niedziela, 13 czerwca 2010

Czy potrzebne są debaty i dyskusje merytoryczne?

Witam

Mam na chwilę dość polityki. Wszystko miesza się we własnych kotłach a walka tak naprawdę rozgrywa się o dusze ludzi - wyborców niezdecydowanych.

I tutaj pojawia się problem fundamentalny dla sztabów wyborczych wszystkich kandydatów: W jaki sposób i jakimi środkami skłonić ich do zagłosowania na  własnego kandydata?

Zauważmy - o czym pisałem już wielokrotnie - polska scena polityczna wykreowana przez mainstream III RP to świat powierzchownego PR-u, kolorowego opakowania, które może kryć różną zawartość. W przypadku PO zawartość ta została już dawno posmakowana: okazała się raczej produktem o niskiej jakości i lekko już zatęchłym. Wszystkie cuda już zostały "zcudowione" i pozostały cudami widniejącymi na transparencie niespełnionej przeszłości. Obecna polityka PO jest tylko bieżącym zarządzaniem bez jakiejkolwiek strategii przyszłości. Produkt pod nazwą PiS pomimo, że jest zdecydowanie lepszej jakości został niestety wyparty, ośmieszony i zdezawuowany PR-wo (marketingowo-propagandowo) przez ten niższej jakości, potwierdzając niejako maksymę M. Kopernika, że "pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy". Równanie do średniej jest równaniem w dół i właśnie taki uśredniony przekaz prostych zależności oferowała nam cały czas PO.

Wśród polskiego społeczeństwa ten uśredniony, powierzchowny przekaz był  przyjmowany, bowiem przez 20 lat uśredniliśmy ludzi, nie stworzyliśmy społeczeństwa obywatelskiego, odpowiedzialnego za swoje państwo, za swój region, miasto. Hasło przyświecające od samego początku trwania III RP to "twórzmy kapitalizm" vide. troszczmy się tylko o siebie, o swoje życie... Takie podejście zrobiło z nas kompletnych egoistów, wąsko myślących tylko o własnej D... Nie ma samorządności ani świadomości lokalnej. I tutaj kuriozum (chociaż wcale nie tak nielogiczne): im większe skupisko ludzi (miasto) tym ta świadomość obywatelska jest mniejsza. Ludzie żyją samotnie mijając się każdego dnia bez żadnych więzi i dbałość o coś więcej poza własnym szczęściem i pieniędzmi.

Tak naprawdę więc III RP wykreowała, szczególnie w dużych miastach, zbiory egoistycznych jednostek, których w ogóle polityka nie obchodzi... dla nich znaczenie ojczyzna tkwi w nich samych. Idą do wyborów na zasadzie stadnego głosowania (zjawisko znane socjologicznie), często bezmyślnie na zasadzie tzw "impulsu zakupowego", czyli jakiegoś przekazu, który akurat jest dla niego znany i ma pozytywne konotacje (dla lubiących jeść... np. długa kiełbasa a dla lubiących "logicznie myśleć"... oczywistość, że woda spływa do Bałtyku). Często więc decyzje podejmowane są w ostwtniej chwili przed dokonaniem zakupu (oddaniem głosu)... tak jak w zwykłym sklepie... idziemy, szukamy czegoś innego i nagle kupujemy coś, co akurat nam się nagle spodobało...

Dlatego też tak istotne są ostatnie dni kampanii. Wyborcy już ukształtowani i mający już wybranych swoich kandydatów zagłosują na nich niezależnie od przekazu, formy i treści prowadzonej kampanii wyborczej. Ci niezdecydowani albo pójdą za głosem stadnym swoich środowisk, albo będą się kierować głosami liderów opinii (stąd w spotach reklamowych pokazywane są znane postaci... bowiem ludzie niezorientowani dokonają wyboru na zasadzie: "skoro on tak głosuje to ja też"... oglądacze Ferdka zagłosują tak jak Ferdek Kiepski) bądź też podejmą decyzję w ostatniej chwili nawet z powodu pięknego uśmiechu jakiejś Pani z Komisji, która akurat jest "mężem zaufania" konkretnego kandydata (ten akurat przypadek dotyczy mężczyzn i lesbijek).

Reasumując: wykreowany przez III RP społeczeństwo prawie w ogóle nie interesuje się polityką, nie ma przekonań politycznych (ilu Polaków jest w stanie określić się jako konserwatysta lub ideowy lewicowiec?), jest wykształcone na zasadzie prostego "wykształcicucha", do którego dociera i owszem przekaz "Padłeś? -Powstań: Powerred!", ale już nie mają pojęcia dlaczego napój energetyzujący powoduje wzrost ich "poweru".

Stawiam więc pytanie: Po co debata merytoryczna kandydatów, skoro interesować będzie ona może 20% społeczeństwa a rozumieć ją będzie może 5%. Chyba, ze owa debata merytoryczna ma być li tylko medialnym, cyrkowym przedstawieniem, w którym najważniejszą rzeczą będzie znajomość cen jabłek na targu...

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.