wtorek, 30 czerwca 2020

Dlaczego znów zagłosuję na A. Dudę?

Przed nami druga tura wyborów prezydenckich. Jak przewidywano zmierzą się w niej: urzędujący prezydent A. Duda i przedstawiciel PO-KO R. Trzaskowski.

Przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi w 2015 roku napisałem teksty [1] [2], w których wyszczególniłem dlaczego nie zagłosuję na B. Komorowskiego i PO. Spotkały się wówczas z dużym odzewem czytelników za co kiedyś serdecznie dziękowałem. Przypomnę, że gdy jeszcze istniała interia360 przeczytało te teksty ponad 50 tysięcy osób i skomentowało przeszło 2000.

Na szczęście ówcześnie B. Komorowski przegrał z A. Dudą a PO przegrało z PiS-em na tyle, żeby PiS mógł utworzyć samodzielny rząd. Takie wyniki tamtych wyborów pozwoliły wreszcie PiS-owi przeprowadzać reformy, które przez lata przygotowywali. Przez osiem lat w opozycji nie próżnowali. A realizując zapowiedzi przedwyborcze okazali się pierwszą partią po 1989 roku, która spełniała w większości dane Polsce i Polakom obietnice.

Dzięki swojej wiarygodności PiS (ZP) ponownie wygrało wybory w 2019 roku i znów mogło utworzyć rząd większościowy. I wtedy również głosowałem na PiS jako na jedyną partię, która jest w stanie zablokować powrót do władzy antypolskiego i w dużej części proniemieckiego ugrupowania pod dzisiejszą nazwą PO-KO.

Podobnie w najbliższych wyborach prezydenckich znów zagłosuję na obecnego prezydenta A. Dudę.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że popełniał sporo błędów i nie zawsze jego decyzje były zrozumiałe dla jego elektoratu, tym niemniej nie były dla niego dyskwalifikujące. W następnej kadencji oczekuję  zaś od prezydenta programu dla młodych ludzi i studentów; programu adaptacyjnego dla ludzi powracających z imigracji zarobkowej; zamiany Kart Polaka na obywatelstwo polskie i udogodnienia dla powracających i ich rodzin z dalekiej wschodniej tułaczki; jasnej i przewidywalnej strategii rozwoju publicznego sektora ochrony zdrowia i wreszcie opracowanie Koszyka Świadczeń Podstawowych; ustawy o państwowym statusie naszych dóbr naturalnych, lasów i jezior, która będzie uniemożliwiała ich zakup przez podmioty inne niż państwowe. Powyższe nie obejmuje tylko prerogatyw prezydenta, ale inicjatywę ustawodawczą jednak prezydent posiada i winien z tego korzystać częściej.

Na szczęście prezydent podpisywał niemalże wszystkie ważne ustawy, których wprowadzenie zapowiadał on sam jak i PiS w swoich programach wyborczych i to zarówno w poprzedniej jak i w obecnej kadencji. Zaś tak naprawdę o ocenie jego postępowania i postępowania rządzących możemy dywagować teraz, w czasie kryzysu pandemicznego, bowiem w tak skrajnych i negatywnych sytuacjach możemy poznać kto jest prawdziwym mężem stanu a kto tylko wydmuszką polityczną nie radzącą sobie w sytuacjach naprawdę trudnych dla Polski. A w mojej ocenie obecny prezydent jak i rząd radzą sobie dobrze i sprawnie, co jest też argumentem na plus dla Andrzeja Dudy.

Ponadto jedynie on gwarantuje to, że Polska będzie się dalej rozwijała w przyjętym przez PiS kierunku, czyli powolnego acz systematycznego upodmiotowienia Polaków i całej naszej Ojczyzny, zarówno na arenie międzynarodowej, jak i krajowej. 

To upodmiotowienie jest realizowane we wszystkich obszarach życia społeczno-gospodarczego.

Wzrost zamożności Polaków dzięki programom społecznym (500+, 300+, mieszkanie+, 13 emerytura, darmowe leki dla seniorów, zerowy PIT dla młodych i obniżony PIT dla pierwszej grupy podatkowej, bon turystyczny w wysokości 500 zł), a także gospodarczym (małe i duże inwestycje infrastrukturalne - mosty, drogi, linie kolejowe, przystanki autobusowe i kolejowe oraz prorozwojowe inwestycje centralne w postaci CPK, przekopu Mierzei Wiślanej, Balitic Pipe, Via Baltica, obniżanie podatków CIT, VAT, tworzenie warunków do powstawania w Polsce klasy średniej) to zasługa też prezydenta. Na arenie międzynarodowej też zyskujemy choćby w postaci bardzo dobrej współpracy z USA, która też jest możliwa ze względu na życzliwe kontakty A. Dudy z prezydentem D. Trumpem, a to też jest ważne, tak samo jak znajomość języków obcych. Mogliśmy to zobaczyć w czasie niedawnej wizyty prezydenta A. Dudy w USA.

Powtarzam. Będę głosował na A. Dudę bo nie wyobrażam sobie, aby lewak z przekonania i propagator ideologii LGBTQ+ mógłby zostać prezydentem Polski. To byłoby jej uwstecznienie i degrengolada podobne do tych, które były za rządów PO-PSL i za prezydentury B. Komorowskiego. To najgorszy scenariusz, bowiem to już nie tylko chodzi o wybór pomiędzy kandydatami, ale o wybór cywilizacyjny: pomiędzy cywilizacją politpoprawności, multikulturowości, gender, LGBTQ+ a cywilizacją łacińską opartą na wartościach chrześcijańskich.

Tak więc moje zdanie jest cały czas takie same. Tylko A. Duda współpracujący z rządem jest w stanie przeprowadzić Polskę przez kręte drogi do bezpiecznej i bogatej Polsce. I to też jest niebagatelnym powodem, który sprawia, iż oddam na niego swój głos.

A. Duda jest jedynym kandydatem, który może uchronić Polskę przed antynarodowym R. Trzaskowskim oraz  powrotem do władzy ludzi już wcześniej skompromitowanych w postaci PO-KO. Wybór R. Trzaskowskiego bowiem gwarantuje nam bowiem apiać znów degradację Polski i Polaków we własnym państwie, odejście od programów społecznych i centralnych inwestycji.  Warto sobie przypomnieć, co takiego może się stać i co już było. Mieliśmy i możemy mieć znów u władzy ludzi (wespół z R. Trzaskowskim), którzy są:

– kłamcami i aferzystami (afery PO - hazardowa, stoczniowa, podsłuchowa, górnicza i inne) nie mającymi nic wspólnego z patriotyczną, narodową polskością i tą polskość często zwalczającymi,
– usłużnymi wobec Niemiec i UE chłystkami w "krótkich spodenkach" (dosłownie: vide Budka), którzy doprowadzili Polskę niemal do kolejnego landu niemieckiego,
- zwolennikami kondominium niemiecko-rosyjskiego,
– usłużnymi realizatorami myśli wykluwających się na spotkaniach Grupy Bildrberg,
– chcącymi sprowadzać do Polski imigrantów islamskich (R. Trzaskowski był swego czasu zwolennikiem ich przyjmowania do Polski),
– propagatorami ideologii LGBTQ+ i innych neomarksistowskich idei,
– zabierającymi Polsce możliwości rozwoju i zapowiadającymi mgliście o tym, czy zostaną utrzymane przywileje uzyskane dla Polaków przez PiS (moim zdaniem niestety te przywileje zostaną drastycznie ograniczone),
– doprowadzającymi Polskę do skraju ubóstwa,
– podnoszącymi wiek emerytalny i grabiącymi nasze oszczędności (vide: OFE),
– podnoszącymi podatki i tworzących nowe (VAT, paliwo),
– uważającymi nasze państwo za takie, w którym jest "ch.j, dupa i kamieni kupa",
– takimi, których rządzenie polegało na mafijnych układach i lekceważeniu Polaków (vide: taśmy Neumanna),
– złodziejami naszej narodowej własności w postaci chęci sprzedaży naszych firm podmiotom zagranicznym (LOT, Orlen, PKP i innych),
– sprawcami ogromnej emigracji zarobkowej Polaków,
– zadłużającymi Polskę niemiłosiernie: w 2007 roku dług publiczny Polski wynosił około 530 mld zł., teraz ponad 1000 mld zł (odpowiednio 45% i 57% jako % PKB.), przy czym są szacunki (FOR) mówiące, że dług ten wraz z długiem ukrytym wynosi już przeszło 3000 mld zł. Natomiast według danych NBP zadłużenie zagraniczne Polski na koniec roku 2013 wyniosło około 276,8 mld Euro t.j. 381,1 mld USD. Warto wspomnieć, że sławne już zadłużenie zagraniczne jakie zostawił nam po sobie E. Gierek w 1980 roku wynosiło w walutach wymienialnych 24,1 mld USD a wymagalne płatności z tytułu obsługi zadłużenia zagranicznego na rok 1981 wynosiły 10,9 mld USD,
–  pozwalającymi na wprowadzenie w Polsce żywności GMO oraz przejmowanie firm sektora nasiennictwa przez międzynarodowe koncerny,
– zwolennikami uzależnienia się gazowego od Rosji.

Te wszystkie argumenty też przemawiają za głosowaniem na prezydenta A. Dudę, bo to on jest wystawiany na tą funkcję z ramienia ZP (PiS-u) a współpraca na linii rząd-prezydent jest dziś jak nigdy konieczna. Będzie uspokojeniem polskiej sceny politycznej i da nam czas niezbędny na wychodzenie z po-pandemicznego kryzysu gospodarczego.

Nietrudno bowiem sobie wyobrazić, że R. Trzaskowski będzie robił wszystko, aby zaszkodzić rządowi w imię tego, aby jak najszybciej doprowadzić do przedterminowych wyborów parlamentarnych, nawet kosztem Polski i Polaków. Tu upatruję dużego niebezpieczeństwa dla naszej Ojczyzny - nawet nie wiem, czy nie najważniejszego, choć przez większość niezauważalnego. 

Za kilkanaście dni będziemy po raz kolejny wybierali naszą i kolejnych pokoleń przyszłość, wybierali pomiędzy powolnym zanikaniem Polski z mapy świata a szansą na jej przetrwanie i rozwój.



[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2015/02/dlaczego-nie-zagosuje-na-b.html
[2] https://www.salon24.pl/u/krzystofjaw/674991,dlaczego-nie-zaglosuje-na-po
[3] https://krzysztofjaw.blogspot.com/2020/03/ii-tura-wyborow-w-dobie-koronawirusa.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com


Powstał Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej

W natłoku informacji związanych z wyborami przeminęła niemal niezauważona informacja, iż dzięki decyzji wicepremiera Piotra Glińskiego powstał Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego, który ma za zadanie "ogarnąć" całą tą wielką spuściznę dwóch wielkich kręgów ideowych, w tym również politycznych.

Szefem Instytutu został prof. Jan Żaryn, który stwierdził, iż słowo "ogarnięcie" wydaje się być najwłaściwsze, ponieważ to jest pierwszy instytut, który powstał w celu zajęcia się tylko i wyłącznie bogatym i rozproszonym pokoleniowo dziedzictwem związanym z szeroko rozumianymi: Obozem Narodowym i Obozem Chrześcijańskiej Demokracji opartym na społecznej myśli katolickiej [1]. 

Jak dalej zaznaczył prof. Jan Żaryn Obóz Narodowy i Chrześcijańska Demokracja  nie zawsze szły ze sobą w parze, a jednocześnie trzeba wiedzieć, że bardzo wielu działaczy Obozu Narodowego było później, bądź równocześnie bardzo blisko Chrześcijańskiej Demokracji a w latach  90-tych ówcześnie dominujący nurt medialny, żeby nie powiedzieć propagandowy, polegał na tym żebyśmy dalej byli przeświadczeni o własnej kompromitacji związanej z tymi obozami. Podkreślił też, że "nacjonalizm, szowinizm, antysemityzm stawały się takimi zmorami, które nam grożą, jeżeli będziemy się odwoływać do własnej historii" [1].

Zdałoby się powiedzieć, że "nareszcie", bo przecież szeroko rozumiane: Obóz Narodowy i Obóz Chrześcijańskiej Demokracji stanowią w naszej historii poczesne miejsce i przyczyniły się do odzyskania przez Polskę niepodległości i budowy odrodzonej po 123 latach zaborów Polski. Nie byłoby wolnej Ojczyzny bez tych postaci, które patronują powstałemu Instytutowi. Niestety mało dziś Polaków zdaje sobie z tego sprawę, bowiem gloryfikowana jest przede wszystkim postać J. Piłsudskiego, który przecież był socjalistą w przedwojennym tego słowa znaczeniu. 

Roman Dmowski i Ignacy Jan Paderewski to postaci, które winny być zawsze wymieniane - obok J. Piłsudskiego - jako twórcy niepodległego państwa polskiego. Bez ich działań taka nasza Polska by nie powstała. 

Dobrze więc, że taki Instytut powstał i mam nadzieję, że pod przewodnictwem prof. Jana Żaryna będzie on prężnie działał propagując idee narodowe i chrześcijańskiej demokracji w naszym kraju, szczególnie wśród młodych ludzi. Może też stanie się zalążkiem powstania w Polsce zintegrowanego środowiska politycznego, które stanie się silnym ruchem w Polsce współczesnej. Jego namiastki znajdują się już dzisiaj w Konfederacji, ale tylko częściowo, więc może i z niej wykluje się takie ugrupowanie społeczno-polityczne, czego osobiście sobie i Polsce życzę.



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 29 czerwca 2020

Co się stanie w II turze wyborów prezydenckich?

No i napięcie przed wynikami w pierwszej turze wyborów prezydenckich opadło, ale znów będzie podniesione w czasie kampanii prezydenckiej przed drugą turą wyborów, w której - jak przewidywano - zmierzą się A. Duda i R. Trzaskowski.

Według sondaży różnica między kandydatami będzie minimalna i na dzisiaj nie gwarantuje zwycięstwa żadnemu z kandydatów. Wszystko będzie zależało od najbliższych dwóch tygodni, czyli który kandydat zmobilizuje więcej swoich zwolenników oraz porwie swoimi propozycjami nowych, też wyborców innych kandydatów.

