukraińskie służby antykorupcyjne (pomijam tu fakt, że po prostu musiały się czymś wykazać, bo na Ukrainie i w Europie mają jak najgorszą opinię) to polskie CBA samodzielnie nie podjęłoby czynności związanych z normalnym zatrzymaniem podejrzanego. 

Należałoby więc się zastanowić, jak to możliwe, że przez pięć lat rządów ZP (PiS) żaden liderowo aferzysta z PO-PSL nie siedzi jeszcze za kratkami a dopiero interwencja obcych służb zaprowadziła takiego S. Nowaka do aresztu i postawienia zarzutów. Czy takich zarzutów nie mogłaby postawić dużo wcześniej polska CBA? Sądzę, że zdecydowanie mogła...

Zabrakło więc przez te ostatnie pięć lat programu CELA+ dla ludzi odpowiedzialnych za afery PO-PSL i wcześniejszych ekip. 

Nikt z nich nie ogląda dziś świata zza krat! A przecież afer tych było tysiące: od hazardowej, Amber Gold aż po aferę stoczniową. Dlaczego nie pociągnięto do odpowiedzialności karnej winnych tych wszystkich afer? A dziś Ci ludzie "śmieją się nam w głos". 

Można mieć wrażanie, że jednak w jakiś sposób dalej obowiązuje zasada Okrągłego Stołu: "my nie ruszamy waszych a wy nie ruszacie naszych". 

Mam nadzieję, że powyższe nie jest prawdą i również mam taką nadzieję, że jednak zatrzymanie S. Nowaka jest polską "jaskółką" programu CELA+, który w końcu doprowadzi do zatrzymania głównych nadzorców polskich afer rządów PO-PSL, z dawnym premierem włącznie. 

* S. Nowak sam w obecnej sytuacji procesowej wyraził nadzieję, że nie będzie się go nazywało Sławomirem N. 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

wtorek, 21 lipca 2020

Porozumienie budżetowe w UE - na tarczy czy pod tarczą?

Po długich, bo trwających od piątku, negocjacjach UE ostatecznie przeznaczy 750 mld euro na wsparcie państw członkowskich w walce z kryzysem wywołanym pandemią koronawirusa, przy czym z tej sumy 390 mld euro będą stanowiły bezzwrotne granty, a 360 mld euro długookresowe pożyczki. Dodatkowo negocjatorzy podtrzymali wcześniej proponowany budżet unijny na nową siedmioletnią perspektywę finansową (2021-2027) w wysokości 1,074 bln euro, czyli porozumienie dotyczy całości środków budżetowych UE na najbliższe lata w wysokości 1,824‬ bln euro - najwięcej w historii. Polska z puli popandemicznego Funduszu Odbudowy może otrzymać około 125 mld euro grantów i około 35 mld euro w formie pożyczek. Razem to około 160 mld euro (dokładniej 159 mld ero) (***).

Jest to niewątpliwy sukces rządu premiera M. Morawieckiego i jego samego, co podkreślił też V. Orban zwracając się do Polaków: "Dzień dobry Polsko. Każdy w Europie, kto zna matematykę, chciałby być Polakiem. I ma do tego dobry powód. Widziałem liczby. Nie ma wątpliwości, że dzisiaj być Polakiem to wspaniała rzecz. (…) Polska jest na prowadzeniu. Mateusz tego nie powie, bo jest skromnym człowiekiem, Węgry odniosły sukces, ale Polska odniosła naprawdę ogromny sukces. A powód, dla którego odnieśliśmy sukces wspólnie, głównie Polska, jest taki, że Mateusz był liderem Grupy Wyszehradzkiej, liderem naszego zespołu. Dobrze, że byliśmy żołnierzami jego zespołu. Cieszymy się, że lider V4 to doświadczony były minister finansów. To on wygenerował miliardy euro dla Polaków" [1].

