niedziela, 31 maja 2020

Niemiecka prezydencja przeciwstawi się powrotowi do idei państw narodowych!

Jeszcze 29 maja pisałem, że UE zmierza w niewłaściwym kierunku i niczego nie nauczyła się z pandemii koronawirusa. Mało tego! Pisałem, że już niedługo zaczną padać wypowiedzi lewackich elit unijnych na temat konieczności realizacji idei opartej na stwierdzeniu "jeszcze więcej unii w unii", co przełoży się na konieczność wyboru pomiędzy Europą Ojczyzn a Jednym Federacyjnym Państwem Europa [1]. Natomiast we wczorajszym tekście wskazałem, że zaostrza się konflikt pomiędzy Niemcami a USA [2].

Pisząc te teksty nawet nie wiedziałem, że kilka dni wcześniej portal forsal.pl opublikował informację, która pod względem treści i wymowy niejako łączy konstatacje obydwóch moich felietonów (pogrubienie własne)

""Na naszych oczach kończy się porządek zdominowany przez USA, a zaczyna "azjatyckie stulecie" - taką diagnozę postawił szef unijnej dyplomacji Josep Borrell na spotkaniu z niemieckimi dyplomatami. Hiszpan dodał, że Unia potrzebuje mocnej strategii wobec Pekinu. Borrell wziął udział w poniedziałek w wirtualnym spotkaniu z niemieckimi ambasadorami z okazji nadchodzącego przejęcia przez Berlin prezydencji w Radzie UE z końcem czerwca. Podczas wystąpienia były szef MSZ Hiszpanii przedstawił dyplomatom swoją wizję roli Unii w czasie geopolitycznych zmian. "Analitycy od dawna mówili o końcu systemu opartego na przywództwie USA i o nadejściu azjatyckiego stulecia. To się dokonuje teraz na naszych oczach" - ocenił Borrell. Dodał, że pandemia Covid-19 może okazać się "wielkim katalizatorem" tego procesu. Hiszpan zaznaczył, że Unia, która jest pod narastającą presją, by opowiedzieć się po którejś ze stron, musi "kierować się własnymi interesami i wartościami oraz unikać instrumentalnego traktowania przez jedną czy drugą stronę". Dyplomata podkreślił, że będzie to możliwe tylko pod warunkiem, że państwa UE wykażą się "kolektywną dyscypliną" wobec Pekinu. Jego zdaniem konieczne jest też zbudowanie dobrych relacji z azjatyckimi demokracjami. Borrell wyraził nadzieję, że Niemcy obejmą rolę w wyjściu z kryzysu UE związanego z pandemią, ale też wskażą ambitny kierunek w polityce zagranicznej. W tym kontekście jako "sprawdziany dla wiarygodności" z UE wymienił wojnę w Libii oraz "znalezienie nowej równowagi z Rosją". Szef MSZ Niemiec Heiko Maas zgodził się z Borrellem na temat Chin. Dodał, że Unia musi oczekiwać od tego państwa większej przejrzystości; uczynił w ten sposób aluzję do zaciemniania przez Pekin obrazu prawdziwego pandemii koronawirusa w jej początkowej fazie. Maas zapowiedział też, że w czasie niemieckiej prezydencji w Radzie UE Berlin będzie starał się przeciwdziałać wzmocnionym w wyniku pandemii tendencjom "powrotu do państw narodowych" i zamykaniu granic"" [3]. 

Po w/w wypowiedziach polityków można przypuszczać jak będzie wyglądała niemiecka prezydencja w UE. Niemcy będą chciały ją wykorzystać dla siebie i promować w dalszym ciągu intensyfikację budowy UE w dotychczasowym kierunku, t.j. Jednego Państwa Europa. Chcą w ten sposób zapobiec dalszej dezintegracji obecnej UE, która - ze względu na fatalną odpowiedź unii na pandemię koronawirusa - przejawia się w postaci chęci do powrotu idei państw narodowych we Włoszech, Hiszpanii, Danii, Holandii, Austrii i oczywiście w krajach V4 oraz innych dawnych "demoludach". 

Oczywiście w każdym z tych krajów idea powrotu do państw narodowych jest pod względem intensywności różna. Swego czasu głośno było o Italoexicie, o którym mówili rządzący i zwykli mieszkańcy Włoch. W mniejszym stopniu o takiej możliwości mówiły inne kraje, z tym, że wśród ich mieszkańców idea  ta była i jest powszechniejsza niż w sferach rządowych. 

Elity unijne zdają sobie sprawę z tym nastawieniem do obecnej UE wielu obywateli Europy, więc będą robiły wszystko, aby zastopować te tendencje. Jednym z tych sposobów jest propozycja redystrybucji nowych środków pomocowych związanych z odbudową gospodarek poszczególnych krajów po kryzysie związanym z koronawirusem. Sposób w jaki podzielono owe środki na kraje UE wskazuje, iż tą drogą elity unijne również chcą powstrzymać tendencje odradzania się państw narodowych, np. we Włoszech czy Hiszpanii. Dodatkowym "haczykiem" będzie uzależnienie tej pomocy od bliżej nieokreślonej "praworządności" w państwach jej beneficjentów, co oznacza, iż i ten warunek również ma służyć "dyscyplinowaniu" państw europejskich, też w zakresie dążeń do odbudowy owych państw narodowych. 

Wobec powyższego i moim zdaniem nieszczęśliwie się stało, iż unijną prezydencję w czasach kryzysowych i pokryzysowych przejmą Niemcy. Wskazana wypowiedź Heiko Maasa dotycząca tego, iż prezydencja niemiecka będzie przeciwdziałać wzmocnionym tendencjom powrotu do państw narodowych świadczy, że będziemy mieli do czynienia - jak wspomniałem - z intensyfikacją działań dążących do budowy jednolitego Państwa Europa. A to jest sprzeczne ze strategicznymi celami wielu państw europejskich, w tym Polski. Takie jedno państwo europejskie oznaczałoby likwidację państw jako odrębnych i niepodległych bytów a najwięcej na takiej federacyjnej strukturze oczywiście zyskałyby Niemcy i w mniejszym stopniu Francja. 

Należy też zdawać sobie sprawę z faktu, iż takie jedno państwo europejskie będzie budowane w kontrze do USA a tym samym nastąpi zbliżenie do Rosji i Chin. I znów wypowiedzi polityków unijnych (w tym niemieckich) zdają się potwierdzać fakt, że następuje powolny reset stosunków unijnych (niemieckich) z Rosją, co w przyszłości może oznaczać - jak często wskazuje bloger 35stan  - budowę Eurazji od Władywostoku po Lizbonę, na co wskazał też E. Macron podczas spotkania we Francji (sierpień 2019) mówiąc: "Jestem przekonany, że przyszłość Rosji jest w pełni europejska. Wierzymy w tę Europę, która rozciąga się od Lizbony do Władywostoku” [4]. To podejście jasno obrazuje cele Niemiec i Francji - budowę Eurazji bez przewodnictwa i pomocy USA, na co D. Trump nie może się zgodzić. 

Czekają nas więc ciekawe geopolitycznie czasy, ale my jako Polska nie możemy pozwolić, aby w Europie zwyciężyła idea Jednego Państwa Europa a raczej winniśmy skupić się na odrodzeniu Europy Ojczyzn, jaką przewidywali "ojcowie założyciele" unijnej współpracy państw europejskich. 

P.S.
W nawiązaniu do naszych wyborów prezydenckich pragnę kolejny raz powtórzyć: "Proponowałbym  oceniać nasze wybory prezydenckie nie poprzez jakieś drugorzędne polityczne i lokalne "burze w szklance wody", ale poprzez geopolitykę a nasze decyzje wyborcze winny być rozważane pod tym samym względem: czy jesteśmy za kondominium niemiecko-rosyjskim a tym samym za likwidacją Polski czy też za współpracą z partnerem amerykańskim, gdzie jest miejsce na wolną i niepodległą Polskę. Mamy zatem jeden wybór - A. Duda.


[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2020/05/a-co-jesli-zmierzamy-w-niewasciwym.html
[4] https://tygodnik.tvp.pl/44045530/europa-od-lizbony-do-wladywostoku


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

sobota, 30 maja 2020

Konflikt USA-Niemcy. Co z niego wynika dla Polski?

""Kanclerz Niemiec Angela Merkel odrzuciła zaproszenie prezydenta USA Donalda Trumpa bezpośredniego udziału w szczycie G7 planowanego na koniec czerwca w Waszyngtonie - poinformował w piątek portal "Politico".

"Kanclerz federalna dziękuje prezydentowi Trumpowi za zaproszenie... ale tak jak sytuacja wygląda obecnie, biorąc pod uwagę ogólną sytuację w związku z pandemią, nie może zgodzić się na osobisty udział i na podróż do Waszyngtonu" - powiedział cytowany przez "Politico" rzecznik rządu RFN Steffen Seibert.

"Oczywiście (kanclerz) będzie nadal śledziła rozwój sytuacji w dziedzinie pandemii" - dodał rzecznik

Wcześniej Biały Dom poinformował, że zdaniem Trumpa "nie mogłoby być wspanialszego przykładu ponownego otwarcia" po pandemii niż odbycie szczytu G7 w Waszyngtonie w końcu czerwca"" [1].

To krótka i lakoniczna informacja, ale geopolitycznie jest chyba najważniejszą w ostatnich dniach. Oznacza bowiem potwierdzenie, że Berlin stawia na Moskwę jako swojego strategicznego sojusznika.

W tym kontekście warto przypomnieć dwie daty. Pierwsza to 18 sierpnia 2018 roku, kiedy to Putin odwiedził Niemcy i spotkał się z Kanclerz A. Merkel oraz jej rewizytę w Rosji w styczniu 2020 roku.

Obydwa te spotkania przez wszystkich uznane zostały jako swoisty reset stosunków Niemcy-Rosja a tym samym zapewne i Francji. Jest to bardzo niekorzystny dla Polski kierunek ponowienia swoistego układu zwanego kondominium niemiecko-rosyjskim.

W 208 roku było to pierwsze od 2013 r. bilateralne spotkanie Merkel i Putina na terenie Niemiec. I pogrzeb izolacji Putina na światowych salonach – bo trzeba pamiętać, że Trump nie spotkał się z Rosjaninem w USA, ale na neutralnym gruncie. Portal gazetapolska.pl tak podsumował ówczesne spotkanie: "Wizyta Władimira Putina w Niemczech otwiera nowy etap w stosunkach tych dwóch państw i kształtuje sytuację geopolityczną w Europie. Angela Merkel staje u boku Putina przeciwko Donaldowi Trumpowi. Z jednej strony mamy oś Berlin–Moskwa z przydatkami w rodzaju Austriaków, z drugiej – Stany Zjednoczone i szereg krajów Europy Środkowej i Wschodniej (...) Ważniejsze od słów, które nic nie kosztują, są czyny. A te, choćby w wypadku Nord Stream 2, kosztują miliardy. Zapraszając Putina do domu, Merkel chciała pokazać Trumpowi, że Berlin ma wiele możliwości w polityce zagranicznej, a Amerykanie nie powinni dyktować Niemcom, co mają robić. Paradoksalnie, kanclerz trącając się kielichami w ogrodzie brandenburskiego pałacu z przywódcą Rosji, tylko przyznała rację prezydentowi USA, który na lipcowym szczycie NATO zarzucał Niemcom uzależnienie od Moskwy. [2]. Po tym spotkaniu pojawiły się też głosy, że po RFN  ocieplenie stosunków z Moskwą sygnalizowały również Austria i Włochy oraz oczywiście Francja owe oficjalne i zakulisowe rozmowy były wyraźnie skierowane przeciw USA [3].

Styczniowe spotkanie obu przywódców w Rosji było kontynuacją rozmów z 2018 roku, przy czym obserwatorzy wskazywali, że odbywało się ono w ciepłej atmosferze i trwało bardzo długo. "Przywódcy obu państw opowiedzieli się za ukończeniem gazociągu Nord Stream 2 i poparli zabiegi podejmowane na rzecz rozejmu w Libii (...) Władimir Putin zapewnił na konferencji prasowej po rozmowach z Angelą Merkel, że Rosja zdoła samodzielnie ukończyć gazociąg Nord Stream 2, a pytanie dotyczy tylko terminów(...) Wyraził nadzieję, że "do końca bieżącego roku lub w pierwszym kwartale przyszłego roku praca będzie ukończona i gazociąg zacznie działać". Podkreślił, że Moskwa ceni stanowisko Niemiec w sprawie tego gazociągu (...) Berlin mimo sankcji amerykańskich nadal popiera Nord Stream 2 - przekazała Merkel. Wyraziła opinię, że projekt należy doprowadzić do końca, a kraje europejskie zyskają na tym gazociągu. Szefowa niemieckiego rządu oceniła Nord Stream 2 jako projekt ekonomiczny. - Nie uznajemy za słuszne sankcji eksterytorialnych i dlatego nadal, tak jak wcześniej, popieramy ten projekt - podkreśliła Merkel (...) Przywódcy mówili też o porozumieniach o tranzycie gazu zawartych pod koniec roku przez Rosję i Ukrainę. Zdaniem Putina ustalenia te są korzystne dla obu stron, jak również dla Unii Europejskiej [4].

Trudno nie zadać sobie pytania dlaczego w Polsce tak mało mówi się o tej geopolitycznej zmianie na mapie świata a Europy szczególnie. Dla Polski bowiem jest to chyba najważniejszy i niekorzystny przełom w stosunkach niemiecko-rosyjskich, chociaż można powiedzieć, że tak naprawdę te stosunki były zawsze dobre a ich zamrożenie było wynikiem nacisku USA. Teraz zaś Niemcy pokazują D. Trumpowi, że nic sobie nie robią z tego nacisku i wyraźnie dają to odczuć przywódcy amerykańskiemu.

Paradoksalnie takie lekceważenie D. Trumpa przez Niemcy i zacieśnienie współpracy pomiędzy Niemcami i Rosją mogą długookresowo dać Polsce korzyści w postaci zintensyfikowania naszych stosunków z USA oraz spowodować, że D. Trump jeszcze bardziej będzie sprzyjał strategicznej dla Polski współpracy w ramach Trójmorza. Będzie tak jednakże pod jednym warunkiem: wygrania przez D. Trumpa jesiennych wyborów prezydenckich.

Wszystko to jasno pokazuje, że mamy do czynienia z rosnącym konfliktem (napięciem) w relacjach USA-Niemcy i my jako Polska w tym wypadku - mając też na uwadze względy historyczne - winniśmy coraz bardziej stawiać na współpracę z USA.

Należy też zwrócić uwagę, że jednak owe zmiany geopolityczne znajdują też - co jest mało podkreślane - odzwierciedlenie na polskiej scenie politycznej. A. Duda i jego obóz reprezentuje opcję amerykańską a R. Trzaskowski ze swoim obozem opcję niemiecko-rosyjską. Jasno to wynika np. z deklaracji R. Trzaskowskiego zastopowania przekopu Mierzei Wiślanej (działanie prorosyjskie) oraz zaprzestania idei budowy CPK - "po co go budować, skoro jest w Berlinie" (działanie proniemieckie).

