Inspiracją niniejszego tekstu jest felieton "Dzisiejsze fiasko reformy samorządów to punkt dla elyty III RP..." [1] opublikowany na niepoprawnych.pl autorstwa "Yagona 12", w którym to autor pisze m.in.:
"Tu na dole, lokalnie, w przyszłym roku (w wyborach samorządowych - dop.: kj) nic się więc nie zmieni. Wygrają ci, co wygrać mają. Może PiS odwojuje kilka samorządów wojewódzkich, może jedno czy dwa większe miasta. Ale generalnie zPOdziejska sitwa przetrwa- ba, nawet umocni się. W moim platformianym od 2002 roku powiecie marazm, korupcja i złodziejstwo trwać będą w najlepsze. Bo co pomogą szklane urny czy monitoring, skoro "włodarze" miast i gmin mają już wielokrotnie przećwiczone metody "wygrywania" wyborów? Mają ludzi, czas i motywację do dokonywania kolejnych "cudów nad urną". Smutny wieczór...jak się chce reformować państwo to nie można zwracać uwagi na wrzask elyty III RP i mieć skrupuły. Oni nie będą mieli gdy wrócą (nie daj Boże) do władzy, złamią każdą zasadę i prawo.
(...)
Wczoraj pisałem o heroicznej pracy Ziobry, Macierewicza, Mariusza Kamińskiego, Jakiego, Święczkowskiego, Naimskiego, Morawieckiego itd. I o "nicnierobieniu" ludzi zajmujących się według komunistycznej nomenklatury - "nadbudową". Gliński, Gowin, KRRiTV, RMN, Komisja Etyki Mediów z niezwykłą tolerancją traktują łajdaków z profesorskimi tytułami, szemrane "autorytety" czy sprzedajnych "tfurców". Dziś doszło fiasko reformy samorządów. Po zapomnianej już warszawskiej ustawie metropolitarnej to kolejny sygnał dla PO-szustów, że ich pajacowanie i kłamstwa przynoszą efekty. Przypomnę więc rządzącym - bez wygrania wyborów samorządowych w 2018 roku PiS nie zostanie przy władzy na drugą kadencję. A wtedy...".
Zgadzam się z "Yagonem 12", przy czym sytuacja jest - wedle mnie - jeszcze bardziej niekorzystna i dotyczy ona nie tylko wyborów samorządowych, ale wielu innych niezrealizowanych jeszcze zmian, nieprzeprowadzonych reform.
Jest taka niepisana zasada w biznesie (ale chyba można ją odnieść do wielu innych obszarów, także do polityki).
Otóż zostając np. nowym prezesem firmy lub też dyrektorem/członkiem zarządu ds. jakiegoś pionu (finanse, handel i logistyka, produkcja, marketing, inne) przez około 3 miesięcy należy poświęcić bardzo dużo czasu na poznanie firmy od środka, poznanie swojego obszaru nadzoru oraz poznanie sytuacji zewnętrznej wobec firmy (jej otoczenia). Na tej podstawie - o ile jest to konieczne lub uznamy, że jest to konieczne - trzeba przygotować zespół decyzji dotyczących ewentualnych zmian i przez następne trzy miesiące je sukcesywnie wprowadzać, budując w ten sposób swoje zasady funkcjonowania firmy czy określonego pionu. Gdy przegapi się ten okres to później jest bardzo trudno a nieraz wręcz niemożliwe reformowanie i zmiany tych zasad.
Jest bowiem coś takiego jak opór przed zmianą prezentowany przez pracowników (kadrę kierowniczą), którzy już są przyzwyczajeni do dotychczasowego modelu funkcjonowania, wiedzą gdzie jest ich miejsce, mają ustalone ścieżki postępowania, mają swoje "księstwa" czy "silosy", swój system wzajemnych zależności, znajomości, "układy", jakieś korupcyjne współzależności, itd. I nie chcą tego zmieniać. Nie chcą bo będą się musieli od nowa znaleźć w określonej sytuacji, znów udowadniać swoją przydatność, podnosić kwalifikacje, zmieniać swoje utrwalone nawyki, nie chcą tracić ewentualnych "lewych dochodów" i dotychczasowych powiązań, może też boją się przed utratą pozycji, itd. Ten opór jest naturalny i można go odnosić do każdej dziedziny życia społecznego czy politycznego - vide: reforma szkolnictwa i opór nauczycieli, reforma sądownictwa i opór sędziów, itd.