O sukcesie mówi też minister ds. europejskich Konrad Szymański: "Mamy bezprecedensowy sukces, Polska jest nie tylko jednym z głównych beneficjantów budżetu wieloletniego UE, ale także należy do głównych wygranych funduszu odbudowy" [2]. Podobnie wypowiada się premier M. Morawiecki: "... jedne z najdłuższych negocjacji podczas szczytów europejskich to był długi maraton. Przełamaliśmy różne kryzysy, które były po drodze (...) wspólna praca Grupy Wyszehradzkiej doprowadziła do tego ogromnego sukcesu" [3].

Chyba nikt nie może podważyć niewątpliwego sukcesu finansowego polskiego premiera. Uzyskaliśmy środki, które chwilami w czasie negocjacji były zagrożone, ale chyba właśnie dzięki umiejętnościom negocjacyjnym premiera sukces finansowy jest nie do zakwestionowania.

To bardzo dobra perspektywa dla Polski a dodając jeszcze najnowsze dane o wzroście produkcji przemysłowej w czerwcu o 0,5% (rok do roku) i relatywnie małym czerwcowym spadku sprzedaży detalicznej w cenach stałych w wysokości 1,3% (choć w ujęciu miesięcznym wzrosła o aż 8,4%) [4] daje nam nadzieję na szybkie przez Polskę pokonanie kryzysu gospodarczego wywołanego pandemią koronawirusa. Takie odbicie gospodarki - jako efekt synergii polskich tarcz kryzysowych i wynegocjowanego budżetu - może nastąpić o wiele wcześniej niż wszystkim ekspertom się wydawało (jeszcze w tym roku?)

Wątpliwości pojawiają się natomiast w obszarze powiązania udzielania pomocy finansowej określonym państwom w zależności od przestrzegania w nich tzw. praworządności unijnej.

Polski premier jasno tłumaczy, że "wynegocjowaliśmy to, na czym nam zależało. Po pierwsze, mamy coś, co chcieliśmy utrzymać, czyli dobry nadzór nad środkami z perspektywy dyscypliny budżetowej, dyscypliny realizacji finansów publicznych i jednocześnie nie ma bezpośredniego połączenia, nie ma tego połączenia między tzw. praworządnością a środkami budżetowymi, o których jest tu mowa. Nawet więcej. Jak ustaliliśmy to ze służbami prawnymi, ten mechanizm, który ma być wypracowany będzie jednocześnie podlegał walidacji Rady Europejskiej. A Rada Europejska jest to tam wyraźnie zapisane, to jednomyślność. Bez zgody Polski, bez zgody Węgier nic się tutaj nie zadzieje" [5], natomiast z ust Charlesa Michela padły słowa: "Wierzę, że to porozumienie będzie punktem zwrotnym w naszej historii. Ważne dla wszystkich Europejczyków. Po raz pierwszy nasz budżet będzie połączony z ochroną klimatu. Po raz pierwszy jednym z kryteriów będzie praworządność" [6].

Cała więc opozycja uchwyciła się tych słów szefa PE przekonując, że Polska i Węgry w tym obszarze poniosły klęskę [7] i dopuściły rozwiązania, które mogą powiązać wypłatę środków dla Polski uwarunkowaną przestrzeganiem przez Polskę praworządności i że wystarczy do tego li tylko wątpliwość wyrażona kwalifikowaną większością głosów państw UE. Jednak jak tłumaczą przedstawiciele obozu rządzącego jest czymś innym większość kwalifikowana Rady UE a konieczność jej walidacji w Radzie Europejskiej, gdzie obowiązuje jednomyślność, czyli i tak bez zgody Polski i Węgier takiego powiązania nie można będzie realnie wprowadzić w życie [8].

Czy w tym obszarze Polska i Węgry poniosły jakąś - choć cząstkową - porażkę najlepiej mogą świadczyć europejskie media liberalne, które są w większości rozczarowane tym, że w porozumieniu nie zostało zawarte twarde stanowisko łączące wypłatę środków unijnych od przestrzegania praworządności i że niektóre państwa unijne dały się zwieźć w tej kwestii negocjatorom z Polski i Węgier [9], którzy okazali się zwycięzcami tej batalii.

