-----------------------------------
15 lutego 2017 roku Parlament Europejski zgodził się na wprowadzenie w życie handlowej części "Kompleksowej Umowy Gospodarczo-Handlowej pomiędzy Unią Europejską a Kanadą" zwanej CETA (Comprehensive Economic and Trade Agreement). Za przyjęciem CETA głosowało 408 europarlamentarzystów, przeciw było 254 a 33 wstrzymało się od głosu. Tak na razie w UE zakończył się wieloletni proces negocjacyjny tej umowy, który rozpoczął się już w maju 2009 roku i niemal przez cały ten okres był uzgadniany tajnie. Oficjalne opublikowanie wynegocjowanej już umowy liczącej ponad 1600 stron nastąpiło dopiero 26 września 2014 roku [1].
Umowa ta - wedle mnie - jest "uwładzowieniem" korporacji ponadnarodowych polegającym na całkowitym przejęciu władzy korporacji nad państwami i związkami państw (w tym wypadku UE), zarówno z sensie prawnym, jak i gospodarczym. Wejście jej w życie (planowane już na kwiecień 2017 roku) ubezwłasnowolni całkowicie państwa wchodzące w skład UE a z ich mieszkańców uczyni biernych konsumentów coraz gorszych jakościowo produktów oferowanych przez wielkie korporacje ponadnarodowe.
CETA jest realizacją wieloletnich marzeń wielkich korporacji o przejęciu tak naprawdę władzy nad państwami i ich mieszkańcami. Jest (będzie) źródłem już nieograniczonej ekspansji tych korporacji, które nie będą podlegały żadnej kontroli a dodatkowo będę uprzywilejowane w stosunku do władz państwowych oraz będą wpływać bezpośrednio na stanowienie państwowych praw. Kumulacja przyszłych zysków dla tych korporacji staje się wprost nieograniczona a ich monopol całkowicie wyprze mniejsze firmy i ostatecznie doprowadzi do likwidacji tzw. klasy średniej, w tym drobnego i średniego rolnictwa.
Zanim jednak zostaną wskazane konkretne niebezpieczeństwa tej umowy, to warto zastanowić się jak w ogóle doszło do takiej sytuacji, że korporacje stały się (stają się) władzą nadrzędną wobec innych władz, w tym politycznych, państwowych.
Na początek należy stwierdzić, że ogólne zasady i prawa funkcjonowania wolnego rynku głoszone przez przedstawicieli ekonomi klasycznej i neoklasycznej były i są fikcją i tak naprawdę były realne (o ile w ogóle) przez bardzo krótki czas na bardzo ograniczonym obszarze. "Niewidzialna ręka rynku" i "wolna konkurencja" A. Smitha tak naprawdę były i są wspaniałą teorią ekonomiczną, która w konfrontacji z rzeczywistością nigdy na przestrzeni dziejów nie występowała w skali makroekonomicznej a w skali mikroekonomicznej tylko cząstkowo. Zawsze były różnego rodzaju ograniczenia i oddziaływania otoczenia zewnętrznego, które wpływały na teoretyczny model praw podaży i popytu, de facto podważając ich istotę.
Cła, podatki, prawa gospodarcze, kodeksy handlowe, protekcjonizm gospodarczy, kursy walutowe, banki centralne i ich stopy procentowe, pieniądz fiducjarny, giełdy finansowo-walutowe, monopole, oligopole, zmowy cenowe, alianse strategiczne, sztuczne i arynkowe generowane skłonności do akumulacji czy inwestycji i wiele innych faktycznie dziejących się procesów gospodarczych zawsze miały wpływ na podejmowane aktywności gospodarcze jednostek a w skali ogólnej stawały się instrumentami ich kontroli i ograniczenia wolności w podejmowaniu decyzji oraz często determinowały ich kierunek.
Dwa podstawowe teoretyczne modele gospodarcze, zarówno tak zwany kapitalizm oraz ogólnie komunizm (marksizm/socjalizm/realny socjalizm) były z gruntu niewykonalne, przy czym ekonomiści kapitalistyczni starali się tworzyć własne teorie ex post, czyli po zadzianiu się pewnych procesów ekonomicznych a K. Marks stworzył teorię ex ante opartą tylko i wyłącznie na swoich marzeniach i mrzonkach.
