Witam
Raport MAK – jak było do przewidzenia – wywołał w Polsce wiele kontrowersji i stał się najważniejszym dzisiejszym wydarzeniem zajmującym większość szpalt informacyjnych na forach internetowych i w mediach radiowo-telewizyjnych. Jutro zapewne podobnie będzie we wszystkich gazetach a w najbliższym tygodniu należy spodziewać się wielu konferencji prasowych i dyskusji oceniających ów raport.
Rozpalony płomień dyskusji podgrzany zostaje też nagłym (sic!) przerwaniem urlopu przez wiecznie wypoczywającego Premiera D. Tuska. Jak podaje portal onet.pl (za TVN24 i PAP) niejaki minister - w niektórych kręgach podziwiany za swą twórczą pracę jako cieciowy dozorca niemieckiego majątku - i rzecznik rządu Paweł Graś "...leci embraerem do Włoch po premiera Donalda Tuska – dowiedziała się TVN24. Szef rządu zrezygnował z kontynuowania urlopu w związku z publikacją raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) z wynikami rosyjskiego śledztwa ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej". Informacja wielce to ciekawa i jakże wzmacniająca PR-owo naszego Cudotwórcę: otóż ten mąż stanu na wieść o publikacji raportu MAK wraca do Polski... chcąc zapewne podkreślić tym gestem wyrażany niedawno własny sprzeciw wobec jego treści, której przecież podobno... wcześniej nie znał. Sam ten gest winien już nam wszystkim wystarczyć, nieprawdaż? Być może doczekamy się też nagłego ozdrowienia Prezydenta i te dwa fakty będą być może wielce eksponowane medialnie bez wnikania w znaczenie słów wypowiadanych przez naszych "pryncypałów".
Nie mam zamiaru wnikać w samą treść niewiarygodnego ex ante i ex post raportu oraz roztrząsać żenujących słów Pani Tatiany Anodiny. Wszak są one powieleniem a'priori założonych i przez miesiące wielokrotnie powtarzanych przyczyn katastrofy, których źródła oczywiście tkwią po stronie polskich pilotów i "pijanych generałów" oraz nacisków "najważniejszego pasażera". Sądzę, że nawet najwięksi zwolennicy "tragicznego zbiegu okoliczności", które doprowadziły do nieszczęśliwego "wypadku" są co najmniej zaskoczeni wymową i jednostronnością treści raportu.
Bardziej interesującym wydaje się odpowiedź na zadane przez Tomasza Urbasia w notce: "Publikacja raportu MAK przykrywką skandalu finansowego" pytanie, które można sparafrazować następująco: Dlaczego raport MAK opublikowano tak nagle, skoro wszyscy oczekiwali jeszcze wielomiesięcznych nad nim prac rosyjskiej Komisji?
Pan Tomasz Urbaś konstatując iż "Władimir Putin, jako fachowiec służb specjalnych jest na tyle inteligentny żeby wiedzieć, że wybielenie Rosjan, ukrywanie, a nawet niszczenie dowodów musi wywołać burzę" oraz "gdyby chciał jej uniknąć wystarczyłoby wskazać kozłów ofiarnych po stronie rosyjskiej, co jest standardem realnej polityki w Rosji (czego) jednak nie zrobił" stwierdza, że "Władze Rosji z premedytacją w wygodnym dla Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska okresie alibi od publicznego angażowania się, wywołały burzę". Zastanawiając się nad motywami takiego a nie innego wyboru przez Rosjan (i - co jest oczywiste - także przez władze polskie) terminu publikacji raportu Pan Tomasz Urbaś stwierdza, że "Raport MAK jest wygodną, burzliwą przykrywką dla znacznie groźniejszego dla polityków rozkręcającego się tornada katastrofy finansowej Polski".
Zgadzając się z autorem, iż sytuacja finansowa Polski jest rzeczywiście katastrofalna (brawa za wskazanie linków z informacjami!) i według mnie grozi nam większy kryzys finansowy niż na Węgrzech czy w Grecji (pisałem o tym wielokrotnie) trudno mi jednak zgodzić się z twierdzeniem, że Putin z Miedwiediewem takim krokiem chcą chronić i osłaniać Donalda Tuska. Po pierwsze dlatego, że kryzys finansowy narasta dynamicznie w czasie i trudno akurat w najbliższej przyszłości spodziewać się nagłego jednokrotnego zdarzenia będącego momentem "wybuchu kryzysu finansowego" - będzie to raczej sekwencja wydarzeń, które - mam nadzieję - skończą się jak najszybszym upadkiem rządu i być może postawieniem jego członków przed Trybunałem Stanu. Po drugie dlatego, że historyczna analiza decyzji podejmowanych przez sowieckie rządy skłania do stwierdzenia, że zawsze muszą one służyć bieżącym lub strategicznym interesom samej Rosji i nikogo więcej (może za wyjątkiem ich strategicznego partnera, czyli Niemiec).
Również dzisiejsza, nagła dla niektórych, publikacja raportu MAK takim - tylko rosyjskim celom - służy. W celu poznania ewentualnych motywów wywołania w Polsce przez Rosjan "raportowej burzy" przejrzałem pokrótce pojawiające się na forach i portalach internetowych informacje na temat innych podejmowanych przez Rosję decyzji mogących w jakikolwiek sposób wywoływać w Polsce niepokój i które należało "przykryć" upublicznieniem kontrowersyjnego raportu.