O ile więc w sferze finansowej Polska uzyskała historyczny sukces negocjacyjny, o tyle w przypadku powiązania wypłat funduszy unijnych uwarunkowanych praworządnością można mieć mieszane uczucia.

Prawdą jest, że nie udało się twardogłowym neomarksistom unijnym wprowadzić twardego mechanizmu owego powiązania, ale ich sukcesem jest natomiast sam fakt, że w ogóle jest o nim mowa w tym porozumieniu. Wcześniej tego typu zapisów nigdy nie było i choć teraz wszystko jest i tak uzależnione od jednomyślności w Radzie Europejskiej to długookresowo strategią tych lewaków może być strategia "gotowania żaby", czyli powolnego, drobnymi kroczkami osiągnięcia jednak ścisłego powiązania środków unijnych z mityczną praworządnością unijną. Niebezpiecznym zapisem, który może świadczyć o przyjęciu owej strategii jest zapis w porozumieniu, że do kwestii praworządności "Rada Europejska szybko powróci" [10].

Oczywiście dziś - dzięki stanowiskom Polski i Węgier - takiego mechanizmu uwarunkowań wypłaty funduszy nie udało się unijnym "elitom" uzyskać, ale co będzie, gdy np. rządy w tych krajach (nie daj Boże) przejmą lewaccy demoliberałowie? Jeżeliby tak się stało to zapewne nic już nie stałoby na przeszkodzie powiązać funduszy z ichnią praworządnością (Kartą Praw Podstawowych?). A wtedy można będzie zawołać: "Żegnajcie wolne kraje europejskie i Europo Ojczyzn a witaj Jedno Federacyjne Państwo Europa". Należy mieć nadzieję, że do tego jednak nie dojdzie.

[1] https://wpolityce.pl/polityka/510178-orban-kazdy-w-europie-chcialby-byc-polakiem
[2] https://wpolityce.pl/polityka/510205-szymanski-polska-odniosla-bezprecedensowy-sukces
[3] https://forsal.pl/finanse/artykuly/7777712,fundusz-odbudowy-160-mld-euro-dla-polski-dotacje-pozyczki-nie-ma-powiazania-z-praworzadnoscia.html
[4] https://forsal.pl/biznes/handel/artykuly/7777812,gus-dane-sprzedazy-detalicznej-jest-lepiej-niz-spodziewali-sie-analitycy.html
[5] https://wpolityce.pl/polityka/510174-premier-nie-ma-polaczenia-miedzy-praworzadnoscia-a-budzetem
[6] https://www.salon24.pl/newsroom/1064868,szczyt-ue-ws-budzetu-zakonczony-porozumieniem-dobre-informacje-dla-polski
[7] https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/porozumienie-na-szczycie-ue-morawiecki-o-braku-powiazania-praworzadnosci-z-budzetem/m2x1f4m,79cfc278
[8] https://wpolityce.pl/polityka/510175-politycy-pis-odpowiedzieli-na-histerie-opozycji
[9] https://wpolityce.pl/swiat/510198-zachodnie-media-rozczarowane-wynikiem-szczytu-ue
[10] https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/porozumienie-na-szczycie-ue-morawiecki-o-braku-powiazania-praworzadnosci-z-budzetem/m2x1f4m,79cfc278

(***) Istotne uzupełnienie:

776 mld zł dla Polski
KPRM precyzuje, że Polska będzie mogła otrzymać z budżetu UE, tzn. w ramach Wieloletnich Ram Finansowych oraz Europejskiego Instrumentu na rzecz Odbudowy ok. 139 mld euro w formie dotacji oraz 34 mld euro w pożyczkach.

W przeliczeniu na złotówki - jak wylicza Kancelaria Premiera - oznacza to, że Polska będzie mogła skorzystać z ponad 776 mld zł wsparcia (w cenach bieżących), w tym: 623 mld zł w formie dotacji i 153 mld zł w formie niskooprocentowanych pożyczek.

