sobota, 6 lutego 2010

Afera w aferze - chęć monopolizacji hazardu w Polsce?

Witam

Krótka refleksja.

Afera hazardowa być może zostanie rozmyta przez PO. Prawdopodobnie jej wyniki będą podobne jak wyniki afery Lwa Rywina. Nawet gdy okaże się, że było coś na rzeczy to znajdzie się jakiś kozioł ofiarny (Rosół?) i to wszystko. Sprawa ucichnie a życie polityczne potoczy się dalej w swoim rytmie wyborczym. Jeżeli tak się stanie to wielka szkoda, bowiem afera hazardowa wobec afery rywinowej to jak wielkość słonia w stosunku do malutkiej myszki...

Już nawet same suche fakty, pokazujące, że jeden z najważniejszych polityków Partii rządzącej zwraca się do szemranego biznesmena hazardowego mówiąc: "Rysiu załatwimy" oraz spotykanie się na cmentarzach... winny w jakimś znaczącym stopniu poruszyć obecną naszą sceną polityczną. Przecież istnieje domniemanie ewentualnego, pozaprawnego wpływu prywatnego biznesu lub nawet struktur quasi-mafijnych (prawie, z pogranicza) na polskie państwo!

I nie łudźmy się... przecież na golfie a później przy wódeczce, prywatnie rozmawiali zapewne o wielu istotniejszych rzeczach... oczywiście jest to nie do udowodnienia, ale niech Państwo sami powiedzą, jak często przecież wśród znajomych i na imprezach rozmawiamy o wszystkim, w tym np. o sprawach firmowych... jest to naturalne i dlatego politycy z najwyższej półki winni rezygnować na okres urzędu z podejrzanych znajomości. Taka winna być m.im. cena chęci bycia politykiem...

Ale wróćmy do istoty sprawy. Zanim jednak cała afera hazardowa się ulotni chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny element. Podnoszony co prawda cały czas, ale moim zdaniem nie dość mocno wyeksponowany!

Otóż cała afera ukazuje nam nie tylko zabiegi prywatnego biznesu hazardowego o korzystne dla niego zapisy ustawowe.

Ukazuje ponadto fakt chęci MONOPOLIZACJI RYNKU HAZARDOWEGO W POLSCE poprzez zniszczenie bądź wrogie przejęcie jedynej firmy państwowej: Totalizatora Sportowego! W łagodniejszej wersji: zmarginalizowanie jego udziału w rynku i praktycznego pozbycia się go jako liczącego się konkurenta!

Bo jaki inny cel miałby Ryszard Sobiesiak we wprowadzeniu do Zarządu Totalizatora Sportowego swojej córki? Czyżby miała wykorzystywać swoje umiejętności i wiedzę dla dobra i rozwoju tej firmy? Wolne żarty! Miała tak działać aby biznes tatusia i jego przyjaciół mógł kwitnąc do woli, a przy okazji jej zadaniem zapewne było pozyskanie tajemnic handlowych i organizacyjnych Totalizatora Sportowego! A jakie inne cele.... to już zależałoby od zamierzeń prywatnego biznesu hazardowego...

Zauważmy. Wczoraj Jarosław Kaczyński z troską mówił o tym, że w latach bodajże 2004-2005 udział w rynku tej państwowej spółki spadł z poziomu powyżej 50% do poziomu około 20-25%. Spotkało się to z podjęciem działań mających na celu zwiększenie rynkowej efektywności Totalizatora. Mało tego J. Kaczyński jest zwolennikiem monopolu państwowego na hazard, chociaż zdaje sobie sprawę, że - ze względu na dyrektywy unijne - jest to niemożliwe.

A Ryszard Sobiesiak poprzez swoich politycznych przyjaciół chciał wprowadzić Konia Trojańskiego do Totalizatora! I, gdyby nie afera i CBA z pewnością młoda Sobiesiakówna dzisiaj byłaby w Zarządzie firmy i dbała o interesy.... prywatnego (tatusiowego) biznesu hazardowego w Polsce!

Jej działalność mogłaby obejmować wiele aspektów: od zdradzania tatusiowi strategii firmy i jej taktyczno-operacyjnych zamierzeń, poprzez torpedowanie przedsięwzięć konkurencyjnych wobec prywatnego biznesu i wikłanie top managementu firmy w konszachty mafijno-przestępcze oraz wyprowadzania pieniędzy ze spółki, aż po działania destrukcyjne radykalnie zmniejszające ekonomiczna efektywność jej funkcjonowania (a tym samym zmniejszającym jej rynkową wartość). Jaki mógłby być w konsekwencji skutek takiego działania. Ano... znając nasze PO wychowane na quasi-profesorze L. Balcerowiczu.... coraz mniej efektywne przedsiębiorstwo należałoby... SPRYWATYZOWAĆ!

Jak myślicie? Kto byłby kupcem? Zgadliście: Ryszard Sobiesiak lub osoby rzez niego podstawione.

Osobiście uważam, że ten aspekt afery hazardowej jest nawet ważniejszy niż wspomniana ustawa. Ustawy można zmieniać. Utracony udział w rynku jest natomiast bardzo trudno odzyskać. A utraconej własności juz polskie państwo nigdy by nie odzyskało. Może to o to chodziło i ten wstrętny M. Kamiński pokrzyżował szyki Chłopcom na czerpanie profitów przez całe pokolenia ich rodzin?

Oczywiście są to dywagacje. Ale oceńcie czy mało prawdopodobne?

Pozdrawiam


ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.