Wśród wielu istotnych lub mniej istotnych informacji znalazła się też taka: "Rosyjskie firmy naftowe wstrzymały dostawy ropy na Białoruś z powodu braku umów - podała w środę białoruska kompania Biełneftiechim. Jej rzeczniczka Maryna Kaściuczenka zapewniła, że strona białoruska oczekuje wkrótce wznowienia dostaw" (źródło: TU). Dalszy impas i kontynuowanie wstrzymania dostaw ropy na Białoruś może grozić bezpieczeństwu energetycznemu końcowych odbiorców, w tym Polski i Niemiec. Piąta część gazu do państw Unii Europejskiej jest dostarczana z Rosji przez Ukrainę i Białoruś. I nieistotne jest to, że podobne kryzysy miały miejsce w 2008 roku (wstrzymanie dostaw ropy na Białoruś doprowadziło do wstrzymania na trzy dni dostaw ropy naftowej dla odbiorców w Europie Zachodniej) czy w roku ubiegłym. Istotny jest sam fakt traktowania przez Rosjan swoich odbiorców, co ma duże znaczenie wobec ubezwłasnowolniającej Polskę długoterminowej umowy na dostawy do naszego kraju gazu z Rosji (jakoś mało się już mówi o naszym potencjale energetycznym w postaci gazu łupkowego - sic!).
Również - w kontekście poprzedniej informacji - symptomatyczny wydaje się dzisiejszy atak Unii Europejskiej na władze białoruskie: Szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton spotkała się w Brukseli z szefem dyplomacji Białorusi Siarhiejem Martynauem, zapowiadając, że "...UE podejmie decyzję o adekwatnych środkach w odpowiedzi na wydarzenia po wyborach 19 grudnia z zamiarem podjęcia decyzji na posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych 31 stycznia". (źródło: TU). W podobnym tonie wypowiedziała się (a jakże) sama Angela Merkel: "Niestety trzeba znów rozmawiać o wznowieniu sankcji, które właściwie już porzuciliśmy (...) To bardzo przykre. Oboje (z Berlusconim - PAP) z wielkim niepokojem obserwujemy wydarzenia na Białorusi, szczególnie działania wobec opozycji..." (źródło: TU). Ciekawe... miesiąc po wyborach, w tym samym dniu, co wstrzymanie przez Rosję dostaw gazu na Białoruś, Unia Europejska postanowiła ostro zareagować na represje trwające przecież już od dłuższego czasu (niemalże permanentnie)...
Może również i ów atak Unii Europejskiej na Białoruś ma też swój "przykrywkowy cel"? Wszakże dzisiaj Komisja Europejska ogłosiła "Nową erę zarządzania gospodarczego w UE", dzięki której - jak powiedział Jose Baroso – "wprowadzamy całkowicie nowe rozwiązanie, które będzie miało decydujący wpływ na sposób zarządzania wzajemnie współzależnymi gospodarkami państw UE oraz ich harmonizowanie. Tak właśnie działa UE. Na tym polega zarządzanie gospodarcze w Unii" (źródło: TU) - oświadczył przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso. Innymi słowy "od tej pory na podstawie przedstawianych na początku roku wytycznych KE kraje mają zbliżać swoje polityki gospodarcze przy opracowywaniu swoich budżetów. Powiązanie unijnych celów z konkretnymi decyzjami w stolicach ma pozwolić na szybsze poradzenie sobie ze skutkami kryzysu, zapobieżenie im w przyszłości i przyspieszenie wzrostu gospodarczego" (źródło: j.w.). No, no, no... w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich niczym kiedyś w ZSRR - wytyczne i cele określone przez biurwy brukselskie mają już ostatecznie zlikwidować własną suwerenność i niezawisłość państw członkowskich tego sztucznego tworu zwanego Unia Europejską.... I nie dziwi fakt, że rozpaczliwie główny beneficjent i pomysłodawca powstania tegoż tworu, czyli Niemcy "...uczynią wszystko, co będzie potrzebne, by zapewnić stabilność euro - powiedziała w Berlinie niemiecka kanclerz Angela Merkel. Nie chciała jednak komentować szerzej propozycji zwiększenia funduszu dla ratowania krajów strefy euro" (źródło: TU). Jako ciekawostkę można też wspomnieć, że dalekie "Chiny wczoraj wstrzymały import jaj i wieprzowiny pochodzących z Niemiec na skutek skażenia niektórych z nich dioksynami - poinformował chiński urząd ds. jakości żywności żywności. Produkty, które zostały już wysłane do Chin, po przekroczeniu granicy tego kraju zostaną poddane testom na obecność dioksyn" (źródło: TU)... Ciekawe co na to polskie władze sanitarne?
Wróćmy jeszcze do Rosji i decyzji o publikacji raportu. ""Naciski polityków czy administracji na badających katastrofy lotnicze są niedopuszczalne, takie są nasze zasady - tak szefowa MAK Tatiana Anodina skomentowała niedawną wypowiedź premiera RP Donalda Tuska, że projekt raportu MAK jest "nie do przyjęcia"" (źródło: TU)...
No cóż... mam nieodparte wrażenie, że Szanowny Pan Premier Donald Tusk przestał już być potrzebny Rosji... ma ona przecież w Polszy już naprawdę swojego Namiestnika... o czym chyba Donald Tusk już wiedział rezygnując z wyborów prezydenckich i będąc faktycznie zszokowany oraz przerażony podczas smoleńskiego żelaznego uścisku Putina...
Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.