Oczywiście nie można zakładać, że przepływ elektoratów przegranych kandydatów w II turze wyborów będzie równał się sumie zdobytego poparcia w I turze tychże wyborów. Na pewno rozłoży się na poparcie i A. Dudy i R. Trzaskowskiego. Istotnym jest natomiast w jakiej wielkości na poszczególnych kandydatów to rozłożenie będzie miało miejsce.

Gra idzie o wielką stawkę. Ja osobiście nie wyobrażam sobie sytuacji aby Polak w duszy zagłosował na R. Trzaskowskiego. To po pierwsze. Po drugie zaś również nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby ów Polak pozostał w domu, gdy ważą się losy przyszłości Polski.

Już to pisałem, ale powtórzę: mamy dziś wybór cywilizacyjny. Albo wybieramy cywilizację lewacką i demoliberalną (postmarksistowską) albo chrześcijańską, na której zbudowana została potęga Europy. Taki mamy wybór i naprawdę nie jest ważne w tym wyborze konkretne nazwisko, ale zastanowienie się, który z kandydatów reprezentuje choć po części jedną z tych cywilizacji. Tak się złożyło, że R. Trzaskowski ma się nijak do cywilizacji łacińskiej a A. Duda ma z nią wiele wspólnego. Więc jaki mamy wybór? Tylko jeden.

Ja rozumiem wszystkie zastrzeżenia do A. Dudy, które są zauważane przez naszą patriotyczną stronę sceny politycznej. Sam w dużej części je podzielam. Wiem o wszystkich błędnych decyzjach prezydenta i zdaję sobie sprawę, że niektórzy wyborcy np. K. Bosaka mogą mieć już go dość. Ale co w zamian? R. Trzaskowski? Jeżeli tak to długookresowo takie myślenie jest całkowicie błędne, bo narodowcy będą pierwszą grupą, z którą R. Trzaskowski będzie najbardziej walczył i walczył wespół z nim cały establishment lewacko-demoliberalny, zarówno krajowy, jak i zagraniczny. W takiej sytuacji czarno widzę przyszłość Konfederacji, bo założenie, że upadek rządu PiS-u i prezydentowanie przez R. Trzaskowskiego pomoże w rozwoju Konfederacji jest nieuprawnionym "chciejstwem".

W imię więc przyszłości naszej Ojczyzny mogę tylko wezwać, aby wyborcy K. Bosaka głosowali na A. Dudę. Później przyjdzie czas na spokojne budowanie Konfederacji, zbudowanie przez nią struktur lokalnych i jej okrzepnięcie na polskiej scenie politycznej, by może za pięć lat to właśnie jej kandydat wygrał wybory prezydenckie. To jest całkiem możliwie, ale warunek jest jeden: teraźniejsza wygrana A. Dudy.

Podobnie ma się rzecz z wyborcami Sz. Hołowni. Jestem pewien, że wielu z nich również myśli o Polsce jako spadkobierczyni swoich przodków walczących o naszą niepodległość i suwerenność i nie wyobrażają sobie sytuacji, że ta nasza niepodległość mogłaby być zachwiana. A tak może się stać, jeśli wybory wygrałby R. Trzaskowski.

Tradycyjne wartości przeważają za to na pewno u wyborców W. Kosiniaka-Kamysza i sądzę, że również oni głęboko zastanowią się na kogo zagłosować w II turze wyborów.

Wyborcy R. Biedronia gremialnie zagłosują na R. Trzaskowskiego, choć się temu dziwię, bo polityka socjalna PiS-u wspierana przez prezydenta A. Dudę jest niemal tożsama z propozycjami lewicy. Podobnie zachowają się wyborcy W. Witkowskiego.

Za A. Dudą na pewno zaś zagłosują wyborcy M. Jakubiaka, prof. M. Piotrowskiego i S. Żółtka, natomiast kompletnie nie mam zdania o wyborcach P. Tanajno.

Co może stać się w II turze? Wszystko. Każdy z kandydatów ma jednakowe szanse na zwycięstwo, choć ze wskazaniem na A. Dudę. Czy tak będzie? Zobaczymy, ale na pewno czeka nas bardzo ciekawa, wyczerpująca i być może też dość agresywna kampania wyborcza.

Tym niemniej hasło polskich patriotów winno brzmieć: "Każdy, byle nie R. Trzaskowski" - antypolak, antypatriota, lewak, propagator LGBTQ+, bilderbergowiec, sorosowiec, kandydat proniemiecki, itd.

Czy naprawdę tedy warto polskim patriotom zostawać w domu a w skrajnym przypadku głosować na  R. Trzaskowskiego? Po prostu tak nie można i tak będę uważał zawsze i przed taką postawą przestrzegał.

P.S.
Wczoraj za plecami R. Trzaskowskiego stał Marszałek Senatu T. Grodzki. Jest to dla mnie zupełnie niezrozumiałe, bowiem reprezentuje on Senat jako całość i część władz Rzeczpospolitej Polskiej, i nie powinien popierać żadnego z kandydatów. Pani Marszałek Sejmu przed taką - delikatnie mówiąc - niezręcznością się ustrzegła.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 28 czerwca 2020

Cisza wyborcza jest niepotrzebna

Sześć lat temu napisałem post: "Cisza wyborcza to raczej anachronizm". Nic nie stracił na swojej aktualności więc publikuję z rozszerzeniem jego treść. Mało tego, to uważam, że dzisiaj jest nawet bardziej pasujący do otaczającej nas rzeczywistości.

Obowiązuje cisza wyborcza, czyli bezwzględny zakaz propagandy wyborczej oraz publikacji jakichkolwiek wyników sondaży przewidujących wynik wyborczy aż do godziny 21 w niedzielę. Nie wolno też zatem agitować, prowadzić kampanii wyborczej, rozdawać ulotek, wieszać plakatów oraz propagować jakichkolwiek nazwisk kandydatów.

Czy cisza wyborcza nie jest czasem anachronizmem? Nie jest przeżytkiem minionej epoki?

W dobie Internetu, forów społecznościowych, możliwości agitacji na zagranicznych serwerach, czy nasza cisza wyborcza nie jest de facto fikcją ustawodawczą, daleko posuniętym absurdem? Uważam, że tak.

Ponadto wraz z ciszą wyborczą winno się chyba usuwać wszelkie przejawy propagandy wyborczej. A co z już wcześniej rozwieszonymi plakatami na przykład? Albo, docierającymi pocztą ulotkami? Czyż w ramach ciszy wyborczej nie winno się zrywać plakatów wcześniej umieszczonych? Wszak, jeżeli wiszą, to łamią ciszę wyborczą, nieprawdaż? A może też winniśmy przed północą wyrzucić z domu wszystkie materiały promocyjne określonych kandydatów?

Jest jeszcze jeden argument przeciw ciszy wyborczej. Jest ona antydemokratyczna i ograniczająca wolność słowa! Tak właśnie jest. W wielu krajach takie restrykcje byłyby niemożliwe.

Na przykład w USA wprowadzenie ciszy wyborczej jest nie do pomyślenia. Gdyby nawet Kongres uchwalił takie prawo, to uchyliłby je najprawdopodobniej Sąd Najwyższy z powodu ograniczenia wolności słowa. Podobnie jest w wielu innych krajach.

Jest wiele argumentów przeciw ciszy wyborczej. Jednym z nich jest np. to, że może ona obniżać frekwencję wyborczą. W dzień przedwyborczy i w czasie trwania niedzielnych wyborów nagle nic nie mówi się o polityce... tak jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po prostu znikła. Wyborcy nie wiedzą jak np. na bieżąco kształtują się szacunkowe wyniki wyborów... przecież gdyby przypuśćmy o godz 16 - tej podano, że wygrywa jakiś kandydat zapewne wielu z przeciwników takiej kandydatury, którzy nie zamierzali pójść na wybory impulsowo jednak może by się zmobilizowało? Podobnie ze zwolennikami tejże kandydatury... też pewnie poszliby głosować, aby zwiększyć jego szanse wyborcze. 

Nie trudno nie zgodzić się z powyższymi argumentami, które deprecjonują ciszę wyborczą. Świat dzięki postępowi techniczno-technologicznemu jest turbulentny w nieznanych dotąd rozmiarach a rozwój internetu i mediów elektronicznych raczej czyni z ciszy wyborczej śmieszną farsę.

Prawo bywa konserwatywne. Nie wiem, czy to dobrze czy źle? Ale wydaje mi się, że w przypadku "ciszy wyborczej" bywa nawet śmieszne!

Piszę o bezsensie ciszy wyborczej ogólnie, pomijając obecne wybory, w których to kampania wyborcza trwała po prostu za długo i chwila oddechu przed oddaniem głosu chyba wszystkim wyjdzie na dobre.

No i jak zawsze w ostatnich postach, nawołuję wszystkich do gremialnego wzięcia udziału w głosowaniu. To nasze prawo a nawet obowiązek. Każdy nasz głos jest ważny. Wybory to kwintesencja demokracji. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com


sobota, 27 czerwca 2020

Co robić, kiedy dzieci odchodzą od Boga?

Chciałbym w tej ciszy wyborczej zaproponować Państwu bardzo ważny tekst na temat wiary i  odchodzenia od niej. Prezentuję go bo sam swego czasu jako młody człowiek miałem okresy, kiedy wiara - mimo iż byłem wychowany w rodzinie katolickiej - stawała się dla mnie bardzo odległa. Opisałem to m.in. w tekście "Jak stopniowo odchodziłem od wiary" [1]

Poniższy tekst odnalazłem przypadkowo, ale po jego przeczytaniu zrozumiałem swoje zachowanie i mam nadzieję, że będzie on przydatny dla Państwa, dla rodziców i też dzieci, którzy borykają się z tym problemem. 

------------------------------------------------------

Autor tekstu: ks. Radosław Chałupniak [2]

Chcę podjąć niezwykle ważny i aktualny problem kryzysu wiary ludzi młodych. Przez „kryzys wiary młodzieży” rozumiem sytuacje zanegowania zarówno teorii, jak i praktyki wiary. Moja wypowiedź jest owocem wielu kapłańskich doświadczeń, kiedy osobiście znani mi młodzi ludzie porzucali albo zaniedbywali swoją wiarę, a także doświadczeń poznawanych pośrednio, z różnych rozmów i spotkań z rodzicami i wychowawcami. Pragnę odnaleźć odpowiedź na pytanie: jak zachować się wobec takich sytuacji, jak reagować, kiedy bliscy, młodzi ludzie odchodzą od Boga. Odniesieniem tych rozważań, będzie znana, ale wciąż na nowo odkrywana przypowieść Jezusa o miłosiernym Ojcu (Łk 15,11-32).

Postawy miłosiernego Ojca

Reakcja Ojca na decyzję i fakt odejścia młodszego syna jest dla mnie niezwykła, zupełnie odmienna od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, czego się spodziewamy. Można byłoby nawet zarzucić Ojcu edukacyjną bierność. Ojciec dał synowi część majątku, która przypadała na niego, i… pozwolił mu odejść. Warto przypomnieć, że Jezus, zanim opowiedział tę przypowieść, mówił o dobrym pasterzu i o pewnej kobiecie. Zdumiewająca jest pewna arytmetyczna zależność: dobry pasterz stracił 1/100 swego majątku i szukał, kobieta 1/10 i szukała, ojciec miał dwóch synów, stracił jednego, „połowę swego skarbu”, i… w danym momencie nie zrobił nic. Nachodzą nas ważne pytania: Czyżby temu niezwykłemu Ojcu zabrakło pedagogicznej intuicji? Czyżby nie wiedział, że syn zmarnuje podarowany mu majątek? Czyżby dobry Ojciec nie chciał zachować go od zła?

Warto pamiętać, że młodszy syn „odjechał w daleką krainę” tak, by nie mieć kontaktu z Ojcem. Tam roztrwonił, przepił, przehulał „swój” majątek, żyjąc bez Boga, bezbożnie (gr. zon asotos), a dokładniej – żyjąc tak, by wszystko sprzeciwiało się jego zbawieniu (soteria). Ciągle warto pamiętać, że to nawrócenie dokonywało się w młodszym synu i nie było wywołane jakimś przynagleniem, tym bardziej przymuszeniem ze strony Ojca. Ojciec wobec młodszego syna był otwarty i… niezwykle konsekwentny, nie cofnął podarowanej mu wolności. W tej wolności, traktowanej jako ważny dar wychowania, można dopatrywać się zasadniczej przyczyny ojcowskiej reakcji. Ojciec kocha, kocha z całego serca, ale w tej miłości nie cofa, nie odbiera synowi wolności. Pozwala mu myśleć, decydować i działać „po swojemu”, zgodnie z własnym rozeznaniem, choć – jak można się domyślać – nie jest to zgodne z ojcowską wolą. Młodszy syn odchodzi korzystając ze swej wolności, która w tym momencie tak bardzo rani kochające serce Ojca. Ojciec nie sprzeciwia się, milczy, daje i zaczyna swe oczekiwanie, cierpliwe wyglądanie za ukochanym. Ta przypowieść jest swoistą kwintesencją Ewangelii, jak pisze o. L. Mycielski, ten fragment możemy śmiało nazwać „Ewangelią w Ewangelii” [1], a więc Dobrą Nowiną o Bogu, który hojnie obdarowuje różnymi łaskami, pozostawia wolność wyboru i… jest w tym wierny, konsekwentny.

W Roku Wiary warto przypomnieć sobie jedną z jej najważniejszych cech: wiara opiera się na wolności. W innych przypadkach przestaje być wiarą, a staje się automatycznym nawykiem, społecznym przymusem czy emocjonalnym zniewoleniem.