Proponowałbym tak właśnie oceniać nasze wybory prezydenckie: nie poprzez jakieś drugorzędne polityczne i lokalne "burze w szklance wody", ale poprzez geopolitykę a nasze decyzje wyborcze winny być rozważane pod tym samym względem: czy jesteśmy za kondominium niemiecko-rosyjskim a tym samym za likwidacją Polski czy też za współpracą z partnerem amerykańskim, gdzie jest miejsce na wolną i niepodległą Polskę.


[1] PAP za: https://telewizjarepublika.pl/merkel-odrzucila-zaproszenie-trumpa-bezposredniego-udzialu-w-szczycie-g7,96398.html
[2] https://www.gazetapolska.pl/17343-niemcy-rosja-reset-putin-i-merkel-kontra-trump
[3] Na podstawie: https://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/579528,polityka-putin-niemcy-rosja-merkel-polska.html
[4] https://tvn24.pl/swiat/spotkanie-putin-merkel-wsrod-tematow-libia-donbas-iran-i-nord-stream-2-ra999667



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

piątek, 29 maja 2020

UE zmierza w niewłaściwym kierunku!

Jak się domyślałem pandemia koronowirusa prawie nic nie nauczyła lewackich elit unijnych. Zamiast zmiany kierunku rozwoju UE owe elity proponują jeszcze "więcej unii w unii czy Europy w Europie" [1] i postrzegają niewątpliwą porażkę swoich struktur w walce z pandemią po stronie "zbyt małej jeszcze integracji". "Pojawiają się głosy, które sugerują, że Unia powinna otrzymać więcej kompetencji, aby w przyszłości móc lepiej i szybciej zareagować. Postuluje to m.in. Sarantis Michalopoulos w swoim tekście na portalu EURACTIV.pl.[2]. Zarówno ten Pan jak i inni nie zauważają, że długookresowym efektem koronawirusa jest po prostu zwiększenie roli poszczególnych państw narodowych, które musiały same z nim walczyć i nie oglądać się na inercję decyzyjną samej UE. 

Co prawda wolno, ale w końcu UE zreflektowała się i zamierza przeznaczyć 750 mld Euro na odbudowę europejskich gospodarek po kryzysie związanym z pandemią, z tego na Polskę ma przypaść aż 64 mld Euro. Jeżeliby faktycznie podjęto już ostatecznie taką decyzję to mielibyśmy do czynienia ze swoistym nowym Planem Marshalla, o co wnioskowali m.in. polski premier i prezydent. 

Tyle tylko, że prawdopodobnie owa pomoc będzie uzależniona od przestrzegania przez określone państwo mitycznej "praworządności", co tak naprawdę może być elementem szantażu, szczególnie wobec krajów V4 a w szczególności Polski i Węgier. Wiceprzewodniczący KE Valdis Dombrovskis w rozmowie z „Rzeczpospolitą” powiedział, że "Tu nie ma nowości. Już raz zaproponowaliśmy, że dostęp do funduszy ma być uzależniony od praworządności. I trzymamy się tego" [2]. Problem tkwi w tym, że tak naprawdę pod pojęcie praworządności można "wkleić' wszystkie dziwne lewackie "wartości europejskie", których rzekome nieprzestrzeganie skutkowałoby powstrzymaniem wypłaty funduszy kryzysowych. Pojęcia "praworządność" i "wartości europejskie" są tak naprawdę nieskodyfikowane w żadnych traktatach i mogą być interpretowane w najróżniejszy sposób, co już doświadczyły Polska i Węgry. 

Nietrudno się domyślić, że tak duża "pomoc kryzysowa" też wynika z faktu, iż UE chce odzyskać utraconą wiarygodność i jestem pewien, że gdy kryzys już zostanie pokonany to najprawdopodobniej będziemy mieli do czynienia ze zmasowaną lewacką akcją, której celem będzie chęć stworzenia Federacyjnej Europy, czyli państwa Europa. 

Taka Europa to ideologiczno-mentalno-kulturowo-duchowy neokomunistyczny totalitaryzm i to totalitaryzm jeszcze gorszy niż komunizm wojenny. 

Powtórzę. Chodzi bowiem o przyszły kształt Unii Europejskiej, już bez UK: czy powróci ona do pierwotnej idei jej powstania zgodnie z założeniami jej ojców-założycieli, czyli będzie to związek silnych i suwerennych państw narodowych opartych na wartościach chrześcijańskich (Europa Ojczyzn) czy też stanie się beznarodowym i lewacko-demoliberalnym jednym państwem Europa, pozbawionym granic państwowych i wszelkiej tradycji oraz odrębnej narodowo kultury i historii określonych państw, którą zamieszkiwać będą wymieszani narodowościowo i rasowo bezwolni i konsumpcyjno-hedonistyczni mieszkańcy i w której dominującymi religiami/ideologiami będą: z jednej strony wojujący islam a z drugiej pozbawiony chrześcijańskich korzeni liberalno-politpoprawny i genderowy ateizm w nowej lewackiej formie.

Niestety chore ideologicznie, postmarksistowskie i wyobcowane elity unijne chcą tej drugiej, anaturalnej i sztucznie wykreowanej Europy czyli inaczej ZSRR-bis w postaci „Związku Socjalistycznych Republik (Landów) Europejskich”. Na razie ta wojna ideologiczna została powstrzymana przez koronawirusa, ale w dwójnasób wybuchnie po jego pokonaniu. Możemy być tego pewni a argumentem (nieprawdziwym/fałszywym) powstania Państwa Europa będzie oczywiście to, że gdyby takie już istniało to lepiej by sobie poradziło z pandemią niż państwa narodowe. To oczywiście jest wierutna bzdura, ale przecież nie takie bzdury dotychczas wypowiadały lewackie elity unijne.  

Na przeszkodzie realizacji tej utopii stoją kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które już przeżywały ideologiczny komunizm i zauważają, iż obecna ingerencja brukselskich elit w wewnętrzne sprawy narodów i państw staje się jeszcze większa i twórczo – poprzez idee A. Gramsciego, A. Spinelliego i Szkoły Frankfurckiej - rozwinięta niż nawet ingerencja Komisarzy Ludowych i przywódców ZSRR.
I też ta ingerencja jest o wiele groźniejsza bowiem dotyczy przede wszystkim – mówiąc językiem K. Marksa – nadbudowy, czyli ogółu instytucji, działań, form świadomości społecznej całej Europy. Obejmuje państwo i organy jego działania, instytucje wychowania i kształcenia, naukę, religię, rodzinę, prawo, moralność, sztukę, filozofię, doktryny społeczne i polityczne i wiele innych. Jest to m.in. ziszczeniem słynnego komunistyczno-lewackiego „marszu przez instytucje” nakazanego przez A. Gramsciego i budowaniem nowego „postępowego” i pustego wewnętrznie człowieka pozbawionego wartości, własnych osądów i własnej religii, moralności, tradycji, więzów rodzinnych i społecznych, własnej kultury i tożsamości narodowo-historycznej, etyczno-moralnych norm postępowania. Człowieka wyzutego z człowieczeństwa i podmiotowości indywidualnej i zbiorowej, człowieka zatomizowanego i w dużej mierze pozbawionego wszelkiej własności oraz spauperyzowanego i ubezwłasnowolnionego – poprzez szeroko rozumianą lichwę – finansowo.

Warto tedy bacznie obserwować wypowiedzi skrajnych unijnych lewaków, które będą niedługo padały, bo, że będą wyrazem idei Państwa Europa jest pewne. Na razie są to pojedyncze głosy, tworzące grunt pod intensyfikację działań dążących do takiej Unii, ale te głosy będą coraz liczniejsze i niestety będą padać na podatny, już wcześniej przygotowany owy grunt. No i oczywiście słowa "praworządność" czy "wartości europejskie" będą padały w co drugim zdaniu...

Czas po kryzysie będzie więc "wojną" o przyszły kształt Europy. Wierzę, że zakończy się ona zwycięstwem Europy Ojczyzn, ale będzie to "walka" trudna a jej wynik jest niepewny. Wszystko zależy od mieszkańców poszczególnych krajów. Może - szczególnie w "Starej Europie" - koronawirus paradoksalnie spowoduje, iż w Europie odrodzi się lokalny patriotyzm narodowy, co skutkować będzie raczej powrotem do idei dawnego EWG (swoboda przepływu ludzi, kapitału, towarów i usług) niż dążeniem do jeszcze większej integracji.

P.S. (dopisek z godziny 20.00)
Późnym popołudniem na portalu wpolityce.pl został opublikowany wywiad z eurodeputowanym Kosmą Tadeuszem Złotowskim, który też nawiązując do owej "kryzysowej pomocy" ferowanej dziś przez UE stwierdził: "To się może skończyć w taki sposób, że Unia zostanie po cichutku, bez zgody przekształcona w federację. I to jest to niebezpieczeństwo, jakie czyha za tymi wielkimi cyframi i za tą nieokreślonością, z czego te pieniądze będą" [4]. Jak widać nie tylko ja mam takie obawy. 

środa, 27 maja 2020

Jak opozycja śmiała mnie oszukać?!

Króciutko...

Szlag mnie trafił jak usłyszałem, że Marszałek Senatu oszukał Marszałek  Sejmu w sprawie procedowania ustawy dotyczącej wyborów prezydenckich. I to powiedziała Pani E. Witek!

Ludzie z obozu rządzącego! Puknijcie się wreszcie mocno w głowę i to ze dwa lub trzy razy. Czy Wy nie widzicie, że z totalną opozycją nie ma sensu w ogóle dyskutować a już ustalać jakieś wspólne stanowisko w różnych sprawach dotyczących państwa polskiego to naiwność do potęgi n-tej?

Mało Wam przykładów? A próba zamachu stanu w 2016 roku i późniejsze zabiegi rozhuśtania ulicznego Polaków? Mało Wam zdrady totalnych na arenie międzynarodowej a w szczególność na forum Parlamentu Europejskiego?

Miały być wybory prezydenckie 10 maja. Opozycja i jej Marszałek Senatu zrobili wszystko, żeby do tych wyborów nie dopuścić. I co? Jak już w końcu do nich nie dopuścili to zaczęli Was oskarżać, że nie potrafiliście tych wyborów przeprowadzić! Hipokryzja? A i owszem a mimo to zasiedliście do jakiegoś Okrągłego Stołu Wyborczego wespół zespół z tymi totalniakami. I co? Ustalenia funta kłaków warte o czym powinniście wiedzieć zanim do tych rozmów zasiadaliście.

I Wy się dziwicie? Czy naprawdę trudno zauważyć, że totalni robią i będą robić wszystko, żeby przejąć władzę, niezależnie jakim kosztem, każdym kosztem... warto popuścić wodze fantazji i wejść w ich antypolskie mózgi, żeby zobaczyć przerażający obraz ich myślenia.

Przecież powinniście wiedzieć, że opozycji totalnej chodzi o wywołanie chaosu a prawo czy nawet Konstytucja dla niej się nie liczą. Czy Wy tego przez te 5 lat nie zauważyliście? W sumie dzięki Waszej niechlujności wyborczej doprowadziliście do przejęcia Senatu przez opozycję a teraz się dziwicie, że taki T. Grodzki może swoimi obstrukcyjnymi działaniami "zatrzymać prawnie Polskę" i doprowadzić ją do chaosu konstytucyjnego.

Z tymi ludźmi nie jest możliwy żaden kompromis! Warto abyście to sobie w końcu uzmysłowili i przestali ich traktować jak prawdziwą opozycję. To puste jak bęben antypolskie i antypaństwowe osobniki, które dla władzy zrobią wszystko i ich też szlag trafia, że tej władzy nie mają. A im bardziej ten szlag ich trafia to ich chęć władzy i odwetu rośnie geometrycznie.

To tyle...

No może jeszcze... Cieszę się, że dziś dziś wspólnie wystąpili liderzy ZP i zapowiedzieli, że zrobią wszystko, aby nie dopuścić do chaosu w naszym kraju. Czyżby w obliczu obstrukcji Senatu i niemożności przeprowadzenia wyborów w terminie konstytucyjnym jedynym wyjściem będzie wprowadzenie Stanu Wyjątkowego?

P.S.

Jest jeszcze inna opcja żeby przerwać tę zabawę z wyborami... przeprowadzić je według "starej" ordynacji wyborczej i - wobec zmniejszenia obostrzeń dotyczących pandemii koronawirusa - odrzucić w sejmie całą procedowaną w senacie ustawę. Co? Że to kuriozum żeby odrzucić własną przyjętą już wcześniej w sejmie ustawę... A kto to zabroni większości sejmowej? A wtedy odbyłyby się wyłącznie wybory korespondencyjne, bo przecież koperty (jak i długopisy) nie są już "zabójcze". 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 24 maja 2020

Poranne niedzielne refleksje...


Witam o porannej niedzielnej porze, ale nieraz warto obudzić się o poranku i zobaczyć początek nowego dnia, może innego i lepszego od poprzedniego... a przynajmniej dającego taką nadzieję...

Sama też niedziela skłania nieraz do refleksji. Mamy trochę więcej czasu, możemy pomyśleć o nas samych, naszych bliskich, o życiu i przemijaniu każdego dnia, o tym, co nas otacza i jakie my mamy wnętrze, co myślimy i jak postrzegamy świat, czym dla nas jest życie a czym śmierć.

Teraz zaś na przemyślenia mamy dużo więcej czasu... Koronawirus wielu z nas zatrzymał w domu i nagle odkrywamy, że w codziennej gonitwie nie potrafiliśmy się zatrzymać i spojrzeć za siebie, spojrzeć na nasze teraźniejsze życie i o tym, jak je będziemy przeżywać w przyszłości.

Nasze indywidualne przebywanie na tym ziemskim padole jest relatywnie - w stosunku do całej historii ludzkości - bardzo krótkie...

Jest niczym chwilowe lśnienie na niebie pojawiające się podczas trwania burzy tuż przed grzmotem... Cały kunszt życia polega tak naprawdę na dostrzeżeniu owego błysku i wykorzystaniu go w pełni do zobaczenia jak największych połaci rozświetlonego nim tegoż nieba... A to łatwo przegapić i później żałować, że albo się tego przebłysku nie wykorzystało, albo się go nie zauważyło...

Można zobaczyć ten błysk, i chłonąć widoczne dzięki niemu piękne widoki naszego życia. I starać się każdego dnia świadomie odczuwać własne istnienie, każdego dnia zostawiać za sobą nasze ślady... ślady naszej bytności na ziemi, które zostaną choć we wspomnieniach innych albo też będą zawarte w naszych, stworzonych przez nas dziełach wszelakich.... Wtedy to naprawdę My żyjemy...

Można też albo celowo zamknąć oczy i funkcjonować pośród otaczających nas ciemności, lub tylko ulec ułudzie światła, którego wygląd i rozświetlające możliwości przyjmujemy z opowieści innych.  Wtedy też żyjemy, choć życiem innych...

