czwartek, 21 lipca 2011

Ratujmy!... ale co mamy ratować?...że tak pytam "szechterowej gazetki"...

Witam

Prawie w ogóle nie zaglądam na bieżąco do papierowego wydania "szechterowej gazetki".

I nawet niekoniecznie dlatego, że jest typową - dla mnie - gazetką propagandową reprezentującą skrajnie antypolskie, antynarodowe interesy nieprzychylnej naszej Ojczyźnie dość dużej grupy osób i organizacji. Sądzę, że powyższy powód "omijania przeze mnie szerokim ługiem owej gazetki" byłby zresztą oczywisty i zrozumiały dla każdego, kto myśli o Polsce naszymi (moimi) historycznymi kategoriami: Bóg, Honor i Ojczyzna...

Niemniej uważam, że aby kogoś krytykować lub wskazywać mu niecne intencje trzeba wiedzieć kim jest i co myśli. Więc staram się na bieżąco - nieraz faktycznie z niechęcią i targany niemalże torsjami - monitorować te nieraz genialne socjotechniczne teksty autorstwa "piśmiennych gazetki"... tych najbardziej biegłych  w pojmowaniu michnikowego świata jego skomplikowanych przemyśleń. Czynię to z reguły śledząc wydania internetowe lub z opóźnieniem przejmując przeszłe egzemplarze papierowe, zanim sąsiedzi nie wykorzystają je jako źródło ognia kominkowego lub też nie spowodują nimi zapełnienia koszy w pobliskim śmietniku... Mógłbym też polować na jeden z niezliczonej rzeszy codziennych zwrotów, ale raczej nie uważam, żeby ta gazetka stanowiła aż taką wartość, która skłaniałaby mnie do podejmowania owych działań...

Moja awersja do tej gazetki niestety ma źródła czysto osobiste i sięgające początków jej powstania. Po kilku latach codziennych jej zakupów przyszedł bowiem moment refleksji i zrozumienia, że zostałem perfidnie i bezczelnie przez nią oszukany, okłamany, poniżony jako Polak i młody, pełny zapału człowiek chcący budować nową Polskę, pozbawioną naleciałości komunizmu i w pełni suwerenną oraz niepodległą. Poznawszy zaś historię, poglądy oraz działania Szanownego Adama o – przyjętym po matce – nazwisku Michnik... moja pogarda i żal owego czasu były ogromne. Chciałem nawet żądać zwrotu wszystkich pieniędzy wydanych na jej zakup, alem nie miał niestety zachowanych dowodów zakupu...

Po latach pozostało tylko moje wobec niej politowanie wyrażane pobłażliwą ironią i delikatnymi złośliwościami, ale bez żadnej oczywiście nienawiści. Toleruję ją jak ów śmietnik/niezbędnik blisko mojego miejsca zamieszkania... gdzieś przecież muszą być i są gromadzone wszelkie niepotrzebne odpady... I lepiej jak znajdują się w jednym miejscu a nie "walają" po całej ulicy, czyniąc z niej możliwe źródło wystąpienia parcha*. A tak podjedzie sobie śmieciara, zabierze to wszystko na wysypisko śmieci... Mniemam, że też - w jej - przypadku na wysypisko niechlubnych śmieci naszej, polskiej historii...

Pozdrawiam

*parch – wet. dawna nazwa grzybicy skórnej zwierząt i człowieka, ew. parch (jabłoni) – choroba grzybowa większości gatunków drzew z rodzaju jabłoń (Malus Mill.) powodowana przez grzyb Venturia inaequalis (Cooke) Aderh., należący do typu workowców i rodziny Venturiaceae. Parch jest najpospolitszą i najgroźniejszą chorobą jabłoni. 

P.S. 1.
No i tak właśnie traktuję te "dziwności tekstowe" drukowane w "szechterowej gazetce". Do napisania o niej zainspirował mnie dzisiejszy tytuł na pierwszej jej stronie (przeczytałem stojąc przed kioskiem...): "Ratujmy Europę". Strasznie pokręcony i oczywiście zmanipulowany a'priori tytuł, bowiem artykuł dotyczy ratowania Grecji i waluty EURO, czyli ratowania tak naprawdę sztucznego tworu jakim jest Unia Europejska, czyli - moim zdaniem - lustrzanego niemalże odbicia ZSRR... nazywanego przeze mnie Związkiem Socjalistycznych Republik Europejskich... Odnoszący się do prawdziwej rzeczywistości tytuł winien  brzmieć wobec tego np. tak: "Ratujmy Unię Europejską"...