Interpretacja ewangelicznej przypowieści kończy się dla wielu na powrocie „Marnotrawnego” do domu. Jednakże jest jeszcze drugi syn, któremu można by nadać imię „Wierny”, choć byłoby to bardzo powierzchowne i w rzeczywistości nieprawdziwe. Jezus mówi o nim nieprzypadkowo. Przymiotnik „starszy” (presbyteros) oznacza tego, który ma być mądrzejszy, bardziej doświadczony. Tymczasem wierność starszego syna okazuje się w istocie ukrytą niewiernością. Nie powinno się porównywać, ale kto wie, może ten, który został, grzeszył bardziej niż ten, który odszedł. Może jego fizyczna obecność była faktyczną alienacją, duchowym opuszczeniem Ojca. Można byłoby nawet powiedzieć, że o ile „ateizm” młodszego syna wynikał ze względów ideologiczno-materialnych, to starszy syn przejawiał w swym odniesieniu do Ojca postawę ateizmu praktycznego, choć był blisko, żył „jakby Ojca/Boga nie było”.

Kiedy Marnotrawny fizycznie odszedł od Ojca, mentalnie uczynił to także ten starszy. Ojciec został wówczas sam. Pojawiające się w starszym synu wątpliwości, żale i pretensje coraz bardziej oddalały go od domu ojcowskiego i, choć fizycznie nigdzie nie odszedł, to – używając biblijnego symbolu – jego serce było daleko, stawało się coraz bardziej kamienne, zamknięte na ojcowską miłość. Jest jednak zasadnicza różnica w reakcji ojca wobec młodszego i starszego syna. O ile w odniesieniu do młodszego Ojciec nie reagował w sposób pośpieszny, to w momencie, kiedy na wieść o powrocie młodszego brata starszy „rozgniewał się i nie chciał wejść”, „ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu” (Łk 15,28). Ojciec nie zraża się małością swego starszego syna, jego wyrzutami i zazdrością, lecz spokojnie i z wielką miłością tłumaczy, co się stało, rozmawia z nim.

Ewangeliczna przypowieść porusza swoją aktualnością. Wiele razy, słuchając ją i rozważając, sami odkrywaliśmy siebie w roli synów – i młodszego, i starszego. Przychodzą jednak takie sytuacje w naszym życiu, kiedy jesteśmy zaproszeni, by w swoim życiu odkryć i naśladować miłującego Ojca. Bóg na drodze naszego rozwoju stawia nas w sytuacji wyboru: albo będziemy „szukać po swojemu”, albo przyjmiemy Jego „logikę miłości”: pozwolimy sobie i naszym bliskim na miłość, która nie zniewala, ale z całą cierpliwością czeka, pozostaje otwarta, rozmawia i ryzykuje.

Odchodząca młodość

Religijny kryzys wiary swych dzieci, jaki często boleśnie przeżywają rodzice (wychowawcy), ma swój szerszy kontekst, związany z całym procesem rozwoju i wychowania. Najczęściej odrzucenie wiary religijnej jest jedynie jednym z wielu symptomów okresu dorastania i gwałtownie zmieniającej się relacji wychowawcy – wychowankowie. Zanim podejmiemy rozważania dotyczące reakcji wychowawców na odrzucenie wiary, warto przypomnieć sobie ogólną dynamikę odniesień wychowawczych, zwłaszcza w okresie dorastania.

Wobec wychowawców na każdym etapie stawiane są wysokie wymagania. W różnych momentach życia przychodzi im zmierzyć się z wyzwaniami, które wydają się ich przekraczać, a nawet podważają cały dotychczasowy wysiłek wkładany w wychowanie. Kiedy dzieci (uczniowie) swymi słowami i zachowaniem zdają się przekazywać informacje, które sprzeczne są z przekazywanymi im dotąd wartościami, wychowawcy mogą reagować skrajnie: od obojętności po nadgorliwość, od złości po obojętność, od lęku po spokój, od samooskarżeń i poczucia winy do agresji. O ile wychowawcy profesjonalni byli i są przygotowywani do takich sytuacji, to dla rodziców takie momenty są szczególnie trudne, przeżywane zawsze w sposób wyjątkowy.

Zerwanie relacji wychowawczych przez dzieci można interpretować na różne sposoby. Dla jednych jest to koniec wychowania, a więc przekazywania określonych wartości, natomiast dla innych jest to konieczny etap wychowania – radykalne „przejęcie sterów swego życia”, podjęcie odpowiedzialności za nie, przejście z heteronomii do autonomii, odejście od wychowania i podjęcie trudu samowychowania.

Każda rodzina wchodzi w pewien krytyczny czas, kiedy dzieci zaczynają coraz częściej samodzielnie podejmować różne decyzje. Generalnie zadaniem rodziców w okresie dorastania ich dzieci powinno być udzielanie coraz większej swobody, przy jednoczesnym uczeniu odpowiedzialności za swoje słowa i czyny. Rodzice muszą wzmacniać poczucie samowystarczalności nastolatka, jego pewność, że może on rzeczywiście zatroszczyć się o siebie. Zarówno rodzice jak i dzieci muszą nauczyć się układów bardziej partnerskich, budowanych na wolności i wzajemnym zaufaniu, otwartości i gotowości do pomocy. Rodzice powinni pamiętać, że, chociaż młodzi zbliżają się do dorosłości, ich potrzeby emocjonalne niewiele zmieniły się od czasów dzieciństwa. Nawet na tym etapie potrzebują pewności, że są kochani, że rodzice są zawsze do ich dyspozycji i zrobią wszystko, co tylko będą mogli, dla ich dobra. Niezależnie od etapu rozwojowego podstawowym obowiązkiem rodziców wobec dzieci jest stworzenie im kochającego i szczęśliwego domu. Nastolatek potrzebuje rodziców, by go przygotowali i pomogli wykonać niebezpieczny krok w dorosłe życie. Przejście w dorosłość powinno być stopniowym procesem „odłączania się”, do którego rodzice muszą przygotować swoje dzieci. J. Dobson pisał kiedyś: „Jeżeli coś kochasz, uwolnij to. Jeżeli powróci do ciebie jest twoje, jeżeli nie powróci, to nigdy w ogóle twoje nie było” [2].

W okresie dorastania głównym zadaniem jest zakończenie procesu indywidualizacji, które wyraża się w określeniu własnej, szeroko pojmowanej tożsamości: psychologicznej, psychoseksualnej, interakcyjnej, społecznej, ustalenie własnego systemu wartości zdefiniowanie własnych celów życiowych. Osiągnięcie tego jest trudne zarówno dla dziecka, jak i jego rodziców [3].

Wychowawcy, a szczególnie rodzice, różnie reagują na sytuacje, w których dowiadują się o ważnych sprawach dotyczących ich dzieci, np. samodzielny wybór szkoły, kierunku studiów czy zawodu, decyzja o opuszczeniu domu rodzinnego i zamieszkaniu osobno, przynależność do nieakceptowanych przez wychowawców grup rówieśniczych, wybór partnerów życiowych. Wśród tych spraw, które budzą niepokój, a czasem nawet wywołują wyraźny sprzeciw rodziców wierzących, jest moment, kiedy dorastające dzieci wprost przyznają albo pośrednio ukazują, że wiara w Boga nie jest dla nich ważna, że jest w nich wiele wątpliwości i pytań, czasami tak dużo, że odchodzą od religijnych praktyk, a nawet podejmują działania zmierzające w kierunku formalnej apostazji.

Wydawałoby się, że dzieci, wchodząc w dorosłość, w sposób niemal automatyczny przejmą styl myślenia i wartościowania rodziców, tymczasem w wychowaniu nie ma takiej gwarancji. Często jest właśnie na odwrót. Dorastające dzieci kochających rodziców buntują się wobec tej miłości i kwestionują wiele dotychczas przekazywanych treści, także dotyczących religijnej wiary.

Wobec kryzysu wiary młodych

Toczące się na internetowych forach dyskusje ukazują, jak współcześnie wiele jest przyczyn takich religijnych odejść młodych ludzi. W rodzinach, w których wiara traktowana jest poważnie, dzieci często odczuwają (zbyt) silną presję, ich „ucieczka od Boga” jest reakcją na swoistą „pobożność na siłę”. Nie chcą w swoim życiu długich modlitw, negatywnie reagują na propozycje wyjazdu na rekolekcje, mimo wcześniejszych doświadczeń porzucają praktyki prowadzące do rozwoju wiary. Występuje swoisty paradoks: religijne zaangażowanie rodziców osłabia wiarę ich dzieci. Młody człowiek, który od samego początku wychowywany był religijnie, może na pewnym etapie swego rozwoju odczuwać swoisty bunt, może pragnąć odejścia od Boga i wiary, od rodziców i ich przekonań, aby odnaleźć siebie, odkryć, kim jest naprawdę. Takie odejście łączy się z gwałtownym pragnieniem poznania i potwierdzenia własnej tożsamości. Z kolei w rodzinach, w których religijność jest jedynie czymś zewnętrznym i powierzchownym, brak świadectwa wiary ze strony rodziców, dość szybko staje się zachętą do podważenia jej roli i marginalizowania Boga w życiu. Niekiedy przyczyną osłabienia, a nawet zarzucenia wiary jest wiele sytuacji duszpasterskich i katechetycznych, jak np. infantylizm nabożeństw dla dzieci czy zbyt powierzchowne, odległe od życia nauczanie religijne lub słabe przygotowanie niektórych katechetów do swej pracy, ich brak zaangażowania i obojętność wobec wychowanków. Silny w okresie dorastania wpływ rówieśników często jest związany z powtarzaniem i nagłaśnianiem informacji medialnych, które wykorzystują nastroje antyreligijne czy antykościelne [4]. Preferowany w mediach styl życia, promujący wartości oparte o hedonizm, konsumpcjonizm czy relatywizm, staje się dla wielu młodych ludzi zbyt dużą pokusą wobec wymagań, jakie płyną z wiary.

W sytuacjach, kiedy dorastający wyraźnie kwestionują wiarę w Boga, wychowawcy muszą mieć świadomość, że ten kryzys wiary, choć jest doświadczeniem trudnym, nie jest jednak dramatem. Trzeba uważać na zbyt szybkie wyjaśnienia, dostrzegając, jak wiele różnych spraw może być ze sobą powiązanych na zasadzie przyczyny i skutku.

Na pytanie: „Co robić w takim kryzysie wiary?” – nie ma jednoznacznej i uniwersalnej odpowiedzi. Pamiętając o ewangelicznej przypowieści i mając jednocześnie świadomość wiary jako Bożego daru, na pewno trzeba podkreślić, by nie odbierać młodym wolności. W takiej sytuacji wychowawca/rodzic sam odkrywa czy swą rolę sprowadza do „więziennego dozorcy”, czy też – mimo wewnętrznych zmagań – potrafi otworzyć swą dłoń i pozwolić bliskiej osobie, by odeszła. Warto w tym miejscu przypomnieć, że od Jezusa ludzie także odchodzili, a On pozwalał im odejść (bogaty młodzieniec (por. Mt 19,22); odejście słuchaczy, dla których trudne były słowa Jezusa o Chlebie żywym i pytanie wobec uczniów: „Czy i wy chcecie odejść?” (por. J 6,60-69).

Doświadczenie własnej niewiary lub też możliwości niewiary jest ważne w życiu młodego człowieka przede wszystkim dla niego samego. Daje mu okazję do odkrycia, że wiara jest zaproszeniem, a nie przymusem czy jakimś jedynie zewnętrznym przekazem. Każdy staje przed wolnym wyborem – ważną decyzją, którą musi podjąć w swym życiu: „Wierzyć czy nie wierzyć?”. Wiara, choć jest Bożym darem – łaską (por. KKK 153), jest jednocześnie „aktem ludzkim” – zadaniem (por. KKK 154-155), jest wolnym opowiedzeniem się za obecnością Boga we własnym życiu, „osobowym przylgnięciem człowieka do Boga” i „dobrowolnym uznaniem całej prawdy” (KKK 150).

Dla wielu współczesnych młodych ludzi jest to zadanie bardzo trudne. Na pewno w takich sytuacjach, kiedy nasi wychowankowie odchodzą od Boga, warto rozmawiać. Warto szukać przyczyn „niewiary”, ale może jeszcze bardziej odkrywać wartość własnej wiary. Ważne jest, by te dyskusje były dzieleniem się własnymi przekonaniami i doświadczeniami, a nie manipulacją – ukrytym i podstępnie realizowanym pragnieniem, by młody człowiek przyjął nasze stanowisko. Jak przypominają specjaliści od komunikacji w takich, nierzadko trudnych, rozmowach należy posługiwać się komunikatami „ja”, mówiąc o swoich odczuciach i przeżyciach, jednocześnie unikając groźby czy emocjonalnego szantażu.

Wolność wyboru także tutaj nie może być ograniczona. Takie rozmowy są dowodem dobrych relacji wychowawczych. Szanując wolny wybór młodego człowieka, warto z nim podejmować rozmowy dotyczące wartości i norm moralnych. Dla wielu jest to bowiem swoista „próba” wiary – negacja Boga jest konsekwencją zanegowania Jego przekazań. Jak przypomina o. J. Salij: „najgroźniejszym niszczycielem wiary jest grzech”. Pomagając ludziom młodym w odkrywaniu wartości wiary, warto powoływać się na zdanie-przestrogę, które usłyszał kiedyś ten znany dominikanin: „Tylko nie próbuj na konto tych wątpliwości omijać którekolwiek z Bożych przykazań!” [5].

W rozmowach z młodymi na tak delikatne tematy należy zachować dużo ciepła i cierpliwości. Uważać na słowa i pamiętać, że w tych dyskusjach nie ma zwycięzców. Komunikacja wiary powinna być nastawiona na zwycięstwo prawdy, a nie na klęskę którejś ze stron. Nie chodzi o jałową krytykę Kościoła, ale o wspólne szukanie odpowiedzi o własne w nim miejsce. Nie chodzi o oskarżanie o wszystko Boga, ale odkrywanie dobra, które od Niego mamy. Nie jest to łatwy dialog wychowawczy, ale na pewno warto go podejmować. Sytuacje, w których wychowankowie/dzieci podważają sens wiary, zawsze są dobrą okazją do tego, by dać świadectwo własnej, żywej wiary. Nie może być tak, że niewierność dzieci pociągnie za sobą niewierność rodziców [6].