Można też po prostu zasnąć, przespać burzę... i nic nie czuć, nic nie słyszeć, nic nie widzieć a nawet zamknąć swoje wnętrze na opinie i zdania wyrażane przez innych...  Wtedy tak naprawdę nie przeżywamy naszego życia, nie żyjemy a przechodzimy obok niego zadowalając się prymitywną powierzchownością kolejnych dni. Dni zawsze takich samych, rutynowych. I tak mijają miesiące czy lata.

Czasu nigdy nie można cofnąć, nie można myśleć o tym, czego nie wykorzystaliśmy i tym na bieżąco żyć. To minęło, liczy się następny dzień i kolejne, liczy się to czy potrafimy uczyć się na własnych błędach i ponownie ich nie popełniać. Za bardzo nieraz myślimy o naszej przeszłości  a liczy się teraźniejszość naszego życia i jego przyszłość. Kiedyś jeden z moich przełożonych zawodowych powiedział mi mądre zdanie: "Ważne jest tylko to, jak wykonałeś ostatnie Twoje zadanie". Mam tę myśl zawsze ze sobą i to mnie napędza do przeżywania swoich dni jak najlepiej, bo przecież może ono dotyczy też życia osobistego, prywatnego.

Ludzie myślący, działający, aktywni, dążący do prawdy, dający siebie innym, rozwijający w sobie człowieka i ludzkie wartości... żyją naprawdę. Ci, co nie potrafią mieć własnego zdania i przyjmują bezkrytycznie świat jaki jest oraz w swoim działaniu ograniczają się jedynie do jego akceptacji... też choć subiektywnie odczuwają jakąś własną formę życia. Natomiast Ci, co śpią i bezmyślnie przyjmują wszystko, co im się narzuca... konformistycznie wzbraniając się przed krytyczną oceną rzeczywistości a raczej konsumpcyjnie ją afirmując... tylko wegetują i po nich nic nie zostanie... nawet wspomnienie...

Zastanówmy się nieraz nad naszym życiem... Może warto w nim coś zmienić... Może warto zajrzeć do swojego wnętrza i zobaczyć kim tak naprawdę jesteśmy: Czy jeszcze wolnymi ludźmi, czy już tylko zniewolonymi konsumentami dóbr? Czy zostawiamy za sobą ślady piękna, dobra, miłości i mądrości oraz wspomnienie o nas jako ludziach, czy też jedynym śladem po nas będzie tylko samochód i kilka garniturów... oraz wspomnienie o akceptacji przez nas relatywizacji wszystkich wspomnianych wcześniej wartości - kiedy piękno staje się  akceptowaną przez nas brzydotą, wolność jest tak naprawdę niewolą, dobro jest złem, miłość jest nienawiścią, mądrość głupotą. Tę relatywizację proponują nam marksiści kulturowi, którzy opanowali w swojej walce z cywilizacją łacińską większość nie tylko europejskich elit, ale ktoś takie kierunki naszej egzystencji im wyznacza.

I w tej naszej drodze życia warto też pamiętać, że dokądkolwiek byśmy nie szli, zawsze idziemy ku doczesnej naszej śmierci... a w jej obliczu warte jest tylko to, co tkwi wewnątrz nas samych a nie to, co zdążyliśmy zewnętrznie zgromadzić... Więc walczmy o to, żeby idąc krętymi drogami naszej ziemskiej egzystencji w momencie wdepnięcia "w kałużę" i obejrzenia się za siebie... nie zobaczyć jeno pustki i naszego zniewolenia.

Czas koronawirusa przekornie może nas naprawdę pozytywnie zmienić na lepsze. Może zaczniemy zauważać drobne rzeczy dające nam i innym radość. Może odwzajemniony uśmiech do drugiego człowieka stanie się o wiele ważniejszy niż nowo zakupione buty. Może też zaczniemy naprawdę zauważać piękno życia i radość codzienności. Bo życie jest piękne i warto je przeżyć godnie, aby ta nasza wspomniana droga życia była też naszym spełnieniem a innym dawała radość i wzruszenie. Żyjmy więc w poczuciu szczęścia, czyli codziennego odczuwania własnego istnienia. A wtedy śmierć nie będzie dla nas końcem naszej egzystencji na ziemi... bo zostaną po nas ślady piękna, dobra, miłości i mądrości...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com



piątek, 22 maja 2020

Pedofilia, seksualizacja dzieci, LGBTQ+

W całej dyskusji o pedofilii często zapominamy o dzieciach, które przeżyły takie doświadczenia. Ich psychika zostaje zniszczona na całe życie. Po takich przeżyciach już nigdy nie będą normalne psychicznie. I to jest największe barbarzyństwo pedofilii - pedofile chcąc zaspokoić jakieś chore żądze nie myślą o swoich ofiarach stając się tym samym potworami zasługującymi na najwyższy możliwy wyrok.

Pedofilów identyfikujemy przede wszystkim poprzez konkretne osoby mające takie skłonności, ale moim subiektywnym zdaniem winniśmy zwracać szczególniejszą uwagę na aspekt psychicznych skutków tejże u dzieci, też w życiu dorosłym. Należą do nich najczęściej [1]:

* zaburzenia emocjonalne i zaburzenia obrazu własnej osoby (depresja, zachowania
autodestrukcyjne a nawet samobójstwa);
• zaburzenia somatyczne i dysocjacyjne (lęk i napięcie, koszmary nocne, zaburzenia snu
i odżywiania: anoreksja, bulimia, różne postaci dysocjacji);
• zaburzenia samooceny (poczucie izolacji i alienacji, skrajnie niska samoocena);
• zaburzenia interpersonalne (trudności w kontaktach z ludźmi, spadek zaufania wobec ludzi,
poczucie zdrady, lęk wobec partnerów seksualnych, chorobliwa zazdrość o partnerów połączona z całkowitym od nich uzależnieniem: również zgoda na przemoc domową byleby zachować związek, podatność na ponowne wykorzystanie);
• zaburzenia w funkcjonowaniu społecznym (uzależnienie od alkoholu i narkotyków,
prostytucja);
• zaburzenia seksualne (lęki wobec seksualności, poczucie winy, brak satysfakcji, obniżenie pragnienia seksualnego, zaniżona ocena siebie jako partnera seksualnego, zaburzenia orgazmu, kompulsywne unikanie lub kompulsywne poszukiwanie kontaktów seksualnych, zaburzenia identyfikacji seksualnej w postaci homoseksualizmu lub innych zaburzeń w tym obszarze).

Na opis każdego z tych zaburzeń można by poświęcić odrębną pracę doktorską, ale sądzę, że czytelnicy mogą sobie wyobrazić realnie te skutki i do czego mogą prowadzić. Wyjaśniają też wiele zachowań dzieci i dorosłych, które przeżyły w dzieciństwie takich doświadczeń. 
 
Ale... powyższe skutki są w części niemal identyczne jak w przypadku seksualizacji dzieci, nawet w wieku przedszkolnym czy też ich adopcji przez pary homoseksualne lub też przez osoby reprezentujące jakieś 50 pozostałych płci w ramach LGBTQ+. To czyste odmiany pedofilii pod względem wpływu ich na psychikę dziecka, z tym, że trudniejsze do wyplenienia, bo znajdują coraz powszechniejszą aprobatę lewacko-liberalnych elit, które dziś na świecie uzyskują przewagę nad wartościami tradycyjnymi, konserwatywnymi, chrześcijańskimi, naturalnymi. 

Oczywiście sprawczo pedofilia dotyczy w równym stopniu heteroseksualistów, homoseksualistów czy biseksualistów, którzy zazwyczaj odczuwają pociąg seksualny do konkretnej płci dziecka. "Skutkuje to właśnie podziałem pedofilów na homoseksualnych (pociąga ich ta sama płeć), heteroseksualnych (pociąga ich płeć przeciwna) i biseksualnych (pociągają ich obie płcie). Wśród pedofilów odsetek homoseksualnych pedofilów waha się od 9 do 40%, czyli jest około 4–20 razy większy niż odsetek dorosłych mężczyzn, których pociągają inni dorośli mężczyźni, w męskiej populacji. Nie oznacza to, że homoseksualni mężczyźni są bardziej skłonni do wykorzystywania seksualnego dzieci, tylko że większy odsetek pedofilów jest homoseksualny w swojej orientacji względem płci dziecka. Pedofile heteroseksualni preferują dziewczynki między 8 a 10 rokiem życia, a homoseksualni preferują chłopców między 10 a 13 rokiem życia występuje też np. u par heteroseksualnych, ale homoseksualiści" [2].  

Wśród wspomnianych elit lewacko-demoliberalnych  często słyszy się, że pedofilia jest po prostu zwykłą preferencją seksualną, która nie powinna podlegać jakiejkolwiek karze. Mało tego! Powołują się nieraz na wyznawaną religię, bowiem np. islam daje możliwość wielożeństwa i propaguje pedofilię, bo Mahomet sam poślubił sześciolatkę a skonsumował ją seksualnie w wieku 9 lat. Podobnie jest w Judaizmie, gdzie żydowska dziewczynka jest uznawana za dorosłą w wieku 12 lat! Za dorosłą, czyli kobietę zdolną do poślubienia mężczyzny! Takich przyzwoleń nie ma natomiast w żadnym przypadku religia chrześcijańska, w tym katolicka, gdzie wielożeństwo, zdrada seksualna i etyczna, homoseksualizm, pedofilia, sodomia i gomora, gwałt, transseksualizm, gender, aborcja, czy eutanazja są grzechami śmiertelnymi i każdy wierzący musi sobie z tego zdawać sprawę.

Reasumując. Nie tylko pedofilia pod względem skutków wywieranych na psychice dziecka jest siłą sprawczą tychże skutków. I chociaż stanowi najważniejszą przyczynę spustoszenia psychicznego dzieci, to istnieją też i inne przyczyny, które implikują to psychiczne spustoszenie. Mogą to być w równym stopniu inne anaturalne działania wpływające na seksualizm u dzieci i należeć do nich mogą np. seksualizacja dzieci, wychowywanie ich bez jasnej identyfikacji płciowej, adopcja dzieci przez pary homoseksualne (czy też inne w ramach zboczeń LGBTQ+). 


[1] 
https://fdds.pl/wp-content/uploads/2016/10/Wlodarczyk_J_2016_Wykorzystywanie_seksualne_w_dziecinstwie_a_konsekwencje.pdf, s.7-8
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Pedofilia


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

czwartek, 21 maja 2020

Pedofilia dotyczy każdego środowiska, ale...

... są takie, o których się słyszy, że występuje procentowo relatywnie najczęściej, a są to: celebryci, biznesmeni, LGBT+, pracujący z dziećmi (np. psychologowie, nauczyciele), księża, rodzic (rodzice), itp. W mniejszym procencie dotyczy ona również innych kategorii obywateli, którzy mając takie skłonności dopuszczają się tych obrzydliwych praktyk, przy czym należy też zauważyć, że nie wszyscy z takimi skłonnościami są aktywnymi pedofilami. 

Nie ma lepszych i gorszych aktywnych pedofilów. Wszystkich należy traktować tak samo i dążyć do ich surowego ukarania.

I nie ma co tu gardłować nad wysokością kary: winna być jak najwyższa, bo jak wykazuje część badań ta "przypadłość" jest w swojej masie nieuleczalna i ewentualne odbycie kary nie wpływa na jej zaniechanie przez dotkniętych nią ludzi. Ich resocjalizacja nie przynosi prawie w ogóle żadnego efektu, bowiem pedofilia "zaczyna się ujawniać we wczesnym okresie dojrzewania, poprzedzając zachowania seksualne, czy samoidentyfikację i jest trwałą, utrzymującą się przez całe życie preferencją" [1]. Inni naukowcy zaś uważają, że brak jest dowodów na wrodzony charakter pedofilii upoważniający do nazwania jej orientacją (preferencją) seksualną, co w konsekwencji prowadzi do prób jej leczenia [1]. 

Nie ma sensu dyskusja o tym czy jest to zwykła chorobowa dewiacja czy też jedna z preferencji seksualnych, jak po części chcą ją widzieć niektóre środowiska jak np. LGBTQ+. Z punktu widzenia dziecka jest to coś koszmarnego, które odciska psychiczne piętno na ich całe dorosłe życie... o ile wcześniej nie popełnią samobójstwa. Zdarzają się też przypadki, że już w dorosłym życiu ukierunkowują swoje preferencje seksualne również w kierunku pedofilii, niezależne czy hetero, bi czy homoseksualnej. W całej dyskusji zawsze powinniśmy mieć w centrum uwagi dziecko a nie jakieś teoretyczne rozważania czy pedofilia jest chorobą czy też nie.

Z tego samego względu nie ma co licytować się, w którym środowisku jest najwięcej pedofilów. Każdy przypadek jest czystym złem i należy go rozpatrywać indywidualnie a nie zbiorowo. Musimy mieć na uwadze każde dziecko, które dotknęła pedofilia i surowo karać jej sprawcę (lub sprawców). 

Odrębną kwestią jest to, że zauważa się, iż pewne środowiska mają skłonności pedofilskie, które nie podlegają jakiejkolwiek analizie naukowej. Ich pedofilia jest po prostu implikowana środowiskowo, co można było zauważyć na przykład w filmach braci Sekielskich czy S. Latkowskiego. W tym kontekście jest to szczególnie karygodne, bowiem wprost prowadzi do powstawania "przemysłu pedofilskiego", co można zauważyć po obejrzeniu obydwu filmów.

Nie powinno być żadnych "świętych krów"... wszystkich należy traktować tak samo i niezależnie czy są to ludzie znani czy mający duży zasób gotówki. Mało tego... dla wielu ludzie z pierwszych stron gazet są autorytetami i nie można pozwolić na to, żeby tą swoją "wyjątkowość" wykorzystywali do popełnienia czynów pedofilskich. A z tym mieliśmy do czynienia w procederze wskazanym w filmie S. Latkowskiego.

Inną sprawą jest też to, że skłonność do wszelkiej dewiacji jest wprost proporcjonalna do charakteru pewnych środowisk a wśród celebrytów i środowisk opiniotwórczych oraz opinionośnych jest to zauważalne szczególnie. Nie wiem czy wynika to z posiadania dużych pieniędzy, zgnilizny etyczno-moralnej i przekraczania kolejnych granic (jak w "Granicy" Z. Nałkowskiej) czy też wynika z osobistych preferencji. Fakt pozostaje faktem i tego się nie zmieni. W sumie przyczyny są nieistotne, bowiem - jak wskazałem - liczy się przede wszystkim dobro dziecka.

Osobiście "nóż mi się w kieszeni otwiera", gdy widzę lub słyszę pedofilów i sądzę, że chyba niemal u wszystkich jest podobnie. Państwo musi zrobić wszystko, aby tacy ludzie "nie chodzili po wolności".

Ale przecież państwo nie załatwi wszystkiego. Tutaj kłania się odpowiednie wychowanie młodych ludzi przez rodziców. Trzeba zawsze mieć dobre stosunki ze swoim dzieckiem, ponieważ może się zdarzyć, iż brak wzajemnego zaufania może się skończyć tragicznie. Dużą rolę odgrywają też nauczyciele, którzy winny wskazywać dzieciom czym jest pedofilia i co to jest tzw. "zły dotyk". To obszar bardzo delikatny, ale naprawdę warto.