Natomiast gdy pojawia się nowy szef, to przez jakiś czas - właśnie te sławetne pół roku - skłonność do oporu jest relatywnie niska, bo ludzie wiedzą, iż nowy szef będzie zaprowadzał "nowe porządki" i się na to godzą, choć wewnętrznie ten opór jest, ale przecież ludzie chcą pracować... więc są skłonni do podporządkowania się nowym decyzjom nowego szefa. Ale w sytuacji, gdy już miną pierwsze miesiące to czas akceptacji nowości mija i później jest bardzo trudno coś zmienić, bo ludzie przyzwyczajają się do jakichś nowych zasad i tam, gdzie mogą (gdzie nie dokonano zmian) powracają do znanych sobie ścieżek, modeli zachowań i adaptują je do nowych okoliczności.
Powyższe jest niejako zawarte w powiedzeniach: "jeżeli czegoś nie zrobisz zaraz na początku już nie zrobisz nigdy" lub "zbuduj sobie dobrą opinię na początku, a później nawet, gdy popełnisz błąd to nie będzie on końcem twojej kariery".
Dlatego uważam, że choć PiS (ZP) czy prezydent zrobili już bardzo dużo i działają w bardzo złej atmosferze, to jednak nie dokonali w wielu obszarach radykalnych zmian i teraz stary układ III RP staje się coraz silniejszy.
Obym się mylił, ale być może czas na radykalne reformy dla PiS-u już minął i czego nie zdołali zmienić już nie zmienią a tym samym pozwolą na odradzanie się hydry zdradliwych "elit III RP". Mało tego... przez te kilkanaście miesięcy dawne elity mogły też jakoś "wejść w układy" z elitami PIS (ZP) i teraz opór może być już nie tylko ze strony zdrajców i antypolaków, ale też płynąć od swoich.
No dobrze, może się mylę a państwo nie jest firmą i ogrom pracy jest większy, ale czy aby na pewno? Premier/prezes ma kilkunastu ministrów/dyrektorów, więc to aż tak inne od sytuacji firmy nie jest. A jeżeli są jakieś "wąskie gardła" czy "słabe ogniwa" wpływające negatywnie na cały zarząd/rząd to po prostu trzeba dokonywać wymiany. I też uważam, że P. Gliński już dawno winien być zmieniony (ja bym tego dokonał zaraz po haniebnych wypowiedziach na temat oceny niektórych NGO-sów). To PiS może zrobić, bo z J. Gowinem (też powinien być zmieniony) sprawa jest trudniejsza, bo to koalicjant. Zastanowiłbym się też nad dymisją K. Jurgiela (rolnictwo) czy K. Radziwiłła (zdrowie). Zatrudniłbym też nowego rzecznika prasowego na miejsce R. Bochenka. Chyba dobrze byłoby jednak przywrócić na tym stanowisku E. Witek.
Niemniej zdaję sobie sprawę jednak z niesamowitej wielości i głębokości koniecznych działań w celu naprawy Rzeczpospolitej. Można powiedzieć, że komuna i postkomuna III RP, czyli PRL i PRL-bis miały dziesiątki lat na stworzenie z Polski "układu wzajemnych zależności" oraz wykreowanie swoistego establishmentu zwanego "elitami III RP", który nakierowany jest - z jednej strony - na wysysaniu z Polski środków trwałych i obrotowych dla własnej i dla sił zewnętrznych korzyści (uwłaszczenie, korupcja, mafie vatowskie, prywatyzacja za bezcen, oddawania Polski we władanie korporacjom finansowo-przemysłowym, itd) a - z drugiej strony - na niszczeniu polskiej narodowej tożsamości, niszczeniu polskości. Był też czas na stworzenie swoistych enklaw dla określonych grup/beneficjentów III RP, np. korporacji zawodowych (sędziowie, środowisko akademickie, popłuczyny ubeków i WSI-oków, itd). Ostatnie zaś rządy PO-PSL dokończyły dzieła niszczenia Polski ostatecznie doprowadzając ją - jak sami stwierdzili - do stanu "państwa teoretycznego", gdzie jest już tylko "chuj, dupa i kamieni kupa".