Wiara rodziców, która w takiej chwili również poddana jest swoistej próbie, powinna być jeszcze bardziej umocniona. Wyrażona słowami powinna mieć potwierdzenie w codziennym życiu. Zwłaszcza rodzice, którzy swoim oddziaływaniem na co dzień tworzą określoną atmosferę domu, mogą tym bardziej pokazać, że Bóg jest dla nich ważny i chcą przy Nim trwać, mimo że dzieci zdają się od Niego odchodzić. Na marginesie warto przypomnieć, że swoistym sprawdzianem wiary rodziców jest sytuacja wyrażona w pytaniu: „Która z decyzji dziecka byłaby dla mnie trudniejsza, że porzuca ono wiarę czy idzie do zakonu lub seminarium?”. Okazuje się, że dla wielu rodziców uświadomienie sobie takiej alternatywy pociąga za sobą odkrycie, jaka naprawdę jest nasza wiara.

W sytuacji kryzysu wiary wychowanków zawsze warto zachować spokój. Potraktować ten czas jako okazję do jeszcze intensywniejszego własnego rozwoju duchowego, swej relacji z Bogiem. Wiara karmi się słowem Bożym, umacnia w modlitwie (także za swych bliskich), wyraża w określonych słowach i uczynkach. Kiedy dzieci odchodzą od Boga, trzeba się za nich modlić. Właśnie wtedy potrzebują oni modlitwy swych najbliższych, osób, które chcą im dać to, co w życiu najważniejsze.

Zanim odejdą

Odwołując się jeszcze do ewangelicznej przypowieści, warto zwrócić uwagę na jeden, istotny szczegół. Sytuacja odejścia od Boga, „wyjścia z domu”, jest pewnym momentem w czasie. Zanim jednak on zaistniał, zanim trzeba było podjąć pewne „działania terapeutyczne”, było dużo czasu na wychowanie. W tym miejscu raz jeszcze warto przypomnieć, jak wielkie znaczenie ma cała „profilaktyka” albo „prewencja”, czyli właściwe wychowanie religijne.

Zanim dojdzie do sytuacji kryzysowych warto tworzyć dużo wcześniej – w odpowiednim czasie pozytywne doświadczenia wiary, łączyć teorię z praktyką życia, wyjaśnienia z modlitwą, modlitwę z postanowieniami i właściwym działaniem. Nie wolno ulegać rozpowszechnianemu dziś poglądowi, że „dzieci same się wychowają”, także pod względem religijnym. Natura nie znosi pustki. Im wcześniej z oddziaływań na dzieci wycofują się wychowawcy, tym szybciej docierają tam manipulatorzy, którzy wykorzystają słabe punkty młodych.

Zanim od Ojca odszedł marnotrawny syn, ten mądry Rodzic uczynił coś bardzo ważnego – we właściwym czasie dał synowi doświadczenie domu. W trudnej, a nawet można stwierdzić – w beznadziejnej sytuacji, w jakiej znalazł się ewangeliczny uciekinier, pozostało w jego sercu coś istotnego – pamiętał o domu swego Ojca, o tym, że ktoś na niego czeka, że ma dokąd wrócić.

Wychowanie religijne rozpoczyna się dużo wcześniej nim nastąpi konieczność prowadzenia rozmów na poważne tematy dotyczące odejść od wiary. Rodzice katoliccy są wielokrotnie zachęcani, by podjęli odpowiedzialność za wychowanie religijne. W momencie ślubu przyjmują zobowiązanie, by przyjąć i po katolicku wychować dzieci, którymi ich Bóg obdarzy. W decyzji o chrzcie swych dzieci, kiedy swoją wiarą niejako „przynoszą” dzieci do Kościoła, ponownie zostaje im przypomniane, że ich przywilejem i obowiązkiem jest troska o rozwój wiary ich dzieci.

Warto, by wychowawcy mieli świadomość, dlaczego chcą przekazywać wiarę dzieciom/uczniom, na ile wychowanie religijne jest następstwem pewnego społecznego przymusu („bo co inni powiedzą?”), skutkiem jakiejś postawy magicznej („na wszelki wypadek, aby nic złego się nie działo, aby zdrowo się rozwijało”) czy – jak powinno być – owocem własnej wiary i przekonania, że wiara w Boga jest czymś wartościowym, co warto zostawić najbliższym. Wychowanie religijne dokonuje się od pierwszych chwil życia dziecka [7] – od modlitwy za nie jeszcze przed narodzeniem, od bliskości i przytuleń w wieku niemowlęcym, przez rozmowy ujawniające naturalną ciekawość dziecka i niekończące się odpowiedzi na dziecięce pytania „dlaczego?”, dalej – przez współpracę rodziców z katechetami i duszpasterzami w czasie, kiedy uczęszcza ono na lekcje religii i przygotowuje się do przyjęcia sakramentów. W okresie dorastania ważna jest możliwość oraz zachęta ze strony wychowawców do zaangażowania się w grupy rówieśnicze, także o charakterze religijnym. Młody człowiek powinien doświadczyć, że wiara nie jest tylko rzeczywistością przejętą od najbliższych, zwłaszcza rodziców, ale czymś ciągle aktualnym i ważnym w jego życiu osobistym, a także w relacjach z innymi. Na tym etapie znaczącą rolę ma spotkanie z żywym słowem Bożym – przez lekturę i medytację Pisma Świętego, a także przez odkrywanie ważnych źródeł wiary Kościoła: Katechizmu Kościoła katolickiego i katechizmu młodych – Youcat. Wychowanie religijne obejmuje de facto całe życie człowieka. W okresie dzieciństwa i dorastania niezwykle ważne zadanie spoczywa na rodzicach i wszystkich innych wychowawcach, którym zależy na integralnym rozwoju ludzi młodych.

Wszystkie „instytucjonalne” działania powinny być dopełnieniem codziennej rodzinnej atmosfery, na którą oprócz dobrych wzajemnych odniesień rodziców i dzieci składają się także wspólne modlitwy, rozmowy na tematy religijne, lektura książek duchowych czy pogłębianie wiedzy religijnej przez czytanie czasopism religijnych i oglądanie programów poświęconych wierze. Atmosfera religijna rodzinnego domu jest czymś niezwykle ważnym – pozwala odkrywać i przeżywać wiarę w codzienności: od widocznych symboli religijnych przez zwyczaje religijne, wspólne przeżywanie niedziel i świąt, aż po różne religijne gesty (np. krzyżyk na czole) czy post piątkowy. W prostych symbolach i gestach obecnych w życiu rodzinnym dziecko odkrywa Boga jako kogoś bliskiego, kto jest doświadczany przez miłość i troskę najbliższych, w którym odnajduje odpowiedzi na życiowe pytania, który jest i działa, kocha i uczy miłości. Takie doświadczenie jest dla ludzi młodych ważnym punktem odniesienia w życiu. Nawet jeśli pojawią się wątpliwości, kiedy przyjdzie czas „próby wiary”, kiedy pokusy zwyciężą, a wolność zda się być ważniejszą od miłości i wiary, w sercu i w pamięci pozostanie doświadczenie, na którym będzie można budować swe życie od początku.

W jednym z pięknych określeń wychowania jako „obdarowywania dzieci korzeniami i skrzydłami” zawarta jest ważna myśl: wychowawcy muszą dać wychowankom doświadczenie zakorzeniania w istotnych wartościach, którymi sami żyją, i okazję do wzrastania, do przeżywania własnego życia według własnych pragnień. W świecie, który głosi relatywizm i lekceważy wiele tradycyjnych norm postępowania, młodzi ludzie powinni znaleźć w wychowaniu, także religijnym, takie zasady, na których będą mogli mocno oprzeć swoje życie. Te „korzenie” silnie łączą się z wiarą, otwierają na Boga i jego obecność w życiu codziennym.

Jednocześnie istotnym zadaniem wychowawców jest przekazanie, że każda wartość łączy się z dobrym wykorzystaniem daru wolności. „Skrzydła” pozwalają każdemu unieść się wzwyż, rozwijać swe pragnienia, przekraczać swoje słabości i realizować swe ideały. Rodzice i inni wychowawcy swoją otwartą postawą mogą nauczyć młodych wolności, która potrafi wybrać to, co dobre, piękne i prawdziwe, co prowadzi ku Bogu i ludziom. Tylko w wolności może człowiek w pełni przeżywać swe człowieczeństwo, podejmując zaproszenie do wiary i do miłości. Ku takiej wolności wyswobodził nas Chrystus (Ga 5,1).

---------------------------------------------

[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2019/10/jak-stopniowo-odchodziem-od-wiary.html (Mam na ten temat przygotowane jeszcze dwa długie teksty. Pierwszy traktuje o tym jak odszedłem od wiary a drugi jak do niej powróciłem, ale one raczej nie nadają się na ich przedstawienie w formie blogowej a raczej publicystycznej. Poza tym muszę do ich opublikowania jeszcze dojrzeć)

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

piątek, 26 czerwca 2020

Czy warto być totalnym antypisowcem i antydudą? Co w zamian?

To już mój ostatni post dotyczący wyborów. Oddaję jednak jego ramy wypowiedzi K. Karonia, którego trudno posądzać o pisowski fanatyzm. Jego konstatacje są na tyle zbieżne z moimi, że postanowiłem zaproponować, aby  Państwo poświęcili tę godzinkę, aby posłuchać, co ma do powiedzenia.


https://www.youtube.com/watch?v=vuqk1ecYzzo

Mam nadzieję, że wypowiedzi K. Karonia dadzą do myślenia tym, którzy - nawet w dobrej wierze i z polskiego punktu widzenia - reprezentują postawę skrajnie negatywną wobec A. Dudy i PiS-u. Ze zrozumiałych względów dotyczy to wyborców K. Bosaka i zwolenników Konfederacji. Czy w imię bieżączki politycznej i nienawiści do A. Dudy chcą ewentualnego zwycięstwa R. Trzaskowskiego? I to ma być ta zamiana pierwszej osoby w państwie? Jeżeli tak miałoby się stać to przyszłość Polski widzę w czarnych barwach i również w takich barwach widzę przyszłość Konfederacji.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Budujmy naszą Polskę z A. Dudą!


Moim subiektywnym zdaniem tak naprawdę w wielu obszarach sytuacja przedwyborcza jest niemal identyczna jak pięć lata temu: w 2015 roku chcieliśmy zmiany wewnętrznego układu politycznego i dojścia do władzy PiS (ZP) i A. Dudy jako prezydenta. Wtedy się udało a dziś walczymy o to, żeby przedłużyć kadencję obecnego prezydenta, która będzie nieodwracalnym już ugruntowaniem zmian zapoczątkowanych przez rządy PiS-u (ZP) obecnej kadencji przy dużym wsparciu A. Dudy. I ta symbioza rząd-prezydent gwarantuje dokończenie zmian i zbudowanie do końca fundamentów odbudowy i rozwoju naszej Ojczyzny. 

I właśnie o to pojutrze przy urnach będziemy walczyli: aby czasem nie dopuścić z powrotem do władzy PO, bowiem tak naprawdę w przypadku wygrania wyborów przez R. Trzaskowskiego mielibyśmy czas "wypalania gorącym żelazem" wszystkiego, co dotychczas dobrego dla Polski zrobił PiS i prezydent A. Duda. Wszystkie reformy PiS-u, których promotorem i nierzadko inicjatorem był A. Duda mogą jeszcze być cofnięte przez nowego prezydenta i ewentualnie nowy rząd, bo pozostało jeszcze wiele do zrobienia a cztery czy pięć lat to za mało, aby przebudować całkowicie Polskę i uwolnić się od spuścizny III RP, czyli PRL-bis. Poza tym ostatnie pięć lat udowodniło ogromne pokłady "antypisizmu" u totalnej opozycji i będą zapewne chcieli - w przypadku objęcia ponownie rządów - wyeliminować zdobycze PiS-u (ZP) a w najlepszym razie R. Trzaskowski doprowadziłby do paraliżu ustrojowego i decyzyjnego państwa, co skutkować mogłoby upadkiem rządu i przedterminowymi wyborami parlamentarnymi. .

A tego powrotu do Polski czasów PO-PSL ja i zapewne zdecydowanie większość Polaków zapewne nie chce a jak te rządy wyglądały pisałem wielokrotnie więc nie ma sensu szczegółowego powtarzania moich spostrzeżeń za wyjątkiem krótkiego podsumowania.

"Owe rządy gospodarczo były dla Polski katastrofą. Ogromny wzrost długu publicznego i zadłużenia zagranicznego, złodziejska luka VAT-owska, wzrost bezrobocia i deficytu budżetowego, obniżanie się konkurencyjności i innowacyjności polskich przedsiębiorstw, pauperyzacja polskiego społeczeństwa, upadek resztek polskiego przemysłu (np. stoczniowego), wyprzedaż majątku narodowego, masowe bankructwa firm (w tym tych, które zaangażowały się w budowę dróg i stadionów na Euro 2012), utracone korzyści w postaci niewykorzystanych środków unijnych oraz zła  ich alokacja a także wysokie koszty inwestycji, niepotrzebne ponoszenie kosztów ratowania strefy Euro, onegdaj dopuszczenie do spekulacji na polskim złotym i oferowania przez instytucje finansowe polskim firmom asymetrycznych opcji walutowych, różnorodne afery (marszałkowa, hazardowa, Amber Gold, taśmowa i inne) czy niekorzystna dla Polski umowa gazowa z Rosją i podpisanie skrajnie niekorzystnego dla Polski pakietu redukcji emisji CO2  ... to tylko niektóre przejawy owej degradacji ekonomiczno-gospodarczej Polski. Ale rządy D. Tuska i E. Kopacz były też upadkiem etyczno-moralnym całego polskiego społeczeństwa a w szczególności drastyczną dalszą degrengoladą ówcześnie rządzących".

Nadchodzi więc czas, abyśmy naszą chęć obrony dotychczasowej propolskiej polityki potwierdzili przy urnach wyborczych!

