Ma rację na swoim blogu Krzysztof Leski (notka: July evening), że wartych analizy politycznej wydarzeń jakby mało. Swoim spostrzeżeniem jakoby…”o Buzku powiedziano już wszystko - aż za dużo. Nowela budżetu też nie nadaje się do dyskusji, bo dla jednej ze stron s24 stała się symbolem klęski rządu i nic już tego nie zmieni… Lepiej więc pogadać z kotami, które wciąż walczą” daje wyraz, że okres wakacyjny zaczyna się na dobre w polityce.
Może więc warto trochę zastanowić się nie nad bieżącymi wydarzeniami, ale nad tym, co nas czeka w przyszłości. A konkretniej: dokąd tak naprawdę zmierza Unia Europejska i zadać jej pytanie: UNIO, UNIO! DOKĄD ZMIERZASZ?
Jest wiele osób, dla których zbyt mało się mówi w Polsce o Unii sprowadzając dyskusję do wewnętrznych sporów politycznych.
A przecież de facto, nad czym boleję nieustannie, przeszło 70% nowych praw obowiązujących w Polsce powstaje w zaciszu rządu europejskiego, czyli w Komisji Europejskiej.
Pomijam tu bezsporny (ku pewnie zasmuceniu niektórych fanów wyboru J. Buzka na Przewodniczącego PE) fakt, że tak naprawdę Parlament Europejski jest instytucją fasadową, nie mającą prawie już nic wspólnego z demokracją, ba staje się nawet kpiną z demokracji (vide. wybory na przewodniczącego, dla którego faktycznie nie było żadnej konkurencji jak to drzewiej w demokracjach bywało). Ciałem, które realnie wpływa na Unię Europejską jest li tylko Komisja Europejska, czyli rząd UE!
I niestety, po przyjęciu Traktatu Lizbońskiego, odsetek praw powstających w Unii a nie w macierzystych krajach będzie się zwiększał. Dodam praw często tak bzdurnych i zawiłych, że aż śmiesznych (vide: niedawne normy dotyczące „krzywizny banana”…)
Czy taka tendencja jest zgodna z tym, czego chcieliby mieszkańcy Europy?. Czy twór hybrydowy zwany Unią Europejską faktycznie jest tą wymarzoną strukturą jej funkcjonowania? Czy politycy unijni tworzą coś, co raczej jest oderwane od rzeczywistości i pragnień poszczególnych narodów a Unia Europejska jest raczej biurokratycznym molochem, który potrzebny jest tylko i wyłącznie politykom, biurokratom i elitom?
Chyba warto stawiać takie pytania, bo dotyczą one nas wszystkich, naszej przyszłości.
Trudno jednoznacznie jednak dać na nie odpowiedź. Ja przychylam się raczej do stwierdzenia, że Unia zmierza w kierunku oderwanym od rzeczywistości i rzeczywistych pragnień Europejczyków. Szczególnie widać to w czasie kryzysu, gdzie poszczególne państwa powracają do idei obrony własnych obywateli nawet kosztem narażania się na restrykcje wewnątrzunijne.
Podobnie myślą chyba mieszkańcy Europy, czemu dali wyraz najniższą od pierwszych wyborów powszechnych do PE w 1979 roku frekwencją w tegorocznych wyborach do tego gremium (poniżej 45%!).
Proszę zwrócić uwagę. Ponad połowa uprawnionych Europejczyków nie poszła do urn! I to w tak długoletnich i zakorzenionych demokracjach!.
Zgodnie z przewidywaniami wygrali chadecy przed socjalistami. Duże relatywnie poparcie dostały też partie tzw. "eurosceptyczne wobec obecnemu kształtowi Unii", które utworzyły nową frakcję pod wodzą Michała Kamińskiego! Z punktu widzenia globalnego największą chyba porażkę odniosła lewica europejska, która zdecydowanie przegrała z prawica chadecką i to w dobie kryzysu!
Ale chyba właśnie dzięki temu kryzysowi wygrała właśnie prawica, która ostatnio głosi poglądy bardziej konserwatywne i promujące bardziej zamknięta Unię, przeciwna rozszerzeniu o kolejne kraje, bardziej gospodarczo protekcjonistycznej i nawet socjalistycznej (o ironio: prawice w idei, socjalizm w gospodarce).
Dlaczego więc Europejczycy nie poszli do wyborów? A jeżeli poszli to zdecydowanie zagłosowali na prawą, ostatnio "zamykającą " sie na innych stronę europejskiej sceny politycznej?
Oczywiście pierwszym powodem, jaki przychodzi na myśl to obecny kryzys i recesja w krajach "Starej Unii". W dobie recesji ludzie na ogół albo odchodzą od polityki zajmując się swoim bytem, albo wychodzą na ulicę i gremialnie głosują na opozycję. Biorąc pod uwagę wyniki wyborów dla europejskiej lewicy, Europejczycy wybrali to pierwsze rozwiązanie. Świadczyć to może o postępujacym braku zainteresowania mieszkańców krajów europejskich "harcami unijnych" elit.
Inną przyczyną, dla mnie istotniejszą i niejako wynikajacą z poprzedniej, może być po prostu zniechęcenie do Unii Europejskiej jako sztucznie utworzonego tworu, nie mającego nic wspólnego z ideą, która przyświecała założycielom EWG!. W sumie dobrze to wyraził J. Buzek mówiąc w przemówieniu inauguracyjnym "...o konieczności włączenia w projekt europejski obywateli naszych krajów, coraz bardziej obojętnych. Postaram się abyśmy razem zrobili wszystko, by to zmienić". Sadzę, że jest to "głos wołającego w puszczy"... skończy się na słowach, tym bardziej, że Jerzy Buzek afirmuje dotychczasowy kierunek rozwoju Unii Europejskiej.
Korupcja, nadęta biurokracja, Euro (które nie pomogło w kryzysie) i kosmopolityzm elit europejskich sprawiły może, że Europejczycy - nie idąc do wyborów - powiedzieli NIE obecnej Europie w takim kształcie?
Może to, że przez tysiące lat Europa rozwijała sie narodowo i terytorialnie tworząc narodowe kultury sprawia, że dla Europejczyków powoli jakaś wizja bycia "formą europejskiego bezpaństwowca" staje sie obca i odległa?
Może właśnie dzięki wielowiekowej różnorodności kulturowo-narodowej Europa zawdzięczała bycie awangardą rozwoju cywilizacyjnego? A bezpaństwowa Europa raczej ją uwstecznia nie generując oczekiwanych zysków dla jej mieszkańców?
W każdym razie Europejczycy dali i dają wyraz niezadowoleniu dla obecnych elit europejskich i niezależnie od jego przyczyn Europa i Unia Europejska musi sie zastanowić, czy obecny kierunek jej rozwoju jest społecznie akceptowalny!
A może należy jednak powrócić do pierwotnej idei i rozwiązań, które były podstawą utworzenia EWG? Może jednak ze względu na narodowe i państwowe tradycje historyczne państw Europy a także tkwiącą głęboko tożsamość narodową poszczególnych narodów, lepszym rozwiązaniem jest idea Europy Ojczyzn niż tworu, jakim ma być Państwo Europa?
Jakoś tak historia chyba przynosi odpowiedź na to pytanie. Wszystko to, co było tworzone sztucznie i mające na celu połączenie poszczególnych narodów w jeden organizm umierało śmiercią naturalną lub po niepokojach społecznych. Padło Cesarstwo Rzymskie, rozpadł się ZSRR, po Jugosławii nie ma śladu…
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.