Kiedyś bardzo modna wśród ekonomistów była tzw. teoria konwergencji, czyli długookresowego zbliżania się modeli gospodarek kapitalistycznych i socjalistycznych. Dziś można powiedzieć, iż ta idea się ziszcza na naszych oczach i wbrew nam wszystkim, ludziom. Niestety.
Dzieje gospodarcze świata są fascynujące i zachęcam do ich zgłębiania, bo brakuje nam wszystkim tej wiedzy, która wyjaśniałaby to, z czym borykamy się każdego dnia i pozwoliłaby na zrozumienie wielu decyzji podejmowanych na najwyższych szczeblach decyzyjnych. Ich opis zająłby setki stron, więc na potrzeby tegoż tekstu dotyczącego umowy CETA chciałbym powiedzieć tylko tyle, że na świecie obecnie mamy do czynienia z tzw. kapitalizmem państwowo-koroporacyjnym.
Są trzy podmioty owego kapitalizmu: państwa lub międzynarodowe związki państw i instytucje (np. UE, NAFTA i inne), globalne monopolistyczne oraz oligopolistyczne korporacje oraz rzesza pracowników najemnych owych korporacji. Coraz mniejsze znaczenie - lub już całkowicie je unicestwiono - mają mali i średni przedsiębiorcy, którzy jeśli nawet coś niszowego i wspaniałego wykreują, to i tak po czasie zostają zmuszeni do podporządkowania się korporacjom. Mechanizmy nacisku wielkich na małych i średnich są różnorakie, ale możemy je sprowadzić do pieniądza, czyli finansów oraz globalnych możliwości sprzedaży i kreowania postaw oraz potrzeb coraz bardziej zhomogenizowanych konsumentów. Te zjawiska ekonomiczno-gospodarcze często nazywane są globalizacją, ale jest to pojęcie "wytrych", które ukrywa tak naprawdę przejęcie przez korporacje całości produkcji, handlu i usług oraz przejęcie wpływu na podaż i popyt swoich produktów. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że owe korporacje niszczą wszystkie konkurencyjne organizacje oraz już nie dążą do zaspokojenia naturalnych potrzeb konsumentów, ale dążą do kreacji tych potrzeb, ukształtowania nowego "zmanipulowanego i jednorodnego pod względem potrzeb" odbiorcy (homogenizacja).
Przez stulecia wytworzyła się pewna grupa bardzo bogatych przedsiębiorców i ich rodzin, która właścicielsko kontroluje niemal 80% całego światowego kapitału gospodarczo-finansowego. Nastąpiła centralizacja i koncentracja tegoż kapitału w rękach bardzo wąskiej grupy ludzi, która kontroluje tysiące firm rozsianych w każdym zakątku świata. W ich rękach jest niemal całość handlu, produkcji i usług, czyli wszystko to, co jest tzw. realną gospodarką.
Przez te stulecia doszło do likwidacji tzw. klasy średniej, czyli małych i średnich rodzinnych firm, które na początku kapitalizmu stanowiły podstawę rozwoju indywidualnego oraz bogactwa społeczeństw i państw. Wielkie korporacje dysponując ogromnymi środkami finansowymi i dzięki temu mające możliwość dumpingowej strategii wobec konkurencji skutecznie zniszczyły wiele firm przejmując ich know-how oraz segmenty rynku.
Dziś mamy do czynienia z czystym monopolem w niektórych gałęziach gospodarki światowej oraz oligopolem w innych, przy czym należy zaznaczyć, że nawet oligopole funkcjonują na zasadach tzw. aliansów strategicznych, czyli "golfowego" umówienia się szefów owych firm co do podziału rynku, kategorii produktów oraz ich cen.
Owa monopolistyczna i quasi monopolistyczna pozycja korporacji międzynarodowych ma wielkie i negatywne znaczenia dla nas wszystkich. Kupujemy to, co one chcą żebyśmy kupowali, mogą oferować nam nawet produkty dla nas szkodliwe (np. GMO) czy też kreować nasze mody, gusta i potrzeby. Stajemy się ubezwłasnowolnioną masą konsumentów a dodatkowo masą będącą coraz bardziej zadłużoną wobec tych korporacji, m.in. banków czy też uzależnieni od sprzedaży ratalnej. Brak pewności i bezpieczeństwa finansowego, zniewolenie kredytem (zadłużeniem) i zmanipulowani powoli przestajemy być myślącymi "homo sapiens". Dodatkowo jesteśmy coraz bardziej zniewalani intelektualnie i duchowo ideologią lewacką, demoliberalną oraz zmuszani do powszechnej autocenzury własnych myśli (tzw.: wyniszczającej tolerancji i politpoprawności).