KPRM zaznacza także, że Polska będzie największym beneficjentem polityki spójności w UE i otrzyma 66,8 mld euro. Dodatkowe środki z polityki spójności w odpowiedzi na kryzys to szacunkowo 3 mld euro, a środki ze Wspólnej Polityki Rolnej dla Polski to 28,5 mld euro. Jak podaje KPRM, Polska będzie też największym beneficjentem Funduszu Sprawiedliwej Transformacji i otrzyma z tego tytułu 3,5 mld euro.

Środki unijne, które otrzyma Polska, mają pomóc w odbudowie i umocnieniu gospodarki po pandemii koronawirusa, a także pozwolić na realizację unijnych celów w latach 2021-2027.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 20 lipca 2020

Kościół Katolicki - dokąd zmierza?

Tak dygresyjnie jako zwykły szeregowy wierny...

Sytuacja katolików jest bardzo trudna i niezręczna. I to zarówno księży (zakonnic) jak i osób świeckich. 

Dogmat o nieomylności papieża dalej obowiązuje, ale jest coś takiego jak "stan wyższej konieczności" i w przypadku zauważenia odchodzenia od wiary, od Jezusa Chrystusa oraz od Tradycji i Nauki KK można dokonywać ocen, zadawać pytania i odwoływać się do Ewangelii bo ona jest ostatecznym źródłem poznania naszej wiary i jej zasad.

Osobiście też jest mi trudno nieraz krytykować papieża Franciszka, ale przecież nawet arcybiskupi wystosowali pięć pytań do papieża, aby odpowiedział "tak lub nie", z prośbą o wyjaśnienie sformułowań zawartych w adhortacji apostolskiej „Amoris laetitia”, a budzących poważne zaniepokojenie i wprowadzających zamieszanie zarówno wśród duchownych, jak i samych wiernych. 

Chodziło przede wszystkim o kwestię ewentualnego dopuszczenia do Sakramentów rozwodników żyjących w związkach niesakramentalnych oraz ogólnie etykę i moralność w KK [1]. 

Dla wielu - biskupów, kapłanów, wiernych – punkty te (300-305 w adhortacji) zmieniają nauczanie Kościoła w odniesieniu do rozwiedzionych, którzy żyją w nowych związkach. Inni uznają, że zawierają one pewne niejasności, ale że mogą „być odczytywane w ciągłości z poprzednim Magisterium i nie zawierają modyfikacji praktyki oraz nauczania Kościoła.”

Wielu kapłanów zinterpretowało adhortację w sposób, który rażąco narusza tradycyjne nauczanie Kościoła Katolickiego. Kardynałowie podkreślili, że wyjaśnienia są niezbędne, aby zapobiec dalszym nieporozumieniom oraz podziałowi wśród wiernych i duchownych.  

Niestety odpowiedź ze strony papieża Franciszka nie padła a w wielu miejscach księża katoliccy tworzą nową wiarę (np. kościół niemiecki, który oficjalnie mówi o możliwości przystąpienia do sakramentów rozwodników). 

Jest chaos i ten chaos tworzy niestety Franciszek swoimi wypowiedziami, decyzjami i działaniami. 

Już w momencie wyboru "zapaliła się u mnie czerwona lampka", gdy nowo wybrany papież zamiast pozdrowienia wiernych naturalnym dla nas "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" zagaił "Dobry wieczór" a później życzył "smacznego obiadu czy też kolacji". 

A już ta moja lampka zaczęła niebezpiecznie mocno świecić, gdy w filmie promującym ekumenizm papież zamiast Krzyża jako symbolu naszej wiary "podarował" nowo narodzone dzieciątko Jezus. A obok była menora, symbol islamu i chyba jeszcze budda. Dlaczego nie było Krzyża, który jest najważniejszym dla nas właśnie symbolem wiary? 

No i jeszcze te reakcje i poglądy papieża na temat muzułmańskiej inwazji na chrześcijaństwo. Papież lituje się nad muzułmanami, gdy w tym czasie z ich rąk giną setki tysięcy chrześcijan...  I czy papież Franciszek odchodzi od wiary obmywając w Wielki Czwartek stopę muzułmańskiej dziewczynki?