Nadchodzi czas abyśmy odpowiedzieli sobie na pytania:  Czy chcemy dalej budować Polskę niepodległą i suwerenną oraz silną w Europie oraz na świecie czy też zwasalizowaną, słabą i uzależnioną całkowicie od UE (Niemiec) i Rosji? Czy chcemy powrotu "do koryta" złodziei, zdrajców, mafijnych i antypolskich kreatur chcących rozbić Polskę od wewnątrz i od zewnątrz? Czy chcemy dalej budować Polskę naszych marzeń czy już nie? Czy chcemy zachować zdobycze rządów PiS-u (też socjalne, ale i gospodarcze), które firmował prezydent A. Duda czy też pozwolić, aby PO-KO cofnęło te zdobycze i powróciło do tego "aby było tak jak było", czego chce R. Trzaskowski? Czy chcemy, aby prezydentem został młodszy i cwańszy klon B. Komorowskiego?

Sądzę, że odpowiedzi na powyższe pytania są tak proste, że każdy Polak wie jak na nie odpowiedzieć.

Ale te odpowiedzi musimy dać przy urnach 28.06.2020 roku. Nie wystarczy, że tak myślimy, musimy to sobie i innym udowodnić oddając swój głos na prezydenta A. Dudę. Sondaże nie wygrywają, wygrywają ludzie głosując. Idźmy więc do urn i głosujmy a wtedy będzie wszystko dobrze. Jeżeli zaś pozostaniemy w domu, to możemy się obudzić w niedzielę wieczorem z ogromnym kacem moralnym, czego Polsce i nam wszystkim nie życzę. 

Pamiętajmy też, że gdy Polską będą rządzić dalej prawi i przyzwoici ludzie, to my sami zwykli Polacy - mając takie wzory i autorytety - będziemy stawać się lepsi, uczciwsi, mądrzejsi i prawi. Będziemy coraz bardziej wartościowymi, wzajemnie się szanującymi ludźmi. A jeżeli tacy będziemy i będziemy się szanować to tak będziemy postrzegani i szanowani w Europie i na świecie.

Naprawdę! Polskę naszych marzeń jesteśmy w stanie zbudować i - mam - nadzieję - że będziemy budować ją dalej! Razem z prezydentem A. Dudą. 

P.S.
Wedle długoterminowych prognoz pogody w niedzielę ma być słonecznie i ciepło. To naprawdę dobra wiadomość, bo głosowanie można połączyć ze spacerem w ten niedzielny dzień. Wiem, że pogoda nie powinna mieć znaczenia, ale zawsze to inaczej niż jakby było zimno i lało niemiłosiernie.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

czwartek, 25 czerwca 2020

Czas się określić!

Kończy się kampania wyborcza. 28 czerwca 2020 roku zagłosujemy w wyborach prezydenckich i wybierzemy na kolejne 5 LAT prezydenta Polski. 

Pamiętajmy! Na 5 LAT i dlatego warto sobie postawić pytania. Jaką chcemy aby Polska była w roku 2025 i czyją ta Polska ma być i czy w ogóle wtedy jeszcze Polska Polską będzie? Czy chcemy Polski coraz zasobniejszej i bezpieczniejszej oraz wolnej, czy Polski jaką obserwowaliśmy przez 8 LAT rządów PO-PSL  i 5 LAT rządów B. Komorowskiego? 

Czas więc się określić na kogo będziemy głosować i na jaką Polskę w perspektywie tych 5 lat, ale też i wielu następnych. Bo te wybory są tak naprawdę wyborami cywilizacyjnymi: albo wybierzemy cywilizację łacińską, chrześcijańską albo cywilizację postkomunistyczną, cywilizację demoliberalną niosącą nam niszczenie rodzin, naszej własności, naszego państwa narodowego i odbierającą nam Boga. 

Mamy więc wybór pomiędzy Polską a jej uwiądem i nawet brakiem i w takiej sytuacji nie ma innego wyboru jak wybór A. Dudy. To jest moja deklaracja i tak będę głosował, zarówno w pierwszej, jak i ewentualnej drugiej turze. 

Taki wybór jest naszą strategiczną racją stanu. I nie ma co wybrzydzać i zżymać się oraz wynajdować negatywy w dotychczasowych działaniach i postawach naszego prezydenta. Takie były i nikt nie mówi, że te pięć lat jego prezydentury były li tylko usłane różami. Popełniał błędy, ale dziś nie jest czas skupiać się na nich, podobnie nie ma sensu kolejny raz wymieniać zalet i dobrych dla Polski posunięć prezydenta A. Dudy. 

Dziś musimy wybrać tego, który gwarantuje nam dumę z Polski, godność życia, szacunek innych, zachowanie naszych tradycji, języka, wiary, naszych bogactw naturalnych i polskich aktywów. Kogoś kto ma wizję rozwoju gospodarczego  Polski, ale też wizję rozwoju i bogacenia się Polaków. Kogoś kto jest odpowiedzialny, wiarygodny i spełniający dane przez siebie słowo. A takim jest na pewno A. Duda. Czy mógł zrobić więcej? Może tak, ale trzeba przyznać, że okres ostatnich pięciu lat jest dla Polski najlepszy od 1989 roku. Przypadek? Wątpię.... Przypomnijmy sobie 5 lat prezydentury B. Komorowskiego a R. Trzaskowski to ten sam garnitur polityka, może tylko cwańszy. lepiej wykształcony i młodszy od niego. 

Czy faktycznie prezydent A. Duda jest warty naszego głosu? Aby się o tym przekonać wystarczy sobie przedzielić kartkę papieru na cztery i porównywać wady i zalety kandydatów, szczególnie tych, którzy mają szansę na ewentualną drugą turę. Ale i przed pierwszą taki eksperyment można przeprowadzić. Ile plusów a ile minusów - ze względu na nasze preferencje - będziemy mogli sobie napisać przy każdym kandydacie? Oczywiście mówię tu o wyborcach, którzy myślą po polsku i mają obowiązki polskie. Inni mnie nie interesują, chociaż może trochę... bo przecież wielu wyborców PO-KO, Lewicy, PSL-u zostało tak odmóżdżonych, że trzeba nieraz i do nich docierać - mając nadzieję, że choć jakieś jednostki potrafimy wyciągnąć z antypolskiej matni zła. 

Na mojej kartce papieru A. Duda ma najwięcej plusów i one przeważają zdecydowanie nad minusami i te plusy też przewyższają liczbowo plusy innych kandydatów. Stąd dam mu mój głos wierząc, że go nie zmarnuje. Nie oznacza to jednak, że gdy będzie odchodził od moich poglądów i preferowanych przeze mnie działań nie będę go krytykował, ale na dziś dobro Polski wymaga, aby prezydent A. Duda dalej sprawował swą funkcję. Wiemy czego należy się po nim spodziewać a pozytywy jego prezydentury przeważają nad negatywami. Wybór np. R. Trzaskowskiego byłby dla Polski fatalny i nie wyobrażam sobie, że ktoś o polskiej duszy mógłby na niego zagłosować.

I w tym miejscu kilka słów do Konfederacji i jej wyborców, bo myślę, że pod względem wartości i długookresowych celów dla Polski, tak wiele mnie z nimi nie dzieli.  

Chciałbym, aby wyborcy K. Bosaka - w przypadku gdy nie dostanie się do II tury - w tej II turze zagłosowali na A. Dudę. Tylko on daje im szansę na swobodny rozwój ich partii. R. Trzaskowski tego im nie gwarantuje a wprost przeciwnie - będzie Konfederację zwalczał z ideowego lewackiego oglądu rzeczywistości. W czarnych barwach widzę rozwój Konfederacji gdyby wybory wygrał R. Trzaskowski. Naprawdę warto, aby zwolennicy K. Bosaka o tym pomyśleli. Warto odłożyć animozje na później. 

Ponadto trudno mi sobie wyobrazić wyborcę Konfederacji głosującego na tęczowego, promującego ideologię LGBTQ+ i antynarodowego kandydata jakim jest R. Trzaskowski. Z niedowierzaniem nieraz słyszę, że co niektórzy Konfederaci dopuszczają taką możliwość. 

Kochani, czy Wam naprawdę ten antypisizm i antydudaizm już zupełnie przesłonił realną rzeczywistość? Czy ze względu na krótkookresowe obrażanie się na PiS i na A. Dudę chcecie, aby Polska dostała się w łapska takiego człowieka? Ideowo i pod względem wartości różnicie się przecież radykalnie od idei i wartości wyznawanych przez R. Trzaskowskiego. Czy Wy tego nie widzicie? Jeżeli nie... to ręce i szczęka opadają, naprawdę. Jest jeszcze czas na opamiętanie. 

Szanuję Wasz wybór w pierwszej turze, choć będę głosował inaczej. Macie swoje argumenty i wiele z nich jest słusznych, ale niestety K. Bosak nie ma na dzisiaj szans na dostanie się do II tury. Najprawdopodobniej dojdzie do rywalizacji A. Duda vs. R. Trzaskowski a wtedy będą się liczyły każde głosy i żadne honorowe wyjście w postaci nie pójścia przez Was na wybory lub oddanie głosu nieważnego nie będzie Was usprawiedliwiało - bo w ten sposób tak naprawdę głosujecie na R. Trzaskowskiego przybliżając go do prezydentury. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

środa, 24 czerwca 2020

Wyborczy apel do Polaków, wszystkich Polaków!

Apeluję do wszystkich! 

Idźmy na te wybory i zabierzmy rodzinę i znajomych. Żebyśmy później po prostu nie żałowali, iż nie chcieliśmy  mieć wpływu na naszą teraźniejszość i przyszłość, bo teraz naprawdę ważą się losy nas samych i naszego kraju.

Nasz pojedynczy głos jest jak kartka A4: jest tak lekka, że nie czujemy jej ciężaru, ale cała ryza tych kartek jest już ciężka... Utwórzmy więc z naszych pojedynczych głosów te ryzy, niezależnie na kogo zagłosujemy.

Pokonajmy swoje zniechęcenie i niewiarę w sens głosowania i zagłosujmy... może po raz pierwszy lub po wielu latach... Naprawdę warto się przełamać i jeszcze raz utwierdzić się, że my-Polacy kochamy demokrację i umiłowanie wolności. Posiadamy swoją godność a wybory niech staną się naszym prawem i naszym obowiązkiem.

Akt oddania głosu przynależny wszystkim obywatelom posiadającym czynne prawo wyborcze (a więc niemal wszystkim dorosłym obywatelom) jest kwintesencją demokracji, jest jej największym osiągnięciem.

Tego jednego czerwcowego dnia każdy z nas zdecyduje nie tylko o przyszłości własnej, ale też o losach swoich najbliższych i całego kraju... zdecyduje o kolejnych latach życia swojego dziecka, matki, ojca, przyjaciela i wszystkich mieszkańców w kraju i za granicą... zdecyduje o Polsce i Polakach, zdecyduje o przetrwaniu i rozwoju naszej Ojczyzny.

Oddając ważny głos stajemy się najważniejszą osobą w państwie... jesteśmy prezydentem, premierem, całym senatem i sejmem, wojewodą, burmistrzem, wójtem, sołtysem... Każdy z nas ma możliwość zdecydować o sobie i innych. Może być prezesem i dyrektorem wszystkich rządzących w Polsce... wszak wybieramy tak naprawdę naszego prezydenta, reprezentanta nas wszystkich i to na 5 lat!, 5 lat!

Warto znów zdać sobie sprawę z prostego faktu: akt wyborczy jest naszym indywidualnym wyborem, ale i naszym obowiązkiem! Naszą indywidualną decyzją - wynikającą tylko z naszej woli, naszych przemyśleń, prezentowanych i wyznawanych przez nas wartości, idei i poglądów. To nasz wybór a nie innych!

Każdy z nas jest godzien własnej indywidualności i ma prawo podejmować decyzje indywidualnie a nie stadnie... więc również naszej decyzji dotyczącej naszej przyszłości i przyszłości naszych bliskich winniśmy nadać indywidualne cechy wynikające z naszego wnętrza, nas samych.

Suma tych naszych indywidualnych wyborów, ich jakości... da w konsekwencji określony wynik wyborczy... Nasz oddany głos w wyborach zdecyduje więc o tym jak będziemy rządzeni i jak będziemy żyć w naszym kraju, naszej Ojczyźnie...

To na kogo głosujemy określa przecież nas samych, to kim jesteśmy i za kogo się uważamy lub chcielibyśmy aby inni nas za takich uważali. To na kogo głosujemy mówi wszystko o naszej osobowości, naszych wartościach, o nas jako  o ludziach indywidualnie. Oceniając nasz wybór inni oceniają nas, oceniają nas nasi najbliżsi, znajomi, nasze dzieci, wnuki...

Pamiętajmy więc, że nasz wybór określa nas samych a decyduje nie tylko o naszym losie... Dokonując wyboru zajrzyjmy więc we własne, polskie wnętrze, dokonajmy go indywidualnie i zgodnie z własnym sumieniem... postarajmy się go przemyśleć i wybrać racjonalnie, dla naszego i innych dobra wspólnego, dla naszej i naszych najbliższych lepszej przyszłości, dla przyszłości naszej Polski i Polaków...

Zagłosujmy więc gremialnie i wybierzmy w najbliższych wyborach polskiego prezydenta.

Zwracam się do Was w poczuciu wiary, że tak naprawdę - niezależnie od Waszych przekonań politycznych i wyznawanych idei -  gdzieś tam w środku jednak najważniejszymi dla Was są i zawsze były: dobro Polski i Polaków. Zwracam się do Was w poczuciu wewnętrznej troski o przyszłość naszego państwa, o przyszłość kolejnych pokoleń Polaków, moich i Waszych dzieci i wnuków.

Zwracam się do Was przypominając 1050 letnią historię Polski. Polski, która nigdy nie pozwoliła na własne zniewolenie. Polski, która oparła się Niemcom i Sowietom. Oprała się zdrajcom i tych zdrajców odpowiednio ukarała. Polski, która walczyła z barbarzyńskim islamizmem, nazizmem i komunizmem. Polski, która zawsze była i chciała być wolna, suwerenna i niepodległa.