W tej finansowej i ogólnie gospodarczej dominacji wielkich korporacji podrzędną aczkolwiek ważną rolę odgrywają poszczególne państwa oraz ich przywódcy. Ich siła gospodarcza, polityczna oraz militarna decyduje jaki wpływ mają na międzynarodowy podział rynku i zysków oraz przywilejów i możliwości rozwoju, także własnych gospodarek, firm i własnych obywateli. Państwa też mają swoje budżety, możliwości prawne i mogą z sukcesem wpływać na rozwój korporacji, które są narodowo tożsame lub też sprzyjające owym państwom.
Oczywiście korporacje starają się całkowicie zdominować poszczególne państwa i ich związki ponadnarodowe. Mają wielkie pieniądze i rzesze swoich lobbystów (agentów wpływu). Dla nich idealnym modelem byłoby gdyby mogły decydować o wszystkim i w końcu przejąć tradycyjne role polityczno-społeczno-ekonomiczne jakie do tej pory były zarezerwowane dla określonych państw i ich praw oraz przywódców. I właśnie ten cel zostaje osiągnięty poprzez zapisy umowy CETA, którą tak naprawdę tworzyły same korporacje. Te korporacje przemysłowo-handlowo-usługowo-finansowe i państwa stały się dominującymi podmiotami gospodarki światowej. Ich decyzje stały się wzajemnie wobec siebie uzależnione i na siebie wpływające na zasadzie sprzężenia zwrotnego, przy czym korporacje międzynarodowe zyskały już dzięki umowie CETA w tych kontaktach rolę nadrzędną.
Umowa ta dotyczy bowiem tak naprawdę tylko dużych przedsiębiorstw prowadzących swoją działalność globalnie i transatlantycko i została stworzona dosłownie na życzenie takich korporacji a nawet chyba większość jej zapisów została przez nie same stworzona. Na funkcjonowaniu tej umowy stracą małe i średnie przedsiębiorstwa, które tylko w niewielkim stopniu handlują przez Atlantyk i nie wytrzymają konkurencji firm globalnych (także na rynkach rodzimych i unijnych) a także stracą różne inne grupy społeczne, w tym pracownicy i konsumenci.
Jak zniesienie tych wszelkich barier jest niebezpieczne, to możemy ocenić poprzez analizę zapisów umowy, które tak naprawdę nie znoszą tylko ceł, ale dotyczą także zniesienia innych barier pozacelnych, za które "może być uznany każdy przepis np. dotyczący bezpieczeństwa produktu czy wymogów sanitarnych (...) Dla korporacji to przeszkody ograniczające zyski. Filozofia tej umowy sprowadza się do redukowania kosztów ponoszonych przez korporacje handlujące przez Atlantyk, dlatego koncerny dążą do zniesienia wszystkich przepisów ograniczających ich działalność i zyski. Tylko, że to, co dla nich jest kosztem, dla obywateli, pracowników czy konsumentów jest prawem ich chroniącym" [2].
Szacuje się, że w UE "dzięki" tej umowie może zniknąć około 200 tysięcy miejsc pracy (w Kanadzie 30 tysięcy oraz w krajach trzecich 80 tysięcy) a płace ogółem mogą spaść w UE o 300-1300 EUR w skali roku. Dodatkowo pracownicy stracą możliwość ochrony przez związki zawodowe, bowiem w Kanadzie nie obowiązuje konwencja 98 Międzynarodowej Organizacji Pracy dotycząca praw związkowych, praw pracowniczych [3].