[1] https://pl.wikipedia.org/wiki/Pedofilia

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 20 maja 2020

Czy R. Trzaskowski miał startować za 5 lat?

Odpowiedź na tytułowe pytanie wydaje się twierdząca. Został prezydentem Warszawy i po tym okresie miał - po dwuletniej kadencji A. Dudy i przewidywanej takowej D. Trumpa - wystartować i wygrać wybory prezydenckie.

Tak zapewne miało być i cała kariera polityczna R. Trzaskowskiego była szczegółowo zaplanowana już od dawna. Kto politycznie prowadzi go do uzyskania stanowiska prezydenta jest niewiadomą, choć wielu wskazuje, że prawdopodobnie był też stypendystą jednej z Fundacji G. Sorosa a sam oficjalnie przyznał się, że jednokrotnie uczestniczył w spotkaniu Grupy Bilderberg. A ta Grupa jest oskarżana o chęć stworzenia Jednego Rządu Światowego w ramach Nowego Porządku Świata (NWO). Niektórzy nawet przypisują jej to, że tym Rządem Światowym już jest.

Cóż więc takiego się stało, że już teraz został on uruchomiony jako kandydat na prezydenta? Otóż należałoby wskazać na dwa obszary: wewnętrzny i zewnętrzny, choć one współzależne na siebie wpływają i mają w części obszary wspólne.

Pierwszy z nich jest związany z fatalnymi notowaniami M. Kidawy-Błońskiej, która nie nadając się kompletnie na funkcję prezydenta Polski, mogła osiągnąć w wyborach fatalny, jednocyfrowy wynik a tym samym doprowadzić do upadku Platformę Obywatelską. Dodatkowo R. Trzaskowski jest - jako domniemany* przedstawiciel Grupy Bilderberg - typowym lewackim liberałem, który swobodnie mógłby kandydować z ramienia polskiej lewicy a m.in. jej głosy chce on pozyskać w wyborach prezydenckich. Jego poglądy bowiem wykluczą poparcie dla niego elektoratu prawicowego i centrowego, stąd należy domniemywać, że nawet część wyborców PO może zagłosować np. na kreującego się na centrowego Kosiniaka-Kamysza. Należy też sobie zdawać sprawę, że ewentualne zwycięstwo R. Trzaskowskiego może implikować przedterminowe wybory parlamentarne, bowiem bardzo trudno sobie wyobrazić jego współpracę z rządami PiS-u (ZP). Ponadto ta wygrana mogłaby też doprowadzić do rozpadu koalicji ZP poprzez np. wyjście z niej Porozumienia J. Gowina, który ma zamiar tworzyć ugrupowanie republikańskie.

Zaś drugi to obszar związany jest z tym, że w wyniku pandemii koronawirusa niepewny swojego zwycięstwa jest D. Trump a jego ewentualnej poprawnej współpracy z R. Trzaskowskim trudno sobie wyobrazić. R. Trzaskowski reprezentuje sobą wszystko to, co jest geopolitycznie obce D. Trumpowi a przede wszystkim jest zwolennikiem lennego członkostwa Polski w UE. Ewentualna wygrana R. Trzaskowskiego jest też końcem sprawnego i intensywnego funkcjonowania Grupy Wyszehradzkiej oraz śmiercią idei Trójmorza. Zagrożona też może być dywersyfikacja dostaw gazu do Polski i zaniechanie wszelkich działań dotyczących sprzeciwu Polski wobec budowy Nord Stream 2. W tych kategoriach można się też spodziewać nacisku na zaniechanie budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, bowiem "taki jest planowany w Berlinie". Pod znakiem zapytania byłoby jego poparcie dla przekopu Mierzei Wiślanej.

Tak czy owak należy się modlić, aby w Polsce wygrał A. Duda a w USA D. Trump. Wtedy mielibyśmy choć jeszcze pięć lat czasu na rozwój Polski wewnątrz kraju a także jej wzrost znaczenia na arenie międzynarodowej.

* Bardzo rzadko na arenie międzynarodowej jakikolwiek polityk czy też przedstawiciel jakiegoś silnego kapitału prywatnego oficjalnie przyznaje się do członkostwa w Grupie Bilderberg. Wszystko to, co jest na niej podejmowane owiane jest mgłą tajemnicy. Stąd nie wiem, czy czasem jednokrotna bytność na tym spotkaniu R. Trzaskowskiego jest jednoznaczne z reprezentowaniem przez niego tego środowiska. Jeżeli tak nie jest to te jego buńczuczne chwalenie się z takiego uczestnictwa wynika ze zwykłej bufonady R. Trzaskowiskiego i jego wybujałego ego, dorównującego temuż  u Marszałka Senatu.  

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

wtorek, 19 maja 2020

TVP i PR na celowniku totalnych


Dzisiaj B. Budka opuścił studio radiowe Trójki w proteście wobec domniemanej cenzury, która doprowadziła podobno do tego, że z tejże odeszło kilku (niemal) emerytowanych dziennikarzy m.in. tworzących ową stację w Stanie Wojennym [1]. 

I w sumie dobrze. Niech tacy Budkowie bojkotują sobie media publiczne i udzielają się jedynie w takich, które są im bezgranicznie przychylne. Czas teraz na bojkot wszystkich mediów publicznych, w tym oczywiście TVP, która śmie zadawać trudne pytania. 

Ale zarówno atakująca TVP Info postawa R. Trzaskowskiego, jak i postawa B. Budki świadczą o jednym: PO-KO zidentyfikowała przyczynę swoich niskich notowań właśnie w działalności mediów publicznych. 

Jest to oczywiście infantylne podejście, ale idealnie pasujące do sposobu myślenia totalnej opozycji. Ona po prostu nie widzi żadnych uchybień po swojej stronie. Udaje lub chce udawać, że jest nieskazitelnie czysta pod każdym względem, chociaż jest to tzw. "zaklinanie rzeczywistości". Ponadto szukanie winnych swojej fatalnej pozycji w sondażach po stronie TVP czy publicznego radia świadczy też o tym, że oni nie znoszą pluralizmu a demokratyczne standardy są im obce. R. Trzaskowski wprost oświadcza, że zlikwiduje całą publicystykę społeczno-polityczną w nowej TVP, co oczywiście jest bardzo dla niego użyteczne, bo wtedy takie programy pozostałyby tylko w mediach prywatnych, które w ogromniej większości są przecież całej totalnej opozycji przychylne.

Atak na media publiczne jest też próbą odzyskania swojego elektoratu, który oddolnie również za wszystko obwinia tzw. TVPis. Widać to na przykładzie radykalnych i fanatycznych anty-pisowców, którzy nawet fizycznie atakowali dziennikarzy publicznych mediów. Więc w sumie ja się nie dziwię R. Trzaskowskiemu, który cynicznie chce ów elektorat odzyskać a jest go około 20-30% polskich wyborców. Podobnie ja się nie dziwię podobnemu zachowaniu B. Budki. 

R. Trzaskowski bowiem nie ma żadnych szans na zdobycie jakiegokolwiek prawicowego lub centrowego elektoratu, choćby ze względu na jego stosunek do środowisk LGBT i ewentualnej możliwości legalizacji związków partnerskich a później - pewnie zgodnie z planem Rabieja - nawet możliwości adopcji dzieci przez takie pary. Jest to czysta lewacka postawa zgodna z trendami "otwartego społeczeństwa" występującymi w wielu krajach świata, w tym też w demoliberalnej i postmarksistowskiej liderowo UE. Zresztą sam kandydat temu nie zaprzecza stwierdzając, że pod tym względem ma liberalne poglądy. 

Zatem pozostaje mu fanatyczny antypisowski elektorat oraz jego głównych konkurentów po stronie opozycji: Sz. Hołowni, R. Biedronia czy nawet małej części PSL. I co za tym idzie nie widzę możliwości, aby w ewentualnej II turze wyborów wygrał z obecnym prezydentem. Na dziś totalna opozycja walczy więc o odzyskanie pierwszej pozycji wśród partii opozycyjnych. I o to tak naprawdę chodzi całej PO-KO. W takim ujęciu w sumie uczestnictwo jej przedstawicieli w mediach publicznych nie ma żadnego sensu i oni o tym wiedzą, ale robią przy tym tyle szumu jakby się miał świat zawalić. 

Kampania wyborcza ze strony R. Trzaskowskiego i jego sztabu będzie ostra i brudna. Spodziewać się jednak należy, że nie dojdzie jednak do bojkotu całych mediów publicznych, bo oznaczałoby to kompletną izolację w/w kandydata na prezydenta. Poza tym PO-KO może - poprzez generowanie "kłótni" w TVP czy w radiu - chciała będzie pokazać swojemu elektoratowi jakie to wstrętne są te media i udowadniać, że to przez nie jej notowania są aż tak złe. W ten sposób totalni chcą też tworzyć sztuczne problemy aby przykryć swoją niekompetencję i pustkę programową. Lepiej rozmawiać o TVP i jakiejś cenzurze w radio niż o konkretach naprawdę ważnych dla ludzi a związanych z całością funkcjonowania polskiej rzeczywistości i przyszłości (podatki, reforma sądownictwa, walka z koronawirusem, wzrost i rozwój gospodarczy, polityka międzynarodowa, cele strategiczne Polski, inwestycje, dobro wspólne, polityka społeczno-socjalna, bezpieczeństwo, itp). W tych obszarach totalni są totalnie nieprzygotowani i nic nie mogą zaoferować oprócz tego, co pokazali w czasie swoich ośmiu lat rządów, gdzie budowali państwo z dykty, w którym są tylko "ch...j, dupa i kamieni kupa". 

Reasumując. Prezydent tak naprawdę nie ma żadnych kompetencji, aby coś zmieniać w zakresie działalności TVP i Polskiego Radia. Do tego trzeba mieć większość sejmową a takowej nie ma i jeszcze długo nie będzie. Ataki totalnej opozycji na TVP i PR należy traktować jako sposób na odzyskanie swojego elektoratu, który został utracony na rzecz przede wszystkim Sz. Hołowni czy R. Biedronia. I te ataki należy po prostu ignorować i zajmować się rzeczami naprawdę ważnymi dla Polski. Ewentualny bojkot przez opozycję mediów publicznych będzie dla niej przeciwskuteczny i w sumie dobrze jakby tak się stało, bo jak długo można słuchać tych ich bzdur i słownej agresji. A od kandydata na prezydenta powinniśmy oczekiwać konkretnych odpowiedzi a nie wodolejstwa słownego, który - jak sądzę - jest w przypadku R. Trzaskowskiego zauważalny przez większość polskiego społeczeństwa. 

I jeszcze jedno. Deklaracji R. Trzaskowskiego o reformie mediów publicznych nie należy traktować poważnie, bo jestem pewien, że jakby do władzy doszło PO-KO to po prostu przejęłoby te media w niezmienionej formie, z tym, że byłoby tak jak kiedyś: jeden chóralny śpiew mediów publicznych i w większości prywatnych, który byłby psalmem wychwalającym totalną opozycję.   


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

poniedziałek, 18 maja 2020

Lista Przebojów Trójki przebojowym fundamentem III RP

Narobiło się zamieszania wokół Trójki, jej Listy Przebojów i dziennikarzy, którzy od jakiegoś czasu odchodzą z Programu III Polskiego Radia. Poszło o niby cenzurę piosenki Kazika na Liście Przebojów Trójki. Ja a'priori  cenzury nie uznaję, choć akurat w tym przypadku są rozbieżne zdania między dyrekcją radia a dziennikarzami i niektórymi artystami. Nie zgadzam się  też z tym, że dziś można tak łatwo ocenzurować czyjąś aktywność, nie tylko artystyczną. To nie jest komuna, kiedy nie było internetu i niezależnych źródeł informacji. Teraz - ograniczając się do muzyki - swobodnie można umieszczać swoje utwory chociażby na YouTube, choć i tam jest cenzura i jakoś nie grzmią z tego powodu tuzy dziennikarstwa III RP. A tak naprawdę zamieszanie wokół piosenki Kazika jest dla niego reklamą i jestem pewny, że liczba odsłon na YouTube wzrosła niebotycznie (i zarobki też), choć sam utwór i teledysk do niego są artystycznie beznadziejne (moim subiektywnym zdaniem).

W całej tej dyskusji niestety zapomina się o roli trójki i jej Listy Przebojów w okresie Komuny. Dlatego też w całości przypominam mój post opublikowany przeze mnie 10 lat temu.

----------------------------------------

Są w Polsce "święte krowy", o których można pisać albo dobrze albo wcale. Do takich zalicza się imć Pan Marek Niedźwiecki, twórca legendarnej i kultowej Listy Przebojów Trójki, która skutecznie skanalizowała naturalny bunt młodzieży nakierowując go na "ucieczkę  w muzykę".

Lista Przebojów Trójki zadebiutowała - według oficjalnych danych - 24.04.1982 chociaż w wielu informacjach pojawia się data 13.04.1982 roku jako dzień pierwszej emisji Listy  - sic! - dzień wprowadzenia Stanu Wojennego, który zwyczajowo był dniem demonstracji a więc w piątym miesiącu trwania Stanu Wojennego! i 19 dni po wznowieniu (05.04.1982 roku) nadawania Programu III PR. Ówczesnym Dyrektorem Trójki był red. Andrzej Turski (TW z listy Wildsteina, członek PZPR od 1974 do końca, czyli do 1990 roku) a zastępcą S. Zieliński.

"Program (Trójki -kj) dotychczas adresowany głównie do wielkomiejskiej inteligencji, nie odwracając się od niej, postawił wyraźnie na ożywienie kontaktu z młodym słuchaczem, który na początku lat 80. kontestował sytuację polityczną i uciekał w świat muzyki. Dzięki wprowadzeniu na antenę nowych audycji (np. "Radio Mann", "Lista przebojów)" i zastąpieniu propagandowej nowomowy (obecnej w innych środkach masowego przekazu) normalnym, żywym językiem, a także udostępnieniu anteny dla zespołów rockowych, Programowi III udała się rzecz absolutnie wyjątkowa. Oto w czasach gdy społeczeństwo masowo odwracało się od oficjalnych publikatorów (słynny przykład, jakim były powszechne w miastach spacery wielu ludzi w porze Dziennika Telewizyjnego), Trójka zdobywała coraz większe zaufanie i sympatię słuchaczy. Przyczyniły się do tego przede wszystkim dwie nowe audycje, które w podobnej formule miały przetrwać z powodzeniem kolejne dziesięciolecia: Zapraszamy do Trójki oraz Lista przebojów. (...) "Lista przebojów Programu III" stworzona i prowadzona przez Marka Niedźwieckiego, szybko sama stała się największym przebojem radiowym w Polsce. Audycja nadawana wówczas w sobotnie wieczory była nie tylko ucztą dla fanów muzyki, ale także najlepszym "podkładem" dźwiękowym do masowo w tamtych czasach organizowanych (z powodu symbolicznej ilości klubów) sobotnich imprez domowych. O jej popularności najlepiej można się było przekonać w pierwszej połowie dekady przechadzając się przez miasto w sobotę wieczorem: Lista dobiegała wówczas z tak wielu okien, że można było jej wysłuchać w całości na spacerze." (cyt.: za wikipedia).