Te moje wątpliwości dotyczą też niezrozumiałej postawy papieża Franciszka wobec figurki amazońskiej "pachamamy" i zamieszania jakie ona wywołała podczas amazońskiego Synodu [2], [3],  a która też została przywieziona do Włoch. Czy więc jest możliwym czczenie przez katolików pogańskiej figurki, podczas gdy to może być grzechem bałwochwalstwa?

Inną problemem jest też rozstrzygnięcie czy pierwotną kwestią KK jest ekumenizm czy ewangelizacja w sytuacji, gdy przecież sami się modlimy "Wierzę w jeden Święty, powszechny i apostolski Kościół" a w w Ewangelii jest napisane: "Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28,19-20)? 

Ale jest jeszcze jedna kwestia. Mamy dwóch papieży: Benedykta XVI i Franciszka. Benedykt XVI jako człowiek abdykował, ale został wybrany poprzez natchnienie Ducha Świętego, czyli poprzez natchnienie Boga i sam nie powinien negować decyzji boskich. Tak więc logicznie jest nadal papieżem z Woli Bożej. 

Podobno abdykował ze względu na stan zdrowia, gdy tymczasem ma się fizycznie i psychicznie bardzo dobrze. 

Należy więc - pomijając prawdziwe przyczyny abdykacji - zadać pytanie: Czy może być jednocześnie dwóch papieży wybranych zgodnie z Wolą Bożą (poprzez Ducha Świętego)? 

Nie jestem na tyle biegły w sprawach teologicznych, więc tylko się zastanawiam czy jest taka możliwość a tym samym jest to pytanie do hierarchów KK. Ale gdyby nie było takiej możliwości to oznaczałoby iż może być tylko jeden papież a drugi? Czyżby antypapież? I który z nich którym jest? 
No i jeszcze jedno pytanie. A jak np. umrze Franciszek jako pierwszy to jak będziemy traktować Benedykta XVI. 

Jestem skromnym katolikiem, ale naprawdę wewnętrznie mam dziś chaos, także jeżeli chodzi o związki papieża z paramasońską organizacją Rotary Club, gdzie jest jej - jako Bergoglio -  honorowym członkiem w Buenos Aires. Nigdy tego nie sprostował, nie zaprzeczył, nie odwołał [4], [5].

Dokąd więc zmierza dzisiejszy KK pod wodzą papieża Franciszka?


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

niedziela, 19 lipca 2020

Prezydent D. Trump: W USA "pojawił się nowy, skrajnie lewicowy faszyzm"

W czasie naszej kampanii wyborczej niemal niezauważalnie zdarzały się rzeczy ważne, które gdyby nie ta kampania byłyby przedmiotem dogłębnych analiz. Tak jest zapewne z przemówieniem prezydenta USA D. Trumpa pod górą Mount Rushmore w przeddzień Dnia Niepodległości.

Co takiego powiedział w przemówieniu Trump, pod wykutym w skale pomnikiem czterech prezydentów (Jerzego Waszyngtona, Thomasa Jeffersona, Theodore’a Roosevelta i Abrahama Lincolna)? [1].

“Nasi założyciele nie zapoczątkowali tylko rewolucji w polityce, ale także rewolucję w walce o sprawiedliwość, równość, wolność i postęp. Ani jeden naród nie zrobił więcej, aby poprawić sytuację ludzkości. Żaden inny naród nie zrobił więcej, aby pokazać postęp ludzkości, niż obywatele naszego dumnego narodu… Nasi założyciele odważnie przyznali, że  wszyscy ludzie mają jednakowe prawa, które nam daje nasz Stworzyciel i których nikomu nie oddamy”.

(...)

