wtorek, 10 kwietnia 2012

Największą wartością człowieka jest on sam a szczęściem Stworzenie go przez Boga Ojca na Jego podobieństwo.

Witam bardzo serdecznie

Niniejszy post jest pewną parafrazą mojego postu z dnia 12 lipca 2011 zatytyłowanego: "Największą wartością człowieka jest on sam". Ze względu na ważność treści właśnie teraz postanowiłem go w części przypomnieć i uzupełnić.

Obecna jego wersja opublikowana została pierwotnie podczas zaplanowanej przeze mnie przerwy w dostępie do mojego autorskiego bloga. Przepraszając za zamieszanie umieszczam go ze względów przede wszystkich archiwalnych oraz dla tych, którzy czytają mooje posty tylko na moim blogu.

Opublikowany został na forach w dniu: 28 marca w godzinach popołudniowych.
--------------------------------------------------------
Kupujemy, wciąż kupujemy te nasze wprost uwielbiane dobra trwałego użytku, przedmioty, bez których nie moglibyśmy już funkcjonować.

Kupujemy ciągle, mimo woli i przy naszej woli, coraz więcej i coraz więcej. Kupimy jednego dnia a drugiego już pojawia się lepszy model tego czegoś, więc dążmy, żeby go kupić, ale zanim go kupimy już jest inny model.

Więc żałujemy, że tamtego nie kopiliśmy, ale już chcemy następny, bo właśnie już się pojawił. Kupiliśmy, udało się, mamy kolejną zabawkę.... I nazajutrz okazuje się, że jest jeszcze lepszy model. Złościmy się, że kupiliśmy wczoraj tamten model a nie poczekaliśmy na model dzisiejszy, złorzeczymy na wszystkich, ale i tak więc w złości czekamy na lepszy model, ten wyśniony, ten najwspanialszy. Niestety... okazało się, że kupił go sąsiad więc szukamy jeszcze lepszego modelu od tegoż posiadanego przez sąsiada, ale jeszcze musimy go wyśnić, więc włączamy kolorowy świat okienek, w którym sen trwa cała dobę. O! tam nasi najmądrzejsi mówią, że ten jest najlepszy z najlepszych a nawet jest naleszpejszy z najlepszejszych! No nareszcie mamy mega najlepszejszy. Ufff....

Siadamy zmęczeni ta ciągłą pogonią za rzeczami, przedmiotami. Zdobyliśmy najlepszejszy ze wszystkich możliwych  modeli. Ileż to było bieganiny, drgawek serca, złości, zawiści, zazdrości... a wszystko dla tego przedmiotu. Co prawda w domu jest do wymiany jeszcze wiele, ale to za moment... Siedzimy więc i słyszymy, że.... pojawił się najnajnajlepszejszy z najlepszeszych! Serce staje, nogi drżą... wstajemy. I znów... ta kołomyja... pogoni lub kultywowania przedmiotów, które już posiadamy. Bo ileż to mamy w domu zgromadzonych przedmiotów, które dla nas posiadają wartość szczególną, rzeczy nipotrzebnych, ale z niezrozumiałych względów wprost wielbionych a które wyzwalają w nas mnóstwo negatywnych emocji i zatruwają niepotrzebnie nasz codzienne funkcjonowanie. 

Czyż dziś pogoń za przedmiotami, pogoń za luksusowym życiem, pogoń za lepszym statusem materialnym, lepszym samochodem, mieszkaniem nie staje się dla nas chorobliwą obsesją dążania za pustką, czymś bezwartościowym jak papier-banknot np. 50 ł, który można spalić i tylko tyle z niego zostaje wartości, ile tegi popiołu po spaleniu... Zapominamy o człowieku, o nas samych. Stajemy się niewolnikami otaczających nas przedmiotów, niewolnikami pieniądza w każdej formie.

W tej pogoni możemy zatracić siebie. Pracujemy coraz więcej żeby mieć na te coraz lepsze dobra a jak je juz mamy, to musimy pracować na te lepsze jeszcze ciężej... Kołomyja...

I w tej pogoni możemy stracić coś najcenniejszego, nas samych. W różny sposób, ale najczęściej są to różnego rodzaju  uzależnienia: narkomania, alkoholizm, pracoholizm, seksoholizm, lekomania i inne.  Pogoń za pieniądzem, pogoń za przedmiotami może nieraz mieć tragiczne dla nas samych skutki.