Chyba właśnie moment reaktywacji Trójki w Stanie Wojennym i jej nowe, młode oblicze było jednym  z największych majstersztyków inżynierii społecznej (socjotechniki) reżimu wojskowego PRL i komunistycznych specsłużb a "perełką propagandową" wśród nowych programów była Lista Przebojów Trójki!

Twórcą właśnie tej Listy był Marek Niedźwiecki, młody dziennikarz zatrudniony w Trójce od 1981 roku, któremu powierzono misję stworzenia audycji odciągającej młodzież od polityki i buntu społecznego na rzecz naturalnej, młodzieńczej fascynacji muzyką i ocieplenia wizerunku reżimu wojskowego PRL-u.

Jeszcze raz chciałbym zwrócić uwagę na  ważność owej decyzji dla komunistycznych okupantów Polski lat Stanu Wojennego i późniejszych... aż do zdrady "okragłostowłowej"! Okres bezprawnie wprowadzonego w Polsce Stanu Wojennego a przede wszystkim pierwsze jego miesiące był czasem niezwykle bezwzględnej weryfikacji kadr w mediach dokonywanej przez brutalnych i wielce czujnych funkcjonariuszy reżimu. Weryfikacja ta była szczególnie ostra i obsesyjna w ówczesnych mediach elektronicznych: radiu i telewizji - jako ośrodków propagandy komunistycznej i dezinformacji społeczeństwa polskiego! W owym  czasie do pracy w tych mediach przyjmowano przede wszystkim ludzi bardzo zaufanych politycznie lub dzieci osób cieszących się szczególnym zaufaniem władzy (np. w 1982 roku w trójce zadebiutowała też Monika Olejnik - córka pułkownika MSW PRL).

Ważnym jest też przypomnienie, że w owym czasie trwał - ogłoszony przez podziemną Solidarność - oficjalny bojkot reżimowych mediów przez ludzi kultury, sztuki i dziennikarzy.

Taką zaufaną osobą musiał być oczywiście Marek Niedźwiecki, dla którego (podobnie jak dla Moniki Olejnik) tragiczny dla Polaków okres Stanu Wojennego był czasem rozkwitu ich kariery (obrzydliwość!).

Jego "ciepły i męski", bardzo miły głos w każdą sobotę był słuchany przez miliony. To On wypromował takie zespoły jak Maanam, Perfect, Kombi, Lady Pank, TSA, Lombard, De Mono, Urszulę,  i wiele innych oficjalnych polskich zespołów rockowych, które nie tylko, że pojawiały się w Trójce, ale mogły koncertować i wydawać płyty!

Obok zaś oficjalnej "Trójkowej" sceny rockowej istniała alternatywa będąca również wytworem specsłużb PRL-owskich, czyli Festiwal w Jarocinie. Festiwal ten jako swoisty wentyl bezpieczeństwa dla sfrustrowanej młodzieży z subkultur, miał na celu ich "skanalizowanie" i rozładowanie agresji.

Tak więc w PRL-u lat Stanu Wojennego i Powojennego aż do roku 1989 istniały dwie specyficzne instytucje stworzone przez komunistyczne specsłużby a nakierowane na Polska Młodzież: "inteligentna i światowa" Lista Przebojów M. Niedźwieckiego oraz niszowy i alternatywny Festiwal w Jarocinie Waltera Chełstowskiego (w trochę innej formie istniał od lata 70-tych).

Oprócz tej oficjalnej dwubiegunowej muzycznej i młodzieżowej Polski istniał, podobnie jak w słowie pisanym, trzeci muzyczny obieg (ale to temat na osobny wpis).

Wróćmy do Listy Przebojów Trójki i samego Marka Niedźwieckiego.

Oczywiście On zdawał sobie sprawę ze swojej misji jaką powierzyli mu Komunistyczni (lub quasi-Komunistyczni) Oprawcy Polaków. W tym sensie na pewno jest postacią negatywną i godną, z perspektywy historycznej, potępienia. Upływ czasu, dziejowa retrospekcja wydarzeń dokonywana ex post sprawiają, że pewne czyny i działania stają się jednoznaczne a KOLABORACJA z ustrojem przestępczym - jakim był Komunizm oraz dążący do niego tzw. realny socjalizm - jest ni  mniej, ni więcej jak właśnie KOLABORACJĄ, czyli przestępstwem,  zdradą wobec Polski!

Niemniej jednak - jak M. Niedźwiecki sam wielokrotnie podkreśla - stworzenie listy przebojów było dla niego marzeniem kształtowanym od dzieciństwa. Propozycja przygotowania takiej listy była dla niego więc ich spełnieniem oraz wielkim wyzwaniem. Jestem pewny, że popularny "Niedźwiedź" mówi prawdę. Tylko jest taki mały szkopuł: komunistyczna (ale nie tylko) bezpieka i ubecja (służby specjalne i totalitaryści w stylu faszystów i komunistów)  zawsze do realizacji swoich celów angażowali pasjonatów i perfekcjonistów w danych dziedzinach! Tacy zaangażowani piewcy ich idei i celów musieli być wiarygodni i podziwiani przez innych (współcześnie mówiąc: będących ich targetem , rynkiem docelowym). Takim wiarygodnym pasjonatem był (stał się) Marek Niedźwiecki.

Innym, ocieplającym trochę negatywny wizerunek, efektem działania M. Niedźwieckiego było faktyczne przemycenie do uszu młodych Polaków, dostępnej raczej tylko w Radio Luksemburg, zachodniej muzyki i tejże muzycznej kultury. Niewątpliwie też wypromował wiele polskich zespołów. Był dla wielu ówcześnie młodych ludzi odskocznią od szarej rzeczywistości Polski Ludowej.

Ja sam, jako 14 latek, dobrze pamiętam pierwsze notowania Listy Przebojów. Pamiętam dzień, kiedy po raz pierwszy usłyszałem "Kombinat" Republiki (z G. Ciechowskim), "Ścianę" zespołu Aya RL (z P. Kukizem) czy kultowe "Dorosłe Dzieci" grupy Turbo. Lata 80-te to dla mnie fascynacje muzyczne inspirowane właśnie przez M. Niedźwieckiego i jego Listę. Od heavy metalu (TSA) po punk rock (Dead Kennedys) aż po new romantic (Alphaville i Depeche Mode). I jeżdżenie po Polsce na koncerty. Tak więc dla mnie Lista jest wspomnieniem: najpiękniejszych bo młodzieńczych muzycznych pasji, odkrywania wielości gatunków i nurtów muzycznych a nawet okresu mojej edukacji muzycznej.

Powyższe nie zmienia jednak faktu, że z definicji Lista Przebojów Marka Niedźwieckiego była jedną z form socjotechnicznej manipulacji młodymi Polakami i "kanalizacji" ich ewentualnego buntu politycznego a sam Marek Niedźwiecki podjął się roli realizatora celów wyznaczonych mu przez reżim komunistyczny!

Lista Przebojów i cała Trójka stała się też niejako fundamentem i "cementową " zaprawą lemingowej rzeczywistości III RP, co widać m.in. obecnie po niektórych mainstreamowych zespołach usilnie promowanych w takowych mediach (żywcem wyssane z Listy Przebojów M.N.).

------------------------------------------------

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 17 maja 2020

Czeka nas ostra i brudna kampania prezydencka

R. Trzaskowski scharakteryzował swoją postawę, jaką będzie prezentował w kampanii wyborczej. Już na pierwszej konferencji prasowej jako kandydat na prezydenta zwrócił się do pytających go dziennikarzy TVP: "Śpieszcie się zadawać pytania, bo niewiele tygodni wam zostało"

Nie wiem, czy traktować to jako groźbę, czy też próbę wyrażenia pogardy wobec "nie swoich" dziennikarzy. Niemniej jest to pokaz buńczuczności kandydata, który - w zgodzie z myśleniem elit III RP - wszystko, co nie jest po jego myśli uważa za a'priori złe i nadające się li tylko do usunięcia na scenie polityczno-społecznej. W swojej pysze gardzi pluralizmem i demokratyczną wolnością słowa. 

Tego typu stwierdzenie obrazuje też z jaką kampanią ze strony R. Trzaskowskiego będziemy mieli do czynienia. Będzie ona w jego wykonaniu ostra i brudna...

Ale... czy ktoś był na tyle naiwny, iż sądził, że będzie inaczej? PO tonęła z każdym dniem kandydowania M. Kidawy-Błońskiej a celem R. Trzaskowskiego będzie tak naprawdę odzyskanie miejsca PO jako największej siły po stronie opozycji. A to wymaga radykalizmu większego niż prezentowany przez Sz. Hołownię czy R. Biedronia, bo ich wyborców PO chce odzyskać lub pozyskać. A może jeszcze dodatkowo będzie można przy okazji uszczknąć coś PSL - owi.

I dobrze. Bo podziałów w Polsce nie można zasypać. Są w Polsce - jak onegdaj stwierdził książę Adam Jerzy Czartoryski - jedynie dwie partie: partia polska i antypolska i takie są realia. Nie ma co budować koncyliacyjnej kampanii wyborczej przez A. Dudę. Ważne żeby nie dać się sprowokować R. Trzaskowskiemu i pomijać milczeniem jego agresję , bo to, że ona będzie to jest przecież pewne. 

W związku z tym nie za leży mi na jakimś kompromisie. Nie ma nic gorszego niż chęć jego znalezienia między polskimi patriotami a polskości wrogami. To jest niemożliwe. I ten podział istnieje. Werbalnie totalna opozycja może sobie wycierać gębę Polską, ale to tylko werbalne gardłowanie nie mające nic wspólnego z ich myśleniem o Polsce jako landu europejskiego (niemieckiego). Posunąłbym się dalej: wrogowie Polski to zdrajcy stanu i dla nich nie powinno być miejsca w naszym kraju. Tego niestety nie zmienimy więc niech sobie R. Trzaskowski przekonuje przekonanych, ale sądzę, że np. w II turze może osiągnąć nawet 40% głosów z czego połowa to nieświadomi i fanatyczni przeciwnicy PiS-u: na dźwięk tej nazwy dostają amoku, podobnie jak na dźwięk Kaczyński. I to właśnie z tej strony pada tzw. "mowa nienawiści" (nie znoszę tego sformułowania). Tak czy owak podziałów nie zlikwidujemy, ale mam nadzieję, że polskich patriotów jest w naszym narodzie przytłaczająca większość. 

Kim tak naprawdę jest ten R. Trzaskowski? Prawdę powiedziawszy wyborcom A. Dudy nie jest potrzebna odpowiedź na to pytanie. Jaki "koń" każdy widzi, chociaż symptomatyczne są - jak wskazuje bloger "Zamki na Piasku" - jego korzenie. Teresa Trzaskowska, matka, to były tajny współpracownik SB. Teściowa Teresy Trzaskowskiej to Władysława Ferster - kapitan UB. Teść, Aleksander Ferster, natomiast to pułkownik Ludowego Wojska Polskiego. Stryj Władysławy Ferster to Bolesław Drobner, I Sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie [1]. Oczywiście rodzina nie może stanowić podstawy oceny człowieka, ale jest ważna i nieprzypadkowo kiedyś zawsze podawano kogo dana osoba rodzinnie reprezentuje... bo "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci". 

Ponadto faktycznie zwolennicy totalnej opozycji w swojej masie są naprawdę radykalni. Podobnie jak ich macierzysta KO chcą chaosu w Polsce i najlepiej dla nich byłoby aby ulica i zagranica doprowadziły do odsunięcia PiS-u od władzy, podobnie jak też i A. Dudy.  Dotychczas ani ulica ani zagranica nic takiego nie spowodowały, chociaż dalej są próby ponownego uruchomienia zamieszek społecznych, nawet teraz w czasie pandemii koronowirusa i w sytuacji kiedy zakazane są demonstracje uliczne nie przestrzegające zaleceń sanitarnych. 

Wracając jeszcze do R. Trzaskowskiego warto przypomnieć jego słowa: "Po co nam CPK skoro powstaje w Berlinie". I wszystko jasne czyje interesy reprezentuje... 


[1] https://www.salon24.pl/u/zamkinapiasku/1046751,xxxxx1

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

piątek, 15 maja 2020

Kupujcie Pismo Święte zanim zmienią Jego treść!

Jak donosi internetowe wydanie "Gościa Niedzielnego" w Danii opublikowano nową, politpoprawną wersję Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu. Dokonano tam różnych zmian, które mają "lepiej trafić do zeświecczonych Duńczyków, którzy nie rozumieją już pewnych sformułowań" Między innymi gremialnie zastąpiono słowo "Izrael" odnoszące się do biblijnego jego rozumienia słowem "my" i znów jest to tłumaczone  tym, żeby "duńscy luteranie nie mylili biblijnego narodu Izraela ze współczesnym państwem izraelskim”(...) Poznikały też takie wyrażenia jak: grzech, łaska, miłosierdzie i przymierze. Według "Gościa" już wcześniej bo w 2012 roku tego zabiegu dokonano podobnej zmiany Nowego Testamentu. "Całą sprawę nagłośnił Jan Frost, duński żyd, który odkrył biblijne zafałszowania i publicznie sprzeciwił się rewizjonizmowi Pisma Świętego, domagając się wycofania wprowadzonych poprawek". "Chrześcijanie i żydzi na całym świecie protestują przeciwko wydaniu przez Duńskie Towarzystwo Biblijne politycznie poprawnej Biblii". Ponadto tą zmianę jej autorzy dokonali też ze względu na rosnącą w siłę w Danii społeczność muzułmańską (za: https://www.gosc.pl/doc/6300406.Politycznie-poprawna-Biblia-w-Danii).

Ja rozumiem te protesty Chrześcijan i Żydów, ale powstaje u mnie swoisty dysonans poznawczy, bowiem nie tylko Duńczycy chcą zmieniać treść i wydźwięk szczególnie Nowego Testamentu. A mój dysonans wynika z faktu, że w stosunku do Nowego Testamentu wiele zastrzeżeń i pokus jego zmiany są artykułowane przez talmudycznych Żydów i sądzę, że cała dzisiejsza narracja Pana Jana Frosta dotyczy przede wszystkim żydowskiej sfery Pisma Świętego, ponieważ - jak wspomniałem - Talmudyczni Żydzi chcą ingerować w treść i chrześcijańską interpretację Pisma Świętego Nowego Testamentu. Pisałem o tym niedawno, ale warto przytoczyć moje konstatacje jeszcze raz. 

Chodzi o przyszłościowe wyeliminowanie tzw. treści antysemickich w Nowym Testamencie i zmianę negatywnego na pozytywny postrzegania faryzeuszy jako faktycznych morderców Jezusa Chrystusa i przypisanie jej rzymskiemu Poncjuszowi Piłatowi, bowiem: "zaczynając od Nowego Testamentu, boskie objawienie manifestujące swą obecność w chrześcijańskich tekstach przybierają formę nienawiści" (za: Katalog rekomendacji Europejskiego Kongresu Żydów, pt.: "Koniec z antysemityzmem) wobec Żydów i stworzyło ziarno nienawiści kończące się żydowskim Holocaustem.