Nasz naród i nasze Państwo przeszło przez wieki wiele traumatycznych przeżyć: chociażby zabory, gehennę faszyzmu, wojennego komunizmu aż po lata komunistycznego i obcego zniewolenia oraz wyniszczającej nas bankierskiej, demoliberalnej i antypolskiej III RP.

Pomimo tego, że wielu chciało Nas zniszczyć i wymazać z mapy państw świata to zawsze z dumą powstawaliśmy udowadniając, że Polska i polskość jest niezniszczalna historycznie.

Mamy - jako Naród - swoje wady i przywary, bywamy nieraz śmieszni i groteskowi. Ale w sytuacji zagrożenia naszej tożsamości narodowej i państwowej zawsze okazywaliśmy się bohaterami. Dzięki temu nawet po 123 latach rusyfikacji i germanizacji, po latach II wojny światowej i reżimu komunistycznego, po wymordowaniu przez hitlerowców i komunistów najznamienitszych dzieci naszego narodu... nigdy nie staliśmy się pokorni i bezwolni wobec obcych i nienawidzących nas wrogów wewnętrznych i zewnętrznych. To są nasi wrogowie a wrogów trzeba obnażać i napiętnować. Trzeba z nimi walczyć w imię naszej wolności i niepodległości!

Tylko w Polsce mógł powstać ruch I Solidarności, tylko Polska mogła dać światu Jana Pawła II, tylko Polska jako społeczeństwo mogła de facto obalić po 40 latach komunizm! Nasze umiłowanie wolności, tolerancji i chrześcijańskiej oraz tej zwykłej ludzkiej przyzwoitości towarzyszy nam od wieków. Dzięki  tym wartościom nasze państwo, nasza Polska istnieje i funkcjonuje, dzięki temu jesteśmy wśród narodów posiadających własny język, wiarę, własne państwo, własną historię, kulturę, sztukę, tradycję!

Jest mi smutno, że w jakiś sposób wielu z nas zostało wykorzystanych przez obce i wrogie Polsce organizacje, państwa oraz plemiona narodowe. Jest mi smutno, że część z nas dała się wciągnąć do miażdżącej krytyki wszelkich oznak narodowego, polskiego patriotyzmu. Jest mi przykro, że przez swoje działania wielu z nas starało się - nieraz kierując się bezwolnym instynktem stadnym - przekonać Polaków, że patriotyzm jest anachronizmem i śmiesznym absurdem. Tak naprawdę ta nieszczęsna część  z nas była i jest w dalszym ciągu tylko "pionkiem" wykorzystywanym dla zniszczenia naszej polskości i państwowości, naszego domu jakim jest Polska!

Wyrażam ubolewanie, że wielu z nas (w tym ja osobiście) uwierzyło w prawdziwość przełomu roku 1989. Okrągły Stół i ustalenia w Magdalence okazały się - wedle mnie - zdradą narodową i w naszej historii porównywane będą do zdrady - a jakże - targowickiej.  Tak jak musi być oceniane dzisiaj postępowanie kolejnych pokoleń owych zdrajców, kolejnych targowiczan, uważających nas za polskich nic nie wartych gojów i  motłoch.

A ja wierzę w nas, Polaków. Wierzę, że te milionowe tłumy żegnające tragicznie zmarłych w tragedii smoleńskiej były tylko dowodem naszej patriotycznej postawy, podobnie jak budząca się Polska podczas wszystkich Marszów Niepodległości, jak ta Polska odrodzona dzięki ostatnim demokratycznym wyborom. Powiedzieliśmy polskie NIE szubrawcom, przestępcom i antypolakom.

Proszę więc!

Porzućmy własne ambicje i zaszłości. Stańmy się tymi małymi i wielkimi politycznie Mężami Stanu, patriotami, zwykłymi Polakami. Walczmy o Polskę, naszą Polskę niezależnie od naszych poglądów i wyznawanych idei.

Możemy i powinniśmy się wewnętrznie spierać i kłócić. Takie są prawidła demokracji, tolerancji i wolności słowa, za które nasze przeszłe polskie pokolenia oddawały swoje życie. Ale róbmy to we własnym gronie, w gronie Polaków a nie ludzi, którzy chcą nas zniszczyć. Spierajmy się mając w sercu naszą Ojczyznę, Polskę i dobro naszego narodu! Jesteśmy Polakami i mamy obowiązki polskie... nie niemieckie, rosyjskie, brukselskie, amerykańskie, żydowskie! Tylko nasze! Polskie!

Od nas wszystkich zależy dobro naszej Ojczyzny. Wybierzmy więc kogoś, dla którego sprawy Ojczyzny i nas wszystkich są najważniejsze. Zadbajmy o to, aby nasza decyzja była przemyślana i dobra dla Polski.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 22 czerwca 2020

Przepływy elektoratów w II turze wyborów prezydenckich

Jakkolwiek prezydenckie (i nie tylko) sondaże przedwyborcze nie zawsze oddają realne poparcie wyborców dla określonego kandydata to należy je jednak śledzić, ale raczej obserwując trendy a nie konkretne uzyskane w badaniach procenty głosów. Tym bardziej, że większość ośrodków badania opinii określa błąd szacunku na poziomie +-3%. Dotyczy to również oszacowywania wielkości procentowych tzw. przepływu elektoratów w ewentualnej II turze wyborów a te wydają się z jednej strony oczywiste a z drugiej dla wielu mogą być zaskakujące. 

"Wyniki dla kandydatów na prezydenta w sondażu IBRiS dla wp.pl (wskazują), że Andrzej Duda nie ma bezpiecznej przewagi nad głównym konkurentem i nie może być pewny wygranej. Gdyby wybory odbyły się w ostatnią niedzielę, obecna głowa państwa w drugiej turze uzyskałaby 45,6 proc. poparcia, natomiast Trzaskowski - 45,5 proc.

Różnica między politykami w peletonie wyborczym wynosi zatem zaledwie 0,1 p. proc. Z kolei 5,4 proc. badanych nie wie jeszcze, na kogo odda głos w wyborach prezydenckich. IBRiS sprawdził też, jak mogą wyglądać przepływy elektoratów innych kandydatów opozycji, gdyby w dogrywce spotkali się Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski.

Zdecydowanie ci wyborcy popierają polityka Koalicji Obywatelskiej - mowa o grupie 70 proc. wyborców Władysława Kosiniaka-Kamysza z I tury, 97 proc. z bazy Roberta Biedronia, 74 proc. popierających Szymona Hołownię i aż 43 proc. głosujących na Krzysztofa Bosaka.

Z badania IBRiS wynika, że wyborcy opozycji niezbyt chętnie poprą kandydata ubiegającego się o reelekcję. Spośród nich, zaledwie 9 proc. wyborców Kosiniaka-Kamysza z I tury rozważa poparcie dla Andrzeja Dudy, 7 proc. oddających głos na Hołownię, 23 proc. elektoratu Bosaka. Ani jeden wyborca Biedronia nie zagłosuje na prezydenta w drugiej turze"[1]. 

Ktoś może się zastanowić, gdzie ja widzę jakieś zaskoczenie? Dotyczy ono rzecz jasna - oprócz może wyborców PSL - sympatyków i wyborców Konfederacji, którzy nawet w 43% są skłonni w II turze zagłosować na.... R. Trzaskowskiego a jedynie w 23% na A. Dudę. 

R. Trzaskowski to kandydat antykatolicki, zwolennik i piewca ideologii LGBTQ+, przedstawiciel nowej Targowicy o lewackich poglądach, dla którego hasło "Bóg, Honor i Ojczyzna" jest obce. Taka charakterystyka  przyświecających mu w działaniu wartości jest całkowicie sprzeczna z prezentowanym przez Konfederację zespołem wartości nadrzędnych, które są przez nią werbalnie i pisemnie przedstawiane. 

Nie jestem w stanie zrozumieć jak mogłoby jakiemuś zwolennikowi Konfederacji przyjść do głowy, że może poprzeć takiego człowieka. 

Czyżby nienawiść do PiS-u i A. Dudy była ważniejsza niż dbałość o wyznawane wartości? Czy według wyborców Konfederacji, którzy zadeklarowali w II turze głosowanie na R. Trzaskowskiego jest on bardziej przychylny i zbliżony poglądom tego ugrupowania niż A. Duda? Czy to nie jest jakaś hipokryzja? Już lepiej by było, aby wskazali, że nie zagłosują w ogóle niż to, że sprzeniewierzą się swoim ideałom.  

Po przemyśleniu zaś przepływu elektoratu PSL wynoszącego w 70% na R. Trzaskowskiego to w sumie takiej tendencji się  nie dziwię. Gdyby zliczyć wszystkich, którzy czerpią do dziś swoje apanaże w psl-owskich samorządach to faktycznie zebrałoby się tego owe około 70% jego wyborców. 

A inni wyborcy? No cóż... bez komentarza.

[1] https://www.salon24.pl/newsroom/1056554,pierwszy-taki-sondaz-trzaskowski-minimalnie-wygrywa-w-drugiej-turze-duda-musi-uwazac

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

sobota, 20 czerwca 2020

Zagłosujmy na godną Polskę, niepodległą i suwerenną

Czy będzie jeszcze Państwo Polskie jeżeli - nie daj Boże - kandydat PO-KO Rafał Trzaskowski  zyskałaby prezydenturę? Nie! Państwo polskie powoli niknęłoby i stawało się jednym z landów niemieckich lub też zostałoby podporządkowane kondominium niemiecko-rosyjskiemu.

Bo jakież to negatywne konsekwencje dla Polski przyniosłoby jego zwycięstwo? 

Nastąpiłoby załamanie ustrojowe państwa, gdzie prezydent nie potrafiłby współpracować z rządem i wszelkimi swoimi działaniami dążyłby do jego rozpadu. A tego po R. Trzaskowskim można się niemal w 100% spodziewać, skoro sam mówi, że będzie wypalał żelazem to, co zrobił dotychczas PiS.  Byłyby wetowane niemal wszystkie ustawy rządowe, które w jakikolwiek sposób byłyby dla PiS-u i Polaków ważne. Powstałaby inercja decyzyjna państwa oraz chaos ustrojowy, co skutkować mogłoby rozpadem koalicji rządzącej i rozpisaniem nowych wyborów parlamentarnych, których wynik mógłby być dla obecnej władzy niekorzystny... A wtedy do władzy mogłoby znów powrócić PO w koalicji z np. Lewicą i PSL-em. I mielibyśmy powtórkę z fatalnych i antypolskich rządów PO-PSL i cofnięcie Polski do stanu sprzed 2015 roku. 

Regionalizacja Polski (rozbicie dzielnicowe), likwidacja IPN i urzędów wojewódzkich jako instytucji państwowych, tęczowy i lewacki komunistyczno-kulturowy terror a także promocja dewiantów LGBTQ, zatwierdzenie małżeństw jednopłciowych z przyszłościową możliwością adopcji dzieci, państwo federacyjne, likwidacja wszelkiego socjalu danego ludziom przez PiS (ZP), znów wydłużenie czasu pracy do 67 lat, dalsze wyprzedawanie polskiego majątku (śmieszne, nie?), powrót do złodziejstwa aktywów naszego majątku, likwidacja darmowego PIT-u dla ludzi młodych, likwidacja złotówki (a to jest koszmar, bo własna waluta stabilizuje państwo w okresach kryzysu), być może (wypowiedzi totalniaków są różne i niespójne) odejście od 500+ i brak szkolnej wyprawki+ czy też likwidacja trzynastej emerytury i renty oraz darmowych leków dla seniorów. 

Tak może się stać, gdyby to R. Trzaskowski wygrał najbliższe wybory i gdyby w konsekwencji do władzy wróciło PO. Mielibyśmy powolną likwidację polskiego Państwa, utratę polskiej suwerenności i niepodległości oraz ponownie zrobiono by z nas tanią siłę roboczą dla Niemców i niektórych krajów Starej Europy. A wiązałoby się to z zaprzestaniem rozwoju ekonomiczno-gospodarczego Polski, co jest dla krajów Starej Europy (w tym Niemiec) bardzo niekorzystne: stąd m.in. chęć zaniechania budowy CPK, "skoro taki jest w Niemczech". A może po co nam rozbudowa i budowa nowego terminala LNG skoro gaz możemy sprowadzać z Rosji, albo po co nam przekop Mierzei Wiślanej skoro to jest akt wrogi Rosji? Takich pytań możemy zadawać więcej, choćby w odniesieniu do Baltic Pipe czy Via Baltica i Via Carpatia.

Czy w razie wygranej R. Trzaskowskiego będziemy więc jeszcze żyli w naszym wolnym i coraz zasobniejszym państwie?  Każdy - niezależnie od prezentowanych przez siebie poglądów - kto w jakikolwiek sposób czuje się Polakiem, ma polskość w duszy oraz  pragnie lepszej przyszłości dla siebie, swoich dzieci i wnuków... winien stawiać sobie to pytanie każdego dnia, ono winno nawet nękać i zmuszać do szukania odpowiedzi.

Bo tak naprawdę - o czym wielokrotnie pisałem w postach i komentarzach - w tegorocznych wyborach prezydenckich nie będziemy dokonywać wyboru pomiędzy A. Dudą a R. Trzaskowskim... Będziemy decydowali o przetrwaniu substancji narodowej, polskiej państwowości, godnego polskiego narodu, polskiej własności, polskiej ziemi i lasów, polskich zasobów naturalnych - będziemy decydowali o przyszłym istnieniu Polski! Będzie to nasz cywilizacyjny wybór pomiędzy Polską będącą zlaicyzowanym sztucznym regionem (województwem, gubernią?) zniemczonej już Unii Europejskiej a godną, niepodległą i suwerenną Polską. 