“Grozi nam dzisiaj coraz większe niebezpieczeństwo, że to, za co walczyli nasi ojcowie, zostanie zniszczone. Jesteśmy świadkami bezlitosnej kampanii, która chce wymazać naszą historię, zniesławić naszych bohaterów, usunąć nasze wartości i zindoktrynować nasze dzieci. Wściekłe tłumy niszczą pomniki naszych założycieli, nasze najświętsze wspomnienia i wzbudzają fale przemocy w naszych miastach. Myślą, że Amerykanie są słabi i że się łatwo poddadzą. Ale nie, Amerykanie są silni i dumni i nie pozwolą na to, aby ktoś zabrał im ich państwo, wartości, historię i kulturę”.

(...)

„W naszych szkołach, naszych redakcjach, a nawet salach konferencyjnych pojawił się nowy, skrajnie lewicowy faszyzm. Jeśli nie mówisz ich językiem, nie wykonujesz ich rytuałów, nie recytujesz ich mantr i nie podążasz za ich dowództwem, jesteś cenzurowany, wykluczany, umieszczany na czarnej liście, oskarżany i karany… Celem tej lewicowej rewolucji kulturowej jest zniszczenie amerykańskiej rewolucji. Jeśli się tak stanie, zniszczona zostanie cywilizacja, która uratowała od biedy, chorób i przemocy miliardy ludzi”.

(...)

„Nasi ludzie nigdy nie zapomną niszczenia pomników Washingtona, Lincolna, Granta i pozostałych. Przemoc, którą widzimy na ulicach jest łatwym do przewidzenia rezultatem indoktrynacji w edukacji, dziennikarstwie i innych instytucjach kulturowych. Nasze dzieci uczone są w szkołach jak nienawidzić swojej ojczyzny oraz że mężczyźni i kobiety, którzy ją stworzyli są przestępcami, a nie bohaterami”. 

(...)

“Ruch, który pragnie zniszczyć to dziedzictwo, nie może kochać Ameryki. Ani jedna osoba, która przemilczy wszystkie przypadki niszczenia tego dziedzictwa, nie może nas poprowadzić do lepszej przyszłości. Radykalna ideologia atakuje naszą ziemię pod sztandarem sprawiedliwości społecznej, ale zniszczy zarówno społeczeństwo, jak i sprawiedliwość. Chcą nas uciszyć, ale to im się nie uda”.

Oczywiście prezydent D. Trump odnosił się do rozruchów inicjowanych przez lewicowy tzw. ruch BML -  Black Lives Matter (Życie Czarnych jest Ważne), który przedstawiłem szerzej w tekście "BLM - "Kwadratura koła odwrotnego rasizmu" [2]. 

W kontekście przemówienia prezydenta D. Trumpa warto wsłuchać się w opinię francuskiego portalu Valeurs Actuelles, który uważa ruch BLM i postawę Afroamerykanów za instrument w rękach liberalnych elit i lewicowych intelektualistów USA. Odwrotny rasizm czarnoskórych (rasizm wobec białych i innych grup etnicznych) to doskonałe narzędzie wiktymizacji, czyli wmówienia nieistniejących win, a więc odpowiedzialności narodu amerykańskiego za niepopełnione grzechy. Do ruchu BLM doczepiły się także wszystkie radykalne ruchy neokomunistyczne jak niby antyfaszystowska Antifa, która jest tak naprawdę faszystowska w stosunku do inaczej myślących i także jest popierana przez wszelkie lewacko-demoliberalne media.

Polecam też wykład K. Karonia o tzw. tolerancji wyzwalającej (represywnej), która zakłada nietolerancję lewicowych demoliberałów wobec wszelkich tradycyjnych poglądów konserwatywnych i prawicowych [3]. 

Sądzę, że zarówno ideologię BLM jako przejaw odwrotnego rasizmu jak i np. szeroko rozumiane ideologiczne ruchy LGBTQ+ idealnie zostały już opisane w ramach tejże tolerancji wyzwalającej - wszyscy, którzy nie zgadzają się z nami są faszystami, rasistami, nietolerancyjnymi dla mniejszości homofobami, antysemitami, itd a lekarstwem na to jest zniszczenie tradycji i dziedzictwa narodów oraz dotychczasowych struktur funkcjonowania państw i tychże narodów, rewolucja kulturowa, przy czym warto zwrócić uwagę, że ta lewicowa nietolerancja wobec innych przestaje powoli być tylko werbalna, ale przekształca się w  rewolucję siłową. 