Mało tego! Żydzi niemal postulują aby współtworzyć lub recenzować chrześcijański, w tym katolicki Katechizm, czyli pewnego rodzaju instrukcję postępowania chrześcijan w duchu jezusowego Nowego Testamentu! Roszczą sobie nawet prawo do ingerencji w treści i sposób nauczania chrześcijańskiej religii w naszym kościele!

W tym celu nawet talmudyczni Żydzi stworzyli niejako nową księgę zatytułowaną: "Adnotowany Nowy Testament Żydowski", którego współautorką jest specjalistka od Nowego Testamentu, Żydówka prof. Amy-Jill Levine wykładająca na Vanderbilt University. Jest to jakby nowy, 800 stronicowy, Nowy Testament z przypisami przygotowanymi przez 70-ciu żydowskich ekspertów.

Aby znów było mało! Żydzi chcą aby inne religie, w tym katolicka przeznaczały na tzw. walkę z antysemityzmem około 1% swoich własnych środków a nawet aby poszczególne kraje przeznaczały na walkę z antysemityzmem nawet 0,02% swojego PKB, co w przypadku Polski oznaczałoby 400 mln złotych, nieco więcej niż roczny budżet IPN!

Wszystkie powyższe informacje są przedstawione w szokującym artykule Pana Piotra Włodarczyka zamieszczonym w tygodniku "Do Rzeczy" pod tytułem: "Bat na antysemitów"
(Włodarczyk Piotr, Bat na antysemitów, Do Rzeczy, nr 19/321: 6-12 maja 2019 roku, s. 21-23).

Warto przytoczyć niektóre jego fragmenty z moim komentarzem:

– ""Jezus i faryzeusze: ponowna ocena interdyscyplinarna" - to tytuł konferencji współorganizowanej przez papieski Instytut Biblijny, której druga część odbędzie się w tym tygodniu w Watykanie", której celem ma być "uwidocznienie uprzedzeń wobec faryzeuszy - starożytnych poprzedników rabinów (...) Ojciec Etienne Veto, dyrektor Centrum Studiów Judaistycznych Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego, tłumacząc powód zwołania tego spotkania, pokreślił związek między negatywnymi stereotypami narosłymi wokół faryzeuszy a dzisiejszym antysemityzmem"" (s. 21).

Tedy warto przytoczyć Instytutowi Biblijnemu w Watykanie i ojcu Veto słowa Jezusa Chrystusa zawarte w Nowym Testamencie a skierowane do faryzeuszy, których interpretację chcą na zlecenie Żydów zmieniać "oświeceni katolicy" i to katolicy w sutannach, i to pod auspicjami papieża Franciszka:

"Gdyby Bóg był waszym Ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał. Dlaczego nie rozumiecie mowy mojej? Bo nie możecie słuchać mojej nauki. Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. A ponieważ Ja mówię prawdę, dlatego Mi nie wierzycie. Kto z was udowodni Mi grzech? Jeżeli prawdę mówię, dlaczego Mi nie wierzycie? Kto jest z Boga, słów Bożych słucha. Wy dlatego nie słuchacie, że z Boga nie jesteście” [J 8, 42-47].

Sami zaś faryzeusze wydając Jezusa na śmierć zwołali do Poncjusza Piłata: "Ukrzyżuj Go" i zawołali: "Krew Jego na nas i na dzieci nasze: Mt 27,25"

– ""Chociaż dla wielu chrześcijan kampania na rzecz "zrehabilitowania" faryzeuszy może brzmieć kompletnie niedorzecznie, to - zdaniem żydowskich specjalistów ds. walki z antysemityzmem - ma to być jedno z ważniejszych narzędzi służących do wyeliminowania (...) głęboko zakorzenionej w chrześcijaństwie nienawiści wobec Żydów""- według EKŻ (s.21).

Znów należy wspomnieć, że tak zwana nienawiść nie wynika bezpośrednio z chrześcijaństwa, które modli się o nawrócenie wiarołomnych Żydów, ale bezpośrednio z żydowskiej księgi Talmudu, który zionie nienawiścią wobec chrześcijaństwa i w mniejszym stopniu wobec islamu a główną przyczyną jest odrzucenie przez Żydów Jezusa Chrystusa za Mesjasza. (piszę w o tym szeroko w moim cyklu o Talmudzie, który zresztą powstawał również na długo przed narodzeniem Jezusa Chrystusa).

– ""Jak zauważa John L. Allen Jr., żydowscy naukowcy, którzy uczestniczą w konferencji, chcą doprowadzić do "zrehabilitowania"  faryzeuszy przez Kościół Katolicki. Co ciekawe sam papież Franciszek, który ma przyjąć uczestników konferencji na prywatnej audiencji, wielokrotnie używał odniesień" negatywnych wobec faryzeuszy (...) ale "używał odniesień do faryzeuszy i faryzejskości, by uwidocznić w ten sposób różnicę pomiędzy katolicyzmem "sztywnym", "skostniałym" a katolicyzmem "otwartym"" a sam Franciszek został przedstawiony w w/w dokumencie "Koniec z antysemityzmem" jako przyjaciel Żydów" (za: s. 21,22)

Jako wierny Kościoła Katolickiego od dawna jestem niejako skonfundowany słowami a tym bardziej poczynaniami papieża Franciszka. Wcześniej były to m.in. w Wielki Czwartek obmywanie nóg muzułmance i kobiecie, brak Krzyża Świętego w papieskim w filmie ekumenicznym, brak papieskiego błogosławieństwa w momencie rozpoczęcia pontyfikatu, przyjmowanie rotarian w Watykanie, nabożeństwa ekumeniczne, artykułowanie braterstwa zamiast miłości i ewangelizacji, relatywizowanie grzechów dotyczących małżeństwa i przyjmowania Komunii Świętej. A moje skonfundowanie jest tym większe, im dłużej żyje (wbrew zapowiedziom) i staje się coraz aktywniejszy papież Benedykt XVI - który jest papieżem czy też nie? Stawiam sobie pytanie...

– "Publikacja EKŻ postuluje, by program nauk religii chrześcijańskiej oraz podręczniki powstawały przy udziale specjalistów od judaizmu, a także ekspertów od antysemityzmu, by usunąć wszelki przekaz, który mógłby napędzać antysemityzm. Stosunek do faryzeuszy ma być - jak można wywnioskować z raportu - wyznacznikiem poziomu antysemityzmu (...) by w głowach uczniów nie powstało przekonanie i powiązanie konfliktu na linii Jezus - faryzeusze ze śmiercią Chrystusa a zamiast tego należy wskazywać Poncjusza Piłata jako na winnego ukrzyżowania Jezusa (...) Chrześcijańscy i muzułmańscy duchowni, a także nauczyciele religii powinny uczyć w swoich parafiach i szkołach tego, czego nauczyli się na temat antysemityzmu"" (s. 22, 23).

Ten fragment nie wymaga żadnego komentarza, bo jest hipokrytyczny i kuriozalny a poza tym jego realizacja zachwiałaby fundamenty chrześcijaństwa.

Dalej w artykule padają informacje o finansowaniu całej tej kampanii przeciw chrześcijaństwu, pod pozorem "walki z antysemityzmem", który od zarania powstał li tylko ze względu na treść Talmudu i postępowania Żydów na świecie, postępowania wobec innych, gojów a nie "wybrańców Boga" - Żydów.

W świetle powyższego chyba słusznym wydaje się postulat równości wszystkich religii, więc warto też, aby program nauczania religii judaistycznej i talmudycznej był recenzowany przez chrześcijan i muzułmanów oraz żeby usunięto z nich wszelkie treści przede wszystkim antychrześcijańskie, ale też i antymuzułmańskie.

W tym duchu należałoby zrecenzować żydowski Talmud, który po wyeliminowaniu z niego treści rasistowskich, antygojowskich i antychrześcijańskich liczyłby chyba jeden a nie dwanaście tomów... Ma "to być jedno z ważniejszych narzędzi służących do wyeliminowania (...) głęboko zakorzenionej w Talmudzie i religii/ideologii talmudyczno-rabinicznej nienawiści wobec chrześcijan i muzułmanów".

(parafraza wcześniejszego żydowskiego cytatu: ma to być jedno z ważniejszych narzędzi służących do wyeliminowania (...) głęboko zakorzenionej w chrześcijaństwie nienawiści wobec Żydów)

A może wzorem  "Adnotowanego Nowego Testamentu Żydowskiego" stworzyć nowy Talmud, który uzupełniony zostanie przypisami kilkudziesięciu specjalistów chrześcijańskich?

Z całego powyższego tekstu wynika więc, że być może już wkrótce będzie publikowana nowa wersja Pisma Świętego Nowego Testamentu, która jednocześnie jest inicjowana przez Talmudycznych Żydów jak i politpoprawnych lewaków. My jako Chrześcijanie winniśmy mocno się temu przeciwstawiać, tak samo jak Żydzi w przypadku zmian w Starym Testamencie.  


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 13 maja 2020

Czy JKM i G. Braun są w opozycji do K. Bosaka?

Na tzw. "strajku przedsiębiorców" był m.in. JKM i G. Braun, który uznał, że agresywni protestujący są jego "asystentami" i ostentacyjnie wtórował hasłom na tym strajku organizowanym przez szemranego kandydata na prezydenta Pawła Tanajno. Kogóż tam nie było: być może trochę ludzi prowadzących mały biznes, ale w większości to stali antypisowscy "ulicznicy" od LGBT do KODU czy Obywateli Rzeczpospolitej. I z nimi wespół zespół protestowali JKM i G. Braun. 

Jedno jest zastanawiające. Kandydatem Konfederacji jest K. Bosak i jak to się ma do tego poparcie JKM i G. Brauna dla jego konkurenta czyli P. Tanajno. Przedziwne to postępowanie. Nieprawdaż? Czy tacy liderzy jak wyżej wymienieni są już w opozycji do K. Bosaka, który reprezentuje narodowców? 

Powyższe pytanie wydaje się zasadne bowiem Konfederacja jest zlepkiem trzech formacji: Koalicji Odnowy Rzeczypospolitej Wolność i Nadzieja Janusza Korwina-Mikkego (5 posłów), Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna (1 poseł) i Ruchu Narodowego na dziś reprezentowanego przez kandydata na prezydenta Krzysztofa Bosaka (5 posłów). 

Czy jest możliwa trwała koalicja tych ugrupowań? Sądzę, że długookresowo nie, tym bardziej, że ich podstawy ideologiczne są rozbieżne. Narodowcy odwołują się do przedwojennej endecji i R. Dmowskiego, Korwinowcy są skrajnymi liberałami a ugrupowanie G. Brauna jest pod względem wartości niejednoznaczne, choć nawiązuje - jak sama nazwa wskazuje - do historycznych monarchistycznych tradycji królewskiej Polski. 

W wyniku prawyborów w Konfederacji, jej kandydatem na prezydenta został narodowiec K. Bosak. Według wielu nastąpiło to po zaskakującym "dogadaniu" się jednego z kandydatów w prawyborach  Artura Dziambora (KORWiN) z Ruchem Narodowym. Czyżby teraz te tarcia wewnątrzpartyjne dawały upust w postacie hasania dwóch liderów w postaci JKM i GB? Wszystko jest możliwe, choć jak na razie na "zewnątrz" formacja wydaje się stabilna, przynajmniej jeżeli chodzi o głosowania w Sejmie. Zobaczymy jak długo ta stabilność zostanie utrzymana, co jak sądzę w perspektywie kilku lat będzie raczej niemożliwe. 

Wielokrotnie pisałem, że dużym obciążeniem dla Konfederacji jest JKM, do którego nie mam za grosz zaufania. Jego skrajne poglądy ośmieszają samą ideę konserwatywno-liberalną a on sam jest pod względem tej idei teoretycznym ekscentrykiem i dziwię się, że przez tyle lat udaje mu się funkcjonować w polskiej polityce. Poza tym swoją postawą i zachowaniem skłania do określenia go jako zwolennika putinowskiej Rosji. 

G. Braun z kolei prezentuje poglądy zupełnie abstrakcyjne, choć jako reżysera bardzo go ceniłem. Mało tego! Ceniłem go też za niezależne poglądy wypowiadane w licznych komentarzach i spotkaniach publikowanych w niezależnych, internetowych mediach. Można sobie wyobrazić jak więc wobec tego zawiodłem się na nim, co opisałem w notce: "Czy te filmy mogły kłamać? Czyli kilka słów o G. Braunie i Konfederacji", gdzie napisałem m.in. "On niby katolik i konserwatysta stanął w jednym szeregu z osobami kojarzonymi z lewactwem i "sodomą i gomorą". Ciekawe czy witał się z nimi sławnym już zwrotem "Szczęść Boże", który z pewnością zabrzmiałby wśród uczestników wiecu kuriozalnie i absurdalnie. Niestety to już drugi polityk Konfederacji, który - obok JKM - przedkłada swoje wartości nad nienawiść do J. Kaczyńskiego i obecnie rządzących. Zdałoby się powiedzieć, że dla niego "cel uświęca środki", co wydaje się być haniebne zważywszy, że obalenie dzisiejszego rządu oznaczałoby powrót do władzy antypolskich szubrawców spod znaku PO-KO czy też Lewicy lub chwiejnego PSL. Taka postawa G. Brauna jest dla mnie zadziwiająca... Czyżby jego całe dotychczasowe publiczne działanie było jeno grą, która miała na celu jego uwiarygodnienie w oczach prawdziwych polskich patriotów? Oby nie!".  

Mam nadzieję, że w miarę upływu czasu w Konfederacji przewagę osiągną narodowcy i będą w stanie stworzyć konstruktywną i narodową opozycję, która w sumie jest Polsce potrzebna. To jest realne a nie abstrakcyjne jak idee JKM czy G. Brauna. 

Pozdrawiam


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

wtorek, 12 maja 2020

Czy te filmy mogły kłamać? Czyli kilka słów o G. Braunie i Konfederacji

Cenię Grzegorza Brauna za jego filmy, które co jakiś czas oglądam ponownie. Są to dokumentalne filmy niemal perfekcyjnie zrealizowane i o tematyce rzadko podejmowanej, tematyce patriotycznej. G. Braun jest też świetnym narratorem z głosem idealnie współgrającym z przedstawianym filmowym obrazem. Podobnie jego wywiady w niezależnych mediach są (były) dla mnie przekonywujące, choć nieraz nie zgadzałem się z jego konstatacjami, ale wydawało mi się, że dąży on do prawdziwej i suwerennej Polski. 

Niestety Grzegorz Braun gorzej sobie radzi jako polityk i twierdzę, że w tej polityce w ogóle nie powinno go być. Powinien powrócić do tej sfery swojej działalności, którą potrafi najlepiej, czyli właśnie filmów i swoich wywiadów czy też pogadanek w internecie.  