PiS (ZP) przejęło zatem Polskę w stanie zbliżającego się - używając dalej terminologii biznesowej - bankructwa. Tak naprawdę więc przystąpiono niejako do budowy państwa na nowo, jego odbudowy. I rozumiem ogrom działań, które należało podjąć i które w większości zostały podjęte przy wściekłym ataku odsuniętej od koryta i niszczenia Polski targowickiej "totalnej opozycji" wraz z jej zagranicą.
Być może faktycznie tak naprawdę nie dało się zrobić więcej niż do tej pory zrobiono. Niestety to, czego nie zrobiono staje się fundamentem odbudowy zdrajców reprezentowanych przez establishment, elity III RP i jej zagranicy, wrogiej silnej i suwerennej Polsce.
Czy zatem można coś w tej sytuacji zrobić?
Owszem można, ale wyjściem nie jest rezygnacja z reform tak jak się to stało w przypadku reformy samorządów. To jest błąd, ale można go jeszcze naprawić.
Co ja bym zrobił na miejscu J. Kaczyńskiego i B. Szydło a co onegdaj zrobiłem w swojej pracy zawodowej?
Trzeba po prostu zrobić "nowe otwarcie", które będzie niejako ponowieniem sytuacji przypominającej "wejście nowego szefa lub dyrektora pionu do firmy". Wtedy będzie znów czas na radykalne zmiany, których do tej pory nie zdążono zrobić.
To "nowe otwarcie" trzeba szczegółowo zaplanować i dokonać go niemal i w miarę możliwości jednego dnia lub bardzo szybko, przy zapewnieniu odpowiedniej komunikacji z wyborcami, z Polakami.
Po pierwsze. Trzeba dokonać przeglądu działań ministerstw i określić, którzy ministrowie mogą lub powinni być zmienieni. Ale nie może się to ograniczać jedynie do szefów, ale także do wiceministrów lub dyrektorów departamentów. Taką listę trzeba sporządzić wraz z wyznaczeniem zmienników.
Po drugie. Należy stworzyć katalog koniecznych zmian, gruntownych zmian oraz przygotować strategię ich wprowadzania (m.in. terminy), wraz z niezbędnymi działaniami taktycznymi, operacyjnymi oraz przygotowawczymi.
Po trzecie (będąc już przygotowanym w zakresie dwóch poprzednich działań) należy wybrać odpowiedni moment na ogłoszenie "nowego otwarcia". Ten moment należy odpowiednio wyznaczyć, chociażby kreując określoną sytuację, która niejako będzie "wymuszała" owe otwarcie i powodowała jego akceptację przez wyborców, Polaków.
No i po czwarte. Podjąć jednego dnia (no może w ciągu kilku, kilkunastu dni) decyzję o tym "nowym otwarciu", czyli: jednocześnie wymienić kadry - to można zrobić jednego dnia, wprowadzić określone reformy (przyjąć nowe ustawy, rozporządzenia, zarządzenia, uchwały) - to można zrobić w dwa tygodnie. No a potem ponownie mieć te 3 do 6 miesięcy czasu na dokonywanie koniecznych zmian i reform.
To tylko taka moja propozycja, ale coś trzeba zrobić, bo ucieka nam czas a nowa szansa na odbudowę naszej Ojczyzny może się już w takim zakresie nie pojawić.
[1] http://niepoprawni.pl/blog/yagon-12/dzisiejsze-fiasko-reformy-samorzadow-to-punkt-dla-elyty-iii-rp
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.