Zniesienie wszelkich ceł i obostrzeń w handlu między Kanadą a UE doprowadzi też do bankructwa tysiące małych i średnich firm, których po prostu nie będzie stać na walkę konkurencyjną z wielkimi korporacjami korzystającymi z tzw. efektu skali produkcji i niższych kosztów prowadzenia biznesu, co umożliwia im oferowanie produktów po znacznie niższych cenach. Zagrożony jest szczególnie cały sektor rolniczy w UE, który po prostu może przestać niemal istnieć tak jak to stało się np. w Meksyku po wprowadzeniu umowy NAFTA. Tania i niskiej jakości kanadyjska, ale też amerykańska żywność zaleje cały rynek europejski i to niestety może dosłownie "zabić" europejskich producentów żywności. Dotyczy to także rolnictwa polskiego. "Na tym etapie technologicznym nasze rolnictwo nie jest w stanie konkurować z wielkoformatowym rolnictwem kanadyjskim (też amerykańskim -dop.kj), które przypomina wielkie fabryki. Kanadyjczyków (i Amerykanów -dop.: kj)) stać na produkowanie dużej ilości tanich produktów. Co trzeba podkreślić: one są tanie, ale bardzo niskiej jakości. Nasi rolnicy wytwarzają produkty o wysokiej jakości. Często w sposób tradycyjny. To wpływa na to, że muszą być droższe. Część rolników już i tak musi sprzedawać swoje produkty po mocno zaniżonych cenach i balansuje na progu opłacalności. Nie mają więc szans konkurować z tanią żywnością. CETA wciąga Polskę w grę, która już na starcie jest przegrana przez naszych rolników. A jeżeli nasze rolnictwo padnie, to wszyscy to boleśnie odczujemy [4]".
Umowa CETA w zakresie właśnie handlu żywnością umożliwia swobodne i bez żadnej kontroli wprowadzenie na europejski (w tym polski) rynek tzw. "śmieciowego żarcia", które "króluje" w Kanadzie i USA. Obejmuje ono produkty rolnicze wytworzone w sposób przemysłowy przy użyciu chemikaliów, pestycydów, herbicydów, hormonów, a także żywność GMO. Warto szczególnie podkreślić fakt, że umowa CETA umożliwia zmasowany i niekontrolowany napływ do Europy żywności GMO, co jest wielkim sukcesem globalnej i bardzo kontrowersyjnej firmy "Monsanto Company" (uwaga: do września 2016 roku była to firma amerykańska a od września 2016 została przejęta za 66 mld USD przez niemiecki koncern chemiczno-farmaceutyczny "Bayer": m.in. aspiryna czy CyklonB - sic!), która jest monopolistą w oferowaniu jedynie jednorocznego siewnego materiału genetycznie zmodyfikowanego (GMO) (ziarna nie nadają się na ponowny zasiew) oraz takich produktów jak: Roundup, aspartam, Agent Orange, PCB, DDT, Cycle-Safe, Pisilac [5] . Tak naprawdę więc tracą moc wszelkie europejskie obostrzenia dotyczące żywności GMO oferowanej na terenie poszczególnych państw europejskich i tą jedną umową przekreśla się wszystkie prawne i społeczne działania ograniczające obrót na terenie Europy żywnością GMO, która wedle wielu jest po prostu szkodliwa dla ludzi. Mało tego! Prawdopodobnie już nie będzie obowiązkowe umieszczanie na etykietach produktów żywnościowych informacji o zawartości GMO, bowiem na terenie Kanady i USA takiego obowiązku nie ma.
Umowa CETA stawia też korporacje w pozycji nadrzędnej w stosunku do praw określonych państw. Tzw.: "współpraca regulacyjna" zawarta w zapisach umowy jest tak naprawdę totalną deregulacją prawa pod dyktando wielkich korporacji. "W umowie są dwie strony, Kanada i Unia Europejska i jej państwa członkowskie a przepisy umowy mówią, że zainteresowane osoby pochodzące z terytorium jednej strony mają prawo do wnoszenia zmian i uwag do wszelkich aktów prawnych uchwalanych przez drugą stronę (...) Władze Kanady (...), również przedstawiciele i lobbyści wielkich korporacji z Kandy (...), którzy będą chcieli wyrazić swoje zdanie w europejskim procesie legislacyjnym (...) będą mogli to robić na możliwie najwcześniejszym etapie, kiedy możliwe jest zgłaszanie zmian i uwzględnianie uwag. Będą więc mogli faktycznie zablokować powstanie przepisu. Kluczowe jest to, że współpraca regulacyjna otwiera furtkę do zmian w przepisach, po tym, kiedy CETA wejdzie w życie i ludzie przestaną się nią interesować tak żywo jak teraz. Ta tzw. współpraca regulacyjna sprawi w istocie to, że przepisy będą mogły być tworzone poza kontrolą demokratyczną. Umowa zakłada również, że jeżeli jedna strona uchwaliła przepis prawny, który nie odpowiada drugiej stronie to ta druga może zgłosić wniosek o odroczenie daty wejścia w życie danego przepisu, co w praktyce może oznaczać skuteczne jego zablokowanie [2]".