Ja też biegnąc za marzeniem, za przedmiotami zatraciłem w pewnym momencie na ługie lata samego siebie... alkohol stawał się chwilami dla mnie najważniejszy.

Za wszystkim tym jednak stoją i stały pieniądze. Pieniądz stał się niejako bożkiem współczesnego, konsumpcyjnego świata: stanowi wyznacznik wszystkiego co ma być ludzkie. Nie rozumiałem tego nigdy. Wiedza, wykorzystywanie talentów, pomaganie innym lub nawet zarabianie, ale w firmie, gdzie ludzie za swoją pracę mogliby godnie żyć a nie wegetować... to było moje marzenie.

Przecież, gdy pracownik zarabia głodowe pensje to po prostu wegetuje, jest niewolnikiem... a jak jeszcze swoje posiadane dobra nabył na kredyt, np.: samochód, mieszkanie, pralkę, lodówkę, etc. to... jest już nawet nie niewolnikiem,  jesteś niczym 'pies na smyczy' u swojego pracodawcy: firmy, banku czy jakiejś innej organizacji gospodarczej lub instytucji go zatrudniającej.

Taki człowiek jest ubezwłasnowolniony i tak naprawdę tak dalece zniewolony, że przestaje myśleć, zachowywać się i czuć jak człowiek. Każą Mu pójść jako baranowi na rzeź to pójdzie, bo jak nie to... starci pracę, a więc: mieszkanie, samochód, pralkę, lodówkę, i zostanie - wedle dzisiejszych konsumpcjonistycznych kanonów - nikim....

Bo przecież człowieka już w Nim dawno zabito. Stał się li tylko przedmiotem a nie podmiotem. Wartość przedmiotu zależy też właśnie od jego koloru, wagi, ciężaru, ozdóbek, itd. Przedmiot łatwo wycenić: ma tyle a tyle części, tyle i tyle wartych. I tak teraz wyceniany jest człowiek – jako suma wartości dóbr, które posiadł (samochodu, pralki, mieszkania, garniturów, itd, itp).

A gdzie jest sam człowiek i jego wartość? Gdzie jest człowiek jako ten, który winien byc w centrum zainteresowania. Czyż to nie on winien być najwartościowszym z tych "przedmiotów", które nabył? Czyż to nie on powinien decydować o ich wartości a nie one o jego wartości?

Z człowieka dziś próbuje się zrobić wyjałowioną z wszelkich wartości "rzecz" niezdolną do bycia człowiekiem!

A może o to właśnie chodzi, żeby była tylko nieliczna grupa ludzi a resztę ma tworzyć bezkształtna, bezmyślna, kolorowa, wiecznie głupawo zadowolona masa, której wartość maja określać jedynie przedmioty, które ta masa posiada? Bo w tej masie może ma już nie być człowieka jeno łatwo sterowalny, zhomogenizowany w zakresie potrzeb zlepek "istot cokolwiek oddychających jeszcze"? Czy o to chodzi obecnym elitom rządzącym w skonsumpcjonizowanym do granic absurdu świecie?

Jeżeli tak, to pragnę przypomnieć, że nie da się z człowieka wyplenić z człowieka. Choćby i jedno ziarnko z człowieczeństwa w nim zostało to wzrośnie w nim, wypełniając znów jego całe wnętrze. Jesteśmy różnorodni i tacy zostaniemy. Mamy różną osobowość, ducha, poglądy, idee, narodowości, kolor skóry, ale i każdy z nas inaczej myśli, zachowuje się, ma inny system wartości, odczuwa, myśli, podejmuje sam decyzje... jest Człowiekiem, czyli istotą wiedzącą, umiejącą, myślącą i czującą. A wnętrza, ducha nie da się kupić ani sprzedać ani wymodelować!

I wnętrze człowieka, czyli sam człowiek jest największą własną wartością Człowieka a nie dobra, które może posiadać jednego dnia a drugiego już nie.

Największą wartością człowieka jest on sam a jego szczęściem, że został stworzony przez Boga Ojca, Stwórcę na Jego podobieństwo! Każdy z nas jest a'priori dobry, każdy z nas jest człowiekiem dobra a nie zła. Dbajmy o to dobro w nas i pilęgnujmy je. Czyńmy dobro lub powstrzymujmy się od czynienia złą - to też jest dobry uczynek! Bądźmy dalej ludźmi i starajmy się każdego dnia uszlachetniać i zwiękaszać naszą wartość i rozwijać talenty dane nam przez Boga Ojca Jedynego!

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.