Cztery lata rządów ZP (PiS) oraz pięcioletnia kadencja prezydenta A. Dudy pokazały, że w 2015 roku mądrze wybraliśmy i dziś też mam taką nadzieję, że znów zwyciężmy i to jeszcze z lepszym procentowo wynikiem niż w 2015 roku. Może uda się pokonać rywali już w pierwszej turze dającej zwycięstwo obecnemu prezydentowi. Zewrzyjmy nasze siły, choćby tylko na te letnie wybory. To są znów najważniejsze wybory w okresie tak zwanej "wolnej Polski". Zaufajmy jeszcze raz PiS-wi i A. Dudzie, nawet gdy mamy wiele wobec nich zastrzeżeń. Oni są najbardziej wiarygodni i realizujący przedwyborcze obietnice... w przeciwieństwie do PO i jej akolitów czy też samego R. Trzaskowskiego (obietnice warszawskie).

Podstawą suwerennego państwa jest też oczywiście jego międzynarodowe znaczenie. Dziś mamy sojusznika w postaci USA a jestem pewny, że wygrana R. Trzaskowskiego zmieniłaby optykę polskich sojuszy strategicznych na korzyść Niemiec i Francji kosztem właśnie współpracy z największym mocarstwem świata. Wiązałoby się to zapewne z porzuceniem idei Trójmorza i rozpadem porozumienia V4 a to geostrategicznie dla Polski byłoby katastrofą. 

Wybierzmy w najbliższych wyborach rozwój i niepodległość Polski a nie jej uwiąd i utratę!

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

czwartek, 18 czerwca 2020

Co przyniesie wizyta A. Dudy w Waszyngtonie?

Nagle gruchnęła wiadomość, że prezydent USA D. Trump zaprosił prezydenta Polski A. Dudę do Waszyngtonu na osobiste rozmowy, które mają dotyczyć obronności, energetyki, gospodarki w tym handlu i inwestycji oraz cyberprzestrzeni. A. Duda zaproszenie przyjął i poleci do USA 24 czerwca na cztery dni przed wyborami. Będzie pierwszym zaproszonym przez USA prezydentem po powolnym wychodzeniu przez świat z zagrożeń związanych z koronawirusem. 

Ale czy rzeczywiście wizyta A. Dudy w Waszyngtonie jest takim zaskoczeniem? 

Na pewno nie dla dyplomatów i urzędników obu stron. Takiego spotkania na szczycie nigdy nie organizuje się ad hoc, tym bardziej w przypadku takiego supermocarstwa jak USA. Musi być poprzedzone wielotygodniowymi ustaleniami pomiędzy sztabami obu prezydentów i tak naprawdę same spotkanie jest tylko zewnętrznym, wizualnym i werbalnym przekazaniem tego, co zostało ustalone wiele dni czy tygodni wcześniej (nawet miesięcy). Reszta to dyplomatyczny standard: miłe i przyjacielskie gesty, akty podpisywania dokumentów, rozmowy w cztery oczy, spotkania pierwszych dam, wspólny posiłek, rozmowy delegacji, itd.  

Zarówno prezydent USA jak i prezydent Polski tak naprawdę już dzisiaj wiedzą o wszystkich ustaleniach, które będą ogłoszone w dniu ich spotkania i warto wobec tego śledzić to, co przenika do wiadomości publicznej. 

Oczywiście, że do takiego wyjątkowego spotkania może dochodzić tylko wtedy, gdy jest coś ważnego do ogłoszenia a jeżeli jest, to znaczy, że są bardzo dobre osobiste stosunki obu prezydentów. Niewątpliwie tak jest, bo daje się zauważyć "nić wzajemnego zaufania i sympatii" pomiędzy A. Dudą i D. Trumpem oraz pierwszymi damami obu krajów. 

Z tego co mówi sam prezydent Polski zapadną konkretne decyzje w sprawie Trójmorza i zwiększenia obecności wojsk USA w Polsce (relokacja z Niemiec). Ponadto prawdopodobnie Polska zgodzi się na zakup technologii 5G z USA oraz zaaprobuje ogromną inwestycję Microsoftu dotyczącą budowy ośrodka bazy danych. Prezydenci potwierdzą też zwiększenie zakupu przez Polskę amerykańskiego gazu LNG a być może nawet zostanie podpisana deklaracja dotycząca energetyki jądrowej w Polsce.

Ale też jest coś więcej. Amerykańska ambasador G. Mosbacher napisała 15 maja na Twitterze, że "jeśli Niemcy chcą zmniejszyć potencjał nuklearny i osłabić NATO, to być może Polska - która rzetelnie wywiązuje się ze swoich zobowiązań, rozumie ryzyka i leży na wschodniej flance NATO - mogłaby przyjąć ten potencjał i u siebie" [1]. Czy to był dyplomatyczny przeciek realnych rozwiązań czy też tylko "balon próbny" mobilizujący Niemcy do wypełniania zobowiązań sojuszniczych w NATO i sondujący reakcję Rosji? Tego nie jesteśmy jeszcze dzisiaj w stanie stwierdzić, ale należy takie zapowiedzi traktować bardzo poważnie. Nie mogły paść bez aprobaty Białego Domu a przecież wszyscy wiemy, że relacje pomiędzy D. Trumpem i A. Merkel są co najmniej oschłe, czego przykładem niech też będzie m.in. odmowa A. Merkel uczestnictwa w spotkaniu G7.

Uwzględniając powyższe, nie mam też najmniejszej wątpliwości, że zostanie poruszony temat gazociągu Nord Stream 2, którego administracja D. Trumpa nie znosi w takim samym stopniu co Polska a ostatnie decyzje obejmujące amerykańskie sankcje wobec firm budujących ten gazociąg stawiają pod znakiem zapytania całą inwestycję [2]. 

Sądzę też, że prezydenci będą w cztery oczy rozmawiali o przyszłości sojuszu NATO, również w zakresie obsady stanowiska Sekretarza Generalnego, które obecny sekretarz Jens Stoltenberg zajmował będzie do 30 września 2022 roku. 

Czy to wszystko? Zapewne nie, ale skoro już wszystko jest ustalone to należy spodziewać się w najbliższym czasie kolejnych "przecieków" dotyczących tego, co prezydenci "ustalą" podczas osobistego spotkania. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

Debata i po debacie

Wczoraj odbyła się krótka prezentacja 11 kandydatów na prezydenta szumnie nazywana debatą. Nie miała ona jednak nic wspólnego z tym określeniem, bowiem nie było szans na bezpośrednią interakcję kandydatów i swobodną dyskusję między nimi. 

Nie wiem czy jest w ogóle sens przeprowadzania takich "debat". Jeżeli uznamy, że TVP ma taki obowiązek związany z jej publiczną misją to lepiej byłoby po prostu zrelacjonować np. podsumowujące kampanię wyborczą wiece kandydatów a prawdziwą debatę przeprowadzić jedynie przed ewentualną drugą turą wyborów. Wtedy miałoby to sens i taka debata naprawdę byłaby (może będzie) interesująca.  Zaś za relacjonowaniem ostatnich wieców przemawia fakt, że na zakończenie kampanii każdy z kandydatów na pewno odniósłby się do całości kampanii kontrkandydatów, do ich poglądów i wypowiedzi. 

Wracając jeszcze do wczorajszej prezentacji, to niewątpliwie same pytania zadawane przez dziennikarza TVP były co najmniej niefortunne. Może - jeżeli już jest konieczność przeprowadzania takich "debat" - należałoby losować pytania przygotowane przez poszczególne sztaby wyborcze w określonych dziedzinach. Minusem takiego rozwiązania jest oczywiście fakt, że mogłoby się zdarzyć, iż nie zostanie wylosowane ani jedno pytanie sformułowane przez sztab wyborczy określonego kandydata, ale plusem jest to, że wtedy uniknęlibyśmy zarzutów o tendencyjność przygotowanych pytań i sztuczne "reżyserowanie" debaty. 

A tak wczoraj usłyszeliśmy li tylko wyuczone wcześniej zdania i gesty, które ocierały się o sztuczność i dotyczy to wszystkich kandydatów. Wszyscy oni byli spięci i tak naprawdę uważali tylko, żeby defensywnie "debatę" przetrwać nie popełniając jakichś kardynalnych błędów. I w sumie nikt ich nie popełnił a więc nikt nie przegrał ani nikt jej nie wygrał. Wyborcy po tej debacie pozostaną przy swoich głosach a niezdecydowani takimi pozostaną aż do momentu wyborów.  


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

wtorek, 16 czerwca 2020

Co z tymi heterofobami i ich ideologią?

Obecne wybory prezydenckie są bardzo istotne dla Polski. Wybieramy cywilizacyjny kształt naszej Ojczyzny a może i całej Europy. 

Tak naprawdę miało to nastąpić za pięć lat, po drugiej kadencji prezydenta A. Dudy, ale fatalne wyniki sondażowe M. Kidawy - Błońskiej skłoniły ideologicznych globalistów do przedwczesnego wystawienia ich kandydata, który przez lata był przez nich pielęgnowany i przygotowywany do neobolszewickiej rewolucji ideologiczno-kulturowej w naszej Ojczyźnie [1] . 

Dlaczego teraz Polska stała się atakiem ideologicznych rewolucjonistów spod znaku lewacko-demoliberalnego? 

Odpowiadając na postawione powyżej pytanie musimy zdawać sobie sprawę, że Polska jest największym krajem UE, gdzie wartości konserwatywne przewyższają występujące w Starej Europie i wtłaczane u niej przez dziesięciolecia ideologie neomarksistowskie oparte na ideach A. Gramsciego, A. Spinellego, Szkoły Frankfurckiej i innych teoretyków Nowego Porządku Świata. 

Polska jest dla nich skrajnie niewygodna, bowiem jest w stanie wspólnie z niektórymi krajami UE przeciwstawić się neobolszewizmowi i tak naprawdę jest jedynym krajem, który może tego w Europie dokonać i przywrócić chrześcijański fundament jej trwania i rozwoju. 

A to już jest nie do przyjęcia dla wrogów chrześcijaństwa, którzy tak naprawdę dziś cechują się tzw. tolerancją wyzwalającą polegającą na tym, że w przeciwieństwie do tolerancji tradycyjnej, która obejmuje tolerowanie a nie zwalczanie, oznacza nietolerancję wobec wartości konserwatywnych zanim one zaczną być dominujące. Inaczej ujmując tolerancja wyzwalająca jest prewencyjną nietolerancją wobec inności w postaci tradycyjnych, prawicowych wartości. Warto zwrócić uwagę, że tolerancja wyzwalająca mogła pojawić się dopiero wówczas, gdy - jak w przypadku krajów Starej Unii - osiągnięto już stadium wyjałowienia społeczeństw z tradycyjnego rozumienia świata, gdzie króluje już politpoprawność, multikulturowość, cenzura prewencyjna, gender, LGBTQ+, New Age, itd a wartości tradycyjne zostały sprowadzone do odmienności a nie normy. I właśnie tolerancja wyzwalająca ma nie dopuścić do odrodzenia się wartości prawicowych, konserwatywnych. Stąd m.in. taki atak na wszystkich, którzy te tradycyjne wartości reprezentują, atak na osoby prywatne i publiczne oraz atak na media niezależne, też internetowe. 

Od kilku już dni mamy w Polsce dyskusję na temat tego, czy LGBT+ jest ideologią czy też nie. Osobiście uważam, że ma wszystkie cechy ideologii i jest kwintesencją tego, co chcą globalni neobolszewicy, bowiem ta ideologia załatwia niemal wszystko: odejście od wiary i chrześcijaństwa oraz tradycji, demoralizację społeczeństwa, kulturową rewolucję we wszystkich aspektach życia prywatnego i publicznego. Zaakceptowanie i wprowadzenie takiej ideologii jako obowiązującej pozwoli lewackim i neokomunistycznym globalistom osiągnąć swe cele, czyli odebranie nam Boga i rodziny a przy okazji zdezintegrować i zdemoralizować społeczeństwa narodowe i doprowadzić je do pustki etyczno-moralnej, czyli fundamentów ich funkcjonowania. Przykładem niech będą kraje Starej Europy, gdzie niemal ta ideologia już osiągnęła swoje cele. 

Homoseksualizm i inne dewiacje seksualne istnieją od samego początku pojawienia się człowieka jako istoty rozumnej. Różnie były one odbierane przez społeczeństwo, ale do niedawna w Europie i na świcie przeważał pogląd, iż każdy człowiek zasługuje na szacunek i dlatego też orientacje seksualne ludzi były tolerowane w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Niestety dziś te preferencje seksualne wykorzystują ideolodzy do stworzenia własnej i przyjętej a'priori ideologii, która ma zaburzyć normalne funkcjonowanie ludzi. Mało tego - zgodnie z tolerancją wyzwalającą - ideologia ta stała się agresywna i spaczona mową nienawiści do normalnych, heteroseksualnych jednostek i grup ludzkich. Środowiska LGBTQ+ stały się wręcz heterofobiczne i to w dosłownym znaczeniu - nienawiść do heteroseksualnych wydaje się u nich przeważająca, ale jeszcze większą nienawiść prezentują wobec wartości konserwatywnych, prawicowych... co też jest cechą ich ideologii.  

W odpowiedzi na takie dictum mogę powiedzieć, że jestem homofobem i to niemal genetycznym. Nie znoszę tych, co ideologicznie maszerują po ulicach z tęczowymi flagami i na półnago. Całują się "z języczkiem" homosie, jakieś lesbijki się obejmują, jakieś inne płci pokazują swoje chore oblicze. Płci, których według tego środowiska jest niemal 50 a może i więcej. To jest jakieś wynaturzenie...

Nie znoszę ich mowy nienawiści wobec normalnych heteroseksualnych ludzi, którzy stanowią 98% społeczeństwa a tych środowisk jest tylko około 2%.

Nie akceptuję ich agresji wobec mojej katolickiej wiary i profanacji naszych świętości. Nie znoszę ich nachalnej agresji i prowokacji. Ich tolerancja wobec nas nie istnieje, bo dla nich tolerancyjni są jedynie Ci, którzy zgadzają się z ich poglądami (tolerancja wyzwalająca). Atakują nas jako homofobów a sami są agresywnymi heterofobami, którzy chcą aborcji, eutanazji i zniszczenia tradycyjnej polskiej rodziny, i zniszczenia tradycyjnej polskości.