Nie chcę zaś odnosić się  do sytuacji samej Grecji i powodów jej obecnych kłopotów. Zapewne, gdyby nie mieli waluty Euro sytuacja byłaby dla nich o wiele korzystniejsza a jak jeszcze byliby poza socjalistyczną UE to może nie miałaby w ogóle aż takich kłopotów...  

Zwróciłem wszakże za to jeszcze uwagę na jeden wskaźnik podany jako przyczyna/efekt problemów w Grecji: dług publiczny stanowiący 160% PKB oraz na występujące wewnętrzne konflikty wśród krajów UE, decydujących o formie i wielkości ewentualnej pomocy dla Grecji. Sądzę i chyba już nawet tak się stało, że i tak w imię ratowania tego "tworu" zawsze Ci możni jakoś się dogadają (vide: Francja i Niemcy). Tylko, że sądzę, iż – podobnie jak Cesarstwo Rzymskie, ZSRR, IV Rzesza – taki sztuczny i totalitarny "dziwoląg" jak Unia Europejska musi prędzej, czy później upaść. Im nastąpi to wcześniej tym upadek będzie lżejszy dla wszystkich... Ciekawostką było też dla mnie poznanie stanowiska kilku krajów UE (np. Finlandia), które chcą aby w pomocy partycypowały banki komercyjne, które.... tak przecież ochoczo pożyczały Grecji pieniądze wiedząc, że jej sytuacja jest trudna (niektórzy nawet uważają, że taki np. Goldman Sachs celowo doprowadzał do powolnej ruiny ten sympatyczny kraj  o wielowiekowej kulturze i tradycji... może i tak było, choć nie przesądzam i nie mnie się wypowiadać...  powtarzam tylko zasłyszane opinie, które mogą aczkolwiek nie muszą być zgodne z prawdą, co w tej chwili jest niemalże nie do udowodnienia, więc można uznać moje hipotezy za błędne lub - jeżeli - ktoś ma odpowiednio wiarygodne informacje - za prawdziwe).

Dodam tylko jeszcze, że w Polsce oficjalnie w roku 2010 udało się nie przykurczyć 55% wartości długu publicznego w stosunku do PKB (około 53%), przy czym wartość owego długu publicznego   liczonego metodą MF rzędu około 751 mld zł (liczony metodą unijną: około 785 mld) jest przez przez wielu fachowców poddawana w wątpliwość. Słynny był np. niepodważony w sumie w ubiegłym roku szacunek naszego, polskiego długu publicznego  na poziomie około 3 bilionów złotych, czyli  około 200-220% PKB! (zobacz przypis 2 w poście.: Kilka słów o podwyżce podstawowej stawki VAT i bankrutującej Polsce!).

Zwróćmy też uwagę na to, że Polska ma obecnie około 205 mld EUR/250 mld USD zadłużenia zagranicznego (Gierek był zadłużony ogółem - kapitał + odsetki - na około 25 mld zł i jakież to wtedy mieliśmy już problemy!) oraz prawdopodobnie około 100 mld zł deficytu budżetowego (oficjalnie: 52,21 mld zł po odpowiednich zabiegach kreacyjnych w zakresie księgowości)...

Mam tylko nadzieje, że Tuskuś nie będzie chciał PR-owo zabłysnąć przed możnymi Unii Europejskiej i nie krzyknie hipotetycznie np. tak oto: "Ja też, ja też pomogę... choć sam doprowadziłem swój kraj do katastrofy finansowej... ale teraz miliard więcej, które pożyczę od Was by pomóc i tak nic nie zmieni... jesteśmy przecież wreszcie w - przez tyle lat oczekiwanej z utęsknieniem - bezpaństwowej niedługo, europejskiej rodzinie.... nieprawdaż towarzysze?".

Sądzę, że nie... ale któż go tam wie... albo... któż wie, co możni UE mu rozkazująco być może zasugerują...

PS.2
Więcej o długu, sytuacji w Polsce i UE:
1. Dług publiczny w Polsce w ciągu 4 lat wzrósł o 270 mld zł (Beata Tomaszkiewicz)

2.  Prawda o polskim długu publicznym (Krzysztof Rybiński)
3.  Nadciąga finansowe tsunami (Krzysztof Rybiński)

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.