Lewicowo-liberalne media oceniły przemowę Trumpa jako „wzmacnianie podziałów“ w amerykańskim społeczeństwie oraz próbę zbicia na nich zysków. Komentatorzy sprzyjający prezydentowi, piszą jednak o przemowie, jako możliwym początku jego powrotu do politycznej formy i zwracają uwagę, że D. Trump wskazał na lewicową agendę, która przy wsparciu liberalnego establishmentu, dzięki masce sprawiedliwej walki przeciwko rasizmowi prowadzi faktycznie do rewolucji kulturowej w USA [1]. 

Czy nam czegoś to nie przypomina? Czy w krajach Starej Unii ta rewolucja już się nie dokonała a teraz próbuje się ją zaimplementować do Polski i innych państw, które jakby dołączyły do Europy po okresie krwiożerczego komunizmu? 

Czy więc nie możemy z czystym sumieniem powiedzieć za D. Trumpem: „W naszych szkołach, naszych redakcjach, a nawet salach konferencyjnych pojawił się nowy, skrajnie lewicowy faszyzm. Jeśli nie mówisz ich językiem, nie wykonujesz ich rytuałów, nie recytujesz ich mantr i nie podążasz za ich dowództwem, jesteś cenzurowany, wykluczany, umieszczany na czarnej liście, oskarżany i karany… Celem tej lewicowej rewolucji kulturowej jest zniszczenie amerykańskiej rewolucji. Jeśli się tak stanie, zniszczona zostanie cywilizacja, która uratowała od biedy, chorób i przemocy miliardy ludzi” - wystarczy tylko zamienić zwrot "zniszczenie amerykańskiej rewolucji" na "zniszczenie fundamentów chrześcijańskiej Europy i jej tradycji"

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

piątek, 17 lipca 2020

Czy można mówić o niemieckiej UE?

Bardzo wielu obserwatorów uważa chyba słusznie, że największym beneficjentem istnienia UE są Niemcy.

Posiadają największą gospodarkę z największym PKB wynoszącym rocznie około 21-22% całej Unii Europejskiej. Drugim krajem jest Francja z 15% unijnego PKB. Dla przykładu Polska znajduje się na miejscu 7 z niemal 3% udziałem w unijnym PKB.

Niemcy są też największym eksporterem w UE a nawet drugim na świcie po Chinach, stale posiadającym nadwyżkę handlową (eksport-import). Eksport jest też największym "udziałowcem" w rozwoju ekonomicznym kraju. ""Siła niemieckiego eksportu wiąże się między innymi z dominującą pozycją Niemiec w Unii Europejskiej. Niemcy są największym płatnikiem netto w Unii Europejskiej, ale jednocześnie najwięcej zyskują na wspólnym rynku. Jak wskazuje Przemysław Żurawski vel Grajewski: „Niemiecka rola płatnika UE nie jest więc rolą charytatywną, lecz dobrze skalkulowanym interesem gospodarczym (...)"” [1], [2].

Przeszło rok temu ukazał się raport niemieckiego think tanku Centre for European Policy (CEP), który przygotował analizę skutków gospodarczych wprowadzenia wspólnej europejskiej waluty po dwudziestu latach jej istnienia. Okazuje się, że jest tylko trzech beneficjentów, z czego jeden ledwo wychodzi na plus. Dane dotyczą lat 1999-2017.

