czwartek, 2 maja 2013

Myśli szarpane... po śmierci Tomasza "Seawolfa" Mierzwińskiego...

Nie mogę się otrząsnąć...

Każda śmierć skłania do przemyśleń o przemijaniu i radościach, których nie dostrzegamy lub często ich nie nie zauważamy w biegu ku bliżej niesprecyzowanym celom ... a raczej wyznaczanym nam przez zewnętrzny świat mediów, polityków czy też fałszywe i sztucznie wymodelowane autorytety celebrytów  wszelkiej palikotowo-niesiołowsko-majewsko-ibiszowsko-mroczkowej maści. W tym wiecznym i morderczym biegu - kuszeni wirtualnym światem wiecznego szczęścia, które możemy jedynie osiągnąć dzięki posiadaniu promowanych rzeczy dla większości nieosiągalnych – jakże często zatracamy sens naszego życia, naszego człowieczeństwa, gubimy po drodze siebie i nasze wartości oraz ideały.

Seawolf nie biegł bez celu, on płynął a za sobą zostawiał mądrości, dobroci i miłości ślady. Kochał  swoją Ojczyznę, naszą Polskę. Był jak ten statek na morzu...blisko, ale zawsze daleko... Na zawsze pozostaną nam jego notki i jego "Abecadło".

Każda śmierć - a już osoby tak wartościowej - przybliża nam własną, nieuniknioną śmierć i skłania do postawienia sobie wielu pytań: Czy żyję tak, aby być godnym danego mi życia?, Co po mnie pozostanie?, Czego może mam już teraz dokonać, aby zmienić ten pozostały mi czas?... Niech te pytania i odpowiedź na nie będą hołdem dla życia Seawolfa...

W tym dniu żałoby i smutku pozwolę sobie dedykować ś.p. Tomaszowi "Seawolfowi" Mierzwińskiemu kilka moich - publikowanych już wcześniej - myśli szarpanych... ku reflesji dla nas żyjących... Wierzę, że rozmawiając z samym sobą, Seawolf rozmawiał jako wolny człowiek...

----------------------

(Krzyk wołania, napisane 13.09.1985 roku)

Na ziemi zostały rozrzucone sny
Po kątach niemy, głuchy krzyk
Wołają ludzie, wołają psy
a okno zamknięte marszczy brwi...


Gdzieś w dali słychać dziki szum
Wierzby chylą swoje dumne oczy,
Papieros dymi, mówi mi 
Koszmarne moje życie było jak zgniły orzech...


Nie zjedli go ludzie, nie zjadły go psy
a on gnijącą wonią zatruł wiosenne bzy...

Piękne, pachnące jak dziecka sny
Jak życie olsnione słońcem purpury
Jak wieczny uśmiech trwający od czasu wschodu
Jak kolor drogi wiecznej, dalekiej natury...

-----------------------------------

(Nadzieja, napisane w 1988 roku)

Pozostało wiele bądź już nie... dni i nocy,
Może to jeszcze miłość albo już śmierć szeptem kroczy...

Nie, to tylko deszcz stuka o spadające liście 
Wielka woda ochrania dni naszych koniec 
I mokrą warstwą cierpienia okrywa
Nasze życie oddające inicjatywę oparom czarnej Ziemi...

Skrzydlaty ptak o złotej mowie
Rozbija już wszelką nadzieję...

Może kiedyś znów będzie lepiej?
Gdy zamiast domu ujrzymy kamienie...

---------------------------------------

(Rozmowa, napisane w 1988 roku)

Rozmowa... 
Samemu z sobą na samym końcu dawnego przypominania marzeń niezrealizowanych ...
O byciu wolnym człowiekiem a nie bezwartościowym ciałem wśród innych rzeczy  w spadku zostawianych...

-------------------------------------

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.