sobota, 25 czerwca 2011

Poddańcza mentalność premiera D. Tuska? Obserwujmy pogłębianie rurociagu północnego!

Witam

Chcę tym postem wrócić jeszcze raz do wizytacji  jakiej dokonała A. Merkel wśród jej oddanych przyjaciół, czyli obecnie rządzących w Polsce.

Wspólne posiedzenie części dwóch rządów: niemieckiego i polskiego przedstawione zostało w rządowo -zaprzyjaźnionych polskojęzycznych mediach jako kulminacja 20 letniego pojednania zapoczątkowanego, podpisanym w 1991 r. przez premiera Bieleckiego i kanclerza Kohla, traktatem polsko-niemieckiem.

Podczas spotkania i posiedzenia ustalono, że m.in.: "Warszawa i Berlin chcą być bliżej. Chcą rozszerzać Unię Europejską, koordynować wspólną politykę zagraniczną, dbać o stabilność euro. I znacznie usprawnić , wzajemne połączenia kolejowe" (źródło: TU). Ponadto ustalono też możliwość, że w przypadku gdy Polska rozpocznie pogłębianie toru wodnego do Świnoujścia i Szczecina, wtedy strona niemiecka zakopie  na odpowiednią głębokość Gazociąg Północny budowany przez niemiecko-rosyjskie konsorcjum Nord Stream: "jak podkreślił Tusk dzięki osobistemu zaangażowaniu kanclerz Merkel ta sprawa została rozwiązana. Rząd Niemiec zagwarantował, że zostaną usunięte wszelkie przeszkody, jeśli Polska będzie chciała pogłębić tor dojścia do portu w Świnoujściu" (źródło: j.w.) . Premier pytany przez wielu dziennikarzy, czy w dokumentach jest wprost zapisane, że gazociąg zostanie zakopany, odpowiadał najczęściej mniej więcej tak: "Mamy więc deklarację polityczną, ale (...) z najwyższej półki. Zresztą do tego, aby czegokolwiek ws. Nord Streamu się domagać, musimy mieć nie tylko udokumentowany plan rozbudowy portu, ale i studium wykonalności" (źródło: TU).

Nie mnie oceniać dlaczego Niemcy są aż tak zainteresowane rozbudową i unowocześnianiem połączeń kolejowych Berlin - Szczecin (czas przejazdu ma być skrócony do 90 minut), Wrocław - Drezno - Berlin czy też intensyfikacja inwestycji w budowę kolei wielkich prędkości – bo to właśnie stanowiło sedno owych tuskowo-merkelowych rozmów w sprawie kolei. Może i będzie to jakieś unowocześnienie części naszych dróg kolejowych po powolnym niszczeniu przez rząd D. Tuska Polskich Kolei Państwowych, bo aż  mi się nie chce wierzyć, ze może to stanowić zaproszenie do zakupu PKP przez państwowe koleje niemieckie Deutsche Bahn AG (DB) lub też sprzedaży PGE konsorcjum niemieckich firm (jakoś tak się złożyło, że PGE był Partnerem gospodarczego szczytu polsko-niemieckiego, który odbył się kilka dni przed wspólnym posiedzeniem rządowym... ale to wcale nic nie musi oznaczać...).

Nie chcę też zastanawiać się jak i po co Polska ma dbać o kondycję waluty Euro, skoro jej nie ma a dotychczasowe doświadczenia wskazują, że wpływa raczej niekorzystnie na kondycję gospodarek rozwijających się i mniej zamożnych. Czyżby pożyczając pieniądze w BŚ lub MFW aby pomóc Grecji i to w sytuacji gdy Polska ma już prawie 800 miliardów zł długu publicznego (21 tys. złotych długu na "głowę" mieszkańca Polski - tego nienarodzonego również), co stanowi grubo ponad 50% PKB sięgając niebezpiecznych granic 55% i 60% (konstytucyjna, grożąca upadkiem rządu). Dług ten rośnie o ok. 96 mln zł na dobę, o 4 mln zł na godzinę, o ponad 1,1 tys. zł na sekundę (Dług Publiczny.org). Wielu ekonomistów sądzi, że jest to wielkość wielokrotnie zaniżona (Instytut Sobieskiego) i wynosi on faktycznie około 3 bilionów złotych, co stanowi około 200-220% PKB (wg. IS 200%). Polska jest więc de facto już jest bankrutem (finanse są w gorszym stanie chyba niż w Grecji) a z pewnością bankrutami będę nasze wnuki. Zwróćmy też uwagę na to, że Polska ma obecnie około 205 mld EUR/250 mld USD zadłużenia zagranicznego (Gierek pożyczył około 25 mld i jakież to wtedy mieliśmy już problemy!). Do tego dochodzi deficyt budżetowy sięgający rzeczywiście około 100 mld zł...

Podobnie zastanawiam się dalej nad losem zamieszkałej w Niemczech Polonii. Dalej nie uzyskała ona oficjalnego prawnego statusu faktycznego istnienia na terenie dzisiejszych Niemiec a deklaracje o postępie w tej sprawie są realnie nic nie znaczące.