Zraził mnie do siebie bardzo mocno swoimi wygłupami na tzw. "strajku przedsiębiorców", gdzie uznał, że agresywni protestujący są jego "asystentami" i ostentacyjnie wtórował hasłom na tym strajku organizowanym przez szemranego kandydata na prezydenta Pawła Tanajno. Kogóż tam nie było: być może trochę ludzi prowadzących mały biznes, ale w większości to stali antypisowscy "ulicznicy" od LGBT do KODU czy Obywateli Rzeczpospolitej. I z nimi wespół zespół protestował G. Braun. 

On niby katolik i konserwatysta stanął w jednym szeregu z osobami kojarzonymi z lewactwem i "sodomą i gomorą". Ciekawe czy witał się z nimi sławnym już zwrotem "Szczęść Boże", który z pewnością zabrzmiałby wśród uczestników wiecu kuriozalnie i absurdalnie. 

Niestety to już drugi polityk Konfederacji, który - obok JKM - przedkłada swoje wartości nad nienawiść do J. Kaczyńskiego i obecnie rządzących. Zdałoby się powiedzieć, że dla niego "cel uświęca środki", co wydaje się być haniebne zważywszy, że obalenie dzisiejszego rządu oznaczałoby powrót do władzy antypolskich szubrawców spod znaku PO-KO czy też Lewicy lub chwiejnego PSL. 

Taka postawa G. Brauna jest dla mnie zadziwiająca... Czyżby jego całe dotychczasowe publiczne działanie było jeno grą, która miała na celu jego uwiarygodnienie w oczach prawdziwych polskich patriotów? Oby nie!

Powtórzę. Konfederacja przyjęła jednak bardzo złą strategię polityczną. Głosuje najczęściej jak totalna opozycja lub też ewentualnie powstrzymuje się od głosu. W takiej konwencji nie staje się więc jakąś konstruktywną opozycją i trudno aby taką była. Nie można bowiem mówić o walce dla Polski przyjmując tożsamą postawę jak totalna opozycja oraz "uliczni zadymiarze". Zapewne dla wielu wyborców Konfederacja jest rozczarowaniem a dla części jej sympatyków ostrzeżeniem, bo już padały słowa w sejmie mówiące, że nawet możliwa jest koalicja PO-Konfederacja - co prawda nie z ust polityków tejże partii, ale ze strony totalnych w postaci S. Nitrasa, który zwracając się do "nieposłusznych" posłów Lewicy powiedział: „Kiedy będziemy rządzili z Konfederacją, to my będziemy rządzili, a Konfederacja zajmie się Wami”. 

A dziś dowiadujemy się, że Konfederacja licytuje się z PO-KO i Lewicą w zakresie niecnych działań wobec wicepremiara J. Sasina: "Politycy Konfederacji zapowiedzieli złożenie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez wicepremiera, ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. W ich ocenie, Sasin uniemożliwił obywatelom oddanie głosu w wyborach prezydenckich 10 maja" (za:https://wpolityce.pl/polityka/499849-konfederacja-licytuje-sie-z-ko-i-lewica-atak-na-sasina). Czy Konfederaci - podobnie jak totalni - nie zauważają, że tak naprawdę winnymi nieodbycia się wyborów są: Senat i część samorządowców? A może nie chcą zauważać... tylko w takim razie należy zapytać: O co tak naprawdę chodzi Konfederacji?

Nie tędy droga panowie. Tym bardziej, że jeszcze nie jesteście tak silni jak wam się wydaje a totalni popierają was tylko dlatego, że staliście się partią - jak oni - na wskroś antypisowską i na dziś jedynie taki jest wasz wyróżnik. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 11 maja 2020

K. Kurosz zatrzymany. A co z innymi?

K. Kurosz został zatrzymany przez policję w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa w postaci jawnego nawoływania do morderstwa i fizycznej eliminacji J. Kaczyńskiego i członków PiS.

Napisał bowiem na swoim profilu takie słowa: "Jestem coraz bliżej decyzji o poświęceniu się dla Najjaśniejszej Rzeczypospolitej i fizycznej eliminacji kaczego ch***a" Pisał też o fizycznej eliminacji członków PiS-u: "Już za późno na litość. Trzeba tę pisowską zarazę unicestwić. Fizycznie”. W jego wpisach przewijał się też motyw „ostatecznego rozwiązania kwestii pisowskiej”. Były polityk – który startował do parlamentu z list Nowoczesnej w 2015 roku – pisał również, że potrzeba: "zagazować senatorów PiS".

Jest wielce prawdopodobne, że odpowie sądownie za te słowa. I bardzo dobrze, bo już chyba dość takich sformułowań, które przez niektórych mogą być dosłownie zrozumiane jak w przypadku R. Cyby, który zamordował członka PiS-u M. Rosiaka, choć jak sam stwierdził, chciał zabić J. Kaczyńskiego.

Ale czy tylko on winien być sądzony?

A czy czasem takie same działania organów ścigania, prokuratury czy sądów nie powinny być realizowane w stosunku do B. Komorowskiego, który onegdaj stwierdził, iż: "To jest takie towarzystwo, że się cofnie, wyłącznie jak dostanie tym cepem prawdy w łeb. Trzeba czasami mieć odwagę i lać się dechą z takimi ludźmi". Czy to też nie było nawoływanie do popełnienia przestępstwa?

A J. Stępień, były szef TK, nie nawoływał czasem do przestępstwa stwierdzając: "W tej chwili nie mówimy już o prawie. Liczy się tylko goła siła, siła fizyczna. Kto będzie miał więcej za sobą ludzi, kto więcej wyprowadzi na ulice - to ten będzie zwyciężał. Prawo się już nie liczy?".

A takich przykładów w III RP było wobec PiS-u więcej, jak np. stwierdzenie J. Palikota o wypatroszeniu J. Kaczyńskiego.

A próby podpalenia biur poselsko-senatorskich PiS. Dlaczego nic nie słychać, że sprawcy zostali już skazani, przynajmniej ja nic o tym nie wiem?.

Wydaje się, że tego typu myślenie jest powszechne w kręgach zwolenników PO-KO. Ostatnio np. B. Komorowski - wobec porozumienia J. Gowina z J. Kaczyńskim - stwierdził, że: "Nikt nie zapomina w polityce takich zachowań. Każdy chce ukarać za nielojalność. Czasami mądrość etapu podpowiada, aby z tym poczekać albo jakoś odłożyć w czasie, ale ja na miejscu Jarosława Gowina bym się po prostu w ciemnych zaułkach zawsze za siebie oglądał, czy mu coś nie grozi, jakieś niebezpieczeństwo. I on o tym doskonale wie?". Co prawda ta jego przestroga dotyczyła ewentualnych zachowań J. Kaczyńskiego wobec J. Gowina, ale taka wypowiedź też przybliża nam sposób myślenia totalnych w postaci PO-KO i grup je wspierających - mierzą innych swoją miarą.

To stwierdzenie B. Komorowskiego oddaje właśnie stan umysłu totalnych. Nie mają żadnych argumentów w normalnej i cywilizowanej walce politycznej, więc nawołują do rozwiązań siłowych i to takich, które nawet mogą być krwawe i pozwolą na niedemokratyczne przejęcie przez nich władzy.

Teraz - w dobie epidemii - potęgują swoje działanie na wywołanie chaosu, paraliżu państwa polskiego. To działania noszące znamiona zdrady stanu i są karygodnie wstrętne. Podobnie zresztą jak za taką zdradę można uznać wszelkie antypolskie działania na arenie międzynarodowej a w szczególności donoszenie na Polskę w UE i nawoływanie tejże do pozbawiania Polski funduszy pomocowych i to mimo tego, że przecież Polska wpłaca swoją składkę do UE.

A czy nie powinni odpowiadać sądownie autorzy wszelkich afer w latach 2007-2015 z D. Tuskiem na czele: od afery hazardowej poprzez aferę stoczniową aż do afery podsłuchowej? Czy ktoś z nich odbywa jakąś karę więzienia albo był prawomocnie skazany. Są tylko nieliczne światełka w tunelu, ale jest to niewystarczające.

Czekam zatem na program PiS-u pod nazwą Cela+. Mam nadzieję, że się doczekam.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 10 maja 2020

Jaka po kryzysie UE?

Cały świat walczy z koronawirusem. Codziennie jesteśmy informowani o ilości zakażonych, chorujących i niestety jego ofiarach śmiertelnych.

W Europie z globalnym kryzysem związanym z epidemią najlepiej radzą sobie państwa narodowe. Znikają gdzieś poglądy o budowie jednego superpaństwa, bo takowego się nie zbuduje w naszej części Europy. Jest to niemożliwe i pozostaje mrzonką lewackich demoliberalnych elit unijnych.

Fiasko budowy tego superpaństwa Europa dokładnie widać właśnie w czasie obecnego kryzysu. To  państwa narodowe osobno musiały i muszą walczyć z pandemią i kryzysem gospodarczym. UE, w jej dotychczasowym kształcie, w obecnej sytuacji kompletnie się nie sprawdziła a idea budowy Jednej Europy oddaliła się chyba w nieskończoność, przy czym to "chyba" jest clou problemu. Jeżeli tak się stało i trwa, to pozostaje więc zmiana kierunku rozwoju UE i jej powrotu do korzeni jej powstania.

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że teraz trzeba zrobić wszystko i tak zreformować UE, żeby stała się Europą Ojczyzn a nie superpaństwem Europa...

Ale... właśnie to "chyba", bowiem elity unijne zaczynają coś przebąkiwać, że takiego kryzysu w Europie by nie było, gdyby... takie superpaństwo istniało. Sądzę więc, że po epidemii te elity będą dążyć do budowy tegoż państwa, czyli zintensyfikują swe dążenia wedle schematu: "więcej unii w Unii".

Na takie postępowanie elit unijnych wskazał też m.in. prof. Zdzisław Krasnodębski w bardzo dobrym  wywiadzie na portalu wpolityce.pl zatytułowanym: "Prof. Krasnodębski: Spodziewam się ofensywy zwolenników budowy europejskiego superpaństwa" [1]. 

Na pytanie M. Karnowskiego:

"Nie zaskoczyło pana profesora, jak błyskawicznie odtworzyły się w Europie granice państw narodowych? Kilkadziesiąt godzin wystarczyło, by znowu kontynent przeorały bariery, a obywatelstwo państwa stało się czynnikiem rozstrzygającym o prawach obywatela. Wrócić do wizji Europy, w której państwa należy roztopić, będzie chyba trudno?",

pan profesor odpowiedział:

"To zobaczymy. Niektórzy wyciągają z tych wydarzeń wniosek odwrotny, że rzeczywiście tak się okazało, ale właśnie dlatego, iż nie dokończyliśmy budowy europejskiego superpaństwa. Takiej ofensywy możemy się spodziewać. Ale czy mnie to zdziwiło? Nie. Jestem eurorealistą. Od sześciu lat obserwuję te struktury z bliska jako poseł do Parlamentu Europejskiego, wcześniej zajmowałem się nimi jako naukowiec. I nie ma złudzeń, że zmierzch państw narodowych to tylko wykreowana iluzja, w państwach peryferyjnych, biedniejszych szczególnie mocno. Bo one potrzebują funduszy, bo istnienie Unii jest gwarancją ich jakiej takiej suwerenności, bo są szczególnie doświadczone przez komunizm. Ale każdy znający Europę wie, że ani przez moment nie zniknęły państwa. Ktoś, kto przekracza granicę niemiecko-francuską w Alzacji, wie, że mimo pojednania, współpracy, Unii to są dwa narody odmienne, z sobą konkurujące. Ostatnio zdarzyła się tam zresztą seria incydentów, nawet aktów szowinizmu, kiedy Niemcy uznali, że z Francji może przyjść zaraza, było tam dużo przypadków skrajnej ksenofobii. Zareagowali lokalni politycy, ale to pokazuje, jak kruche są te złudzenia o końcu narodów, jak wielka to iluzja. Smutno myśleć, że są w Polsce ludzie uważający się za patriotów UE, będący fanatykami unijnymi. Ma to dla naszego życia publicznego dewastujący skutek. Unia Europejska jest ważna dla Polski, ale to nie nasza ojczyzna, a jedynie polityczna forma organizująca relacje polityczne państw europejskich".

W pełni podzielam zdanie pana profesora.

Chodzi bowiem o przyszły kształt Unii Europejskiej, już bez UK: czy powróci ona do pierwotnej idei jej powstania zgodnie z założeniami jej ojców-założycieli, czyli będzie to związek silnych i suwerennych państw narodowych opartych na wartościach chrześcijańskich (Europa Ojczyzn) czy też stanie się beznarodowym i lewacko-demoliberalnym jednym państwem Europa, pozbawionym granic państwowych i wszelkiej tradycji oraz odrębnej narodowo kultury i historii określonych państw, którą zamieszkiwać będą wymieszani narodowościowo i rasowo bezwolni i konsumpcyjno-hedonistyczni mieszkańcy i w której dominującymi religiami/ideologiami będą: z jednej strony wojujący islam a z drugiej pozbawiony chrześcijańskich korzeni liberalno-politpoprawny i genderowy ateizm w nowej lewackiej formie.

Chore ideologicznie, postmarksistowskie i wyobcowane elity unijne chcą tej drugiej, anaturalnej i sztucznie wykreowanej Europy czyli inaczej ZSRR-bis w postaci „Związku Socjalistycznych Republik (Landów) Europejskich”.

Takie marzenie tkwi w umysłach tych postmarksistowskich unijnych elit i są to pragnienia tworzące u nich fundament ich przekonań. I sądzę, że nawet teraz - w czasie epidemii - nie są w stanie zmienić swoich poglądów i szukać nowych fundamentów w postaci powrotu do idei ojców-założycieli UE.

Na szczęście coraz więcej krajów zauważa nierealność rozwoju UE w kierunku jednego superpaństwa, tak naprawdę zarządzanego przez Niemcy i Francję. Są to - oprócz oczywiście krajów V4 i jej sojuszników - te kraje, które najbardziej ucierpiały z powodu pandemii, np. Włochy czy Hiszpania, którym nie pomogła dzisiejsza UE. Ale też taki narastający sceptycyzm wobec obecnej formy UE występuje też w innych krajach.

Także - odpowiadając na tytułowe pytanie - uważam, że należy wszystko zrobić, aby Unia Europejska zmieniła swój kierunek rozwoju i nakierowała swe działania na budowę Europy silnej siłą państw narodowych: suwerennych i niepodległych. Niepotrzebna nam jest ta rozdymana biurokracją Bruksela, niepotrzebny nam jest jakiś Parlament Europejski czy Komisja Europejska. Wystarczą dobre i wzajemnie solidarne umowy międzynarodowe oparte na poszanowaniu wszystkich uczestników tegoż porozumienia.

[1] https://wpolityce.pl/polityka/498486-nasz-wywiad-krasnodebski-ue-to-nie-jest-nasza-ojczyzna

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

czwartek, 7 maja 2020

Dlaczego dystansuję się od J. Korwin-Mikkego


Po ostatnim moim poście "V rozbiór Polski" rozpoczął się w 1976 roku..." niespodziewanie na niektórych forach internetowych wywiązała się dyskusja dotycząca tego, dlaczego ja a'priori dystansuję się od wszelkich działań Janusza Korwin-Mikkego a tym samym nie ufam żadnemu ugrupowaniu, które ma w swoich szeregach tegoż Pana.

