Nie mogę się otrząsnąć...
Każda śmierć skłania do przemyśleń o przemijaniu i radościach,
których nie dostrzegamy lub często ich nie nie zauważamy w biegu ku
bliżej niesprecyzowanym celom ... a raczej wyznaczanym nam przez
zewnętrzny świat mediów, polityków czy też fałszywe i sztucznie
wymodelowane autorytety celebrytów wszelkiej
palikotowo-niesiołowsko-majewsko-ibiszowsko-mroczkowej maści. W tym
wiecznym i morderczym biegu - kuszeni wirtualnym światem wiecznego
szczęścia, które możemy jedynie osiągnąć dzięki posiadaniu promowanych
rzeczy dla większości nieosiągalnych – jakże często zatracamy sens
naszego życia, naszego człowieczeństwa, gubimy po drodze siebie i nasze
wartości oraz ideały.
Seawolf nie biegł bez celu, on płynął a za sobą zostawiał mądrości, dobroci i miłości ślady. Kochał swoją Ojczyznę, naszą Polskę. Był jak ten statek na morzu...blisko, ale zawsze daleko... Na zawsze pozostaną nam jego notki i jego "Abecadło".
Każda śmierć - a już osoby tak wartościowej - przybliża nam własną, nieuniknioną śmierć i skłania do postawienia sobie wielu pytań: Czy żyję tak, aby być godnym danego mi życia?, Co po mnie pozostanie?, Czego może mam już teraz dokonać, aby zmienić ten pozostały mi czas?... Niech te pytania i odpowiedź na nie będą hołdem dla życia Seawolfa...
W tym dniu żałoby i smutku pozwolę sobie dedykować ś.p. Tomaszowi "Seawolfowi" Mierzwińskiemu kilka moich - publikowanych już wcześniej - myśli szarpanych... ku reflesji dla nas żyjących... Wierzę, że rozmawiając z samym sobą, Seawolf rozmawiał jako wolny człowiek...
----------------------
(Krzyk wołania, napisane 13.09.1985 roku)
Na ziemi zostały rozrzucone sny
Po kątach niemy, głuchy krzyk
Wołają ludzie, wołają psy
a okno zamknięte marszczy brwi...
Gdzieś w dali słychać dziki szum
Wierzby chylą swoje dumne oczy,
Papieros dymi, mówi mi
Koszmarne moje życie było jak zgniły orzech...
Nie zjedli go ludzie, nie zjadły go psy
a on gnijącą wonią zatruł wiosenne bzy...
Piękne, pachnące jak dziecka sny
Jak życie olsnione słońcem purpury
Jak wieczny uśmiech trwający od czasu wschodu
Jak kolor drogi wiecznej, dalekiej natury...
-----------------------------------
(Nadzieja, napisane w 1988 roku)
Pozostało wiele bądź już nie... dni i nocy,
Może to jeszcze miłość albo już śmierć szeptem kroczy...
Nie, to tylko deszcz stuka o spadające liście
Wielka woda ochrania dni naszych koniec
I mokrą warstwą cierpienia okrywa
Nasze życie oddające inicjatywę oparom czarnej Ziemi...
Skrzydlaty ptak o złotej mowie
Rozbija już wszelką nadzieję...
Może kiedyś znów będzie lepiej?
Gdy zamiast domu ujrzymy kamienie...
---------------------------------------
(Rozmowa, napisane w 1988 roku)
Rozmowa...
Samemu z sobą na samym końcu dawnego przypominania marzeń niezrealizowanych ...
O byciu wolnym człowiekiem a nie bezwartościowym ciałem wśród innych rzeczy w spadku zostawianych...
-------------------------------------
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.