Nie chcę też teraz oceniać wartości owej deklaracji politycznej dotyczącej rurociągu. Sądzę, że na dzień dzisiejszy jest nic nie warta. Jak zwykle nie ma żadnych wzajemnie podpisanych zobowiązujących dokumentów a chyba każdy wie, że właśnie to one stanowią podstawę jakichkolwiek działań i wzajemnych roszczeń, zarówno tych w skali mikro jak i makro... szczególnie dotyczy to międzynarodowych deklaracji dokonywanych przez polityków. Ponadto sytuacja, w której to dopiero Polska ma żądać pogłębienia i nie zostało to uzgodnione wcześniej jest jakimś kuriozum świadczącym o poddańczej roli naszego rządu wobec kondominium niemiecko-rosyjskiego, na co wskazują m.in. takie opinie: "Sceptycznie do całej sprawy podchodzi poseł Prawa i Sprawiedliwości, Joachim Brudziński: - Co z tych deklaracji, jakie dzisiaj padły, premier ma na piśmie i jakie są zabezpieczenia w ramach umów wzajemnych i międzynarodowych? Jak strona niemiecka wyobraża to sobie technicznie - jak wymusi na przedstawicielach konsorcjum, które budowały gazociąg, jego zakopanie w momencie kiedy będzie nim tłoczony gaz? - pyta Brudziński. Z kolei Stanisław Wziątek z SLD uważa, że porozumienie mogłoby być podpisane dużo wcześniej, zanim inwestycja powstała: - Konsekwencje realizowanej inwestycji można było przewidzieć dużo wcześniej - podkreśla Wziątek". źródło: TU

Chciałbym natomiast zwrócić uwagę przede wszystkim na fakt, że pierwsze od 20 lat i jedyne takie wspólne posiedzenie rządów: polskiego i niemieckiego odbyło się w dniu 21 czerwca 2011 roku! W Europie są znane  takie posiedzenia, ale sa one cykliczne i ustalone umowami. Od 2003 roku francusko-niemieckie posiedzenia rady ministrów zastąpiły tradycyjne spotkania na szczycie. Odbywają się one wiosną i jesienią naprzemiennie w Niemczech i Francji (źródło: TU). Podobny charakter mają posiedzenia rządów Irlandii i Irlandii Północnej (North / South Rady Ministerialnej).

Po tuskowo-merkelowym spotkaniu nie było żadnej deklaracji o kontynuacji wspólnych posiedzeń rządowych...

  Sądzę, że było to spotkanie jednorazowe... aż do  momentu, kiedy pewne sytuacje i wydarzenia skłonią partnerów do ponownego spotkania w celu odwrócenia uwagi od rzeczy istotnych, np. dla Polaków! Nic w polityce nie dzieje się przypadkiem i nie przypadkowym był też prawdopodobnie wybór daty 21 czerwca na zorganizowanie owego wspólnego posiedzenia rządów Polski i Niemiec.  Jakoś tak bowiem się wydarzyło, że akurat właśnie w tym dniu, czyli 21 czerwca 2011 roku sowiecko-niemiecka spółka Nord Stream zakończyła oficjalnie wszystkie nadwodne i podwodne prace związane z budową pierwszego odcinka Gazociągu Północnego! (sic!) (źródło: TU). "...Inwestycja ta blokuje dostęp do portów statkom o 15 metrowym zanurzeniu - największym dla jednostek wpływających na Bałtyk. Obecnie więc do portów w Szczecinie i Świnoujściu może zawinąć najwyżej jednostka o zanurzeniu 13,5 metrów" (źródło: TU).

Dziwne, ale o fakcie zakończenia tych prac było jakoś w polskojęzycznych mediach bardzo cicho a wobec tego faktu jakże śmiesznie teraz brzmią deklaracje D. Tuska i A. Merkel o możliwości głębszego usadowienia rurociągu... skoro ma nim popłynąć gaz już pod koniec października 2011! Czy Polska zdąży przygotować do tego czasu: "..  udokumentowany plan rozbudowy portu, ale i studium wykonalności"? Absurd oczywiście podkreślający wprost bezczelną hipokryzję naszego Koziołka na stanowisku Premiera! 

Dla przypomnienia... Budowa Gazociągu Północnego została oficjalnie zainaugurowana w dniu 9 kwietnia 2010 w ceremonii, w której wzięli udział prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oraz Kanclerz Niemiec Angela Merkel. W dniu 10 kwietnia zginął tragicznie Prezydent Polski śp. Lech Kaczyński... ostatni, który jeszcze walczył o zaniechanie budowy lub zmianę warunków powstania Gazociągu Północnego. 

Patrzmy i obserwujmy kiedy Polska wystąpi do Niemiec o "zakopanie" rurociągu i kiedy Niemcy to zrobią! (piszę raczej oczywiście ironicznie).

Pozdrawiam



ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.