Otóż uważam, że odpowiada on za fiasko polskiej lustracji i dekomunizacji, które tak naprawdę nie odbyły się do dnia dzisiejszego. Poza tym mam też wiele wątpliwości co do jego działalności w czasach PRL, np. należenie do ZMS czy SD (Stronnictwa Demokratycznego), którego nieraz był twarzą i które tolerowało jego działalność opozycyjną. Ponadto w 1982 roku podpisał "lojalkę" (deklarację lojalności) wobec władz komunistycznych i to w czasie trwania Stanu Wojennego.

J.K. Mikke przez lata swej działalności nie pozwolił też, aby po liberalnej części sceny politycznej zaistniała żadna partia negująca "Okrągły Stół" z pozycji liberalno-konserwatywnej. Robił to - wedle mnie celowo - poprzez po prostu jej ośmieszanie dzięki swoim absurdalnym teoriom i wypowiedziom.

Czy może miał i dalej ma takie zadanie? Można się tylko domyślać i zapytać kto go ewentualnie  "zadaniował" lub dalej "zadaniuje".

Dziś jest w Konfederacji i oby czasem znów nie był w niej "kretem", który i to ugrupowanie rozsadzi od środka.

Ale wróćmy do chronologii Nocnej Zmiany w 1992 roku i roli jaką w niej odegrał JKM (pogrubiony tekst):

– 23 grudnia 1991 - roku powołanie rządu J. Olszewskiego (po nieudanej misji B. Geremka i także nieudanej próbie kontynuacji rządów przez J.K Bieleckiego),
- 26 (25?) grudnia 1991 - rozwiązanie ZSRR i powstanie Federacji Rosyjskiej,
- styczeń 1992 roku - podjęcie przez J. Olszewskiego decyzji o wstrzymaniu wszystkich prywatyzacji i preferowanie tzw. akcjonariatu pracowniczego. Rząd J. K. Bieleckiego przez 11 miesięcy sprywatyzował/wyprzedał 1208 zakładów z około 8, 5 tysiąca będących ówcześnie we władaniu państwa, rząd J. Olszewskiego przez 6 miesięcy 1 zakład, w latach 1988-1989 powstało 12 tys. spółek zakładanych na bazie państwowych zakładów z reguły przez dyrektorów tych przedsiębiorstw. Decyzja ta zastopowała plan Sachsa-Sorosa (L. Balcerowicza) oraz procesy: uwłaszczenia się postkomunistów na polskim majątku narodowym i wrogiego przejmowanie polskich firm przez kapitał zagraniczny. Wywołało to co oczywiście konflikt z całym establishmentem wykonawców planu Sachsa-Sorosa i "grubej kreski" - UD, KLD, i całej uwłaszczeniowej lewicy!,
- kwartał  1992 roku - decyzje (lub ich zatwierdzenie i kontynuacja) dotyczące m.in.: koncesji na import paliw, cen gwarantowanych dla rolników, ceł na żywność, wprowadzenia płacy minimalnej, wprowadzenie dopłat do rolnictwa; prace nad wstąpieniem do NATO i wycofaniem wojsk sowieckich z Polski,
- marzec 1992 - negacja zaproponowanych w tymże miesiącu koncepcji L. Wałęsy dotyczących utworzenia tzw. NATO-bis i EWG-bis,
- 22 maja 1992 roku - zablokowanie przez J. Olszewskiego podpisania w Moskwie przez L. Wałęsę tzw. "klauzuli polko-rosyjskiego traktatu o przyjaźni i dobrosąsiedzkiej współpracy", która przekazywała bazy rosyjskie (po opuszczeniu wojsk sowieckich) w ręce międzynarodowych spółek polsko-rosyjskich (czyli tak naprawdę przyszłych agend wywiadu sowieckiego i "maszynek do robienia pieniędzy dla postkomunistów i zdrajców magdalenkowo-okragłostołowych"),
- 24 maja 19992 roku (po fiasku umowy L. Wałęsy z Rosją sic! i wiedząc o przygotowaniach rządu do lustracji i dekomunizacji) - podjęcie przez UD uchwały wzywającej rząd J. Olszewskiego do dymisji,
- 26 maja 1992 roku - cofnięcie przez L. Wałęsę poparcia dla rządu J. Olszewskiego,
- 27 maja 1992 rok - podjęcie przez UD/KLD/PPG (Polski Program Gospodarczy) decyzji o zgłoszenie wotum nieufności wobec rządów J. Olszewskiego,
- 28 maja 1992 roku - J. Korwin- Mikke zgłasza ustawę lustracyjną przyjętą tego samego dnia, która musiała być przygotowywana wcześniej bez wiedzy rządu J. Olszewskiego (nie ważne kto kto ją przygotowywał, ważne, że skutecznie przyszłościowo "rozwaliła" całą ideę lustracji i dekomunizacji). Ustawa jednak nie obejmowała ujawnienia agentów wojskowych służb specjalnych WSW/WSI (sic!). Przyjęcie ustawy zbojkotowała UD i KLD, czyli uczestnicy Magdalenki i OS. Nastąpiła wtedy swoista histeria antylustracyjna, w której brylował m.in. J. Kuroń i A. Michnik oraz jego gazeta. Ta medialna i polityczna histeria m.in. spowodowała zaprzestanie lustracji i dekomunizacji niemal do dzisiaj,
- 29 maja 1992 roku - UD (ustami J. Rokity) wraz z KLD i PPG składają wniosek o wotum nieufności wobec rządu J. Olszewskiego,
- 2 czerwca 1992 roku - upadają rozmowy na temat poszerzenia koalicji rządowej o KPN. Powodem jest ujawnienie przez A. Macierewicza faktu, że na jego przyszłej liście znajduje się przewodniczący KPN L. Moczulski,
- 4 czerwca 1992 roku przed południem (godz. 10.00) -  A. Macierewicz publikuje listę tajnych współpracowników zarejestrowanych przez SB, na której znajdują się m.in. prezydent RP L. Wałęsa (ps. Bolek po - co jakieś trywialne, głupie i prostackie - ojcu Bolesławie), Marszałek Sejmu W. Chrzanowski (ZChN) i np. L. Moczulski (KPN) i S. Niesiołowski (ZChN),
- 4 czerwca 1992 roku - L. Wałęsa składa swój wniosek o odwołanie premiera J. Olszewskiego,
- 4 czerwca 1992 roku wieczorem, nocą - spotkanie z L. Wałęsą ludzi, których w większości możemy uważać za zdrajców, zamachowców stanu - m.in. D. Tusk, T. Mazowiecki, M. Wachowski (oficer SB), L. Moczulski, W. Pawlak, S. Niesiołowski, B. Geremek, G. Janowski, A. Łuczak, P. Łączkowski. Ustalono (policzono głosy - D. Tusk), że jeszcze w nocy zostanie obalony J. Olszewski a tekę premiera obejmie W. Pawlak. Misja premiera W. Pawlaka jednak się nie udała, złożył dymisje a 10 lipca 1992 roku powołany został rząd H. Suchockiej,
- 4/5 czerwca 1992 roku - odwołanie premiera J. Olszewskiego.

Analizując wnikliwie tą chronologię wydarzeń bardzo łatwo określić przyczyny upadku rządu J. Olszewskiego oraz towarzyszące mu cele układu III RP  i sposoby ich osiągnięcia. Wszystkie one są wzajemnie sprzężone i realizacja każdego z nich może być zarówno celem głównym, jak i pobocznym (uzupełniającym).

Można zatem wymienić trzy podstawowe powody (cele), które spowodowały "Nocną Zmianę".

Pierwszym i być może najważniejszym było wstrzymanie przez J. Olszewskiego prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, a tym samym zastopowanie realizacji planu Sachsa-Sorosa i również zatrzymanie procesu uwłaszczenia się postkomunistycznej i częściowo postopozycyjnej elity na majątku narodu polskiego, czyli złamanie umów z Magdalenki i przekreślenie "grubej linii/kreski" T. Mazowieckiego. Opór G. Sorosa i międzynarodowych korporacji finansowo-przemysłowych (z żydowska przewagą własności)  oraz WSI/SB/postkomunistów/postopozycjonistów wydaje się więc być naturalny zgodnie z powiedzeniem: "kasa, misiu, kasa!". Tym bardziej, że w Magdalence i OS po obu stronach ponad 80% uczestników stanowili Żydzi, w tym ci jedni z najważniejszych m.in.: B. Geremek, A. Michnik, J. Kuroń, T. Mazowiecki, W. Frasyniuk, A. Kwaśniewski. Reprezentowali oni zarówno interesy międzynarodowego kapitału żydowskiego, jak i postkomunę (m.in. wojskowa i cywilna bezpieka oraz aparatczycy partyjni z dyrektorami firm) oraz wszystkich tych, którzy zostali bardziej lub mniej świadomie uwikłani we współpracę ze specjsłużbami PRL i pragnących skorzystać na zmianach ustrojowych. Celem ostatecznym było obalenie rządu J. Olszewskiego...

Drugim i równie ważnym (jak wszystkie) było pronatowskie nastawienie rządu J. Olszewskiego i blokada wałęsowskiego (a nie GRU i tym samym WSI czasem?) "NATO-bis" i "EWG-bis" oraz powstrzymanie w dniu 22 maja procesu tworzenia spółek rosyjsko-polskich na obszarach dawnych baz wojsk sowieckich. Trzeba bowiem sobie zdawać sprawę z faktu, iż wtedy decydowały się losy ZSRR i toczyła się wewnętrzna walka pomiędzy sowieckimi frakcjami dotyczącymi przyszłości i kształtu układu postsowieckiego. Jeszcze w kwietniu 1991 roku M. Gorbaczow chciał stworzyć coś na kształt ZSRR-bis (Związku Suwerennych Republik Radzieckich  a umowa o jego powstaniu miała być podpisana 20 sierpnia 1991 roku). W czerwcu tegoż roku wybory prezydenckie wygrał jednak B. Jelcyn, zwolennik zmian "demokratycznych". W nocy z 18 na 19 sierpnia doszło do zamachu stanu "twardogłowych komunistów" pod kierownictwem G. Janajewa. Dokonał tego wspólnie (co jest istotne) z m.in. : premierem W. Pawłowem, ministrem obrony D. Jazowem (nadzór nad "wojskówką" GRU nadzorującą z kolei polskie WSW/WSI),  szefem KGB W. Kriuczkowem (nadzorującym polskie SB), ministrem spraw wewnętrznych B. Pugo. Pucz się nie udał a wielu jego organizatorów popełniło "samobójstwo". Upadek puczu przyspieszył powstanie nowych niepodległych państw po republikach ZSRR. 29 sierpnia zlikwidowano KPZR a w dniach 25-26 grudnia (w sumie dzień po powołaniu rządu J. Olszewskiego) nastąpiło rozwiązanie ZSRR a powstała Federacja Rosyjska.  Okres rządów J. Olszewskiego trwał więc w czasie istotnych zmian (niemal rewolucji) po stronie sowieckiej i na pewno GRU (i też KGB) nie akceptowało "zmian demokratycznych" oraz planowało - jak każde służby krajów totalitarnych i w sumie zawsze, gdy państwo jest słabe - utrzymanie swoich wpływów i władzy (również ekonomicznej). Stąd zapewne owe pomysły L. Wałęsy jakiś "bisów" i próba stworzenia spółek na bazie baz sowieckich (kontrolowanych przez GRU/WSI). Należy wobec tego zapytać: Czyich rozkazów wtedy słuchał L. Wałęsa i jego środowisko? Chyba oczywiste... Symptomatyczne jest też to, że w dwa dni po zablokowaniu przez J. Olszewskiego możliwości powstania spółek sowieckich na terenie Polski liderowo żydowska UD uchwaliła wezwanie skierowane do J. Olszewskiego o dymisję. Celem ostatecznym było obalenie rządu J. Olszewskiego...

Trzecim było oczywiście przygotowywanie przez rząd J. Olszewskiego ustaw dotyczących lustracji i dekomunizacji. Oczywiście największymi ich wrogami było żydowskie środowisko Magdalenki i OS skupione liderowo w UD i GW z B. Geremkiem, T. Mazowieckim, W. Frasyniukiem i A. Michnikiem na czele oraz cała postkomunistyczna lewica, wraz z SD czy ZSL (PSL). Wtórowali im członkowie KLD. Dla niemal wszystkich ówcześnie zaskoczeniem było zaprezentowanie ustawy lustracyjnej przez J. Korwin-Mikkego. Doprawdy przedziwny był to ruch i zastanawiające jest to, że i tak w roku 1991 powstała przecież lista Milczanowskiego, o której wszyscy wiedzieli, nie było na niej jednak L. Wałęsy - Bolka. Jest niemożliwe, żeby ustawa JKM powstała ad hoc w ciągu jednego czy dwóch dni (a taka jest narracja: "powstanie na kolanie"). Musiała być przygotowana wcześniej a jej zapisy były w wielu częściach nieprecyzyjne i które można było prawnie i konstytucyjnie podważyć. Całe krytyczne larum UD, GW i KLD wspierane mediami po wprowadzeniu tej ustawy w dniu 28 maja wydaje się też przygotowane o wiele wcześniej. Ową krytyką felernego projektu ustawy zdyskredytowano w ogóle ideę oczyszczenia Polski z komunistycznej bezpieki. Późniejsze losy lustracji i dekomunizacji tylko potwierdzają ową tezę. Istotnym jest też fakt, że ustawa nie obejmowała ujawnienia najważniejszych agentów w PRL, czyli agentów wojskowych służb informacyjnych (WSW/WSI) a niemal wykluczała agentów w środowiskach kościoła i nauki. A. Macierewicz został zobowiązany aby przedstawić agentów bezpieki cywilnej w ciągu zaledwie sześciu dni (do 06.06.1992 roku).  Przebieg obrad Sejmu w dniu 4 czerwca przebiegał w bardzo nerwowej atmosferze i torpedowane były próby przedstawienia nazwisk domniemanych agentów na forum ogólnym Sejmu. UD i KLD zbojkotowało głosowanie i wszyscy z nich rzucili się do zajadłej krytyki ustawy a medialnie wspierani byli przez GW A. Michnika (członka nieformalnej czteroosobowej  komisji, która na początku zmian ustrojowych w 1990 roku "przeglądała" akta SB).  Nietrudno chyba wyciągnąć wniosek, że komunistyczni KO, TW i agenci wpływu walczyli o siebie a przy okazji chroniąc agentów wojskówki i jednocześnie paraliżując cały procesy lustracji i dekomunizacji.

I dzisiejsze zachowanie JKM też wzbudza u mnie wiele kontrowersji, szczególnie totalna negacja obecnie rządzących i nieukrywana niemal "prorosyjskość". Mam nadzieję, że Konfederaci nie ulegną JKM i zwycięży u nich jednak myślenie zdroworozsądkowe, bowiem dobrze by się stało, gdyby na scenie politycznej znalazło się miejsce dla partii o ideowej orientacji narodowej bez przymiotnika liberalnego.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com