wtorek, 6 grudnia 2011

Karzeł moralny karleje w pustce... aż żal patrzeć na T. Lisa...

Witam

Poniższy tekst napisałem przed dzisiejszym programem przeszacowanego Pana T. Lisa a zainspirowany do niego zostałem moją gniewną reakcja na samą zapowiedź tegoż "cyrku medialnego" dokonaną autorsko przez ową "hienę" dziennikarską.

Po jego napisaniu emocje opadły... i tekst dobrodusznie "powędrował" do archiwum i miał tam pozostać, bowiem - po dłuższej refleksji - zacząłem się zastanawiać czy może nie stałem się niejako nadmiernie przewrażliwionym tropicielem karlejącego "w pustce"' paradziennikarzyny...

Ale jakoś bezwiednie - pisząc coś zupełnie innego - w rogu monitora zostawiłem - co mnie podkusiło!!! - ekranik TV z samym Liskiem na żywo...  I... negatywne emocje niestety wróciły a pogarda wobec tego pana spotęgowała się na tyle, że postanowiłem jednak opublikować to, co już spoczywało w "zaświatach" mojego archiwum....

(tekst oddzielony liniami przerywanymi)

 -------------------------------------------------------------------

Wiele już wypowiedziałem gorzkich słów na temat niejakiego T. Lisa. Wskazywałem na jego stopniowe wznoszenie się ku "himalajskim szczytom" hipokryzji, prostactwa, perfidnej (pośredniej i bezpośredniej) manipulacji i... fetoru roznoszącego się wokół jego gnijącej etyczno-moralnie i od środka osobowości.

W tekście T. Lis - Mistrz propagandy! wskazującym na stosowane przez niego techniki i metody manipulacji, pozwoliłem sobie scharakteryzować go słowami: "Jest człowiekiem chorobliwie ambitnym i moim zdaniem niezwykle próżnym (małostkowym i zakompleksionym). Uwielbia być w centrum zainteresowania a media są dla niego formą własnego dowartościowania. Te, pobieżnie przedstawione, cechy osobowościowe predestynują go do bycia idealnie sterownym pod jednym wszakże warunkiem: osobistego zwiększenia jego znaczenia. Dla osiągnięcia stanu wewnętrznej ekstazy potrzebuje poklasku i pochwał, aplauzu i uwielbienia. Cechy takie są charakterystyczne dla idoli muzycznych, celebrytów wszelkiej maści, przywódców totalitarnych. Dla nich jedną z największych satysfakcji jest wpływ na innych i skłonienie ich do zamierzonego zachowania, myślenia, itd...". Z kolei tłumacząc się z użycia wobec niego określenia "hiena dziennikarska" w felietonie Uwaga! T. LIS... Kolejna poniedziałkowa manipulacja! napisałem: "W odpowiedzi na wiele pytań internautów pragnę jedynie powiedzieć, że dla mnie każde zwierzątko jest śliczne, nawet hiena, szczur czy lis... tak więc przypisywanie przeze mnie cech zwierzęcych ludziom nigdy nie jest  (z mojego punktu widzenia)  pejoratywne a tylko dla nich korzystne. I tak też proszę traktować użytą przeze mnie nazwę zwierzątka: "hiena", tym bardziej przed Wigilią, gdzie wszystkie nasze wspaniałe zwierzątka mówią ponoć ludzkim głosem".

Było tych tekstów jeszcze kilka. Wszystkie one są wyrazem mojej opinii o tym panu i ciesze się, że mogę je napisać będąc bardzo daleko od niego... Dla mnie bowiem podanie ręki lub nawet wymiana grzecznościowych pozdrowień z tą "personą" byłaby dyshonorem i osobistą hańbą. Sądzę też, że moje ewentualne i realne spotkanie z nim musiałoby zakończyć się moimi mdłościami skutkującymi koniecznością  oddania przez niego swojego garnituru do pralni... celem oczyszczenia go z pozostałości zawartości moich treści żołądkowych... Albo... rękoczynów unikam, ale nie wiem czy nie zmieniłbym wtedy też swoich zasad...

Traf jednak chciał, że obejrzałem przed chwilą zapowiedź jego programu, która została gardłowo wykrztuszona - a jakże -  przez niego samego. Program będzie dotyczył w całości reakcji na przemówienie R. Sikorskiego. Gośćmi będą m.in. A. Kwaśniewski (twierdzący, że można oddać trochę suwerenności jednocześnie ją zachowując - sic!) oraz jakaś Róża  (która jakoś po polsku nie potrafi do mnie prawidłowo przemówić i zawsze krzyczy), Siwiec (którego pamiętam całującego po pijaku kielecką ziemię "na papieża"), Kurski (nieraz błyskotliwy, ale nie wzbudzający raczej zaufania) oraz Czarnecki (ogólnie bardzo politycznie kochliwy, bowiem zmieniający często obiekty swoich uczuć).