Nigdy nie poprę jakichś idiotycznych małżeństw homoseksualnych a już adopcja przez nich dzieci winna być obligatoryjnie zakazana. Takie dziecko już na zawsze będzie miało spaczony obraz rzeczywistości i własnej płciowości. To naprawdę jest chore. A zresztą nawet dzisiejsza nasza Konstytucja uważa za normalny związek ten, który jest odzwierciedleniem heteroseksualizmu a więc rodzinę mogą tworzyć jedynie kobiety i mężczyźni i mam nadzieję, że w nowej Konstytucji ta zasada będzie obowiązywała dalej.

Nie jestem w stanie zrozumieć tych ich marszów równości. Dlaczego ja i moje dzieci mają to oglądać. To jest naruszenie prawa jako nieobyczajności w sferze publicznej i według Kodeksu Wykroczeń wszyscy oni winni być sądzeni za publiczne działania będące zgorszeniem. Dlaczego nie wykorzystuje się tegoż prawa wobec uczestników tych żenujących i anaturalnych manifestacji?

Normalnym jest dla wszystkich zwierząt, że chcą przedłużyć swój gatunek wiążąc się w pary heteroseksualne. Podobnie jest u ludzi: małżeństwo kobiety i mężczyzny ma przedłużyć nasz gatunek. Wszystko inne jest po prostu anaturalne i jest zboczeniem. Kiedyś takie zboczenia leczono i uważano za chorobę i chyba to było tak naprawę trzeźwym oglądem normalnej rzeczywistości.

Oczywiście toleruję te 2% społeczeństwa, ale swoje zachcianki seksualne winny zamykać w domowych pieleszach nie obnosząc się z nimi na ulicach. Na tym polega moja homofobia. My nie możemy poddać się ich homo-terroryzmowi na polskich ulicach, nie możemy się poddać ich ideologii! Zresztą Polacy nie akceptują ich ekshibicjonizmu publicznego.

A już profanacja naszych świętości, agresja nawet fizyczna wobec wiernych i księży, profanowanie naszych symboli narodowych, homoseksualna i nie tylko promocja w szkołach a nawet w przedszkolach to wynaturzenie najwyższej miary. Ci ludzie są naprawdę chorzy z nienawiści... a nam - narodowi nadzwyczaj tolerancyjnemu - zarzucają mowę nienawiści. Są skrajną mniejszością i tak pozostanie..., ale mniejszością rozwydrzoną, która tak naprawdę szkodzi nawet samym ludziom dotkniętym tymi anaturalnymi przypadłościami. Ci raczej nie obnoszą się ze swoją orientacją seksualną i dobrze. Mają swoje pielesze, kluby i inne niepubliczne miejsca  i tam powinni się realizować.

Konserwatywni Polacy nigdy nie ulegną  zdemoralizowaniu, jakie jest już w krajach Starej Unii Europejskiej i środowiska LGBT+ mogą sobie robić te marsze wspierane przez lewicę i różnych sorosowych kretynów wspieranych właśnie przez chyba G. Sorosa i inne tego typu środowiska, chcące zdegradować Europę, aby nią swobodnie zarządzać.

Śmiesznym jest też twierdzenie, że u nas nie ma demokracji. Otóż jej brak widzimy wszędzie na tzw. Zachodzie, gdzie poprawność polityczna zamyka usta komukolwiek, który by ośmielił się po prostu skrytykować te bezeceństwa środowisk LGBT+, a szczególnie ich agresywny i ideologiczny charakter. Tam nawet wykłada się na uczelniach wyższych ideologię gender i bezpośrednio z nią związaną ideologię LGBT+. A przecież w naukach humanistycznych wykładać można tylko jakiś całościowy zespół oglądu rzeczywistości, który uznaje się za naukę. A jeżeli za takową uważa się LGBTQ+ to jest to dowód, że jest li tylko ideologią oderwaną od preferencji seksualnych ludzi. 

Reasumując. Ideologia LGBT+ pojawiła się na gruncie neobolszewickiego, neokomunistycznego i neomarksistowskieo spojrzenia na rzeczywistość. Prezentuje cywilizacyjnie odmienny charakter niż cywilizacja łacińska, którą zwalczają na każdym etapie swojej aktywności. Nam w Polsce dziś pozostaje jedynie wybór określający to, czyja będzie Polska. No czyja?

[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2020/05/czy-r-trzaskowski-mia-startowac-za-5-lat.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

piątek, 12 czerwca 2020

Odebrać Boga, rodzinę, własność i państwa narodowe

Czego chcą globalistyczni demoliberałowie i siły lewackie? Otóż odebrać cztery podstawowe rzeczy: Boga, rodzinę, własność i państwa narodowe.

Idealnie wpisuje się w to idea NWO, która zakłada m.in.[1]: 

- powstanie jednego państwa o ogólnoświatowym zasięgu, z jednym funkcjonującym systemem monetarnym (z naciskiem na pieniądz elektroniczny), które będzie znajdować się pod kontrolą oligarchów i ich następców. Liderzy wybierani będą spośród elity, w której panować będzie system przypominający średniowieczny feudalizm. Oznacza to oczywiście likwidację państw narodowych,
- funkcjonowanie jednej religii w formie kościoła państwowego (new age). Zakazany będzie m.in. Kościół  Katolicki. Odebrany nam ma być więc Bóg,
- infiltrowanie, powszechną kontrolę, monitorowanie audiowizualne  i identyfikowanie wszystkich jednostek ludzkich, np. poprzez czipowanie a ponadto ogłupianie ludzi (zmniejszenie lub pozbawienie ich wrodzonej lub nabytej inteligencji) i ich spauperyzowanie (zubożenie) oraz atomizację, 
- radykalne ograniczenie osobistej wolności ludzi, które ma być realizowane poprzez wmówienie ludziom, że to jest konieczne dla ich dobra i bezpieczeństwa (np. w przypadku terroryzmu czy epidemii), 
- zniesienie instytucji małżeństwa. Dzieci mają być odbierane rodzicom już na początku i wychowywane mają być w specjalnych państwowych instytucjach. Rodzina i więzi rodzinne mają stać się historią
- dozwolenie i propagowanie aborcji, eutanazji, przy powszechnej sterylizacji na żądanie (lub przymusowej) a ponadto promocję mulitikulturowości, gender, zboczeń LGBTQ+, new age, postaw nihilistycznych i konsumpcjonistycznych oraz wielu innych anaturalnych zachowań ludzkich,  
- brak własności prywatnej i całkowite zmonopolizowanie gospodarek przez wielkie korporacje państwowo-oligarchiczne, czyli koniec kapitalizmu i klasy średniej, nawet w obecnej, wykrzywionej formie,
- drastyczne ograniczenie liczby ludności na świecie m.in. poprzez lokalne wojny, kontrolowane epidemie, szczepionki powodujące bezpłodność, eugenikę, GMO a także szybko rozprzestrzeniające się choroby i głód,
- wymieszanie ras, kultur i narodowości w taki sposób, aby powstał jeden politpoprawny, multi-kulturowy model człowieka pozbawionego wszelkich korzeni i wartości oraz na wskroś liberalnego i lewicowo wyzwalająco tolerancyjnego [2] wobec anaturalnych zmian dokonywanych na społeczeństwie.   

Całość tych poszczególnych celów tworzy jeden cel główny, a wszystkie one ze ze sobą sprzężone i realizowane wspólnie tak, aby współprzyczyniały  się do powodzenia tej całości. Oznacza to, że są one współzależne a warunkiem pozwalającym na budowę NWO jest ich jednoczesna realizacja. 

Osiągnięcie tego Nowego Porządku Świata (NWO) musi być poprzedzone rewolucją kulturowo-ideologiczną jaką Ci lewaccy i chorzy na władzę oraz majętni ludzie chcą przeprowadzić na całości społeczeństwa, przy czym w swoim dążeniu do jej realizacji są skłonni nawet poświęcić życie innych. 

Owa rewolucja odbierając nam Boga, rodzinę, własność i nasze państwa ma stworzyć z nas bezwolne istoty, zatomizowane, zhomogenizowane pod względem potrzeb i spauperyzowane, o niskiej uśrednionej inteligencji z brakiem indywidualizmu, którymi bardzo łatwo będzie można manipulować i rządzić. A wtedy elity będą w końcu mogły utworzyć ich marzenie: Jeden Rząd Światowy. 

A jak to może pośrednio wyglądać z błyskotliwą przenikliwością pokazuje zrealizowany dość dawno film "Harrison Bergeron":

<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/xs_oVaCG-zk" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>


(oglądam go od czasu do czasu i widzę, że c oraz nam bliżej do takiego świata - najlepiej film skopiować, bo szybko niknie z YouTuba)

Oczywiście lewaccy globaliści od dziesiątek lat realizują swój cel bardzo powoli, etapami wedle strategii "gotowania żaby", którą w odniesieniu do LGBTQ+ idealnie przedstawił Rabiej mówiąc mniej więcej: "najpierw związki partnerskie, potem małżeństwa jednopłciowe a potem przyjdzie czas i na adopcję dzieci przez takie pary".  Nachalna promocja ideologii LGBTQ+ prowadzi zresztą zarówno do rozpadu tradycyjnego modelu rodziny, jak i odbiera nam Boga. Ponadto zaburza tradycyjne rozumienie miłości i dobra sprowadzając wszystko do relatywizmu wobec tych i innych pojęć w ujęciu dotychczasowego ich definicyjnego określenia. 

Od 2014 roku Rothschildowie przeprowadzili szereg konferencji dotyczących ich programu Inclusive Capitalism, który oznacza ni mniej ni więcej niż zastąpienie korporacyjnego kapitalizmu nowym kapitalizmem globalnym opierającym się na wywłaszczeniu z wszelkiego majątku prywatnego posiadanego przez ludzi oraz jego późniejszej redystrybucji. Program ma na celu zniwelowanie dysproporcji w dochodach oraz ochronę dóbr naturalnych naszej planety. Lynn de Rothschild żona lorda Evelyna de Rothschild oraz jej poplecznicy niby krytykują  własny bankowo-korporacyjny kapitalizm i popierają program zrównoważonego rozwoju, ratyfikowany  przez kraje członkowskie ONZ na początku lat 90-tych. Projekt  opracowany w 1992 roku przez ONZ nosi  nazwę Agenda 21 i zakłada ochronę planety, naturalnego środowiska poprzez upaństwowienie i redystrybucje światowego bogactwa. Agenda 21  jest więc nowym programem światowego komunizmu w którym każda jednostka będzie partycypować w kosztach ratowania planety i zyskach związanych z jej eksploatacją [3]. Pięknie to wszystko brzmi, ale przecież ktoś tym globalnym kapitałem i jego redystrybucją musi zarządzać, nieprawdaż? I tu globaliści widzą rolę swojego Jednego Rządu Światowego. 

Państwa narodowe są obecnie niszczone nie tylko wewnętrznie (atak na: tradycję, historię, wiarę, wartości, patriotyzm, język, zwyczaje, rodzinę, narodowość w postaci islamskiej imigracji, itp), ale też zewnętrznie poprzez różnego rodzaju unie, z których ma - po ich połączeniu - powstać jedna Unia Światowa, czyli Rząd Światowy [4]. Dla nas przede wszystkim łatwo jest to analizować poprzez dotychczasowy kierunek rozwoju Unii Europejskiej i kształt dyskusji na temat czy UE ma być Jednym Federacyjnym Państwem czy też Europą Ojczyzn zachowującą istnienie poszczególnych państw narodowych. Efekty nieszczęsnych działań globalistów widzimy niestety niemal w każdym kraju Starej Europy. Nasza jej część na szczęście jeszcze opiera się przed tą rewolucją ideologiczno-kulturową, choć ta walka jest coraz cięższa, nawet w Polsce... gdzie prawdopodobnie niemal połowa Polaków odda w wyborach prezydenckich swój głos na kandydata globalistów R. Trzaskowskiego. 

W Polsce zbliżają się wybory prezydenckie. Najpewniej dojdzie w nich do drugiej tury, w której rywalami będą: dotychczasowy prezydent oraz kandydat PO-KO R. Trzaskowski. Staniemy więc przed wyborem: albo akceptujemy rewolucję ideologiczno-kulturową globalistów, albo też będziemy dalej budować swoje niezależne i suwerenne państwo narodowe, z zachowaniem swojego kraju, wiary, własności i rodziny jako naturalnego związku kobiety i mężczyzny. Nasz polski wybór jest tylko jeden, bo nie wyobrażam sobie, aby można było głosować na R. Trzaskowskiego... mimo, że można mieć dużo pretensji i zastrzeżeń do prezydenta A. Dudy. 


[2] https://www.youtube.com/watch?v=A4rYpQMF1Nshttps://wiedzaspoleczna.pl/tolerancja-represywna-herbert-marcuse/ - Tolerancja wyzwalająca - w przeciwieństwie do tolerancji tradycyjnej, która obejmuje tolerowanie a nie zwalczanie - oznacza nietolerancję wobec wartości konserwatywnych zanim one zaczną być dominujące. Inaczej ujmując tolerancja wyzwalająca jest prewencyjną nietolerancją wobec inności w postaci tradycyjnych, prawicowych wartości. Warto zwrócić uwagę, że tolerancja wyzwalająca mogła pojawić się dopiero wówczas, gdy - jak w przypadku krajów Starej Unii - osiągnięto już stadium wyjałowienia społeczeństw z tradycyjnego rozumienia świata, gdzie króluje już politpoprawność, multikulturowość, cenzura prewencyjna, gender, LGBTQ+, New Age, itd a wartości tradycyjne zostały sprowadzone do odmienności a nie normy. I właśnie tolerancja wyzwalająca ma nie dopuścić do odrodzenia się wartości prawicowych, konserwatywnych. Stąd m.in. taki atak na wszystkich, którzy te tradycyjne wartości reprezentują, atak na osoby prywatne i publiczne oraz atak na media niezależne, też internetowe. 
[4] Więcej na temat różnych unii: http://krzysztofjaw.blogspot.com/2012/02/co-nas-czeka-jeden-rzad-swiatowy.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com