Zdecydowanie najbardziej na istnieniu euro oczywiście skorzystały w tym czasie Niemcy. CEP wyliczyło, że dzięki wspólnej walucie kraj ten - jako najbardziej konkurencyjny w strefie Euro -  wzbogacił się o prawie 1,9 biliona euro, co oznacza wzrost zamożności o ponad 23 tys. euro na osobę. Drugim krajem, który zyskał, jest Holandia, która wzbogaciła się o 345 miliardów euro, co daje niewiele mniejszą niż w przypadku Niemiec kwotę na jednego mieszkańca – 21 tys. euro. Trzecim krajem, który teoretycznie wyszedł na plus, jest Grecja, jednak bilans na rok 2017 pokazuje zaledwie 2 miliardy euro zysku, czyli 190 euro na mieszkańca. CEP zauważa, że Grecja w pierwszych latach po wprowadzeniu euro bardzo zyskała na przyjęciu wspólnej waluty, ale od 2011 roku notuje ogromne straty [3].

Wszystkie z pozostałych "starych" ośmiu przeanalizowanych krajów strefy euro są na minusie – Włochy straciły aż 4,3 miliarda euro, a Francja 3,6 miliarda, co daje odpowiednio 73,6 i 56 tys. euro na jednego mieszkańca [3].

CEP w swoim raporcie zauważył, że mijająca 1 stycznia 2019 roku okrągła rocznica wprowadzenia euro nie była hucznie świętowana, ponieważ trwający od 2009 roku kryzys wspólnej waluty nie daje o sobie zapomnieć, a w 2012 roku o włos uniknęliśmy rozpadnięcia się strefy euro. Unia walutowa bowiem wciąż nie poradziła sobie z problemem dużych różnic w konkurencyjności poszczególnych jej członków a poszczególne kraje zostały pozbawione możliwości przeprowadzenia dewaluacji, żeby zachować konkurencyjność z międzynarodowego punktu widzenia a to z kolei spowodowało osłabienie wzrostu gospodarczego, zwiększenie bezrobocia i spadek dochodów podatkowych.

Z kolei ostatnio opublikowano raport prof. Timo Baasa pt. „Korzyści ekonomiczne wynikające z członkostwa krajów nowej Unii w UE”. Wynika z niego, że Niemcy i Luksemburg najbardziej skorzystały na przystąpieniu nowych członków do UE po 2004 roku [4].  

Autor raportu stworzył kilka alternatywnych scenariuszy, w których 13 krajów - Bułgaria, Chorwacja, Cypr, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Malta, Polska, Rumunia, Słowacja, Słowenia, Węgry - nie jest członkami UE. Taką sytuację porównał z obecnym stanem (cała 13 jest w UE). W każdym z tych scenariuszy Niemcy okazały się największym beneficjentem gospodarczym przystąpienia nowych krajów do UE. Dalej są wspomniany Luksemburg a następnie Belgia, Dania, Austria, Wielka Brytania i Szwecja. Autor raportu wskazuje też, "że kraje Europy Południowej odnoszą znacznie mniej korzyści z integracji europejskiej z powodu słabych więzi handlowych i niewielkiej migracji, co wydaje się wynikać z kryzysu ekonomicznego dotykającego je w ostatniej dekadzie" [4]. 

Reasumując. Gdzie się  "nie obejrzysz" w Unii Europejskiej to gospodarczo Niemcy są jej hegemonem i najwięcej zyskują na wspólnym rynku, i one mają w UE najwięcej do powiedzenia. Ta ich pozycja jeszcze wzrosła po Brexicie.

A hegemon bardzo dba o to, aby takim pozostać, więc nie dziwmy się, że Niemcom nie jest "w smak" wzrost znaczenia gospodarczego Polski i innych, nowych krajów UE. Poza tym wprowadzenie waluty Euro było również majstersztykiem Niemiec, które na wspólnej walucie znów najwięcej zyskały kosztem biedniejszych krajów starej UE.

[1] https://pl.wikipedia.org/wiki/Gospodarka_Unii_Europejskiej
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Gospodarka_Niemiec
[3] https://300gospodarka.pl/news/kto-zyskal-a-kto-stracil-przez-20-lat-istnienia-euro-na-plusie-sa-tylko-trzy-kraje-raport
[4] https://forsal.pl/swiat/unia-europejska/artykuly/7774205,unia-europejska-niemcy-luksemburg-korzysci-z-integracji-raport.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com