niedziela, 19 września 2010

Toruń i powroty jesienią...

Witam

I znów wczoraj miałem dziką satysfakcję chadzając Szeroką - główną ulicą toruńskiej, przepięknej starówki.

Po krótkiej (lub, jak kto woli dłuższej) przerwie znów będę w Toruniu na dłużej. W sumie całe dorosłe życie (oprócz ostatniego okresu) spędziłem w Toruniu i zakochałem się w tym mieście. Traktuję je z większym sentymentem niż rodzinny, niemal od zawsze czerwony Włocławek. Oczywiście zawsze będę w swoim sercu miał wszystko to, co było związane z moim dzieciństwem i dorastaniem. Część  tej miłości i tęsknoty do określonych ważnych dla każdego z nas miejsc pozostanie we Włocławku. Tam mam najbliższą rodziną, która zawsze jest ostoją i fundamentem całego samodzielnego życia, to tam "nasiąknąłem za młodu" czymś czym "będę trącił na starość", również tam poznałem wspaniałych ludzi... którzy tak jak ja Toruń rozkochani są we Włocławku. I właśnie to też jest wspaniałe i tak winno być!

Jakże przez te 20 lat nie potrafiliśmy zbudować tzw. "małych ojczyzn", gdzie społeczności lokalne, zintegrowane wokół własnego miejsca zamieszkania, lokalnie starałyby się budować piękno i bogactwo w swoim najbliższym otoczeniu. Przecież podobno taki był zamysł prof. Kuleszy tworzącego tzw. "reformę samorządową": sprawić, aby polska lokalna w każdym miejscu rozwijała się wykorzystując miejscowy potencjał i uwarunkowania. Efektem synergii zsumowania tych "lokalnych patriotyzmów i lokalnego rozwoju" miało być silne i coraz stabilniejsze państwo polskie!

Jest wprost przeciwnie! Dzisiaj tak naprawdę rozwijają się tylko wielkie miasta i aglomeracje, które w najskuteczniejszy sposób są w stanie zawalczyć o odpowiednio wysoki środki na własny rozwój, który z kolei przyciąga innych. Polska lokalna zaś biednieje, staje się zaściankowa, coraz dalsza od osiągnięć współczesnej cywilizacji, coraz bardziej zaściankowa i spauperyzowana. Takie miasta jak Włocławek czy inne podobne upadają cywilizacyjnie w tempie wprost zastraszającym. Jeszcze niedawno choć przemysł i duże zakłady utrzymywały ich przy życiu... teraz albo upadły, albo zostały za bezcen wyprzedane lub też przenosi się je w inne, bardziej atrakcyjne rynkowo i gospodarczo miejsca. Przykładem we Włocławku może być przecież słynna na całą Polskę fabryka farb i lakierów "Nobiles". Onegdaj była ona m.in. największym producentem lakierów do samochodów (np. do malowania samochodu-symbolu PRL, czyli "malucha"). W szczytowym okresie swojej świetności  firma zajmowała 2 lub trzecie miejsce na polskim rynku farb i lakierów zarówno pod względem ilościowego, jak i wartościowego udziału w rynku (pomijając okres Komuny, chodzi mi o początek lat 90-tych XX wieku, a więc już gospodarki quasi rynkowej). Początki firmy sięgają 1897 roku a spodziewane zakończenie jej funkcjonowania spodziewane jest w... 2010 roku! Ironia historii to czy celowy proces niszczenia polskiej gospodarki?... Bez komentarza...

(Firma Nobiles została zakupiona przez jeden z koncernów zagranicznych i stopniowo przez wiele lat następował proces niszczenia firmy polegający na jej asymilacji z firmą-matką, stopniowym wygaszania produkcji i jej odpowiedniej modyfikacji oraz budowy "magazynów wyrobów gotowych", które miały przyjmować produkty z "zachodniej firmy matki"...aż do przejęcia tylko marki "Nobiles" i przeniesienia całości firmy w inne miejsce, poza Włocławek.... ten ostatni proces właśnie jest w fazie realizacji).

Ale teraz "mój" Toruń. Uwielbiam "czuć" ducha i "oddychać" powietrzem historii tego kopernikańskiego grodu. Tylko zawsze jedna rzecz psuje mi całą radość z oglądania architektury gotyckiej, ruin zamku, krzywej wieży, zabytkowego wnętrza kościoła św. Janów i wielu innych urokliwych wprost miejsc pamiętających czasy pokoju toruńskiego i późniejszych.

Od kilkunastu lat w Toruniu wmurowuje się wzdłuż głównego traktu metalowo-złote tablice upamiętniające najznamienitszych współczesnych i przeszłych mieszkańców tegoż grodu. Tablice są prostokątne (ew. pamiętajmy, że kwadrat też jest prostokątem!) z - jeżeli to możliwe - własnoręcznym autografem toruńskiego bohatera.

No i notorycznie czuję taką jakąś wewnętrzną złość, żal, smutek a nawet gorycz gdy mijam jedną z takich tablic z nazwiskiem... Leszka Balcerowicza. I nawet nie jest istotne to, że z Toruniem łączą go tak naprawdę tylko sztucznie wykreowane przez toruńskie środowisko UD związki. Bardziej istotne jest to, że natychmiast zmienia mi się nastawienie do życia: z wielce radosnego w stan niemal wściekłej rezygnacji. Przypominam sobie bowiem wtedy te jego zaciśnięte usta z ciągle wymalowaną na twarzy chyba (moim zdaniem) zawiścią wobec lepszych od siebie lub też mających inne od niego poglądy (przecież od zawsze kreowany był przez III RP jako nieomylny Geniusz Ekonomii - mam wrażenie, że sam niestety w to uwierzył) i z od zawsze wydobywającego z całego siebie: PRYWATYZACJA, PRYWATYZACJA JESZCZE RAZ... SPRZEDAŻ WSZYSTKIEGO CO SIĘ DA OBCEMU KAPITAŁOWI I PRYWATYZACJA... najlepszym sposobem na kryzys... jest dalsza prywatyzacja!

Zawsze zastanawiałem się jak to jest możliwe, że Szanowny Pan Prof. Leszek Balcerowicz występuje w "eksperckich programach" kompletnie ubrany... W końcu stwierdziłem, ze zawsze musi być w drodze na nie eskortowany przez firmę ochroniarską dbającą o to, żeby idąc na określone spotkanie po drodze... profesor nie wyprzedałby całej swojej odzieży... przychodząc na spotkanie całkiem... goły...

Pozdrawiam

P.S.
Jestem w trakcie przygotowywania czegoś na kształt amatorskiej "foto-autoreklamy Torunia", co by Was zachęcić do chociaż przypadkowego jego odwiedzenia....

P.S.2.
Zawsze jesienią odbywają się spotkania absolwentów UMK pn.: "Jesienne Powroty" organizowane przez stowarzyszenie zrzeszające właśnie absolwentów UMK ...
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.