Bardzo niebezpiecznym dla państw będących stronami umowy CETA jest wprowadzenie tzw. arbitrażu "inwestor - przeciw - państwu" (tzw. ISDS/ICS), na mocy którego korporacja może swobodnie pozwać dane państwo o odszkodowanie, jeśli uzna, że prawo danego państwa ogranicza swobodę wymiany handlowej w każdym zakresie lub np. dany przepis państwowy uszczupla możliwość uzyskania zysku lub prowadzi do tzw. utraconych zysków korporacji. W praktyce oznacza to, że np. nawet "płaca minimalna", prawa pracownicze czy też "wymogi sanitarne" żywności będą mogły być pozwane jako sprzeczne z umową CETA. Rodzi to niebezpieczeństwo zachwiania budżetów określonych państw, bowiem takie odszkodowania mogą być bardzo wysokie, no i oczywiście redukuje niemal do zera możliwości państwowych regulacji społeczno-gospodarczych na rzecz wymagań korporacji.
Kolejną pułapką umowy CETA jest "zasada wzajemnego uznawania norm i wymagań", wedle której żadna ze stron nie może zaostrzać swoich przepisów w stosunku do stanu obecnego oraz przepisów obowiązujących na terytorium drugiej strony. "W praktyce będzie to oznaczać równanie wszelkich wymagań w dół, do najniższego poziomu, co oznacza mniejsze bezpieczeństwo żywności czy niższą ochronę środowiska [2]".
Umowa CETA stwarza też ryzyko odchodzenia przez Unię od tzw. "zasady ostrożności" na rzecz "zasady oceny ryzyka" obowiązującej w Kanadzie czy USA, co oznacza, że "jeśli okaże się, że wprowadzany na unijne terytorium produkt nie spełnia obowiązujących norm, to nie oznacza, że on nie będzie mógł wejść na rynek, w praktyce trzeba będzie jeszcze udowodnić, że jest on szkodliwy (...), czyli ten, kto uważa, że produkt jest szkodliwy, musi to udowodnić. W Unii Europejskiej obowiązuje, odwrotna zasada, czyli "zasada ostrożności", zgodnie z nią, jeżeli produkt wyrządzi szkodę, to jego producent powinien udowodnić, że jego wyrób jest nieszkodliwy. Po wejściu w życie zapisów umowy CETA może się okazać w praktyce, że to konsument będzie musiał udowodnić szkodliwość kanadyjskiego produktu, ale niestety nie będzie miał po swojej stronie specjalistycznych laboratoriów ani armii prawników. Na nic zdadzą się zaklęcia, że Unia nie wpuści produktów nie odpowiadającym europejskim normom. Wielu importerów będzie sprowadzało z Kanady tanią, przemysłową żywność i nie będzie w ich interesie udowadnianie, że jest ona szkodliwa. Będzie im zależało, żeby ją sprzedać, jest wielu ubogich ludzi, którzy ją kupią, aby przeżyć. Najbogatsi mieszkańcy Kanady nie jedzą przeznaczonej głównie na eksport przemysłowej żywności, tylko produkty ekologiczne" [2].
Umowa CETA dla Europy przyniesie więcej szkód i strat niż korzyści. Praktycznie władzę w państwach unijnych przejmą korporacje. Zyska bardzo niewiele firm i w bardzo niewielu sektorach. "Cena, jaką przyjdzie zapłacić za ten "zysk" będzie ogromna dla całego społeczeństwa. To wymusi dalszą totalną deregulację, czyli coś, od czego próbujemy odejść, od niemożliwości kreowania własnej polityki przemysłowej, od konkurowania niskimi płacami pracowników. Ci, którzy propagują CETA uważają, że koszty ich nie dotkną, ale są w błędzie, z kosztami będą musiały się borykać finanse publiczne i wielka rzesza społeczeństwa. Czy osłabiając siebie, będziemy silniejsi i skuteczniej będziemy konkurować z Kanadą? (...) Umowa CETA nie przyniesie dobrych owoców. Pokazała już to umowa NAFTA. Przyjęcie umowy CETA przez Parlament Europejski pokazuje, że wielkie korporacje i ci, którzy walczą o ich interesy, są górą [2]".
