poniedziałek, 23 marca 2020

Kiedy będziemy głosować w wyborach na prezydenta?


Pytanie zawarte w tytule wydaje się zasadne w dzisiejszych okolicznościach stanu epidemii koronawirusa.

Jak na razie obecne władze skłaniają się do utrzymania terminu wyborów przypadających na dzień 10 maja 2020 roku. Z kolei cała opozycja jednym głosem apeluje o przełożenie wyborów na czas po zakończeniu stanu epidemii i zagrożenia epidemicznego.

Jest wiele argumentów przemawiających za oboma konkretnymi rozwiązaniami i uciekając od bieżączki politycznej można wybiórczo wskazać  na poniższe.

Za terminem 10 maja przemawiają zapisy Konstytucji RP oraz jak na razie na tyle skuteczne metody walki z koronawirusem, że nie ma konstytucyjnych podstaw do wprowadzenia jednego ze stanów nadzwyczajnych: klęski żywiołowej, wyjątkowego czy wojennego a tylko po ogłoszeniu jednego z tych stanów mogłoby nastąpić przesunięcie terminu wyborów.

Dodatkowym argumentem za utrzymaniem terminu wyborów jest fakt, że tak naprawdę nie wiemy ile czasu potrwa walka z koronawirusem a później walka z jego skutkami i na czas tych walk należałoby mieć już jasną sytuację, kto jest w tym okresie Prezydentem RP wybranym w 2020 roku.

W nawiązaniu do poprzedniego akapitu można sobie wyobrazić sytuację, że epidemia koronawirusa będzie trwała dłużej niż np. 3 miesiące i będzie - jak zapowiadają niektórzy eksperci - powracać falami wiosenno-jesiennymi nawet przez rok czy półtora roku. Co więc wtedy? Czy aż tyle czasu mógłby obowiązywać stan nadzwyczajny i wydłużona kadencja obecnego prezydenta?

Kolejnym argumentem za terminem 10 maja są oczywiście obostrzenia i ograniczenia swobód obywatelskich podczas trwania jednego ze stanów nadzwyczajnych. Musimy sobie zdawać sprawę, że ogłoszenie takiego stanu nadzwyczajnego niesie za sobą całkowitą i niedemokratyczną władzę obecnie rządzących. Uprawnienia dla rządu i prezydenta w czasie tych stanów są bowiem takie, które nic nie mają wspólnego z demokracją i wolnością. Więc godząc się na stan nadzwyczajny godzimy się na drastyczne ograniczenie naszych demokratycznych swobód obywatelskich. Już dzisiaj przecież mamy przy stanie epidemii wiele ograniczeń a w czasie stanów nadzwyczajnych byłoby ich znacznie więcej.

Za przełożeniem terminu wyborów są oczywiście - ponownie pomijając bieżączkę polityczną - argumenty związane z aktualną sytuacją epidemiologiczną w kraju. Jest oczywiste, że gdyby do  połowy czy końca kwietnia 2020 roku epidemia koronawirusa nie została w większości opanowana i mielibyśmy dalszy skokowy wzrost zakażeń to należałoby wprowadzić stan nadzwyczajny i przesunąć termin wyborów.

Można się też zastanowić czy kolejnym argumentem za przełożeniem terminu wyborów nie jest obecny brak możliwości prowadzenia normalnej kampanii wyborczej kandydatów na urząd prezydenta RP. Z tym konkretnym argumentem wiąże się też tzw. "demokratyczność" i powszechność wyborów, bowiem w stanie epidemii ludzie mogą bać się wychodzić z domów na głosowanie w dniu 10 maja a to może być podstawą nawet do podważania wyników wyborów.

Jedno jest pewne. To czy wybory odbędą się 10 maja czy też później (kiedy?) zależy wyłącznie od tego, czy da się zahamować  rozprzestrzenianie się wirusa a liczba zachorowań zacznie spadać. Jeżeli tak się stanie przed wyborami to winny się one odbyć w wyznaczonym terminie. Natomiast gdybyśmy jeszcze "walczyli" i liczba zarażonych znacznie by rosła to należałoby wprowadzić stan nadzwyczajny i przełożyć wybory.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.