Zobaczymy jak potoczy się dyskusja, ale mdłości dostałem w momencie, kiedy w czasie zapowiedzi  T. Lis raczył zadać pytanie o to czy grozi nam utrata niepodległości. Nie byłoby w tym może nic niestosownego, ale przebrzydły Pan Lis niemalże zakrztusił się przed wypowiedzeniem słowa "niepodległość"... aż jednoznacznie odchrząknął i zachrypiał zanim je z siebie wydusił.  Owe charakterystyczne wyartykułowanie tego odgłosu jest typowym niewerbalnym (tu: manipulacyjnym) przekazem, mającym stworzyć u odbiorcy wrażenie, że późniejsze opisywane wydarzenie lub postać czy wypowiadane słowa ( w tym wypadku: niepodległość)  są  śmieszne, trywialne, groteskowe, wstydliwe, "trącące myszką", zaściankowe i w ogóle jakieś kuriozalne...

Oczywiście - podczas mówienia - nagłe zachrypniecie i jego "naprawa" może zdarzyć się każdemu, ale już fakt wyemitowania go w owej telewizyjnej zapowiedzi (nagranej zdecydowanie wcześniej, co umożliwiało powtórzenie ujęcia) było z pewnością zabiegiem celowym i manipulacyjnie - z pełną premedytacją i nienawiścią wobec polskiej niepodległości - wykreowanym

Przerywam.... muszę wyładować emocje rzucając moimi woreczkami z piaskiem o ścianę... chyba muszę sobie sprawić taki jeden z odpowiednim malowidłem graficznym...

 -------------------------------------------------------------------

Po napisaniu tekstu uznałem, że może przesadzam... ale nawet jeśli tak jest, to - po obejrzeniu dzisiejszego programu, stworzonej przez Lisa jego narracji, autouwidocznieniu przez dziennikarzynę własnego  prymitywizmu i prostactwa werbalnego a przede wszystkim po usilnych jego próbach  nakierowania rozmowy na to "gdzie pan widzi tak naprawdę tą utratę niepodległości" - nie będę żałował jego upublicznienia...

I w dalszym ciągu mam - niestety już gasnącą - nadzieję, że kiedyś Szanowny Pan T. Lis zacznie kroczyć drogą ludzkiej przyzwoitości i etosu dziennikarskiego a stanąwszy w ostatniej kałuży nie zobaczy za sobą kompletnej PUSTKI...

Poniższe słowa to też dla niego...

-------------------------------------------------

...ostatnia KAŁUŻA...

Tak od niechcenia... patrzę na coraz bardziej rozchwiany i niezrozumiały, otaczający mnie świat...

Tak od niechcenia... wstawszy rano z coraz większą rezygnacją przyglądam się tej grze pozorów w wykonaniu coraz bardziej żenujących i bezosobowych (niczym kukiełki) aktorów - clownów...

Tak od niechcenia... widzę zdziwione oczy dziecka pytającego, czy warto być w życiu przyzwoitym i już wcale nie dziwię się, że samo sobie odpowiada... pewnie, że nie warto!...

Z obojętnością, pouczony że jest on taki jak wszyscy ... przechodzę obok niepełnosprawnego...

Z obojętnością i już bez zdziwienia... widzę kolejną reklamę, znów lepszego proszku do prania...

Z obojętnością i rezygnacją klikam w klawiaturę... zastanawiając się czy potrafię jeszcze pisać zwykłym długopisem...

Beznamiętnie rejestruję kolejne obrazy wizyjne i notki prasowe... gdzie śmierć, krew, wojna, gwałt, przemoc, nikczemność i niegodziwość oraz całe to zło tego świata wcale nie wpływają na mój dobry apetyt...

Powoli już nie reaguję na żaden przejaw zła i cierpienia... patrząc jak po raz kolejny mój syn zabija przed monitorem nauczyciela, pewnie wyobrażając sobie, że jest to jeden z tych, rzeczywistych i znienawidzonych...

Powoli, niczym u bohatera Królowej Śniegu... zamarza moje serce...

I tylko gdzieś tam z otchłani i nawet natrętnie przebija się do mojej świadomości myśl-pytanie: CZY JESTEM JESZCZE CZŁOWIEKIEM?

I tylko gdzieś tam głęboko zaczynam czuć narastający strach przed tym, że - idąc tak bezmyślnie, bezrefleksyjnie i BEZEMOCJONALNIE prostą drogą swojego życia, w końcu wdepnąwszy W TĄ OSTATNIĄ KAŁUŻĘ - odwrócę się... a za mną będzie PUSTKA...

I KTO BĘDZIE JEJ WINIEN?


krzysztofjaw, grudzień 2009

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.