Warto też bardzo mocno podkreślić, że całość umowy CETA dotyczy każdego przedsiębiorstwa o zasięgu transatlantyckim, które ma jakąkolwiek siedzibę na terenie Kanady. Dotyczy więc również firm z USA czy UE, które mają swoje oddziały w Kanadzie. Zasięg więc tej umowy praktycznie nie dotyczy tylko firm z Kanady, ale także firm z USA i UE, które przecież w większości działają już na terenie Kanady, lub w każdej chwili mogą utworzyć tam swoją filię. Zbędne więc staje się podpisywanie jakiejś umowy TTIP (USA-UE), bo CETA praktycznie daje wszystkie profity korporacjom, które były zawarte w odrzuconej TTIP.
Sprawa CETA została mistrzowsko rozegrana przez lobby korporacyjne i wspierające je lobby polityczne. Jak wcześniej wskazałem CETA była negocjowana już od 2009 roku a jej ostateczna wersja "ujrzała światło dzienne" w 2014 roku. W międzyczasie w 2013 roku nagle zaczęto procedować i dyskutować nad umową TTIP, czyli identyczną jak CETA umową pomiędzy UE a USA. Odpowiednio nagłośniono zapisy tej nowej umowy, które spotkały się z ostrymi protestami społecznymi tak w USA jak i w krajach Unii Europejskiej. Całe odium gniewu społecznego spadło na TTIP, która ostatecznie jeszcze nie została ani ostatecznie przygotowana ani podpisana i sądzę, że na dzień dzisiejszy to się nie stanie, bowiem przyjęto teraz niby "mniejsze zło" w postaci umowy CETA, która przecież obejmuje praktycznie i USA. Majstersztyk manipulacji i oszustwa korporacji i elit? Oczywiście!
Powtórzę więc. Dla nas, ale chyba i dla wszystkich krajów Unii Europejskiej umowa CETA jest katastrofą, której skutki będą długookresowo szkodliwe społecznie i gospodarczo ale też w praktyce obalą ustrój demokratyczny w naszych krajach. Sądzę, że nawet G. Orwell nie przewidział, że bez wojny ludzie i państwa mogą stać się niewolnikami wielkich korporacji. Dla korporacji zaś to ziszczenie jej marzeń o władzy, ich "uwładzowienie" o zasięgu globalnym.
Zgodnie z uchwałą polskiego Sejmu z jesieni 2016 roku umowa CETA musi zostać ratyfikowana przez Polskę większością 2/3 sejmowych głosów. Mam nadzieję, że nie znajdzie się aż tylu polskich posłów, którzy praktycznie zagłosują nad końcem, choć i tak niewielkiej, suwerenności społeczno-gospodarczo-politycznej Polski. W przeciwnym razie w niedalekiej przyszłości będziemy musieli pomyśleć o Polexicie, bo sadzę, że jednym z ważniejszych powodów Brexitu były właśnie niebezpieczeństwa wynikające z umów TTIP czy CETA. Alternatywą mogłyby być też zmiany traktatowe UE, co wymusiłoby też konieczność zmian w zapisach umowy CETA i ponowną jej ratyfikację.
Pozdrawiam
[1] Polska wersja umowy: http://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/?uri=CELEX:52016PC0444. Życzę miłej lektury. Jeżeli jest Pan (Pani) prawnikiem to radzę do pomocy w zrozumieniu tekstu umowy poprosić jeszcze jednego prawnika i dwóch ekonomistów. Jeżeli zaś Pan (Pani) jest ekonomistą to na podobnej zasadzie radzę poprosić do wspólnego czytania jeszcze jednego ekonomistę i dwóch prawników. Jeżeli jednak nie jest Pan (Pani) ani ekonomistą ani prawnikiem to radzę zdać się na wytłumaczenie tej umowy przez innych :))). No i jeszcze proponuję wziąć kilka dni urlopu...,
[2] http://wpolityce.pl/polityka/328152-nasz-wywiad-prof-oreziak-przyjecie-umowy-ceta-przez-parlament-europejski-pokazuje-ze-wielkie-korporacje-sa-gora?strona=1
[3] https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Kompleksowa_Umowa_Gospodarczo-Handlowa - badania Tufts University i raport Austriackiej Izby Pracy
[4] http://www.naszdziennik.pl/swiat/176427,wszyscy-stracimy-na-ceta.html
[5] Za Wikipedia - hasło: Monsanto
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.